I jest 30 notka! Nawet nie wiecie jak się cieszę!Bardzo dziękuję tym,którzy wciąż to czytają i komentują.To dodaje mi nowych sił.
WYSTRZAŁOWEGO SYLWESTRA!
Lilka;)
Dużo dzieje się w tej notce,ale w następnych będzie tego rozwinięcie.
Miłej lektury,mam nadzieję,że wystarczająco długiej!;)
***************
-Ale się zdziwią!Przecież nigdy mnie nie widzieli na miotle!No i reszty też,oprócz Ciebie,Dor!-krzyknęła podekscytowana Lily.
-Doskonały element zaskoczenia!
Wybuchły perlistym śmiechem dokańczając ubieranie się.
-Szczęście,że jest tylko jeden widz i do tego komentator,Frank.
-Okej-zaczęła Dorcas-Ja z Lily jesteśmy ścigającymi,Ann szukającą,a Alicja obrońcą.Lily,spróbuj tego,czego ćwiczyłyśmy.Ann to samo,mam nadzieję,że Ci się uda.Alicja,Syriusz rzuca najczęściej w prawą pętle i środkową.Do dzieła,Huncwotki!
-Ale się zdziwią...
Dziewczyny usiadły na miotły i wystrzeliły w niebo.Tak jak się umówiły,zrobiły kilka okrążeń,a na koniec efektownego fikołka.
-Evans!-krzyknął mocno zszokowany James.
Podlecieli do nich,a dziewczyny znów zaniosły się śmiechem na widok ich min.
-Tak,kochanie?
-Przecież ty boisz się wsiąść na miotłę!-krzyknął oburzony.
-Naprawdę?-spytała z miną niewiniątka.Huncwotki parsknęły śmiechem.
-Okej.Ja i Lily jesteśmy ścigającymi.Ann szukająca i Alicja obrońca-oświadczyła Dorcas.
Huncwoci uśmiechnęli się kpiąco.Nie mają szans!
-Ta.Ja i Remus jesteśmy ścigającymi.James szukający,a Peter obrońca-powiedział Syriusz-No cóż,powodzenia.Przyda wam się.
***
-Wystartowali w górę.Kafle zostały puszczone i znicz poleciał.Evans wraz z Meadowes tworzą świetny zespół.Potter chyba musi być dumny,skoro ma taką dziewczynę,będąc kapitanem Gryfońskiej drużyny.I jest!Pierwszy gol dla dziewczyn!Evans!To było świetne!
Tymczasem James spojrzał wściekły i na Petera,za to,że stracił punkty i na Lily,za to,że mu nie powiedziała!I była dobra,cholernie dobra!
Ann skupiła wzrok i przeczesywała wzrokiem boisko.
-Lily!Już!-krzyknęła Dorcas.Ruda skupiła się maksymalnie.Przyśpieszyła i w pewnej chwili widząc za sobą Blacka,rzuciła kafla przez ramię,trafiając idealnie w ręce Dorcas,która zdobyła kolejne punkty.
-NIE WIERZĘ!-krzyknęli równocześnie James i Syriusz.-Wykonała PRZERZUTKĘ!
Lily podleciała do Dorcas i przybiła jej piątkę zadowolona.Tymczasem Remus trafił bramkę.Na razie wynik meczy wskazywał 50:80 dla Huncwotek.Ann spojrzała nagle za siebie i od jej oczu odbił się blask znicza.
-Pamiętaj,czego uczył cię Paul!-powiedziała sama do siebie i zanurkowała w dół.James widząc to,poszybował za nią.Niebezpieczni zniżali się do ziemi.Ann była pewna,że uda jej się to zrobić,jednak wiedziała,że James zdąży poderwać się w górę.W ostatniej chwili podniosła miotłę i wystrzeliła jak proca w górę.James doznał kolejnego szoku i już mocno wkurzony podleciał wyżej.
-One są nienormalne!Najpierw ta robi Przerzutkę,później ta Zwód Wrońskiego!
Ann już nie słyszała,co mówi James.Jak rakieta mknęła za zniczem.Potter wreszcie dostrzegając,że naprawdę go zobaczyła,poleciał za nią.Niestety,James był o wiele bardziej doświadczony,więc wyminął ją sprawnie i pochwycił znicza.
-TAK JEST!HUNCWOCI WYGRALI!150:280!-ryknął Frank,a widownia,która zdążyła się już zebrać,zatrzęsła się od braw.-PROSZĘ PAŃSTWA!EVANS WYKONAŁA PRZERZUTKĘ,A LAVERTY ZWÓD WROŃSKIEGO!CHYBA WSZYSCY SIĘ ZGODZIMY,ŻE SĄ LEPSZE NIŻ NIE JEDNA DRUŻYNA!JEDNAKŻE WIADOMO,BLACK I POTTER TO PROFESJONALIŚCI!NO CHŁOPAKI,MUSICIE BYĆ DUMNI!
Na trybunach od połowy meczu siedział Dumbledor,McGonnagal,Sprout i Hagrid.Byli mile zaskoczeni i klaskali dziewczynom.Każdy myślał coś innego.
Dumbledore:"a może zrobić jakieś zawody?Ciekawe co bedzie dzisiaj na obiad"
McGonnagal:"no,będziemy mieć w tym roku puchar!"
Sprout:"no i to jest gra!Mamy takich zdolnych uczniów!O nie!Nie podlałam mandragor!"
Hagrid:"cholibka,jakie to są niesamowite dzieciaki!"
Huncwoci zadowoleni,lecz wciąż źli wpadli do szatni.
Za to dziewczyny roześmiane przebrały się szybko i rozpromienione przeszły do szatni chłopaków.Nie przeszkadzało im,że oni są w samych ręcznikach.
-Gdzie James?-spytała Lily.
-W szatni kapitana-odpowiedział Remus.Nie był jakoś specjalnie załamany,ale zszokowany.
****
-James?
Spojrzała na chłopaka,który siedział w ręczniku na wiklinowej kanapie i z twarzą w dłoniach.Podniósł głowę i uśmiechnął się gorzko.
-Jak?-spytał tylko.
-Ćwiczyłam z Dorcas w nocy.Później doszła Ann i Alicja.
-Nikt nas jeszcze tak nie ośmieszył-wymruczał spod rąk.
-Ale chyba nie jesteś na mnie zły?-Lily zmarszczyła brwi-Przecież wygraliście!
-Oczywiście,że jestem,ale za to,że mi nie powiedziałaś,że umiesz wsiąść na miotłę!A poza tym wygraliśmy tylko dlatego,że złapałem znicza!Zrobiłaś Przewrotkę,a wcześniej w ogóle nie chciałaś nawet słyszeć o quidditchu!
-Nie krzycz na mnie!Chciałam zrobić niespodziankę Tobie!Poczuć jak to jest,gdy wisi się nad ziemią,a nie zapomnij,że to wy wymyśliliście ten idiotyczny zakład!A ja jak głupia myślałam,że będziesz się cieszyć,że nie boję się wsiąść na ten pieprzony kawał drewna!Dla Ciebie!-dodała jeszcze raz.
Zostawiła go wkurzonego.Nie miał zamiaru robić jej żadnych wyrzutów i co?Cholera!
*****
-Wspaniale!Jest na mnie zły!-warknęła Dorcas wrzucając torbę w kąt pokoju-Przecież to był ich pomysł!Na mnie Black się wścieka,ale Remus na Ann nie!Gdzie tu sprawiedliwość!?Ughrrr!
-No to witaj w klubie!Jak oni mogą być takimi egoistami!?
-Dokładnie!Jak może być zły,że mu nie powiedziałam,że umiemy grać!?Pieprzony idiota!
Wzburzone usiadły na łóżkach z założonymi na piersi rękami.
-Ja rozumiem gdybyśmy wygrały-mruknęła po jakimś czasie Lily.
-Mało brakowało!Widziałaś co zrobiła Ann?A w ogóle nawet nie wiesz,jak się cieszę,że Tobie się udało!Bomba!-zawołała Szatynka,a złość się ulotniła-Gdyby nie to,że Potter to profesjonalista,Ann na bank złapała by znicza!
-Sama nie mogę w to uwierzyć!Ale co mi z tego,to miała być zabawa!A oni są obrażeni!Jak dzieci!
***********
Przez następny tydzień prawie wszyscy byli obrażeni.Mówiąc prawie,mam na myśli oczywiście Lily,Dorcas i Jamesa,Syriusza.Peter wciąż znikał gdzieś z Penelopą,a Ann i Remus wymyślali bezowocne pomysły na pogodzenie przyjaciół.Za to Alicja zajęta była o dziwo nauką,chociaż i tak wszyscy wiedzieli,że spotyka się w Bibliotece z Frankiem,a nic z tego dobrego wyjść nie mogło.
Pewnego dnia Lily siedziała na trybunach stadionu.Co robiła?Rozmyślała o przyszłości i nie tylko.Za dwa dni są Walentynki,a ona siedzi sama jak kołek i myśli,co On może teraz robić.Bolało ją to,że zachowuje się,jak gdyby nigdy nic.Znów podrywa dziewczyny,a na nią spogląda tylko ukradkiem.Ona jakoś się trzymała,bo wiedziała,że ją kocha,ale co ma powiedzieć Dorcas?Jej Syriusz ani razu tego nie powiedział,więc ma teraz powód do zamartwiania.Raz jest wściekła i rzuca czym popadnie,a raz wpada w histerię i krzyczy,że "zasada trzech Z" jednak się spełniła,bo już mu się w całości oddała.A Lily nie potrafi jej pomóc.Najgorsze w tym wszystko jest to,że chłopcy obrazili się i kompletnie nie rozumie dlaczego.Nie dość,że to oni wymyślili ten bezsensowny zakład,to teraz są źli,że chciały walczyć.Przecież nie muszą o wszystkim wiedzieć!A ona jak głupia chciała zrobić Jamesowi niespodziankę!A on znów zachowuje się jak rozkapryszony dzieciak,który musi wszystko wiedzieć.Głupia,głupia,głupia!
-Hej,co taka piękna dama robi tu sama?
-Myśli-odburknęła niemiło.Jeszcze jakiegoś kolesia jej brakuje!
-Wiesz,obserwuję Cię od jakiegoś czasu i chętnie wziął bym od Ciebie małe korepetycje z Eliksirów-ciągnął niczym niezrażony chłopak.Lily spojrzała na niego i poznała go.
-Błagam.Mówi to chłopak,który jest lepszy ode mnie?-prychnęła.
-No cóż,nie zaszkodziło spróbować-westchnął.-Damocles Belby-wyciągnął ciepłą dłoń.
-Lily Evans-odpowiedziała i nagle wpadł jej do głowy świetny pomysł-Słyszałeś kiedyś o Eliksirze Tojadowym?
-No pewnie,ale nikt go jeszcze nie uwarzył.
"Raz kocie śmierć!",pomyślała Lily.
-Musisz mi pomóc!-pociągnęła go za rękę i wypadli z trybun.
****************
-NIE!-krzyknął.
Lily zamarła z łyżeczką w ręku.Spojrzała na niego wystraszona.
-Co jest?!
-Lily!Nie wiesz,że cukier niszczy większość eliksirów!?Bez niego uwarzyłaś poprawny eliksir Tojadowy!Rozumiesz!Lily!On jest gotowy!
Lily wstrząsnął szok.Zrobiła to....zrobiła!Rzuciła mu się na szyję.
-Dziękuję!Merlinie!Udało się!
-Trzeba to wyjawić światu!Wiesz ile ludzi przestanie cierpieć!Tak właściwie,to po co zrobiłaś ten eliksir?
-Mam znajomego,który pilnie go potrzebuje do szpitala,no i pomyślałam,że spróbuję go uwarzyć.Dzięki!-skłamała gładko.
Podeszła do drzwi z przepisem i zabezpieczonym kociołkiem w ręku.W ostatniej chwili odwróciła się jeszcze.
-Wyjaw ten sekret światu.Podaj,że to ty go uwarzyłeś.
-O nie,Lily!To przecież twoja zasługa!-zaprotestował.
-Dla mnie będzie to mój osobisty sukces.Cieszę się,że pomogłam tym ludziom.Nie chcę nagrody.W razie czego możesz kopsnąć mi trochę kasy-mrugnęła do niego i wyszła z klasy.
***********
-Dyniowe paszteciki.
Kamienna chimera odsunęła się,a Lily szybko wskoczyła na schody.Zapukała.
-Proszę-z wnętrza gabinetu dobiegł ją głos profesora Dumbledora.
-Dzień dobry,profesorze.
-Ah,witaj droga Lily.Co Cię do mnie sprowadza?
-Myślę,że udało mi się uwarzyć Eliksir Tojadowy-opowiedziała dyrektorowi wszystko-dlatego chcę,aby to on wyjawił sekret światu.Mi nie potrzebne są takie rzeczy,bo zrobiłam to tylko dla Remusa Lupina.
Dumbledor patrzył na nią przez chwilę.W jego oczach zalśniły łzy wzruszenia.
-Droga Lily,zawsze wiedziałem,że jesteś wybitną czarownicą.Myślałaś nad jakimś zawodem?
-Uzdrowicielki,a konkretnie Mistrza Eliksirów-odpowiedziała niepewnie.
-Oczywiście.Sam napiszę im list pochwalny,aby zyskali tak wyśmienitą rękę do warzenia eliksirów.Myślę,że możesz iść już do Pana Lupina,gdyż eliksir jest uwarzony w 100% dobrze.
Lily kiwnęła głową uradowana i wybiegła z gabinetu.Dobiegł ją tylko jeszcze chichot Dumbledora,ale nie przejęła się tym zbytnio,tylko popędziła do Pokoju Wspólnego.
**************
Rudowłosa wpadła do Pokoju Wspólnego i prawie biegiem dotarła do dormitorium Huncwotów.Weszła i nie zwracając na nic uwagi rzuciła się na Remusa.
-Zrobiłam to!Remus!Udało się!
-O co chodzi?-spytał zbity z tropu James,który właśnie wyszedł z łazienki.
-Merlinie,nie wierzę.Zrobiłam to,słyszysz?!Uwarzyłam Eliksir Tojadowy dla Remusa!
W dormitorium zapadła cisza.Chłopcy patrzyli na Lily z ogromnym zaskoczeniem.Nie przejęła się nimi.
-Okej-zaczęła-codziennie masz brać po jednej buteleczce przez tydzień,poprzedzający pełnię.A,nikomu ani słowa.Zrobiłam to tylko dla Ciebie.-kiwnęła głową do Remusa,postawiła kociołek na biurko i wyszła.
-Lily!Zaczekaj!-usłyszała jeszcze krzyk Jamesa.Zacisnęła zęby i zatrzasnęła drzwi od damskiego dormitorium.
-Dziewczyny,właśnie patrzycie na dziewczynę,która uwarzyła Eliksir Tojadowy dla Remusa.
Huncwotki wytrzeszczyły oczy,a po chwili przytulały ją mocno.W oczach Ann zalśniły łzy.
-Lily,nie wiem jak mam Ci dziękować-wyszeptała jej do ucha.
-Nie zostaw go nigdy samego-odpowiedziała.
-Nie mam takiego zamiaru.Kocham go.
Uśmiechnęły się do siebie i mocniej ścisnęły.
-EVANS!Złaź na dół!Natychmiast!
-Sam tu przyjdź!-odwrzasnęła.
****!****!*
Ze sklepienia padały czerwone i różowe konfetti w kształcie serduszek.Czemu?Dziś były walentynki.Dla niektórych piękny dzień na zakochanie,czy flirtowanie.Dla niektórych był to kolejny normalny dzień.Dla innych był to dzień,który wywoływał u nich mdłości przez nadmiar słodkości.Dla Severusa Snape był to dzień tragiczny.Ze złością wpatrywał się w rude włosy Lily,siedzącej obok Pottera.Dla Sarah Newston dzień ten był również koszmarny.Zrezygnowana obserwowała Jamesa,jej Jamesa,jak siedzi obok Evans i śmieje się z czegoś.Obok niej siedział Joel,który również wpatrywał się w tę parę,ale z odrazą.Jeszcze tylko trochę ponad cztery miesiące i będzie koniec tej ich obrzydliwej sielanki.
Cała paczka przyjaciół siedziała przy stole.Czworo z nich wciąż nie było skore do rozmowy,lecz mimo to siedzieli obok siebie.Nagle do Jamesa i Syriusza podeszło stado wytapetowanych dziewczyn,od drugiej klasy począwszy.Zaczęły prosić o autografy i wręczać kolorowe kartki z imieniem,nazwiskiem i nazwą domu.Lily i Dorcas zagotowały się,widząc,jak ich chłopacy podpisują im się na bluzkach.Nagle Dorcas wpadł do głowy wspaniały pomysł.Szepnęła coś do Lily i uśmiechnęła się złowieszczo.Pokazała kciuk w górę i równocześnie wypowiedziały zaklęcie,machając różdżką pod stołem.Wszystkie kartki od wielbicielek Pottera i Blacka wzniosły się w górę,postrzępiły się i spaliły.
-Dorcas!Mówiłam Ci,że jesteś kiepska z zaklęć!I co teraz?Te wszystkie tandetne karteczki się spaliły!
-Och Lily!Zawsze byłam kiepska z zaklęć.A niech to!-lamentowały.Remus,Ann i Alicja wybuchli śmiechem,a wściekłe Blondynki odeszły od stołu Gryfonów.
-Merlinie,od razu lepiej się oddycha!-westchnęła Lily.Poczuła ciepły oddech przy uchu i przeszły ją ciarki.
-Czyżby panna Evans była zazdrosna?-wyszeptał jej do ucha.Miał dość tej kłótni,którą zresztą sam uwarzył.
-Śnisz Potter-odpowiedziała słabo,czując jego rękę na talii.
-Możemy pogadać?-spytał z nadzieją.
-A będziesz się na mnie wydzierał?
-Nigdy.
Wstali od stołu i wyszli z Wielkiej Sali.
-No Dorcas!Chodź porozmawiamy...-wymruczał jej do ucha-A później zabiorę Cię do PŻ!Trochę pogrzeszymy,w koncu Walentynki są.-obiecał.Dorcas jęknęła.Merlinie,jak on na nią działał!
-Masz minutę!
Tak jak ich poprzednicy,wyszli z Wielkiej Sali odprowadzeni zazdrosnymi,lub wściekłymi spojrzeniami.
******
Lily siedziała na ławce i machała nogą.James stał nad nią i patrzył się to na jej nogę,to w oczy.
-No dobra.Przepraszam.
Nic,dalej machała nogą.
-Za to,że na Ciebie krzyczałem.
Dalej nic.
-Lily!-krzyknął już zdenerwowany.Dziewczyna drgnęła lekko.
-Miałeś już nie krzyczeć.Wiesz co mnie najbardziej zabolało?To,że zrobiłam to dla Ciebie,żebyś miał dziewczynę,która nie boi się wsiąść na ten kawałek drewna!-wstała gwałtownie,patrząc mu w oczy.Wyglądali dość śmiesznie,mierząc się spojrzeniami,gdy Lily głową dosięgała mu do piersi.
-Kochanie...nawet nie wiesz,jak byłem szczęśliwy,ale zdziwiony!Zrobiłaś przewrotkę!-dodał,jakby to miało potwierdzić jego racje-Nie chcę się z Tobą kłócić,wybacz mi.
James nie mógł uwierzyć,że kaja się przed dziewczyną.Nigdy nie robił tego w stosunku do żadnej.Nigdy!
-Kocham Cię-powiedziała tylko i przytuliła się do jego umięśnionego torsu.Odsunął ją od siebie kawałeczek i pocałował ją w zimny nos.
-Ja Ciebie też.
***********
-Kochanie moje!Wybacz mi!
A ona siedziała niewzruszona.Nigdy nie przepraszał nikogo.Podszedł do niej szybko i położył ręce po obu jej stronach na ścianie.Wiedział,jak na nią działa,ale nie zapominał też,że ona również na niego działa.
-Przepraszam,nie chciałem na Ciebie krzyczeć.To nie twoja wina.Chodź,pójdziemy do Pokoju życzeń i nie wyjdziemy do wieczora...-szeptał jej do ucha,po czym pocałował ją lekko w skroń.
-No dobrze-jęknęła-Wybaczam.Chodźmy już!
Wybuchnął śmiechem,a ona zrobiła obrażoną minę.Pokręcił głową i przerzucił ją sobie przez ramię.Zaczął biec na siódme piętro.
-BLACK!MATOLE!PUSZCZAJ!
Przyjaciele są jak ciche anioły,które podniosą nas,kiedy nasze skrzydła zapomną,jak latać...
poniedziałek, 31 grudnia 2012
piątek, 28 grudnia 2012
29.Śnisz.
Witajcie!
Na wstępie chciałabym podziękować za komentarze.I te dziwne,w których nazwano mnie mendą i te dające kopa,nowej bywalczyni mego bloga i ADY,za to,że choć trochę czuję się doceniona.
Nie wiem,może tego nie pisałam.Coś mi świata,że chyba tylko w którymś komentarzu,ale mniejsza z tym.
NOTKI DODAWANE SĄ CO TYDZIEŃ W SOBOTĘ!
Dodaję notkę dziś,abyście nie byli na mnie źli,jednak to co napisane jest u góry,od dzisiaj jest świętością.Czasami można nagiąć trochę tę zasadę,ale naprawdę jest dla mnie ważna,bo ja też mam swoje życie.Wiadomo,to opowiadanie jest jego częścią,lecz czy wy myślicie,że ja siedzę non stop przed klawiaturą?
hahahaha,nie.Ale nie gniewajcie się za to.
Przepraszam,jeśli was zawiodłam.Mam nadzieję,że to wam wynagrodzę.Mogę dodać dwie notki.Jeśli chcecie następną dziś,lub jutro,po prostu komentujcie.
Zagubiona Lilka.
*********************!!!********
Lily uśmiechnęła się czule i pogłaskała go po policzku.Siedzieli w przytulnej kawiarence na obrzeżach Hogsmeade,w której nigdy nie była.Rogacz był wspaniałym rozmówcą.Inteligentny,posiadał dużą i wszechstronną wiedzę co niesamowicie imponowało Lily.W końcu postanowiła spytać o coś,co już dawno obijało się o głowę.
-Słuchaj,możesz mi powiedzieć,czemu tak zmieniałeś zdanie?No wiesz...kocham Evans,nie kocham i znowu kocham.-spojrzała na niego uważnie,czując się nieswojo.
-Widzisz,to nie do końca tak-zaczął niemrawo.-Miłość nie leci z kranu jak woda.Nie możesz jej odkręcać i zakręcać kiedy tylko zechcesz.
Lily zastanowiła się przez chwilę i w końcu doszła do wniosku,że nigdy nie przestał jej kochać.
-Wiesz,że jestem od Ciebie starsza,młody?-zmieniła temat uśmiechając się szeroko i robiąc łyk ciepłego kakaa.
-Cóż ja biedny teraz pocznę?-błysnął rzędem białych zębów.
-Podać rachunek?-spytała miła,starsza pani przerywając im wymianę spojrzeń.Żadne nie chciało ustąpić.
-Poproszę-odpowiedział James,nadal uporczywie wpatrując się w Lily.Zazwyczaj miękła pod wpływem jego spojrzenia,dzisiaj jednak nie chciała się dać.
Wciąż na siebie patrząc równocześnie wyciągnęli portfele.
-Lily,nie żartuj.Ja płacę-obruszył się i wyciągnął pieniądze.Lily pokręciła głową rozbawiona.
-Niegrzeczny facet z dobrymi manierami?Ale mi się trafiło.
**************
Od razu mówię,że jest to scena miłości.Nie trzeba jej czytać,bo nie wprowadza to właściwie nic nowego.
*
Ciepła woda spływała po jej nagich plecach.Z rozkoszą zamoczyła ręce,a później całą resztę.Usłyszała cichy zgrzyt zamka i przez szybkę od prysznica ujrzała Syriusza.Zaczerwieniła się lekko,ale postanowiła,że jak już do niej przyszedł,nie wyrzuci go,tylko wykorzysta tę sytuację jak najlepiej.
-Dorcas...
-Chodź tu-poprosiła tylko.Czekała aż ściągnie ubrania i niepewnie przygryzła dolną wargę.Minutę później drzwiczki rozszerzyły się,a do kabiny wszedł nagi Syriusz.Dorcas myślała,że zemdleje na widok jego ciała.Zawstydziła się lekko.Była zwykłą,przeciętną i niczym się nie wyróżniającą dziewczyną.A on?Dwoma słowami:Grecki Bóg.
Przybliżył się do niej i złożył na jej szyi lekki pocałunek.Gdy Dorcas chciała zerknąć w dół,nie pozwolił jej na to,podciągając jej podbródek do góry i całując namiętnie.Pierwszy raz bał się,że nie spodoba się swojej wybrance.Co więcej,była to dziewczyna,bez której nie wyobrażał sobie życia.Zawsze był pewny swojej męskości i innych atutów,teraz jednak,jakoś nie czuł się na siłach.
Jeździła rękami wzdłuż jego pleców natrafiając na jego pośladki.Uśmiechnęła się poprzez pocałunek,dziękując Merlinowi,że Syriusz tak dba o sylwetkę.Odchyliła głowę,dając chłopakowi lepszy dostęp do jej szyi i dekoltu.Pierwszy jęk wyrwał się z jej ust,gdy zaczął pieścić ustami jej piersi.Oparła się o zimną ścianę czując,jak Jego palce schodzą niżej,aż do jej kobiecości.Syriusz otworzył oczy i uśmiechnął się z satysfakcją.Dorcas miała ekstazę wypisaną na twarzy.Zaczął gwałtownie poruszać palcami,aż z ust dziewczyny wyrwał się krótki krzyk,a sama ona odetchnęła ciężko.
-Jesteś piękna.-wyszeptał jej do ucha.Dorcas westchnęła przeciągle z ulgą i spojrzała mu w oczy.Swoim spojrzeniem wyraziła niemą zgodę.Już nawet nikt nie wiedział,kiedy ich ciała złączyły w się w jedno.Najważniejsze było to,że dokonał się tu dowód miłości.
Dwoje ludzi splecionych w miłosnym tańcu,a ich krzyki rozkoszy przedzierały błogą ciszę.
**********************
Lily podniosła się z łóżka z uśmiechem na twarzy.Nagła fala radości przypłynęła znikąd z szalonym pomysłem.Po cichu podeszła do łóżka Dorcas i potrząsnęła jej ramieniem.
-Dorcas!
-Lily?Daj spać!-wymamrotała Szatynka.Jutro sobota,więc mogła pospać trochę dłużej,a co z tym idzie,siedzieć do późna z Syriuszem.
-Naucz mnie quidditcha-zażądała Ruda.Dorcas wytrzeszczyła oczy,ale zaraz jej twarz rozjaśnił śmiech.
-No jasne.Kiedy?
-No teraz.Wolę bez świadków.-wytłumaczyła.-Chcę poczuć to co wy,kiedy dosiadacie tego kawałka drewna-uśmiechnęła się niewinnie.
-Dobra,to ubierz się i za chwilę idziemy.
************************
-Do mnie!-krzyknęła skupiona i ku jej ogromnemu zdziwieniu miotła podniosła się i trafiła do jej ręki.Przeciągnęła palcem po gładkiej powierzchni miotły i uśmiechnęła się.Pierwszy raz na myśl o miotle i lataniu!
-Załóż na nią nogę i mocno odepchnij się od ziemi!-zagrzmiała Dorcas.Lily skupiła się i przełknęła strach.Odepchnęła się mocno stopami od wilgotnej murawy i poczuła wiatr we włosach.
-Jacie!Tu jest...wow!-krzyknęła.Poczuła się niesamowicie lekka i wyszczerzyła się do Dorcas.Powoli pochyliła się nad trzonkiem miotły i przyśpieszyła.Zrobiła kilka okrążeń wokół boiska ścigając się z z przyjaciółką.Po piętnastu minutach takiej zabawy wyciągnęły kafle.Dorcas zawisła nad bramkami,a Ruda zaczęła trafiać do ich obręczy.Dwa pierwsze skusiła,jednak po chwili nie było mowy o ani jednej pomyłce:Lily była genialną ścigającą.
Obie zmęczone odłożyły miotły i wzięły szybki prysznic w szatni zawodników.
-Co Cię natchnęło Ruda,co?-spytała Dorcas.
-Nie wiem,jakoś tak.Chciałam zobaczyć jak to jest.Wiem bardzo dużo o quidditchu,jednak nigdy nie myślałam o tym,żeby grać w drużynie.Błagam,ja i quidditch?-spytała kpiąco i wybuchła perlistym śmiechem,do którego dołączył śmiech Dorcas.-Wiesz,chyba pójdę spać do Pottera.
-A propos spania,zrobiłam TO.-Szatynka zaczerwieniła się lekko,ale z jej twarzy można wyczytać było tylko szczęście.
-Co?!No i jak było?Rzeczywiście jest taki dobry,jak mówią?-uśmiechnęła się złośliwie i objęła jej ramię.
-Był nieziemski.I wiesz,też mam ochotę dzisiaj iść do nich.
Gadając jeszcze wesoło nawet się nie spostrzegły,kiedy doszły do portretu Grubej Damy.
-A gdzie tak późno się chodzi,co?!-zaczęła swój wywód.
-Żelki karmelowe.
-Wszystko powiem dyrektorowi!-groziła.
-Żelki karmelowe!
-Niewychowana młodzież!-prychnęła i wpuściła dziewczyny do Pokoju Wspólnego.Wróciły do swojego dormitorium,ściągnęły ubrania i w piżamach przeszły do Huncwotów.Wślizgnęły się do środka i jakie wielkie było ich zdziwienie,kiedy ujrzały Ann śpiącą z Remusem i gadających ze sobą Syriusza i Jamesa,pochylonych nad mapą.
-No,no,no.Kogo my tu mamy.Po co byłyście na boisku?-spytał Black robiąc miejsce obok siebie dla Dorcas.
-Lily...-zaczęła Szatynka,ale Ruda zatkała jej buzię ręką.
-Pomagała Dorcas znaleźć jej bransoletkę,nie?-dokończyła rzucając jej porozumiewawcze spojrzenie.Meadowes kiwnęła głową i po chwili zniknęła za kotarą łóżka Syriusza wraz z nim.Lily wdrapała się na łóżko Jamesa i opatuliła się kołdrą.Chłopak uśmiechnął się pod nosem i zasłonił szkarłatne kotary.
-Stęskniłaś się za mną?-spytał cicho opierając brodę o jej czubek głowy.
-Bardzo-wymruczała w zagięcie jego szyi.Po chwili było słychać dwa równe oddechy.
***************
Od urodzin Lily minęło już półtora tygodnia.Szedł pewny siebie.Przez ten miesiąc schudł cztery kilo,więc ze spokojem mógł założyć trochę inne ubrania.Miał na sobie dżinsy,koszulkę z nadrukiem i na to koszulę.Na ramiona miał niedbale zawieszoną szatę oraz luźno zwisający krawat.Uśmiechnął się pod nosem,gdy jakaś dziewczyna się za nim obejrzała.O tak!Od dzisiaj zawsze będzie ćwiczył z chłopakami!
Jego serce zabiło mocniej na widok pewnej dziewczyny-Penelopy.Była to niska,lekko puszysta Krukonka z czarnymi włosami do pasa.Miała łagodne rysy twarzy i śliczne błękitne oczy.Stała samotnie pod oknem i szukała czegoś w torbie.Lekko onieśmielony podszedł do niej i podniósł pióro,które leżało pod jej nogami.
-To twoje?-spytał swobodnie,lecz trochę drżącym głosem.
-O!Nareszcie,dzięki Peter.Życie mi ratujesz!-powiedziała i uśmiechnęła się.Na policzkach zrobiły jej się słodkie dołeczki.
-Co porabiasz?-zganił się w myślach za tak banalne pytanie.Dziewczyna jakby widziała tą wewnętrzną reprymendę,uśmiechnęła się.
-Mam zamiar iść do biblioteki,zrobić Transmutację.Może...może pójdziesz ze mną?-spuściła wzrok.Wiele razy jakiś chłopak podrywał ją i sama nie wiedziała dlaczego,bo nie wyróżniała się niczym,a nawet sama uważała,że jest brzydka,lecz przy Peterze czuła "motylki w brzuchu".
-Jasne!-odpowiedział szybko i podał jej ramię,tak jak uczył go Remus.Oboje z nieśmiałymi uśmiechami ruszyli na podbój starych książek.Mijając Huncwotów Glizdogon posłał im wdzięczne spojrzenie i pogrążył się w rozmowie z Penelopą.Weszli do biblioteki,wyszukali odpowiednich książek i usiedli przy małym stoliczku.
-No,więc...co zamierzasz robić po szkole?-spytał Peter,przerywając ciszę.Penelopa odłożyła pióro i odpowiedziała:
-Mam zamiar zostać uzdrowicielką.Mam bardzo dobre oceny,no i chciałabym pomagać ludziom.A ty?
Ale Peter jej nie słuchał.Wpatrywał się w jej piękne,małe usta,nie słuchając niczego i nie widząc niczego,oprócz jej ust.
-Peter!-krzyknęła rozbawiona.
-Cisza!-zagrzmiała pani Pince,wychylając długi nos z nas kubka kawy.
-Przepraszam,zagapiłem się.-powiedział skruszony.
-Właśnie widzę.Pytałam,kim ty chcesz zostać.
-Szczerze?
-Nie,proszę,okłam mnie.-odpowiedziała ironicznie.Peter pokręcił głową z uśmiechem.Zapomniał już,że ta mała osóbka jest waleczna i nieco sarkastyczna.
-No więc,myślałem nad założeniem sklepu ze słodyczami.Albo cukierni.
-Wspaniały pomysł!Pamiętam ten tort na urodzinach Lily Evans!Lupin powiedział,że to twoja robota.Był pyszny!
-Dzięki!-wypiął dumnie pierś i pozwolił dokończyć jej wypracowanie.
*************
-Panowie,mam zaszczyt ogłosić coś ważnego-zaczął Syriusz.Hunce siedzieli w swoim dormitorium na ziemi popijając Kremowe Piwo-Otóż nasz Peter stał się mężczyzną!-poklepał go po ramieniu.Chłopcy zaczęli się śmiać i gratulować Peterowi.On sam czuł się dumny i oświadczył im już,że będzie z nimi ćwiczył.
-Hej chłopaki!-do ich dormitorium weszły dziewczyny.
-Ej!Co to za picie Kremowego bez nas?-spytała Dorcas siadając obok Łapy.
Wręczyli im po butelce i do późnej nocy rozśmieszali się nawzajem.Około drugiej Lily spojrzała na Dorcas i oczami zadała pytanie.Dor pochyliła się nad nią i wyszeptała szybko:
-Jak pójdą spać
Lily kiwnęła głową na znak zgody i szeroko ziewnęła.
-Oho,chyba na dzisiaj koniec.Zostajecie?-spytał z nadzieją Syriusz.
-Ej!Nie chcę spać sama!Dziewczyny!Idziemy ubrać seksowną bieliznę i porzucać się poduszkami.-zarządziła Alicja.
Dziewczyny wybuchły śmiechem na widok udręczonych min chłopaków.
-Możemy się do was dołączyć?-spytał z nadzieją James.
-Nie tym razem kochanie!
***********
-Ann,idziesz z nami?
-Ale tylko popatrzeć.
-Ja też-odezwała się Alicja.
Założyły ciepłe dresy i wyszły z dormitorium,a dziesięć minut później i z zamku.Lily machnęła różdżką w stronę wielkich pochodni,a te zapaliły się i rozjaśniły boisko.Dorcas złamała zaklęcie zabezpieczające te najlepsze miotły i dała każdej po jednej("gdybyście jednak się zdecydowały")
-Przynajmniej będziemy mieć zastępce,kiedy ja lub Syriusz nie będziemy mogli grać.
-Oby do tego nie doszło.
Dziewczyny wzbiły się w powietrze i zrobiły kilka rundek wokół stadionu.Lily po którymś treningu pokonała strach i nauczyła się robić fikołki na miotle.Lubiła rozwijać dużą prędkość,bo wtedy dreszczyk emocji przechodził jej po plecach.
-Dobra,stawaj na bramkę!Znaczy się leć!-krzyknęła Lily.Nie zapomniała o rzuceniu zaklęć ochronnych na boisko,tak,aby nikt nie widział,ani nie słyszał co tam się dzieje,no i nie wiedział,że one tam są,mając na myśli Huncwotów i ich mapę.
-Ala,jesteś nam potrzebna!Ktoś musi być "na bramce"!-Dorcas podleciała do Breaks.Dziewczyna z ociąganiem weszła na miotłę i odbiła się od trybun.Miała lekki uraz do mioteł po tym,jak kiedyś w czwartej klasie wylądowała w SS ze złamaną ręką i nogą.Nigdy nie zapomni obrzydliwego smaku tego okropnego eliksiru.
Zawisła nad środkową obręczą i czekała na atak.Lily i Dorcas ćwiczyły już to od dawna.Lecąc z tą samą prędkością rzucały do siebie kafla omijając postawione słupki.W końcu ostatni rzut skierowany był do Lily,a ta celnie cisnęła go w lewą bramkę.
-Hurra!-krzyknęła uradowana i uśmiechnęła się.Quidditch nie jest taki zły,dopóki nie zacznie się ktoś nim chwalić.Kątem oka zobaczyła Ann,która puszczała jakąś piłeczkę w dół i zwinnie łapała ją tuż nad ziemią.Nie ma się co dziwić,skoro wychowywała się wśród dwóch starszych braci,którzy w Hogwarcie byli kapitanami drużyn.
-Dobra,wracamy!Byłyśmy świetne!Uważam,że w Hogwarcie powinna był damska drużyna quidditcha.
Wybuchły śmiechem,ale pokiwały zgodnie głowami.
**********
-Gdzie wy znowu byłyście?-spytał James,patrząc uważnie na swoją dziewczynę.
-Na spacerze.
-Nie było was na mapie.-Remus zmarszył czoło.
-Widać jesteśmy od was lepsze i umiemy myśleć.
-We wszystkim-potwierdziła zgodnie Ann.
-Może w quidditchu też,hmm?-zakpił Black.
-W tym szczególnie-odpowiedziała Dorcas,podnosząc wyzywająco brew.
-Ta,może mały zakład?
-Nie ma sprawy.
-Meczyk quidditcha.Huncowci vs.-tu Syriusz zrobił teatralną pauzę-Huncwotki.
-Jutro o drugiej zapraszamy na boisko.-uzgodnił James i ze śmiechem wrócili do swojego dormitorium.
Gdy drzwi się za nimi zamknęły,Potter od razu powiedział:
-Ja nie wiem po co to zrobiły.Przecież Ruda boi się wsiąść na miotłę!
-A Ann?Nie chce nawet słyszeć o quidditchu.Z kolei Alicja ma uraz od czwartej klasy.Wygramy z pacem w d...-Remus spojrzał na Syriusza karcąco-w nosie.
-Dobrze,że ćwiczyliśmy razem u mnie w domu,bo Remus i Glizdek pospadali by nam z mioteł-James parsknął śmiechem.
-Trzeba pomyśleć nad karą!
***********
Dziewczyny zadowolone umyły się i przebrane w piżamę usiadły na łóżkach.
-Ale się zdziwią!-westchnęła Lily.
-A no właśnie.Czy ty przypadkiem nie masz jakiś paranormalnych zdolności?Akurat półtora tygodnia przed pomysłem zakładu mówisz mi,że chcesz nauczyć się grać w quidditcha-spytała Dorcas.
-Och,oczywiście!Przepowiadam Ci,że wyjdziesz za Blacka i będziecie mieć trójkę dzieci!
Dziewczyny wybuchły śmiechem,a Dorcas zaczerwieniła się.
-Szczęście,że my-Ann wskazała na siebie i Alicję-umiemy grać od małego.
-Mówię wam,dziewczyny,oni się jeszcze zdziwią!
-Trzeba pomyśleć nad karą!
***********************
-Gotowe na porażkę?-spytał Peter z pełną buzią.Dziewczyny popatrzyły na siebie znacząco i zrobiły przerażone miny.
-Och tak!Po co ja się na to wszystko godziłam!-zaczęła lamentować Ruda.
-Spoko,zawsze możecie się wycofać-oświadczył spokojnie Remus.
-Śnisz.-z czterech dziewczęcych buzi wyrwało się to samo słowo.
Na wstępie chciałabym podziękować za komentarze.I te dziwne,w których nazwano mnie mendą i te dające kopa,nowej bywalczyni mego bloga i ADY,za to,że choć trochę czuję się doceniona.
Nie wiem,może tego nie pisałam.Coś mi świata,że chyba tylko w którymś komentarzu,ale mniejsza z tym.
NOTKI DODAWANE SĄ CO TYDZIEŃ W SOBOTĘ!
Dodaję notkę dziś,abyście nie byli na mnie źli,jednak to co napisane jest u góry,od dzisiaj jest świętością.Czasami można nagiąć trochę tę zasadę,ale naprawdę jest dla mnie ważna,bo ja też mam swoje życie.Wiadomo,to opowiadanie jest jego częścią,lecz czy wy myślicie,że ja siedzę non stop przed klawiaturą?
hahahaha,nie.Ale nie gniewajcie się za to.
Przepraszam,jeśli was zawiodłam.Mam nadzieję,że to wam wynagrodzę.Mogę dodać dwie notki.Jeśli chcecie następną dziś,lub jutro,po prostu komentujcie.
Zagubiona Lilka.
*********************!!!********
Lily uśmiechnęła się czule i pogłaskała go po policzku.Siedzieli w przytulnej kawiarence na obrzeżach Hogsmeade,w której nigdy nie była.Rogacz był wspaniałym rozmówcą.Inteligentny,posiadał dużą i wszechstronną wiedzę co niesamowicie imponowało Lily.W końcu postanowiła spytać o coś,co już dawno obijało się o głowę.
-Słuchaj,możesz mi powiedzieć,czemu tak zmieniałeś zdanie?No wiesz...kocham Evans,nie kocham i znowu kocham.-spojrzała na niego uważnie,czując się nieswojo.
-Widzisz,to nie do końca tak-zaczął niemrawo.-Miłość nie leci z kranu jak woda.Nie możesz jej odkręcać i zakręcać kiedy tylko zechcesz.
Lily zastanowiła się przez chwilę i w końcu doszła do wniosku,że nigdy nie przestał jej kochać.
-Wiesz,że jestem od Ciebie starsza,młody?-zmieniła temat uśmiechając się szeroko i robiąc łyk ciepłego kakaa.
-Cóż ja biedny teraz pocznę?-błysnął rzędem białych zębów.
-Podać rachunek?-spytała miła,starsza pani przerywając im wymianę spojrzeń.Żadne nie chciało ustąpić.
-Poproszę-odpowiedział James,nadal uporczywie wpatrując się w Lily.Zazwyczaj miękła pod wpływem jego spojrzenia,dzisiaj jednak nie chciała się dać.
Wciąż na siebie patrząc równocześnie wyciągnęli portfele.
-Lily,nie żartuj.Ja płacę-obruszył się i wyciągnął pieniądze.Lily pokręciła głową rozbawiona.
-Niegrzeczny facet z dobrymi manierami?Ale mi się trafiło.
**************
Od razu mówię,że jest to scena miłości.Nie trzeba jej czytać,bo nie wprowadza to właściwie nic nowego.
*
Ciepła woda spływała po jej nagich plecach.Z rozkoszą zamoczyła ręce,a później całą resztę.Usłyszała cichy zgrzyt zamka i przez szybkę od prysznica ujrzała Syriusza.Zaczerwieniła się lekko,ale postanowiła,że jak już do niej przyszedł,nie wyrzuci go,tylko wykorzysta tę sytuację jak najlepiej.
-Dorcas...
-Chodź tu-poprosiła tylko.Czekała aż ściągnie ubrania i niepewnie przygryzła dolną wargę.Minutę później drzwiczki rozszerzyły się,a do kabiny wszedł nagi Syriusz.Dorcas myślała,że zemdleje na widok jego ciała.Zawstydziła się lekko.Była zwykłą,przeciętną i niczym się nie wyróżniającą dziewczyną.A on?Dwoma słowami:Grecki Bóg.
Przybliżył się do niej i złożył na jej szyi lekki pocałunek.Gdy Dorcas chciała zerknąć w dół,nie pozwolił jej na to,podciągając jej podbródek do góry i całując namiętnie.Pierwszy raz bał się,że nie spodoba się swojej wybrance.Co więcej,była to dziewczyna,bez której nie wyobrażał sobie życia.Zawsze był pewny swojej męskości i innych atutów,teraz jednak,jakoś nie czuł się na siłach.
Jeździła rękami wzdłuż jego pleców natrafiając na jego pośladki.Uśmiechnęła się poprzez pocałunek,dziękując Merlinowi,że Syriusz tak dba o sylwetkę.Odchyliła głowę,dając chłopakowi lepszy dostęp do jej szyi i dekoltu.Pierwszy jęk wyrwał się z jej ust,gdy zaczął pieścić ustami jej piersi.Oparła się o zimną ścianę czując,jak Jego palce schodzą niżej,aż do jej kobiecości.Syriusz otworzył oczy i uśmiechnął się z satysfakcją.Dorcas miała ekstazę wypisaną na twarzy.Zaczął gwałtownie poruszać palcami,aż z ust dziewczyny wyrwał się krótki krzyk,a sama ona odetchnęła ciężko.
-Jesteś piękna.-wyszeptał jej do ucha.Dorcas westchnęła przeciągle z ulgą i spojrzała mu w oczy.Swoim spojrzeniem wyraziła niemą zgodę.Już nawet nikt nie wiedział,kiedy ich ciała złączyły w się w jedno.Najważniejsze było to,że dokonał się tu dowód miłości.
Dwoje ludzi splecionych w miłosnym tańcu,a ich krzyki rozkoszy przedzierały błogą ciszę.
**********************
Lily podniosła się z łóżka z uśmiechem na twarzy.Nagła fala radości przypłynęła znikąd z szalonym pomysłem.Po cichu podeszła do łóżka Dorcas i potrząsnęła jej ramieniem.
-Dorcas!
-Lily?Daj spać!-wymamrotała Szatynka.Jutro sobota,więc mogła pospać trochę dłużej,a co z tym idzie,siedzieć do późna z Syriuszem.
-Naucz mnie quidditcha-zażądała Ruda.Dorcas wytrzeszczyła oczy,ale zaraz jej twarz rozjaśnił śmiech.
-No jasne.Kiedy?
-No teraz.Wolę bez świadków.-wytłumaczyła.-Chcę poczuć to co wy,kiedy dosiadacie tego kawałka drewna-uśmiechnęła się niewinnie.
-Dobra,to ubierz się i za chwilę idziemy.
************************
-Do mnie!-krzyknęła skupiona i ku jej ogromnemu zdziwieniu miotła podniosła się i trafiła do jej ręki.Przeciągnęła palcem po gładkiej powierzchni miotły i uśmiechnęła się.Pierwszy raz na myśl o miotle i lataniu!
-Załóż na nią nogę i mocno odepchnij się od ziemi!-zagrzmiała Dorcas.Lily skupiła się i przełknęła strach.Odepchnęła się mocno stopami od wilgotnej murawy i poczuła wiatr we włosach.
-Jacie!Tu jest...wow!-krzyknęła.Poczuła się niesamowicie lekka i wyszczerzyła się do Dorcas.Powoli pochyliła się nad trzonkiem miotły i przyśpieszyła.Zrobiła kilka okrążeń wokół boiska ścigając się z z przyjaciółką.Po piętnastu minutach takiej zabawy wyciągnęły kafle.Dorcas zawisła nad bramkami,a Ruda zaczęła trafiać do ich obręczy.Dwa pierwsze skusiła,jednak po chwili nie było mowy o ani jednej pomyłce:Lily była genialną ścigającą.
Obie zmęczone odłożyły miotły i wzięły szybki prysznic w szatni zawodników.
-Co Cię natchnęło Ruda,co?-spytała Dorcas.
-Nie wiem,jakoś tak.Chciałam zobaczyć jak to jest.Wiem bardzo dużo o quidditchu,jednak nigdy nie myślałam o tym,żeby grać w drużynie.Błagam,ja i quidditch?-spytała kpiąco i wybuchła perlistym śmiechem,do którego dołączył śmiech Dorcas.-Wiesz,chyba pójdę spać do Pottera.
-A propos spania,zrobiłam TO.-Szatynka zaczerwieniła się lekko,ale z jej twarzy można wyczytać było tylko szczęście.
-Co?!No i jak było?Rzeczywiście jest taki dobry,jak mówią?-uśmiechnęła się złośliwie i objęła jej ramię.
-Był nieziemski.I wiesz,też mam ochotę dzisiaj iść do nich.
Gadając jeszcze wesoło nawet się nie spostrzegły,kiedy doszły do portretu Grubej Damy.
-A gdzie tak późno się chodzi,co?!-zaczęła swój wywód.
-Żelki karmelowe.
-Wszystko powiem dyrektorowi!-groziła.
-Żelki karmelowe!
-Niewychowana młodzież!-prychnęła i wpuściła dziewczyny do Pokoju Wspólnego.Wróciły do swojego dormitorium,ściągnęły ubrania i w piżamach przeszły do Huncwotów.Wślizgnęły się do środka i jakie wielkie było ich zdziwienie,kiedy ujrzały Ann śpiącą z Remusem i gadających ze sobą Syriusza i Jamesa,pochylonych nad mapą.
-No,no,no.Kogo my tu mamy.Po co byłyście na boisku?-spytał Black robiąc miejsce obok siebie dla Dorcas.
-Lily...-zaczęła Szatynka,ale Ruda zatkała jej buzię ręką.
-Pomagała Dorcas znaleźć jej bransoletkę,nie?-dokończyła rzucając jej porozumiewawcze spojrzenie.Meadowes kiwnęła głową i po chwili zniknęła za kotarą łóżka Syriusza wraz z nim.Lily wdrapała się na łóżko Jamesa i opatuliła się kołdrą.Chłopak uśmiechnął się pod nosem i zasłonił szkarłatne kotary.
-Stęskniłaś się za mną?-spytał cicho opierając brodę o jej czubek głowy.
-Bardzo-wymruczała w zagięcie jego szyi.Po chwili było słychać dwa równe oddechy.
***************
Od urodzin Lily minęło już półtora tygodnia.Szedł pewny siebie.Przez ten miesiąc schudł cztery kilo,więc ze spokojem mógł założyć trochę inne ubrania.Miał na sobie dżinsy,koszulkę z nadrukiem i na to koszulę.Na ramiona miał niedbale zawieszoną szatę oraz luźno zwisający krawat.Uśmiechnął się pod nosem,gdy jakaś dziewczyna się za nim obejrzała.O tak!Od dzisiaj zawsze będzie ćwiczył z chłopakami!
Jego serce zabiło mocniej na widok pewnej dziewczyny-Penelopy.Była to niska,lekko puszysta Krukonka z czarnymi włosami do pasa.Miała łagodne rysy twarzy i śliczne błękitne oczy.Stała samotnie pod oknem i szukała czegoś w torbie.Lekko onieśmielony podszedł do niej i podniósł pióro,które leżało pod jej nogami.
-To twoje?-spytał swobodnie,lecz trochę drżącym głosem.
-O!Nareszcie,dzięki Peter.Życie mi ratujesz!-powiedziała i uśmiechnęła się.Na policzkach zrobiły jej się słodkie dołeczki.
-Co porabiasz?-zganił się w myślach za tak banalne pytanie.Dziewczyna jakby widziała tą wewnętrzną reprymendę,uśmiechnęła się.
-Mam zamiar iść do biblioteki,zrobić Transmutację.Może...może pójdziesz ze mną?-spuściła wzrok.Wiele razy jakiś chłopak podrywał ją i sama nie wiedziała dlaczego,bo nie wyróżniała się niczym,a nawet sama uważała,że jest brzydka,lecz przy Peterze czuła "motylki w brzuchu".
-Jasne!-odpowiedział szybko i podał jej ramię,tak jak uczył go Remus.Oboje z nieśmiałymi uśmiechami ruszyli na podbój starych książek.Mijając Huncwotów Glizdogon posłał im wdzięczne spojrzenie i pogrążył się w rozmowie z Penelopą.Weszli do biblioteki,wyszukali odpowiednich książek i usiedli przy małym stoliczku.
-No,więc...co zamierzasz robić po szkole?-spytał Peter,przerywając ciszę.Penelopa odłożyła pióro i odpowiedziała:
-Mam zamiar zostać uzdrowicielką.Mam bardzo dobre oceny,no i chciałabym pomagać ludziom.A ty?
Ale Peter jej nie słuchał.Wpatrywał się w jej piękne,małe usta,nie słuchając niczego i nie widząc niczego,oprócz jej ust.
-Peter!-krzyknęła rozbawiona.
-Cisza!-zagrzmiała pani Pince,wychylając długi nos z nas kubka kawy.
-Przepraszam,zagapiłem się.-powiedział skruszony.
-Właśnie widzę.Pytałam,kim ty chcesz zostać.
-Szczerze?
-Nie,proszę,okłam mnie.-odpowiedziała ironicznie.Peter pokręcił głową z uśmiechem.Zapomniał już,że ta mała osóbka jest waleczna i nieco sarkastyczna.
-No więc,myślałem nad założeniem sklepu ze słodyczami.Albo cukierni.
-Wspaniały pomysł!Pamiętam ten tort na urodzinach Lily Evans!Lupin powiedział,że to twoja robota.Był pyszny!
-Dzięki!-wypiął dumnie pierś i pozwolił dokończyć jej wypracowanie.
*************
-Panowie,mam zaszczyt ogłosić coś ważnego-zaczął Syriusz.Hunce siedzieli w swoim dormitorium na ziemi popijając Kremowe Piwo-Otóż nasz Peter stał się mężczyzną!-poklepał go po ramieniu.Chłopcy zaczęli się śmiać i gratulować Peterowi.On sam czuł się dumny i oświadczył im już,że będzie z nimi ćwiczył.
-Hej chłopaki!-do ich dormitorium weszły dziewczyny.
-Ej!Co to za picie Kremowego bez nas?-spytała Dorcas siadając obok Łapy.
Wręczyli im po butelce i do późnej nocy rozśmieszali się nawzajem.Około drugiej Lily spojrzała na Dorcas i oczami zadała pytanie.Dor pochyliła się nad nią i wyszeptała szybko:
-Jak pójdą spać
Lily kiwnęła głową na znak zgody i szeroko ziewnęła.
-Oho,chyba na dzisiaj koniec.Zostajecie?-spytał z nadzieją Syriusz.
-Ej!Nie chcę spać sama!Dziewczyny!Idziemy ubrać seksowną bieliznę i porzucać się poduszkami.-zarządziła Alicja.
Dziewczyny wybuchły śmiechem na widok udręczonych min chłopaków.
-Możemy się do was dołączyć?-spytał z nadzieją James.
-Nie tym razem kochanie!
***********
-Ann,idziesz z nami?
-Ale tylko popatrzeć.
-Ja też-odezwała się Alicja.
Założyły ciepłe dresy i wyszły z dormitorium,a dziesięć minut później i z zamku.Lily machnęła różdżką w stronę wielkich pochodni,a te zapaliły się i rozjaśniły boisko.Dorcas złamała zaklęcie zabezpieczające te najlepsze miotły i dała każdej po jednej("gdybyście jednak się zdecydowały")
-Przynajmniej będziemy mieć zastępce,kiedy ja lub Syriusz nie będziemy mogli grać.
-Oby do tego nie doszło.
Dziewczyny wzbiły się w powietrze i zrobiły kilka rundek wokół stadionu.Lily po którymś treningu pokonała strach i nauczyła się robić fikołki na miotle.Lubiła rozwijać dużą prędkość,bo wtedy dreszczyk emocji przechodził jej po plecach.
-Dobra,stawaj na bramkę!Znaczy się leć!-krzyknęła Lily.Nie zapomniała o rzuceniu zaklęć ochronnych na boisko,tak,aby nikt nie widział,ani nie słyszał co tam się dzieje,no i nie wiedział,że one tam są,mając na myśli Huncwotów i ich mapę.
-Ala,jesteś nam potrzebna!Ktoś musi być "na bramce"!-Dorcas podleciała do Breaks.Dziewczyna z ociąganiem weszła na miotłę i odbiła się od trybun.Miała lekki uraz do mioteł po tym,jak kiedyś w czwartej klasie wylądowała w SS ze złamaną ręką i nogą.Nigdy nie zapomni obrzydliwego smaku tego okropnego eliksiru.
Zawisła nad środkową obręczą i czekała na atak.Lily i Dorcas ćwiczyły już to od dawna.Lecąc z tą samą prędkością rzucały do siebie kafla omijając postawione słupki.W końcu ostatni rzut skierowany był do Lily,a ta celnie cisnęła go w lewą bramkę.
-Hurra!-krzyknęła uradowana i uśmiechnęła się.Quidditch nie jest taki zły,dopóki nie zacznie się ktoś nim chwalić.Kątem oka zobaczyła Ann,która puszczała jakąś piłeczkę w dół i zwinnie łapała ją tuż nad ziemią.Nie ma się co dziwić,skoro wychowywała się wśród dwóch starszych braci,którzy w Hogwarcie byli kapitanami drużyn.
-Dobra,wracamy!Byłyśmy świetne!Uważam,że w Hogwarcie powinna był damska drużyna quidditcha.
Wybuchły śmiechem,ale pokiwały zgodnie głowami.
**********
-Gdzie wy znowu byłyście?-spytał James,patrząc uważnie na swoją dziewczynę.
-Na spacerze.
-Nie było was na mapie.-Remus zmarszył czoło.
-Widać jesteśmy od was lepsze i umiemy myśleć.
-We wszystkim-potwierdziła zgodnie Ann.
-Może w quidditchu też,hmm?-zakpił Black.
-W tym szczególnie-odpowiedziała Dorcas,podnosząc wyzywająco brew.
-Ta,może mały zakład?
-Nie ma sprawy.
-Meczyk quidditcha.Huncowci vs.-tu Syriusz zrobił teatralną pauzę-Huncwotki.
-Jutro o drugiej zapraszamy na boisko.-uzgodnił James i ze śmiechem wrócili do swojego dormitorium.
Gdy drzwi się za nimi zamknęły,Potter od razu powiedział:
-Ja nie wiem po co to zrobiły.Przecież Ruda boi się wsiąść na miotłę!
-A Ann?Nie chce nawet słyszeć o quidditchu.Z kolei Alicja ma uraz od czwartej klasy.Wygramy z pacem w d...-Remus spojrzał na Syriusza karcąco-w nosie.
-Dobrze,że ćwiczyliśmy razem u mnie w domu,bo Remus i Glizdek pospadali by nam z mioteł-James parsknął śmiechem.
-Trzeba pomyśleć nad karą!
***********
Dziewczyny zadowolone umyły się i przebrane w piżamę usiadły na łóżkach.
-Ale się zdziwią!-westchnęła Lily.
-A no właśnie.Czy ty przypadkiem nie masz jakiś paranormalnych zdolności?Akurat półtora tygodnia przed pomysłem zakładu mówisz mi,że chcesz nauczyć się grać w quidditcha-spytała Dorcas.
-Och,oczywiście!Przepowiadam Ci,że wyjdziesz za Blacka i będziecie mieć trójkę dzieci!
Dziewczyny wybuchły śmiechem,a Dorcas zaczerwieniła się.
-Szczęście,że my-Ann wskazała na siebie i Alicję-umiemy grać od małego.
-Mówię wam,dziewczyny,oni się jeszcze zdziwią!
-Trzeba pomyśleć nad karą!
***********************
-Gotowe na porażkę?-spytał Peter z pełną buzią.Dziewczyny popatrzyły na siebie znacząco i zrobiły przerażone miny.
-Och tak!Po co ja się na to wszystko godziłam!-zaczęła lamentować Ruda.
-Spoko,zawsze możecie się wycofać-oświadczył spokojnie Remus.
-Śnisz.-z czterech dziewczęcych buzi wyrwało się to samo słowo.
piątek, 21 grudnia 2012
28.Piękne są tylko chwile...za miłość!
Na wstępie,chcę życzyć wszystkim Wesołych Świąt.Pysznego jedzenia,bogatego Gwiazdora,duuużo śniegu i
uśmiechu przez cały czas!No i zapomniałabym o wyśmienitej zabawy(i małego kaca,bo z tego co mi wiadomo,w Polsce nie ma eliksirów na kaca-giganta :D) na Sylwestrze!;)
Postaram się napisać notkę w następną sobotę,ale wiecie,Sylwestra trzeba przyszykować;)Jutro nie będzie notki, a wstawiam ją dzisiaj.
Jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT!
********^^^^********
Zaczęła cichutko śpiewać.Z początku nieśmiało,lecz po chwili z jej buzi wydarł się anielski śpiew.
'Chcę się z Tobą zestarzeć'
Nagle czyjeś ręce oplotły ją w pasie i ściągnęły z okna Sowiarni,jakby bały się,że szczupłe ciało dziewczyny może zlecieć z najlżejszym ruchem tańczącego wiatru.
-Co ty tu...?-spytała odwracając się do chłopaka.
-Widziałem na mapie.-odparł krótko i przyciągnął ją do siebie.-Zaśpiewasz mi coś jeszcze?
Dziewczyna zaczerwieniła się i w duchu przeklinała zdradzieckie policzki.Pokręciła przecząco głową.
-No nie daj się prosić,Evans-wymruczał wtulając twarz w jej słodko pachnące włosy.
-Jak ty mi coś zagrasz-zadecydowała przygryzając dolną wargę.Prowokowała.Z pozytywnym skutkiem.
-Niby na czym?-spytał patrząc gdzieś poza nią,byle nie spojrzeć na jej czerwone wargi.
-Wiem,że grasz na fortepianie,kochanie-uśmiechnęła się zadowolona.
-Ale na pewno mi zaśpiewasz?
-Na pewno.
****^^^
-Gdzie oni są?-Dorcas z cichym westchnieniem opadła na kanapę obok Łapy.
-Pewnie wrócą późno,znając Rogacza-odpowiedział,patrząc,jak oczy jego dziewczyny zwężają się złowieszczo.
-Syriuszku!-usłyszał świergotanie tuż obok lewego ucha.Zaraz potem dało się słyszeć syk jego ukochanej:
-Sio!
Blondynka oburzona odrzuciła długie włosy i odeszła kręcąc tyłkiem.
-Te blondyny w końcu mnie wykończą.Kleją się do Ciebie jak muchy do lizaka.
-Ale wiedz,że ja zauważam tylko Ciebie.
*****^^^
-Myślę,że to trzeba zrobić na koniec roku.
-Tak długo mam czekać?Niby czemu?-spytała rozdrażniona.
-Może wtedy szlama wróci do tej swojej Grecji?
-Hę?Niby skąd o tym wiesz?
-Słyszałem,jak Potter o tym gadał.
-Eh,postanowione.
*****^^^
'Chcę usiąść na werandzie i śmiać się z tego wszystkiego'
Po komnacie rozległ się piękny śpiew,a zaraz potem równie śliczna melodia.
'I być już zawsze z Tobą'
James skończył grać i przyciągnął Lily do siebie.
-Co ja bym bez Ciebie zrobił?Kocham Cię...-wyszeptał jej do ucha.Dziewczynie zmiękły kolana i gdyby Rogacz jej nie trzymał,pewnie by upadła.
"-No siemka Evans!U...
-Nie nie umówię się z Tobą,Potter!
-Chciałem spytać,czy umiesz już to zaklęcie,bo ja nie bardzo.-odpowiedział i podniósł brew.
-Przepraszam,James-zaczerwieniona i szybko odeszła do siebie.W jej głowie wciąż tłukły się słowa:
"Zaczerwieniłam się.O nie!To przecież Potter!"
Zatrzasnęła drzwi zapominając wszystkich swoich rzeczy."
-Ja Ciebie też.
****^^^
Lily wstała zadowolona.Wzięła odprężający prysznic i ubrała się wyjątkowo ładnie.Dzisiaj jej osiemnaste urodziny!W świecie mugoli jest już pełnoletnia!
Wyszła z dormitorium w poszukiwaniu przyjaciół.Przy tablicy informacyjnej dojrzała mały tłumek,więc podeszła tam zobaczyć co wywołało takie porusznie.
-----------------------------------
| 30 STYCZNIA
| Wycieczka do Hogsmeade pod nadzorem p.Filcha.
| Z pisemną zgodą rodzica/opiekuna proszę stawić się o 10:00 w Sali Wejściowej.
|
|
| Miłej zabawy oraz Wszystkiego Najlepszego,stary dyrektor.
|
Uśmiechnęła się szeroko i pobiegła po ciepłe rzeczy.Gdy weszła do pokoju zauważyła małą,ozdobną kartkę na łóżku.
----------------------------
| Idź na siódme piętro;)
|
| J.P
Wybiegła podekscytowana z pokoju łapiąc szybko za swój płaszcz.Prawie biegiem pokonała kilka korytarzy,aż w końcu dostrzegła kolejny liścik.
-------------------------
| Przejdź trzy razy obok ściany i pomyśl " Chcę dostać się tam,gdzie jest mój ukochany"
|
|
| Twój J.P
Uśmiechnęła się z czułością i trochę zdziwiona wykonała polecenie.
Za trzecim razem pojawiły się masywne,rzeźbione drzwi,przez które z zachwytem przeszła.
Wydała z siebie okrzyk.Zachwytu,zdziwienia i wzruszenia.
Znajdowała się na plaży oświeconej tysiącami lampek-panował niesamowicie romantyczny i spokojny nastrój.
-NIESPODZIANKA!-krzyknęło chyba z pół Hogwartu i zaczęło składać jej życzenia i prezenty.Przyjmowała je szukając wzrokiem Jamesa.
-Mnie szukasz?-usłyszała szept obok ucha.
-Może-odparła zadziornie.Przeszły ją dreszcze,gdy poczuła coś chłodnego na nadgarstku.Podniosła dłoń na wysokość oczu i spojrzała z zachwytem na złotą bransoletkę z zawieszkami: książką,fiolką,miotłą,jelonkiem i serduszkiem.Odwróciła się do Jamesa i zarzuciła mu ręce na szyję przytulając z całych sił.Pewnie nic nie poczuł,ale mimo to powiedział:
-Zaraz mnie udusisz,i kto Ci będzie robił takie prezenty?
-Dziękuję,jest prześliczna.
-Dobra,koniec czułości,Ruda!-wykrzyknął Syriusz wpychając się między nich.-Trzymaj kremowe!
*******^^^
-A hik! pamiętacie j-jak w szesnaste urodziny Lily,James zrobił jej taką niespodziankę,że przez hik! tydzień błyszczała jak błyskotka?-towarzystwo wybuchło śmiechem.Dorcas,Syriusz,Lily,James,Alicja,Frank,Ann,Remus i Peter stali nad brzegiem morza z kuflami w rękach.
-Za Alicję i Franka!
-Za Ann i Remusa!
-Za Dorcas i Syriusza!
-Za Petera i jedzenie!
-Za Lily i Jamesa!
-Za miłość!
*****^^^
Siedział już tak od godziny i patrzył na długonogą piękność,z niczego sobie kształtami i lśniącymi włosami oraz tym zadziornym błyskiem w oku.
Poczuł dumę.
To on jest jej chłopakiem!Nagle dziewczyna podniosła głowę,uśmiechnęła się i pochyliła z powrotem nad długim pergaminem.
Również na jego twarz wypłynął szeroki i szczery uśmiech.Dorcas była pierwszą dziewczyną,z którą był więcej niż tydzień!Ludzie!On był z nią m-i-e-s-i-ą-c,no i nadal jest!
A obiecał sobie,że się nigdy nie ustatkuje(wiecie co mi teraz pasuje? "I cały misterny plan w piz*u!".dop.aut.).Miał być jak wuj Alphard-łamacz damskich serc,nigdy nie usidlony.
Czy kocha ją?Czas pokaże,ale teraz wychodzi,że raczej...
****^^^
-Zaraz,ile my byliśmy w PŻ?-spytała solenizantka,patrząc na słonce za oknem.
-Nie do końca wiem,ale zrobiliśmy tak,że tam byliśmy pięc godzin,kiedy tutaj minęło zaledwie pięc minut-wyjaśnił James dokańczając eliksir na kaca.-Spoko,Piękna,to jeszcze nie koniec!Zabieram Cię do Hogsmeade!
Szli za ręce w stronę wioski,co chwilę popychając się w ostatnie zaspy śniegu.Śmiechom nie było końca.Lily nie mogła uwierzyć,że wcześniej nie zauważyła jaki jest naprawdę James.Widziała w nim rozkapryszonego,napuszonego kretyna,który dostaje to co chce.A jaki jest?Czuły,mądry,zabawny,zdolny i niesamowicie wygadany,oczywiście pozytywnie,co bardzo jej imponowało.
Póki co nie znudzili się sobą i Lily z tego powodu była niewyobrażalnie szczęśliwa.Nie pojmowała tego,jak można uzależnić się od drugiej osoby.A oboje byli świetnymi przykładamy,że można.
<3
uśmiechu przez cały czas!No i zapomniałabym o wyśmienitej zabawy(i małego kaca,bo z tego co mi wiadomo,w Polsce nie ma eliksirów na kaca-giganta :D) na Sylwestrze!;)
Postaram się napisać notkę w następną sobotę,ale wiecie,Sylwestra trzeba przyszykować;)Jutro nie będzie notki, a wstawiam ją dzisiaj.
Jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT!
********^^^^********
Zaczęła cichutko śpiewać.Z początku nieśmiało,lecz po chwili z jej buzi wydarł się anielski śpiew.
'Chcę się z Tobą zestarzeć'
Nagle czyjeś ręce oplotły ją w pasie i ściągnęły z okna Sowiarni,jakby bały się,że szczupłe ciało dziewczyny może zlecieć z najlżejszym ruchem tańczącego wiatru.
-Co ty tu...?-spytała odwracając się do chłopaka.
-Widziałem na mapie.-odparł krótko i przyciągnął ją do siebie.-Zaśpiewasz mi coś jeszcze?
Dziewczyna zaczerwieniła się i w duchu przeklinała zdradzieckie policzki.Pokręciła przecząco głową.
-No nie daj się prosić,Evans-wymruczał wtulając twarz w jej słodko pachnące włosy.
-Jak ty mi coś zagrasz-zadecydowała przygryzając dolną wargę.Prowokowała.Z pozytywnym skutkiem.
-Niby na czym?-spytał patrząc gdzieś poza nią,byle nie spojrzeć na jej czerwone wargi.
-Wiem,że grasz na fortepianie,kochanie-uśmiechnęła się zadowolona.
-Ale na pewno mi zaśpiewasz?
-Na pewno.
****^^^
-Gdzie oni są?-Dorcas z cichym westchnieniem opadła na kanapę obok Łapy.
-Pewnie wrócą późno,znając Rogacza-odpowiedział,patrząc,jak oczy jego dziewczyny zwężają się złowieszczo.
-Syriuszku!-usłyszał świergotanie tuż obok lewego ucha.Zaraz potem dało się słyszeć syk jego ukochanej:
-Sio!
Blondynka oburzona odrzuciła długie włosy i odeszła kręcąc tyłkiem.
-Te blondyny w końcu mnie wykończą.Kleją się do Ciebie jak muchy do lizaka.
-Ale wiedz,że ja zauważam tylko Ciebie.
*****^^^
-Myślę,że to trzeba zrobić na koniec roku.
-Tak długo mam czekać?Niby czemu?-spytała rozdrażniona.
-Może wtedy szlama wróci do tej swojej Grecji?
-Hę?Niby skąd o tym wiesz?
-Słyszałem,jak Potter o tym gadał.
-Eh,postanowione.
*****^^^
'Chcę usiąść na werandzie i śmiać się z tego wszystkiego'
Po komnacie rozległ się piękny śpiew,a zaraz potem równie śliczna melodia.
'I być już zawsze z Tobą'
James skończył grać i przyciągnął Lily do siebie.
-Co ja bym bez Ciebie zrobił?Kocham Cię...-wyszeptał jej do ucha.Dziewczynie zmiękły kolana i gdyby Rogacz jej nie trzymał,pewnie by upadła.
"-No siemka Evans!U...
-Nie nie umówię się z Tobą,Potter!
-Chciałem spytać,czy umiesz już to zaklęcie,bo ja nie bardzo.-odpowiedział i podniósł brew.
-Przepraszam,James-zaczerwieniona i szybko odeszła do siebie.W jej głowie wciąż tłukły się słowa:
"Zaczerwieniłam się.O nie!To przecież Potter!"
Zatrzasnęła drzwi zapominając wszystkich swoich rzeczy."
-Ja Ciebie też.
****^^^
Lily wstała zadowolona.Wzięła odprężający prysznic i ubrała się wyjątkowo ładnie.Dzisiaj jej osiemnaste urodziny!W świecie mugoli jest już pełnoletnia!
Wyszła z dormitorium w poszukiwaniu przyjaciół.Przy tablicy informacyjnej dojrzała mały tłumek,więc podeszła tam zobaczyć co wywołało takie porusznie.
-----------------------------------
| 30 STYCZNIA
| Wycieczka do Hogsmeade pod nadzorem p.Filcha.
| Z pisemną zgodą rodzica/opiekuna proszę stawić się o 10:00 w Sali Wejściowej.
|
|
| Miłej zabawy oraz Wszystkiego Najlepszego,stary dyrektor.
|
Uśmiechnęła się szeroko i pobiegła po ciepłe rzeczy.Gdy weszła do pokoju zauważyła małą,ozdobną kartkę na łóżku.
----------------------------
| Idź na siódme piętro;)
|
| J.P
Wybiegła podekscytowana z pokoju łapiąc szybko za swój płaszcz.Prawie biegiem pokonała kilka korytarzy,aż w końcu dostrzegła kolejny liścik.
-------------------------
| Przejdź trzy razy obok ściany i pomyśl " Chcę dostać się tam,gdzie jest mój ukochany"
|
|
| Twój J.P
Uśmiechnęła się z czułością i trochę zdziwiona wykonała polecenie.
Za trzecim razem pojawiły się masywne,rzeźbione drzwi,przez które z zachwytem przeszła.
Wydała z siebie okrzyk.Zachwytu,zdziwienia i wzruszenia.
Znajdowała się na plaży oświeconej tysiącami lampek-panował niesamowicie romantyczny i spokojny nastrój.
-NIESPODZIANKA!-krzyknęło chyba z pół Hogwartu i zaczęło składać jej życzenia i prezenty.Przyjmowała je szukając wzrokiem Jamesa.
-Mnie szukasz?-usłyszała szept obok ucha.
-Może-odparła zadziornie.Przeszły ją dreszcze,gdy poczuła coś chłodnego na nadgarstku.Podniosła dłoń na wysokość oczu i spojrzała z zachwytem na złotą bransoletkę z zawieszkami: książką,fiolką,miotłą,jelonkiem i serduszkiem.Odwróciła się do Jamesa i zarzuciła mu ręce na szyję przytulając z całych sił.Pewnie nic nie poczuł,ale mimo to powiedział:
-Zaraz mnie udusisz,i kto Ci będzie robił takie prezenty?
-Dziękuję,jest prześliczna.
-Dobra,koniec czułości,Ruda!-wykrzyknął Syriusz wpychając się między nich.-Trzymaj kremowe!
*******^^^
-A hik! pamiętacie j-jak w szesnaste urodziny Lily,James zrobił jej taką niespodziankę,że przez hik! tydzień błyszczała jak błyskotka?-towarzystwo wybuchło śmiechem.Dorcas,Syriusz,Lily,James,Alicja,Frank,Ann,Remus i Peter stali nad brzegiem morza z kuflami w rękach.
-Za Alicję i Franka!
-Za Ann i Remusa!
-Za Dorcas i Syriusza!
-Za Petera i jedzenie!
-Za Lily i Jamesa!
-Za miłość!
*****^^^
Siedział już tak od godziny i patrzył na długonogą piękność,z niczego sobie kształtami i lśniącymi włosami oraz tym zadziornym błyskiem w oku.
Poczuł dumę.
To on jest jej chłopakiem!Nagle dziewczyna podniosła głowę,uśmiechnęła się i pochyliła z powrotem nad długim pergaminem.
Również na jego twarz wypłynął szeroki i szczery uśmiech.Dorcas była pierwszą dziewczyną,z którą był więcej niż tydzień!Ludzie!On był z nią m-i-e-s-i-ą-c,no i nadal jest!
A obiecał sobie,że się nigdy nie ustatkuje(wiecie co mi teraz pasuje? "I cały misterny plan w piz*u!".dop.aut.).Miał być jak wuj Alphard-łamacz damskich serc,nigdy nie usidlony.
Czy kocha ją?Czas pokaże,ale teraz wychodzi,że raczej...
****^^^
-Zaraz,ile my byliśmy w PŻ?-spytała solenizantka,patrząc na słonce za oknem.
-Nie do końca wiem,ale zrobiliśmy tak,że tam byliśmy pięc godzin,kiedy tutaj minęło zaledwie pięc minut-wyjaśnił James dokańczając eliksir na kaca.-Spoko,Piękna,to jeszcze nie koniec!Zabieram Cię do Hogsmeade!
Szli za ręce w stronę wioski,co chwilę popychając się w ostatnie zaspy śniegu.Śmiechom nie było końca.Lily nie mogła uwierzyć,że wcześniej nie zauważyła jaki jest naprawdę James.Widziała w nim rozkapryszonego,napuszonego kretyna,który dostaje to co chce.A jaki jest?Czuły,mądry,zabawny,zdolny i niesamowicie wygadany,oczywiście pozytywnie,co bardzo jej imponowało.
Póki co nie znudzili się sobą i Lily z tego powodu była niewyobrażalnie szczęśliwa.Nie pojmowała tego,jak można uzależnić się od drugiej osoby.A oboje byli świetnymi przykładamy,że można.
<3
sobota, 15 grudnia 2012
27.Ketchup Song
Z opuszczonymi głowami szli za Dyrektorem do jego gabinetu.Nikt nie pisnął ani słowa.
-Cytrynowe kaczuchy-powiedział beztrosko profesor Dumbledor i zachęcił ich do wejścia na schody.
-Dropsa?-Pokręcili przecząco głowami-A więc dobrze.Jak mniemam mieliście ważny powód,aby opuścić teren szkoły,tak?
-Chcieliśmy kupić prezent.-oznajmił swobodnie Syriusz,jako jedyny maksymalnie rozluźniony.Wiele razy on i James spotykał dyrektora na małym kremowym w Trzech Miotłach.
-A dla kogo,mogę wiedzieć?
-Dla Lily,Lily Evans-tym razem odezwał się Remus.-Za dwa dni są jej urodziny.
-Ach,no więc myślę,że zrobimy za dwa dni jakiś mały wypad do naszej wioski,z okazji urodziny panny Evans,aby nie było więcej takich nieporozumień.
Dziewczyny spojrzały na siebie-myślały,że dostaną szlaban,lub co gorsza,wyleją ich.
-Do widzenia,profesorze!-zawołał raźno Syriusz i pociągnął zdezorientowaną Dorcas w stronę wyjścia.
******
-I jak było na randce?-spytała Ann,siadając na łóżku i podciągając nogi pod brodę.
-Nijak-odpowiedziała Rudowłosa rozczesując włosy.Sama wciąż była jeszcze zdziwiona,rozbawiona i pełna obaw.
Pobiegł za nią,ziewając ponownie.Gdy weszli do dormitorium,od razu przycisnął ją do ściany i zaczął całował po szyi.Lily całkowicie poddała się jego dotykowi i drżącymi rękami zaczęła odpinać mu koszulę.Z cichym westchnieniem opadli na łóżko.Już chciała po prostu zerwać z niego koszulkę,gdy usłyszała ciche chrapanie.
-Nie żartuj!Zasnął?!-Dorcas wybuchła śmiechem.
-Może go znudziłam?-spytała smętnie Lily.
-Przestań,kochana.Wiesz,że cię kocha i czeka pewnie na TEN moment,więc po prostu musiał być bardzo zmęczony-zaoponowała Alicja.
-A co jeśli nie będę zbyt dobra?
******
Lily sięgnęła po banana,gdy ten nagle zaczął śpiewać sławną "Ketchup Song".Zaśmiała się głośno i podniosła owoc wyżej.Z drugiego końca usłyszała kolejny,niższy głos,który dołączył do banana.Już cała sala,wraz z połową stołu nauczycielskiego śmiała się głośno i słuchała owoców.Wtem do Wielkiej Sali wparowali Huncwoci i porwali swoje dziewczyny do tańca.Inni poszli za ich przykładem i tańczyli szalenie.Dyrektor różdżką odsunął wszystkie stoły i zrobił mnóstwo wolnego miejsca,sam wchodząc między tańczących.
Zabawa trwała przez prawie półtorej godziny.Lily ze śmiechem patrzyła na McGonagall,której trudno było dotrzymać kroku pląsającemu Dumblowi.
-Ostatnia piosenka!Panie proszą Panów!
Nagle cała chmara wytapetowanych dziewczyn ruszyła w stronę Hunców.W ostatniej chwili Lily pociągnęła Jamesa za rękę i wtuliła się w niego.
-Jesteś mój,pamiętaj o tym.
*****
-Witaj,piękna.
-Spadaj-warknęła Sarah i odeszła.
-Zaczekaj!-krzyknął za nią i dogonił ją.
-Na co?
-Wiem,że nie lubisz Evans.
-I co?-spytała zniecierpliwiona.
-I to,że ja nie lubię Pottera.
*****
Lily usiadła na parapecie i otworzyła swój śpiewnik.Uśmiechnęła się delikatnie i zamoczyła pióro w atramencie.
Mówię,a ty masz mnie słuchać.Proszę słuchaj uważnie!Są to dwa najważniejsze słowa w życiu skierowane tylko do Ciebie.Powiem,tylko błagam nie zrób mi krzywdy.Nigdy.
Kocham Cię.Zawsze będę Cię kochać.To nie są tylko puste słowa.Pamiętam jak powiedziałeś: na zawsze razem.
Mam nadzieje.Nie zapomnę o Tobie nigdy.Chcę się z Tobą zestarzeć.
Chcę abyśmy pewnego dnia,leżąc razem w ciepłym łóżku powiedzieć: Pamiętasz jak...?
Chcę być zawsze z Tobą.Akceptować twoje wady jak i wychwalać zalety.Nie dbajmy o chwile słabości.Każdy je ma.Ja też.Ale dla mnie wszystko jasne.Po prostu chce być z tobą.Zastanawiam się,czy to uczucie będzie trwać wiecznie.Ja mówię: tak.A ty?
Kocham Cię.Zawsze będę cię kochać.To nie są tylko puste słowa.Pamiętam jak powiedziałeś: na zawsze razem.
Mam nadzieje.Nie zapomnę o Tobie nigdy.Chce się z Tobą zestarzeć.
*****
usiadła mu na kolanach i zarzuciła ręce na szyję.Ich usta połączyły się w drapieżnym i namiętnym pocałunku.Kiedy oderwali się od siebie Potter pogładził kciukiem jej wargi i policzek,a ona wtuliła się w jego dłoń.Przytuliła sie i chłonęła jego obecność.Wiedziała,że z nim nic jej nie grozi.Chciała znowu go pocałować lecz nagle usłyszeli głos Lupina:
-No,no,no.my tu się zamartwiamy gdzie podział się nasz Rogacz, a ten zabawia się z Evans.
Oboje poderwali głowy wciąż zarumienieni.James wstał i pocałował Lily w policzek mówiąc:
-Dobranoc kochanie.Wiesz,że beze mnie nie zasną.Ktoś im musi coś przeczytać.-uśmiechnął się i odwrócił do dormitorium.
-Wiem.Dobranoc.-odpowiedziała ze śmiechem i pognała do swojej sypialni.Dziewczyny dawno spały więc przebrała się po cichu i wskoczyła do łóżka.Nie minęła minuta jak odpłynęła,śniąc zapewne o swoim rozrabiaku.
-Cytrynowe kaczuchy-powiedział beztrosko profesor Dumbledor i zachęcił ich do wejścia na schody.
-Dropsa?-Pokręcili przecząco głowami-A więc dobrze.Jak mniemam mieliście ważny powód,aby opuścić teren szkoły,tak?
-Chcieliśmy kupić prezent.-oznajmił swobodnie Syriusz,jako jedyny maksymalnie rozluźniony.Wiele razy on i James spotykał dyrektora na małym kremowym w Trzech Miotłach.
-A dla kogo,mogę wiedzieć?
-Dla Lily,Lily Evans-tym razem odezwał się Remus.-Za dwa dni są jej urodziny.
-Ach,no więc myślę,że zrobimy za dwa dni jakiś mały wypad do naszej wioski,z okazji urodziny panny Evans,aby nie było więcej takich nieporozumień.
Dziewczyny spojrzały na siebie-myślały,że dostaną szlaban,lub co gorsza,wyleją ich.
-Do widzenia,profesorze!-zawołał raźno Syriusz i pociągnął zdezorientowaną Dorcas w stronę wyjścia.
******
-I jak było na randce?-spytała Ann,siadając na łóżku i podciągając nogi pod brodę.
-Nijak-odpowiedziała Rudowłosa rozczesując włosy.Sama wciąż była jeszcze zdziwiona,rozbawiona i pełna obaw.
Pobiegł za nią,ziewając ponownie.Gdy weszli do dormitorium,od razu przycisnął ją do ściany i zaczął całował po szyi.Lily całkowicie poddała się jego dotykowi i drżącymi rękami zaczęła odpinać mu koszulę.Z cichym westchnieniem opadli na łóżko.Już chciała po prostu zerwać z niego koszulkę,gdy usłyszała ciche chrapanie.
-Nie żartuj!Zasnął?!-Dorcas wybuchła śmiechem.
-Może go znudziłam?-spytała smętnie Lily.
-Przestań,kochana.Wiesz,że cię kocha i czeka pewnie na TEN moment,więc po prostu musiał być bardzo zmęczony-zaoponowała Alicja.
-A co jeśli nie będę zbyt dobra?
******
Lily sięgnęła po banana,gdy ten nagle zaczął śpiewać sławną "Ketchup Song".Zaśmiała się głośno i podniosła owoc wyżej.Z drugiego końca usłyszała kolejny,niższy głos,który dołączył do banana.Już cała sala,wraz z połową stołu nauczycielskiego śmiała się głośno i słuchała owoców.Wtem do Wielkiej Sali wparowali Huncwoci i porwali swoje dziewczyny do tańca.Inni poszli za ich przykładem i tańczyli szalenie.Dyrektor różdżką odsunął wszystkie stoły i zrobił mnóstwo wolnego miejsca,sam wchodząc między tańczących.
Zabawa trwała przez prawie półtorej godziny.Lily ze śmiechem patrzyła na McGonagall,której trudno było dotrzymać kroku pląsającemu Dumblowi.
-Ostatnia piosenka!Panie proszą Panów!
Nagle cała chmara wytapetowanych dziewczyn ruszyła w stronę Hunców.W ostatniej chwili Lily pociągnęła Jamesa za rękę i wtuliła się w niego.
-Jesteś mój,pamiętaj o tym.
*****
-Witaj,piękna.
-Spadaj-warknęła Sarah i odeszła.
-Zaczekaj!-krzyknął za nią i dogonił ją.
-Na co?
-Wiem,że nie lubisz Evans.
-I co?-spytała zniecierpliwiona.
-I to,że ja nie lubię Pottera.
*****
Lily usiadła na parapecie i otworzyła swój śpiewnik.Uśmiechnęła się delikatnie i zamoczyła pióro w atramencie.
Mówię,a ty masz mnie słuchać.Proszę słuchaj uważnie!Są to dwa najważniejsze słowa w życiu skierowane tylko do Ciebie.Powiem,tylko błagam nie zrób mi krzywdy.Nigdy.
Kocham Cię.Zawsze będę Cię kochać.To nie są tylko puste słowa.Pamiętam jak powiedziałeś: na zawsze razem.
Mam nadzieje.Nie zapomnę o Tobie nigdy.Chcę się z Tobą zestarzeć.
Chcę abyśmy pewnego dnia,leżąc razem w ciepłym łóżku powiedzieć: Pamiętasz jak...?
Chcę być zawsze z Tobą.Akceptować twoje wady jak i wychwalać zalety.Nie dbajmy o chwile słabości.Każdy je ma.Ja też.Ale dla mnie wszystko jasne.Po prostu chce być z tobą.Zastanawiam się,czy to uczucie będzie trwać wiecznie.Ja mówię: tak.A ty?
Kocham Cię.Zawsze będę cię kochać.To nie są tylko puste słowa.Pamiętam jak powiedziałeś: na zawsze razem.
Mam nadzieje.Nie zapomnę o Tobie nigdy.Chce się z Tobą zestarzeć.
*****
usiadła mu na kolanach i zarzuciła ręce na szyję.Ich usta połączyły się w drapieżnym i namiętnym pocałunku.Kiedy oderwali się od siebie Potter pogładził kciukiem jej wargi i policzek,a ona wtuliła się w jego dłoń.Przytuliła sie i chłonęła jego obecność.Wiedziała,że z nim nic jej nie grozi.Chciała znowu go pocałować lecz nagle usłyszeli głos Lupina:
-No,no,no.my tu się zamartwiamy gdzie podział się nasz Rogacz, a ten zabawia się z Evans.
Oboje poderwali głowy wciąż zarumienieni.James wstał i pocałował Lily w policzek mówiąc:
-Dobranoc kochanie.Wiesz,że beze mnie nie zasną.Ktoś im musi coś przeczytać.-uśmiechnął się i odwrócił do dormitorium.
-Wiem.Dobranoc.-odpowiedziała ze śmiechem i pognała do swojej sypialni.Dziewczyny dawno spały więc przebrała się po cichu i wskoczyła do łóżka.Nie minęła minuta jak odpłynęła,śniąc zapewne o swoim rozrabiaku.
piątek, 7 grudnia 2012
26.Napalony Huncwot
-Ann,chciałbym,żebyś wiedziała,że dużo znaczy dla mnie fakt,iż mimo,że jestem wilkołakiem,chcesz ze mną być-jego głos drżał-Ale czy jesteś tego w stu procentach pewna?Ze mną?-spytał,jakby chciał się upewnić,że to chodzi na pewno o niego.
Ann podeszła do niego rozczulona i położyła mu rękę na policzku.
-Remus,nie wyobrażam sobie innego faceta obok.-oświadczyła.Remusowi spadł kamień z serca.Nie zniósł by odrzucenia.Objął ją w pasie i złożył delikatny pocałunek na jej ciepłych wargach.
-Nawet nie wiesz,w co się pakujesz-mruknął ledwie słyszalnie.
********
-Potter!Za kilka miesięcy owutemy i ja mam w nosie tę durną grę!
-Black to samo!Konfiskuję te karty-oświadczyła Dorcas i przywołała talię magicznych kart różdżką.
-A teraz,Potter,siadasz grzecznie przy stoliku i odrabiasz Transmutację-powiedziała Lily,marszcząc groźnie brwi.
-Tak kochanie-odpowiedział potulnie James i posłusznie zajął się czytaniem.
-Pantofel-mruknął cicho Syriusz.
-Mówiłeś coś Black?-spytała Dorcas.
-Ależ nic,kochanie.
****
-No ja wszystko rozumiem,ale spójrz na to z innej strony.Jeśli je rozbawimy,nie będą się wściekać-tłumaczył James.
-Och!Skoro pan Black i Potter wszystko umieją to proszę powiedzieć mi coś o animagach-do ich uszu dobiegł chłodny głos profesor McGonnagal.James spojrzał z teatralnym przerażeniem na Syriusza i zaczął:
-Animadzy,to ludzie,którzy potrafią zmieniać się w zwierzęta,na przykład jelenia,psa czy szczura.-wyszczerzył się w stronę Remusa.
-Aby zostać animagiem potrzeba wiele ćwiczeń,gdyż jest to bardzo złożona forma magii.Transformacja ta jest niezwykle trudna i niebezpieczna, nawet najlepsi czarodzieje mogą sobie z nią nie poradzić. Czarodziej nie może wybrać, w jakie zwierzę chce się przemieniać, gdyż zależy to od jego osobowości. Fakt ten należy zarejestrować w Ministerstwie Magii.
McGonnagal spojrzała na nich zszokowana.
-Upiekło się wam.Po pięć punktów dla Gryffindoru-syknęła niezadowolona,lecz mile zaskoczona.
Dzwonek rozległ się w klasie i uczniowie prawie wybiegli z klasy.Kątem oka profesorka spojrzała na Lily,która klepie Jamesa po plecach w wyrazie dumy.
-Ona go jeszcze wychowa-mruknęła sama do siebie i pokręciła głową.
****
-Co wy na to,żeby wybrać się do Hogsmeade?-spytał niepewnie James.
-Świetny pomysł!-zawołała Dorcas-Nie mam prezentu dla Lilki.
James klepnął się w czoło.No tak,przecież za dwa dni urodziny Lily!
-Ale byśmy musieli bez niej,a to znaczy,że ktoś zostaje-oznajmiła Ann.
-NIE JA!-naraz dało się słyszeć sześć głosów.
-James,jesteś jej chłopakiem,więc ty zostajesz!-zadecydowała Dorcas,a James jęknął.
-Spoko,Rogacz,pójdziemy jutro,ok?-szepnął do niego Syriusz,a Remus i Peter pokiwali głowami.
-Dzięki-odszepnął James z wdzięcznością.
-.....no i ogólnie chyba muszę dokupić jakieś kosmetyki.To co,Łapciu,idziemy?-spytała Dorcas.
Wszyscy kiwnęli głowami i wyszli za dziewczyną.
Lily siedziała na kanapie przed kominkiem i czytała książkę.
-Witaj,Ruda.-obok niej usiadł Syriusz.Oparła głowę o jego tors.Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni.
-Lily,nie pomylili Ci się chłopacy?-spytał James z rosnącą zazdrością.
-Och,kochanie!Twoje mięśnie są jak stal,a Syriusz po prostu jest bardziej miękki!-zawołała.
James parsknął śmiechem,a Łapa zachłysnął się powietrzem.
-Wcale nie-szepnęła po cichu Dorcas i pocałowała swojego chłopaka w skroń-Idziemy na...no ten,kolację?
-Tak.
-Nie.
-Nie?
-Nie.
-James!
-No co?
-Jajco.Jestem głodna.
-Później pójdziemy,okej,skarbie?Zabiorę Cię na randkę.
-No,to my się zbieramy-oświadczyła Dorcas i zanim Lily zdążyła cokolwiek powiedzieć,ich już nie było.
***
-No,Lily,zostaliśmy sami-pocałował ją w policzki,żuchwę,a najwięcej uwagi poświęcił ustom.Przeszły ją znajome dreszcze.-Może pójdziemy do dormitorium?
Lily przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć,w tym czasie James głośno ziewnął.
-Tylko jeśli mnie złapiesz,napalony Huncwocie!
***
-Gdzie teraz?-spytała Dorcas.
-No,no,no.Kogo my tu mamy?-usłyszeli znajomy głos,a strach zupełnie ich sparaliżował.Odwrócili się wolno w stronę....
***********
I figa!Nie powiem!
Dzięki za miłe komentarze.Przepraszam,że nie dodałam notki wczoraj-problemy z kompem.Ale nie gniewajcie się na mnie.
Spóźnione-Wesołych Mikołajek!
Wasza Lilka.
Notka krótka,następna będzie trzy razy taka,obiecuję.Nie wnosi wiele nowego,ale możecie mieć pewność,że nie brak mi pomysłów na ciekawszą akcję.;)
sobota, 1 grudnia 2012
25.Nie jestem draniem.
-No słucham.
-Ja nie mogę Ci dać tego,czego chcesz.
-A to niby czemu?-spytała drżącym głosem.
-Jestem wilkołakiem,tak?W-i-l-k-o-ł-a-k-i-e-m!-krzyknął i złapał ją za ramiona.Po jej policzkach popłynęła łza.
-A mnie to nie obchodzi,rozumiesz?!
-Ann!Ja nie znajdę pracy,chyba,że marną,nie utrzymam Cię!Nie będziesz mogła mieć dziecka-zaczął wyliczać-jeśli będziesz ze mną szczęśliwa...
-BĘDĘ!KOCHAM CIĘ!-ryknęła Blondynka,a w pustej klasie zapadła cisza.
*********
-Kolejną ważną postacią w tejże wojnie,o której mówiłem wam na poprzedniej lekcji,była Joanna D'arc.Nazwano ją Dziewicą Orleańską-smętny głos profesora Binnsa opływał klasę-Mugole spalili ją na stosie za rzekome uprawianie czarnej magii.Była czarownicą,to wiemy na pewno.
-Jak to Dziewicą Orleańską?!-ożywił się Syriusz podnosząc głowę z grubej księgi,na której powoli przysypiał.
-Była dziewicą,to chyba jasne,a że Orleańską,to pan powinien wiedzieć,panie Black.
-Ile ona miała lat?Skoro była dziewicą...-zaciekawił się James i wymienił uśmiech z Łapą.
-Dziewiętnaście,więc to chyba jasne,że była dziewicą-odpowiedział Binns i odpłynął za katedrę.
-Taa-odpowiedzieli równo chłopacy i parsknęli śmiechem.Całej sytuacji przyglądały się dwie dziewczyny-Lily i Dorcas.Obie zaniepokojone i lekko przestraszone.Spojrzały na siebie niepewnie.
-Ty już..?-spytała szeptem Dorcas.Lily pokręciła gwałtownie głową-Ja też nie.
-Chcę jeszcze chwilę poczekać.Jestem z nim od zaledwie miesiąca...
-No właśnie.Poza tym,nie jestem taka łatwa.Wiąż boję się,że no wiesz...ZZZ-spojrzała na nią znacząco,a Lily kiwnęła głową ze zrozumieniem.
-Co tam Evans?-Lily usłyszała głos Jamesa i uśmiechnęła się pod nosem.
-A co cię to interesuje,Potter?
*******
-Jej,no po prostu się boję,czy to takie dziwne?
-No właśnie nie.
-Dziewczyny,spoko.Nie dość,że mnie nie bolało,to jeszcze kocham tego faceta!-wtrąciła się Alicja.
-O czy tym mówisz?Przecież jeszcze tego nie było!-zdziwiła się Dorcas.
-Co?Właśnie,że tak.Ja nie jestem już dziewicą.-oświadczyła,a dziewczyny wytrzeszczyły oczy.
-Ale my mówimy o owutemach...-powiedziała rozbawiona Lily-ale dobrze wiedzieć-dodała.Alicja oblała się rumieńcem.
-Hej wam-mruknęła Ann siadając obok nich.Jak zwykle wyglądała pięknie-wspaniale dobrane rzeczy,dodatki i nienaganny makijaż.Jedynie minę miała nieciekawą.
-Co ty taka nie w sosie?-spytała Ala z troską i objęła przyjaciółkę ramieniem.
-Chciałabym się jakoś rozerwać-powiedziała Ann,omijając pytanie Alicji.
-Może tak nie wiem...zrobić jakiś kawał Huncom?-spytała Lily z diabelskim uśmiechem.
-Huncwotki,do dormitorium!-zarządziła Meadowes.Wszystkie cztery szybko umknęły do pokoju i zamknęły drzwi zaklęciem.
*****
-Te,łania!-krzyknęła cicho Dorcas do Lily.Ruda spojrzała na nią rozbawiona.
-Słucham suniu?-odgryzła się.Dorcas spojrzała na nią oburzona i najciszej jak umiała otworzyła drzwi do męskiego domrmitorium.Weszły szybko do środka uważając,aby nie potknąć się o rzeczy leżąc na ziemi dosłownie wszędzie.Lily odsłoniła kotary łóżka Jamesa i wylała na jego odsłoniętą głowę kilka kropel wściekle żółtego płynu.Odwróciła się sprawdzić,jak radzi sobie reszta.Dorcas pokazała jej kciuk w górę,a po chwili zrobiła to reszta dziewczyn.Chichotając wzięły kilka butelek Kremowego Piwa z zapasów chłopaków i cicho ulotniły się do swojego dormitorium.
-Ale się zdziwią!-krzyknęła Alicja,jak już zamknęła za nimi drzwi.
-No to co,Huncwotki,po kremowym?-spytała zadziornie Lily-jutro sobota!
-Na zdrowie!-krzyknęła Sunia i wzięła łyk złotego napoju.
****
W męskim dormitorium słychać było jedynie trzy męskie pochrapywanie.Lupin zwlokł się z łóżka i stanął przed szafą.Przecierając oczy otworzył jedne drzwiczki.Jego wrzask obudził reszte Huncwotów.James i Syriusz rozsunęli kotary i wybuchli śmiechem.Remus z przerażeniem patrzył na kolor jego włosów,a mianowicie wściekle różowy.
-Lepiej spójrzcie na siebie!-krzyknął i przeczesał włosy drżącą ręką.
James pobiegł do łazienki równo z Syriuszem i oboje krzyknęli po spojrzeniu w lustro.
-Nie wychodzimy dziś z dormitorium-zadecydował Peter i otworzył małą szafeczkę w rogu-Chłopaki!
Wszyscy zgromadzili się nad mini barkiem i jęknęli.Ich wspaniałe zapasy Kremowego Piwa zostały opróżnione.
-Ja wiem,kto to zrobił-oznajmił James z diabelskim błyskiem w oku.
-Huncwotki-z czterech buzi wydało się to samo słowo.
Po ubraniu się zeszli cichaczem do Pokoju Wspólnego i prawie wbiegli po schodach do dormitorium dziewczyn,po uprzednim naciśnięciu magicznego guzika,o którym wiedzieli tylko oni.Otworzyli cicho drzwi i wydali z siebie odgłosy oburzenia.Po ziemi walały się puste butelki,a same dziewczyny spały porozwalane w swoich łóżkach.James wślizgnął się obok swojej dziewczyny i zasłonił kotary jej łóżka.Usiadł na niej okrakiem i lekko ją połaskotał.Lily otworzyła oczy i krzyknęłaby,gdyby James nie zasłonił jej buzi.Wybuchnęła śmiechem na widok jego neonowo-żółtych włosów.
-Nowy image,kochanie?-spytała między salwami śmiechu.
-Teraz błagaj mnie o litość.
Zaczął gilgać ją po brzuchu,wiedząc,że to tam ma największe gilgotki.
-Nie!James...błagam!POTTER!
-Tak,Liluś?
-Złaź ze mnie!Jesteś za ciężki!
James zaprzestał swojej czynności-Uważasz,że jestem za gruby?
-Tak!
James obrażony zszedł z niej i już miał wygramolić się z łóżka,gdy Lily przyciągnęła go do siebie.
-No dobra,jesteś idealny,wiesz?-dała mu sozystego buziaka w nos.
-No skoro tak mówisz-westchnął teatralnie i objął ją rękami.
*****
Dziś czterej Huncwoci przechodzili katorgi.Każdy na ich widok wybuchał śmiechem.Jedynie nie ich funclub i dwoje uczniów.Jeden nienawidził Lily,drugi Jamesa.I lepiej,żeby mieli się na baczności,bo nie wiadomo,co wyniknie ze wspólnego planu.
Najlepsza wiadomość tego dnia była taka,że Remus chciał porozmawiać z Ann.Ale czy na pewno najlepsza?
*
Owutemy zbliżały sie wielkimi krokami.Lily,Dorcas,Remus i Peter coraz częściej czasu spędzali nad książkami.Nauczyciele na każdej lekcji przypominali im o tym,że jeśli nei zdadzą,niczego nie osiągną,więc mają wziąść się w garść.Jamesowi,Syriuszowi nie podobało się to,że ich dziewczyny nie miały czasu,jednak sami nie byli lepsi.Mimo,iż podczas teningów była Dorcas,nie mieli jak rozmawiać.A więc ich plan dnia był taki: wstanie,jedzenie,nauka,jedni treningi,drudzy ksiązki,a na koniec wykończeni szli spać.Lily zastanawiała się,kiedy ostatni raz byli na randce.No tak,na początku stycznia.
-Hej,James-szepnęła do jego ucha,gdy siedział nad jakąś karteczką w PW.James odetchną głęboko i uśmiechnął się.
-Lily,stęskniłem się za Tobą.Już dawno nie byliśmy sami-poskarżył się.Lily usiadła mu na kolana i zarzuciła mu ręce na szyję.
-Ja za Tobą też,James-odpowiedziała i pocałowała go delikatnie w usta.Oparła głowę na jego piersi i wpatrzyła się w skaczące płomienie.
***
-Dorcas...-wymruczał Syriusz między pocałunkami.Dziewczyna cała drżała.Jakie plany miał teraz wobec niej?Zaznaczył ślad ustami po jej żuchwie i pocałował namiętnie trzymając ją w pasie.Oderwał się i opadł obok niej na poduszki.
-I już?-spytała,zanim zdążyła się ugryźć w język.
-Nie jestem draniem,poczekam.-odpowiedział i pogłaskał ją czule po policzku.Tak,Syriusz Black powiedział takie coś!Marzenie!
-Mówiłam Ci,że Cię kocham?-zarumieniła się i opuściła głowę.Syriusz cały zesztywniał.Nie był jeszcze gotowy na takie wyznanie!Przycisnął ją tylko bliżej do siebie i schował twarz w jej włosach.
*
-ANN!Ann!
Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła zdyszanego Remusa.Serce zabiło jej mocniej.
-Tak?
-Ja...
**********
Wiem,że rozdział nie wnosi nic nowego,a może tylko trochę;)
Na nastEpny naprawdę tym razem poczekacie na Mikołajki!;)
sobota, 24 listopada 2012
24.Bitwa wodna!
Nie mogłam się powstrzymać!Miłego czytania!
Wasz zakręcona Lilka.
*****************************************
Lily uśmiechnęła się.Dziś sobota!Przewróciła się na drugi bok i zdała sobie sprawę,że leży obok Jamesa.Gdyby ktoś półtora* roku temu powiedział,że będą razem,wyśmiałaby go.A teraz?Leży z półnagim chłopakiem sama mając zaledwie tylko majtki i jego koszulkę,która sięga jej do połowy ud.Znów uśmiechnęła się,tym razem z czułością,na widok jego miny.Wyglądał tak bezbronnie!Położyła mu rękę na policzku i lekko pocałowała.Nie zareagował,choć mogła przysiąc,że przez jego twarz przemknął cień uśmiechu.Usiadła na nim okrakiem i pochyliła się nad jego twarzą,łaskocząc włosami po jego uchu.
-Wstajemy kochanie-wymruczała między pocałunkami-Szkoda marnować taki piękny dzień.
Spojrzała na jego gołą klatkę piersiową.Był taki seksowny!Idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha,ramion,aż jej się zakręciło w głowie,a krew uderzyła do głowy.Zdziwiona swoim zachowaniem zaczerwieniła się i znów położyła obok niego.Wtuliła twarz w zimną poduszkę i przez kilka minut słuchała równych oddechów współlokatorów Jamesa.Poczuła ciepłą rękę w pasie i po chwili została przyciągnięta do torsu chłopaka.Spojrzała w jego piękne orzechowy oczy i odpłynęła.Jak ona kocha jego oczy!
-Mówiłem Ci,że Cię kocham?
-Tak,ale nie wiem za co-odpowiedziała zadziornie.
-Kocham Cię za to,jakie masz zielone,śliczne i wciągające oczy.Za to,jakie masz włosy.Piękne,błyszczące rude włosy.Za to,jak zabawnie marszczysz nosek,gdy myślisz nad czymś intensywnie.Za to,jakie masz drobne dłonie,które aż mnie proszą,żebym je ujął.Za to,że jesteś najlepszym Prefektem na ziemi,równocześnie z byciem najpiękniejszą i najzdolniejszą dziewczyną,jaka chodziła po tym świecie.
Lily zarumieniła się,a jej oczy błysnęły szczęściem.
-A wiesz za co ja Cię kocham?Również za Twoje oczy.Śliczne orzechowe tęczówki.Za to,jaki masz wspaniały,umięśniony brzuch...-James parsknął śmiechem,a ona z obrażoną miną odwróciła się do niego plecami.Poczuła łagodne pocałunki na karku i z szerokim uśmiechem odwróciła się z powrotem zakładając mu ręce na szyję.-Za to,jak mnie przepraszasz,w sposób,który kocham.Za twoje wiecznie rozczochrane włosy.Za to,że jesteś moim kochanym rozrabiaką,jednocześnie nie zapominając o byciu Huncwotem z najlepszymi przyjaciółmi.Za to,że jesteś najprzystojniejszym i najlepszym chłopakiem,który kiedykolwiek chodził po ziemi.
Patrzyli sobie chwilę w oczy z uśmiechami.
-Chyba mam dość komplementów na dwa lata-oznajmił James.
-A ja nie!-wytknęła mu język.
James wsadził rękę pod jej plecy i położył się lekko na niej całując delikatnie.
-Kocham Cię jeszcze za to,jak mnie całujesz-wyszeptała mu do ucha,gdy zaznaczył ślad wargami na jej szyi.
****************
Syriusz bezproblemowo wszedł do dormitorium klasy siódmej dziewcząt.Rzucił zaklecia na pozostałe łóżka i podszedł do tego,w którym spała jego dziewczyna.Tak!jego dziewczyna,z którą chodzi najwięcej czasu i którą...no właśnie,kocha?Chyba tak,jednakże przecież sobie obiecał,że nigdy się nie wkopie,i co?
Bezszelestnie wślizgnął się pod jej pierzynę.Zakręciło mu się w głowie na widok jej krotkiej koszuli nocnej.Objął ją lekko i wtulił twarz w jej pachnące włosy,czekają na sen.
*
Dorcas odwróciła głowę i wydała z siebie zduszony okrzyk.Złapała się za serce i wtuliła się w Syriusza.
-Kochanie...ja nie śpię,więc ty też nie!-krzyknęła i usiadła na nim okrakiem.
Syriusz zaśmiał się,co musiało oznaczać,że już nie śpi.Położył ręce na jej udach i obserwował jej zamyśloną minę.
-Co powiesz na odwiedziny u Hagrida?-spytała.
-Sami?
-No nie wiem,z Lily i Jamesem,albo całą brygadą-wzruszyła ramionami-Idę się umyć.
-Pomóc?-spytał z nadzieją,a ta dała mu kuksańca w bok.Pocałowała go w usta i zeskoczyła z niego zgrabnie.Uśmiechnął się pod nosem i w podskokach wyszedł z dormitorium.Usłyszał jeszcze tylko chichot Dorcas.
Wszedł do swojego pokoju i w jego głowie zaświtał niecny plan.Budzenie gilgotkami!Tylko on wie,gdzie Rogacz ma łaskotki i baaardzo lubi to wykorzystywać.Szarpnął za kotary James'owego łóżka.
-Jimmi!-zaszcebiotał-O cholera,sorry!-ujrzał Jamesa leżącego na Lilce,na szczęście w ubraniach.Zasłonił kotary z powrotem i rzucił się na swoje łóżko-Idziemy do Hagrida,więc się zbierajcie!-powiadomił ich.
Doszły go tylko jęki pozostałych i z szyderczym uśmiechem zbliżył się do łóżka Lunatyka z różdżką w ręku.
Odsłonił kotary.
-Aquamenti!-wrzasnął,a z jego różdżki wyleciała woda na bezbronnego Remusa.Wrzask chłopaka obudził chyba wszystkich w zamku.Syriusz z piskiem rzucił się do ucieczki.Wskoczył do łóżka Jamesa chowając się za Lily.
-Black!-krzyknęła,gdy ten objął ją w pasie i zrobił z niej tarczę.
-Łapo,wiesz nawet jeśli ty lubisz trójkąty,nie znaczy,że ja i Lily też!Zostaw ją potworze!-wrzasnął i zaczął przeciągać damę w swoją stronę.
-No Black,puszczaj!Remus zabij go!-krzyczała Ruda i wyrywała się ze szponów Łapy.
Remus machnął różdżką,a na całą trójkę wyleciały jakieś pięć litrów wody.Lily przestała się wyrywać.Wszyscy spojrzeli na niego spode łba,a chłopak w jednej chwili znalazł się w Pokoju Wspólnym.
-Nie daruję mu tego!-wrzasnęła Lily.Porwała swoją różdżkę i wyleciała za Lunatykiem.Syriusz i James spojrzeli po sobie,po czym zerwali się na równe nogi i wybiegli za dziewczyną.Na dole na środku Pokoju kulił się Remus,a nad nim stała Ruda z wystawioną różdżką.Krzyki zwabiły prawie cały Gryffindor.
-Aquamenti!-ryknęła Ruda,a Lunatyk poderwał się i zaczął uciekać przed strumieniem wody.
-No co tak patrzycie!BITWA WODNA!-krzyknął James i woda z jego różdżki poleciała wprost na Dorcas.
I tak rozpętała się bitwa.Prawie cały Gryffindor brał udział w zabawie,dopóki nie przyszła McGonnagal i nie kazała im skończyć tej durnej zabawy.
Z uśmiechami na twarzach wrócili do swoich dormitorii.
************
-Cholibka,w życiu bym nie zgadł,że kiedyś będziecie razem!-krzyknął Hagrid,gdy Lily usadowiła się na kolanach Jamesa.
-Wiesz mi Hagrid,ja też nie-zapewniła Lily.
-A ja tam zawsze to wiedziałem!-James uśmiechnął się dumnie.
Przyjaciele parsknęli śmiechem.Nagle zza kanapy wyskoczyła włochata głowa.Dorcas wrzasnęła i wdrapała się na kolana Syriusza.
-Spokojnie,Dorcas!To tylko Kieł-mruknął Hagrid i wyciągnął zza kanapy...szczeniaka!
-Jaki śliczny!-zachwyciła się Lily i pogłaskała psa po główce.
-Kupię Ci lepszego-szepnął jej na ucho James.Uśmiechnęła się pod nosem i wsłuchała się dyskusji Syriusza i Hagrida na temat motorów.
********
-Musimy porozmawiać-oznajmiła Ann stając nad Remusem.Od kilku dni Remus unikał jej,a mimo,iż sprawiał jej tym ból postanowiła jakoś się porozumieć.
-Po jedzeniu-mruknął Remus.
-Zjadłam!-Dorcas podniosła się z ławki.Wszyscy zrozumieli.
-Ja też!-krzyknęł Lilka.
-Idziemy Peter.
-Ale ja jem!-jęknął Glizdogon.
-Powiedziałem 'idziemy'-warknął James przez zęby.
-Remusie...-zaczęła łagodnie-Nie przeszkadza mi,że masz problem.Na Merlina,zmagasz się z nim tylko raz w miesiącu!
-Ann,ja...
*****************
*Lily wcześniej zrozumiała,że kocha się w Jamesie,ale nie dopuszczała tego do swojej świadomości.
Zauważyliście,że większość notki dzieje się w łóżkach?;)
czwartek, 22 listopada 2012
23.O czym gada Hogwart?
Po powrocie do szkoły nic się nie zmieniło.No,może poza jednym małym szczegółem.Wiadomość,że wzorowa pani Prefekt chodzi z rozrabiaką numer jeden,rozeszła się po szkole w ekspresowym tempie.Druga nieważna wiadomość,że jedna z najbardziej pożądanych dziewcząt w szkole chodzi z jednym z najbardziej pożądanych chłopaków w szkole również wywołała niemałą burzę.Lily i Dorcas od dwóch tygodni dzielnie znosiły wszystkie plotki,ale w końcu cierpliwość kiedyś się kończy.Ostatnio Ruda usłyszała,że James zdradzał ją z pewną Ślizgonką wczoraj wieczorem.Może by i coś z tym zrobiła,gdyby nie fakt,że Rogacz cały wieczór spędził z nią w bibliotece.Gdy nie miała obrony dla swojego chłopaka,albo nie odzywała się do niego przez kilka godzin,albo dawała mu wycisk w bibliotece,co chwile na niego powarkując.Za to Dorcas często przypadkiem rzucała trochę za mocno do Syriusza kaflem,dzięki czemu zarobił kilka siniaków.Może i ich zachowanie było dziecinne,ale cóż poradzić,że takie już są?
Zapytacie: "Co z Remusem i Ann?".A więc odpowiem.
Spotykają się niemalże codziennie,jednak Remus się boi.Nie powiedział dziewczynom,chociaż obiecał Lily,o swojej przypadłości.Ann dzielnie znosi to,iż Remus jest tajemniczy,ale i jej cierpliwość kiedyś się skończy.
Teraz zapytacie,chociaż było mało wzmianek o tym: "Co z Alicją i Frankiem?".Odpowiem.
Spotykają się i są szczęśliwą parą.Mimo małych kłótni Alicja wierzy,że kiedyś się pobiorą.Szerokie plany,nie?A jednak będą prawdziwe!
A teraz spytacie: "Co z Glizdogonem?".A ja odpowiem.
Cóż ma z nim być?Nie ma dziewczyny,co nie znaczy,że nie będzie jej miał.Przecież nikt nie wie,co szykuje dla niego autorka!Jest szczęśliwy,że ma takich przyjaciół i to mu wystarczy.Całe dnie,gdy Huncwoci siedzą z dziewczynami,on spędza w bibliotece na nauce.Kto wie,czy szuka dziewczyny,czy wziął się wreszcie za naukę?
A teraz nie spytacie,bo nie byłoby powodu."Co z tą Sarah?".Odpowiem.
Nie lubią się z Lily,odkąd obie sięgają pamięcią.Sarah jest zazdrosna,ale teraz aż z niej kipi.Będzie to ważna postać tutaj,dlatego lepiej jej nie przeoczyć-cicha woda brzegi rwie.
***************~~~~~~~~~~~*******************~~~~~~~~~~~~************
-A wiec proszę na środek dwóch ochotników-po klasie potoczył się głos profesora Nettleda.
James i Syriusz wyszli na środek z pewnymi uśmiechami.
-Dobrze,poprosimy jeszcze jedną parę.
Lily i Dorcas spojrzały po sobie,po czym wstały z krzeseł.Po klasie przebiegły szepty,a Huncwoci popatrzyli na nie surowo.Nic sobie z tego nie zrobiły.
-Doskonale!A więc będzie to pojedynek damsko-męski.Działacie w parach,ale każdy z was ma swojego przeciwnika.Panna Evans z Panem Potterem,a Panna Meadowes z Panem Blackiem.Macie minutę na opanowanie strategii.
Lily podeszła do Dorcas z szerokim uśmiechem i powiedziała jej coś na ucho.
-Uwaga!Pamiętajcie,że używamy zaklęć N-I-E-W-E-R-B-A-L-N-Y-C-H!Raz!Dwa!TRZY!
W stronę chłopaków pomknęły zaklęcia.Dziewczyny świetnie posługiwały się zaklęciami,a chłopcy tylko blokowali.
-W prawdziwym pojedynku nie będziecie mogli dać forów,bo walczycie z dziewczyną!Ona będzie bezwzględna,dlatego panowie proszę się trochę przyłożyć!
Chłopcy niechętnie zaczęli atakować.Dziewczyny dokładnie omijały i odbijały ich zaklęcia ciągle atakując i uśmiechając się z satysfakcją.Z różdżki Lily w stronę Jamesa wciąż leciały zaklęcia,których większość nie znała.Walka robiła się coraz bardziej zacięta.Przypominało to trochę taniec z efektami specjalnymi w postaci różnokolorowych promieni.W pewnej chwili Lily pokazała za plecami trzy palce.Odliczała,a gdy zgięła ostatni palec obie trafiły zaklęciem w przeciwnika partnera.James padł pod siłą zaklęcia Dorcas,a Black od zaklęcia Rudej.
-Idealnie!Element zaskoczenia to doskonały trik!Czterdzieści punktów dla gryffindoru.Dziewczęta,dokonale!Koniec zajęć!
***
Chłopacy mieli "focha" do końca dnia,a dziewczyny i reszta Huncwotów nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
-No James,ile można się boczyć?-spytała Lily siadając obok niego w pustej klasie.Siłą go tam zaciągnęła,żeby z nią porozmawiał.
-Wszyscy się z nas śmiali!Jak mogłyście nam tak zrobić?-spytał urażony.
-Och,no już się nie obrażaj,kochanie.-Lily pocałowała go w nos.
-Musisz się jakoś bardziej postarać.-stwierdził,odwracając głowę.Lily uśmiechnęła się pod nosem i zarzuciła mu ręce na szyję.Zaczęła wędrówkę ustami po jego żuchwie,by po chwili dojść do ust.Przybliżyła się lekko,a gdy ten przysunął głowę,ona odsunęła swoją i zaśmiała się.Sekundę później została powalona na ziemię i przygwożdżona do ziemi.
-Tak chcesz się bawić?-spytał i zaczął ją łaskotać.-Grabisz sobie.
-James,proszę!J-james!HA!-klasę wypełnił jej dźwięczny śmiech.
-Poddajesz się?
-Nie dam Ci buzi na dobranoc,ani nawet teraz!-zagroziła.James westchnął teatralnie i powiedział:
-No dobra,to ja się poddaję.
Lily uśmiechnęła się szeroko i pocałowała go w usta.James obją ją ciasno,ale po chwili poczuł,że dziewczyna lekko drga.Odsunął się od niej i spojrzał na nią przestraszony.Lily wybuchnęła śmiechem.
-Co cię tak rozbawiło?
-Kocham Cię!
****&&&****
Dwa ostatnie tygodnie minęły jak z bicza strzelił.Ślizgoni wygrali mecz z Krukonami,a więc w przyszłym miesiącu Gryfonom pozostało wygrać z Puchonami i będą mieli finał.
Pewnego dnia Lily o mało nie dostała zawału.Do jej okna zapukała sowa z domu.Nie byłoby w tym nic dziwnego,tyle,że list był od Petuni Evans.
Droga Lily!
Wiem,jakie były nasze stosunki,przez te sześć lat.Chciałabym porozmawiać tak jak kiedyś,jak siostry.Zapraszam Cię na mój ślub.To dla mnie najważniejszy dzień w życiu,dlatego nie chcę go psuć.Mama jest temu przeciwna,ale kocham Vernona i w marcu odbędzie się ceremonia.Oczekuję Ciebie na Privet Drive dnia 15 marca.Załączone jest sześć zaproszeń.
Do zobaczenia,Petunia.
Zszokowana Lily usiadła na łóżku.Spojrzała jeszcze raz na list.To jej pismo!Nie!To jakiś żart!
Wzięła kawałek czystego pergaminu i nabazgrała kilka słów.
Petunio!
Co Cię nakłoniło do tej zmiany?!Nie żebym się nie cieszyła,ale zaskoczyłaś mnie.Chętnie przyjadę na twój ślub!To taki piękny dzień.Porozmawiamy jak przyjadę.
Lily.
-James?
-Tak kochanie?-spytał robiąc ruch pionkiem.Całą paczką siedzieli w Pokoju Wspólnym obserwując grę Rogacza z Remusem w czarodziejskie szachy.
-Pojedziesz ze mną na ślub?-spytała Lily.
-Tak kochanie-odparł machinalnie.
-Kochasz Sarah Newston?
-Tak kochanie.-przyjaciele patrzyli na całą sytuację rozbawieni.
-Rozstaniemy się?-spytała zła.
-Tak kochanie.HA!-zrobił ruch na planszy,a Lily trzepnęła go książką w głowę.-Au!Za co?
-Właśnie dobrowolnie rozstałeś się z Rudą.-oznajmił dziarskim tonem Syriusz.
-Że co?!-krzyknął patrząc na nią ze strachem.
-Jajco!Idziesz ze mną na ślub Petuni.-powiedziała Ruda.James kiwnął głową z ulgą.-Zresztą mam jeszcze cztery wolne zaproszenia.
-Ja nie mogę.-odezwali się Alicja i Glizdogon.
-Jadę do Szwecji.-wyjaśniła Ala.
-Ja do domu.
-Ej,co jest Remusie?Wyglądasz jakoś blado.-Ann popatrzyła na niego czule.
-To dlatego,że jestem takim dobrym graczem-oznajmił James.
-Przegrałeś z nim po raz trzeci.-powiedziała Dorcas patrząc na niego powątpiewająco.
Lily przytuliła się do Jamesa.
-Uważajcie na siebie.-jęknęła do jego ucha.
-Zawsze uważamy-odpowiedział i pocałował ją w skroń.
******
-Lily,ty wiesz gdzie poszli.-oznajmiła surowo Dorcas.
-Nie wiem!
-Lily nie okłamuj nas!Powiedz o co chodzi.-zażądała Ann.
-Nie mogę.To tajemnica.-powiedziała twardo.
-Masz przed nami tajemnicę?-spytała Dorcas nie dowierzając.
-Huncwoci nie pozwalali mi o tym mówić.Jak poprosicie powiedzą wam też.
-O super!To idź sama porozmawiać z Huncwotami,skoro tylko Ciebie darzą zaufaniem!
Lily zła wyszła z dormitorium i usiadła na fotelu.
Miał im dawno powiedzieć, a teraz co?!Na nią się gniewają!
******
-Lily?
-Nie chcę z wami rozmawiać.-oświadczyła chłodno.Huncowci spojrzeli po sobie.
-Czemu,kochanie?-spytał łagodnie James.
-Dziewczyny nie odzywają się do mnie,bo ja wiem co robiliście,a one nie!
-Trzeba im w końcu powiedzieć-westchnął Syriusz.
-To co,wycieczka do SS*?
Po namówieniu dziewczyn Łapa i Glizdogon razem z dziewczynami poszli do SS,a w wieży zostali tylko James i Lily.
-Bardzo Cię boli?-spytała Lily gładząc go po policzku.
-Mniej-skłamał i objął ją jedną ręką.
-Nie wierzę Ci,ale skoro tak uwazasz.-Lily pocałowała zadrapanie na policzku.Przeszła do czoła.Powędrowała do zapuchniętej wargi i musnęła lekko jego obdrapane ramiona-Mam pomysł.
-Jaki?
-Czy jak pójdę z Tobą spać,będzie mniej bolało?Mogę zaśpiewać Ci kołysankę.-obiecała.James kiwnął ucieszony głową i położył się na łóżku robiąc dziewczynie miejsce.Przykryli się szczelnie kocem i zasnęli w swoich ciepłych ramionach.
-Kocham Cię.-dało się jeszcze słyszeć równoczesny szept.
*****
*SS-skrzydło szpitalne
środa, 21 listopada 2012
22. Sylwester 2
Jestem chora,więc mam czas na pisanie,jednakże nie jestem robotem,a bez weny nie piszę.
Notkę dedykuję dziewczynie o imieniu na literę W,która non stop mnie motywuje do dalszej pracy oraz wszystkim,którzy czytają tego bloga.
wydaję mi się,że za szybko wprowadziłam to zdarzenie,jednakże moja weny poszybowała do przodu już za Hogwart,dlatego chcę jak najlepiej i najszybciej zakończyć czasy szkolne.Jednakże będą te ważniejsze momenty,więc mogę życzyć tylko cierpliwości.
Wiecie jaką mi Katecheta zrobił niespodziankę na lekcji?Czytał coś tam i nagle słyszę:
"Gdzie skarb twój,tam i serce twoje".
*****************************************&&&&***********
Stali oboje w pustym pokoju.Dorcas nerwowo przygryzała wargę.
-A więc słucham.-Syriusz założył ręce na piersi.
-Chcę zerwać zakład.-powiedziała.
-Dlaczego?-spytał podejrzliwie.
-Bo w pewnym sensie wygrałeś.-rzuciła na wydechu,patrząc na jego reakcję.
-To znaczy?-spytał zdziwiony.
-Upadłam na głowę,ale...chyba...sięwtobiezakochałam-wykrztusiła.
-Co?Możesz powtórzyć?
-Chyba się w tt-tobiezak-kochałam.
-Dorcas!Powiedz wyraźnie,bo Cię nie rozumiem!
-Idiota!Zakochałam się w Tobie!-zamarła,patrząc na jego twarz.
-Słyszałem za pierwszym razem,ale nie mogłem uwierzyć,że Dorcas Meadowes nie może tego wykrztusić.-wyszczerzył się do niej.
-Niepotrzebnie się wygłupiłam.-jęknęła i odwróciła się do okna.
-Wiesz,nie wierzyłem w miłość,a może nie chciałem wierzyć,ale poznałem jeden powód,dla którego warto było to zmienić.
-Co to za powód?-spytała cicho.
-Ty.-odpowiedział i podniósł palcem jej podbródek.
-Że co?-miała nadzieję,że się nie przesłyszała.
-Mówię,że się...zakochałem.W Tobie.
-Nie jesteś pijany?-spytała podejrzliwie.
-Nie zdążyłem wypić nic,oprócz jednego kubka kremowego.
-I co z tym zrobimy?
Nie odpowiedział,tylko wpił się zachłannie w jej ciepłe wargi.
*****
-Lily!
-James!
-Jimmi!-zaszczebiotała jakaś dziewczyna,a Ruda uśmiechnęła się pogardliwie-James nie znosi,jak ktoś tak do niego mówi.
-Przepraszam,ale właśnie...-zaczął.
-Och,ale tylko jeden taniec!No proszę!
-Ja...
Lily zrezygnowana pokiwała głową,na znak,że może iść.James westchnął i poprowadził dziewczynę na parkiet.
-Lilka!
-Christy!Co ty tu robisz?-uściskała koleżankę.
-A ty co robisz bez Jamesa?
-Nie mieliśmy okazji.Przyszłaś z chłopakiem?
-Tak.Powodzenia,wierzę w was.-zachichotała i odeszła,by po chwili zniknąć w tłumie gości.
Lily ani razu więcej nie miała sposobu porozmawiać z Jamesem.Po dwóch godzinach prób zrezygnowała.Może tak miało być?
-Uwaga!Za dwie minuty witamy nowy rok,a więc proszę wszystkich na zewnątrz!-James stanął na blacie barku.Tłum gości wypłynął na wielki ogród.
-Dziesięć!...Dziewięć!...
-Lily!
-James!
Obydwoje próbowali przecisnąć się przez tłum,jednak nie dane było im się spotkać.
-Trzy!DWA!JEDEN!SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!-wrzasnął tłum,a w czarne niebo wystrzeliło z milion fajerwerków.
Lily zawiedziona podeszła do obejmujących się Dorcas i Syriusza.Jej twarz wykrzywił uśmiech.
-Szczęśliwego nowego Roku.Oczywiście za miłość.-wzniosła kieliszek i stuknęła w kieliszki pary.Później już nawet nie pamiętała komu składała życzenia.Patrzyła ponuro w sztuczne ognie na niebie.
Tak chciał los,pomyślała.Może nie dane być nam razem?
Westchnęła i wróciła do domu,gdzie zabawa rozkręciła się na dobre.
****
Podniósł głowę,ale zaraz tego pożałował.Ogromny ból przeszył jego czaszkę.Jęknął,gdy uświadomił sobie,że jest organizatorem i ma obowiązek wstać pierwszy.Powoli podniósł się na nogi, nieprzytomnie rozglądając się dookoła.Panował tu nieziemski bałagan.Przywołał eliksir i wodę.Wypił szybko zawartość fiolki i po pięciu minutach był gotów na wszystko.Machnął różdżką,a przy każdym imprezowiczu pojawił się ten sam "zestaw ratunkowy".Otworzył drzwi ogrodu i uśmiechnął się z nadzieją.Porwał koc leżący na wiklinowym fotelu i podszedł do Lily.
-Mogę?
-Jasne-odpowiedziała.Zatliła się w niej mała iskierka nadziei.Usiadł obok i przykrył obojga kocem.Bliskość ta sprawiła,że zakręciło im się w głowach.
-Lily...-zaczął,ale mu przerwała.
-Nie.James,chciałam Cię przeprosić za to,jaka byłam.Wiem,że źle Cię oceniłam,ale na Merlina,byłam mała,a ty wyskakujesz z randką.Wkurzałeś mnie,prawda,ale chyba nie chciałam się przyznać,że pochlebiało mi to.Jesteś wspaniałym chłopakiem,o którego zabiegają wszystkie dziewczyny,a ty chciałeś mnie.W każdym razie przepraszam,ze byłam taka.Teraz widzę,że nie powinnam się tak zachowywać.Wybacz.
-Lily,wyjdzie na to,że cała wina jest twoja,a wcale tak nie jest!Próbowałem Ci zaimponować i wkurzało mnie to,że mi odmawiałaś.Cierpiała moja męska duma,więc próbowałem znów.Wiem,ze byłem głupi.Na początku byłaś rodzajem wyzwania,a z czasem zrozumiałem,że Cię po prostu kocham.
Zapadła cisza.Lily spojrzała w jego orzechowe oczy,które tak kocha i dotknęła dłonią jego policzka.
-Ja Ciebie też.
Zadarła lekko głowę,a on pochylił się delikatnie.Ich usta złączyły się w czułym,pierwszym(no,oprócz tych wymuszonych.dop.aut.) i niesamowitym pocałunku.James jednym ruchem przycisnął ją do siebie.Oparła policzek o jego tors.
-Za późno to do mnie dotarło.Ale myślę,że wtedy nie byłoby tak jak jest teraz.
-Zgadzam się.To co?Evans,umówisz się ze mną?
-Zastanowię się,Potter.-pocałowała go jeszcze raz i uśmiechnęła się na widok jego miny.
***
Dorcas obudziła się obolała na piersi Syriusza.Spojrzała ze strachem na dół i z ulgą stwierdziła,iż jest kompletnie ubrana.Łapczywie wypiła eliksir i przystąpiła do budzenia Syriusza.
-Co jest?Jak się spało?-spytał niewyraźnie i rzucił się na wodę.
-Jesteś bardzo wygodny.-uśmiechnęła się czule i cmoknęła go w policzek.-Idziemy na dół.
Zeszli po schodach,co jakiś czas natykając się na śpiących lub żegnających się gości.
-Ty,patrz!-szepnął Syriusz wskazując palcem na jakiś kształt leżący na tarasie.
-Co to jest?
Syriusz podszedł powoli do "tego czegoś" i jednym gwałtownym ruchem zdjął koc.Lily wrzasnęła równo z Dorcas.Syriusz patrząc na obejmującą się parę również wrzasnął równocześnie z Jamesem,który krzyknął na widok jego fryzury.
-Co wy tu robicie?!-spytała Dorcas trzymając się za serce.
-My?Wyjaśniamy sobie coś.-powiedział James,wciąż patrząc na fryzurę przyjaciela.
-Och,Evans.Sypialnia jest na górze!-zawołał z udawanym przejęciem Syriusz.
-Ale my nie...-Lily zrobiła się czerwona.Dorcas widząc zażenowanie przyjaciółki złapała Syriusza za rękę.
-Jesteście parą?-spytał Rogacz zdziwiony.
-Chyba tak.-odpowiedziała niepewnie Szatynka.
Lily udała,że się zgłasza,a gdy spojrzeli na nią,powiedziała:
-O której wracają rodzice?
James i Syriusz pobledli.Ten pierwszy wyciągnął różdżkę i przyłożył ją do gardła.
-UWAGA LUDZIE!DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA PRZYBYCIE,ALE TERAZ PROSZĘ,RUSZCIE TYŁKI,BO ZA CHWILĘ BĘDĄ TU MOI STARZY!DO WIDZENIA I JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ!-po całym domu rozległ się jego głos.Po chwili słychać było przekleństwa i trzaski zamykanych drzwi.Reszta również wyciągnęła różdżki i równo rzucili zaklęcia czyszczące.Cały dom zalśnił czystością,a James odetchnął z ulgą.
-Dzięki.
****
-James!Syriusz!Jesteśmy!
-Już idę,mamo!
Szybko znaleźli się w holu, w którym Dorea i Charlus Potter ściągali płaszcze.
-Mamo,to jest Lily Evans.-przedstawił James.Dorea uśmiechnęła się szeroko i uścisnęła jej dłoń.
-James dużo o Tobie opowiadał,kochanie!
-Mamo!-jęknął Rogacz,a reszta zachichotała.Lily przywitała się jeszcze z panem Potterem i poszli wszyscy do kuchni zjeść coś na śniadanie.
-No,no,no,nie spodziewałam się takiego porządku.
-Nie doceniasz nas,mamo.
***
-Dobrze kochanie,ucz się dobrze,pamiętaj,że masz owutemy.Lily przypilnuj go,proszę.-zwróciła się do Rudowłosej,która rozbawiona obserwowała Jamesa.
-Nie ma sprawy,pani Potter.
-No dobrze, i ty też Syriusz!Ucz się dobrze.Remus,uważaj na nich,a ty Peter odżywiaj się zdrowo.Dorcas,mniej chłopaków więcej nauki!-pogroziła im palcem.-Do zobaczenia dzieci!
Wsiedli do pociągu odprowadzeni czujnym spojrzeniem pani Potter.Usiedli w jednym z przedziałów.
Podróż mijała im spokojnie.Lily spała oparta na ramieniu Jamesa.Nie wiedziała,na ile może sobie pozwolić,póki co.To samo działo się z Dorcas.Obie były niesamowicie szczęśliwe,jednak wciąż pełne obaw.
Ale cóż powiedzieć,ich marzenie wreszcie się spełniło.Zresztą nie tylko ich marzenie,bo tak samo czuli się nasi chłopcy.
Miało być wszystko dobrze,chociaż nie mieli pojęcia,co szykuje dla nich los.
wtorek, 20 listopada 2012
21. Sylwester 1
Lily otworzyła leniwie oczy.Usiadła w pozycji siedzącej i zapiszczała z uciechy.Przy jej nogach była spora kupka prezentów.Rozpakowała wszystkie.Od Dorcas dostała perfumy.Od Ann pełno biżuterii,od Alicji sukienkę,którą upatrzyła sobie w Hogsmeade.Od Syriusza bieliznę(!),od Remusa książkę "Pokonać słabości".Prychnęła cicho i spojrzała na następny prezent.Peter wysłał jej górę słodyczy,a Jamesa album.Wsadziła wszystko do kufra z uśmiechem i poszła do łazienki.
Po prysznicu pomalowała się lekko.Ubrała rurki i luźny brązowy sweter.Włosy związała w niedbałego koka.Wyszła ze swojego pokoju i po dziesięciu minutach wreszcie odnalazła salon.
-Wesołych Świąt!-krzyknęła i uściskała każdego.
-Witaj kuzynko.-do kuchni wszedł Kyle,brat Carmen.
-O hej!Ale się zmieniłeś!-krzyknęła zanim zdążyła ugryźć się w język.Mogła śmiało powiedzieć,że był tak przystojny jak Black,bo od Pottera to chyba nikt nie może być ładniejszy.(!)
-Dzięki.Idziemy po prezenty?
Jej oczy zaświeciły się,ale ciocia szybko opanowała ten entuzjazm.
-Kyle!Dobrze wiesz,że prezenty otwieramy dopiero po kolacji.
Oboje jęknęli.Nie miała co robić,więc chciała pójść na plażę,jednak zatrzymała ją sowa.Od Dorcas.
Lilka!
Było by mi bardzo miło,gdybyś odwiedziła Dolinę Godryka w Sylwestra.To będzie najlepsza nasza impreza,bo ostatnia w tak wielkim gronie.Mówię Ci!Kuzyni Pottera są taaaaacy przystojni!Błagam,schowaj dumę do kieszeni i 31 grudnia oczekuję Cię w Dolinie Godryka przy małym kościółku-tam Cię odbiorę.Pozdrów mamę.
PS Dziękuję za prezent!Jest bombowy!
Wesołych Świąt,Dorcas.
Lily westchnęła głośno."Schowaj dumę do kieszeni"....
***
-Potter!-krzyknęła Dorcas i zaraz tego pożałowała.Przed nią pojawiło się chyba z trzydziestu przystojnych nastolatków.-Chodzi mi o tego napuszonego dupka!
Cała zgraja zachichotała,tylko jeden wydawał się być obrażony.
-Zaprosiłam tu Lily.Masz tego nie zmarnować,a jeśli będzie płakała,lub chociaż się zasmuci,to osobiście pokażę Ci gdzie trafiają tacy jak ty,zrozumiano?-spytała ostro i patrzyła,jak stopniowo oczy Jamesa zaczynają błyszczeć.
-Tak jest.Dziękuje!
Usłyszała jeszcze kilka chichotów chłopaków,ale James wydawał się ich nie słyszeć.Pokręciła głową i ruszyła po schodach.Przechodząc obok jednego z pokoi usłyszała ciche nucenie.Wejrzała niepewnie przez szparę w drzwiach,ale od razu cofnęła wzrok.Na srodku pokoju Syriusz stał i zakładał bokserki.Na szczęscie zarumienionej Dorcas był tyłem do drzwi.
Idiotka!Po co tam zaglądałaś?,pomyślała Szatynka i szybko pobiegła do swojego pokoju.
****
Święta czuło się w całym domu,oprócz na zewnątrz,gdyż Grecja to wyjątkowo ciepły kraj na tę porę roku,więc nie było ani grama śniegu.Lily sama wyczarowała magiczny puch w ,także można było trafić na niego wszędzie.Gościom,którzy przyjechali wczoraj w liczbie piętnastu wmówiono,że to po prostu sztuczny śnieg w sprayu.Wszędzie wisiały świecidełka,bombki i inne świąteczne akcesoria.W pokoju Lily nad łóżkiem zwisały delikatne białe lampki,a na oknie stała mała choineczka.W salonie za to stało ogromne świąteczne drzewko ozdobione milionem bombek,bombeczek i bóg wie jeszcze czego.
-Dzieci!Kolacja!-dało się słyszeć krzyk jednej z matek.
I nagle chyba z tysiąc stóp zbiegło z ogromnych schodów.W kuchni robił się ogromny harmider.Po chwili w całym salonie było słychać szuranie krzeseł i krzyki rozeźlonych matek.
Lily rzuciła się na jedzenie.Jadła każdego po trochu,ponieważ tradycja w ich domu nakazywała zjedzenie każdego,chociaż po małym kęsie,bo dopiero wtedy mogło się otwierać prezenty.Obok niej siedziała babcia,która z rozbawieniem obserwowała dzieci,które jadły z nieludzką prędkością.
-Mamo?-z dziewięciu buź wydarło się to jedno słowo.Matki spojrzały po sobie o kiwnęły głowami,a dzieci jak na komendę zerwały się z krzeseł i podbiegły do choinki.Jedynie Lily,Carmen i Kyle zostali przy stole,czekając aż młodsi zgarną paczki i rozejdą się do swoich pokoi.
-Liluniu,nie idziesz?-spytała troskliwie babcia Meredith.
-Poczekam aż dzieci odejdą.-odpowiedziała grzecznie i odwzajemniła uśmiech staruszki.
-Mam wrażenie,że coś Cię trapi.-powiedziała cicho patrząc na nią przenikliwie.
-Nie,skądże.-mruknęła i zaczęła grzebać widelcem w misce z buraczkami.
-Chodzi o jakiegoś chłopca?
-Babciu!-na twarzy rudowłosej pojawiły się rumieńce.
-A więc jednak.-nie dawała za wygraną babcia.
-Och,babciu.Nie wiem co mam robić.-przytuliła się do niej.
-Może opowiesz mi w skrócie?
-No bo to było tak,że on mnie kochał i wciąż pytał o randkę,a ja mu odmawiałam.No i teraz,kiedy to ja się w nim zakochałam,on się mną znudził.Chociaż wszyscy mi powtarzają,że wciąż mnie kocha.No i nie wiem czy mam jechać do niego na sylwestra.-wyżaliła się.
-Skarbeńku,ja miałam podobnie.On na pewno Cię kocha i wyczekuje Ciebie w dniu Sylwestra!Nie martw się niczym i idź po prezenty.Najlepiej by było,gdybyś posłuchała głosy serca,a wtedy będziesz miała pewność,że robisz dobrze,kochanie.No idź.-mrugnęła do Rudej i popchnęła w stronę choinki.
*****
Posłuchaj serca.Łatwo mówić.Co serce mówi?
Jedź!Rusz tyłek i ruszaj,choćby zaraz.
Ale wtedy wtrąca się rozum.
A jak zrobisz z siebie idiotkę?
Nie!On Cię kocha!
I kolejny dylemat.Jak mu powiedzieć?
Hej,James.Kocham Cię.
Nie,inaczej.
James,chciałam żebyś wiedział,że się myliłam.Kocham Cię.
Merlinie!Dlaczego to takie trudne?Serce,może pomożesz?
****
-Jedziesz.
-Nie.
-Bez dyskusji.Pakuj się.
-Nie!
-Jedziesz.
-Carmen!
-No już.
Lily prychnęła i cisnęła szczoteczką w otwarty kufer.
-Grzeczna dziewczynka.-Carmen uśmiechnęła się i dorzuciła kilka złożonych bluzek.Lily,ubrana w krótką beżową sukienkę,buty na szpilce stała na środku pokoju i patrzyła jak kuzynka pakuje jej rzeczy.Za piętnaście minut miała deportować się do Doliny Godryka,a z tamtąd miała odebrać ją Dorcas.Lily posiadała już plan.Przyjaciółka będzie chciała,żeby wyjawiła swoje uczucia Jamesowi,ale zrobi to tylko wtedy,kiedy ona otworzy się przed Syriuszem.
-No.Powodzenia.-Carmen wypchnęła ją z pokoju i pocałowała w policzek.-Do zobaczenia za pięć miesięcy.
-Narazie.Nie nawidzę Cię.
***
Lily stanęła przed niewielkim kościółkiem.Zęby dygotały jej z zimna.Rozejrzała się dookoła.Stała w otoczeniu wiejskich domków-jedne były mniejsze,inne większe,a zdarzały się okazałe wille.Dziewczyna niepewnie przeszła parę kroków w stronę pierwszego rzędu domostw,gdzie muzyka wyraźnie wzrastała.
-Lilka!-usłyszała krzyk przyjaciółki i po chwili dobiegla do niej Dorcas.Wyglądała pięknie-włosy miała luźno puszczone,na nogach pobłyskiwały srebrne botki,a całość uzupeniała krótka sukienka.
-Dorcas!Wyglądasz...wow.
-Dzięki,ty też wyglądasz wow.-odpowiedziała i wyszczerzyła się do niej.-No więc,jaki plan?
-O co chodzi?-spytała głupio Lily.
-Powiesz Jamesowi?
-Zobaczy się.-Ruda wzruszyła ramionami.
-Lily,nooo-jęknęła Szatynka.
-Okej,jeśli ty powiesz Syriuszowi,ja powiem Jamesowi.
Dorcas wydęła usta i wycelowała nos w niebo.Szły przez chwilę w milczeniu,słuchając skrzypienia śniegu.
-Dobra.-mruknęła Dorcas w końcu.-Ale wiesz,że wtedy przegram zakład?
-Musisz trochę pocierpieć,żeby później być szczęśliwą-powiedziała poważnie Lily.
-Filozof się znalazł.-uśmiechnęły się do siebie robawione.
-Kiedy dojdziemy?-Lily słyszała muzykę coraz głośniej,jednak Dorcas wciąż nie zwalniała.Minęły małą gospodę,z której pobrzmiewały śmiechy i krzyki gości.
-Za moment.Mówię Ci,bedzie bombowo.Gdybyś widziała jak się szykował!-Dorcas zachichotała,a Lily wzniosła oczy ku niebu.
W końcu stanęły przed małą furtką przy zapuszczonym,kamiennym domku.
-Chcesz mi powiedzieć,ze tu mieszka Potter?Ten Potter?-spytała powątpiewająco Lily.Dorcas uśmiechnęła się tylko.Obie dotknęły dłońmi bramki i przeszły przez furtkę.Lily o mało co się nie wywróciła.Stały pod baldachimem drzew oplatanych przez delikatne złote lampki.
-Tu jest bajecznie-wyszeptała i ruszyła za Dorcas,co chwilę ślizgając się na lodzie.Doszły przed ogromny dom.Ogromny-to mało powiedziane.To był pałac!
-To rodzinny dom klanu Potterów,dlatego jest tak wielki,a akurat najbliższa rodzina Jamesa obiecała się nim zająć,więc tu mieszkają.
Na środku placyku stała mała fontanna.Musiała być zaczarowana,bo woda mimo niskiej temperatury nie zamarzła,tylko wciąż wesoło pluskała.Widać było tu kobiecą rękę,gdyż wszędzie można było widzieć kwiaty.
-Lily!-usłyszała głos Jamesa,a na twarz mimowolnie wyszedł jej uśmiech.
Została wprowadzona do domu,a w jej uszy uderzyła fala muzyki.Rozejrzała się i stwierdziła,że w domu jest z około dwieście gości.
-To co,może zatańczysz?-spytał Potter i poprowadził ją na parkiet.
Przetańczyli kilka szybkich piosenek,aż w końcu muzyka zwolniła.
-James,przyjechałam tu,bo chciałam Ci coś powiedzieć.Ja...-zaczęła.
-Odbijany!-zaszczebiotała jakaś blond włosa dziewczyna i odepchnęła Lily.Zszokowana odeszła w stronę napoi.Wzięła kieliszek Ognistej i wypiła za jednym razem.Trunek rozpalił jej gardło.
Na odwagę!,pomyślała.
niedziela, 18 listopada 2012
20. Witaj Grecjo !
Lily szła wolno po korytarzach szkolnych,kurczowo trzymając Pelerynę Niewidkę Jamesa,którą "pożyczyła".Nie miała co ze sobą zrobić.Jutro i tak jest dzień wolny,więc odeśpi te parę godzin.Wciągnęła powietrze.Znów czuła Jego zapach.Taki charakterystyczny,szumiący w głowie.Tylko dlaczego on przestał ją kochać,kiedy ona zaczęła?!Trzeba być wybitnie utalentowanym,żeby postępować tak jak Lily.Boi się mu powiedzieć co czuje.Boi się odrzucenia,wyśmiania.
-Ktoś tu jest,maleńka?-usłyszała chrapliwy głos woźnego.Wpadła do jakiejś klasy i zamknęła drzwi zaklęciem.Przyłożyła ucho do drewna,wysłuchując jakichkolwiek odgłosów.Dopiero po chwili rozejrzała się po sali,do której wtargnęła.W kątach piętrzyły się krzesła i zakurzone stoły.Pod ścianą wisiało kilka map.Najbardziej zdziwiło ją wielkie lustro,stojące pod oknem.Podeszła bliżej i przeczytała napis wykuty na ramie.
AIN EINGARP ACRESO GEWTEL AZ RAWTĄWT EIN MAJ IBDO
Ten napis nic jej nie mówił.Nie miała pojęcia po jakim był języku.Niepewnie spojrzała na gładką taflę.Czym prędzej odwróciła głowę,patrząc za siebie.Z powrotem spojrzała w lustro,w którym odbijał się James Potter.No ale go tu nie ma!Spojrzała na jego twarz.Wydawała się nieco starsza.Wydała z siebie zduszony okrzyk,gdy obok postaci w lustrze pojawiła się ona-również starsza o kilka lat.Postacie spojrzały po sobie i pocałowały się czule.Odwróciły się w jej stronę i pokiwały zachęcająco głowami.Lily odskoczyła od lustra opierając się o lodowatą ścianę.
-Nie bój się tego,Lily.
-Profesor Dumbledore!-spojrzała na dyrektora,który siedział na jednej z ławek i kiwał nogą.
-Co to za zwierciadło?Czy ono pokazuje...przyszłość?-spytała.
-Nie,droga Lily.Przeczytaj napis od tyłu.
Lily pomyślała,że Dumbledore zwariował,ale posłusznie spojrzała na napis i przeczytała na głos:
-Odbijam nie twą twarz ale twego serca pragnienia...
-Dokładnie.
-Nie,nie,nie!-jęknęła i schowała twarz w dłoniach.
-To lustro nie dostarcza jednak, ani wiedzy, ani prawdy. Ludzie tracą przed nim czas, oczarowani tym, co widzą. Czasami nawet popadają w szaleństwo, nie wiedząc, czy to, co widzą w zwierciadle, jest prawdziwe lub choćby możliwe.Więc,Lilyanne,nie szukaj więcej tego lustra,bo zostanie ono przeniesione.
-Dobrze,profesorze.
-Lily,prędzej czy później będziesz musiała podjąć właściwą decyzję i wtedy twoje marzenia się spełnią.Tylko nie możesz się ich bać!To lustro pokazuje najgłębsze, najbardziej utęsknione pragnienia naszego serca. Tylko najszczęśliwszy człowiek na świecie mógłby używać go jak zwykłego lustra, to znaczy, że mógłby patrzeć w nie i widzieć swoje normalne odbicie.
-A pan,profesorze,co widzi?
-Ja?Siebie,trzymającego parę skarpetek.
***
-Alicja?
-Tak?
-Skąd masz ten naszyjnik?-spytałam marszcząc brwi.
-Dostałam do Franka.Jeśli wypowiem jego imię,trzymając w palcach zawieszkę i się zaświeci,to znaczy,że go kocham.-odpowiedziała.Złapała za małe serduszko.-Frank-zawieszka pojaśniała niebieską poświatą.-Widzisz?-spytała rozpromieniona.
-Tak,widzę.-odparłam przez zaciśnięte zęby.Weszłam do łazienki i ze złością zatrzasnęłam drzwi.Przecież w każdej chwili trzymając nieświadomie,gdyż często to robię, zawieszkę,mogłam wypowiedzieć jego imię!Zrobił to specjalnie!O nie kochany,tak to my się nie będziemy bawić.Wyszłam z dormitorium i zeszłam do Pokoju Wspólnego.James siedział nad jakimś pergaminem.
-Hej.
-Cześć Lily.-mruknął w odpowiedzi.
-Nie mogę jechać do Ciebie na święta.Przepraszam,ale mama koniecznie chce mnie przy sobie.Wiesz,to pierwsze święta bez...taty.
-Nie ma sprawy Lily,jakby co to pamiętaj,że mój dom stoi otworem.-nie zdążył nic więcej powiedzieć,gdyż pokiwałam głową i wróciłam do siebie.
Spojrzałam na kalendarz.Pojutrze był bal,a następnego dnia popołudniu miałam z gabinetu profesora Dumbledora znaleźć się w domu mojej ciotki,w Grecji.Jednak jedna sprawa nie dawała mi spokoju...no tak!Nie miałam partnera na bal.Od razu przyszedł mi na myśl James,ale wyrzuciłam to szybko z głowy.Nie dość,że mnie nie kocha,to jeszcze niedawno zaczął umawiać się z dziewczynami.Okropnie mnie to wkurzyło.No nic,pójdę sama.
****
-LILY!
-Tak?
-Daj mi te szpilki!
Podałam jej buty i sama założyłam sukienkę.Wyglądałam olśniewająco.Huncwoci mnie pochwalili.Tańczyłam chyba ze wszystkimi.Najadłam się (i napiłam,ale to nieistotny szczegół).I to wszystko jeśli chodzi o bal.
Czemu?
Zatańczyłam raz z Rogaczem jakiś szybki kawałek.Może nie chciał się narzucać?
Gdy impreza się rozkręciła wyszłam z Wielkiej Sali,gdy po raz kolejny James szedł z jakąś Blondyną na parkiet,a ta wiła się przy nim,jakby chciała go przelecieć na środku Sali.
I koniec.Jutro wyjeżdżam i mam nadzieję zostać na Nowy Rok w Grecji.
***********
-Lily,serio musisz jechać?-spytała powątpiewająco Dorcas,gdy razem siedziały w "magicznym miejscu" nad sadzawką.
-Dorcas,ja po prostu nie chcę jechać tam,gdzie mnie nie chcą.James już mnie nie kocha,a sama zresztą widzisz,że znowu ma milion fanek.Więc tak,serio muszę jechać.
-Jaka ty jesteś uparta!Co z tego,że Cię nie kocha?Chociaż myślę,że to bzdura!
-Przestań.-ucięłam ostro i wstałam.-Idę skończyć się pakować.Kto wie,czy nie poznam tam jakiegoś przystojnego Greka?
Wróciłam do Pokoju Wspólnego.Olałam spojrzenia przyjaciół.Byłam zła.Dlaczego?Czy to wszystko przez ten głupi medalik od Jamesa?Tego nie wiem,ale byłam po prostu wściekła.Na pewno w Dolinie Godryka też ma pełno fanek,a ja musiałabym na to patrzeć.Nie zniosłabym tego,dlatego bezpieczniej byłoby jechać do mamy.Tak!Jechałam do mamusi!Boże,jaka ja jestem żałosna!Ale trudno,obiecałam mamie,że będę.I koniec.
*
-Ach,droga Lily,witam.Widzę,że nie wzięła moich rad do serca.
-Nie mam ochoty o tym rozmawiać,profesorze.
-Oczywiście,Lily,ale prędzej czy później będziesz musiała to zrobić.
Dziewczyny patrzyły na nas zdziwione.Przytuliłam każdą i każdego(Jamesa z lekkim ociąganiem).
-Wesołych Świąt!-krzyknęłam i zniknęłam w szmaragdowych płomieniach,ostatni raz patrząc na twarz Rogacza.
*
Otrzepałam się z popiołu i wyszłam z kominka.Otworzyłam buzię ze zdziwienia.To nie był dom,to była willa i to cholernie wielka!Salon był jak dwa Pokoje Wspólne.Urządzony był bardzo nowocześnie i bogato.Nigdy nie słyszałam,żeby ciocia Megan była aż tak majętna.
-Lily!-na moją szyję rzuciła się Carmen,moja najlepsza kuzynka.-Tak za Tobą tęskniłam.Jak tam w domu?Co u tej zołzy?Jak w Hogwarcie?Co znowu zrobił Potter?
-Łołołoł.Carmen,daj Lily odetchnąć!-usłyszałam głos cioci.Podeszłam do niej i uścisnęłam ją.-Carmen pokaże Ci twój pokój.
Kluczyłyśmy między korytarzami.Czułam się,jakbym była w pałacu!Na ścianach wisiały obrazy,zdjęcia,lustra i co kawałek była mała ławeczka.Wszędzie było pełno drzwi i schowków.W końcu doszłyśmy do drzwi z napisem "LILY".
-Wchodź!-zachęciła mnie kuzynka i otworzyłam drzwi.Ten pokój był tak jak dwa razy moja sypialnia,a muszę przyznać,że i ona nie była mała.Panowały tu barwy zieleni,co bardzo mi się spodobało.W rogu widniało królewskie łóżko,obok ogromna szafa,toaletka,drzwi do łazienki,komoda,biblioteczka.Na środku wielki,żółty,puchowy dywan.Wszystkie moje rzeczy już tu były,oprócz starych mebli,które najprawdopodobniej wciąż są na Privet Drive.
-Tu jest obłędnie!-powiedziałam i uściskałam Carmen.
-Sama urządzałam ten pokój dla Ciebie.Skoro masz tu zamieszkać po Hogwarcie.-wzruszyła ramionami,a jej policzki lekko się zaróżowiły.-Mam ochotę na spacer,idziemy?A,Lily.Tu jest ciepło,więc wystarczy Ci wiosenna kurtka i jakieś balerinki.
Zostawiłam kufer na środku mojego pokoju,przebrałam się i po piętnastu minutach wyszłyśmy na plażę!
-Plaża!Ja nie mogę,będę mieszkać w domu nad plażą!Skąd miałyście na to pieniądze?
-Lily!No przecież moja mam jest malarką!Ostatnio zarabia kupę kasy,a ojciec,dobrze wiesz,jest piłkarzem,a więc przysyła mamie spore alimenty.
Ściągnęłam buty i weszłam do zimnej wody.
-Tu jest pięknie.Zazdroszczę Ci,że mieszkasz tu przez cały czas.Ja dopiero za pięć miesięcy.-jęknęłam.
-A no właśnie.Co tam w Hogwarcie,no i co u napuszonego dupka?
Wyczarowałam koc,gdyż na plaży nie było nikogo,a Carmen wiedziała,że jestem czarownicą.
-No właśnie problem w tym,że to nie jest już napuszony idiota.
-Co?
Opowiedziałam jej dosłownie wszystko.
-Ale się wkopałaś.
-Ale zrozum,ja nie mogę z nim być,i tyle.To nie jest chłopak dla mnie.
-Jeśli go kochasz,a on kocha Ciebie...
-Nie kocha mnie.-warknęłam i rzuciłam płaski kamień w stronę morza.
-No dobra.Załóżmy,że Cię kocha,to powinniście dać sobie szansę.Ja tak uważam.
-Ach tak?A co u idioty,Noela?Hmm...-spytałam mściwie,patrząc jak na jej policzki wstępuje czerwień.
-To długa historia.
-Mamy cały dzień.
******
-James,błagam!-krzyknęła Dorcas.Od godziny siedziała z Jamesem w jego pokoju.Chłopak był przygnębiony.-Kochasz ją?-spytała cicho.
-Co to za pytanie?!
-Odpowiedz!
-Nie wiem.
-Słuchaj,ja nie wierzę,że nagle przestałeś się nią interesować.-ciągnęła dalej,niczym niezrażona.
-Bo nie..po prostu zrozumiałem,że nie mogę jej zmusić.Wolę,żeby była z innym,niż nieszczęśliwa ze mną.
-Człowieku!Ona Cię kocha!Próbowała Ci to powiedzieć na cmentarzu,ale ty musiałeś jej nagadać,że chciałeś ją tylko zaliczyć!
-Że co?!
-Właśnie to,James.I tak za dużo powiedziałam.Czego ty jeszcze ode mnie oczekujesz?
-Dorcas?
-No słucham!-odpowiedziała zła.
-Zaproś ją tu na Sylwestra.Błagam.
-O nie,James.Zobaczycie się w szkole.Sam spieprzyłeś sprawę i sam będziesz to dokręcać.I tak Lilka mnie zabiję,że Ci powiedziałam.Jakbyś mógł,to nie mów jej tego,okej?
-Nie ma sprawy.-odpowiedział ponuro.
-Przykro mi James,ale trzeba być tobą,żeby wpakować się w takie gówno.
Subskrybuj:
Posty (Atom)