Przyjaciele są jak ciche anioły,które podniosą nas,kiedy nasze skrzydła zapomną,jak latać...

sobota, 12 października 2013

45.Ten moment, ta chwila...

No cóż, to nie jest szczyt marzeń.
Aktualnie mam taką swoją żałobę. Otóż, zmarł Cory Monteith, aktor którego kochałam. Ogólnie jeszcze raz oglądam całe Glee. Pamiętam, Marta, moja blogowa koleżanka mnie do tego zmusiła. Razem z nią oglądałam najnowszy odcinek Glee po angielsku - cały był poświęcony Cory'emu, śpiewali dla niego a ja z koleżanką do rytmu płakałyśmy - przez calutki odcinek.
Jest mi bardzo przykro, nie miałam ochoty pisać, ale się zmusiłam, bo nie chciałam Was zawieść.
Notka dedykowana Cory'emu Monteithowi.
Lilka.
*****
MUZYKA - właśnie to on śpiewa. Polecam Glee.

Nikt nie spał spokojnie tej nocy. No, może z wyjątkiem Huncwotów, których nic by nie obudziło. Jeszcze tylko kilka godzin dzieliło ich od testów, od których zależy ich dalsze życie.
A co jeśli się nie uda? A co jeśli nie dadzą rady? A co jeśli...?
" Na najważniejszych skrzyżowaniach życiowych nie stoją żadne drogowskazy"
                                                                                                  Charles Spencer Chaplin
****
Droga Lily!
Nie wiem, czy dotarła już do Ciebie pewna wiadomość. Mianowicie, że jestem w ciąży. To nie prawda! Miałam z Vernonem mały kryzys, więc powiedziałam mu, że będziemy mieć dziecko, ale kłamałam. Nie wiem, co robić, on nadal myśli, że spodziewamy się " małego bobaska".
                                                                                                                                 Petunia.
Nie mogąc się powstrzymać, Lily wybuchnęła śmiechem. Rzuciła list przyjaciółkom i położyła się na plecy, wciąż chichocząc.
- No nie! - krzyknęła Dorcas i zaśmiała się - Już myślałam, że ta ropucha będzie szybsza od was!
- Hej! - oburzyła sie Lily, ale zaraz zamarła. Tylko raz wyobrażała sobie, jakby to było. Ale przecież mieli tyle czasu, byli młodzi, najpierw muszą się wyszaleć, potem przyjdzie czas na rodzinę, dzieci! Ale kocha Jamesa nad życie, tak, to wie na pewno.
 "Kochać to nie znaczy zawsze to samo
  Można kochać tak lekko, można kochać bez granic
  Kochać, żeby zawsze i wszędzie być razem
  Wierzyć, że jest dobrze, gdy jesteśmy sami."
*****
Już jutro mieli siąść do pierwszego egzaminu. Gorączkowe szepty nie ustawały, gorączkowe kartkowanie książek również. Lily miała już kilka plastrów na palcach, od przecięć zostawionych po kartkach opasłych tomów. James wyglądał na zmęczonego ciągłymi trenigami, przeplatanymi z nauką. Nie mieli dla siebie czasu.
W wieczór przed wielkim dniem siedzieli na kanapie. Lily oparła głowę i tors Jamesa i westchnęła.
- Jestem taka zmęczona - mruknęła, całując go w szyję. Pogładził ją po ramieniu, kiwając głową i patrząc w ogień.
- Jeszcze tylko kilka dni i wolność - uśmiechnął się, ale nie był to uśmiech jakoś bardzo wesoły.
- Tak, wolność. Bez Hogwartu - jęknęła - Nie chcę stąd odchodzić! - złapała go za rękę.
- Lily, chyba każdy czuje to samo. To tu przeżyliśmy połowę swojego życia, tu dorastaliśmy...Będę tęsknić za profesor McGonnagal i Filchem - zaśmiał się, a ona mu zawtórowała.
- Może chodźmy dzisiaj wcześniej spać, co? - zaproponował po chwili chłopak, widząc, jak Rudowłosa ziewa.
- Miałam powtórzyć jeszcze...- przerwała na widok jego wzroku - Tak, to dobry pomysł. Ale tylko z tobą.
Uśmiechnął się delikatnie, gładząc jej policzek. Co by bez niej zrobił? Przecież kochał ją nad życie.
" I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
  a ciało wystawił na spalenie,
  lecz miłości bym nie miał,
  nic bym nie zyskał. "
Wziął ją na ręce i ruszył do swojego dormitorium. Otworzył drzwi łokciem i ogarnął wzrokiem pokój. Syriusza nie było, zapewne zaszył się gdzieś z Dorcas. Remus spał, a kotary łóżka Petera były zasłonięte, ale sączyło się od nich trochę światła. Położył Rudowłosą na łóżku i ściągnął jej szkolną spódniczkę. Ściągnął też jej bluzkę i naciągnął na nią rozciągniętą koszulkę, którą kiedyś nosił. Sam przebrał się szybko i zaraz położył obok niej. Objął ją ramieniem i pocałował w ramię.
- Kocham cię, powodzenia jutro - wymamrotała Lily, odwracając się do niego przodem. Uśmiechnął się.
- Ja ciebie też. Wiem, że pójdzie ci świetnie - cmoknął ją w czoło i przycisnął do siebie. Miał ją obok siebie, ona go, pasowali do siebie i uzupełniali się idealnie. To się jakoś nazywa, nie?
Czyżby miłość?
 " Gdybym też miał dar prorokowania
    i znał wszystkie tajemnice,
    i posiadał wszelką wiedzę,
    i wszelką możliwą wiarę,
    tak, iżbym góry przenosił,
    a miłości bym nie miał,
    byłbym niczym "

****
Jedna stukała palcem o krzesło. Druga obgryzała paznokcie, trzecia poprawiała co chwilę włosy, czwarta cały czas obciągała spódniczkę. Jeden patrzył na wszystkich znudzony, drugi patrzył na wszystkich znudzony, trzeci patrzył na wszystkich nerwowo, czwarty patrzył na wszystkich spanikowany.
- Hej, Lily, wyluzuj - powiedział wreszcie James. Wstał i pociągnął ją za sobą.
- Tak, łatwo ci mówić, jestem taka zdenerwowana, że nie wiem, co robić. Jak ty to robisz? - otworzył buzię - Naprawdę nie wiem, nie przejmujesz się tym tak, jak ja, ale nic na to nie poradzę, w końcu od tego zależy moja przyszłość, a co jeśli napiszę słabo? Co wtedy James? Nie będziesz mnie chciał, mama się mnie wyprze, Petunia z powrotem stanie się moim wrogiem, moje przyjaciółki nie będą chciały mnie znać, ale ja tylko chce dobrze napisać te sprawdziany, bo jak nie...
Przewrócił oczami i pocałował ją. Tak jak się spodziewał, oddała pocałunek. Wzięła głęboki oddech.
- Już lepiej? - spytał James, nie mogąc ze śmiechu, na widok jej ogłupiałej miny.
- Tak, tak. Mam nadzieję, że wylądujesz daleko ode mnie, bym nie musiała o tobi myśleć i o tym pocałunku, a więc wielkie dzięki - burknęła. Zaśmiał się i spojrzał, jak ostentacyjnie odwraca głowę.
" Miłość cierpliwa jest"
****
Nareszcie!, pomyślało każde z nich, wchodząc do Wielkiej Sali. Zniknęły cztery stoły, a zamiast nich pojawiło się setki mniejszych stoliczków. Ten test był najtrudniejszy, wszystkim trzęsły się ręcę ze zdenerwowania.
- Proszę zająć miejsca! - usłyszeli. Na mały podest stanął wysoki mężczyzna, a na piersi miał plakietkę Ministerstwa Magii. Lily rozejrzała się dookoła. James siedział cztery rzędy od niej na lewo, Dorcas trzy ławki za nią, Ann za Dorcas, Alicja siedziała najbardziej na prawo sali, a reszta Huncwotów nie widziała, prawdopodobnie wylądowali na samym końcu przy ścianach.
- Proszę o ciszę! Obowiązuje zakaz rozmów! - mężczyzna machnął ręką - Jeśli któregokolwiek z was przyłapiemy na tak zwanym ściąganiu, test jest odbierany bez dyskusji! - tym razem machnął różdżką, a stos egzaminów pofrunął na każdą ławkę.
Zaczyna się, pomyśleli wszyscy i wzięli pióra do dłoni.
****
James otworzył drzwi z hukiem i wypadł na korytarz. Zaraz za nim wypadli inni uczniowie,którzy pędzili znaleźć swoje miejsce, by w spokoju powtórzyć sobie wszystko na egzamin praktyczny. Lily umknęła przed Jamesem, ciągnąc za sobą Dorcas i biegnąc w stronę pierwszej lepszej pustej klasy.
****
Gdy napotkasz swego wroga, pojmij go dokładnie.
Zrób to cicho, jak najładniej.
Lecz gdy do bram dojdziesz, czujność włącz.
Sprawdź czy jesteś sam, światło dołącz.
Uporaj się ze swoim strachem, obroń się.

Lily najpierw pomyślała, że ten kto wymyślał ten wierszyk, to nieco się pogubił. Później weszła na oświetlony podest. Już po kilku sekundach musiała rzucić zaklęcie na wielkiego osiłka z różdżką. Zrobiła to niewerbalnie - "...zrób to cicho...". Związała go, po czym poszła kilka kroków dalej. Były tam wielkie wrota. Mruknęła ciche 'Alohomora' i weszła. Od razu rzuciła zaklęcie 'Homenum Revelio', sprawdzające ludzką obecność. Machnęła różdżką, z której pofrunął strumień światła. Przed nią stał James wraz z inną dziewczyną. Przez kilka sekund patrzyła na to jak zahipnotyzowana, a później całą moc włożyła w zaklęcie 'Riddiculus'.  Odetchnęła ciężko.
- Bardzo dobrze, panno Evans, dziękujemy.
****
- Wiecie, z czego ja najbardziej nie mogłem? - spytał Syriusz, obejmując śmiejącą się Dorcas - Powtóreczka z SUMów: Cechy charakterystyczne dla wilkołaka? Hmm, biegam z nim co miesiąc, mieszkam z nim, jest moim przyjacielem, czy czegoś nie wymieniłem?
Przyjaciele wybuchnęli śmiechem.
- Zielarstwo to była prościzna, jak dla mnie - stwierdziła Ann, gdy już się uspokoiła.
- Tak - potwierdził Remus - była bardzo łatwa. Praktyka była banalna.
Pokiwali głowami.
 - Jeszcze tylko dwa dni, kochani - oznajmił James - A teraz mam zamiar iść spać.
- Hej! - oburzyła się Lily - A co ze mną?
- Możesz iść spać ze mną - Potter wyszczerzył zęby. Pociągnął dziewczynę i zniknęli za korytarzem. Nagle Lily zatrzymała się. Nie była zmęczona, raczej wręcz przeciwnie. Czuła, że wszystko poszło jej dobrze, że jest przygotowana na następne dni.
- James? - przyparła go do ściany - Na prawdę chce ci się spać? - wyszeptała mu do ucha, stając na palcach.
- Już nie - odpowiedział, wpijając się w jej usta.  Oderwał się i zaczął biec, ciągnąc ją za sobą - Kierunek: Pokój Życzeń!


**************



[*]