To były na pewno niezapomniane wakacje, jeśli chodzi o mnie, mam nadzieję, że Wy również możecie tak powiedzieć :)
Notki nie było długo, ale mnie też nie było długo w domu, więc sami rozumiecie.
W Paryżu nie byłam, a wszelkie miejsca brałam z google, więc nie osądzajcie :D
Obiecuję, że w następnej notce pojawi się więcej Dorcas i Syriusza !
Miłej lektury !
Miłego nowego roku szkolnego !
Lilka.
**************
MUZYKA - KLIK
Oniemiały, gdy wylądowały na miejscu, czyli na Wzgórzu Męczenników. Było widać stamtąd wieżę Eiffla, która o tej godzinie była cała podświetlona. Światło z jej szczytu świeciło w każdą stronę świata.
- O Merlinie - wyszeptała Lily - Jak tu jest pięknie !
Pożegnały się z resztą czarodziei i ruszyły w dół wzgórza.
- Jutro przyjdziemy zwiedzić to miejsce - Dorcas wskazała palcem na białą budowlę, obok której przechodziły.
- Czy wy to widzicie ? - wykrztusiła Ann, wskazując na panoramę miasta - Merlinie, jestem w Paryżu ! - w jej oczach pojawiły się łzy.
- Czy ty płaczesz ? - zdziwiła się Alicja.
- To było moje marzenie - wychlipała Blondynka. Dorcas zaśmiała się i objęła ją.
Chwiejąc się lekko od ciężaru plecaków, doszły na sam dół i weszły w wir uliczek.
- O mamo ! - jęknęła Lily z zachwytu.
Każda kamieniczka miała swój własny, niepowtarzalny urok, każda była inna, ale wszystkie do siebie pasowały.
W końcu wyszły na główną ulicę.
Z zachwytem oglądały starsze panie w wytwornych strojach, nastolatków, którzy chodzili ubrani jak chcą - różowe czy niebieskie włosy, bandany.
- Jakby mnie ktoś tak zobaczył w Londynie, nawet nie chcę wiedzieć, jaką miałabym opinię - mruknęła Dorcas, wskazując na młodą kobietę, która była ubrana w małą czarną. Mała to za dużo powiedziane, bo odsłaniała naprawdę wiele.
- Dor, masz na sobie spodenki, które odkrywają twój tyłek - odpowiedziała sceptycznie Ann.
- Wypraszam sobie ! Widać mi ledwie pośladki, poza tym piersi mam pod bluzką - prychnęła.
- To jest takie cudowne - zauważyła Alicja - Możesz wyglądać jak chcesz i nikt nic nie mówi.
Pokiwały głową.
W nocy ulicy Paryża tętniły życiem. Każda knajpka była otwarta, słychać było krzyki i śmiechy. Przy każdym lokalu stał mężczyzna lub kobieta i wołali coś po francusku, czasem po angielsku.
- Są tacy otwarci - westchnęła Lily.
- Witam w naszym hotelu! - Dorcas stanęła przed starą kamienicą. Była jasno różowa, elewacje miała śnieżnobiałe. Na samej górze był napis " Bonjour la magie "
Drzwi do kamienicy były dwuskrzydłowe i wyglądały na bardzo stare. Po ich stronach były okna.
Weszły do środka i rozejrzały się. Hall był dość mały. Pod ścianą stała szafka na buty oraz staromodna komoda, a nad nią wisiało duże lustro. Na parapetach stały świeże kwiaty.
- Bonjour ! - zza drzwi wyszła starsza pani. Była ubrana w granatową garsonkę i czarne obcasy. Włosy miała ciemne, lecz w niektórych miejscach można było dostrzec kilka siwych pasm.
- Dzień dobry, proszę pani. Mamy rezerwację na... - zaczęła Dorcas z uprzejmym uśmiechem.
- Ah, tak ! Angielki ! - przerwała jej starsza pani z zachwytem - Dawno nie było tu już czarodziei z Wielkiej Brytanii. Mam na imię Aurella.
Dziewczyny przedstawiły się kolejno. Lily ziewnęła.
- Zaraz pokażę wam pokoje, ale jeszcze kilka organizacyjnych spraw - wzięła ręce pod boki - Gdy będziecie robić sobie posiłki, proszę, abyście zasłaniały firanki. Mugole są strasznie wścibscy !
Każdej oprócz Dorcas opadły szczęki.
- Pani jest czarownicą ? - spytała Alicja.
- Jaka pani, Aurella ! I tak, jestem - uśmiechnęła się dobrodusznie - No więc, cisza nocna jest od dwudziestej trzeciej. Często są tu klienci Ministerstwa Magii, także potrzebują spokoju. To chyba wszystko - podrapała się po głowie - Chodźcie, zaprowadzę was do pokoju.
Weszły po starych schodach aż na szóste piętro. Lily z ciekawości spojrzała w górę i aż zachłysnęła się powietrzem, widząc, że nad nimi jest jeszcze dobre kilkadziesiąt pięter. Ich drzwi opatrzone były numerem czterdzieści.
Aurella pożegnała się z nimi cicho i zostawiła same. Weszły do pokoju i aż zaniemówiły.
Alicja była przekonana, że będzie to surowy pokój. Z zachwytem stwierdziła, że się myliła.
Ich pokój był duży. Po obu stronach pokoju stały podwójne łóżka z baldachimem. Miały swój własny balkon, na którym był czteroosobowy stół.
Pod ścianą stały dwie różne szafy, a obok łóżek stoliki nocne. Były również drzwi, zapewne do łazienki, a obok nich stała mała biblioteczka.
Rudowłosa rzuciła plecak na ziemię i rzuciła się na łóżko. Odbiła się od niego kilka razy i zaśmiała dźwięcznie.
Dziewczyny zrobiły to samo i nie mając nawet siły by przebrać się w piżamę, zasnęły.
*****
James zapalił papierosa i spojrzał na Dolinę Godryka.
Wiatr rozwiewał mu włosy, ale nie był specjalnie tym przejęty. Siedział na dachu swojego domu i obserwował zmieniające się światła wioski.
Nie mógł uwierzyć, że coś takiego go spotkało. Lily Evans, ta Lily, którą kochał całym swoim sercem tak okrutnie na nim zagrała.
Powoli to do niego dochodziło, choć przez pierwsze trzy godziny chciał ją poszukać i jak najszybciej pogodzić. Teraz pomyślał, jaki był miękki.
Jak baba, pomyślał i skrzywił się. Zaciągnął się papierosem i zaczął się zastanawiać, czy kiedykolwiek to naprawią.
Oczywiście, nie miał zamiaru wybaczyć jej zdrady. W sumie miał tak cholerny mętlik w głowie.
- To dlatego nie od razu zgodziła się na zaręczyny - jęknął - Jest cholernie dobrą aktorką !
Otworzył karteczkę, którą dostał od niej na imprezie. Spojrzał na nią z niedowierzaniem i znowu jakiś niepokojący impuls przeszedł przez jego ciało. Zignorował go jednak.
- Jimmi - wypluł to słowo z pogardą. Przecież nigdy go tak nie nazywała, chyba, że dla żartu. Chyba chciała go jeszcze bardziej dobić, wiedząc, że nie nawidzi tego zdrobnienia.
I jakby nie spojrzeć, to nie było jej pismo, przecież nie pisała takich zawijasów...
- Nie - powiedział sobie stanowczo i schował kartkę do kieszeni - Nie będę doszukiwał się czegoś, czego nie ma.
Zgasił papierosa na dachu i jeszcze raz spojrzał w ostatnie gasnące światło.
*****
Kilkanaście minut po trzeciej obudził je krzyk.
- Na Merlina, co się stało ? - Dorcas zapaliła lampkę nocną.
- Nie mam już narzeczonego - wydusiła z siebie Lily.
- Brawo, geniuszu - Alicja opadła na poduszki.
- Ja go tak kocham - jęknęła Rudowłosa.
Dorcas z cichym westchnieniem objęła ją i pociągnęła na poduszki. Po chwili poczuła, że jej brzuch robi się mokry. Kolejny raz westchnęła, słysząc szloch przyjaciółki.
Kilka minut później Ann i Alicja również objęły Rudowłosą i tak zasnęły, tulone do snu jej szlochem.
*
Gdy słońce wstawało, było już po czwartej nad ranem.
Lily otworzyła zapuchnięte oczy i spojrzała na zegar na ścianie. Czuła się już kompletnie wypoczęta, choć humor miała zły.
Trudno się dziwić, gdy była oskarżona o zdradę, a James z nią zerwał.
Leżała do godziny piątej, zastanawiając się, jak wyjść z sytuacji.
Oczywistem faktem było, że to nie ona zdradziła Jamesa, ale on był święcie przekonany, że to właśnie ona. A więc Eliksir Wielosokowy lub cholernie dobre zaklęcie.
Mówił, że zauważył bieliznę, tą, którą miała gdy po raz pierwszy się kochali.
Jak najdelikatniej mogła, zrzuciła z siebie plątaninę nóg i rąk, po czym zeszła z łóżka.
Otworzyła torbę i dokładnie przyjrzała się jej zawartości. Czarnej bielizny nigdzie nie było.
Nie wiedziała, kto zadał sobie tyle trudu, by ją pogrążyć, ale nienawidziła tej osoby jak nikogo innego w tej chwili.
Wstała i wyszła na balkon. Słońce grzało przyjemnie, jednak jej ramiona pokryły się gęsią skórką od chłodnego wiatru.
Usiadła na fotelu i spojrzała na miasto. Z szóstego piętra miały niezłe widoki, to też z ust Rudowłosej mimowolnie wydało się ciche westchnienie, gdy z oddali majaczyła jej wieża Eiffla.
Nie mogła wprost uwierzyć, że jest teraz w tym miejscu. Gdy była małą dziewczynką, marzyły jej się wielkie podróże. Zawsze chciała odwiedzić Londyn, co nie było trudne, zwłaszcza, że tak blisko mieszkała.
Ale Paryż i kolejne miasta, do których miały zamiar się udać, to było coś innego. Gdy zdała kurs na teleportację, nie mogła tak daleko się przemieszczać, bojąc o rozszczepienie. Dlatego wydały mnóstwo galeonów na świstoklik.
Było warto, pomyślała i uśmiechnęła się.
Słońce wspinało się coraz wyżej. Spoglądając w dół, spostrzegła coraz więcej ludzi. Zaczęto otwierać restauracje, puby i cukiernie. Po ulicach zaczęły jeździć samochody, autobusy oraz skutery.
Weszła do pokoju i od razu skierowała się do łazienki. Uśmiechnęła się, widząc, jaka jest duża. Pod dużym oknem stała wanna na czterech złotych nóżkach. Po lewej stronie było dużo lustro, umywalka, a naprzeciw ubikacja.
Jak w raju, pomyślała, nalewając gorąca wodę do wanny. Gdy całkiem zanurzyła się w pianie, mogła oglądać miasto przez zaparowaną szybę.
Zaśmiała się ze szczęścia.
*
- Witam, dziewczęta ! - zaśpiewała, gdy w ręczniku i z mokrymi włosami weszła do pokoju.
Dziewczyny jęknęły.
- Zwariowałaś ? - spytała niemrawo Alicja, wyciągając włosy z buzi - Czemu jesteś taka wesoła ? - spytała podejrzliwie.
- Mamy taki piękny dzień ! - wskazała na okno - I ktoś mnie wrabia w zdradę Jamesa - zaśmiała się.
Alicja otworzyła buzię.
- Okej - wykrztusiła i opadła z powrotem na poduszki.
Rudowłosa pokręciła głową z dezaprobatą. Zastanowiła się chwilę, po czym wzięła z uśmiechem parę rzeczy.
Ubrała krótkie, ciemne i dżinsowe spodenki, do tego biała bluzkę do pępka w żółte wzory, a na to wszystko zarzuciła błękitną koszulę z rękawami do łokci. Na nogi założyła trampki, wiedząc, że będą dużo zwiedzać.
Rozczesała długi włosy pożyczoną szczotką, zrobiła makijaż i z dzikim okrzykiem rzuciła się na dziewczyny.
- Evans ! - usłyszała zduszony głos Dorcas, której twarz przyciśnięta była do poduszki.
- Tak, ptaszyno ? - odpowiedziała słodko Rudowłosa, siadając na jej plecach.
- Złaź ze mnie - burknęła Szatynka.
- Idziemy zwiedzać ! Wstawać ! - Lily odbijając się mściwie od pleców przyjaciółki zeskoczyła z łóżka i wyszła z pokoju.
Radośnie zeszła ze schodów, choć zajęło jej to trochę czasu. W kuchni ktoś już był.
Przywitała się z parą staruszków. Zaczęła sączyć przygotowaną kawę, spoglądając na nich z nad filiżanki.
- Długo jesteście państwo małżeństwem ? - spytała w końcu.
- Pięćdziesiąt siedem lat - uśmiechnęła się kobieta, zawijając siwe włosy za uchem męża.
- Jak to możliwe ? - spytała zszokowana.
- Widzisz, kruszyno, w naszych czasach gdy coś się psuło, próbowaliśmy to naprawić, a nie wyrzucać do kosza - mężczyzna uśmiechnął się czule do małżonki. Widać było po nim, że kiedyś był silnym i przystojnym mężczyzną.
- To wydaję się naprawdę piękne - Lily uśmiechnęła się i zaczęła przygotowywać śniadanie - Chcecie państwo filiżankę herbaty, kawy ? - spytała uprzejmie.
- Zobacz jaka przemiła młoda dama - zachichotała kobieta - Herbatę poprosimy.
Przez chwilę panowała cisza. Rudowłosa zalała herbatę i usiadła przy stole małżeństwa.
- A ty, masz jakiegoś amanta ? - spytał mężczyzna.
- Harold ! Tak już się nie mówi - pouczyła męża - Ah, właśnie. Mam na imię Josephina, a ten przystojny mężczyzna to Harold - objęła męża - No więc ? - spojrzała wyczekująco na czerwoną Lily.
- Właśnie zerwaliśmy - odpowiedziała krótko.
- Oh, ileż my razy kończyliśmy nasz związek - zachichotała Josephina - Chyba nawet dwa razy zerwałam zaręczyny.
- I raz ja - dodał Harold - Ale gdyby nie to, nie bylibyśmy teraz tutaj - pocałował żonę w czoło.
Lily zamyśliła się. To wydawało się takie nierealne, jak mogli odnaleźć drogę do siebie.
- Zawsze jest droga powrotna - powiedziała starsza kobieta, jakby czytając jej w myślach.
- I dość trudno ignorować drogowskazy - zaśmiał się Harold - Jeśli naprawdę kochałaś tego mężczyznę, niedługo i tobie zaczną stawać na drodze.
- Mieszkacie tu ? - spytała Lily, zmieniając szybko temat. Podeszła do kuchenki i w końcu zdecydowała się zrobić kanapki.
- Oh, nie, nie ! Jesteśmy tu w podróży poślubnej - wyjaśniła Josephine.
- To kiedy się państwo pobrali ? - wykrztusiła Rudowłosa, o mało co nie kalecząc sobie palca, krojąc pomidora.
- Oh, nie wyciągaj pochopnych wniosków, Miedzianowłosa ! - zaśmiała się kobieta - To nasza piąta podróż poślubna. Zawsze, gdy zbierzemy pieniądze, jedziemy tam, gdzie jeszcze nie byliśmy - poczochrała włosy mężowi.
- No, ale już dobrze. Nie zanudzajmy tej młodej damy naszymi opowieściami - zadecydował Harold. Wstał i podał rękę żonie - Mamy do zwiedzenia dużo miejsc dzisiaj. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy - puścił oko do Lily.
- Do widzenia, Miedzianowłosa ! - Josephina pomachała jej swoją chudą dłonią i wyszła za mężem.
Spojrzała za nimi z pewną nostalgią.
Jak bardzo by chciała, by też dożyła czegoś takiego...
- Mmm ! Jak to ładnie wygląda ! - do kuchni wpadła Dorcas i zajrzała jej przez ramię. Wyjęła różdżkę i rzuciła zaklęcie na firany w oknach. Od razu się zasunęły, przepuszczając tylko trochę światła.
Dorcas wyglądała dziś uroczo. Miała na sobie białą sukienkę przed kolano z krótkimi rękawami.
- No więc najpierw pojedziemy metrem... - spojrzała na Rudowłosą - Tak, metrem ! Super, nie ? - zaśmiała się Dorcas - Dojedziemy do Luwru, później wieża Eiffla, a no i koniecznie trzeba obejrzeć Monę Lisę ! Później możemy iść na Wzgórze Męczenników...
Lily pozwoliła przyjaciółce trajkotać, a sama wyłączyła się.
Odchyliła zasłonę i spojrzała przez szybę na Josephinę i Harolda, którzy właśnie wychodzili z hotelu. Mężczyzna podał żonie rękę, gdy schodziła ze schodów, a na sam koniec pocałował ją w wierzch dłoni.
W jej sercu zaczęła rozrastać się złość.
- Głupi Potter ! - mruknęła i rzuciła talerz z kanapkami na stół.
" Nie potrafię sobie wyobrazić jakby to było
Żyć codziennie w tym życiu
bez ciebie "
****
Spakowali plecaki i wyszli z domu.
- Glizdogonie, na pewno nie możesz jechać ? - spytał James.
- Wybaczcie chłopaki, ale mam dużo spraw na głowie - Peter uśmiechnął się przepraszająco.
- No to w drogę ! - zarządził Frank i pchnął furtkę. Zaraz za nią zaczęli się deportować.
Sekundę później wylądowali przy bardzo ruchliwej drodze gdzieś w Szkocji.
Wyciągnęli kciuki, a Remus wydobył z plecaka tekturową dyktę z napisem " Gdziekolwiek ".
Czekali jakąś godzinę, zanim wystarczająco duży samochód się zatrzymał.
- W filmie czekali minutę - mruknął Syriusz, gramoląc się na pakę.
- Dokąd, panowie ? - spytał kierowca, otwierając okienko za swoim siedzeniem. Samochód miał miejsca na dwie osoby, za to paka miała mnóstwo miejsca. Wszędzie walało się siano.
Był to mężczyzna i miał około sześćdziesiąt lat. Ubrany był jak farmer.
- Przed siebie ! - odparł beztrosko Frank.
- Oho, baby dały wam wolne ? - zaśmiał się mężczyzna.
- Można tak powiedzieć - rzucił James i wyciągnął nogi.
Wiatr rozwiewał im włosy, słońce prażyło w karki. Kierowca puścił muzykę z radia.
Żadne z nich się nie odzywało. James po raz kolejny wałkował zaistniałą sytuację, mieląc w ustach źdźbło wysuszonej trawy.
Syriusz z lekko naburmuszoną miną przypominał sobie, w jaki sposób pożegnała się z nim Dorcas. Wiedział, że zrobiła to specjalnie, była w tym mistrzynią. I cholera, i tym razem podziałało.
Ich podróż samochodem trwała jakieś sześć godzin. Po jakimś czasie zaczęli rozmawiać o głupotach, śmiać się i żartować. Kierowca opowiadał im różne anegdotki, a oni odpowiadali mu tym samym.
W końcu minęli tablicę z napisem "Witamy w Glasgow".
- Nieźle - skomentował Syriusz, zeskakując z samochodu.
- Dzięki, stary - James oparł się łokciami o drzwiczki samochodu. Dał mu kilkadziesiąt dolarów.
- Przyjemność po mojej stronie ! - odparł zadowolony mężczyzna. Skinął im czapką z daszkiem.
Potter odsunął się i walnął w blachę. Patrzyli, jak odjeżdża i w końcu spojrzeli na siebie.
- No więc... - zaczął Frank - Trzeba byłoby coś zjeść i rozbić namiot przed zmrokiem.
Pokiwali głowami.
- Idziemy nad rzekę Clyde - Remus podniósł rękę - Powinna być za tym lasem.
Stali przy bardzo ruchliwej drodze, ale w miarę jak się oddalali, hałas był coraz mniejszy. Jak to zwykle na obrzeżach miasta było spokojnie oraz bardziej zielono. Przeszli przez kilka pastwisk, aż w końcu dotarli do lasu.
Wędrówka przez las zajęła im dwie godziny. Wyciągnęli różdżki, by rozcinać przed sobą krzaki. Powoli robiło się coraz ciemniej.
W końcu wyszli na żwirową drogę.
- O rany - wykrztusił James, patrząc przed siebie. Wąska rzeka ciągnęła się na wzgórzu.
Deportowali się na drugi brzeg i usiedli przy drewnianym stole. Ze wzgórza widać było panoramę miasta.
Frank wyciągnął z plecaka namiot.
- Erecto ! - machnął różdżką, a płótno samo się rozłożyło.
- No to co ? Czas coś zjeść, nie ?! - zawołał Syriusz z uśmiechem.
*****
Dziewczyny padły na łóżko.
Luwr, Wzgórze Męczenników i na sam koniec wieża Eiffla - te wszystkie miejsca wymęczyły je tak bardzo, że nie marzyły o niczym innym, jak o gorącej kąpieli, jedzeniu i spaniu.
- Zjadłabym hipogryfa - wyjęczała Dorcas - Z kopytami - dodała po chwili.
- Zobaczę, co da się zrobić - mruknęła Lily i podniosła się ciężko.
- Jesteś naszym wybawieniem, Lilka - powiedziała Alicja, ściągając buty.
- Potter nawet nie wie, co stracił - prychnęła Ann i nałożyła sobie poduszkę na twarz.
- Zejdźcie za minutę na dół - odpowiedziała Rudowłosa tylko i wyszła z pokoju.
Idąc po schodach, przypominała sobie cały dzisiejszy dzień.
Paryż był dla nich spełnieniem marzeń, te wszystkie miejsca wydawały jej się takie odległe, a przecież je zwiedziła. Wieża Eiffla była tak mocnym przeżyciem, że nie chciała stamtąd schodzić.
- Oho, to nasza Miedzianowłosa ! - usłyszała głos Josephiny, gdy weszła do kuchni.
- Witajcie - uśmiechnęła się - Jak wam minął dzień ?
- Wyśmienicie ! Serdecznie polecamy restaurację w dół tej ulicy. Cudowne wino, prawda, Harold ? - poklepała męża po dłoni.
- Wypiliśmy trzy kieliszki - zachichotał - I co prawda musiałem użyć różdżki w pomieszczeniu pełnym mugoli, ale przynieśliśmy wam trochę - wyciągnął z torby ciemnoczerwone butelki.
- Nie musieliście !
- Ależ chcieliśmy - odpowiedziała stanowczo Josephina i wcisnęła wino w ręce zaskoczonej Lily.
******
- I jak już się pogodzimy, hik! - Lily odchyliła głowę do tyłu - To dam mu taką niezapomnianą noc, żeby nigdy więcej nie ważył się mnie rzucać - zaśmiała się.
- To dobry pomysł - Alicja pokiwała mocno głową - Ty to masz łeb - dopiła kieliszek do końca.
- Och, spójrzcie jak pięknie ! - zachwyciła się Ann, gdy spojrzała w okno.
Ostatnie promienie zachodzącego słońca ginęły za wieżą Eiffla. Siedziały przez chwilę cicho, patrząc na widok, gdy w końcu Dorcas wycelowała palec w stronę Rudowłosej.
- Nie zdradziłaś Pottera - powiedziała.
- Nigdy bym mu tego nie zrobiła - odpowiedziała stanowczo Lily, przechylając butelkę i wlewając kolejną porcję.
- Ale on myśli, że to zrobiłaś - ciągnęła dalej Dorcas.
Wstała i zaczęła chodzić po pokoju.
- Tak - potwierdziła Evans.
- A więc ktoś się pod ciebie podszył.
Ann i Alicja wydały z siebie dramatyczne 'och'.
- No tak - odparła znudzona Lily. Nagle zesztywniała - Oczywiście ! - puknęła się w głowę.
- Co jest oczywiste ? - Alicja wydęła usta.
- Zastanawiałam się, czy to było zaklęcie, czy Eliksir Wielosokowy. Już wiem.
- Szczotka ! - w tym samym momencie każda z nich wypowiedziała to słowo.
- Okej - Dorcas podrapała się po głowie - Tylko kto to zrobił ?
- James twierdzi, że zdradziłam go z Ryanem - Rudowłosa zmarszczyła brwi.
- Potter nie cierpi tego gościa. Ale ktoś działał z nim. Kto aż tak cię nie lubi i chce zniszczyć twój związek z Jamesem ?
Zaległa cisza. Dziewczyny zmarszczyły czoła.
- Sarah! - Meadowes klasnęła w dłonie - Ta, co wtedy rzuciła się na Pottera !
Oczy Lily zrobiły się wielkie.
- Obiecuję, że wyrwę jej te, kudły ! - warknęła.
- Ale zaraz... - Ann podniosła rękę - Z tego ci się orientuję, nie są zbyt dobrzy w nauce, a Eliksir Wielosokowy nie jest taki łatwy i długi w przygotowaniu.
- Musieli planować to od miesięcy - mruknęła Evans.
- Ktoś im pomagał - Dorcas zastanowiła się.
Zapadła cisza.
- Czyli już wszystko wiemy, możemy wracać do Jamesa i... - zaczęła Alicja.
- Nie ! - krzyknęła Evans, podrywając się na równe nogi - Nie dał mi wyjaśnić, nie ufał mi. Nie jestem jeszcze gotowa.
" Niesprawiedliwość boli. Strasznie boli.
Boli wspomnienie jego uśmiechu, tubalnego głosu, dotyku palców, gdy odgarniał mi włosy z czoła, dając całusa na dobranoc. "
***********************
ZDJĘCIA Z PODRÓŻY :
*
Urocza Dorcas.
Ann.
Alicja.
Rozdział bardzo fajny i w końcu się pojawił! Mam na dzieję, że na kolejny nie będziemy musieć czekać tak długo :D
OdpowiedzUsuńJejku jej! Jak cudownie!!! W końcu dziewczyny doszły do wszystkiego, całe szczęście :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
OdpowiedzUsuńJesteś fantastyczna <3 Uwielbiam ten blog i tę notkę :D Nie mogę się doczekać kiedy James i Lily wreszcie się pogodzą a także następnej notki <3 Oby jak najszybciej :D <3
OdpowiedzUsuńRozdział jest fantastyczny. Mam nadzieje że w najbliższej notce James z Lily się pogodzą.
OdpowiedzUsuńŚwietne! czekam na następną notkę! ^_^
OdpowiedzUsuńhttp://www.druga-polowka-lily.blogspot.com/
UsuńZapraszam na kolejny rozdział! :)
Świetna notka <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Genialnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :d Coś czuję że Dorcas da jeszcze popalić Syriuszowi. Aa postawa Jamesa mi sie nie podoba.. Ale dobra czekam na następny rozdział zapraszam do mnie: http://lilyijames.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńNie mogę wejść, każą mi wpisać jakieś hasło :c
UsuńLilka.
Rozdział jak zwykle super:) Paryż ahhhh miasto zakochany a one zwiedzają je z przyjaciółkami;D Lily jest cudowna "To dam mu taką niezapomnianą noc, żeby nigdy więcej nie ważył się mnie rzucać " hahahah co ta miłość robi z przykładnej Pani Prefekt:) A James mimo, że nie chce wysłuchać Lily to i tak jest cudowny chociaż zachowuje się jak dupek;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
huncwot-rogata.blogspot.com
Boski rozdział, oby więcej takich :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następną notkę oby pojawiła się jak najszybciej
ŚWIETNIE !!! Achhh <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńTeraz tylko czekać na kolejny rozdział i kolejne przygodny naszych ukochanych bohaterów :*
Czekam z niecierpliwością *,*
W.M
Dzień dobry! Prosiłaś o informowanie i oto (dzięki niebiosom) pojawił się u mnie nowy rozdział! Zapraszam. :)
OdpowiedzUsuńhttp://polowanie-na-huncwota.blogspot.com/2014/09/12-no-nie-daj-sie-prosic-apciu.html
Świetny rozdział czekam na dalszy ciąg :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
http://harrypotter-anotherstory.blogspot.com/
Hej! Rozdział extra,nie wiem skąd bierzesz takie pomysły, ale podziwiam! Mam propozycję ;) Ostatnio modny jest portal ask.fm i tak myślałam, że jeśli masz trochę czasu to może byś założyła? Myślę, że byłaby to fajna sprawa ;)) Rozważ i daj znac ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny ;dd
Hakito
Rozdział jak zawsze fantastyczny. Jedna tylko uwaga - najpierw Aurelia mówi, że dawno nie było czarodziejów z Anglii, a dopiero dwie linijki później dziewczyny się dziwią że jest czarodziejką a wspomina o mugolach...
OdpowiedzUsuńBoski rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*