Przyjaciele są jak ciche anioły,które podniosą nas,kiedy nasze skrzydła zapomną,jak latać...

piątek, 28 grudnia 2012

29.Śnisz.

Witajcie!
Na wstępie chciałabym podziękować za komentarze.I te dziwne,w których nazwano mnie mendą i te dające kopa,nowej bywalczyni mego bloga i ADY,za to,że choć trochę czuję się doceniona.
Nie wiem,może tego nie pisałam.Coś mi świata,że chyba tylko w którymś komentarzu,ale mniejsza z tym.
NOTKI DODAWANE SĄ CO TYDZIEŃ W SOBOTĘ!
Dodaję notkę dziś,abyście nie byli na mnie źli,jednak to co napisane jest u góry,od dzisiaj jest świętością.Czasami można nagiąć trochę tę zasadę,ale naprawdę jest dla mnie ważna,bo ja też mam swoje życie.Wiadomo,to opowiadanie jest jego częścią,lecz czy wy myślicie,że ja siedzę non stop przed klawiaturą?
hahahaha,nie.Ale nie gniewajcie się za to.
Przepraszam,jeśli was zawiodłam.Mam nadzieję,że to wam wynagrodzę.Mogę dodać dwie notki.Jeśli chcecie następną dziś,lub jutro,po prostu komentujcie.
Zagubiona Lilka.
*********************!!!********


Lily uśmiechnęła się czule i pogłaskała go po policzku.Siedzieli w przytulnej kawiarence na obrzeżach Hogsmeade,w której nigdy nie była.Rogacz był wspaniałym rozmówcą.Inteligentny,posiadał dużą i wszechstronną wiedzę co niesamowicie imponowało Lily.W końcu postanowiła spytać o coś,co już dawno obijało się o głowę.
-Słuchaj,możesz mi powiedzieć,czemu tak zmieniałeś zdanie?No wiesz...kocham Evans,nie kocham i znowu kocham.-spojrzała na niego uważnie,czując się nieswojo.
-Widzisz,to nie do końca tak-zaczął niemrawo.-Miłość nie leci z kranu jak woda.Nie możesz jej odkręcać i zakręcać kiedy tylko zechcesz.
Lily zastanowiła się przez chwilę i w końcu doszła do wniosku,że nigdy nie przestał jej kochać.
-Wiesz,że jestem od Ciebie starsza,młody?-zmieniła temat uśmiechając się szeroko i robiąc łyk ciepłego kakaa.
-Cóż ja biedny teraz pocznę?-błysnął rzędem białych zębów.
-Podać rachunek?-spytała miła,starsza pani przerywając im wymianę spojrzeń.Żadne nie chciało ustąpić.
-Poproszę-odpowiedział James,nadal uporczywie wpatrując się w Lily.Zazwyczaj miękła pod wpływem jego spojrzenia,dzisiaj jednak nie chciała się dać.
Wciąż na siebie patrząc równocześnie wyciągnęli portfele.
-Lily,nie żartuj.Ja płacę-obruszył się i wyciągnął pieniądze.Lily pokręciła głową rozbawiona.
-Niegrzeczny facet z dobrymi manierami?Ale mi się trafiło.
**************
Od razu mówię,że jest to scena miłości.Nie trzeba jej czytać,bo nie wprowadza to właściwie nic nowego.
*
Ciepła woda spływała po jej nagich plecach.Z rozkoszą zamoczyła ręce,a później całą resztę.Usłyszała cichy zgrzyt zamka i przez szybkę od prysznica ujrzała Syriusza.Zaczerwieniła się lekko,ale postanowiła,że jak już do niej przyszedł,nie wyrzuci go,tylko wykorzysta tę sytuację jak najlepiej.
-Dorcas...
-Chodź tu-poprosiła tylko.Czekała aż ściągnie ubrania i niepewnie przygryzła dolną wargę.Minutę później drzwiczki rozszerzyły się,a do kabiny wszedł nagi Syriusz.Dorcas myślała,że zemdleje na widok jego ciała.Zawstydziła się lekko.Była zwykłą,przeciętną i niczym się nie wyróżniającą dziewczyną.A on?Dwoma słowami:Grecki Bóg.
Przybliżył się do niej i złożył na jej szyi lekki pocałunek.Gdy Dorcas chciała zerknąć w dół,nie pozwolił jej na to,podciągając jej podbródek do góry i całując namiętnie.Pierwszy raz bał się,że nie spodoba się swojej wybrance.Co więcej,była to dziewczyna,bez której nie wyobrażał sobie życia.Zawsze był pewny swojej męskości i innych atutów,teraz jednak,jakoś nie czuł się na siłach.
Jeździła rękami wzdłuż jego pleców natrafiając na jego pośladki.Uśmiechnęła się poprzez pocałunek,dziękując Merlinowi,że Syriusz tak dba o sylwetkę.Odchyliła głowę,dając chłopakowi lepszy dostęp do jej szyi i dekoltu.Pierwszy jęk wyrwał się z jej ust,gdy zaczął pieścić ustami jej piersi.Oparła się o zimną ścianę czując,jak Jego palce schodzą niżej,aż do jej kobiecości.Syriusz otworzył oczy i uśmiechnął się z satysfakcją.Dorcas miała ekstazę wypisaną na twarzy.Zaczął gwałtownie poruszać palcami,aż z ust dziewczyny wyrwał się krótki krzyk,a sama ona odetchnęła ciężko.
-Jesteś piękna.-wyszeptał jej do ucha.Dorcas westchnęła przeciągle z ulgą i spojrzała mu w oczy.Swoim spojrzeniem wyraziła niemą zgodę.Już nawet nikt nie wiedział,kiedy ich ciała złączyły w się w jedno.Najważniejsze było to,że dokonał się tu dowód miłości.
Dwoje ludzi splecionych w miłosnym tańcu,a ich krzyki rozkoszy przedzierały błogą ciszę.
**********************
Lily podniosła się z łóżka z uśmiechem na twarzy.Nagła fala radości przypłynęła znikąd z szalonym pomysłem.Po cichu podeszła do łóżka Dorcas i potrząsnęła jej ramieniem.
-Dorcas!
-Lily?Daj spać!-wymamrotała Szatynka.Jutro sobota,więc mogła pospać trochę dłużej,a co z tym idzie,siedzieć do późna z Syriuszem.
-Naucz mnie quidditcha-zażądała Ruda.Dorcas wytrzeszczyła oczy,ale zaraz jej twarz rozjaśnił śmiech.
-No jasne.Kiedy?
-No teraz.Wolę bez świadków.-wytłumaczyła.-Chcę poczuć to co wy,kiedy dosiadacie tego kawałka drewna-uśmiechnęła się niewinnie.
-Dobra,to ubierz się i za chwilę idziemy.
************************
-Do mnie!-krzyknęła skupiona i ku jej ogromnemu zdziwieniu miotła podniosła się i trafiła do jej ręki.Przeciągnęła palcem po gładkiej powierzchni miotły i uśmiechnęła się.Pierwszy raz na myśl o miotle i lataniu!
-Załóż na nią nogę i mocno odepchnij się od ziemi!-zagrzmiała Dorcas.Lily skupiła się i przełknęła strach.Odepchnęła się mocno stopami od wilgotnej murawy i poczuła wiatr we włosach.
-Jacie!Tu jest...wow!-krzyknęła.Poczuła się niesamowicie lekka i wyszczerzyła się do Dorcas.Powoli pochyliła się nad trzonkiem miotły i przyśpieszyła.Zrobiła kilka okrążeń wokół boiska ścigając się z z przyjaciółką.Po piętnastu minutach takiej zabawy wyciągnęły kafle.Dorcas zawisła nad bramkami,a Ruda zaczęła trafiać do ich obręczy.Dwa pierwsze skusiła,jednak po chwili nie było mowy o ani jednej pomyłce:Lily była genialną ścigającą.
Obie zmęczone odłożyły miotły i wzięły szybki prysznic w szatni zawodników.
-Co Cię natchnęło Ruda,co?-spytała Dorcas.
-Nie wiem,jakoś tak.Chciałam zobaczyć jak to jest.Wiem bardzo dużo o quidditchu,jednak nigdy nie myślałam o tym,żeby grać w drużynie.Błagam,ja i quidditch?-spytała kpiąco i wybuchła perlistym śmiechem,do którego dołączył śmiech Dorcas.-Wiesz,chyba pójdę spać do Pottera.
-A propos spania,zrobiłam TO.-Szatynka zaczerwieniła się lekko,ale z jej twarzy można wyczytać było tylko szczęście.
-Co?!No i jak było?Rzeczywiście jest taki dobry,jak mówią?-uśmiechnęła się złośliwie i objęła jej ramię.
-Był nieziemski.I wiesz,też mam ochotę dzisiaj iść do nich.
Gadając jeszcze wesoło nawet się nie spostrzegły,kiedy doszły do portretu Grubej Damy.
-A gdzie tak późno się chodzi,co?!-zaczęła swój wywód.
-Żelki karmelowe.
-Wszystko powiem dyrektorowi!-groziła.
-Żelki karmelowe!
-Niewychowana młodzież!-prychnęła i wpuściła dziewczyny do Pokoju Wspólnego.Wróciły do swojego dormitorium,ściągnęły ubrania i w piżamach przeszły do Huncwotów.Wślizgnęły się do środka i jakie wielkie było ich zdziwienie,kiedy ujrzały Ann śpiącą z Remusem i gadających ze sobą Syriusza i Jamesa,pochylonych nad mapą.
-No,no,no.Kogo my tu mamy.Po co byłyście na boisku?-spytał Black robiąc miejsce obok siebie dla Dorcas.
-Lily...-zaczęła Szatynka,ale Ruda zatkała jej buzię ręką.
-Pomagała Dorcas znaleźć jej bransoletkę,nie?-dokończyła rzucając jej porozumiewawcze spojrzenie.Meadowes kiwnęła głową i po chwili zniknęła za kotarą łóżka Syriusza wraz z nim.Lily wdrapała się na łóżko Jamesa i opatuliła się kołdrą.Chłopak uśmiechnął się pod nosem i zasłonił szkarłatne kotary.
-Stęskniłaś się za mną?-spytał cicho opierając brodę o jej czubek głowy.
-Bardzo-wymruczała w zagięcie jego szyi.Po chwili było słychać dwa równe oddechy.
***************
Od urodzin Lily minęło już półtora tygodnia.Szedł pewny siebie.Przez ten miesiąc schudł cztery kilo,więc ze spokojem mógł założyć trochę inne ubrania.Miał na sobie dżinsy,koszulkę z nadrukiem i na to koszulę.Na ramiona miał niedbale zawieszoną szatę oraz luźno zwisający krawat.Uśmiechnął się pod nosem,gdy jakaś dziewczyna się za nim obejrzała.O tak!Od dzisiaj zawsze będzie ćwiczył z chłopakami!
Jego serce zabiło mocniej na widok pewnej dziewczyny-Penelopy.Była to niska,lekko puszysta Krukonka z czarnymi włosami do pasa.Miała łagodne rysy twarzy i śliczne błękitne oczy.Stała samotnie pod oknem i szukała czegoś w torbie.Lekko onieśmielony podszedł do niej i podniósł pióro,które leżało pod jej nogami.
-To twoje?-spytał swobodnie,lecz trochę drżącym głosem.
-O!Nareszcie,dzięki Peter.Życie mi ratujesz!-powiedziała i uśmiechnęła się.Na policzkach zrobiły jej się słodkie dołeczki.
-Co porabiasz?-zganił się w myślach za tak banalne pytanie.Dziewczyna jakby widziała tą wewnętrzną reprymendę,uśmiechnęła się.
-Mam zamiar iść do biblioteki,zrobić Transmutację.Może...może pójdziesz ze mną?-spuściła wzrok.Wiele razy jakiś chłopak podrywał ją i sama nie wiedziała dlaczego,bo nie wyróżniała się niczym,a nawet sama uważała,że jest brzydka,lecz przy Peterze czuła "motylki w brzuchu".
-Jasne!-odpowiedział szybko i podał jej ramię,tak jak uczył go Remus.Oboje z nieśmiałymi uśmiechami ruszyli na podbój starych książek.Mijając Huncwotów Glizdogon posłał im wdzięczne spojrzenie i pogrążył się w rozmowie z Penelopą.Weszli do biblioteki,wyszukali odpowiednich książek i usiedli przy małym stoliczku.
-No,więc...co zamierzasz robić po szkole?-spytał Peter,przerywając ciszę.Penelopa  odłożyła pióro i odpowiedziała:
-Mam zamiar zostać uzdrowicielką.Mam bardzo dobre oceny,no i chciałabym pomagać ludziom.A ty?
Ale Peter jej nie słuchał.Wpatrywał się w jej piękne,małe usta,nie słuchając niczego i nie widząc niczego,oprócz jej ust.
-Peter!-krzyknęła rozbawiona.
-Cisza!-zagrzmiała pani Pince,wychylając długi nos z nas kubka kawy.
-Przepraszam,zagapiłem się.-powiedział skruszony.
-Właśnie widzę.Pytałam,kim ty chcesz zostać.
-Szczerze?
-Nie,proszę,okłam mnie.-odpowiedziała ironicznie.Peter pokręcił głową z uśmiechem.Zapomniał już,że ta mała osóbka jest waleczna i nieco sarkastyczna.
-No więc,myślałem nad założeniem sklepu ze słodyczami.Albo cukierni.
-Wspaniały pomysł!Pamiętam ten tort na urodzinach Lily Evans!Lupin powiedział,że to twoja robota.Był pyszny!
-Dzięki!-wypiął dumnie pierś i pozwolił dokończyć jej wypracowanie.
*************
-Panowie,mam zaszczyt ogłosić coś ważnego-zaczął Syriusz.Hunce siedzieli w swoim dormitorium na ziemi popijając Kremowe Piwo-Otóż nasz Peter stał się mężczyzną!-poklepał go po ramieniu.Chłopcy zaczęli się śmiać i gratulować Peterowi.On sam czuł się dumny i oświadczył im już,że będzie z nimi ćwiczył.
-Hej chłopaki!-do ich dormitorium weszły dziewczyny.
-Ej!Co to za picie Kremowego bez nas?-spytała Dorcas siadając obok Łapy.
Wręczyli im po butelce i do późnej nocy rozśmieszali się nawzajem.Około drugiej Lily spojrzała na Dorcas i oczami zadała pytanie.Dor pochyliła się nad nią i wyszeptała szybko:
-Jak pójdą spać
Lily kiwnęła głową na znak zgody i szeroko ziewnęła.
-Oho,chyba na dzisiaj koniec.Zostajecie?-spytał z nadzieją Syriusz.
-Ej!Nie chcę spać sama!Dziewczyny!Idziemy ubrać seksowną bieliznę i porzucać się poduszkami.-zarządziła Alicja.
Dziewczyny wybuchły śmiechem na widok udręczonych min chłopaków.
-Możemy się do was dołączyć?-spytał z nadzieją James.
-Nie tym razem kochanie!
***********
-Ann,idziesz z nami?
-Ale tylko popatrzeć.
-Ja też-odezwała się Alicja.
Założyły ciepłe dresy i wyszły z dormitorium,a dziesięć minut później i z zamku.Lily machnęła różdżką w stronę wielkich pochodni,a te zapaliły się i rozjaśniły boisko.Dorcas złamała zaklęcie zabezpieczające te najlepsze miotły i dała każdej po jednej("gdybyście jednak się zdecydowały")
-Przynajmniej będziemy mieć zastępce,kiedy ja lub Syriusz nie będziemy mogli grać.
-Oby do tego nie doszło.
Dziewczyny wzbiły się w powietrze i zrobiły kilka rundek wokół stadionu.Lily po którymś treningu pokonała strach i nauczyła się robić fikołki na miotle.Lubiła rozwijać dużą prędkość,bo wtedy dreszczyk emocji przechodził jej po plecach.
-Dobra,stawaj na bramkę!Znaczy się leć!-krzyknęła Lily.Nie zapomniała o rzuceniu zaklęć ochronnych na boisko,tak,aby nikt nie widział,ani nie słyszał co tam się dzieje,no i nie wiedział,że one tam są,mając na myśli Huncwotów i ich mapę.
-Ala,jesteś nam potrzebna!Ktoś musi być "na bramce"!-Dorcas podleciała do Breaks.Dziewczyna z ociąganiem weszła na miotłę i odbiła się od trybun.Miała lekki uraz do mioteł po tym,jak kiedyś w czwartej klasie wylądowała w SS ze złamaną ręką i nogą.Nigdy nie zapomni obrzydliwego smaku tego okropnego eliksiru.
Zawisła nad środkową obręczą i czekała na atak.Lily i Dorcas ćwiczyły już to od dawna.Lecąc z tą samą prędkością rzucały do siebie kafla omijając postawione słupki.W końcu ostatni rzut skierowany był do Lily,a ta celnie cisnęła go w lewą bramkę.
-Hurra!-krzyknęła uradowana i uśmiechnęła się.Quidditch nie jest taki zły,dopóki nie zacznie się ktoś nim chwalić.Kątem oka zobaczyła Ann,która puszczała jakąś piłeczkę w dół i zwinnie łapała ją tuż nad ziemią.Nie ma się co dziwić,skoro wychowywała się wśród dwóch starszych braci,którzy w Hogwarcie byli kapitanami drużyn.
-Dobra,wracamy!Byłyśmy świetne!Uważam,że w Hogwarcie powinna był damska drużyna quidditcha.
Wybuchły śmiechem,ale pokiwały zgodnie głowami.
**********
-Gdzie wy znowu byłyście?-spytał James,patrząc uważnie na swoją dziewczynę.
-Na spacerze.
-Nie było was na mapie.-Remus zmarszył czoło.
-Widać jesteśmy od was lepsze i umiemy myśleć.
-We wszystkim-potwierdziła zgodnie Ann.
-Może w quidditchu też,hmm?-zakpił Black.
-W tym szczególnie-odpowiedziała Dorcas,podnosząc wyzywająco brew.
-Ta,może mały zakład?
-Nie ma sprawy.
-Meczyk quidditcha.Huncowci vs.-tu Syriusz zrobił teatralną pauzę-Huncwotki.
-Jutro o drugiej zapraszamy na boisko.-uzgodnił James i ze śmiechem wrócili do swojego dormitorium.
Gdy drzwi się za nimi zamknęły,Potter od razu powiedział:
-Ja nie wiem po co to zrobiły.Przecież Ruda boi się wsiąść na miotłę!
-A Ann?Nie chce nawet słyszeć o quidditchu.Z kolei Alicja ma uraz od czwartej klasy.Wygramy z pacem w d...-Remus spojrzał na Syriusza karcąco-w nosie.
-Dobrze,że ćwiczyliśmy razem u mnie w domu,bo Remus i Glizdek pospadali by nam z mioteł-James parsknął śmiechem.
-Trzeba pomyśleć nad karą!
***********
Dziewczyny zadowolone umyły się i przebrane w piżamę usiadły na łóżkach.
-Ale się zdziwią!-westchnęła Lily.
-A no właśnie.Czy ty przypadkiem nie masz jakiś paranormalnych zdolności?Akurat półtora tygodnia przed pomysłem zakładu mówisz mi,że chcesz nauczyć się grać w quidditcha-spytała Dorcas.
-Och,oczywiście!Przepowiadam Ci,że wyjdziesz za Blacka i będziecie mieć trójkę dzieci!
Dziewczyny wybuchły śmiechem,a Dorcas zaczerwieniła się.
-Szczęście,że my-Ann wskazała na siebie i Alicję-umiemy grać od małego.
-Mówię wam,dziewczyny,oni się jeszcze zdziwią!
-Trzeba pomyśleć nad karą!
***********************
-Gotowe na porażkę?-spytał Peter z pełną buzią.Dziewczyny popatrzyły na siebie znacząco i zrobiły przerażone miny.
-Och tak!Po co ja się na to wszystko godziłam!-zaczęła lamentować Ruda.
-Spoko,zawsze możecie się wycofać-oświadczył spokojnie Remus.
-Śnisz.-z czterech dziewczęcych buzi wyrwało się to samo słowo.



7 komentarzy:

  1. Sory z a mende,masz racje kolor oczu jest w sumie bez znaczenia.
    I mam problem. OGROMNY. Dlaczego nie napiszesz książki?????????????????? Jeżeli tego nie zrobisz to będzie to największa krzywda jaką można zrobić ludzkości, nie porównywalna do wszystkich wojen.
    I dzięki tobie mam jeszcze jeden powód żeby wyczekiwać soboty :D Dzięki za za czarnopsi kawałek,był cudny. Już się boje co wymyślą huncwotki.;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sorry że znowu pisze ale nie zauważyłam najpierw że na górze napisałaś że mogłabyś dodać np dzisiaj czy tak jakoś przed sobotą note. błagam zrób to!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku,bo się zarumienię;)
    Dzięki wielkie,nie gniewam się za tą 'mendę'.
    Notkę dodam jutro,a już nie długo zaproszę na nowego bloga,również o Lily i Jamesie,tylko tym razem z perspektywy Jamesa Pottera.
    Jesteś drugą osobą,która pisze mi,że mam wydać książkę!Ludzie!
    To jest nędzna namiastka książki,więc nie pochlebiaj mi tak,bo mi się spodoba;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak jestem drugą osobą która to mówi to znaczy że to prawda. :P, nie koniecznie o tych bohaterach, bo prawa autorskie będą kosztowały miliony, ale zmień imiona, stwórz własny świat i szkołe i jak już będziesz bogatą autorką bessteleru to napisz do mnie że miałam racje;)już czekam na nowego bloga! a, i ja czyli Tonks, jako że Tonks była metamorfomagiem zmieniam się w, już z kontem na gmailu, Dori;)

    OdpowiedzUsuń
  5. hahah wygramy z palcem w d... :D

    Jesteś naprawdę uzdolniona :D Bradzo mi się to podobało ta scena miłosna między Syriuszem a Dorcas oby było takich więcej

    OdpowiedzUsuń
  6. Syriusz i Dorcas <3
    no wspaniali są ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Dot chciała sobie na dół popatrzeć?;D Chyba wiecie o co mi chodzi;D

    A tak na marginesie czy jest tu jakiś dobry psychiatra? :D

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania!