Ale wiecie,że komentowanie nie boli?Serio,może być nawet jedno słowo,byle bym wiedziała,że ktoś tu zagląda i czyta moje wypociny.
Miłego czytania!
****** ********** *************
-Lily?
Rudowłosa potknęła się i jak nic wylądowała by na ziemi,gdyby nie silne ramiona Jamesa.
-Dzięki...co ty tu robisz?!-spytała,jednocześnie czując jak nieproszona czerwień wkrada się jej na policzki.
-Właśnie odkryłem to przejście,no i usłyszałem Ciebie.-wymamrotał,patrząc jak pięknie wygląda z rozwianymi włosami i zarumienionymi policzkami.
-Och.-tylko tyle była w stanie wykrztusić.
-Hej!Mogłabyś pomóc mi z wypracowaniami?-spytał,patrząc zdziwiony na kupkę odrobionych prac.
-Jasne.James?
-Tak?
-Mógłbyś nikomu nie mówić o tym miejscu?
-Nie ma sprawy,ale pamiętaj,że nie jestem jedynym Huncwotem.
-Pamiętam.-uśmiechnęła się z wdzięcznością.
-Kto jeszcze wie o tym miejscu?
-Tylko Dorcas.No i ty-dodała z niesmakiem.
-A to źle?-spytał,patrząc jak marszczy śmiesznie nos.
-Tak?Chciałam mieć własne miejsce,ale nie,ty musisz wszystko znaleźć!-założyła ręce na piersi,a on roześmiał się.
-Piękna jesteś,jak się złościsz.-powiedział,patrząc jej w oczy.Przez chwilę tracili się w swoich spojrzeniach,aż w końcu Lily się otrząsnęła.
-Piszesz,czy nie?Za chwilę biorę te wypracowania i wracam do dormitorium,więc dalej.-powiedziała i odwróciła głowę by nie zobaczył jej czerwonych policzków.
***
-Hej!Christy,zaczekaj!-Lily biegła za blondynką,aż ta w końcu zatrzymała się.-Możemy porozmawiać?
-Jasne,Lily.
Weszły do jakiejś pustej klasy.
-Christy,bo,ja wiem,że nie powinnam była,ale to nie było specjalnie,na prawdę!Po prostu...
-Lily!Może od początku?
-No więc-wzięła głęboki oddech.-Wiem,że nie kochasz Jamesa i go zdradzasz.
Christy patrzyła na nią przez chwilę uważnie,po czym zaczęła chodzić po klasie.
-To prawda,a wiesz dlaczego?On kocha Ciebie,ty jego.Nie zaprzeczaj Lily,bo Ci walnę!-Ruda spojrzała na nią zaskoczona,a ona kontynuowała.-Pomagałam Jamesowi,zapomnieć o Tobie i jak głupia łudziłam się,że mi się to uda.Przecież widziałam wasze wyczyny na korytarzach,a Hogwart tak naprawdę jest mały.On nadal Cię kocha.Ja nigdy go nie kochałam.Czułam do niego jedynie przyjacielskie stosunki i myślę,że on czuł to samo.Już dawno miałam z nim zerwać i zrobię to dziś.
-Nie!Nie zrywaj z nim!To wszystko przeze mnie!-Lily ukryła twarz w dłoniach.
-Nie Lily.To nie przez Ciebie.Po prostu kocham innego i on kocha inną.Ty kochasz jego.To widać.-oznajmiła Złotowłosa.
-Dziękuje,Christy.
-Tylko musisz to dobrze wykorzystać.Pociesz go,czy coś.-uśmiechnęły się do siebie ciepło,po czym każda poszła w swoją stronę.
~
Lily weszła rozpromieniona do dormitorium.
-Nie mogę jechać do Ciebie na święta.-usłyszała głos Dorcas.
-Czemu?-spytała słabo.
-Lily,przepraszam.Rodzice napisali,że jedziemy odwiedzić dziadków w...Polsce!
-Ja też nie mogę.-odezwała się Ann.Lily z coraz większą złością odwróciła się w jej stronę.Dobry humor z niej uleciał.
-No po prostu mama chce mnie na święta w domu.-dodała Blondynka.
-No to jadę do Grecji.-oznajmiła smutno,a dziewczyny objęły ją i zrobiły przepraszające miny.-Muszę powiedzie chłopakom.
Kiwnęły głowami i ruszyły do dormitorium Huncwotów.Niepewnie weszły do środka,nie wiedząc,jak duży bałagan zastaną w środku.Na szczęście było w miarę czysto,jak na nich.Każdy z chłopaków siedział na swoim łóżku.
-Chłopaki?Z naszych świąt nici.Dziewczyny nie mogą jechać.
-A no właśnie.Ja też nie,bo jadę do Rogacza.-powiedział Syriusz.
Lily westchnęła ciężko i powiedziała:
-No to pojadę do Grecji.I tyle.
Syriusz kopnął Jamesa znacząco,a ten wydukał zdenerwowany:
-Wcale nie musisz jechać do Grecji.Przecież możesz przyjechać do mnie,zresztą wszyscy możecie.
-Nie chcę robić kłopotu...-zaczęła.
-Gdzie tam!Moja mam ucieszy się,jak będzie więcej ludzi.Co prawda wyjdzie około pięćdziesiąt osób,ale to nic!
-Super!-ucieszyła się Dorcas.-Masz jakiś kuzynów w swoim wieku?
-O tak,na brak rozrywki nie będziesz narzekać.
-Dzięki.-powiedziała Lily.Wyszły wszystkie.Ruda od razu zaatakowała.
-Specjalnie mi odmówiłyście!Wiedziałyście o tym!
-No to Syriusz wymyślił.A ja się zgodziłam.-powiedziała Dorcas i zarumieniła się lekko.
-No już to widzę.Wystarczyło pewnie,że przejechał te swoje kłaki tą wielką łapą...
-Wypraszam sobie!-zza drzwi dobiegł ich głos Blacka.Zupełnie zapomniały,że sterczą na klatce schodowej.
-Nie podsłuchuj,bo Ci uszy odpadną,Black!Już ja się o to postaram!-wrzasnęła Dorcas.
Czyli wszystko po staremu,pomyślała Lily.
***
-Cholera!-do dormitorium wparował James.
-Co jest?-spytał Syriusz nie podnosząc wzroku znad gazety.
-Zerwała ze mną!
-Kto?-zza kotar wyłoniła się głowa Petera ubrudzona czekoladą.
-Evans,wiesz?-spytał ironicznie.
-Spokojnie,stary.-Remus popchnął go na łóżko.-Co się stało?
-A to,że Christy ze mną zerwała.Nie dość,że to pierwsza dziewczyna,która mnie zostawiła i z którą byłem więcej niż dwa tygodnie,to jeszcze zrywając mówi mi,że kocham Lily,a ona kocha mnie!
W dormitorium zapadła cisza.Trzy otwarte buzie wpatrywały się w Jamesa.
-To dobrze się składa,nie?-spytał niepewnie Syriusz.
-W sumie tak.-odpowiedział James po chwili namysłu.
-Pamiętacie,jak wam mówiłem,że Lily i Dorcas dziwnie się zachowują?Myślę,że to przez to.
-Co przez co?-spytał Syriusz.
-One was kochają,baranie.-Remus wywrócił oczami.
-Na mózg Ci padło.
-Mówię serio!
-Skoro tak,to w Tobie kocha się Ann,zresztą z wzajemnością!-zaatakował James.
-Ja nie mam prawa na miłość.-powiedział bezbarwnie Remus i zasłonił kotary swojego łóżka.
****
Lily ubrała niechętnie dres.Wczoraj obiecała sobie,że zacznie o siebie dbać.Była w wyśmienitym humorze.Zarzuciła kaptur na głowę i wybiegła z dormitorium.
Już od dobrej godziny James latał na miotle co jakiś czas obserwując Lily,która ćwiczyła nad jeziorem.W końcu postanowił do niej polecieć.
-Mogę się przyłączyć?-krzyknął w jej stronę,gdy był kilka stóp nad nią.
-Na miotle?-spytała podnosząc brew.Po chwili jej twarz wypełniło przerażenie,gdyż James z Huncwockim uśmiechem podleciał do niej i przerzucił przez miotłę.Usiadła przed nim i zaczęła się wydzierać:
-POTTER!Zamorduję Cię!Natychmiast na dół!
-Ze mną Ci nic nie grozi!-zapewnił ją i wzbił się wyżej.Lily zapiszczała i wtuliła się w jego tors.
-Przyszłam biegać,ale nie!Przecież jakiś pacan musi mnie porywać!NA MIOTLE!
-No dobra,ale obiecaj,że mnie nie pobijesz!-krzyknął.Okrążyli jezioro i przyśpieszyli w stronę ziemi.
-Zabijemy się!-jęknęła i jeszcze mocniej go złapała.Serce biło jej niesamowicie szybko.W nozdrza uderzył znany zapach.Podniosła wzrok na iskrzące radością oczy Jamesa.
-Patrz gdzie lecisz!
-To będzie trudne,bo jesteśmy już na ziemi.-oznajmił,wciąż jej nie puszczając.
Lily prychnęła.
-Puść mnie już,Potter.
-Gdybyś nie zauważyła,to nie ja Cię trzymam.-odpowiedział z szerokim uśmiechem.
Lily oderwała swoją rękę od jego i poczerwieniała aż po cebulki włosów.
-A tak w ogóle,jestem James.-zaakcentował ostatnie słowo i podał jej rękę.
-Lily.-odpowiedziała niepewnie i poczuła jak chłopak muska wargami jej wierzch dłoni.
-Dobra,to miałaś ćwiczyć,nie?-spytał.Ledwo powstrzymywał śmiech na widok jej zażenowania.
-Chyba mam dość wrażeń na dziś,ale...kto ostatni ten gacie Smarka!-wrzasnęła i rzuciła się do ucieczki.James zaśmiał się.W biegu odesłał miotłę i przystąpił do pościgu Rudej.
-Pierwsza!-krzyknęła gdy przekroczyła wrota.
-A teraz do Pokoju Wspólnego!-i już go nie było.
Ze śmiechem pobiegła za nim.W pewnym momencie naburmuszona zaczęła zwalniać.James widząc to,jak na gentelmena przystało dał jej się wyprzedzić.Dziewczyna wybuchła śmiechem,a on zrozumiał,że to był podstęp.
-Osz ty!-krzyknął za nią i po chwili oboje zniknęli za rogiem.
~~~
-Dziękuje droga Lily,że zgodziłaś się przyjść.To Prionus Pfingle.Jest najlepszym poszukiwaczem smoków,chociaż wiem,że na pewno nie pójdziesz w tym kierunku.
-Miło mi.Ma pan rację,chciałabym zostać uzdrowicielką.O,zobaczyłam kogoś znajomego.Do zobaczenia jutro.-pożegnałam się ładnie.Impreza trwała od czterech godzin i miała serdecznie dość poznawania nowych ludzi,których imion i tak już nie pamięta.
-Potter,Black!-krzyknęła do chłopaków,którzy stali przy złotek kolumnie i popijali Ognistą.
-Co tam,Ruda?
-Wracam do dormitorium.Idziecie?-spytała.
-Nie pozwolimy Ci samej się szwędać.-odpowiedział James.Pożegnali się z profesorem Slughornem i wyszliśmy z przyjęcia.
Po prostu padała z nóg.Gdy dotarli do Pokoju Wspólnego,już nawet nie myślała co robi.Pocałowała obu w policzki i weszła do swojego dormitorium.
-Dobra,idziemy spać?-spytał Syriusz.
-Z Tobą zawsze,Łapciu!-wyśpiewał James,po czym rzucił się do ucieczki.
Bardzo, ale to bardzo podoba mi się ta notka. Piszesz w bardzo ciekawy sposób i świetnie wprowadzasz akcję. :) Zaśmiałam się przy tym rozdziale nie raz. Idę nadrabiać zaległości dalej. :D
OdpowiedzUsuńNa moim blogu pojawił się nowy rozdział, więc jak znajdziesz wolną chwilkę to wpadnij i rzuć okiem. :)
Wpadnę,wpadnę,bo nareszcie!Nie mogłam się doczekać!
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz,pozdrawiam i oczywiście życzę weny!
Lilka.
Piszesz extra kocham twojego bloga :D polecę go znajomym !
OdpowiedzUsuńo matko, prawie spadłam z fotela jak wyobraziłam sobie Petera umorusanego czekoladą z tak idiotycznie otwartą buzią xD
OdpowiedzUsuńCzytam to od dzisiaj i nie mogę się oderwać!!!
OdpowiedzUsuńczytam od dziś i stwierdzam, że jesteś świetna. Uwielbiam takie akcje :)
OdpowiedzUsuńNo to było super. Tak jak inne notki, mam do ciebie wielką proźbę, niech lily i james żyją minimum do 11 urodzin harre'go i syriusz i lupin też ale petera uśmierć. Prosze :-)
OdpowiedzUsuń,,-Nie mogę jechać do Ciebie na święta.-usłyszała głos Dorcas.
OdpowiedzUsuń-Czemu?-spytała słabo.
-Lily,przepraszam.Rodzice napisali,że jedziemy odwiedzić dziadków w...Polsce!" Jest! Tak! W końcu! Ktokolwiek napisał o mojej kochanej Poloni! I te dwie ostatnie linijki! ;D
Luluniu nikogo nie zabijaj ! Odradzam. Nie polecam . Zabraniam i Zakazuję.
OdpowiedzUsuńZ tobą zawsze Łapciu
OdpowiedzUsuńHa ha kocham