Przyjaciele są jak ciche anioły,które podniosą nas,kiedy nasze skrzydła zapomną,jak latać...

środa, 7 listopada 2012

17.Życie płata różne figle...


Do powrotu zostały jeszcze tylko dwa dni.Lily snuła się po francuskim zamku od tego koszmarnego zdarzenia.Najczęściej można  było ją spotkać w bibliotece lub w pokoju nad opasłą księgą.Trudno jej się było pozbyć tego wspomnienia.Zawsze istnieje obawa.Chciałaby już wrócić do domu.Po prostu tęskni za przyjaciółkami,Syriuszem,nawet Peterem i za Jamesem.
Po prostu.
                                                                               *
Siedziałam właśnie w bibliotece nad wielką księgą z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami.Cały czas towarzyszą mi denerwujące szepty i delikatnie mówiąc potwornie mnie to wkurza.
-Hej,mogę?-do mojego stolika przysiadł się ani brzydki,ani piękny chłopak.Za jego ramieniem dostrzegłam grupkę chłopaków,którzy się na nas patrzyli.
-Jasne,siadaj.
Chłopak sięgnął ręką do torby,ale jakby zrezygnował i położył ją na stoliku.Stukał palcami w blat stołu.Zdenerwowało mnie to.
-Mógłbyś przestać?
-E...jasne.Pardon.
-Chcesz czegoś?-spytałam przez zaciśnięte zęby.
-Czy to prawda,że przespałaś się z Dorianem?-wypalił nagle.
Ja znieruchomiałam na chwilę.O dziwo odpowiedziałam mu spokojnie.
-Nie,nie przespałam się z nim.Palant.No i słabo całuje.Ogólnie jest bardzo kiepski.
-Ale jaja!-wrzasnął chłopak i odbiegł do kumpli,a ja westchnęłam z politowaniem.Dobrze,że za dwa dni wyjeżdżam!
-Mogę?
-Jasne,Remus.Siadaj.Czego się uczysz?
-Astronomii.Profesor Fluoseror powiedziała,że mam dar.-wyszczerzył się do mnie,a ja parsknęłam śmiechem.
***
-Spotkamy się jeszcze,prawda?
-No jasne,Chloe!Szkoła kończy się już niedługo.Zaproszę Cię do siebie!
-Nie chcę żebyś wyjeżdżała.-burknęła dziewczyna,a ja parsknęłam śmiechem.Wyglądała jak dziecko,któremu zabrano zabawkę.
-Ja też nie chcę.
-Eh,no dobra.Pożegnalna lampka wina?
-Z chęcią!
                                                *********************************
-Co jest,kochanie?
-Nic.
-To dlatego,że jej nie ma?
-Nie!Christy...
-Dobra,James.Nie jestem głupia.Nie gadajmy już o tym.
                                               *********************************
Siedziałam obok Remusa przy wielkim,podłużnym stole,ustawionym w kształcie podkowy.Dziś wreszcie miałam wrócić do Hogwartu!
Pobyt tutaj bardzo mi się podobał,oprócz ostatnich kilku dni.Remus nic nie mówił,ale jestem pewna,że plotki dotarły i do niego.
Ludzie tutaj byli mili,nauczyciele chwalili.Nie czułam się tutaj jak ta szlama,która musi uważać,aby nie wpaść na Ślizgonów.Mogłabym tu zostać i normalnie żyć bez tych problemów iście z miłosnych telenoweli.
Nagle zrobiło się zupełnie cicho.Madame Maxime powstała i swoim sztywnym głosem zaczęła przemowę.
-Dziś dzień, w którym żegnamy naszych gości i oczekujemy Antoinette oraz Fabiena.               Remus i Lilyanne podnieśli poziom w naszej szkole,za co im dziękujemy.Mam nadzieję,że będą rozgłaszać o nas dobre słowo.-skinęła nam głową i machnęła ręką w stronę Chloe i Gastona.My również skineliśmy głowami z uśmiechem.Wyprowadzili nas w krzykach i oklaskach.Rzuciłam ostatnie spojrzenie na zamek i ogrody,po czym z bólem w sercu wsiadłam do powozu.Rzuciłam się na fotel i popatrzyłam na Chloe.
-Jedziesz ze mną?
-Tak!Maxime nam pozwoliła,zamiast Noela,tego,który z wami przyjechał.
-To super!To co,spotykamy się na święta?
-Jasne!Razem z rodzicami mamy zamiar odwiedzić ciotkę Mereditch,która mieszka w Surrey razem z moim kuzynem i jego rodzicami.
-O,to musisz mnie koniecznie odwiedzić.Wiesz,że Petunia wychodzi za mąż?
-Żartujesz!
-Nie.
-Dobra,porozmawiajmy  czymś przyjemniejszym...
~
Cała droga minęła nam na śmiechach,rozmowach i grach w mugolskie karty.W końcu zaczęło się ściemniać,a w oddali widniały wieżyczki Hogwartu.Poszłam do łazienki odświeżyć się.Jak nakazała nam Madame Maxime,mieliśmy ubrać uniwersalne szaty Beubaxtons.Zmieniłam je co prawda,ale tylko odrobinkę.Założyłam obcisłą czarną sukienkę z długimi rękawami i do kolan-prosta czarna.Na to zarzuciłam niebieskie bolerko z herbem Beubaxtons.Włosy opadły mi lekko na plecy.Na nogi założyłam błękitne szpilki,co prawda niskie.Remus też wyglądał bardzo ładnie.Miał czarną koszulę i niebieską kamizelkę.Wyszliśmy z powozu.Chciało mi się płakać,ale dzielnie walczyłam,żeby nie rozmazać tuszu.
-Okej,to pisz do mnie jak najczęściej,a w święta przybywam do Ciebie!-powiedziała Chloe i ostatni raz mnie uścisnęła.Pożegnałam się z Gastonem.No,może nie pożegnałam,bo szli z nami do Wielkiej Sali.Tak!Do mojej ukochanej Wielkiej Sali!Wzięłam głęboki oddech i z podniesioną głową ruszyłam ku dyrektorowi Hogwary,profesorowi Dumledorowi.Po sali rozległy się szepty.Popatrzyłam na przyjaciółki.Siedziały obok siebie i machały do mnie radośnie.Oderwałam od nich wzrok nie zaszczycając spojrzeniem Jamesa.
-Nareszcie!Lily,Remusie cieszę się,że już przybyliście.Po uczcie zapraszam do siebie.-powiedział Dumledor,po czym dodał już do całej szkoły-A więc żegnamy naszych wspaniałych gości!
Po sali rozległy się oklaski,szczególnie ze stołu Ślizgonów.Uścisnęłam Chloe i Gastona.Ten ostatni dał mi buzi w policzek.Nie patrzyłam na Jamesa.Wiem,jestem dziecinna,ale mam nadzieję,że był zazdrosny,a co!
-Już?Wspaniale,do widzenia!-krzyknęła Antoinette i pociągnęła Fabiena za sobą.Spojrzałam zaskoczona na Huncwotki i Huncwotów,ale oni tylko uśmiechali się szeroko.Kiwnęłam głową do dyrektora i oddaliłam się do swojego miejsca.
-Lily!Stęskniłyśmy się za Tobą!-krzyknęły wszystkie i zaczęły mnie ściskać i całować po policzkach.
-Sie masz Ruda!Nudno było bez Ciebie,nie miał kto nam wlepiać szlabanów!-zawył Syriusz i poczochrał mi włosy.Walnęłam go przyjacielsko w ramię.-Muszę Ci powiedzieć,że w tym wdzianku możesz pokazywać się częściej!No co?
-Hej,Lily.Jak tam było?-spytał James swobodnie,ignorując przyjaciela.
-Ee,było naprawdę fajnie.Oprócz tego,że musiałam jeść żaby i ślimaki!Ble.Chłopcy przystojni,tylko straszne z nich lalki.Dziewczyny wille.Non stop kręciły tyłkiem.
-Rogacz,jedziemy do Francji?-spytał Syriusz szczerząc się do niego.
-Sie wie!
-No i mówiłam wam o Chloe.Przyjeżdża do mnie na święta!Z jakimś kuzynem i rodzicami i  kimś tam jeszcze.
-To fajnie.Lily,nie dawno przyszedł do Ciebie list z domu.Leży na twoim łóżku.
-Okej,a co z TYM listem?-spytałam szeptem Dorcas.
-Lily,ja nie wiem.W ogóle z nim nie spędzałyśmy czasu.Cały czas był z Christy...
-Och,aha.-odpowiedziałam.Dokończyłam swojego kurczaka,po czym po prostu wyszłam z Wielkiej Sali.
-Lily,idziemy?!-usłyszałam głos Remusa i kiwnęłam głową.
****
~Kochanie!
Przeprowadzam się do Grecjii i zamieszkam z moją siostrą i jej córką,Carmen.Petunia zamieszkała z Vernonem.Nie uznaję tego,ale spakowała się i poprostu wyszła.A więc dom jest twój.Pozdrów znajomych!Kocham Cię,kochanie i liczę,że niedługo mnie odwiedzisz.
                                                                                                         Do zobaczenia,Mama.

-To są chyba jakieś żarty!-krzyknęła Lily.Dziewczyny popatrzyły na nią ze strachem.
-O co chodzi?
-Mam swój dom.Swój WŁASNY dom.-powiedziała.Dorcas usiadła obok niej i objęła ją ramieniem.Lily dała im list.
-Spokojnie,Lily.Przyjadę do Ciebie na święta.Będzie fajnie!Tylko my!
-Ja też!
-I ja!
Lily uśmiechnęła się z wdzięcznością.Może nie będzie tak źle?
Nagle do ich stolika dosiadł się Black,Potter,Lupin i Pettegriew.
-My też się na  to piszemy.-oznajmił Syriusz.
-Nie zostawimy Cię samej.-dodał James i uśmiechnął się przyjacielsko.
-Dzięki.Ale nie wiem,czy chcę zostawić sobie ten dom.Przeprowadzę się chyba po prostu do Grecji.
-Nie ma mowy!-krzyknęli wszyscy równo,a Lily poczuła jak zalewa ją fala wdzięczności i wzruszenia.
*******
-Czas na nowy plan!
-O co chodzi?
-Musisz odzyskać Jamesa!
-Dorcas!
-Ja nie wierzę,że po tylu latach przestał Cię kochać.-wtrąciła się Alicja.
W końcu Lily poderwała się z łóżka.
-ON MNIE NIE KOCHA!POWIEDZIŁ MI TO W TWARZ!
-Powiedział,że nie jest pewien,a to różnica!
-Nie ma żadnej różnicy!
-Ty masz chociaż Syriusza!-zaatakowała Lily.
-Ja...-Dorcas zarumieniła się.
-Widzisz?Ann ma Remusa,Alicja Franka,a ja?Nikogo!
-Lily!Koniec z użalaniem się nad sobą,zrozumiano!
-Nie mam ochoty z wami gadać!-krzyknęła jeszcze Ruda po czym wyszła z dormitorium.Przeszła przez Pokój Wspólny,a gdy zobaczyła Huncwotów prychnęła cicho.Po chwili zniknęła za portretem.
Od piętnastu minut siedzieli przy kominku i słuchali krzyków dochodzących z dormitorium,a przed chwilą z pokoju wyszła wściekła Lily.
-Czemu mam wrażenie,że chodzi o nas?-spytał Syriusz wzdychając ciężko.
-Może dlatego,że słyszeliśmy nasze imiona,geniuszu.-odpowiedział James,a Syriusz zrobił obrażoną minę,jednoczeście puszczając oczko do ładnej blondynki siedzącej pod oknem.

Dorcas pokręciła zrezygnowana głową i wyszła z pokoju.Spojrzała na dół i dostrzegła Syriusza,flirtującego z jakąś cycatą blondyną.Wściekła podeszła do niego od tyłu i zmysłowym głosem wyszeptała wprost do jego ucha z satysfakcją stwierdzając,że przeszły mu ciarki:
-I tak z nią nie będziesz.
-Z każdą będę.Jestem Black,w końcu.
-Oj,no chyba nie.
-Którą?-warknął i spiął się lekko.
-Mnie.-odpowiedziała po chwili namysłu,po czym odeszła  do dormitorium,kręcąc uwodzicielsko biodrami.Syriusz zaczął wiercić się niespokojnie na fotelu.
-No to się wkopałeś!
-Zobaczycie,będzie moja!
-Dorcas to twarda sztuka.-wtrącił James.
-Zupełnie jak Evans.-odgryzł się Syriusz,a Potter naburmuszył się.
  ****
Lily weszła  ciszy do dormitorium.Dziewczyny siedziały na swoich łóżkach i każda zajmowała się swoimi sprawami.
-Lily?-zaczęła niepewnie Dorcas.Odpowiedziało jej milczenie.-Evans!
-Co?
-Chciałam Cię przeprosić,nie powinnam była...
-Miałaś rację.
-Wiem,wiem,przepra...co?-wytrzeszczyła oczy.
-Powiedziałam,że miałaś rację.-odpowiedziała Lily i wzruszyła ramionami.
Dorcas westchnęła ciężko i przytuliła Rudą.
-To co,odgrywamy się na Huncach?-spytała niespodziewanie Ann.
-A macie jakiś pomysł?
-No jasne.
***
-POTTER!DLACZEGO MOJE BOKSERKI SĄ W TWOIM KUFRZE,DO CHOLERY!?-po całym Pokoju Wspólnym rozległ się głos Syriusza.
-NIE WIEM!A MOJE BUTY!?GDZIE JEST MOJA GOLARKA?!
-To on ma co golić?-spytał półgębkiem Dorcas,a dziewczyny zachichotały.
-OCH NIE!GDZIE MOJE DYNIOWE PASZTECIKI?ODDAWAJ JE ZŁODZIEJU!-ryknął Peter.
Dziewczyny wybuchnęły ponownie śmiechem.Już nie tylko one się śmiały,chociaż funclub Pottera i Blacka patrzył na nie pogardliwie.W końcu nie mogąc już dłużej wytrzymać,ruszyły na śniadanie.Gdy doszły do Wielkiej Sali coś im nie pasowało.Lily omiotła całą salę uważnym spojrzeniem.Przy czterech stołach siedzieli uczniowie,tylko nie przy stole nauczycielskim!Oprócz Dumbledora,który patrzył wprost na mnie.Speszyłam się pod jego wzrokiem i usiadłam przy stole obok dziewczyn.W końcu dyrektor powstał i uciszył całą salę.
-Uwaga!Chciałbym ogłosić,że dzisiejsze lekcje są odwołane,z powodu małego problemu z moim personelem.A więc życzę miłego dnia i smacznego!-zawołał i zajął się swoim jedzeniem.Dziewczyny były pewne,że to sprawka Huncwotów.
-To co robimy?-spytała Ann,przygryzając jabłko.
-Czy ja wiem?Zrobię wszystkie wypracowania,żeby mieć później wolny czas,a potem zrobię sobie spacer po błoniach.
-Dobry pomysł.
Lily dokończyła śniadanie,po czym wzięła torbę i zawędrowała do pewnej ściany.Rozejrzała się wokoło,a gdy nie zauważyła nikogo,machnęła różdżką.W ścianie pojawiły się niewielkie drzwi,przez które przeszła szybko.Znalazła się swoim małym,magicznym miejscu.Wyczarowała koc i szybko na nim usiadła.
Po około godzinie miała już wszystko odrobione.Wyciągnęła różdżkę.Postanowiła poćwiczyć zaklęcia niewerbalne.Mimo,iż w zeszłym roku była z tego najlepsza,ćwiczeń nigdy za wiele,przynajmniej dla  niej.
-Accio!-krzyknęła w myślach i z ulgą patrzyła,jak pomarańczowy liść mknie w jej stronę.
Nagle nad jej głową kremowa sowa zatoczyła koło i gładko wylądowała obok niej.Odwiązała zwitek pergaminu i jęknęła.Dobrze znała ten zwitek.Co roku pojawiał się u niej.Otworzyła go niechętnie i przeleciała wzrokiem treść.
Droga Lilyanne!
Mam nadzieję,że zaszczycisz mnie swoją obecnością na skromnej kolacyjce,dnia 15 grudnia,o godzinie 18.30.Możesz liczyć na obecność wpływowych ludzi.Przypilnuj pana Blacka i pana Pottera,aby także się zjawili!
                                                                                                               Do miłego,Horacy Slughorn
Jak ona nie lubi tych spotkań!I jeszcze musi znów spędzać czas z Blackiem i Potterem!Coś kapnęło jej na nos.Spojrzała w górę i zapiszczała z uciechy.Śnieg!Wstała i zaczęła tańczyć wśród płatków śniegu,do tylko jej znanej muzyki.Wszystkie troski z niej uleciały.Śmiała się w głos i wirowała na trawie.Było tak dobrze!
-Lily?

3 komentarze:

  1. Cudowny masz wieelki talent pragnę by ten rok szkolny w Hogwarcie nigdy się ie kończył a jak by się skończył to by było jeszcze długo czasu zanim Lili James ..... Ale mam nadzieję że w twoim opowiadaniu nie zostaną zabici !

    OdpowiedzUsuń
  2. wiem, moje komentarze są coraz mniej ambitne xd
    no ale co zrobić, gdy za każdym razem mam ochotę pisać to samo?
    tak, Ty i Twoje ff jesteście cudowni! :D
    ah. tylko jedno mnie kuje w oczy. czasem zmieniasz narracje z trzecioosobowej na pierwszoosobową.
    taki mały błędzik c;

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie tylko ta narracja trochę przeszkadza :/
    Ale i tak genialnz blog!

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania!