Przyjaciele są jak ciche anioły,które podniosą nas,kiedy nasze skrzydła zapomną,jak latać...

piątek, 29 sierpnia 2014

53. To świetne uczucie, to musi być miłość.

Koniec wakacji niestety, smutno mi.
To były na pewno niezapomniane wakacje, jeśli chodzi o mnie, mam nadzieję, że Wy również możecie tak powiedzieć :)

Notki nie było długo, ale mnie też nie było długo w domu, więc sami rozumiecie.
W Paryżu nie byłam, a wszelkie miejsca brałam z google, więc nie osądzajcie :D

Obiecuję, że w następnej notce pojawi się więcej Dorcas i Syriusza !


Miłej lektury !
Miłego nowego roku szkolnego !

Lilka.

**************

MUZYKA - KLIK


Oniemiały, gdy wylądowały na miejscu, czyli na Wzgórzu Męczenników. Było widać stamtąd wieżę Eiffla, która o tej godzinie była cała podświetlona. Światło z jej szczytu świeciło w każdą stronę świata.
- O Merlinie - wyszeptała Lily - Jak tu jest pięknie !
Pożegnały się z resztą czarodziei i ruszyły w dół wzgórza.
- Jutro przyjdziemy zwiedzić to miejsce - Dorcas wskazała palcem na białą budowlę, obok której przechodziły.
- Czy wy to widzicie ? - wykrztusiła Ann, wskazując na panoramę miasta - Merlinie, jestem w Paryżu ! - w jej oczach pojawiły się łzy.
- Czy ty płaczesz ? - zdziwiła się Alicja.
- To było moje marzenie - wychlipała Blondynka. Dorcas zaśmiała się i objęła ją.
Chwiejąc się lekko od ciężaru plecaków, doszły na sam dół i weszły w wir uliczek.
- O mamo ! - jęknęła Lily z zachwytu.
Każda kamieniczka miała swój własny, niepowtarzalny urok, każda była inna, ale wszystkie do siebie pasowały.
W końcu wyszły na główną ulicę.
Z zachwytem oglądały starsze panie w wytwornych strojach, nastolatków, którzy chodzili ubrani jak chcą - różowe czy niebieskie włosy, bandany.
- Jakby mnie ktoś tak zobaczył w Londynie, nawet nie chcę wiedzieć, jaką miałabym opinię - mruknęła Dorcas, wskazując na młodą kobietę, która była ubrana w małą czarną. Mała to za dużo powiedziane, bo odsłaniała naprawdę wiele.
- Dor, masz na sobie spodenki, które odkrywają twój tyłek - odpowiedziała sceptycznie Ann.
- Wypraszam sobie ! Widać mi ledwie pośladki, poza tym piersi mam pod bluzką - prychnęła.
- To jest takie cudowne - zauważyła Alicja - Możesz wyglądać jak chcesz i nikt nic nie mówi.
Pokiwały głową.
W nocy ulicy Paryża tętniły życiem. Każda knajpka była otwarta, słychać było krzyki i śmiechy. Przy każdym lokalu stał mężczyzna lub kobieta i wołali coś po francusku, czasem po angielsku.
- Są tacy otwarci - westchnęła Lily.
- Witam w naszym hotelu! - Dorcas stanęła przed starą kamienicą. Była jasno różowa, elewacje miała śnieżnobiałe. Na samej górze był napis " Bonjour la magie "
Drzwi do kamienicy były dwuskrzydłowe i wyglądały na bardzo stare. Po ich stronach były okna.
Weszły do środka i rozejrzały się. Hall był dość mały. Pod ścianą stała szafka na buty oraz staromodna komoda, a nad nią wisiało duże lustro. Na parapetach stały świeże kwiaty.
- Bonjour ! - zza drzwi wyszła starsza pani. Była ubrana w granatową garsonkę i czarne obcasy. Włosy miała ciemne, lecz w niektórych miejscach można było dostrzec kilka siwych pasm.
- Dzień dobry, proszę pani. Mamy rezerwację na... - zaczęła Dorcas z uprzejmym uśmiechem.
- Ah, tak ! Angielki ! - przerwała jej starsza pani z zachwytem - Dawno nie było tu już czarodziei z Wielkiej Brytanii. Mam na imię Aurella.
Dziewczyny przedstawiły się kolejno. Lily ziewnęła.
- Zaraz pokażę wam pokoje, ale jeszcze kilka organizacyjnych spraw - wzięła ręce pod boki - Gdy będziecie robić sobie posiłki, proszę, abyście zasłaniały firanki. Mugole są strasznie wścibscy !
Każdej oprócz Dorcas opadły szczęki.
- Pani jest czarownicą ? - spytała Alicja.
- Jaka pani, Aurella ! I tak, jestem - uśmiechnęła się dobrodusznie - No więc, cisza nocna jest od dwudziestej trzeciej. Często są tu klienci Ministerstwa Magii, także potrzebują spokoju. To chyba wszystko - podrapała się po głowie - Chodźcie, zaprowadzę was do pokoju.
Weszły po starych schodach aż na szóste piętro. Lily z ciekawości spojrzała w górę i aż zachłysnęła się powietrzem, widząc, że nad nimi jest jeszcze dobre kilkadziesiąt pięter. Ich drzwi opatrzone były numerem czterdzieści.
Aurella pożegnała się z nimi cicho i zostawiła same. Weszły do pokoju i aż zaniemówiły.
Alicja była przekonana, że będzie to surowy pokój. Z zachwytem stwierdziła, że się myliła.
Ich pokój był duży. Po obu stronach pokoju stały podwójne łóżka z baldachimem. Miały swój własny balkon, na którym był czteroosobowy stół.
Pod ścianą stały dwie różne szafy, a obok łóżek stoliki nocne. Były również drzwi, zapewne do łazienki, a obok nich stała mała biblioteczka.
Rudowłosa rzuciła plecak na ziemię i rzuciła się na łóżko. Odbiła się od niego kilka razy i zaśmiała dźwięcznie.
Dziewczyny zrobiły to samo i nie mając nawet siły by przebrać się w piżamę, zasnęły.

*****

James zapalił papierosa i spojrzał na Dolinę Godryka.
Wiatr rozwiewał mu włosy, ale nie był specjalnie tym przejęty. Siedział na dachu swojego domu i obserwował zmieniające się światła wioski.
Nie mógł uwierzyć, że coś takiego go spotkało. Lily Evans, ta Lily, którą kochał całym swoim sercem tak okrutnie na nim zagrała.
Powoli to do niego dochodziło, choć przez pierwsze trzy godziny chciał ją poszukać i jak najszybciej pogodzić. Teraz pomyślał, jaki był miękki.
Jak baba, pomyślał i skrzywił się. Zaciągnął się papierosem i zaczął się zastanawiać, czy kiedykolwiek to naprawią.
Oczywiście, nie miał zamiaru wybaczyć jej zdrady. W sumie miał tak cholerny mętlik w głowie.
- To dlatego nie od razu zgodziła się na zaręczyny - jęknął - Jest cholernie dobrą aktorką !
Otworzył karteczkę, którą dostał od niej na imprezie. Spojrzał na nią z niedowierzaniem i znowu jakiś niepokojący impuls przeszedł przez jego ciało. Zignorował go jednak.
- Jimmi - wypluł to słowo z pogardą. Przecież nigdy go tak nie nazywała, chyba, że dla żartu. Chyba chciała go jeszcze bardziej dobić, wiedząc, że nie nawidzi tego zdrobnienia.
I jakby nie spojrzeć, to nie było jej pismo, przecież nie pisała takich zawijasów...
- Nie - powiedział sobie stanowczo i schował kartkę do kieszeni - Nie będę doszukiwał się czegoś, czego nie ma.
Zgasił papierosa na dachu i jeszcze raz spojrzał w ostatnie gasnące światło.

*****

Kilkanaście minut po trzeciej obudził je krzyk.
- Na Merlina, co się stało ? - Dorcas zapaliła lampkę nocną.
- Nie mam już narzeczonego - wydusiła z siebie Lily.
- Brawo, geniuszu - Alicja opadła na poduszki.
- Ja go tak kocham - jęknęła Rudowłosa.
Dorcas z cichym westchnieniem objęła ją i pociągnęła na poduszki. Po chwili poczuła, że jej brzuch robi się mokry. Kolejny raz westchnęła, słysząc szloch przyjaciółki.
Kilka minut później Ann i Alicja również objęły Rudowłosą i tak zasnęły, tulone do snu jej szlochem.

*

Gdy słońce wstawało, było już po czwartej nad ranem.
Lily otworzyła zapuchnięte oczy i spojrzała na zegar na ścianie. Czuła się już kompletnie wypoczęta, choć humor miała zły.
Trudno się dziwić, gdy była oskarżona o zdradę, a James z nią zerwał.
Leżała do godziny piątej, zastanawiając się, jak wyjść z sytuacji.
Oczywistem faktem było, że to nie ona zdradziła Jamesa, ale on był święcie przekonany, że to właśnie ona. A więc Eliksir Wielosokowy lub cholernie dobre zaklęcie.
Mówił, że zauważył bieliznę, tą, którą miała gdy po raz pierwszy się kochali.
Jak najdelikatniej mogła, zrzuciła z siebie plątaninę nóg i rąk, po czym zeszła z łóżka.
Otworzyła torbę i dokładnie przyjrzała się jej zawartości. Czarnej bielizny nigdzie nie było.
Nie wiedziała, kto zadał sobie tyle trudu, by ją pogrążyć, ale nienawidziła tej osoby jak nikogo innego w tej chwili.
Wstała i wyszła na balkon. Słońce grzało przyjemnie, jednak jej ramiona pokryły się gęsią skórką od chłodnego wiatru.
Usiadła na fotelu i spojrzała na miasto. Z szóstego piętra miały niezłe widoki, to też z ust Rudowłosej mimowolnie wydało się ciche westchnienie, gdy z oddali majaczyła jej wieża Eiffla.
Nie mogła wprost uwierzyć, że jest teraz w tym miejscu. Gdy była małą dziewczynką, marzyły jej się wielkie podróże. Zawsze chciała odwiedzić Londyn, co nie było trudne, zwłaszcza, że tak blisko mieszkała.
Ale Paryż i kolejne miasta, do których miały zamiar się udać, to było coś innego. Gdy zdała kurs na teleportację, nie mogła tak daleko się przemieszczać, bojąc  o rozszczepienie. Dlatego wydały mnóstwo galeonów na świstoklik.
Było warto, pomyślała i uśmiechnęła się.
Słońce wspinało się coraz wyżej. Spoglądając w dół, spostrzegła coraz więcej ludzi. Zaczęto otwierać restauracje, puby i cukiernie. Po ulicach zaczęły jeździć samochody, autobusy oraz skutery.
Weszła do pokoju i od razu skierowała się do łazienki. Uśmiechnęła się, widząc, jaka jest duża. Pod dużym oknem stała wanna na czterech złotych nóżkach. Po lewej stronie było dużo lustro, umywalka, a naprzeciw ubikacja.
Jak w raju, pomyślała, nalewając gorąca wodę do wanny. Gdy całkiem zanurzyła się w pianie, mogła oglądać miasto przez zaparowaną szybę.
Zaśmiała się ze szczęścia.

*

- Witam, dziewczęta ! - zaśpiewała, gdy w ręczniku i z mokrymi włosami weszła do pokoju.
Dziewczyny jęknęły.
- Zwariowałaś ? - spytała niemrawo Alicja, wyciągając włosy z buzi - Czemu jesteś taka wesoła ? - spytała podejrzliwie.
- Mamy taki piękny dzień ! - wskazała na okno - I ktoś mnie wrabia w zdradę Jamesa - zaśmiała się.
Alicja otworzyła buzię.
- Okej - wykrztusiła i opadła z powrotem na poduszki.
Rudowłosa pokręciła głową z dezaprobatą. Zastanowiła się chwilę, po czym wzięła z uśmiechem parę rzeczy.
Ubrała krótkie, ciemne i dżinsowe spodenki, do tego biała bluzkę do pępka w żółte wzory, a na to wszystko zarzuciła błękitną koszulę z rękawami do łokci. Na nogi założyła trampki, wiedząc, że będą dużo zwiedzać.
Rozczesała długi włosy pożyczoną szczotką, zrobiła makijaż i z dzikim okrzykiem rzuciła się na dziewczyny.
- Evans ! - usłyszała zduszony głos Dorcas, której twarz przyciśnięta była do poduszki.
- Tak, ptaszyno ? - odpowiedziała słodko Rudowłosa, siadając na jej plecach.
- Złaź ze mnie - burknęła Szatynka.
- Idziemy zwiedzać ! Wstawać ! - Lily odbijając się mściwie od pleców przyjaciółki zeskoczyła z łóżka i wyszła z pokoju.
Radośnie zeszła ze schodów, choć zajęło jej to trochę czasu. W kuchni ktoś już był.
Przywitała się z parą staruszków. Zaczęła sączyć przygotowaną kawę, spoglądając na nich z nad filiżanki.
- Długo jesteście państwo małżeństwem ? - spytała w końcu.
- Pięćdziesiąt siedem  lat - uśmiechnęła się kobieta, zawijając siwe włosy za uchem męża.
- Jak to możliwe ? - spytała zszokowana.
- Widzisz, kruszyno, w naszych czasach gdy coś się psuło, próbowaliśmy to naprawić, a nie wyrzucać do kosza - mężczyzna uśmiechnął się czule do małżonki. Widać było po nim, że kiedyś był silnym i przystojnym mężczyzną.
- To wydaję się naprawdę piękne - Lily uśmiechnęła się i zaczęła przygotowywać śniadanie - Chcecie państwo filiżankę herbaty, kawy ? - spytała uprzejmie.
- Zobacz jaka przemiła młoda dama - zachichotała kobieta - Herbatę poprosimy.
Przez chwilę panowała cisza. Rudowłosa zalała herbatę i usiadła przy stole małżeństwa.
- A ty, masz jakiegoś amanta ? - spytał mężczyzna.
- Harold ! Tak już się nie mówi - pouczyła męża - Ah, właśnie. Mam na imię Josephina, a ten przystojny mężczyzna to Harold - objęła męża - No więc ? - spojrzała wyczekująco na czerwoną Lily.
- Właśnie zerwaliśmy - odpowiedziała krótko.
- Oh, ileż my razy kończyliśmy nasz związek - zachichotała Josephina - Chyba nawet dwa razy zerwałam zaręczyny.
- I raz ja - dodał Harold - Ale gdyby nie to, nie bylibyśmy teraz tutaj - pocałował żonę w czoło.
Lily zamyśliła się. To wydawało się takie nierealne, jak mogli odnaleźć drogę do siebie.
- Zawsze jest droga powrotna - powiedziała starsza kobieta, jakby czytając jej w myślach.
- I dość trudno ignorować drogowskazy - zaśmiał się Harold - Jeśli naprawdę kochałaś tego mężczyznę, niedługo i tobie zaczną stawać na drodze.
- Mieszkacie tu ? - spytała Lily, zmieniając szybko temat. Podeszła do kuchenki i w końcu zdecydowała się zrobić kanapki.
- Oh, nie, nie ! Jesteśmy tu w podróży poślubnej - wyjaśniła Josephine.
- To kiedy się państwo pobrali ? - wykrztusiła Rudowłosa, o mało co nie kalecząc sobie palca, krojąc pomidora.
- Oh, nie wyciągaj pochopnych wniosków, Miedzianowłosa ! - zaśmiała się kobieta - To nasza piąta podróż poślubna. Zawsze,  gdy zbierzemy pieniądze, jedziemy tam, gdzie jeszcze nie byliśmy - poczochrała włosy mężowi.
- No, ale już dobrze. Nie zanudzajmy tej młodej damy naszymi opowieściami - zadecydował Harold. Wstał i podał rękę żonie - Mamy do zwiedzenia dużo miejsc dzisiaj. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy - puścił oko do Lily.
- Do widzenia, Miedzianowłosa ! - Josephina pomachała jej swoją chudą dłonią i wyszła za mężem.
Spojrzała za nimi z pewną nostalgią.
Jak bardzo by chciała, by też dożyła czegoś takiego...
- Mmm ! Jak to ładnie wygląda ! - do kuchni wpadła Dorcas i zajrzała jej przez ramię. Wyjęła różdżkę i rzuciła zaklęcie na firany w oknach. Od razu się zasunęły, przepuszczając tylko trochę światła.
Dorcas wyglądała dziś uroczo. Miała na sobie białą sukienkę przed kolano z krótkimi rękawami.
- No więc najpierw pojedziemy metrem... - spojrzała na Rudowłosą - Tak, metrem ! Super, nie ? - zaśmiała się Dorcas - Dojedziemy do Luwru, później wieża Eiffla, a no i koniecznie trzeba obejrzeć Monę Lisę ! Później możemy iść na Wzgórze Męczenników...

Lily pozwoliła przyjaciółce trajkotać, a sama wyłączyła się.
Odchyliła zasłonę i spojrzała przez szybę na Josephinę i Harolda, którzy właśnie wychodzili z hotelu. Mężczyzna podał żonie rękę, gdy schodziła ze schodów, a na sam koniec pocałował ją w wierzch dłoni.
W jej sercu zaczęła rozrastać się złość.
- Głupi Potter ! - mruknęła i rzuciła talerz z kanapkami na stół.

" Nie potrafię sobie wyobrazić jakby to było
  Żyć codziennie w tym życiu
  bez ciebie "


****

Spakowali plecaki i wyszli z domu.
- Glizdogonie, na pewno nie możesz jechać ? - spytał James.
- Wybaczcie chłopaki, ale mam dużo spraw na głowie - Peter uśmiechnął się przepraszająco.
- No to w drogę ! - zarządził Frank i pchnął furtkę. Zaraz za nią zaczęli się deportować.
Sekundę później wylądowali przy bardzo ruchliwej drodze gdzieś w Szkocji.
Wyciągnęli kciuki, a Remus wydobył z plecaka tekturową dyktę z napisem " Gdziekolwiek ".
Czekali jakąś godzinę, zanim wystarczająco duży samochód się zatrzymał.
- W filmie czekali minutę - mruknął Syriusz, gramoląc się na pakę.
- Dokąd, panowie ? - spytał kierowca, otwierając okienko za swoim siedzeniem. Samochód miał miejsca na dwie osoby, za to paka miała mnóstwo miejsca. Wszędzie walało się siano.
 Był to mężczyzna i miał około sześćdziesiąt lat. Ubrany był jak farmer.
- Przed siebie ! - odparł beztrosko Frank.
- Oho, baby dały wam wolne ? - zaśmiał się mężczyzna.
- Można tak powiedzieć - rzucił James i wyciągnął nogi.
Wiatr rozwiewał im włosy, słońce prażyło w karki. Kierowca puścił muzykę z radia.
Żadne z nich się nie odzywało. James po raz kolejny wałkował zaistniałą sytuację, mieląc w ustach źdźbło wysuszonej trawy.
Syriusz z lekko naburmuszoną miną przypominał sobie, w jaki sposób pożegnała się z nim Dorcas. Wiedział, że zrobiła to specjalnie, była w tym mistrzynią. I cholera, i tym razem podziałało.
Ich podróż samochodem trwała jakieś sześć godzin. Po jakimś czasie zaczęli rozmawiać o głupotach, śmiać się i żartować. Kierowca opowiadał im różne anegdotki, a oni odpowiadali mu tym samym.
W końcu minęli tablicę z napisem "Witamy w Glasgow".
- Nieźle - skomentował Syriusz, zeskakując z samochodu.
- Dzięki, stary - James oparł się łokciami o drzwiczki samochodu. Dał mu kilkadziesiąt dolarów.
- Przyjemność po mojej stronie ! - odparł zadowolony mężczyzna. Skinął im czapką z daszkiem.
Potter odsunął się i walnął w blachę. Patrzyli, jak odjeżdża i w końcu spojrzeli na siebie.
- No więc... - zaczął Frank - Trzeba byłoby coś zjeść i rozbić namiot przed zmrokiem.
Pokiwali głowami.
- Idziemy nad rzekę Clyde  - Remus podniósł rękę - Powinna być za tym lasem.
Stali przy bardzo ruchliwej drodze, ale w miarę jak się oddalali, hałas był coraz mniejszy. Jak to zwykle na obrzeżach miasta było spokojnie oraz bardziej zielono. Przeszli przez kilka pastwisk, aż w końcu dotarli do lasu.
Wędrówka przez las zajęła im dwie godziny. Wyciągnęli różdżki, by rozcinać przed sobą krzaki. Powoli robiło się coraz ciemniej.
W końcu wyszli na żwirową drogę.
- O rany - wykrztusił James, patrząc przed siebie. Wąska rzeka ciągnęła się na wzgórzu.
Deportowali się na drugi brzeg i usiedli przy drewnianym stole. Ze wzgórza widać było panoramę miasta.
Frank wyciągnął z plecaka namiot.
- Erecto ! - machnął różdżką, a płótno samo się rozłożyło.
- No to co ? Czas coś zjeść, nie ?! - zawołał Syriusz z uśmiechem.

*****

Dziewczyny padły na łóżko.
Luwr, Wzgórze Męczenników i na sam koniec wieża Eiffla - te wszystkie miejsca wymęczyły je tak bardzo, że nie marzyły o niczym innym, jak o gorącej kąpieli, jedzeniu i spaniu.
- Zjadłabym hipogryfa - wyjęczała Dorcas - Z kopytami - dodała po chwili.
- Zobaczę, co da się zrobić - mruknęła Lily i podniosła się ciężko.
- Jesteś naszym wybawieniem, Lilka - powiedziała Alicja, ściągając buty.
- Potter nawet nie wie, co stracił - prychnęła Ann i nałożyła sobie poduszkę na twarz.
- Zejdźcie za minutę na dół - odpowiedziała Rudowłosa tylko i wyszła z pokoju.
Idąc po schodach, przypominała sobie cały dzisiejszy dzień.
Paryż był dla nich spełnieniem marzeń, te wszystkie miejsca wydawały jej się takie odległe, a przecież je zwiedziła. Wieża Eiffla była tak mocnym przeżyciem, że nie chciała stamtąd schodzić.
- Oho, to nasza Miedzianowłosa ! - usłyszała głos Josephiny, gdy weszła do kuchni.
- Witajcie - uśmiechnęła się - Jak wam minął dzień ?
- Wyśmienicie ! Serdecznie polecamy restaurację w dół tej ulicy. Cudowne wino, prawda, Harold ? - poklepała męża po dłoni.
- Wypiliśmy trzy kieliszki - zachichotał - I co prawda musiałem użyć różdżki w pomieszczeniu pełnym mugoli, ale przynieśliśmy wam trochę - wyciągnął z torby ciemnoczerwone butelki.
- Nie musieliście !
- Ależ chcieliśmy - odpowiedziała stanowczo Josephina i wcisnęła wino w ręce zaskoczonej Lily.

******

- I jak już się pogodzimy, hik! - Lily odchyliła głowę do tyłu - To dam mu taką niezapomnianą noc, żeby nigdy więcej nie ważył się mnie rzucać - zaśmiała się.
- To dobry pomysł - Alicja pokiwała mocno głową - Ty to masz łeb - dopiła kieliszek do końca.
- Och, spójrzcie jak pięknie ! - zachwyciła się Ann, gdy spojrzała w okno.
Ostatnie promienie zachodzącego słońca ginęły za wieżą Eiffla. Siedziały przez chwilę cicho, patrząc na widok, gdy w końcu Dorcas wycelowała palec w stronę Rudowłosej.
- Nie zdradziłaś Pottera - powiedziała.
- Nigdy bym mu tego nie zrobiła - odpowiedziała stanowczo Lily, przechylając butelkę i wlewając kolejną porcję.
- Ale on myśli, że to zrobiłaś - ciągnęła dalej Dorcas.
Wstała i zaczęła chodzić po pokoju.
- Tak - potwierdziła Evans.
- A więc ktoś się pod ciebie podszył.
Ann i Alicja wydały z siebie dramatyczne 'och'.
- No tak - odparła znudzona Lily. Nagle zesztywniała - Oczywiście ! - puknęła się w głowę.
- Co jest oczywiste ? - Alicja wydęła usta.
- Zastanawiałam się, czy to było zaklęcie, czy Eliksir Wielosokowy. Już wiem.
- Szczotka ! - w tym samym momencie każda z nich wypowiedziała to słowo.
- Okej - Dorcas podrapała się po głowie - Tylko kto to zrobił ?
- James twierdzi, że zdradziłam go z Ryanem - Rudowłosa zmarszczyła brwi.
- Potter nie cierpi tego gościa. Ale ktoś działał z nim. Kto aż tak cię nie lubi i chce zniszczyć twój związek z Jamesem ?
Zaległa cisza. Dziewczyny zmarszczyły czoła.
- Sarah!  - Meadowes klasnęła w dłonie - Ta, co wtedy rzuciła się na Pottera !
Oczy Lily zrobiły się wielkie.
- Obiecuję, że wyrwę jej te, kudły !  - warknęła.
- Ale zaraz... - Ann podniosła rękę - Z tego ci się orientuję, nie są zbyt dobrzy w nauce, a Eliksir Wielosokowy nie jest taki łatwy i długi w przygotowaniu.
- Musieli planować to od miesięcy - mruknęła Evans.
- Ktoś im pomagał - Dorcas zastanowiła się.
Zapadła cisza.
- Czyli już wszystko wiemy, możemy wracać do Jamesa i... - zaczęła Alicja.
- Nie ! - krzyknęła Evans, podrywając się na równe nogi - Nie dał mi wyjaśnić, nie ufał mi. Nie jestem jeszcze gotowa.


" Niesprawiedliwość boli. Strasznie boli.
 Boli wspomnienie jego uśmiechu, tubalnego głosu, dotyku palców, gdy odgarniał mi włosy z czoła, dając całusa na dobranoc. "




***********************

ZDJĘCIA Z PODRÓŻY :


*




Urocza Dorcas.





Ann.


Alicja.

piątek, 1 sierpnia 2014

52. W promieniach miłości...

Hej !
Jest mi przykro, że tak długo czekaliście.
Mam urwanie głowy, chcę jak najwięcej spotykać się ze znajomymi z gimnazjum, bo jestem pewna, że później nie będzie tyle czasu.
Poza tym niestety tam gdzie jeżdżę najczęściej nie ma WiFi i pozostaje mi zeszyt.
Ale nic !
Przepraszam, jeśli notka wydaje się trochę chaotyczna, ale pisałam ją naprawdę długo ;)

MAM DO WAS PYTANIE
CZY WIE KTOŚ MOŻE, DLACZEGO NIEKTÓRE ZDJĘCIA NA BLOGACH I NA MOIM PROFILOWYM ZROBIŁY SIĘ W CZERWONE TŁO Z KÓŁKIEM I POZIOMĄ KRESKĄ W ŚRODKU ?
Muszę od nowa zrobić bohaterów, a naprawdę natrudziłam się, by ich znaleźć !
Jestem troszkę załamana...

Miłych wakacji i gorącej pogody !

Buziaki !
Lilka.

*******


Lily zeszła po cichu na sam dół i skierowała się do kuchni. Przed wejściem zatrzymała ją mała kartka, wisząca w powietrzu tuż przy framudze.
- Jesteśmy u dziadków Jamesa, będziemy wieczorem - przeczytała na głos i westchnęła.
Zastanowiła się chwilę po czym weszła do pomieszczenia i wstawiła wodę na kawy.
Wyciągnęła różdżkę zza gumki piżamy i stuknęła w radio. Nasłuchiwała chwilę po czym stuknęła kolejny raz i uśmiechnęła się z satysfakcją, gdy usłyszała najnowszy hit lata " Różdżka w promieniach miłości ".
Zaczęła szykować śniadanie dla przyjaciół. Wszyscy zatrzymali się u Jamesa, by iść na imprezę kilka domów dalej.
Wyciągnęła z lodówki dwadzieścia jajek. Postanowiła zrobić jajecznicę sama, bez różdżki. Znalazła patelnię, szynkę i sól z pieprzem.
- Bo ja cię tak ko-kocham, jak słońce kocha plażę, jak różdżka kocha czary - zanuciła cicho i obróciła się w rytm piosenki.
- Ooo, dzień dobry - zaśmiała się Dorcas, wchodząc do kuchni i porywając jeden kubek z kawą - Lily, jak ty będziesz robić śniadanka podczas naszej podróży, to będę cię kochać do końca życia - puściła przyjaciółce oko.
- Że niby mam codziennie gotować ? - oburzyła się Rudowłosa.  Wrzuciła do jajek szynkę i przyprawiła.
- Oj, Lila. Zrobię nam kanapki ze dwa razy, co ty na to ? - Dorcas uśmiechnęła się przymilnie, a Evans przewróciła oczami.
Na chwilę zapanowała cisza, a później zgodnie zaśpiewały, a raczej wydarły razem z wokalistką.
- Bo ja ciebie ko-kocham tak !
Wybuchnęły śmiechem i usłyszały, jak coś ciężkiego spada na ziemię.
- Ups - Lily zakryła dłonią usta - Chyba kogoś obudziłyśmy - zachichotała.
Dorcas wyciągnęła osiem talerzy i nakryła w ogromnej jadalni.
Rudowłosa kołysząc biodrami wparowała do jadalni i zaczęła nakładać jedzenie prosto z patelni. Dorcas wybuchnęła śmiechem i zaczęła robić to co przyjaciółka rozdając kawy. Wirowały po całej jadalni i wydzierały się wniebogłosy.
- Ko - kocham cię że hej! Jak czarodziej różdżkę, jak różdżka czary, tak ja ciebie ko - kocham!
- Miło - usłyszały głos z boku i zobaczyły Jamesa. Był w samych spodenkach, włosy miał bardzo potargane, a na twarzy majaczyły resztki snu.
- James ! Kochanie ty moje !  - zachichotała Lily, odłożyła patelnię na środek stołu z resztą jedzenia dla chętnych i podbiegła do narzeczonego, całując go mocno na powitanie.
Chłopak objął ją w talii i oddał pocałunek.
- Nie, to nie są dobre widoki z rana - stwierdziła Dorcas - Szczególnie, że nie ma tu Blacka. Gdzie on jest ? - założyła ręce na piersi.
- Oho, czyżbym słyszał słodki głosik mojej Dor ? - do jadalni wkroczył Syriusz. Dał swojej dziewczynie buziaka w policzek, czym ją trochę udobruchał i usiadł przy stole.
- Black, czekaj na resztę - ostrzegła Lily, biorąc różdżkę do ręki.
- Uuu, właśnie, Łapo - zaśmiał się James i usiadł obok przyjaciela, zabierając się za jedzenie.
- Pyszne, kochanie - Potter uśmiechnął się do Rudowłosej, a ona odpowiedziała mu tym samym i usiadła obok niego.
- Przepraszam, czy ja nie jestem przypadkiem dyskryminowany ? - zapytał oburzony Syriusz, widząc, że Lily nie reaguje na to, że Rogacz jest już w połowie posiłku.
- Nie narzekaj, kochanie - Meadowes puściła mu buziaka w powietrzu - Jak chcesz jeść, to zawołaj resz... - nie zdążyła dokończyć, bo Syriusz zerwał się z krzesła i stanął przy schodach.
- RUSZCIE TYŁKI I ZŁAŹCIE NA DÓŁ, BO GŁODNY JESTEM ! KTO OSTATNI ZMYWA NACZYNIA ! - wydarł się.
 Słychać było głuche dźwięki,a później tupot stóp. Przyjaciele wyminęli zdezorientowanego Blacka i wpadli do jadalni, zajmując swoje miejsca.
- Syriuszu, wychodzi na to, że ty dzisiaj zmywasz - oznajmiła słodko Alicja i wgryzła się w bułeczkę.
- Super - burknął i obrażony zaczął jeść.

****
MUZYKA HEJ !

Wieczorem Black był już w lepszym humorze, dali sobie radę bez państwa Potter, dom był czysty, a oni w pełni gotowi na imprezę.
- Dorcas, czy ty przypadkiem nie spakowałaś mojej szczotki ? - spytała Lily, po raz trzeci przeszukując swoje torby.
- Nie, Lily - odpowiedziała Meadowes, znużona pytaniami przyjaciółki.
- Cholera, przysięgłabym, że ją pakowałam.
- Może zostawiłaś w innym pokoju - zasugerowała Ann, wkładając buty.
Powoli już wszyscy zeszli na sam dół i zamknęli dom.

*

Droga nie była długa, bo ich kolega mieszkał zaledwie ulicę dalej. Już z daleka powitała ich głośna muzyka i krzyki innych.
Weszli do środka i wtopili się w tłum. Lily i James otrzymywali gratulacje z okazji zaręczyn, rozmawiali o egzaminach i o reszcie przyziemnych spraw.
W końcu wyszli na ogród, gdzie przeniosła się połowa imprezy. Na wypielęgnowanej trawie walały się wielkie poduchy, pufy i koce. Na drzewach zawieszone były lampki, a na stole przy skromnym basenie stał stół z Kremowym Piwem, Ognistą Whiskey, Skrzacim Winem i mugolską Brandy.
- No więc kiedy mi uciekasz ? - James usadowił się na ławeczce w cieniu drzew. Nad nim stanęła Lily, podkładając ręce pod boki.
- Podejrzewam, że jutro - odpowiedziała - Wiesz, naszym ostatnim przystankiem jest Grecja i tak sobie pomyślałam, czy byś nie chciał się dołączyć ? - przestąpiła z nogi na nogę.
Potter zachichotał widząc jej nerwowy ruch.
- Z przyjemnością, ale nie wiem kiedy skończy się nasza mała wyprawa. Myślę, że nie będzie tak długa jak wasza, więc absolutnie się zgadzam - uśmiechnął się i pociągnął ją na swoje kolana.
Gdy ich usta się złączyły, wiedziała, że jest najszczęśliwszą dziewczyną na całym świecie. Sposób, w jaki ją całował był nie do opisania, ale gdyby spróbować, powiedziałaby, że czuje się jak w niebie.
- Kocham cię - mruknęła i jęknęła cichutko, gdy przesunął ręce na jej talię.
- Kocham cię - odparł i zaśmiał się gardłowo.
Ich wargi tak wspaniale ze sobą zsynchronizowane, dłonie błądzące po swoich ciałach doskonale wiedziały, które miejsca są najwrażliwsze. Ogień powoli ich rozpalał.

Ty i ja, rozmyta linia,
Zbiegamy się za każdym razem,
Dwie błędne, żadnej zgodności,
Zatracamy się nocą.

- James - szepnęła w jego usta - Jesteśmy na imprezie - upomniała go, gdy jeździł dłonią po jej odkrytym udzie.
- Więc chodźmy potańczyć ! - wstał gwałtownie i porwał ją do tańca.
Leciał właśnie kolejny kawałek Abby, gdy do Lily podeszła Dorcas.
- Musimy iść do łazienki - uśmiechnęła się słodko do Rogacza i pociągnęła Rudowłosą - Cała szminka mi zjechała - burknęła - Serio, już nigdy nie kupię z tej linii. I w sumie poprawię jeszcze rzęsy. A tobie przydałaby się szczotka - zachichotała i zaraz potem dostała kuksańca.

****

Piętnaście minut później Potter rzucił się na siedzenie obok Syriusza, który zziajany pił kolejną butelkę Kremowego Piwa.
- Widziałeś gdzieś swoją dziewczynę ? - spytał i pochwycił latający kieliszek Ognistej.
- Poszła do łazienki - wzruszył ramionami - Przecież nie będę jej tak pilnować.
- Taa, ale zabrała moją. Ciekawe, co one tam robią, nie ? - zamyślił się.
- Ciekawe - Łapa wyszczerzył zęby, a Rogacz zarechotał.
- Hej, Potter ! - podszedł do nich Frank - Lily kazała ci to przekazać - podał mu zwitek papieru i poszedł szukać Alicji.


Jimmy !
Masz minutę żeby do mnie dołączyć. Ostatni pokój na piętrze na lewo.
                                                                                                  Twoja Lily.


Początkowo zdziwił się zdrobnienie, jakie napisała, ale zwyciężył w nim raczej przebłysk pożądania, więc czym prędzej zostawił przyjaciela i wbiegł do domu.
- I znowu sam - Syriusz złapał dwa kieliszki Ognistej i wypił od razu, krzywiąc się - Taki już mój los.

*****

- Black ! Widziałeś gdzieś Jamesa ? - do Syriusza podeszła Dorcas wraz z Rudowłosą.
- Czekaj - czknął i spojrzał na Lily - Ty. Co ty tu robisz ? - spytał i zachichotał.
- A co mam robić ? Szukam Jamesa - odpowiedziała, nic nie rozumiejąc.
- No jak ? Robicie mnie w konia, nie ? - wycelował w nią palec - Przecież pozmywałem !
- Black, gdzie jest Rogacz ? - spytała Dorcas zniecierpliwiona.
- No ten - podrapał się po głowie - Dostał od ciebie liścik. I poszedł. Zostawił mnie ! Swojego najlepszego przyjaciela ! Wziął i mnie zostawił!  - złapał się za serce.
Meadowes zmarszczyła czoło i odwróciła się, ale Lily już nie było.

*****

Zadowolony wbiegł po schodach i zatrzymał się przy wskazanych drzwiach. Nie pukając, otworzył je na oścież i zamarł.
- Ty... - wymamrotał, patrząc na Lily. Była w samej bieliźnie, a pod nią leżał Ryan. Chłopak, którego serdecznie nie znosił - Jak mogłaś ? - spytał, nie dowierzając własnym oczom.
- Przepraszam, James ! - zaczęła, ale nie dał jej dojść do słowa.
Wyszedł, trzaskając drzwiami.
Jak w transie zszedł ze schodów i wtopił się w tłum, by odszukać Syriusza.Słyszał, jak zaczęła go wołać i słyszał tupot jej stóp. Przeciskał się przez ludzi, ze złością słuchając, jak gratulują mu zaręczyn.
Nagle w ramiona wpadła mu Lily.
- James ! Wszędzie cię szukałam ! Dorcas musiała koniecznie... - nie dokończyła.
- W co ty grasz ? - wydarł się. Najbliżsi na nich spojrzeli.
- Nie rozumiem ? - zaskoczona cofnęła się o krok.
- Nie udawaj ! Merlinie, jak ja mogłem być taki głupi ?!  I to jeszcze z nim!  Z nami koniec ! - nie dało się ukryć, że jego głos był zraniony. Przepchnął ją i zostawił. Wszystkie spojrzenia wbiły się w jej postać, a ona poczuła, że bardzo chciałaby się teraz zapaść pod ziemię.
Zszokowana nie wiedziała co zrobić. Dopiero Dorcas złapała ją za ramiona i wyszły z imprezy.
Nikt nie zauważył dwóch zadowolonych uśmiechów.
Szczotka z rudymi włosami wylądowała w koszu.

*****

- Czy to jest jakiś żart ? - wydusiła z siebie wreszcie, gdy weszły do domu Potterów.
- Nie wiem, mam nadzieję - warknęła Dorcas.
- To ja myślałem, że to żart - odezwał się chłodny głos z kuchni.
Meadowes zostawiła Lily i weszła do góry, a Rudowłosa skierowała się do kuchni na miękkich nogach.
- James, czy to jakiś kawał Huncwotów ? - spytała spokojnie, siadając naprzeciw niego.
- Przestań udawać ! - wykrztusił po chwili - Jak możesz ?
- Ale co ja takiego zrobiłam ?! - wstała.
- Oprócz tego, że przyłapałem cię z Ryanem ? Czy ty uważasz mnie za idiotę ? - prychnął i również wstał.
- Z kim ?! - aż się zapowietrzyła - James ! Żartujesz ?
Jego podejrzenia były dla niej jak policzek. Cofnęła się.
- Merlinie ! Zwariuję przez ciebie ! Wiem, co widziałem ! Nie opierałaś mu się, miałaś tą samą koronkową bieliznę, co wtedy ! Przykro mi, ale ja nie toleruję zdrady i nie dzielę się swoimi dziewczynami, a co dopiero narzeczonymi ! Ale nie martw się, to koniec ! Teraz możesz spać z kim chcesz ! - warknął, podchodząc do niej.
Podniosła rękę, by wymierzyć mu policzek, ale ją powstrzymał.
- To ja powinienem uderzyć ciebie ! Zdradziłaś mnie !
- James, odbiło ci ?! - krzyknęła i  wyrwała rękę z jego uścisku - Przecież cię kocham !  - nie mogła powstrzymywać już łez.
Te bezpodstawne oskarżenia zraniły ją do głębi.
- Możesz to udowodnić ?! Bo póki co, moje okulary są wystarczająco sprawne !
- Potter ! - do kuchni wparowała Dorcas - Lily była ze mną ! Przecież byłyśmy w łazience ! - krzyknęła i stanęła przed Rudowłosą.
- Mogłem się spodziewać, że będziesz ją kryć - odpowiedział chłodno i skierował się do wyjścia - Jak wrócę, nie chcę was widzieć.
Usłyszały trzask drzwi.
Lily osunęła się po szafce i zaczęła płakać.
- Dlaczego ? - wyszeptała.
- Czy on nas właśnie wyrzucił ?!  - Dorcas ściągnęła kubek z blatu i cisnęła nim o ścianę.
W tamtym momencie Lily utożsamiła swoje serce z tym kubkiem. Roztrzaskał się na drobne kawałki i opadł na ziemię.


Chwila, niebo zasnuwa się piorunami.
Gdziekolwiek pojawi się dym, niebawem zapłonie ogień.
Co mogło sprowadzić tego pecha ?
Czyżbym patrzyła na ciebie zbyt długo ?


- Myślę, że powinnyśmy wcześniej wyjechać - wyszeptała po chwili. Podniosła się z ziemi i zniknęła na schodach.
Dorcas załamała ręce i podążyła za nią.
- Wyrzucił nas. Na prawdę to zrobił ! - warknęła do siebie - Co za świnia !
- Czuje się zraniony - powiedziała Lily.
- Ty go bronisz ? - spytała nie dowierzając.
- Nie wiem, co o tym myśleć - wyznała Rudowłosa - Wiem tylko, że właśnie zerwał ze mną narzeczony, na dodatek muszę wrócić do starego domu - pociągnęła nosem.
- Zostawię notkę dziewczynom - powiedziała cicho Meadowes i weszła do jednego z pokoi.
Lily była oszołomiona. Nie wiedziała, kto jej tak źle życzy, ale wiedziała, że ten ktoś poważnie zranił Jamesa. Zawsze był o nią zazdrosny, a teraz jeszcze myśli, że go zdradziła.
 Zdawała sobie również sprawę z tego, że musi mieć raczej dowód.
I kompletnie nie wiedziała, jak go zdobyć.

****

- Dziwnie tu wracać - wyszeptała Rudowłosa, gdy pchnęła furtkę do swojego starego domu przy Privet Drive.
- Petunia jeszcze się nie przeprowadziła ? - spytała zdziwiona Dorcas, poprawiając torbę i siatkę  z zakupami.
- W tym miesiącu - odparła cicho - W końcu zdecydowałam, że nie potrzebny mi ten dom. Przecież nie mam go z kim dzielić, na mnie samą jest za duży - wzruszyła ramionami.
- Jak wrócimy do Londynu, to rozejrzymy się za jakimś mieszkaniem dla ciebie, co ty na to ? Zanim zaczniemy kurs  - zaproponowała Dorcas.
- Dobry pomysł - pochwaliła przyjaciółkę Lily i otworzyła drzwi do domu.
Powitała ich cisza. W środku było pełne umeblowanie, lecz zniknęły wszystkie rzeczy - zdjęcia, pamiątki, kwiaty i przedmioty, które zawsze się gdzieś walały. Odłożyła walizkę przy schodach i odebrała zakupy od Meadowes.
Gdy weszła do kuchni z ulgą zauważyła wszystkie urządzenia. W szafkach nadal pozostawały garnki i patelnie, kubki i talerze.
Dorcas odniosła wszystkie pakunki do salonu i usiadła przy stole w kuchni.
- Mamy świstoklik za dwie godziny - poinformowała Lily, a ta zacięła się nożem.
Ze stoickim spokojem wyjęła różdżkę i zaleczyła sobie ranę, lekko trzęsącą się dłonią.
- To wspaniale. Naprawdę. Gdzie na początek ? - spytała.
- Paryż - Dorcas wzięła od niej gorącą wodę i rozlała do kubków - Siadaj, jesteś roztrzęsiona.
- Brzmi cudownie - odpowiedziała na to Lily - Miasto miłości.
Skuliła się na krześle i podciągnęła kolana pod brodę. Wbiła wzrok w jeden punkt.

*****

Do domu wpadły Ann i Alicja. Były wzburzone.
- Lily ! - zawołała Lorens i zostawiła bagaże w przejściu.
Alicja zrobiła oburzoną minę i chciała pobiec za nią, ale torba, której nie zauważyła podwinęła jej się pod stopę. Padła jak długa.
- Alicja ! Nie wygłupiaj się ! - syknęła Ann i zniknęła w drzwiach od salonu.
Na kanapie spała Rudowłosa, a Dorcas liczyła pieniądze przy stole.
- Och, jak ona się czuje ? - spytała cicho Alicja, poprawiając spódniczkę.
- Jest rozbita - odpowiedziała cicho - James wywalił nas z domu ! - wstała i założyła ręce na piersi.
- Pokłóciłyśmy się z nim przed wyjściem. Nie rozumiem zbytnio, o co chodzi. James powiedział tylko, że Lily go zdradziła i że jeśli jesteśmy po jej stronie, to nie mamy czego u niego szukać. Alicja go walnęła, a Syriusz kazał ci przekazać, że się po tobie tego nie spodziewał - powiedziała Ann jednym tchem.
Dorcas zrobiła wielkie oczy.
- Że co ?! - wydarła się - Zabiję go !
Lily gwałtownie podniosła głowę z poduszki.
- Co się dzieje ? - spytała niewyraźnie. Alicja podeszła do niej i przytuliła ją z całych sił.
- Jeśli to cię pocieszy, James jutro będzie miał sińca na twarzy - oznajmiła.
- Co mu zrobiłyście ? - spytała zmęczonym głosem, a Alicja wytrzeszczyła oczy.
- Nie jesteś na niego zła ? - spytała Ann.
- Myśli, że go zdradziłam. Domyślam się, że jest wściekły, a wtedy ludzie robią różne rzeczy - wyjaśniła i wstała.
- Lily ! To ty powinnaś być wściekła ! On ci nie uwierzył !
- A ty uwierzyłabyś słowu czy swoim oczom ? - spytała.
- Lil, tu chodzi o ciebie ! Przecież ci ufa, tak ? Dał ci wyjaśnić ? - Ann założyła ręce na piersi.
- Nie... - wyszeptała Rudowłosa.
- Powinnaś być na niego zła.
- Macie rację ! - krzyknęła Lily - Jestem na niego zła ! Jak mógł nie dać mi czasu na wyjaśnienia ? Co za idiota ! -rzuciła poduszką  o ścianę - A teraz, drogie dziewczęta, idziemy jeść, żebyśmy miały siłę zacząć zwiedzać już od zaraz ! Za godzinę mamy świstoklik i będziemy się szalenie dobrze bawić !  - zniknęła na schodach, a dziewczyny otworzyły buzię ze zdziwienia. Chwilę potem usłyszały stłumiony szloch.
- Trzeba będzie mieć ją na oku - westchnęła w końcu Dorcas - Między wami, a chłopakami dobrze ? - spytała.
- Tak, Frank nic nie mówił. Chyba też nie wiedzieli zbytnio o co chodzi.
- Remus też, na całe szczęście. Choć widać było, że są trochę źli.
- Męska solidarność - prychnęła Meadowes - Nie protestowali, jak James was wyrzucił ?
- Protestowali, ale same się wyniosłyśmy.
- Czemu to mnie spotyka ? -  Dorcas wzniosła oczy ku niebiosom - Ale wiecie co ? Mam zamiar właśnie ubrać się w najlepsze rzeczy i iść prosto do Blacka, pocałować go tak, żeby śnił o mnie póki nie wrócę, a później dostanie ode mnie w twarz ! - wstała i pochwyciła swoje bagaże.
Dziewczyny zachichotały, ale z radością powitały ten pomysł.

****

Zjadły coś szybko i zaczęły się pakować.
Alicja założyła sukienkę do kolan w kolorze żółtym. Można byłoby uznać ją za skromną, lecz gdy odwróciła się, po bokach do pasa miała przeźroczystą siateczkę.
Ann, jako miłośniczka mody zdążyła zmień nawet kolor paznokci na jaskrawo różowy. Miała dżinsową bluzkę bez ramiączek z dekoltem w kształcie serca i białą spódniczkę do kolan.
- Szykujcie się ! - usłyszały głos Dorcas ze schodów.
Spojrzały w tamtą stronę i wytrzeszczyły oczy.
Meadowes miała na sobie mocno wycięte dżinsowe spodenki i białą bluzkę z 3/4 rękawem, która sięgała jej do pępka. Jej długie nogi były wspaniale eksponowane, tak samo jak kawałek pośladków.
Dziewczyny zagwizdały z uznaniem. Na końcu zeszła Lily. Miała takie same spodenki jak Dorcas i luźną bluzkę na ramiączkach. W rękach trzymała dżinsową kurtkę.
- No, niech wie, co traci - skwitowała Alicja.
Spakowały się w wielkie plecaki. Poupinały śpiwory i maty, po bokach wsadziły butelki z wodą.
- Jak wrócimy, to weźmiecie swoje kufry - Lily poustawiała je przy ścianie - Możemy ruszać.
Założyła plecak na plecy i o mało się nie wywróciła do tyłu. Dziewczyny zachichotały, ale każda zrobiła to samo.
- Dobra, mamy jeszcze czterdzieści minut do świstoklika. Kierunek : Dolina Godryka !
Dorcas złapała dziewczyny za ręce i deportowała się, przy akompaniamencie zduszonego krzyku Evans.
- Że co ? - wydarła się Lily, gdy wylądowały na ziemi.
- Muszę pożegnać się z Blackiem - oznajmiła Meadowes - Zobaczysz.
Do domu Jamesa trafiły w kilka minut. Dorcas rzuciła plecak na ziemię, odchyliła włosy do tyłu i ruszyła do drzwi. Zapukała mocno.
Drzwi otworzył jej Remus. Wytrzeszczył oczy na jej widok, ale zaraz podniósł głowę i poszukał wzrokiem Ann. Oburzenie wpłynęło na jego twarz, gdy zobaczył, jak wygląda.
- Mógłbyś zawołać Blacka ? - spytała słodko Dorcas.
- Jasne - wymamrotał Remus i zniknął w środku. Po chwili w drzwiach pojawił się Syriusz. Wyglądał na kompletnie trzeźwego.
- Meadowes ? - spojrzał na jej ubiór i wytrzeszczył oczy. Nie zdążył nic więcej powiedzieć, ponieważ dziewczyna przycisnęła go do framugi i pocałowała mocno. Obojgu zabrakło tchu.
Syriusz już miał zamiar objąć ją, gdy Dorcas odepchnęła go i walnęła w ramię.
- Jesteś idiotą, Black ! Au revoir ! - odwróciła się, czując na sobie palący wzrok. Wiedziała, że w tej chwili przygląda się jej pośladkom.
- Dorcas ! - krzyknął Syriusz, w końcu się opamiętując - Nigdzie tak nie pojedziesz ! - zaczął iść w jej stronę. Zobaczył resztę dziewczyn i na jego twarzy wymalowała się złość - Czy to ma być jakaś kara ? To przecież jej wina ! - wskazał oskarżycielsko na Lily.
Meadowes wzięła plecak i na odchodne klepnęła się w pośladek, wiedząc, że go to zirytuje. Złapała dziewczyny za ręce i zanim zdążył do nich dojść, deportowała się z trzaskiem.


***********