Witam !
Mam nadzieję, że znajdziecie czas, żeby przeczytać tą notkę.
Długo się nad nią męczyłam, naprawdę mam tyle spraw na głowie, że się nie wyrabiam i cieszę się, że mogę mieć chociaż kilka chwil w tygodniu, gdy siadam sobie przed komputerem/zeszytem i wymyślam, co by tu napisać :)
Dziękuję, że jesteście i komentujecie :)
Mam tylko malutką sprawę :
U mnie nie ma Voldemorta, także Snape nie jest podwójnym agentem, czyli nie jest dobry. Nie będzie pokazywany tutaj w dobrym świetle, gdyż najzwyczajniej w świecie go nie lubię.
Nie zmieniłam zdania nawet, gdy okazało się, że jednak jest dobry. Po prostu gościa nie trawię i nie lubię <choć szanuję zdanie innych> gdy ktoś pisze, że był biedny (!), bo się nad nim Huncwoci znęcali.
1 Musiał sobie czymś zasłużyć,
2 zadawał się ze Śmierciożercami,
3 którzy robili innym krzywdę ( np. Mary Macdonald )
4 fascynował się czarną magią,
5 nie był niewiniątkiem.
Huncwoci nie mówię, że byli niewinni, ale nie byli również aż tak zepsuci. James uratował Severusa pod Bijącą Wierzbą, to po pierwsze. W późniejszych klasach się zmienili na lepsze i może mieli inne powody, dla których go zaczepiali ( choćby jego zamiłowanie do czarnej magii, ale także jego kolegów ). No i na dodatek to był standardowy konflikt Gryffindor - Slytherin, a że padło na Snapa, to akurat mogło mieć różne przyczyny - wspomniane zamiłowanie do czarnej magii, czy to, że Jamesowi nie podobało się, że przebywa z Lily.
Się rozpisałam ! Wyraźcie swoją opinię w komentarzach, może otworzycie mi na coś oczy, ale i tak go nie polubię ;)
+ zapraszam na drugiego bloga :
http://jp-jego-historia.blogspot.com
Lilka.
**********
MUZYKA ;)
" Take my hand, I'll teach you to dance.
I'll spin you around, won't let you fall down.
Would you let me lead, you can step on my feet.
Give it a try, it'll be alright. "
- Oh, James ! - Mary Evans uściskała chłopaka - Naprawdę miło mi cię widzieć !
- Mnie również, pani Evans - Potter uśmiechnął się i przy okazji walnął Blacka, który bezgłośnie powiedział " teściowo ".
- Lily, pokaż pierścionek !
Damska część towarzystwa skupiła się na Lily, a męska część odeszła na drugą stronę salonu. Po przywitaniu Noel podrapał się po głowie, patrząc na kobiety.
- Dwa dni temu było dokładnie tak samo - mruknął - Nie rozumiem co takiego jest w pierścionku. Chodzi raczej o uczucie, nie ?
Huncwoci spojrzeli na niego pobłażliwie.
- My to tak widzimy - zaczął Syriusz.
- Ale one nie - dokończył James.
- Wszyscy jesteście zaręczeni ? - spytał Noel.
- Coś ty - zaśmiał się Black - Ja nie jestem, Lunio również nie jest.
- Ja przynajmniej o tym myślę - Remus założył ręce na piersi - Skoro wytrzymała ze mną tak długo, a znamy się jeszcze dłużej, kochamy się, to chyba czas najwyższy.
- Tylko nie rób tego, " bo tak powinno być ". Musisz naprawdę tego chcieć, bo inaczej kaszana - Noel spojrzał na niego poważnie, a James i Frank poparli go.
- Się eksperci znaleźli - prychnął Syriusz - Choć i tak uważam, że kiedy nadejdzie najlepszy moment, będziesz o tym wiedział.
- O czym rozmawiacie ? - Doracas oplotła ramionami Syriusza od tyłu.
- O... - zaczął Frank, ale Syriusz mu przerwał.
- O plaży. Fajnie by było wreszcie iść popływać. Co ty na to ?
Dorcas zrobiła zaskoczoną minę.
- Jasne - odparła i dała poprowadzić się do wyjścia.
- Będzie miał przesrane - podsumował Noel, a reszta spojrzała na niego z ciekawością - Boi się.
Zapadła między nimi cisza, podczas której każdy zastanawiał się nad jego słowami.
James już dawno zauważył, że Dorcas miała ogromny wpływ na Łapę, jednak nie taki wielki, jakby się wszystkim wydawało. Wciąż niechętny był do aż takiego zobowiązania, jak narzeczeństwo. Potter podejrzewał, że nie podrywanie, nie spanie z innymi dziewczynami było dla niego dużym wyzwaniem, szczególnie jeśli robił to prawie że zawodowo. Nawet go za to podziwiał, że dla Dorcas porzucił swoje dotychczasowe zwyczaje. Musiał naprawdę darzyć ją dużym uczuciem.
******
Lily oparła się o ramię Jamesa i westchnęła cicho. Obserwowali zachodzące słońce, leżąc na dużym hamaku blisko linii wody.
- Wiesz, że Snape musi zapłacić za to, co zrobił, prawda ? - spytał w końcu chłopak.
- Nie lepiej zostawić go w spokoju ? Jeśli zobaczy, że ich plan zawalił, to może się odczepi ? - wtuliła twarz w jego pierś - Nie chcę kolejnych problemów.
Przez chwilę zapanowała cisza, zaburzana tylko szumem fal.
- Ale wyjdź za mnie - odezwał się nagle James.
- Że co ? - spojrzała na niego zaskoczona.
- Wyjdź za mnie - powtórzył.
- To jest szantaż ? - podniosła brwi.
- Tak - odparł - Wyjdź za mnie - powtórzył kolejny raz.
- Teraz ? - zaśmiała się.
- Choćby zaraz - mruknął, całując ją obok ust.
- To bardzo romantyczne, ale twoja mama by nas zabiła - uśmiechnęła się rozczulona i niezdarnie przemieściła się na hamaku, kładąc się na nim.
- Chyba masz rację - westchnął - To za tydzień.
- Wtedy moja mama cię zabije - zaśmiała się - Muszą wszystko przygotować.
Westchnął.
- Za miesiąc i ani dnia dłużej - złapał jej twarz w dłonie i spojrzał poważnie w oczy.
Pokiwała głową, a gdy to zrobiła, uśmiechnął się ucieszony i cmoknął ją w usta.
- Ostatnio tak sobie myślałam, co bym zrobiła, gdybyś nie przyszedł do mnie w Sylwestra - mruknęła cicho.
- Prawdopodobnie siedziałabyś teraz i wpatrywała w moje zdjęcie - odpowiedział pewnie.
- Z całą pewnością - zaśmiała się.
- Tylko, że ja bym nie pozwolił, żeby tak to się skończyło, więc koniec końców i tak bylibyśmy razem.
Parsknęła śmiechem i pocałowała go. Podciągnął wyżej i zjechał jedną ręką na jej pośladek, a drugą mocno objął ją w pasie. Wjechała ręką pod jego koszulkę i zamruczała, gdy ścisnął jej pośladek.
- Potter, przypominam, że w domu obok jest moja mama, za troszkę dalej siedzą Dorcas i Black.
- No ? - uśmiechnął się - Niech się przyzwyczajają.
Znów ją pocałował, tym razem w szyję. Westchnęła cicho i jęknęła, gdy zjechał ustami jeszcze niżej.
- Chodźmy do domu - wymruczała mu do ucha.
Zaśmiał się i spróbował szybko wstać. Hamak niestety nie działał po jego myśli i sekundę później leżeli na piasku. Lily zaśmiała się z niego, a on tylko oburzony przerzucił ją sobie przez ramię i ruszył do domu.
- Teraz bądź cicho - szepnął do niej, a ona posłusznie przestała chichotać.
- No gdzie są ci mężczyźni ? - usłyszeli rozeźlony głos ciotki Lily - Chłopcy ! James !
Potter jak na zawołanie zaczął biec po schodach i skręcił w pierwszy korytarz.
- James, nie ta strona - mruknęła Rudowłosa i zaśmiała się cicho, ale chłopak biegł dalej i w końcu okrążył całe piętro, wracając do miejsca gdzie skręcił i pobiegł w drugą stronę.
- James ! Syriusz ! Noel ! - dobiegło ich wołanie, a chłopak przyśpieszył.
Patrzył na wyryte na drzwiach imiona, aż w końcu zauważył 'Lily'. Nacisnął cicho klamkę i podbiegł do łóżka. Położył na nim dziewczynę, wygrzebał coś ze swojej torby i rzucił się obok niej.
Usłyszeli kroki przy drzwiach. Potter przykrył ich szybko Peleryną Niewidką i położył palec na jej ustach.
W ich pokoju pokazała się głowa cioci. Rozejrzała się i jej oczy spoczęły również na łóżku.
- Gdzie oni są, kiedy ich potrzebuję ? - mruknęła zła i wyszła, zamykając za sobą drzwi. James siegnął po różdżkę leżącą na stoliku nocnym i machnął parę razy w stronę drzwi. Ściągnął z nich Pelerynę Niewidkę i od razu pocałował Rudowłosą w usta. Ta, nie czekając dłużej ściągnęła z niego koszulkę i pocałowała go w obojczyki, w szyję, aż w końcu w usta. Przez chwilę nic nie robili, tylko całowali się namiętnie, odrabiając każdy spędzony bez siebie dzień przez ostatnie tygodnie.
- Brakowało mi tego - westchnął James, gdy ściągnął jej bluzkę.
- Mi też - jęknęła, gdy zaczął zaznaczać ustami ślad na jej dekolcie.
Czuła, że ma wszystko.
********
Dorcas od kilki minut próbowała wskoczyć mu na plecy. Tarzali się po piasku, śmiejąc się i bawiąc jak dzieci.
Syriusz zaśmiał się i poleciał do przodu. Podtrzymał zadowoloną z siebie dziewczynę pod nogami i po chwilowym namyśle wszedł do wody.
- Nie ! - zaprotestowała - Black... - wymruczała mu do ucha, gdy jej protest na nic się zdał.
Chłopak stanął, a woda sięgała mu już do brzucha.
- Tak ? - spytał, udając uprzejme zainteresowanie.
- Nie rób tego - szepnęła mu do ucha i na tyle ile jej się udało, zjechała rękami do jego klatki piersiowej.
- Czemu miałbym sobie odpuścić przyjemności patrzeć na twoje przemoczone ubrania ? - spojrzał na nią spod czarnej grzywki.
- Pożałujesz tego ! - zdążyła krzyknąć, gdy po prostu ją puścił.
Spadła do wody z pluskiem i przeklinając w myślach szybko stanęła na nogi. Zmierzyła go wzrokiem, chcąc się na niego wydrzeć. Wtedy ujrzała jego płomienny wzrok. Spojrzała w tym kierunku, opuszczając głowę. Przez koszulę i biały stanik lekko prześwitywały jej piersi.
Podniosła powoli głowę i odsunęła się do tyłu, gdy on zrobił krok do przodu.
- Powiedziałam, że tego pożałujesz - powiedziała wyniośle i zaczęła wychodzić z wody.
- Oj, Doruś - złapał ją, gdy była już na brzegu - Nie gniewaj się na mnie - wymruczał jej do ucha, obejmując ją od tyłu w pasie.
- Niech cię szlag ! - odwróciła się do niego i pocałowała mocno.
Zadowolony podciął jej nogi i asekurując upadek wylądował na piasku, a dokładniej, na swojej dziewczynie.
Przeniósł pocałunki na jej szyję, a wtedy ona wzięła garść piachu i gdy znów chciał pocałować ją w usta, wcisnęła mu wszystko do buzi.
Oburzony zszedł niej i zaczął pluć naokoło.
- Mówiłam ci, że pożałujesz - powiedziała słodko i rzuciła mu buziaka w powietrzu, oddalając się w stronę domu.
Syriusz patrzył za nią, kręcąc głową.
Z kim innym mógłby być, jeśli nie z nią ?
Czuł, że ma wszystko.
**********
Lily podniosła głowę i uśmiechnęła się z czułością.
James spał, ale nadal mocno trzymał ją w obięciach, bezwstydnie oplatając rękami jej piersi.
Pocałowała go w dłoń kilka razy i opadła na poduszkę.
- Która godzina ? - usłyszała jego ciepły po spaniu głos.
- Ósma - odparła cicho.
Cały dom pogrążony był jeszcze w śnie. W takim miasteczku jak tu nie liczył się dla nich czas. Mieszkańcy szli do pracy, gdy wstawali, a i tak udawało się zrobić wszystko na czas.
- Mógłbym tak wstawać codziennie - wymruczał jej do ucha.
Uśmiechnęła się.
- Ja też - odparła.
- Mam wspaniałe rozwiązanie.
- Jakie ? - otarła policzkiem o poduszkę z leniwym uśmiechem.
- Zamieszkaj ze mną - wyszeptał na jednym wydechu.
Lily otworzyła gwałtownie oczy. Odwróciła się do niego powoli.
- Nie żartujesz ? - spytała zaskoczona.
- Wyglądam, jakbym żartował ? - odpowiedział śmiertelnie poważnie.
Lily miała ochotę się zaśmiać. Bardzo poważnie wyglądał z rozczochranymi włosami i czerwonym odciskiem od poduszki na policzku.
- Naprawdę chcesz ze mną zamieszkać ?
- Oczywiście, że tak, Lila. No bo z kim, jak nie z irytującym, słodkim Rudzielcem ?
Pominęła, że nazwał ją irytującą. Była w tym momencie tak niesamowicie szczęśliwa, że nic nie było w stanie zepsuć jej humoru. Pocałowała go delikatnie.
Jęknął lekko w jej usta, gdy przycisnęła go mocniej do siebie, przewalając się na niego swoim ciężarem.
Co to był dla niego za słodki ciężar !
- Postanowione - wysapał, przejeżdżając ręką po jej krzyżu - Mieszkasz ze mną.
- Ty robisz kolacje - zastrzegła, obcałowując jego twarz.
- A ty śniadania i obiady - odparł.
- Nie brzmi fair, ale zgadzam się, bałabym się jeść twoje obiady - zachichotała i przeniosła pocałunki na jego szyję.
- Wspaniale - objął ją mocniej.
- James ? - mruknęła, gdy zaznaczał ślad na jej żuchwie - Gdzie ty chcesz zamieszkać ?
Spojrzał na nią z błyskiem w oku i pocałował ją w usta.
Czuł, że ma wszystko.
***********
- Och.
- Serio ? Tylko tyle macie do powiedzenia ? - spytał James zaskoczony, patrząc na przyjaciół.
- To takie cudowne ! - Carmen uściskała oboje i szturchnęła swojego narzeczonego. Zupełnie niepotrzebnie, gdyż Noel już wyciągał rękę w stronę Pottera, która zamarła nagle.
- ŻE CO ?
W jadalni zapadła cisza, a wszyscy spojrzeli na Syriusza zdziwieni.
- Coś nie tak, Black ? - Lily założyła ręce na piersi.
- Czy wy wiecie, że my się nie wyrobimy ? Kwiaty, suknia, obrączki ! - zaczął, a chwilę później James wybuchnął śmiechem i objął przyjaciela, który również zaczął się śmiać.
Lily została przytulona przez wszystkie obecne w pokoju dziewczyny.
- Ah, i oczywiście, zamieszkamy razem - Rogacz podszedł do Rudowłosej i objął ją w pasie - Każdy jest zaproszony na parapetówę !
Lily zmrużyła oczy. Nie wiedziała, co szykował jej narzeczony. Nie wiedziała nawet, co to za dom, w którym mają zamieszkać.
- Nie marszcz tych cudownych brewek, kochanie - usłyszała przy uchu - Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
Nikt nie zauważył, jak w tym samym czasie Dorcas rzuca spojrzenie nieświadomemu Syriuszowi.
******
- Syriusz ? - dziewczyna usiadła na krawędzi łóżka, podczas gdy on ułożył się już wygodnie.
- Tak ? - odpowiedział, ziewając.
- Tak sobie myślałam... - nie wiedziała, jak zacząć.
- O czym ?
- No więc - wypuściła ze świstem powietrze - Co po wakacjach ?
Otworzył jedno oko i spojrzał na jej zdenerwowaną minę. Zaśmiał się w myślach. Jej niepewność była taka urocza.
- A co ma być ? - spytał leniwie, obserwując, jak się czerwieni.
- Syriusz - jęknęła - Wiesz, o co mi chodzi.
Zaśmiał się cicho, a ona spojrzała na niego oburzona. Pociągnął ją za rękę i objął ramieniem. Wsunęła się pod kołdrę i położyła głowę na jego piersi.
- Dor, myślałem, że już dawno wszystko ustalone - mruknął, przejeżdżając palcami po jej delikatnym ramieniu.
- Nie zmieniłeś zdania ? - spytała niepewnie.
- Na Merlina, Dorcas - westchnął - Nie mam zamiaru go zmieniać, powiedziałem ci to już dawno. Potrzebujesz deklaracji ? - w jego głosie słychać było nutkę rozgoryczenia, ale jego mina szybko złagodniała, gdy zobaczył wyraz jej twarzy.
- Nie, nie potrzebuję. Ale je lubię - odpowiedziała cicho, obejmując go mocniej - Cieszę się, że nie zmieniłeś zdania - szepnęła.
Złapał jej twarz w dłonie i spojrzał na nią surowo.
- Dorcas Meadowes, jesteś niesamowicie irytującą i wredną osobą, ale i tak nadal mam zamiar z tobą zamieszkać i cię kocham, rozumiesz to ? - powiedział, patrząc w jej rozjaśniające się oczy.
Pokiwała głową i przygryzając wargę pocałowała go w usta. Wiedziała, że nieczęsto będzie słyszeć takie wyznania, a bardzo je lubiła. Z jego ust brzmiały jak piękna piosenka.
- Ja ciebie też kocham - wymruczała mu do ucha i zjechała ręką na jego brzuch.
Chwilę później zszokowana wylądowała z powrotem na jego piersi, a on obejmował ją ciasno, nie pozwalając na żaden ruch.
- Wciąż mam piasek, tam gdzie nie powinienem - oznajmił jakby obrażony.
Dziewczyna zachichotała i zamknęła oczy.
Czuła, że ma wszystko.
**********
Przyjaciele są jak ciche anioły,które podniosą nas,kiedy nasze skrzydła zapomną,jak latać...
środa, 10 grudnia 2014
sobota, 8 listopada 2014
55. Merlin jeden wie, jak oni się kochają.
Na wstępie chciałabym podziękować wszystkim, którzy cierpliwie ( bądź niecierpliwie ) czekali na nową notkę i którzy mimo wszystko ją przeczytają.
Nie będę znowu się usprawiedliwiać, bo dobrze znacie moje powody, którymi w sumie są albo problemy z komputerem, albo szkoła. Może nawet większość z Was ma to samo.
Mniejsza o to, jest nowa notka i mam wielką nadzieję, że Wam się spodoba :)
Miłego długiego weekendu ! <3
Lilka.
************
MUZYKA !
Cios.
Zanim kolejny.
Kolejny cios.
Jęk.
- Co jest z tobą nie tak ?! - krzyknął, odsuwając się od Ryana. Z jego wargi i nosa leciała krew.
- Jedyne czego chciałem, to Dorcas - wysapał chłopak, ocierając brodę.
- To ty napisałeś tamten list - James założył ręce na piersi - Jesteś nienormalny.
- To nieważne - Ryan poprawił bluzę - Nie siedziałem w tym sam.
- Tego się domyśliłem - warknął Potter - I ciesz się, że wyciszyłem dół, bo Black zaraz by mi pomógł. Teraz grzecznie proszę o szczegóły.
- No więc... - zaczął Ryan, opierając się o blat w kuchni - Jakoś dwa dni przed zakończeniem roku Sarah włamała się do dormitorium Lily Evans i Dorcas. Ukradła szczotkę i czarną bieliznę. Słyszałem, jak Dorcas rozmawia z Syriuszem, że Lily miała ją, gdy pierwszy raz...
- Do sedna.
- Plan był prosty. Tylko ten idiota opierał się, żeby zrobić to później, więc zrobiliśmy to dopiero po zakończeniu roku. Eliksir Wielosokowy był gotowy, trzeba było tylko tych włosów ze szczotki i Sarah Parker mogła zamienić się w Lily. Wiem, że mnie nie znosisz, więc postanowiliśmy, że to ze mną rzekomo cię zdradzi. Sarah pomyślała, że dodatkowo zrani cię widok tych głupich majtek - Ryan wziął głęboki oddech - Po wszystkim stwierdziła, że już nie jestem jej potrzebny, więc spakowała się i wyszła.
- Ładną sobie znalazłeś pomocniczkę - James prychnął, a później nagle zmarszczył czoło - Jaki idiota ?
- Snape - wykrztusił po chwili Ryan.
- Nie - James wstał z krzesła - Tym razem zabiję tę gnidę.
Nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi. Potter odetchnął i poszedł je otworzyć.
- James, pomyślałam, że może chciałbyś... - zaczęła Sarah ze słodkim uśmiechem.
- Wynoś się stąd, bo przysięgam Merlinowi, że uderzę kobietę - odpowiedział ze stoickim spokojem.
- Przysięgam Merlinowi, że również to zrobię - odezwał się głos za dziewczyną.
- Lily... - zaczął James.
- Jak śmiałaś zrobić coś takiego !? - przed Evans wcisnęła się Dorcas i wycelowała różdżką w Sarah.
- Rogacz ? Gdzie jesteście ? Kim ty jesteś ? - usłyszeli głos Syriusza.
- Wejdźmy wszyscy do domu - zaproponowała Ann.
Posłuchali jej i wkrótce salon zapełnił się ludźmi. Na dół zdążyli zejść już Huncwoci i Frank.
- Ryan ? - zdziwiła się Dorcas, patrząc na pobitego chłopaka.
- Dorcas - chłopak zrobił kilka kroków w jej kierunku, ale drogę zastąpił mu Syriusz.
- Radziłbym ci się odsunąć - warknął i stanął obok swojej dziewczyny.
- Może jeszcze raz powiesz wszystkim, co się stało ? - spytał James.
- Ona mnie zmusiła ! - wskazał palcem na Sarah, która porzuciła minę błogiej nieświadomości i prychnęła.
- Mięczak. To był tylko żart - rozłożyła ręce.
- Żart ? - warknęła Dorcas - Jesteś chora !
- Naprawdę nie wiem, co on w tobie widzi - zaczęła Sarah, wskazując na Ryana - Ale był mi potrzebny. Widzisz, James - podeszła do chłopaka - Marnujesz się przy Evans. Jest nudna, przewidywalna, a do tego ruda - położyła mu rękę na ramieniu.
James zerknął w bok. Lily założyła ręce na piersi, a jej policzki zrobiły się czerwone. Przeniósł wzrok na jej dłoń, na której widniał pierścionek.
- Ale jest sto razy lepszą osobą, niż ty - spojrzał na Sarah i zrzucił jej rękę.
- Jesteś pewny, że wolisz to - wskazała na Rudowłosą, a później na siebie - Od tego ?!
Zapadła chwila ciszy, gdzie przyjaciele wbili swoje spojrzenia na Jamesa. Lily opuściła wzrok.
- Jestem absolutnie tego pewien.
- A zatem jesteś również głupi - prychnęła Sarah, złapała swoją torbę i skierowała się do wyjścia - I to Ryan napisał ten list, Black. To on mi pomagał w tym wszystkim - rzuciła z uprzejmym uśmiechem i wyszła.
- O nie - Dorcas złapała z komody swoją różdżkę i wybiegła za nią.
Usłyszeli kilka krzyków,pisk i wyzwisko, ale żadne z nich nie zdążyło zareagować, a Meadowes była już z powrotem. Rzuciła różdżkę na kanapę i teatralnym gestem otrzepała ręce.
- Należało jej się - podsumowała. Podeszła do Syriusza, ale ten odsunął się.
- To on napisał list ? - spytał, zaciskając jedną pięść.
- Tak, ale...
Kolejne co Ryan pamiętał, był dźwięk łamanego nosa.
Potem nie pamiętał już nic.
******
- Cholerny idiota - warknął Syriusz, nie trudząc się nawet by pomóc wstać Ryanowi na nogi - Nie chcę cię tu więcej widzieć.
Ryan rzucił ostatnie spojrzenie w stronę Dorcas i aportował się z głośnym trzaskiem.
Byli sami w pokoju, reszta rozeszła się do innych pokoi zapewne by omówić swoje podróże.
Black powoli odwrócił się w stronę dziewczyny. Rozłożył szeroko ramiona, a Dorcas z uśmiechem podbiegła do niego i wtuliła się.
- Tęskniłam - wymamrotała cicho w jego koszulę.
- Wiem, mała - uśmiechnął się i podniósł jej twarz. Spojrzał w jej oczy i przybliżył się. Czekał, aż zamknie oczy, a gdy wreszcie to zrobiła, zbliżył się jeszcze odrobinę, ale nie pocałował jej.
- Nigdy więcej nie waż się mnie zostawiać w ten sposób - wyszeptał w jej usta i odsunął się.
Zawiedziona aż jęknęła.
- Wkurzyłeś mnie wtedy ! - założyła ręce na piersi.
- Wiem - odparł.
- Zachowałeś się jak palant !
- No, tu bym dyskutował - zaoponował.
- Merlinie, i tak cię kocham - jęknęła i skoczyła na niego, całując mocno.
******
- Lily, zaczekaj ! - James podszedł do Rudowłosej, która widocznie zbierała się do wyjścia.
- Na co, James ? - odpowiedziała i otworzyła drzwi.
- Chodź ze mną - poprosił i wziął ją za rękę, odciągając od wyjścia. Wyrwała mu się, ale posłusznie podążyła za nim do jego sypialni. Usiadła na łóżku i założyła ręce na piersi. Przez chwilę oboje milczeli.
- Chcesz ze mną pomilczeć ? - spytała zirytowana.
- Nosisz pierścionek - wykrztusił w końcu.
- Nie będę go ściągać tylko dlatego, że jesteś idiotą.
- Przepraszam - zaczął.
- Masz za co.
- Wiem. Zachowałem się głupio...
- Głupio ?! Nie dałeś mi się wytłumaczyć, choć i tak nie było z czego ! - warknęła, wstając gwałtownie.
- Teraz wiem, że tego nie zrobiłaś.
- Nie ufasz mi ! - znowu krzyknęła i zamachnęła się. Złapał ją za pięść.
- Po prostu widok ciebie z tamtym facetem była dla mnie nie do zniesienia - wyszeptał jej do ucha, obejmując ją szczelnie - Nie wyobrażam sobie, że ktoś mógłby zastąpić moje miejsce.
- Jeszcze jedna taka akcja, a ktoś na pewno to zrobi - burknęła, a on parsknął - Nie śmiej się ! Pozwoliłeś mi wyjechać, James ! - znowu chciała go uderzyć, lecz jego ręce skutecznie ją od tego powstrzymały.
- I bardzo tego żałuje - odpowiedział spokojnie - Kocham cię.
Spojrzał jej w oczy i potarł kciukiem jej wargę.
Rudowłosa jęknęła.
- Choć jesteś niesamowicie głupi, a także niedomyślny i nawet....
James przerwał jej pocałunkiem. Tak jak się spodziewał, zarzuciła mu ręce na szyję i oddała pocałunek.
Oderwała się od niego szybko i walnęła go w klatkę piersiową.
- Ałć - złapał się za serce, a ona prychnęła.
- Masz za swoje.
Pokręcił głową rozbawiony i przyciągnął ją z powrotem do siebie.
******
- No więc, my nie mamy pieniędzy - zaczęła Dorcas - Miałyśmy odwiedzić jeszcze Berlin, a na końcu Grecję.
- Nie widzę problemu - James uśmiechnął się - Możecie jechać z nami, ale musiałybyście porzucić wszelkie wygody. Żadnych hoteli, a na miejsca docieramy autostopem - spojrzał wyzywająco na dziewczyny.
- Nie wydaje mi się - Dorcas mrugnęła do przyjaciółek - Chodźcie za mną !
W podskokach wyszła z domu i przeszła na chodnik.
- Ta daam ! - stanęła obok niebiesko-białego vana.
Chłopcy wydali z siebie wszelkie odgłosy typu 'łoł'.
- Skąd go macie ?! - Syriusz zajrzał do środka.
- No więc, jakiś pajac ukradł nam pieniądze w Wesołym Miasteczku, więc my...
- Postanowiłyśmy ukraść mu auto - dokończyła Lily - Oczywiście wyczyściłyśmy wszystko w środku i wyrzuciłyśmy jego graty.
- Z tyłu jest malutka kuchenka i trzy łóżka. Powiększyłyśmy go, żeby każdy się zmieścił - Ann klasnęła w ręce.
- Która z was prowadziła ? - spytał zaskoczony Remus.
- Ja i Ann nauczyłyśmy się w zeszłym roku - odpowiedziała Dorcas.
- A ja i Ala nauczyłyśmy się wczoraj - Lily uśmiechnęła się z rozbawieniem.
- Dzięki Merlinowi, że dojechałyście bezpiecznie - Frank przewrócił oczami i zaśmiał się, gdy Alicja walnęła go w ramię.
- No, to kiedy wyjeżdżamy ? - spytał ucieszony Black, zacierając ręce.
*****
Parę razy teleportowali się wraz ze zmniejszonym samochodem, by przedostawać się przez wody, ale gdy był ląd, każdy chciał kierować vanem.
Tym razem prowadził James, podziwiając widoki zza okna. Od godziny byli już w Grecji, teraz jechali wzdłuż niej do miasta, w którym Lily miała teraz dom.
Po lowej były skały, a po prawej stronie rozciągał się widok na błękitne morze.
Chłopak obejrzał się na chwilę do tyłu i zaśmiał się bezgłośnie. Wszyscy spali porozwalani na łóżkach. Jechali przez cały dzień, zatrzymując się co jakiś czas, żeby każdy mógł porozciągać kości, załatwić to, co trzeba, a także zamienić się z kierowcą. Po drodze z tyłu zawsze było głośno, chyba, że ktoś spał. Grali w karty, robili coś do jedzenia i rozwiązywali krzyżówki.
- Co cię tak rozbawiło ? - spytała cicho Lily, otwierając oczy.
Siedziała na miejscu pasażera zaraz obok Jamesa.
Potter wskazał ręką za siebie. Rudowłosa obejrzała się i zachichotała. Wyciągnęła różdżkę i szepnęła zaklęcie w stronę łóżek.
- Co zrobiłaś ? - spytał James.
- Nie chcę ich obudzić - uśmiechnęła się delikatnie i podkręciła radio.
James wyciągnął jedną rękę, a ona złapała ją i splotła ich palce razem. Jechali pod górę w ciszy. Było między nimi o wiele lepiej, choć oboje wiedzieli, że tak łatwo tego nie zapomną.
- Jak już dojedziemy, pogadamy chwilę z mamą i Carmen, a później pójdziemy popływać, co ty na to ? - Lily oparła głowę o ramię Jamesa.
- Brzmi świetnie, ale jestem wykończony. Dopisz jeszcze godzinkę na spanie - uśmiechnął się przepraszająco.
- Mogę cię zmienić.
- Nie ma po co. Zdaje się, że już jesteśmy...
Wjechali na wielki podjazd, a chłopak zrobił wielkie oczy. Zatrzymał się przed wielkim, białym domem.
- Tu mieszkasz ? - spytał, nie dowierzając.
Lily zaśmiała się i pokiwała głową.
- Nie budźmy ich jeszcze - zadecydowała i wyszła z samochodu, łapiąc swój bagaż. Złapali się za ręce i weszli po schodach pod drzwi. Dziewczyna nacisnęła srebrny guzik. Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie.
- Lily ! - wydarła się dziewczyna i jej świat przesłoniły ciemne włosy.
- Też cię miło widzieć, Carmen - Rudowłosa odwzajemniła uścisk.
- Wychodzę za mąż, Lily ! Za mąż ! - wydarła się Greczynka i pokazała pierścionek.
- Daj im wejść do domu - zganił ją ten sam wysoki brunet, którego widzieli na weselu Petunii.
- Noel ! - James uścisnął rękę chłopaka i zaraz weszli do domu, rozmawiając o czymś.
- On jest cudowny. Kocham go jak nie wiem, na prawdę ! - Carmen uśmiechnęła się, a jej oczy rozszerzyły się, gdy zobaczyła, jak Lily unosi dłoń i pokazuje jej palec z pierścionkiem.
- Jest mama ? - spytała w końcu Rudowłosa, gdy przyjęła już gratulacje Ciemnowłosej.
- Poszła z moją mamą na zakupy, powinny zaraz być. Chodź, pójdziemy pokazać Jamesowi jego pokój...
- Mieszka ze mną - przerwała jej Lily.
- No tak - zaśmiała się Carmen.
Pociągnęła kuzynkę do sypialni, klucząc korytarzami. Gdy weszła, uśmiechnęła się na znajomy widok. Jak ostatnim razem panowały tu barwy zieleni, w rogu widniało królewskie łóżko, obok ogromna szafa, toaletka, drzwi do łazienki, komoda, biblioteczka.
Wyciągnęła różdżkę i machnęła w stronę łóżka, a to powiększyło się.
- Też bym tak chciała - Carmen pokręciła głową - No nic, pójdę po Jamesa, a ty się rozpakuj.
- Poszłabyś też po resztę ? - spytała Rudowłosa, ściągając sandały.
- Jasne ! - odkrzyknęła Carmen i zamknęła za sobą drzwi.
Lily rzuciła torbę i ściągając z siebie dżinsową kurtkę padła na łóżko. Dopiero teraz poczuła, jak bardzo jest zmęczona. Nie mogła uwierzyć, że jej tata zawsze był taki żywy po całym dniu prowadzenia samochodu na wakacjach. Uśmiechnęła się smutno.
- Lil, jesteś tu ? - do pokoju wszedł James. Rozejrzał się ciekawie po pomieszczeniu, a w końcu jego wzrok padł na łóżko i na Rudowłosej, zakopanej w chłodnej pościeli.
Zamknął drzwi i rzucił zaklęcie, żeby nikt im nie przeszkadzał. Podszedł do łóżka i z błogim uśmiechem na nie opadł. Przeturlał się na drugą stronę i objął Rudowłosą w pasie.
- James ?
- Hm ?
Lily odwróciła się w stronę chłopaka i objęła jego policzki dłońmi.
- Obiecaj mi proszę, że już nigdy nie będzie takich akcji. Te kilka tygodni były dla mnie jak koszmar. Nie chcę więcej czegoś takiego przeżywać.
- Nie mogę ci tego obiecać - odparł smutno, przyciągając ją bliżej - Ale nie sądzę, żebym miał więcej psychicznych fanek.
- Nie o to chodzi, James. Musisz mi ufać.
- Wiem, ale w tamtym momencie wolałem wierzyć oczom. Nie przyszło mi na myśl, że to nie byłaś prawdziwa ty. Nie możesz mnie winić za to, że nie uwierzyłem tobie, że to nie byłaś ty. Choć za resztę możesz. Zachowałem się jak palant - uśmiechnął się przepraszająco.
- To prawda - pokiwała głową.
- Nawet nie wiesz jak często obiecywałem sobie, że zawsze będę stał za tobą, że nigdy cię nie zawiodę - odgarnął kosmyk włosów z jej policzka - Przepraszam, że mi się nie udało.
W oczach dziewczyny wezbrały się łzy wzruszenia, ale nie pozwoliła im popłynąć.
- Wiesz co ?
Spojrzał na nią pytająco. Zmieniła pozycję, kładąc się na niego.
- Masz jeszcze jedną psychiczną fankę - wyszeptała mu do ucha, a on zaśmiał się - Kocham cię - spojrzała mu w oczy.
- Ja ciebie też - pocałował ją mocno.
" This could be the end of everything
So why don't we go
Somewhere only we know ? "
************
Nie będę znowu się usprawiedliwiać, bo dobrze znacie moje powody, którymi w sumie są albo problemy z komputerem, albo szkoła. Może nawet większość z Was ma to samo.
Mniejsza o to, jest nowa notka i mam wielką nadzieję, że Wam się spodoba :)
Miłego długiego weekendu ! <3
Lilka.
************
MUZYKA !
Cios.
Zanim kolejny.
Kolejny cios.
Jęk.
- Co jest z tobą nie tak ?! - krzyknął, odsuwając się od Ryana. Z jego wargi i nosa leciała krew.
- Jedyne czego chciałem, to Dorcas - wysapał chłopak, ocierając brodę.
- To ty napisałeś tamten list - James założył ręce na piersi - Jesteś nienormalny.
- To nieważne - Ryan poprawił bluzę - Nie siedziałem w tym sam.
- Tego się domyśliłem - warknął Potter - I ciesz się, że wyciszyłem dół, bo Black zaraz by mi pomógł. Teraz grzecznie proszę o szczegóły.
- No więc... - zaczął Ryan, opierając się o blat w kuchni - Jakoś dwa dni przed zakończeniem roku Sarah włamała się do dormitorium Lily Evans i Dorcas. Ukradła szczotkę i czarną bieliznę. Słyszałem, jak Dorcas rozmawia z Syriuszem, że Lily miała ją, gdy pierwszy raz...
- Do sedna.
- Plan był prosty. Tylko ten idiota opierał się, żeby zrobić to później, więc zrobiliśmy to dopiero po zakończeniu roku. Eliksir Wielosokowy był gotowy, trzeba było tylko tych włosów ze szczotki i Sarah Parker mogła zamienić się w Lily. Wiem, że mnie nie znosisz, więc postanowiliśmy, że to ze mną rzekomo cię zdradzi. Sarah pomyślała, że dodatkowo zrani cię widok tych głupich majtek - Ryan wziął głęboki oddech - Po wszystkim stwierdziła, że już nie jestem jej potrzebny, więc spakowała się i wyszła.
- Ładną sobie znalazłeś pomocniczkę - James prychnął, a później nagle zmarszczył czoło - Jaki idiota ?
- Snape - wykrztusił po chwili Ryan.
- Nie - James wstał z krzesła - Tym razem zabiję tę gnidę.
Nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi. Potter odetchnął i poszedł je otworzyć.
- James, pomyślałam, że może chciałbyś... - zaczęła Sarah ze słodkim uśmiechem.
- Wynoś się stąd, bo przysięgam Merlinowi, że uderzę kobietę - odpowiedział ze stoickim spokojem.
- Przysięgam Merlinowi, że również to zrobię - odezwał się głos za dziewczyną.
- Lily... - zaczął James.
- Jak śmiałaś zrobić coś takiego !? - przed Evans wcisnęła się Dorcas i wycelowała różdżką w Sarah.
- Rogacz ? Gdzie jesteście ? Kim ty jesteś ? - usłyszeli głos Syriusza.
- Wejdźmy wszyscy do domu - zaproponowała Ann.
Posłuchali jej i wkrótce salon zapełnił się ludźmi. Na dół zdążyli zejść już Huncwoci i Frank.
- Ryan ? - zdziwiła się Dorcas, patrząc na pobitego chłopaka.
- Dorcas - chłopak zrobił kilka kroków w jej kierunku, ale drogę zastąpił mu Syriusz.
- Radziłbym ci się odsunąć - warknął i stanął obok swojej dziewczyny.
- Może jeszcze raz powiesz wszystkim, co się stało ? - spytał James.
- Ona mnie zmusiła ! - wskazał palcem na Sarah, która porzuciła minę błogiej nieświadomości i prychnęła.
- Mięczak. To był tylko żart - rozłożyła ręce.
- Żart ? - warknęła Dorcas - Jesteś chora !
- Naprawdę nie wiem, co on w tobie widzi - zaczęła Sarah, wskazując na Ryana - Ale był mi potrzebny. Widzisz, James - podeszła do chłopaka - Marnujesz się przy Evans. Jest nudna, przewidywalna, a do tego ruda - położyła mu rękę na ramieniu.
James zerknął w bok. Lily założyła ręce na piersi, a jej policzki zrobiły się czerwone. Przeniósł wzrok na jej dłoń, na której widniał pierścionek.
- Ale jest sto razy lepszą osobą, niż ty - spojrzał na Sarah i zrzucił jej rękę.
- Jesteś pewny, że wolisz to - wskazała na Rudowłosą, a później na siebie - Od tego ?!
Zapadła chwila ciszy, gdzie przyjaciele wbili swoje spojrzenia na Jamesa. Lily opuściła wzrok.
- Jestem absolutnie tego pewien.
- A zatem jesteś również głupi - prychnęła Sarah, złapała swoją torbę i skierowała się do wyjścia - I to Ryan napisał ten list, Black. To on mi pomagał w tym wszystkim - rzuciła z uprzejmym uśmiechem i wyszła.
- O nie - Dorcas złapała z komody swoją różdżkę i wybiegła za nią.
Usłyszeli kilka krzyków,pisk i wyzwisko, ale żadne z nich nie zdążyło zareagować, a Meadowes była już z powrotem. Rzuciła różdżkę na kanapę i teatralnym gestem otrzepała ręce.
- Należało jej się - podsumowała. Podeszła do Syriusza, ale ten odsunął się.
- To on napisał list ? - spytał, zaciskając jedną pięść.
- Tak, ale...
Kolejne co Ryan pamiętał, był dźwięk łamanego nosa.
Potem nie pamiętał już nic.
******
- Cholerny idiota - warknął Syriusz, nie trudząc się nawet by pomóc wstać Ryanowi na nogi - Nie chcę cię tu więcej widzieć.
Ryan rzucił ostatnie spojrzenie w stronę Dorcas i aportował się z głośnym trzaskiem.
Byli sami w pokoju, reszta rozeszła się do innych pokoi zapewne by omówić swoje podróże.
Black powoli odwrócił się w stronę dziewczyny. Rozłożył szeroko ramiona, a Dorcas z uśmiechem podbiegła do niego i wtuliła się.
- Tęskniłam - wymamrotała cicho w jego koszulę.
- Wiem, mała - uśmiechnął się i podniósł jej twarz. Spojrzał w jej oczy i przybliżył się. Czekał, aż zamknie oczy, a gdy wreszcie to zrobiła, zbliżył się jeszcze odrobinę, ale nie pocałował jej.
- Nigdy więcej nie waż się mnie zostawiać w ten sposób - wyszeptał w jej usta i odsunął się.
Zawiedziona aż jęknęła.
- Wkurzyłeś mnie wtedy ! - założyła ręce na piersi.
- Wiem - odparł.
- Zachowałeś się jak palant !
- No, tu bym dyskutował - zaoponował.
- Merlinie, i tak cię kocham - jęknęła i skoczyła na niego, całując mocno.
******
- Lily, zaczekaj ! - James podszedł do Rudowłosej, która widocznie zbierała się do wyjścia.
- Na co, James ? - odpowiedziała i otworzyła drzwi.
- Chodź ze mną - poprosił i wziął ją za rękę, odciągając od wyjścia. Wyrwała mu się, ale posłusznie podążyła za nim do jego sypialni. Usiadła na łóżku i założyła ręce na piersi. Przez chwilę oboje milczeli.
- Chcesz ze mną pomilczeć ? - spytała zirytowana.
- Nosisz pierścionek - wykrztusił w końcu.
- Nie będę go ściągać tylko dlatego, że jesteś idiotą.
- Przepraszam - zaczął.
- Masz za co.
- Wiem. Zachowałem się głupio...
- Głupio ?! Nie dałeś mi się wytłumaczyć, choć i tak nie było z czego ! - warknęła, wstając gwałtownie.
- Teraz wiem, że tego nie zrobiłaś.
- Nie ufasz mi ! - znowu krzyknęła i zamachnęła się. Złapał ją za pięść.
- Po prostu widok ciebie z tamtym facetem była dla mnie nie do zniesienia - wyszeptał jej do ucha, obejmując ją szczelnie - Nie wyobrażam sobie, że ktoś mógłby zastąpić moje miejsce.
- Jeszcze jedna taka akcja, a ktoś na pewno to zrobi - burknęła, a on parsknął - Nie śmiej się ! Pozwoliłeś mi wyjechać, James ! - znowu chciała go uderzyć, lecz jego ręce skutecznie ją od tego powstrzymały.
- I bardzo tego żałuje - odpowiedział spokojnie - Kocham cię.
Spojrzał jej w oczy i potarł kciukiem jej wargę.
Rudowłosa jęknęła.
- Choć jesteś niesamowicie głupi, a także niedomyślny i nawet....
James przerwał jej pocałunkiem. Tak jak się spodziewał, zarzuciła mu ręce na szyję i oddała pocałunek.
Oderwała się od niego szybko i walnęła go w klatkę piersiową.
- Ałć - złapał się za serce, a ona prychnęła.
- Masz za swoje.
Pokręcił głową rozbawiony i przyciągnął ją z powrotem do siebie.
******
- No więc, my nie mamy pieniędzy - zaczęła Dorcas - Miałyśmy odwiedzić jeszcze Berlin, a na końcu Grecję.
- Nie widzę problemu - James uśmiechnął się - Możecie jechać z nami, ale musiałybyście porzucić wszelkie wygody. Żadnych hoteli, a na miejsca docieramy autostopem - spojrzał wyzywająco na dziewczyny.
- Nie wydaje mi się - Dorcas mrugnęła do przyjaciółek - Chodźcie za mną !
W podskokach wyszła z domu i przeszła na chodnik.
- Ta daam ! - stanęła obok niebiesko-białego vana.
Chłopcy wydali z siebie wszelkie odgłosy typu 'łoł'.
- Skąd go macie ?! - Syriusz zajrzał do środka.
- No więc, jakiś pajac ukradł nam pieniądze w Wesołym Miasteczku, więc my...
- Postanowiłyśmy ukraść mu auto - dokończyła Lily - Oczywiście wyczyściłyśmy wszystko w środku i wyrzuciłyśmy jego graty.
- Z tyłu jest malutka kuchenka i trzy łóżka. Powiększyłyśmy go, żeby każdy się zmieścił - Ann klasnęła w ręce.
- Która z was prowadziła ? - spytał zaskoczony Remus.
- Ja i Ann nauczyłyśmy się w zeszłym roku - odpowiedziała Dorcas.
- A ja i Ala nauczyłyśmy się wczoraj - Lily uśmiechnęła się z rozbawieniem.
- Dzięki Merlinowi, że dojechałyście bezpiecznie - Frank przewrócił oczami i zaśmiał się, gdy Alicja walnęła go w ramię.
- No, to kiedy wyjeżdżamy ? - spytał ucieszony Black, zacierając ręce.
*****
Parę razy teleportowali się wraz ze zmniejszonym samochodem, by przedostawać się przez wody, ale gdy był ląd, każdy chciał kierować vanem.
Tym razem prowadził James, podziwiając widoki zza okna. Od godziny byli już w Grecji, teraz jechali wzdłuż niej do miasta, w którym Lily miała teraz dom.
Po lowej były skały, a po prawej stronie rozciągał się widok na błękitne morze.
Chłopak obejrzał się na chwilę do tyłu i zaśmiał się bezgłośnie. Wszyscy spali porozwalani na łóżkach. Jechali przez cały dzień, zatrzymując się co jakiś czas, żeby każdy mógł porozciągać kości, załatwić to, co trzeba, a także zamienić się z kierowcą. Po drodze z tyłu zawsze było głośno, chyba, że ktoś spał. Grali w karty, robili coś do jedzenia i rozwiązywali krzyżówki.
- Co cię tak rozbawiło ? - spytała cicho Lily, otwierając oczy.
Siedziała na miejscu pasażera zaraz obok Jamesa.
Potter wskazał ręką za siebie. Rudowłosa obejrzała się i zachichotała. Wyciągnęła różdżkę i szepnęła zaklęcie w stronę łóżek.
- Co zrobiłaś ? - spytał James.
- Nie chcę ich obudzić - uśmiechnęła się delikatnie i podkręciła radio.
James wyciągnął jedną rękę, a ona złapała ją i splotła ich palce razem. Jechali pod górę w ciszy. Było między nimi o wiele lepiej, choć oboje wiedzieli, że tak łatwo tego nie zapomną.
- Jak już dojedziemy, pogadamy chwilę z mamą i Carmen, a później pójdziemy popływać, co ty na to ? - Lily oparła głowę o ramię Jamesa.
- Brzmi świetnie, ale jestem wykończony. Dopisz jeszcze godzinkę na spanie - uśmiechnął się przepraszająco.
- Mogę cię zmienić.
- Nie ma po co. Zdaje się, że już jesteśmy...
Wjechali na wielki podjazd, a chłopak zrobił wielkie oczy. Zatrzymał się przed wielkim, białym domem.
- Tu mieszkasz ? - spytał, nie dowierzając.
Lily zaśmiała się i pokiwała głową.
- Nie budźmy ich jeszcze - zadecydowała i wyszła z samochodu, łapiąc swój bagaż. Złapali się za ręce i weszli po schodach pod drzwi. Dziewczyna nacisnęła srebrny guzik. Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie.
- Lily ! - wydarła się dziewczyna i jej świat przesłoniły ciemne włosy.
- Też cię miło widzieć, Carmen - Rudowłosa odwzajemniła uścisk.
- Wychodzę za mąż, Lily ! Za mąż ! - wydarła się Greczynka i pokazała pierścionek.
- Daj im wejść do domu - zganił ją ten sam wysoki brunet, którego widzieli na weselu Petunii.
- Noel ! - James uścisnął rękę chłopaka i zaraz weszli do domu, rozmawiając o czymś.
- On jest cudowny. Kocham go jak nie wiem, na prawdę ! - Carmen uśmiechnęła się, a jej oczy rozszerzyły się, gdy zobaczyła, jak Lily unosi dłoń i pokazuje jej palec z pierścionkiem.
- Jest mama ? - spytała w końcu Rudowłosa, gdy przyjęła już gratulacje Ciemnowłosej.
- Poszła z moją mamą na zakupy, powinny zaraz być. Chodź, pójdziemy pokazać Jamesowi jego pokój...
- Mieszka ze mną - przerwała jej Lily.
- No tak - zaśmiała się Carmen.
Pociągnęła kuzynkę do sypialni, klucząc korytarzami. Gdy weszła, uśmiechnęła się na znajomy widok. Jak ostatnim razem panowały tu barwy zieleni, w rogu widniało królewskie łóżko, obok ogromna szafa, toaletka, drzwi do łazienki, komoda, biblioteczka.
Wyciągnęła różdżkę i machnęła w stronę łóżka, a to powiększyło się.
- Też bym tak chciała - Carmen pokręciła głową - No nic, pójdę po Jamesa, a ty się rozpakuj.
- Poszłabyś też po resztę ? - spytała Rudowłosa, ściągając sandały.
- Jasne ! - odkrzyknęła Carmen i zamknęła za sobą drzwi.
Lily rzuciła torbę i ściągając z siebie dżinsową kurtkę padła na łóżko. Dopiero teraz poczuła, jak bardzo jest zmęczona. Nie mogła uwierzyć, że jej tata zawsze był taki żywy po całym dniu prowadzenia samochodu na wakacjach. Uśmiechnęła się smutno.
- Lil, jesteś tu ? - do pokoju wszedł James. Rozejrzał się ciekawie po pomieszczeniu, a w końcu jego wzrok padł na łóżko i na Rudowłosej, zakopanej w chłodnej pościeli.
Zamknął drzwi i rzucił zaklęcie, żeby nikt im nie przeszkadzał. Podszedł do łóżka i z błogim uśmiechem na nie opadł. Przeturlał się na drugą stronę i objął Rudowłosą w pasie.
- James ?
- Hm ?
Lily odwróciła się w stronę chłopaka i objęła jego policzki dłońmi.
- Obiecaj mi proszę, że już nigdy nie będzie takich akcji. Te kilka tygodni były dla mnie jak koszmar. Nie chcę więcej czegoś takiego przeżywać.
- Nie mogę ci tego obiecać - odparł smutno, przyciągając ją bliżej - Ale nie sądzę, żebym miał więcej psychicznych fanek.
- Nie o to chodzi, James. Musisz mi ufać.
- Wiem, ale w tamtym momencie wolałem wierzyć oczom. Nie przyszło mi na myśl, że to nie byłaś prawdziwa ty. Nie możesz mnie winić za to, że nie uwierzyłem tobie, że to nie byłaś ty. Choć za resztę możesz. Zachowałem się jak palant - uśmiechnął się przepraszająco.
- To prawda - pokiwała głową.
- Nawet nie wiesz jak często obiecywałem sobie, że zawsze będę stał za tobą, że nigdy cię nie zawiodę - odgarnął kosmyk włosów z jej policzka - Przepraszam, że mi się nie udało.
W oczach dziewczyny wezbrały się łzy wzruszenia, ale nie pozwoliła im popłynąć.
- Wiesz co ?
Spojrzał na nią pytająco. Zmieniła pozycję, kładąc się na niego.
- Masz jeszcze jedną psychiczną fankę - wyszeptała mu do ucha, a on zaśmiał się - Kocham cię - spojrzała mu w oczy.
- Ja ciebie też - pocałował ją mocno.
" This could be the end of everything
So why don't we go
Somewhere only we know ? "
************
* Dorcas * |
sobota, 25 października 2014
Sowia Poczta
STRASZNIE, STRASZNIE, STRASZNIE PRZEPRASZAM
Zaczęłam od przeprosin, bo Wam się należą. Naprawdę mi przykro, że aż tak zaniedbałam bloga, pisanie notek i tak dalej.
Mogłabym się w sumie zasłonić liceum i nawet to zrobię - nie mam kompletnie czasu. To pierwszy weekend, podczas którego mogę poleniuchować z komputerem.
Notka napisana jest może w 2/4, a więc zabieram się do roboty.
BARDZO PRZEPRASZAM i obiecuję poprawę !
Lilka.
Zaczęłam od przeprosin, bo Wam się należą. Naprawdę mi przykro, że aż tak zaniedbałam bloga, pisanie notek i tak dalej.
Mogłabym się w sumie zasłonić liceum i nawet to zrobię - nie mam kompletnie czasu. To pierwszy weekend, podczas którego mogę poleniuchować z komputerem.
Notka napisana jest może w 2/4, a więc zabieram się do roboty.
BARDZO PRZEPRASZAM i obiecuję poprawę !
Lilka.
sobota, 27 września 2014
O ! 2
Dobry Wieczór !
A może Dobranoc ?
Jest godzina 00:24 czyli już 28.09.14, a ja dopiero teraz przypomniałam sobie, że dnia 23 ( wtorek )
mój blog obchodził 2 urodziny !
Dziękuję Wam, że byliście ze mną do tego czasu.
Mam notki lepsze, mam też gorsze, a Wy nadal komentujecie i za to Was uwielbiam !
Dziękuję, dziękuję, dziękuję !
TO JUŻ DWA LATA !
Czekajcie cierpliwie na nową notkę, w sumie właśnie się zabieram za jej początek :)
Dobranoc :)
A może Dobranoc ?
Jest godzina 00:24 czyli już 28.09.14, a ja dopiero teraz przypomniałam sobie, że dnia 23 ( wtorek )
mój blog obchodził 2 urodziny !
Dziękuję Wam, że byliście ze mną do tego czasu.
Mam notki lepsze, mam też gorsze, a Wy nadal komentujecie i za to Was uwielbiam !
Dziękuję, dziękuję, dziękuję !
TO JUŻ DWA LATA !
Czekajcie cierpliwie na nową notkę, w sumie właśnie się zabieram za jej początek :)
Dobranoc :)
sobota, 20 września 2014
54. Czekoladowe love.
Skakali razem z tłumem.
Hej !
Przepraszam.
Często przepraszam i pewnie będę to robić.
Nie mam zbytnio czasu, cały czas coś się dzieje.
Liceum jest cudowne !
No, ale notka jest, mam nadzieję, że będziecie zadowolenia, choć ja nie jestem.
Wybaczcie, jak co :c
Pozdrawiam,
Lilka.
***********
MUZYKA ( od 0:48 ) <3
Krew szumiała im w uszach, szczerzyli się do siebie głupkowato i krzyczeli w rytm piosenki.
W Edynburgu trwał rockowy weekend, to też na największym polu wolnego miejsca rozłożono scenę i namioty z jedzeniem.
Chłopcy ubrani byli w skórzane kurtki, w tylnych kieszeniach mieli bandany, a na nosie stylowe okulary.
Nie przejmowali się tym, że wydali prawie ostatnie pieniądze, żeby się tu dostać.
Ramones grali właśnie swój kolejny hit, a szalona młodzież i starsi skakali pod sceną.
Na chwilę każdy zapominał jak ma na imię. Liczył się ten szał, tłum wokół i muzyka, wypełniająca im uszy.
- Zastąp siebie moją mamą ! Przynajmniej będę miał pozmywane naczynia ! - wydarli się razem z wokalistą i wyszczerzyli do siebie.
Wzięli po łyku mugolskiej wódki i znów zaczęli skakać do rytmu.
********
Podał butelkę Kremowego Piwa dalej i głęboko się zaciągnął trzymanym w ręce papierosem.
Lily nigdy nie pozwalała mu palić, mówiła, że nie ma zamiaru się później się z nim całować.
Teraz to nie ma znaczenia, pomyślał James i znowu się zaciągnął.
- Panowie - odezwał się Remus, patrząc w niebo.
Siedzieli nad jakimś urwiskiem w Edynburgu. Słońce już zaszło i zaczęły pojawiać się tysiące gwiazd.
Obok nich stał skromny namiot, a wokół było pełno śmieci.
- O co chodzi ? - spytał się Frank, patrząc uważnie na zmartwioną minę Lunatyka.
- Nie mamy już mugolskich pieniędzy - zaczął Remus - Trzeba by wrócić do Londynu i zmienić je w banku.
- To mieliśmy jeszcze gdzieś jechać ? - zaskoczony Syriusz podrapał się po głowie - Tęsknię za ciepłym obiadem zrobionym przez Doreę - wyjaśnił szybko - I za Meadowes - wyszczerzył zęby.
Nadal był dość zdenerwowany przez tą całą sytuację, ale tęsknił za swoją dziewczyną i uważał, że to całkowicie normalne.
- No to jutro z powrotem - burknął James.
On nie miał do kogo wracać, więc było mu obojętne ile będą się jeszcze tułać.
Przyjaciele spojrzeli na niego współczująco.
- Spokojnie, James. Za tydzień pojedziemy znowu. No, to teraz czekać tylko na wyniki Owutemów - powiedział Remus.
- Coś czuję, że zdałem wszystko na Wybitny - oznajmił poważnie Łapa.
Reszta spojrzała na niego powątpiewająco.
- Raczej Lunio - odparł James - Właśnie ! - klepnął Blacka w ramię - W przyszłym miesiącu jest nabór do Armat z Chudley.
- To już ? - Syriusz otworzył buzię ze zdziwienia.
- We wrześniu rozpoczyna się sezon.
- Myślicie, że się uda ? - spytał cicho Remus.
- Ale co ?
- Wszystko - odparł krótko.
- Uda się, Lunio. Przecież to my, nie ?
********
- Dziękujemy, Aurello ! - Lily uścisnęła kobietę i założyła plecak.
- Jesteście pięknymi pannami, na pewno nie jeden za wami będzie szalał - stwierdził Harold na do widzenia.
- Dokładnie. Miedzianowłosa, ty na pewno odnajdziesz drogę powrotną - Josephine puściła do niej oczko.
- Dziękujemy za te wszystkie opowieści - Dorcas ucałowała małżeństwo w policzek.
- No to kierunek : Wenecja ! - zawołała Alicja i dziarsko wyskoczyła z hotelu.
Wesoło gawędząc doszły do Wzgórza Męczenników, skąd kolejny świstoklik miał je przenieść do Wenecji.
Przeszły przez barierę antymugolską, czując ciepło na karku.
Dopiero teraz zauważyły cały ruch. Na trawie stała już większa ilość osób, na szczęście świstoklików było pięć.
- Wenecja, tutaj ! - zawołała wysoka czarownica, stojąca najbardziej na prawo. Na małym palu stał blaszany budzik.
Spojrzały tęsknie na wieżę Eiffla w oddali i westchnęły. Paryż był miastem, które na pewno na długo zostanie w ich pamięci, każdy zabytek, każda kafejka i każda głupota, którą zrobiły.
Głowę miały pełną wspomnień, aparaty pełne zdjęć.
- Wenecja ! - krzyk tej samej czarownicy poniósł się po wzgórzu.
Przedmiot zajarzył się na niebiesko. Podróżni złapali budzik.
Dziewczyny spojrzały na siebie z dzikim uśmiechem i po chwili zniknęły.
*
Wenecja tętniła życiem. Była piękna, kolorowa, dziewczynom aż brakło tchu.
Z samego rana gdy wylądowały na Moście Cycków już były zachwycone. Jego nazwa wzięła się od nagich biustów kobiet lekkich obyczajów, które w XVI wieku wysiadywały w oknach kamieniczek i pałaców, wabiąc biustami przechodzących młodzieńców, jak wyjaśnił im przewodnik.
Wszędzie panował gwar, pod nimi przepływały różnych rozmiarów gondole.
Do hotelu szły piechotą, który był w samym centrum miasta.
Tym razem Dorcas nie oszczędzała galeonów. Można było pójść na basen hotelowy, zamówić masaż, wieczorami grać w Pokera lub Eksplodującego Durnia, popijając Ognistą Whiskey i Skrzacie Wino.
Z błogimi uśmiechami padły na wielkie łóżka, jak tylko dostały ogromny pokój na szczycie hotelu.
*******
- James ! - dobiegł go piskliwy głos.
Stał przed drzwiami swojego domu w Dolinie Godryka z plecakiem na plecach.
Chwilę wcześniej pożegnał się z resztą Huncwotów i Frankiem i każdy poszedł w swoją stronę.
Odwrócił się za siebie i chwilę później świat zasłoniły mu blond włosy. Jakaś dziewczyna wycisnęła mu na ustach siarczysty pocałunek.
- Kim ty jesteś ? - wykrztusił zdziwiony, odpychając od siebie dziewczynę.
Miał dziwne deja vu.
- Słyszałam co ci zrobiła Evans - Blondynka pogłaskała go po ramieniu.
- Kim jesteś ? - powtórzył już zdenerwowany.
- Sarah - odparła dziewczyna - Sarah Parker.
- To ty pocałowałaś mnie w Hogwarcie na oczach mojej dziewczyny - spłynęło na niego olśnienie.
- Byłej dziewczyny - poprawiła go z uśmiechem dziewczyna.
Zrzucił z pleców ciężki plecak.
- Skąd o tym wiesz ?!
Sarah przygryzła nerwowo wargę.
- Słyszałam od jednego kolesia z tamtej imprezy - wymyśliła na poczekaniu.
- Nie wiem, na co liczysz, ale nie masz na co. Na razie - wszedł do domu i zamknął jej drzwi przed nosem.
Oparł się o nie ciężko i przeklął.
*******
Następnego dnia wieczorem po zjedzeniu szybkiej kolacji znalazły się nad kanałem Grande - największym i najdłuższym kanałem w Wenecji.
Zachwycone zapłaciły sporą sumę i weszły do gondoli. Porozsiadały się wygodnie na poduchach i z uśmiechami przyjęły kieliszki z winem.
Mężczyzna, który kierował gondolą, łamaną angielszczyzną opowiadał historię kanału, a kolejny grał za nimi cichą melodię.
Lily zachwycona rozglądała się dookoła. Palcami wodziła po wodzie, wsłuchiwała się w gwar na ulicach.
Gdy przepływały między kamieniczkami, gdzieniegdzie dało się widzieć starsze panie bądź panów, którzy machali do nich wesoło.
Rudowłosa pomyślała, że idealnie byłoby tu z mężczyzną. Światła miasta dawały tajemniczą poświatę, melodia za nimi była romantyczna.
Ze smutkiem stwierdziła, że nie wyobraża sobie, żeby nie pogodziła się z Jamesem.
Jedyną wskazówką była Sarah.
Wciągnęła powietrze. Podejrzanie często widziała ją z tym wielbicielem Dorcas, który wysłał ten list nie dając jej spokoju. To było takie oczywiste !
Tylko kto im pomagał ? Kto byłby na tyle zdeterminowany, by siedzieć tyle nad wywarem ?
Odpowiedź spłynęła na nią niczym lodowata woda. Zakryła sobie buzię ręką.
- Lily ? - Dorcas spojrzała na nią zaniepokojona - Co się dzieje ?
- Nic - odparła z udawanym uśmiechem - Nie mogę uwierzyć, że tu jestem.
- Evans - Dorcas użyła ostrzegawczego tonu.
- Meadowes - odparła Lily, patrząc na przyjaciółkę z podniesionymi brwiami.
- Powiesz nam w hotelu - Dorcas rzuciła jej jeszcze jedno nieprzychylne spojrzenie i odwróciła głowę.
*******
- I co teraz ? - spytał się chłopak.
- Jak to co ? Mam Jamesa, koniec zabawy - dziewczyna wysypała zawartość szafy.
- Sarah, nie tak się umawialiśmy - Ryan założył ręce na piersi.
- No i co ? - Blondynka zaśmiała się, pakując rzeczy.
Chłopak podszedł do niej i wyszarpnął jej torbę z ręki.
- Miałaś załatwić mi Dorcas !
- Oh, proszę ! Przecież ona cię nienawidzi, Ryan.
- Dlatego miałaś mi pomóc !
- Jesteś żałosny - Sarah uśmiechnęła się drwiąco, wyrwała mu swoje rzeczy i wyszła, trzaskając drzwiami.
Patrzył za nią chwilę oniemiały.
- To się jeszcze okaże - warknął i wyszedł za nią.
*******
Zanurzyła się pod wodę i otworzyła oczy.
Okno było jedną ze ścian basenu, więc widziała zamgloną panoramę miasta.
Wypuściła parę bąbelków z buzi.
Znów dopadł ją ten stan. Tęskniła za Jamesem i nie chciała wierzyć, że gdyby wróciła, nie miałaby do kogo.
Wynurzyła się, gdy czuła, że nie ma już czym oddychać.
Reszta dziewczyn siedziała na fotelach.
Alicja jadła jakiś drogi deser, Dorcas przeglądała gazetę a Ann obserwowała ją uważnie.
- Powiesz nam, o co chodzi ? - spytała w końcu.
- Ja... - zaczęła Lily, podpływając do okna i kładąc na nim rękę. Czuła, jak lekka adrenalina zaczyna buzować w jej żyłach. Od zewnętrza dzieliła ją tylko ta szyba, a były jakieś kilkadziesiąt metrów nad ziemią.
- Nie wykręcaj się - zastrzegła od razu Dorcas.
- Chyba wiem, kto im pomagał - odezwała się wreszcie Rudowłosa - To oczywiste, kto nienawidzi mnie i Jamesa, kto jest świetny w Eliksirach...
- Snape - wyszeptała Meadowes, a Lily pokiwała smutno głową.
- A to łazja ! - oburzyła się Alicja.
- Jak wrócimy, będziemy nad tym myśleć. Nie ma sensu się tym teraz zadręczać, Lilka - Ann rzuciła jej czekoladkę.
Złapała ją mokrymi rękami i włożyła do buzi z smutnym uśmiechem.
- Przynajmniej czekolada jest taka sama, jak zawsze.
Czekolada nie zostawia. Czekolada rozumie.
*****
W Wenecji trwały teraz dni pizzy. Na głównej ulicy pełno było stoisk z talerzami, powietrze wypełniał zapach sera, salami i pieczonego ciasta.
Dziewczyny przeciskały się przez tłum.
Zmierzały do tutejszej atrakcji, a mianowicie ogromnego Wesołego Miasteczka.
Każda trzymała w ręce po kawałku ulubionej pizzy i głośno coś komentowała.
Po kilku minutach wędrówki doszły do różowej bramy. Przeszły przez nią i ich oczom ukazał się Diabelski Młyn. Obok stały różnych rozmiarów namioty, dalej zobaczyły rollercostery. Jakiś nieznany zespół grał cicho przyjemną dla ucha melodię.
Alicja pstryknęła parę fotek i patrzyła rozbawiona na zmierzającą w ich stronę postać.
Zaśmiały się, gdy czerwona ze wstydu Dorcas odebrała od kogoś przebranego za słonia czerwoną różę.
- Black będzie zazdrosny - zachichotała Ann.
- Nie musi o tym wiedzieć - mrugnęła do nich Meadowes. Chciała włożyć różę do torebki i nagle spojrzała na dziewczyny przestraszona.
- Co się stało ? - spytała Alicja.
- Zabrał je ! - krzyknęła, patrząc głową ponad tłum.
- Co takiego ? - Lily zmarszczyła brwi.
- Pieniądze ! Nie mamy pieniędzy !
******
- Potter ! - chłopak walnął pięścią w drzwi.
Po chwili otworzył mu niezadowolony James.
- Czego chcesz ? - warknął.
- Zanim mnie zabijesz, daj mi do końca powiedzieć....
********
Hej !
Przepraszam.
Często przepraszam i pewnie będę to robić.
Nie mam zbytnio czasu, cały czas coś się dzieje.
Liceum jest cudowne !
No, ale notka jest, mam nadzieję, że będziecie zadowolenia, choć ja nie jestem.
Wybaczcie, jak co :c
Pozdrawiam,
Lilka.
***********
MUZYKA ( od 0:48 ) <3
Krew szumiała im w uszach, szczerzyli się do siebie głupkowato i krzyczeli w rytm piosenki.
W Edynburgu trwał rockowy weekend, to też na największym polu wolnego miejsca rozłożono scenę i namioty z jedzeniem.
Chłopcy ubrani byli w skórzane kurtki, w tylnych kieszeniach mieli bandany, a na nosie stylowe okulary.
Nie przejmowali się tym, że wydali prawie ostatnie pieniądze, żeby się tu dostać.
Ramones grali właśnie swój kolejny hit, a szalona młodzież i starsi skakali pod sceną.
Na chwilę każdy zapominał jak ma na imię. Liczył się ten szał, tłum wokół i muzyka, wypełniająca im uszy.
- Zastąp siebie moją mamą ! Przynajmniej będę miał pozmywane naczynia ! - wydarli się razem z wokalistą i wyszczerzyli do siebie.
Wzięli po łyku mugolskiej wódki i znów zaczęli skakać do rytmu.
********
Podał butelkę Kremowego Piwa dalej i głęboko się zaciągnął trzymanym w ręce papierosem.
Lily nigdy nie pozwalała mu palić, mówiła, że nie ma zamiaru się później się z nim całować.
Teraz to nie ma znaczenia, pomyślał James i znowu się zaciągnął.
- Panowie - odezwał się Remus, patrząc w niebo.
Siedzieli nad jakimś urwiskiem w Edynburgu. Słońce już zaszło i zaczęły pojawiać się tysiące gwiazd.
Obok nich stał skromny namiot, a wokół było pełno śmieci.
- O co chodzi ? - spytał się Frank, patrząc uważnie na zmartwioną minę Lunatyka.
- Nie mamy już mugolskich pieniędzy - zaczął Remus - Trzeba by wrócić do Londynu i zmienić je w banku.
- To mieliśmy jeszcze gdzieś jechać ? - zaskoczony Syriusz podrapał się po głowie - Tęsknię za ciepłym obiadem zrobionym przez Doreę - wyjaśnił szybko - I za Meadowes - wyszczerzył zęby.
Nadal był dość zdenerwowany przez tą całą sytuację, ale tęsknił za swoją dziewczyną i uważał, że to całkowicie normalne.
- No to jutro z powrotem - burknął James.
On nie miał do kogo wracać, więc było mu obojętne ile będą się jeszcze tułać.
Przyjaciele spojrzeli na niego współczująco.
- Spokojnie, James. Za tydzień pojedziemy znowu. No, to teraz czekać tylko na wyniki Owutemów - powiedział Remus.
- Coś czuję, że zdałem wszystko na Wybitny - oznajmił poważnie Łapa.
Reszta spojrzała na niego powątpiewająco.
- Raczej Lunio - odparł James - Właśnie ! - klepnął Blacka w ramię - W przyszłym miesiącu jest nabór do Armat z Chudley.
- To już ? - Syriusz otworzył buzię ze zdziwienia.
- We wrześniu rozpoczyna się sezon.
- Myślicie, że się uda ? - spytał cicho Remus.
- Ale co ?
- Wszystko - odparł krótko.
- Uda się, Lunio. Przecież to my, nie ?
********
- Dziękujemy, Aurello ! - Lily uścisnęła kobietę i założyła plecak.
- Jesteście pięknymi pannami, na pewno nie jeden za wami będzie szalał - stwierdził Harold na do widzenia.
- Dokładnie. Miedzianowłosa, ty na pewno odnajdziesz drogę powrotną - Josephine puściła do niej oczko.
- Dziękujemy za te wszystkie opowieści - Dorcas ucałowała małżeństwo w policzek.
- No to kierunek : Wenecja ! - zawołała Alicja i dziarsko wyskoczyła z hotelu.
Wesoło gawędząc doszły do Wzgórza Męczenników, skąd kolejny świstoklik miał je przenieść do Wenecji.
Przeszły przez barierę antymugolską, czując ciepło na karku.
Dopiero teraz zauważyły cały ruch. Na trawie stała już większa ilość osób, na szczęście świstoklików było pięć.
- Wenecja, tutaj ! - zawołała wysoka czarownica, stojąca najbardziej na prawo. Na małym palu stał blaszany budzik.
Spojrzały tęsknie na wieżę Eiffla w oddali i westchnęły. Paryż był miastem, które na pewno na długo zostanie w ich pamięci, każdy zabytek, każda kafejka i każda głupota, którą zrobiły.
Głowę miały pełną wspomnień, aparaty pełne zdjęć.
- Wenecja ! - krzyk tej samej czarownicy poniósł się po wzgórzu.
Przedmiot zajarzył się na niebiesko. Podróżni złapali budzik.
Dziewczyny spojrzały na siebie z dzikim uśmiechem i po chwili zniknęły.
*
Wenecja tętniła życiem. Była piękna, kolorowa, dziewczynom aż brakło tchu.
Z samego rana gdy wylądowały na Moście Cycków już były zachwycone. Jego nazwa wzięła się od nagich biustów kobiet lekkich obyczajów, które w XVI wieku wysiadywały w oknach kamieniczek i pałaców, wabiąc biustami przechodzących młodzieńców, jak wyjaśnił im przewodnik.
Wszędzie panował gwar, pod nimi przepływały różnych rozmiarów gondole.
Do hotelu szły piechotą, który był w samym centrum miasta.
Tym razem Dorcas nie oszczędzała galeonów. Można było pójść na basen hotelowy, zamówić masaż, wieczorami grać w Pokera lub Eksplodującego Durnia, popijając Ognistą Whiskey i Skrzacie Wino.
Z błogimi uśmiechami padły na wielkie łóżka, jak tylko dostały ogromny pokój na szczycie hotelu.
*******
- James ! - dobiegł go piskliwy głos.
Stał przed drzwiami swojego domu w Dolinie Godryka z plecakiem na plecach.
Chwilę wcześniej pożegnał się z resztą Huncwotów i Frankiem i każdy poszedł w swoją stronę.
Odwrócił się za siebie i chwilę później świat zasłoniły mu blond włosy. Jakaś dziewczyna wycisnęła mu na ustach siarczysty pocałunek.
- Kim ty jesteś ? - wykrztusił zdziwiony, odpychając od siebie dziewczynę.
Miał dziwne deja vu.
- Słyszałam co ci zrobiła Evans - Blondynka pogłaskała go po ramieniu.
- Kim jesteś ? - powtórzył już zdenerwowany.
- Sarah - odparła dziewczyna - Sarah Parker.
- To ty pocałowałaś mnie w Hogwarcie na oczach mojej dziewczyny - spłynęło na niego olśnienie.
- Byłej dziewczyny - poprawiła go z uśmiechem dziewczyna.
Zrzucił z pleców ciężki plecak.
- Skąd o tym wiesz ?!
Sarah przygryzła nerwowo wargę.
- Słyszałam od jednego kolesia z tamtej imprezy - wymyśliła na poczekaniu.
- Nie wiem, na co liczysz, ale nie masz na co. Na razie - wszedł do domu i zamknął jej drzwi przed nosem.
Oparł się o nie ciężko i przeklął.
*******
Następnego dnia wieczorem po zjedzeniu szybkiej kolacji znalazły się nad kanałem Grande - największym i najdłuższym kanałem w Wenecji.
Zachwycone zapłaciły sporą sumę i weszły do gondoli. Porozsiadały się wygodnie na poduchach i z uśmiechami przyjęły kieliszki z winem.
Mężczyzna, który kierował gondolą, łamaną angielszczyzną opowiadał historię kanału, a kolejny grał za nimi cichą melodię.
Lily zachwycona rozglądała się dookoła. Palcami wodziła po wodzie, wsłuchiwała się w gwar na ulicach.
Gdy przepływały między kamieniczkami, gdzieniegdzie dało się widzieć starsze panie bądź panów, którzy machali do nich wesoło.
Rudowłosa pomyślała, że idealnie byłoby tu z mężczyzną. Światła miasta dawały tajemniczą poświatę, melodia za nimi była romantyczna.
Ze smutkiem stwierdziła, że nie wyobraża sobie, żeby nie pogodziła się z Jamesem.
Jedyną wskazówką była Sarah.
Wciągnęła powietrze. Podejrzanie często widziała ją z tym wielbicielem Dorcas, który wysłał ten list nie dając jej spokoju. To było takie oczywiste !
Tylko kto im pomagał ? Kto byłby na tyle zdeterminowany, by siedzieć tyle nad wywarem ?
Odpowiedź spłynęła na nią niczym lodowata woda. Zakryła sobie buzię ręką.
- Lily ? - Dorcas spojrzała na nią zaniepokojona - Co się dzieje ?
- Nic - odparła z udawanym uśmiechem - Nie mogę uwierzyć, że tu jestem.
- Evans - Dorcas użyła ostrzegawczego tonu.
- Meadowes - odparła Lily, patrząc na przyjaciółkę z podniesionymi brwiami.
- Powiesz nam w hotelu - Dorcas rzuciła jej jeszcze jedno nieprzychylne spojrzenie i odwróciła głowę.
*******
- I co teraz ? - spytał się chłopak.
- Jak to co ? Mam Jamesa, koniec zabawy - dziewczyna wysypała zawartość szafy.
- Sarah, nie tak się umawialiśmy - Ryan założył ręce na piersi.
- No i co ? - Blondynka zaśmiała się, pakując rzeczy.
Chłopak podszedł do niej i wyszarpnął jej torbę z ręki.
- Miałaś załatwić mi Dorcas !
- Oh, proszę ! Przecież ona cię nienawidzi, Ryan.
- Dlatego miałaś mi pomóc !
- Jesteś żałosny - Sarah uśmiechnęła się drwiąco, wyrwała mu swoje rzeczy i wyszła, trzaskając drzwiami.
Patrzył za nią chwilę oniemiały.
- To się jeszcze okaże - warknął i wyszedł za nią.
*******
Zanurzyła się pod wodę i otworzyła oczy.
Okno było jedną ze ścian basenu, więc widziała zamgloną panoramę miasta.
Wypuściła parę bąbelków z buzi.
Znów dopadł ją ten stan. Tęskniła za Jamesem i nie chciała wierzyć, że gdyby wróciła, nie miałaby do kogo.
Wynurzyła się, gdy czuła, że nie ma już czym oddychać.
Reszta dziewczyn siedziała na fotelach.
Alicja jadła jakiś drogi deser, Dorcas przeglądała gazetę a Ann obserwowała ją uważnie.
- Powiesz nam, o co chodzi ? - spytała w końcu.
- Ja... - zaczęła Lily, podpływając do okna i kładąc na nim rękę. Czuła, jak lekka adrenalina zaczyna buzować w jej żyłach. Od zewnętrza dzieliła ją tylko ta szyba, a były jakieś kilkadziesiąt metrów nad ziemią.
- Nie wykręcaj się - zastrzegła od razu Dorcas.
- Chyba wiem, kto im pomagał - odezwała się wreszcie Rudowłosa - To oczywiste, kto nienawidzi mnie i Jamesa, kto jest świetny w Eliksirach...
- Snape - wyszeptała Meadowes, a Lily pokiwała smutno głową.
- A to łazja ! - oburzyła się Alicja.
- Jak wrócimy, będziemy nad tym myśleć. Nie ma sensu się tym teraz zadręczać, Lilka - Ann rzuciła jej czekoladkę.
Złapała ją mokrymi rękami i włożyła do buzi z smutnym uśmiechem.
- Przynajmniej czekolada jest taka sama, jak zawsze.
Czekolada nie zostawia. Czekolada rozumie.
*****
W Wenecji trwały teraz dni pizzy. Na głównej ulicy pełno było stoisk z talerzami, powietrze wypełniał zapach sera, salami i pieczonego ciasta.
Dziewczyny przeciskały się przez tłum.
Zmierzały do tutejszej atrakcji, a mianowicie ogromnego Wesołego Miasteczka.
Każda trzymała w ręce po kawałku ulubionej pizzy i głośno coś komentowała.
Po kilku minutach wędrówki doszły do różowej bramy. Przeszły przez nią i ich oczom ukazał się Diabelski Młyn. Obok stały różnych rozmiarów namioty, dalej zobaczyły rollercostery. Jakiś nieznany zespół grał cicho przyjemną dla ucha melodię.
Alicja pstryknęła parę fotek i patrzyła rozbawiona na zmierzającą w ich stronę postać.
Zaśmiały się, gdy czerwona ze wstydu Dorcas odebrała od kogoś przebranego za słonia czerwoną różę.
- Black będzie zazdrosny - zachichotała Ann.
- Nie musi o tym wiedzieć - mrugnęła do nich Meadowes. Chciała włożyć różę do torebki i nagle spojrzała na dziewczyny przestraszona.
- Co się stało ? - spytała Alicja.
- Zabrał je ! - krzyknęła, patrząc głową ponad tłum.
- Co takiego ? - Lily zmarszczyła brwi.
- Pieniądze ! Nie mamy pieniędzy !
******
- Potter ! - chłopak walnął pięścią w drzwi.
Po chwili otworzył mu niezadowolony James.
- Czego chcesz ? - warknął.
- Zanim mnie zabijesz, daj mi do końca powiedzieć....
********
Remus i Frank na Rock Festival '78
Dorcas.
Noc w Edynburgu.
Lily, Ann i Dorcas w Wesołym Miasteczku.
Lily, Ann i Alicja.
piątek, 29 sierpnia 2014
53. To świetne uczucie, to musi być miłość.
Koniec wakacji niestety, smutno mi.
To były na pewno niezapomniane wakacje, jeśli chodzi o mnie, mam nadzieję, że Wy również możecie tak powiedzieć :)
Notki nie było długo, ale mnie też nie było długo w domu, więc sami rozumiecie.
W Paryżu nie byłam, a wszelkie miejsca brałam z google, więc nie osądzajcie :D
Obiecuję, że w następnej notce pojawi się więcej Dorcas i Syriusza !
Miłej lektury !
Miłego nowego roku szkolnego !
Lilka.
**************
MUZYKA - KLIK
Oniemiały, gdy wylądowały na miejscu, czyli na Wzgórzu Męczenników. Było widać stamtąd wieżę Eiffla, która o tej godzinie była cała podświetlona. Światło z jej szczytu świeciło w każdą stronę świata.
- O Merlinie - wyszeptała Lily - Jak tu jest pięknie !
Pożegnały się z resztą czarodziei i ruszyły w dół wzgórza.
- Jutro przyjdziemy zwiedzić to miejsce - Dorcas wskazała palcem na białą budowlę, obok której przechodziły.
- Czy wy to widzicie ? - wykrztusiła Ann, wskazując na panoramę miasta - Merlinie, jestem w Paryżu ! - w jej oczach pojawiły się łzy.
- Czy ty płaczesz ? - zdziwiła się Alicja.
- To było moje marzenie - wychlipała Blondynka. Dorcas zaśmiała się i objęła ją.
Chwiejąc się lekko od ciężaru plecaków, doszły na sam dół i weszły w wir uliczek.
- O mamo ! - jęknęła Lily z zachwytu.
Każda kamieniczka miała swój własny, niepowtarzalny urok, każda była inna, ale wszystkie do siebie pasowały.
W końcu wyszły na główną ulicę.
Z zachwytem oglądały starsze panie w wytwornych strojach, nastolatków, którzy chodzili ubrani jak chcą - różowe czy niebieskie włosy, bandany.
- Jakby mnie ktoś tak zobaczył w Londynie, nawet nie chcę wiedzieć, jaką miałabym opinię - mruknęła Dorcas, wskazując na młodą kobietę, która była ubrana w małą czarną. Mała to za dużo powiedziane, bo odsłaniała naprawdę wiele.
- Dor, masz na sobie spodenki, które odkrywają twój tyłek - odpowiedziała sceptycznie Ann.
- Wypraszam sobie ! Widać mi ledwie pośladki, poza tym piersi mam pod bluzką - prychnęła.
- To jest takie cudowne - zauważyła Alicja - Możesz wyglądać jak chcesz i nikt nic nie mówi.
Pokiwały głową.
W nocy ulicy Paryża tętniły życiem. Każda knajpka była otwarta, słychać było krzyki i śmiechy. Przy każdym lokalu stał mężczyzna lub kobieta i wołali coś po francusku, czasem po angielsku.
- Są tacy otwarci - westchnęła Lily.
- Witam w naszym hotelu! - Dorcas stanęła przed starą kamienicą. Była jasno różowa, elewacje miała śnieżnobiałe. Na samej górze był napis " Bonjour la magie "
Drzwi do kamienicy były dwuskrzydłowe i wyglądały na bardzo stare. Po ich stronach były okna.
Weszły do środka i rozejrzały się. Hall był dość mały. Pod ścianą stała szafka na buty oraz staromodna komoda, a nad nią wisiało duże lustro. Na parapetach stały świeże kwiaty.
- Bonjour ! - zza drzwi wyszła starsza pani. Była ubrana w granatową garsonkę i czarne obcasy. Włosy miała ciemne, lecz w niektórych miejscach można było dostrzec kilka siwych pasm.
- Dzień dobry, proszę pani. Mamy rezerwację na... - zaczęła Dorcas z uprzejmym uśmiechem.
- Ah, tak ! Angielki ! - przerwała jej starsza pani z zachwytem - Dawno nie było tu już czarodziei z Wielkiej Brytanii. Mam na imię Aurella.
Dziewczyny przedstawiły się kolejno. Lily ziewnęła.
- Zaraz pokażę wam pokoje, ale jeszcze kilka organizacyjnych spraw - wzięła ręce pod boki - Gdy będziecie robić sobie posiłki, proszę, abyście zasłaniały firanki. Mugole są strasznie wścibscy !
Każdej oprócz Dorcas opadły szczęki.
- Pani jest czarownicą ? - spytała Alicja.
- Jaka pani, Aurella ! I tak, jestem - uśmiechnęła się dobrodusznie - No więc, cisza nocna jest od dwudziestej trzeciej. Często są tu klienci Ministerstwa Magii, także potrzebują spokoju. To chyba wszystko - podrapała się po głowie - Chodźcie, zaprowadzę was do pokoju.
Weszły po starych schodach aż na szóste piętro. Lily z ciekawości spojrzała w górę i aż zachłysnęła się powietrzem, widząc, że nad nimi jest jeszcze dobre kilkadziesiąt pięter. Ich drzwi opatrzone były numerem czterdzieści.
Aurella pożegnała się z nimi cicho i zostawiła same. Weszły do pokoju i aż zaniemówiły.
Alicja była przekonana, że będzie to surowy pokój. Z zachwytem stwierdziła, że się myliła.
Ich pokój był duży. Po obu stronach pokoju stały podwójne łóżka z baldachimem. Miały swój własny balkon, na którym był czteroosobowy stół.
Pod ścianą stały dwie różne szafy, a obok łóżek stoliki nocne. Były również drzwi, zapewne do łazienki, a obok nich stała mała biblioteczka.
Rudowłosa rzuciła plecak na ziemię i rzuciła się na łóżko. Odbiła się od niego kilka razy i zaśmiała dźwięcznie.
Dziewczyny zrobiły to samo i nie mając nawet siły by przebrać się w piżamę, zasnęły.
*****
James zapalił papierosa i spojrzał na Dolinę Godryka.
Wiatr rozwiewał mu włosy, ale nie był specjalnie tym przejęty. Siedział na dachu swojego domu i obserwował zmieniające się światła wioski.
Nie mógł uwierzyć, że coś takiego go spotkało. Lily Evans, ta Lily, którą kochał całym swoim sercem tak okrutnie na nim zagrała.
Powoli to do niego dochodziło, choć przez pierwsze trzy godziny chciał ją poszukać i jak najszybciej pogodzić. Teraz pomyślał, jaki był miękki.
Jak baba, pomyślał i skrzywił się. Zaciągnął się papierosem i zaczął się zastanawiać, czy kiedykolwiek to naprawią.
Oczywiście, nie miał zamiaru wybaczyć jej zdrady. W sumie miał tak cholerny mętlik w głowie.
- To dlatego nie od razu zgodziła się na zaręczyny - jęknął - Jest cholernie dobrą aktorką !
Otworzył karteczkę, którą dostał od niej na imprezie. Spojrzał na nią z niedowierzaniem i znowu jakiś niepokojący impuls przeszedł przez jego ciało. Zignorował go jednak.
- Jimmi - wypluł to słowo z pogardą. Przecież nigdy go tak nie nazywała, chyba, że dla żartu. Chyba chciała go jeszcze bardziej dobić, wiedząc, że nie nawidzi tego zdrobnienia.
I jakby nie spojrzeć, to nie było jej pismo, przecież nie pisała takich zawijasów...
- Nie - powiedział sobie stanowczo i schował kartkę do kieszeni - Nie będę doszukiwał się czegoś, czego nie ma.
Zgasił papierosa na dachu i jeszcze raz spojrzał w ostatnie gasnące światło.
*****
Kilkanaście minut po trzeciej obudził je krzyk.
- Na Merlina, co się stało ? - Dorcas zapaliła lampkę nocną.
- Nie mam już narzeczonego - wydusiła z siebie Lily.
- Brawo, geniuszu - Alicja opadła na poduszki.
- Ja go tak kocham - jęknęła Rudowłosa.
Dorcas z cichym westchnieniem objęła ją i pociągnęła na poduszki. Po chwili poczuła, że jej brzuch robi się mokry. Kolejny raz westchnęła, słysząc szloch przyjaciółki.
Kilka minut później Ann i Alicja również objęły Rudowłosą i tak zasnęły, tulone do snu jej szlochem.
*
Gdy słońce wstawało, było już po czwartej nad ranem.
Lily otworzyła zapuchnięte oczy i spojrzała na zegar na ścianie. Czuła się już kompletnie wypoczęta, choć humor miała zły.
Trudno się dziwić, gdy była oskarżona o zdradę, a James z nią zerwał.
Leżała do godziny piątej, zastanawiając się, jak wyjść z sytuacji.
Oczywistem faktem było, że to nie ona zdradziła Jamesa, ale on był święcie przekonany, że to właśnie ona. A więc Eliksir Wielosokowy lub cholernie dobre zaklęcie.
Mówił, że zauważył bieliznę, tą, którą miała gdy po raz pierwszy się kochali.
Jak najdelikatniej mogła, zrzuciła z siebie plątaninę nóg i rąk, po czym zeszła z łóżka.
Otworzyła torbę i dokładnie przyjrzała się jej zawartości. Czarnej bielizny nigdzie nie było.
Nie wiedziała, kto zadał sobie tyle trudu, by ją pogrążyć, ale nienawidziła tej osoby jak nikogo innego w tej chwili.
Wstała i wyszła na balkon. Słońce grzało przyjemnie, jednak jej ramiona pokryły się gęsią skórką od chłodnego wiatru.
Usiadła na fotelu i spojrzała na miasto. Z szóstego piętra miały niezłe widoki, to też z ust Rudowłosej mimowolnie wydało się ciche westchnienie, gdy z oddali majaczyła jej wieża Eiffla.
Nie mogła wprost uwierzyć, że jest teraz w tym miejscu. Gdy była małą dziewczynką, marzyły jej się wielkie podróże. Zawsze chciała odwiedzić Londyn, co nie było trudne, zwłaszcza, że tak blisko mieszkała.
Ale Paryż i kolejne miasta, do których miały zamiar się udać, to było coś innego. Gdy zdała kurs na teleportację, nie mogła tak daleko się przemieszczać, bojąc o rozszczepienie. Dlatego wydały mnóstwo galeonów na świstoklik.
Było warto, pomyślała i uśmiechnęła się.
Słońce wspinało się coraz wyżej. Spoglądając w dół, spostrzegła coraz więcej ludzi. Zaczęto otwierać restauracje, puby i cukiernie. Po ulicach zaczęły jeździć samochody, autobusy oraz skutery.
Weszła do pokoju i od razu skierowała się do łazienki. Uśmiechnęła się, widząc, jaka jest duża. Pod dużym oknem stała wanna na czterech złotych nóżkach. Po lewej stronie było dużo lustro, umywalka, a naprzeciw ubikacja.
Jak w raju, pomyślała, nalewając gorąca wodę do wanny. Gdy całkiem zanurzyła się w pianie, mogła oglądać miasto przez zaparowaną szybę.
Zaśmiała się ze szczęścia.
*
- Witam, dziewczęta ! - zaśpiewała, gdy w ręczniku i z mokrymi włosami weszła do pokoju.
Dziewczyny jęknęły.
- Zwariowałaś ? - spytała niemrawo Alicja, wyciągając włosy z buzi - Czemu jesteś taka wesoła ? - spytała podejrzliwie.
- Mamy taki piękny dzień ! - wskazała na okno - I ktoś mnie wrabia w zdradę Jamesa - zaśmiała się.
Alicja otworzyła buzię.
- Okej - wykrztusiła i opadła z powrotem na poduszki.
Rudowłosa pokręciła głową z dezaprobatą. Zastanowiła się chwilę, po czym wzięła z uśmiechem parę rzeczy.
Ubrała krótkie, ciemne i dżinsowe spodenki, do tego biała bluzkę do pępka w żółte wzory, a na to wszystko zarzuciła błękitną koszulę z rękawami do łokci. Na nogi założyła trampki, wiedząc, że będą dużo zwiedzać.
Rozczesała długi włosy pożyczoną szczotką, zrobiła makijaż i z dzikim okrzykiem rzuciła się na dziewczyny.
- Evans ! - usłyszała zduszony głos Dorcas, której twarz przyciśnięta była do poduszki.
- Tak, ptaszyno ? - odpowiedziała słodko Rudowłosa, siadając na jej plecach.
- Złaź ze mnie - burknęła Szatynka.
- Idziemy zwiedzać ! Wstawać ! - Lily odbijając się mściwie od pleców przyjaciółki zeskoczyła z łóżka i wyszła z pokoju.
Radośnie zeszła ze schodów, choć zajęło jej to trochę czasu. W kuchni ktoś już był.
Przywitała się z parą staruszków. Zaczęła sączyć przygotowaną kawę, spoglądając na nich z nad filiżanki.
- Długo jesteście państwo małżeństwem ? - spytała w końcu.
- Pięćdziesiąt siedem lat - uśmiechnęła się kobieta, zawijając siwe włosy za uchem męża.
- Jak to możliwe ? - spytała zszokowana.
- Widzisz, kruszyno, w naszych czasach gdy coś się psuło, próbowaliśmy to naprawić, a nie wyrzucać do kosza - mężczyzna uśmiechnął się czule do małżonki. Widać było po nim, że kiedyś był silnym i przystojnym mężczyzną.
- To wydaję się naprawdę piękne - Lily uśmiechnęła się i zaczęła przygotowywać śniadanie - Chcecie państwo filiżankę herbaty, kawy ? - spytała uprzejmie.
- Zobacz jaka przemiła młoda dama - zachichotała kobieta - Herbatę poprosimy.
Przez chwilę panowała cisza. Rudowłosa zalała herbatę i usiadła przy stole małżeństwa.
- A ty, masz jakiegoś amanta ? - spytał mężczyzna.
- Harold ! Tak już się nie mówi - pouczyła męża - Ah, właśnie. Mam na imię Josephina, a ten przystojny mężczyzna to Harold - objęła męża - No więc ? - spojrzała wyczekująco na czerwoną Lily.
- Właśnie zerwaliśmy - odpowiedziała krótko.
- Oh, ileż my razy kończyliśmy nasz związek - zachichotała Josephina - Chyba nawet dwa razy zerwałam zaręczyny.
- I raz ja - dodał Harold - Ale gdyby nie to, nie bylibyśmy teraz tutaj - pocałował żonę w czoło.
Lily zamyśliła się. To wydawało się takie nierealne, jak mogli odnaleźć drogę do siebie.
- Zawsze jest droga powrotna - powiedziała starsza kobieta, jakby czytając jej w myślach.
- I dość trudno ignorować drogowskazy - zaśmiał się Harold - Jeśli naprawdę kochałaś tego mężczyznę, niedługo i tobie zaczną stawać na drodze.
- Mieszkacie tu ? - spytała Lily, zmieniając szybko temat. Podeszła do kuchenki i w końcu zdecydowała się zrobić kanapki.
- Oh, nie, nie ! Jesteśmy tu w podróży poślubnej - wyjaśniła Josephine.
- To kiedy się państwo pobrali ? - wykrztusiła Rudowłosa, o mało co nie kalecząc sobie palca, krojąc pomidora.
- Oh, nie wyciągaj pochopnych wniosków, Miedzianowłosa ! - zaśmiała się kobieta - To nasza piąta podróż poślubna. Zawsze, gdy zbierzemy pieniądze, jedziemy tam, gdzie jeszcze nie byliśmy - poczochrała włosy mężowi.
- No, ale już dobrze. Nie zanudzajmy tej młodej damy naszymi opowieściami - zadecydował Harold. Wstał i podał rękę żonie - Mamy do zwiedzenia dużo miejsc dzisiaj. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy - puścił oko do Lily.
- Do widzenia, Miedzianowłosa ! - Josephina pomachała jej swoją chudą dłonią i wyszła za mężem.
Spojrzała za nimi z pewną nostalgią.
Jak bardzo by chciała, by też dożyła czegoś takiego...
- Mmm ! Jak to ładnie wygląda ! - do kuchni wpadła Dorcas i zajrzała jej przez ramię. Wyjęła różdżkę i rzuciła zaklęcie na firany w oknach. Od razu się zasunęły, przepuszczając tylko trochę światła.
Dorcas wyglądała dziś uroczo. Miała na sobie białą sukienkę przed kolano z krótkimi rękawami.
- No więc najpierw pojedziemy metrem... - spojrzała na Rudowłosą - Tak, metrem ! Super, nie ? - zaśmiała się Dorcas - Dojedziemy do Luwru, później wieża Eiffla, a no i koniecznie trzeba obejrzeć Monę Lisę ! Później możemy iść na Wzgórze Męczenników...
Lily pozwoliła przyjaciółce trajkotać, a sama wyłączyła się.
Odchyliła zasłonę i spojrzała przez szybę na Josephinę i Harolda, którzy właśnie wychodzili z hotelu. Mężczyzna podał żonie rękę, gdy schodziła ze schodów, a na sam koniec pocałował ją w wierzch dłoni.
W jej sercu zaczęła rozrastać się złość.
- Głupi Potter ! - mruknęła i rzuciła talerz z kanapkami na stół.
" Nie potrafię sobie wyobrazić jakby to było
Żyć codziennie w tym życiu
bez ciebie "
****
Spakowali plecaki i wyszli z domu.
- Glizdogonie, na pewno nie możesz jechać ? - spytał James.
- Wybaczcie chłopaki, ale mam dużo spraw na głowie - Peter uśmiechnął się przepraszająco.
- No to w drogę ! - zarządził Frank i pchnął furtkę. Zaraz za nią zaczęli się deportować.
Sekundę później wylądowali przy bardzo ruchliwej drodze gdzieś w Szkocji.
Wyciągnęli kciuki, a Remus wydobył z plecaka tekturową dyktę z napisem " Gdziekolwiek ".
Czekali jakąś godzinę, zanim wystarczająco duży samochód się zatrzymał.
- W filmie czekali minutę - mruknął Syriusz, gramoląc się na pakę.
- Dokąd, panowie ? - spytał kierowca, otwierając okienko za swoim siedzeniem. Samochód miał miejsca na dwie osoby, za to paka miała mnóstwo miejsca. Wszędzie walało się siano.
Był to mężczyzna i miał około sześćdziesiąt lat. Ubrany był jak farmer.
- Przed siebie ! - odparł beztrosko Frank.
- Oho, baby dały wam wolne ? - zaśmiał się mężczyzna.
- Można tak powiedzieć - rzucił James i wyciągnął nogi.
Wiatr rozwiewał im włosy, słońce prażyło w karki. Kierowca puścił muzykę z radia.
Żadne z nich się nie odzywało. James po raz kolejny wałkował zaistniałą sytuację, mieląc w ustach źdźbło wysuszonej trawy.
Syriusz z lekko naburmuszoną miną przypominał sobie, w jaki sposób pożegnała się z nim Dorcas. Wiedział, że zrobiła to specjalnie, była w tym mistrzynią. I cholera, i tym razem podziałało.
Ich podróż samochodem trwała jakieś sześć godzin. Po jakimś czasie zaczęli rozmawiać o głupotach, śmiać się i żartować. Kierowca opowiadał im różne anegdotki, a oni odpowiadali mu tym samym.
W końcu minęli tablicę z napisem "Witamy w Glasgow".
- Nieźle - skomentował Syriusz, zeskakując z samochodu.
- Dzięki, stary - James oparł się łokciami o drzwiczki samochodu. Dał mu kilkadziesiąt dolarów.
- Przyjemność po mojej stronie ! - odparł zadowolony mężczyzna. Skinął im czapką z daszkiem.
Potter odsunął się i walnął w blachę. Patrzyli, jak odjeżdża i w końcu spojrzeli na siebie.
- No więc... - zaczął Frank - Trzeba byłoby coś zjeść i rozbić namiot przed zmrokiem.
Pokiwali głowami.
- Idziemy nad rzekę Clyde - Remus podniósł rękę - Powinna być za tym lasem.
Stali przy bardzo ruchliwej drodze, ale w miarę jak się oddalali, hałas był coraz mniejszy. Jak to zwykle na obrzeżach miasta było spokojnie oraz bardziej zielono. Przeszli przez kilka pastwisk, aż w końcu dotarli do lasu.
Wędrówka przez las zajęła im dwie godziny. Wyciągnęli różdżki, by rozcinać przed sobą krzaki. Powoli robiło się coraz ciemniej.
W końcu wyszli na żwirową drogę.
- O rany - wykrztusił James, patrząc przed siebie. Wąska rzeka ciągnęła się na wzgórzu.
Deportowali się na drugi brzeg i usiedli przy drewnianym stole. Ze wzgórza widać było panoramę miasta.
Frank wyciągnął z plecaka namiot.
- Erecto ! - machnął różdżką, a płótno samo się rozłożyło.
- No to co ? Czas coś zjeść, nie ?! - zawołał Syriusz z uśmiechem.
*****
Dziewczyny padły na łóżko.
Luwr, Wzgórze Męczenników i na sam koniec wieża Eiffla - te wszystkie miejsca wymęczyły je tak bardzo, że nie marzyły o niczym innym, jak o gorącej kąpieli, jedzeniu i spaniu.
- Zjadłabym hipogryfa - wyjęczała Dorcas - Z kopytami - dodała po chwili.
- Zobaczę, co da się zrobić - mruknęła Lily i podniosła się ciężko.
- Jesteś naszym wybawieniem, Lilka - powiedziała Alicja, ściągając buty.
- Potter nawet nie wie, co stracił - prychnęła Ann i nałożyła sobie poduszkę na twarz.
- Zejdźcie za minutę na dół - odpowiedziała Rudowłosa tylko i wyszła z pokoju.
Idąc po schodach, przypominała sobie cały dzisiejszy dzień.
Paryż był dla nich spełnieniem marzeń, te wszystkie miejsca wydawały jej się takie odległe, a przecież je zwiedziła. Wieża Eiffla była tak mocnym przeżyciem, że nie chciała stamtąd schodzić.
- Oho, to nasza Miedzianowłosa ! - usłyszała głos Josephiny, gdy weszła do kuchni.
- Witajcie - uśmiechnęła się - Jak wam minął dzień ?
- Wyśmienicie ! Serdecznie polecamy restaurację w dół tej ulicy. Cudowne wino, prawda, Harold ? - poklepała męża po dłoni.
- Wypiliśmy trzy kieliszki - zachichotał - I co prawda musiałem użyć różdżki w pomieszczeniu pełnym mugoli, ale przynieśliśmy wam trochę - wyciągnął z torby ciemnoczerwone butelki.
- Nie musieliście !
- Ależ chcieliśmy - odpowiedziała stanowczo Josephina i wcisnęła wino w ręce zaskoczonej Lily.
******
- I jak już się pogodzimy, hik! - Lily odchyliła głowę do tyłu - To dam mu taką niezapomnianą noc, żeby nigdy więcej nie ważył się mnie rzucać - zaśmiała się.
- To dobry pomysł - Alicja pokiwała mocno głową - Ty to masz łeb - dopiła kieliszek do końca.
- Och, spójrzcie jak pięknie ! - zachwyciła się Ann, gdy spojrzała w okno.
Ostatnie promienie zachodzącego słońca ginęły za wieżą Eiffla. Siedziały przez chwilę cicho, patrząc na widok, gdy w końcu Dorcas wycelowała palec w stronę Rudowłosej.
- Nie zdradziłaś Pottera - powiedziała.
- Nigdy bym mu tego nie zrobiła - odpowiedziała stanowczo Lily, przechylając butelkę i wlewając kolejną porcję.
- Ale on myśli, że to zrobiłaś - ciągnęła dalej Dorcas.
Wstała i zaczęła chodzić po pokoju.
- Tak - potwierdziła Evans.
- A więc ktoś się pod ciebie podszył.
Ann i Alicja wydały z siebie dramatyczne 'och'.
- No tak - odparła znudzona Lily. Nagle zesztywniała - Oczywiście ! - puknęła się w głowę.
- Co jest oczywiste ? - Alicja wydęła usta.
- Zastanawiałam się, czy to było zaklęcie, czy Eliksir Wielosokowy. Już wiem.
- Szczotka ! - w tym samym momencie każda z nich wypowiedziała to słowo.
- Okej - Dorcas podrapała się po głowie - Tylko kto to zrobił ?
- James twierdzi, że zdradziłam go z Ryanem - Rudowłosa zmarszczyła brwi.
- Potter nie cierpi tego gościa. Ale ktoś działał z nim. Kto aż tak cię nie lubi i chce zniszczyć twój związek z Jamesem ?
Zaległa cisza. Dziewczyny zmarszczyły czoła.
- Sarah! - Meadowes klasnęła w dłonie - Ta, co wtedy rzuciła się na Pottera !
Oczy Lily zrobiły się wielkie.
- Obiecuję, że wyrwę jej te, kudły ! - warknęła.
- Ale zaraz... - Ann podniosła rękę - Z tego ci się orientuję, nie są zbyt dobrzy w nauce, a Eliksir Wielosokowy nie jest taki łatwy i długi w przygotowaniu.
- Musieli planować to od miesięcy - mruknęła Evans.
- Ktoś im pomagał - Dorcas zastanowiła się.
Zapadła cisza.
- Czyli już wszystko wiemy, możemy wracać do Jamesa i... - zaczęła Alicja.
- Nie ! - krzyknęła Evans, podrywając się na równe nogi - Nie dał mi wyjaśnić, nie ufał mi. Nie jestem jeszcze gotowa.
" Niesprawiedliwość boli. Strasznie boli.
Boli wspomnienie jego uśmiechu, tubalnego głosu, dotyku palców, gdy odgarniał mi włosy z czoła, dając całusa na dobranoc. "
***********************
ZDJĘCIA Z PODRÓŻY :
To były na pewno niezapomniane wakacje, jeśli chodzi o mnie, mam nadzieję, że Wy również możecie tak powiedzieć :)
Notki nie było długo, ale mnie też nie było długo w domu, więc sami rozumiecie.
W Paryżu nie byłam, a wszelkie miejsca brałam z google, więc nie osądzajcie :D
Obiecuję, że w następnej notce pojawi się więcej Dorcas i Syriusza !
Miłej lektury !
Miłego nowego roku szkolnego !
Lilka.
**************
MUZYKA - KLIK
Oniemiały, gdy wylądowały na miejscu, czyli na Wzgórzu Męczenników. Było widać stamtąd wieżę Eiffla, która o tej godzinie była cała podświetlona. Światło z jej szczytu świeciło w każdą stronę świata.
- O Merlinie - wyszeptała Lily - Jak tu jest pięknie !
Pożegnały się z resztą czarodziei i ruszyły w dół wzgórza.
- Jutro przyjdziemy zwiedzić to miejsce - Dorcas wskazała palcem na białą budowlę, obok której przechodziły.
- Czy wy to widzicie ? - wykrztusiła Ann, wskazując na panoramę miasta - Merlinie, jestem w Paryżu ! - w jej oczach pojawiły się łzy.
- Czy ty płaczesz ? - zdziwiła się Alicja.
- To było moje marzenie - wychlipała Blondynka. Dorcas zaśmiała się i objęła ją.
Chwiejąc się lekko od ciężaru plecaków, doszły na sam dół i weszły w wir uliczek.
- O mamo ! - jęknęła Lily z zachwytu.
Każda kamieniczka miała swój własny, niepowtarzalny urok, każda była inna, ale wszystkie do siebie pasowały.
W końcu wyszły na główną ulicę.
Z zachwytem oglądały starsze panie w wytwornych strojach, nastolatków, którzy chodzili ubrani jak chcą - różowe czy niebieskie włosy, bandany.
- Jakby mnie ktoś tak zobaczył w Londynie, nawet nie chcę wiedzieć, jaką miałabym opinię - mruknęła Dorcas, wskazując na młodą kobietę, która była ubrana w małą czarną. Mała to za dużo powiedziane, bo odsłaniała naprawdę wiele.
- Dor, masz na sobie spodenki, które odkrywają twój tyłek - odpowiedziała sceptycznie Ann.
- Wypraszam sobie ! Widać mi ledwie pośladki, poza tym piersi mam pod bluzką - prychnęła.
- To jest takie cudowne - zauważyła Alicja - Możesz wyglądać jak chcesz i nikt nic nie mówi.
Pokiwały głową.
W nocy ulicy Paryża tętniły życiem. Każda knajpka była otwarta, słychać było krzyki i śmiechy. Przy każdym lokalu stał mężczyzna lub kobieta i wołali coś po francusku, czasem po angielsku.
- Są tacy otwarci - westchnęła Lily.
- Witam w naszym hotelu! - Dorcas stanęła przed starą kamienicą. Była jasno różowa, elewacje miała śnieżnobiałe. Na samej górze był napis " Bonjour la magie "
Drzwi do kamienicy były dwuskrzydłowe i wyglądały na bardzo stare. Po ich stronach były okna.
Weszły do środka i rozejrzały się. Hall był dość mały. Pod ścianą stała szafka na buty oraz staromodna komoda, a nad nią wisiało duże lustro. Na parapetach stały świeże kwiaty.
- Bonjour ! - zza drzwi wyszła starsza pani. Była ubrana w granatową garsonkę i czarne obcasy. Włosy miała ciemne, lecz w niektórych miejscach można było dostrzec kilka siwych pasm.
- Dzień dobry, proszę pani. Mamy rezerwację na... - zaczęła Dorcas z uprzejmym uśmiechem.
- Ah, tak ! Angielki ! - przerwała jej starsza pani z zachwytem - Dawno nie było tu już czarodziei z Wielkiej Brytanii. Mam na imię Aurella.
Dziewczyny przedstawiły się kolejno. Lily ziewnęła.
- Zaraz pokażę wam pokoje, ale jeszcze kilka organizacyjnych spraw - wzięła ręce pod boki - Gdy będziecie robić sobie posiłki, proszę, abyście zasłaniały firanki. Mugole są strasznie wścibscy !
Każdej oprócz Dorcas opadły szczęki.
- Pani jest czarownicą ? - spytała Alicja.
- Jaka pani, Aurella ! I tak, jestem - uśmiechnęła się dobrodusznie - No więc, cisza nocna jest od dwudziestej trzeciej. Często są tu klienci Ministerstwa Magii, także potrzebują spokoju. To chyba wszystko - podrapała się po głowie - Chodźcie, zaprowadzę was do pokoju.
Weszły po starych schodach aż na szóste piętro. Lily z ciekawości spojrzała w górę i aż zachłysnęła się powietrzem, widząc, że nad nimi jest jeszcze dobre kilkadziesiąt pięter. Ich drzwi opatrzone były numerem czterdzieści.
Aurella pożegnała się z nimi cicho i zostawiła same. Weszły do pokoju i aż zaniemówiły.
Alicja była przekonana, że będzie to surowy pokój. Z zachwytem stwierdziła, że się myliła.
Ich pokój był duży. Po obu stronach pokoju stały podwójne łóżka z baldachimem. Miały swój własny balkon, na którym był czteroosobowy stół.
Pod ścianą stały dwie różne szafy, a obok łóżek stoliki nocne. Były również drzwi, zapewne do łazienki, a obok nich stała mała biblioteczka.
Rudowłosa rzuciła plecak na ziemię i rzuciła się na łóżko. Odbiła się od niego kilka razy i zaśmiała dźwięcznie.
Dziewczyny zrobiły to samo i nie mając nawet siły by przebrać się w piżamę, zasnęły.
*****
James zapalił papierosa i spojrzał na Dolinę Godryka.
Wiatr rozwiewał mu włosy, ale nie był specjalnie tym przejęty. Siedział na dachu swojego domu i obserwował zmieniające się światła wioski.
Nie mógł uwierzyć, że coś takiego go spotkało. Lily Evans, ta Lily, którą kochał całym swoim sercem tak okrutnie na nim zagrała.
Powoli to do niego dochodziło, choć przez pierwsze trzy godziny chciał ją poszukać i jak najszybciej pogodzić. Teraz pomyślał, jaki był miękki.
Jak baba, pomyślał i skrzywił się. Zaciągnął się papierosem i zaczął się zastanawiać, czy kiedykolwiek to naprawią.
Oczywiście, nie miał zamiaru wybaczyć jej zdrady. W sumie miał tak cholerny mętlik w głowie.
- To dlatego nie od razu zgodziła się na zaręczyny - jęknął - Jest cholernie dobrą aktorką !
Otworzył karteczkę, którą dostał od niej na imprezie. Spojrzał na nią z niedowierzaniem i znowu jakiś niepokojący impuls przeszedł przez jego ciało. Zignorował go jednak.
- Jimmi - wypluł to słowo z pogardą. Przecież nigdy go tak nie nazywała, chyba, że dla żartu. Chyba chciała go jeszcze bardziej dobić, wiedząc, że nie nawidzi tego zdrobnienia.
I jakby nie spojrzeć, to nie było jej pismo, przecież nie pisała takich zawijasów...
- Nie - powiedział sobie stanowczo i schował kartkę do kieszeni - Nie będę doszukiwał się czegoś, czego nie ma.
Zgasił papierosa na dachu i jeszcze raz spojrzał w ostatnie gasnące światło.
*****
Kilkanaście minut po trzeciej obudził je krzyk.
- Na Merlina, co się stało ? - Dorcas zapaliła lampkę nocną.
- Nie mam już narzeczonego - wydusiła z siebie Lily.
- Brawo, geniuszu - Alicja opadła na poduszki.
- Ja go tak kocham - jęknęła Rudowłosa.
Dorcas z cichym westchnieniem objęła ją i pociągnęła na poduszki. Po chwili poczuła, że jej brzuch robi się mokry. Kolejny raz westchnęła, słysząc szloch przyjaciółki.
Kilka minut później Ann i Alicja również objęły Rudowłosą i tak zasnęły, tulone do snu jej szlochem.
*
Gdy słońce wstawało, było już po czwartej nad ranem.
Lily otworzyła zapuchnięte oczy i spojrzała na zegar na ścianie. Czuła się już kompletnie wypoczęta, choć humor miała zły.
Trudno się dziwić, gdy była oskarżona o zdradę, a James z nią zerwał.
Leżała do godziny piątej, zastanawiając się, jak wyjść z sytuacji.
Oczywistem faktem było, że to nie ona zdradziła Jamesa, ale on był święcie przekonany, że to właśnie ona. A więc Eliksir Wielosokowy lub cholernie dobre zaklęcie.
Mówił, że zauważył bieliznę, tą, którą miała gdy po raz pierwszy się kochali.
Jak najdelikatniej mogła, zrzuciła z siebie plątaninę nóg i rąk, po czym zeszła z łóżka.
Otworzyła torbę i dokładnie przyjrzała się jej zawartości. Czarnej bielizny nigdzie nie było.
Nie wiedziała, kto zadał sobie tyle trudu, by ją pogrążyć, ale nienawidziła tej osoby jak nikogo innego w tej chwili.
Wstała i wyszła na balkon. Słońce grzało przyjemnie, jednak jej ramiona pokryły się gęsią skórką od chłodnego wiatru.
Usiadła na fotelu i spojrzała na miasto. Z szóstego piętra miały niezłe widoki, to też z ust Rudowłosej mimowolnie wydało się ciche westchnienie, gdy z oddali majaczyła jej wieża Eiffla.
Nie mogła wprost uwierzyć, że jest teraz w tym miejscu. Gdy była małą dziewczynką, marzyły jej się wielkie podróże. Zawsze chciała odwiedzić Londyn, co nie było trudne, zwłaszcza, że tak blisko mieszkała.
Ale Paryż i kolejne miasta, do których miały zamiar się udać, to było coś innego. Gdy zdała kurs na teleportację, nie mogła tak daleko się przemieszczać, bojąc o rozszczepienie. Dlatego wydały mnóstwo galeonów na świstoklik.
Było warto, pomyślała i uśmiechnęła się.
Słońce wspinało się coraz wyżej. Spoglądając w dół, spostrzegła coraz więcej ludzi. Zaczęto otwierać restauracje, puby i cukiernie. Po ulicach zaczęły jeździć samochody, autobusy oraz skutery.
Weszła do pokoju i od razu skierowała się do łazienki. Uśmiechnęła się, widząc, jaka jest duża. Pod dużym oknem stała wanna na czterech złotych nóżkach. Po lewej stronie było dużo lustro, umywalka, a naprzeciw ubikacja.
Jak w raju, pomyślała, nalewając gorąca wodę do wanny. Gdy całkiem zanurzyła się w pianie, mogła oglądać miasto przez zaparowaną szybę.
Zaśmiała się ze szczęścia.
*
- Witam, dziewczęta ! - zaśpiewała, gdy w ręczniku i z mokrymi włosami weszła do pokoju.
Dziewczyny jęknęły.
- Zwariowałaś ? - spytała niemrawo Alicja, wyciągając włosy z buzi - Czemu jesteś taka wesoła ? - spytała podejrzliwie.
- Mamy taki piękny dzień ! - wskazała na okno - I ktoś mnie wrabia w zdradę Jamesa - zaśmiała się.
Alicja otworzyła buzię.
- Okej - wykrztusiła i opadła z powrotem na poduszki.
Rudowłosa pokręciła głową z dezaprobatą. Zastanowiła się chwilę, po czym wzięła z uśmiechem parę rzeczy.
Ubrała krótkie, ciemne i dżinsowe spodenki, do tego biała bluzkę do pępka w żółte wzory, a na to wszystko zarzuciła błękitną koszulę z rękawami do łokci. Na nogi założyła trampki, wiedząc, że będą dużo zwiedzać.
Rozczesała długi włosy pożyczoną szczotką, zrobiła makijaż i z dzikim okrzykiem rzuciła się na dziewczyny.
- Evans ! - usłyszała zduszony głos Dorcas, której twarz przyciśnięta była do poduszki.
- Tak, ptaszyno ? - odpowiedziała słodko Rudowłosa, siadając na jej plecach.
- Złaź ze mnie - burknęła Szatynka.
- Idziemy zwiedzać ! Wstawać ! - Lily odbijając się mściwie od pleców przyjaciółki zeskoczyła z łóżka i wyszła z pokoju.
Radośnie zeszła ze schodów, choć zajęło jej to trochę czasu. W kuchni ktoś już był.
Przywitała się z parą staruszków. Zaczęła sączyć przygotowaną kawę, spoglądając na nich z nad filiżanki.
- Długo jesteście państwo małżeństwem ? - spytała w końcu.
- Pięćdziesiąt siedem lat - uśmiechnęła się kobieta, zawijając siwe włosy za uchem męża.
- Jak to możliwe ? - spytała zszokowana.
- Widzisz, kruszyno, w naszych czasach gdy coś się psuło, próbowaliśmy to naprawić, a nie wyrzucać do kosza - mężczyzna uśmiechnął się czule do małżonki. Widać było po nim, że kiedyś był silnym i przystojnym mężczyzną.
- To wydaję się naprawdę piękne - Lily uśmiechnęła się i zaczęła przygotowywać śniadanie - Chcecie państwo filiżankę herbaty, kawy ? - spytała uprzejmie.
- Zobacz jaka przemiła młoda dama - zachichotała kobieta - Herbatę poprosimy.
Przez chwilę panowała cisza. Rudowłosa zalała herbatę i usiadła przy stole małżeństwa.
- A ty, masz jakiegoś amanta ? - spytał mężczyzna.
- Harold ! Tak już się nie mówi - pouczyła męża - Ah, właśnie. Mam na imię Josephina, a ten przystojny mężczyzna to Harold - objęła męża - No więc ? - spojrzała wyczekująco na czerwoną Lily.
- Właśnie zerwaliśmy - odpowiedziała krótko.
- Oh, ileż my razy kończyliśmy nasz związek - zachichotała Josephina - Chyba nawet dwa razy zerwałam zaręczyny.
- I raz ja - dodał Harold - Ale gdyby nie to, nie bylibyśmy teraz tutaj - pocałował żonę w czoło.
Lily zamyśliła się. To wydawało się takie nierealne, jak mogli odnaleźć drogę do siebie.
- Zawsze jest droga powrotna - powiedziała starsza kobieta, jakby czytając jej w myślach.
- I dość trudno ignorować drogowskazy - zaśmiał się Harold - Jeśli naprawdę kochałaś tego mężczyznę, niedługo i tobie zaczną stawać na drodze.
- Mieszkacie tu ? - spytała Lily, zmieniając szybko temat. Podeszła do kuchenki i w końcu zdecydowała się zrobić kanapki.
- Oh, nie, nie ! Jesteśmy tu w podróży poślubnej - wyjaśniła Josephine.
- To kiedy się państwo pobrali ? - wykrztusiła Rudowłosa, o mało co nie kalecząc sobie palca, krojąc pomidora.
- Oh, nie wyciągaj pochopnych wniosków, Miedzianowłosa ! - zaśmiała się kobieta - To nasza piąta podróż poślubna. Zawsze, gdy zbierzemy pieniądze, jedziemy tam, gdzie jeszcze nie byliśmy - poczochrała włosy mężowi.
- No, ale już dobrze. Nie zanudzajmy tej młodej damy naszymi opowieściami - zadecydował Harold. Wstał i podał rękę żonie - Mamy do zwiedzenia dużo miejsc dzisiaj. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy - puścił oko do Lily.
- Do widzenia, Miedzianowłosa ! - Josephina pomachała jej swoją chudą dłonią i wyszła za mężem.
Spojrzała za nimi z pewną nostalgią.
Jak bardzo by chciała, by też dożyła czegoś takiego...
- Mmm ! Jak to ładnie wygląda ! - do kuchni wpadła Dorcas i zajrzała jej przez ramię. Wyjęła różdżkę i rzuciła zaklęcie na firany w oknach. Od razu się zasunęły, przepuszczając tylko trochę światła.
Dorcas wyglądała dziś uroczo. Miała na sobie białą sukienkę przed kolano z krótkimi rękawami.
- No więc najpierw pojedziemy metrem... - spojrzała na Rudowłosą - Tak, metrem ! Super, nie ? - zaśmiała się Dorcas - Dojedziemy do Luwru, później wieża Eiffla, a no i koniecznie trzeba obejrzeć Monę Lisę ! Później możemy iść na Wzgórze Męczenników...
Lily pozwoliła przyjaciółce trajkotać, a sama wyłączyła się.
Odchyliła zasłonę i spojrzała przez szybę na Josephinę i Harolda, którzy właśnie wychodzili z hotelu. Mężczyzna podał żonie rękę, gdy schodziła ze schodów, a na sam koniec pocałował ją w wierzch dłoni.
W jej sercu zaczęła rozrastać się złość.
- Głupi Potter ! - mruknęła i rzuciła talerz z kanapkami na stół.
" Nie potrafię sobie wyobrazić jakby to było
Żyć codziennie w tym życiu
bez ciebie "
****
Spakowali plecaki i wyszli z domu.
- Glizdogonie, na pewno nie możesz jechać ? - spytał James.
- Wybaczcie chłopaki, ale mam dużo spraw na głowie - Peter uśmiechnął się przepraszająco.
- No to w drogę ! - zarządził Frank i pchnął furtkę. Zaraz za nią zaczęli się deportować.
Sekundę później wylądowali przy bardzo ruchliwej drodze gdzieś w Szkocji.
Wyciągnęli kciuki, a Remus wydobył z plecaka tekturową dyktę z napisem " Gdziekolwiek ".
Czekali jakąś godzinę, zanim wystarczająco duży samochód się zatrzymał.
- W filmie czekali minutę - mruknął Syriusz, gramoląc się na pakę.
- Dokąd, panowie ? - spytał kierowca, otwierając okienko za swoim siedzeniem. Samochód miał miejsca na dwie osoby, za to paka miała mnóstwo miejsca. Wszędzie walało się siano.
Był to mężczyzna i miał około sześćdziesiąt lat. Ubrany był jak farmer.
- Przed siebie ! - odparł beztrosko Frank.
- Oho, baby dały wam wolne ? - zaśmiał się mężczyzna.
- Można tak powiedzieć - rzucił James i wyciągnął nogi.
Wiatr rozwiewał im włosy, słońce prażyło w karki. Kierowca puścił muzykę z radia.
Żadne z nich się nie odzywało. James po raz kolejny wałkował zaistniałą sytuację, mieląc w ustach źdźbło wysuszonej trawy.
Syriusz z lekko naburmuszoną miną przypominał sobie, w jaki sposób pożegnała się z nim Dorcas. Wiedział, że zrobiła to specjalnie, była w tym mistrzynią. I cholera, i tym razem podziałało.
Ich podróż samochodem trwała jakieś sześć godzin. Po jakimś czasie zaczęli rozmawiać o głupotach, śmiać się i żartować. Kierowca opowiadał im różne anegdotki, a oni odpowiadali mu tym samym.
W końcu minęli tablicę z napisem "Witamy w Glasgow".
- Nieźle - skomentował Syriusz, zeskakując z samochodu.
- Dzięki, stary - James oparł się łokciami o drzwiczki samochodu. Dał mu kilkadziesiąt dolarów.
- Przyjemność po mojej stronie ! - odparł zadowolony mężczyzna. Skinął im czapką z daszkiem.
Potter odsunął się i walnął w blachę. Patrzyli, jak odjeżdża i w końcu spojrzeli na siebie.
- No więc... - zaczął Frank - Trzeba byłoby coś zjeść i rozbić namiot przed zmrokiem.
Pokiwali głowami.
- Idziemy nad rzekę Clyde - Remus podniósł rękę - Powinna być za tym lasem.
Stali przy bardzo ruchliwej drodze, ale w miarę jak się oddalali, hałas był coraz mniejszy. Jak to zwykle na obrzeżach miasta było spokojnie oraz bardziej zielono. Przeszli przez kilka pastwisk, aż w końcu dotarli do lasu.
Wędrówka przez las zajęła im dwie godziny. Wyciągnęli różdżki, by rozcinać przed sobą krzaki. Powoli robiło się coraz ciemniej.
W końcu wyszli na żwirową drogę.
- O rany - wykrztusił James, patrząc przed siebie. Wąska rzeka ciągnęła się na wzgórzu.
Deportowali się na drugi brzeg i usiedli przy drewnianym stole. Ze wzgórza widać było panoramę miasta.
Frank wyciągnął z plecaka namiot.
- Erecto ! - machnął różdżką, a płótno samo się rozłożyło.
- No to co ? Czas coś zjeść, nie ?! - zawołał Syriusz z uśmiechem.
*****
Dziewczyny padły na łóżko.
Luwr, Wzgórze Męczenników i na sam koniec wieża Eiffla - te wszystkie miejsca wymęczyły je tak bardzo, że nie marzyły o niczym innym, jak o gorącej kąpieli, jedzeniu i spaniu.
- Zjadłabym hipogryfa - wyjęczała Dorcas - Z kopytami - dodała po chwili.
- Zobaczę, co da się zrobić - mruknęła Lily i podniosła się ciężko.
- Jesteś naszym wybawieniem, Lilka - powiedziała Alicja, ściągając buty.
- Potter nawet nie wie, co stracił - prychnęła Ann i nałożyła sobie poduszkę na twarz.
- Zejdźcie za minutę na dół - odpowiedziała Rudowłosa tylko i wyszła z pokoju.
Idąc po schodach, przypominała sobie cały dzisiejszy dzień.
Paryż był dla nich spełnieniem marzeń, te wszystkie miejsca wydawały jej się takie odległe, a przecież je zwiedziła. Wieża Eiffla była tak mocnym przeżyciem, że nie chciała stamtąd schodzić.
- Oho, to nasza Miedzianowłosa ! - usłyszała głos Josephiny, gdy weszła do kuchni.
- Witajcie - uśmiechnęła się - Jak wam minął dzień ?
- Wyśmienicie ! Serdecznie polecamy restaurację w dół tej ulicy. Cudowne wino, prawda, Harold ? - poklepała męża po dłoni.
- Wypiliśmy trzy kieliszki - zachichotał - I co prawda musiałem użyć różdżki w pomieszczeniu pełnym mugoli, ale przynieśliśmy wam trochę - wyciągnął z torby ciemnoczerwone butelki.
- Nie musieliście !
- Ależ chcieliśmy - odpowiedziała stanowczo Josephina i wcisnęła wino w ręce zaskoczonej Lily.
******
- I jak już się pogodzimy, hik! - Lily odchyliła głowę do tyłu - To dam mu taką niezapomnianą noc, żeby nigdy więcej nie ważył się mnie rzucać - zaśmiała się.
- To dobry pomysł - Alicja pokiwała mocno głową - Ty to masz łeb - dopiła kieliszek do końca.
- Och, spójrzcie jak pięknie ! - zachwyciła się Ann, gdy spojrzała w okno.
Ostatnie promienie zachodzącego słońca ginęły za wieżą Eiffla. Siedziały przez chwilę cicho, patrząc na widok, gdy w końcu Dorcas wycelowała palec w stronę Rudowłosej.
- Nie zdradziłaś Pottera - powiedziała.
- Nigdy bym mu tego nie zrobiła - odpowiedziała stanowczo Lily, przechylając butelkę i wlewając kolejną porcję.
- Ale on myśli, że to zrobiłaś - ciągnęła dalej Dorcas.
Wstała i zaczęła chodzić po pokoju.
- Tak - potwierdziła Evans.
- A więc ktoś się pod ciebie podszył.
Ann i Alicja wydały z siebie dramatyczne 'och'.
- No tak - odparła znudzona Lily. Nagle zesztywniała - Oczywiście ! - puknęła się w głowę.
- Co jest oczywiste ? - Alicja wydęła usta.
- Zastanawiałam się, czy to było zaklęcie, czy Eliksir Wielosokowy. Już wiem.
- Szczotka ! - w tym samym momencie każda z nich wypowiedziała to słowo.
- Okej - Dorcas podrapała się po głowie - Tylko kto to zrobił ?
- James twierdzi, że zdradziłam go z Ryanem - Rudowłosa zmarszczyła brwi.
- Potter nie cierpi tego gościa. Ale ktoś działał z nim. Kto aż tak cię nie lubi i chce zniszczyć twój związek z Jamesem ?
Zaległa cisza. Dziewczyny zmarszczyły czoła.
- Sarah! - Meadowes klasnęła w dłonie - Ta, co wtedy rzuciła się na Pottera !
Oczy Lily zrobiły się wielkie.
- Obiecuję, że wyrwę jej te, kudły ! - warknęła.
- Ale zaraz... - Ann podniosła rękę - Z tego ci się orientuję, nie są zbyt dobrzy w nauce, a Eliksir Wielosokowy nie jest taki łatwy i długi w przygotowaniu.
- Musieli planować to od miesięcy - mruknęła Evans.
- Ktoś im pomagał - Dorcas zastanowiła się.
Zapadła cisza.
- Czyli już wszystko wiemy, możemy wracać do Jamesa i... - zaczęła Alicja.
- Nie ! - krzyknęła Evans, podrywając się na równe nogi - Nie dał mi wyjaśnić, nie ufał mi. Nie jestem jeszcze gotowa.
" Niesprawiedliwość boli. Strasznie boli.
Boli wspomnienie jego uśmiechu, tubalnego głosu, dotyku palców, gdy odgarniał mi włosy z czoła, dając całusa na dobranoc. "
***********************
ZDJĘCIA Z PODRÓŻY :
*
Urocza Dorcas.
Ann.
Alicja.
piątek, 1 sierpnia 2014
52. W promieniach miłości...
Hej !
Jest mi przykro, że tak długo czekaliście.
Mam urwanie głowy, chcę jak najwięcej spotykać się ze znajomymi z gimnazjum, bo jestem pewna, że później nie będzie tyle czasu.
Poza tym niestety tam gdzie jeżdżę najczęściej nie ma WiFi i pozostaje mi zeszyt.
Ale nic !
Przepraszam, jeśli notka wydaje się trochę chaotyczna, ale pisałam ją naprawdę długo ;)
MAM DO WAS PYTANIE
CZY WIE KTOŚ MOŻE, DLACZEGO NIEKTÓRE ZDJĘCIA NA BLOGACH I NA MOIM PROFILOWYM ZROBIŁY SIĘ W CZERWONE TŁO Z KÓŁKIEM I POZIOMĄ KRESKĄ W ŚRODKU ?
Muszę od nowa zrobić bohaterów, a naprawdę natrudziłam się, by ich znaleźć !
Jestem troszkę załamana...
Miłych wakacji i gorącej pogody !
Buziaki !
Lilka.
*******
Lily zeszła po cichu na sam dół i skierowała się do kuchni. Przed wejściem zatrzymała ją mała kartka, wisząca w powietrzu tuż przy framudze.
- Jesteśmy u dziadków Jamesa, będziemy wieczorem - przeczytała na głos i westchnęła.
Zastanowiła się chwilę po czym weszła do pomieszczenia i wstawiła wodę na kawy.
Wyciągnęła różdżkę zza gumki piżamy i stuknęła w radio. Nasłuchiwała chwilę po czym stuknęła kolejny raz i uśmiechnęła się z satysfakcją, gdy usłyszała najnowszy hit lata " Różdżka w promieniach miłości ".
Zaczęła szykować śniadanie dla przyjaciół. Wszyscy zatrzymali się u Jamesa, by iść na imprezę kilka domów dalej.
Wyciągnęła z lodówki dwadzieścia jajek. Postanowiła zrobić jajecznicę sama, bez różdżki. Znalazła patelnię, szynkę i sól z pieprzem.
- Bo ja cię tak ko-kocham, jak słońce kocha plażę, jak różdżka kocha czary - zanuciła cicho i obróciła się w rytm piosenki.
- Ooo, dzień dobry - zaśmiała się Dorcas, wchodząc do kuchni i porywając jeden kubek z kawą - Lily, jak ty będziesz robić śniadanka podczas naszej podróży, to będę cię kochać do końca życia - puściła przyjaciółce oko.
- Że niby mam codziennie gotować ? - oburzyła się Rudowłosa. Wrzuciła do jajek szynkę i przyprawiła.
- Oj, Lila. Zrobię nam kanapki ze dwa razy, co ty na to ? - Dorcas uśmiechnęła się przymilnie, a Evans przewróciła oczami.
Na chwilę zapanowała cisza, a później zgodnie zaśpiewały, a raczej wydarły razem z wokalistką.
- Bo ja ciebie ko-kocham tak !
Wybuchnęły śmiechem i usłyszały, jak coś ciężkiego spada na ziemię.
- Ups - Lily zakryła dłonią usta - Chyba kogoś obudziłyśmy - zachichotała.
Dorcas wyciągnęła osiem talerzy i nakryła w ogromnej jadalni.
Rudowłosa kołysząc biodrami wparowała do jadalni i zaczęła nakładać jedzenie prosto z patelni. Dorcas wybuchnęła śmiechem i zaczęła robić to co przyjaciółka rozdając kawy. Wirowały po całej jadalni i wydzierały się wniebogłosy.
- Ko - kocham cię że hej! Jak czarodziej różdżkę, jak różdżka czary, tak ja ciebie ko - kocham!
- Miło - usłyszały głos z boku i zobaczyły Jamesa. Był w samych spodenkach, włosy miał bardzo potargane, a na twarzy majaczyły resztki snu.
- James ! Kochanie ty moje ! - zachichotała Lily, odłożyła patelnię na środek stołu z resztą jedzenia dla chętnych i podbiegła do narzeczonego, całując go mocno na powitanie.
Chłopak objął ją w talii i oddał pocałunek.
- Nie, to nie są dobre widoki z rana - stwierdziła Dorcas - Szczególnie, że nie ma tu Blacka. Gdzie on jest ? - założyła ręce na piersi.
- Oho, czyżbym słyszał słodki głosik mojej Dor ? - do jadalni wkroczył Syriusz. Dał swojej dziewczynie buziaka w policzek, czym ją trochę udobruchał i usiadł przy stole.
- Black, czekaj na resztę - ostrzegła Lily, biorąc różdżkę do ręki.
- Uuu, właśnie, Łapo - zaśmiał się James i usiadł obok przyjaciela, zabierając się za jedzenie.
- Pyszne, kochanie - Potter uśmiechnął się do Rudowłosej, a ona odpowiedziała mu tym samym i usiadła obok niego.
- Przepraszam, czy ja nie jestem przypadkiem dyskryminowany ? - zapytał oburzony Syriusz, widząc, że Lily nie reaguje na to, że Rogacz jest już w połowie posiłku.
- Nie narzekaj, kochanie - Meadowes puściła mu buziaka w powietrzu - Jak chcesz jeść, to zawołaj resz... - nie zdążyła dokończyć, bo Syriusz zerwał się z krzesła i stanął przy schodach.
- RUSZCIE TYŁKI I ZŁAŹCIE NA DÓŁ, BO GŁODNY JESTEM ! KTO OSTATNI ZMYWA NACZYNIA ! - wydarł się.
Słychać było głuche dźwięki,a później tupot stóp. Przyjaciele wyminęli zdezorientowanego Blacka i wpadli do jadalni, zajmując swoje miejsca.
- Syriuszu, wychodzi na to, że ty dzisiaj zmywasz - oznajmiła słodko Alicja i wgryzła się w bułeczkę.
- Super - burknął i obrażony zaczął jeść.
****
MUZYKA HEJ !
Wieczorem Black był już w lepszym humorze, dali sobie radę bez państwa Potter, dom był czysty, a oni w pełni gotowi na imprezę.
- Dorcas, czy ty przypadkiem nie spakowałaś mojej szczotki ? - spytała Lily, po raz trzeci przeszukując swoje torby.
- Nie, Lily - odpowiedziała Meadowes, znużona pytaniami przyjaciółki.
- Cholera, przysięgłabym, że ją pakowałam.
- Może zostawiłaś w innym pokoju - zasugerowała Ann, wkładając buty.
Powoli już wszyscy zeszli na sam dół i zamknęli dom.
*
Droga nie była długa, bo ich kolega mieszkał zaledwie ulicę dalej. Już z daleka powitała ich głośna muzyka i krzyki innych.
Weszli do środka i wtopili się w tłum. Lily i James otrzymywali gratulacje z okazji zaręczyn, rozmawiali o egzaminach i o reszcie przyziemnych spraw.
W końcu wyszli na ogród, gdzie przeniosła się połowa imprezy. Na wypielęgnowanej trawie walały się wielkie poduchy, pufy i koce. Na drzewach zawieszone były lampki, a na stole przy skromnym basenie stał stół z Kremowym Piwem, Ognistą Whiskey, Skrzacim Winem i mugolską Brandy.
- No więc kiedy mi uciekasz ? - James usadowił się na ławeczce w cieniu drzew. Nad nim stanęła Lily, podkładając ręce pod boki.
- Podejrzewam, że jutro - odpowiedziała - Wiesz, naszym ostatnim przystankiem jest Grecja i tak sobie pomyślałam, czy byś nie chciał się dołączyć ? - przestąpiła z nogi na nogę.
Potter zachichotał widząc jej nerwowy ruch.
- Z przyjemnością, ale nie wiem kiedy skończy się nasza mała wyprawa. Myślę, że nie będzie tak długa jak wasza, więc absolutnie się zgadzam - uśmiechnął się i pociągnął ją na swoje kolana.
Gdy ich usta się złączyły, wiedziała, że jest najszczęśliwszą dziewczyną na całym świecie. Sposób, w jaki ją całował był nie do opisania, ale gdyby spróbować, powiedziałaby, że czuje się jak w niebie.
- Kocham cię - mruknęła i jęknęła cichutko, gdy przesunął ręce na jej talię.
- Kocham cię - odparł i zaśmiał się gardłowo.
Ich wargi tak wspaniale ze sobą zsynchronizowane, dłonie błądzące po swoich ciałach doskonale wiedziały, które miejsca są najwrażliwsze. Ogień powoli ich rozpalał.
Ty i ja, rozmyta linia,
Zbiegamy się za każdym razem,
Dwie błędne, żadnej zgodności,
Zatracamy się nocą.
- James - szepnęła w jego usta - Jesteśmy na imprezie - upomniała go, gdy jeździł dłonią po jej odkrytym udzie.
- Więc chodźmy potańczyć ! - wstał gwałtownie i porwał ją do tańca.
Leciał właśnie kolejny kawałek Abby, gdy do Lily podeszła Dorcas.
- Musimy iść do łazienki - uśmiechnęła się słodko do Rogacza i pociągnęła Rudowłosą - Cała szminka mi zjechała - burknęła - Serio, już nigdy nie kupię z tej linii. I w sumie poprawię jeszcze rzęsy. A tobie przydałaby się szczotka - zachichotała i zaraz potem dostała kuksańca.
****
Piętnaście minut później Potter rzucił się na siedzenie obok Syriusza, który zziajany pił kolejną butelkę Kremowego Piwa.
- Widziałeś gdzieś swoją dziewczynę ? - spytał i pochwycił latający kieliszek Ognistej.
- Poszła do łazienki - wzruszył ramionami - Przecież nie będę jej tak pilnować.
- Taa, ale zabrała moją. Ciekawe, co one tam robią, nie ? - zamyślił się.
- Ciekawe - Łapa wyszczerzył zęby, a Rogacz zarechotał.
- Hej, Potter ! - podszedł do nich Frank - Lily kazała ci to przekazać - podał mu zwitek papieru i poszedł szukać Alicji.
Jimmy !
Masz minutę żeby do mnie dołączyć. Ostatni pokój na piętrze na lewo.
Twoja Lily.
Początkowo zdziwił się zdrobnienie, jakie napisała, ale zwyciężył w nim raczej przebłysk pożądania, więc czym prędzej zostawił przyjaciela i wbiegł do domu.
- I znowu sam - Syriusz złapał dwa kieliszki Ognistej i wypił od razu, krzywiąc się - Taki już mój los.
*****
- Black ! Widziałeś gdzieś Jamesa ? - do Syriusza podeszła Dorcas wraz z Rudowłosą.
- Czekaj - czknął i spojrzał na Lily - Ty. Co ty tu robisz ? - spytał i zachichotał.
- A co mam robić ? Szukam Jamesa - odpowiedziała, nic nie rozumiejąc.
- No jak ? Robicie mnie w konia, nie ? - wycelował w nią palec - Przecież pozmywałem !
- Black, gdzie jest Rogacz ? - spytała Dorcas zniecierpliwiona.
- No ten - podrapał się po głowie - Dostał od ciebie liścik. I poszedł. Zostawił mnie ! Swojego najlepszego przyjaciela ! Wziął i mnie zostawił! - złapał się za serce.
Meadowes zmarszczyła czoło i odwróciła się, ale Lily już nie było.
*****
Zadowolony wbiegł po schodach i zatrzymał się przy wskazanych drzwiach. Nie pukając, otworzył je na oścież i zamarł.
- Ty... - wymamrotał, patrząc na Lily. Była w samej bieliźnie, a pod nią leżał Ryan. Chłopak, którego serdecznie nie znosił - Jak mogłaś ? - spytał, nie dowierzając własnym oczom.
- Przepraszam, James ! - zaczęła, ale nie dał jej dojść do słowa.
Wyszedł, trzaskając drzwiami.
Jak w transie zszedł ze schodów i wtopił się w tłum, by odszukać Syriusza.Słyszał, jak zaczęła go wołać i słyszał tupot jej stóp. Przeciskał się przez ludzi, ze złością słuchając, jak gratulują mu zaręczyn.
Nagle w ramiona wpadła mu Lily.
- James ! Wszędzie cię szukałam ! Dorcas musiała koniecznie... - nie dokończyła.
- W co ty grasz ? - wydarł się. Najbliżsi na nich spojrzeli.
- Nie rozumiem ? - zaskoczona cofnęła się o krok.
- Nie udawaj ! Merlinie, jak ja mogłem być taki głupi ?! I to jeszcze z nim! Z nami koniec ! - nie dało się ukryć, że jego głos był zraniony. Przepchnął ją i zostawił. Wszystkie spojrzenia wbiły się w jej postać, a ona poczuła, że bardzo chciałaby się teraz zapaść pod ziemię.
Zszokowana nie wiedziała co zrobić. Dopiero Dorcas złapała ją za ramiona i wyszły z imprezy.
Nikt nie zauważył dwóch zadowolonych uśmiechów.
Szczotka z rudymi włosami wylądowała w koszu.
*****
- Czy to jest jakiś żart ? - wydusiła z siebie wreszcie, gdy weszły do domu Potterów.
- Nie wiem, mam nadzieję - warknęła Dorcas.
- To ja myślałem, że to żart - odezwał się chłodny głos z kuchni.
Meadowes zostawiła Lily i weszła do góry, a Rudowłosa skierowała się do kuchni na miękkich nogach.
- James, czy to jakiś kawał Huncwotów ? - spytała spokojnie, siadając naprzeciw niego.
- Przestań udawać ! - wykrztusił po chwili - Jak możesz ?
- Ale co ja takiego zrobiłam ?! - wstała.
- Oprócz tego, że przyłapałem cię z Ryanem ? Czy ty uważasz mnie za idiotę ? - prychnął i również wstał.
- Z kim ?! - aż się zapowietrzyła - James ! Żartujesz ?
Jego podejrzenia były dla niej jak policzek. Cofnęła się.
- Merlinie ! Zwariuję przez ciebie ! Wiem, co widziałem ! Nie opierałaś mu się, miałaś tą samą koronkową bieliznę, co wtedy ! Przykro mi, ale ja nie toleruję zdrady i nie dzielę się swoimi dziewczynami, a co dopiero narzeczonymi ! Ale nie martw się, to koniec ! Teraz możesz spać z kim chcesz ! - warknął, podchodząc do niej.
Podniosła rękę, by wymierzyć mu policzek, ale ją powstrzymał.
- To ja powinienem uderzyć ciebie ! Zdradziłaś mnie !
- James, odbiło ci ?! - krzyknęła i wyrwała rękę z jego uścisku - Przecież cię kocham ! - nie mogła powstrzymywać już łez.
Te bezpodstawne oskarżenia zraniły ją do głębi.
- Możesz to udowodnić ?! Bo póki co, moje okulary są wystarczająco sprawne !
- Potter ! - do kuchni wparowała Dorcas - Lily była ze mną ! Przecież byłyśmy w łazience ! - krzyknęła i stanęła przed Rudowłosą.
- Mogłem się spodziewać, że będziesz ją kryć - odpowiedział chłodno i skierował się do wyjścia - Jak wrócę, nie chcę was widzieć.
Usłyszały trzask drzwi.
Lily osunęła się po szafce i zaczęła płakać.
- Dlaczego ? - wyszeptała.
- Czy on nas właśnie wyrzucił ?! - Dorcas ściągnęła kubek z blatu i cisnęła nim o ścianę.
W tamtym momencie Lily utożsamiła swoje serce z tym kubkiem. Roztrzaskał się na drobne kawałki i opadł na ziemię.
Chwila, niebo zasnuwa się piorunami.
Gdziekolwiek pojawi się dym, niebawem zapłonie ogień.
Co mogło sprowadzić tego pecha ?
Czyżbym patrzyła na ciebie zbyt długo ?
- Myślę, że powinnyśmy wcześniej wyjechać - wyszeptała po chwili. Podniosła się z ziemi i zniknęła na schodach.
Dorcas załamała ręce i podążyła za nią.
- Wyrzucił nas. Na prawdę to zrobił ! - warknęła do siebie - Co za świnia !
- Czuje się zraniony - powiedziała Lily.
- Ty go bronisz ? - spytała nie dowierzając.
- Nie wiem, co o tym myśleć - wyznała Rudowłosa - Wiem tylko, że właśnie zerwał ze mną narzeczony, na dodatek muszę wrócić do starego domu - pociągnęła nosem.
- Zostawię notkę dziewczynom - powiedziała cicho Meadowes i weszła do jednego z pokoi.
Lily była oszołomiona. Nie wiedziała, kto jej tak źle życzy, ale wiedziała, że ten ktoś poważnie zranił Jamesa. Zawsze był o nią zazdrosny, a teraz jeszcze myśli, że go zdradziła.
Zdawała sobie również sprawę z tego, że musi mieć raczej dowód.
I kompletnie nie wiedziała, jak go zdobyć.
****
- Dziwnie tu wracać - wyszeptała Rudowłosa, gdy pchnęła furtkę do swojego starego domu przy Privet Drive.
- Petunia jeszcze się nie przeprowadziła ? - spytała zdziwiona Dorcas, poprawiając torbę i siatkę z zakupami.
- W tym miesiącu - odparła cicho - W końcu zdecydowałam, że nie potrzebny mi ten dom. Przecież nie mam go z kim dzielić, na mnie samą jest za duży - wzruszyła ramionami.
- Jak wrócimy do Londynu, to rozejrzymy się za jakimś mieszkaniem dla ciebie, co ty na to ? Zanim zaczniemy kurs - zaproponowała Dorcas.
- Dobry pomysł - pochwaliła przyjaciółkę Lily i otworzyła drzwi do domu.
Powitała ich cisza. W środku było pełne umeblowanie, lecz zniknęły wszystkie rzeczy - zdjęcia, pamiątki, kwiaty i przedmioty, które zawsze się gdzieś walały. Odłożyła walizkę przy schodach i odebrała zakupy od Meadowes.
Gdy weszła do kuchni z ulgą zauważyła wszystkie urządzenia. W szafkach nadal pozostawały garnki i patelnie, kubki i talerze.
Dorcas odniosła wszystkie pakunki do salonu i usiadła przy stole w kuchni.
- Mamy świstoklik za dwie godziny - poinformowała Lily, a ta zacięła się nożem.
Ze stoickim spokojem wyjęła różdżkę i zaleczyła sobie ranę, lekko trzęsącą się dłonią.
- To wspaniale. Naprawdę. Gdzie na początek ? - spytała.
- Paryż - Dorcas wzięła od niej gorącą wodę i rozlała do kubków - Siadaj, jesteś roztrzęsiona.
- Brzmi cudownie - odpowiedziała na to Lily - Miasto miłości.
Skuliła się na krześle i podciągnęła kolana pod brodę. Wbiła wzrok w jeden punkt.
*****
Do domu wpadły Ann i Alicja. Były wzburzone.
- Lily ! - zawołała Lorens i zostawiła bagaże w przejściu.
Alicja zrobiła oburzoną minę i chciała pobiec za nią, ale torba, której nie zauważyła podwinęła jej się pod stopę. Padła jak długa.
- Alicja ! Nie wygłupiaj się ! - syknęła Ann i zniknęła w drzwiach od salonu.
Na kanapie spała Rudowłosa, a Dorcas liczyła pieniądze przy stole.
- Och, jak ona się czuje ? - spytała cicho Alicja, poprawiając spódniczkę.
- Jest rozbita - odpowiedziała cicho - James wywalił nas z domu ! - wstała i założyła ręce na piersi.
- Pokłóciłyśmy się z nim przed wyjściem. Nie rozumiem zbytnio, o co chodzi. James powiedział tylko, że Lily go zdradziła i że jeśli jesteśmy po jej stronie, to nie mamy czego u niego szukać. Alicja go walnęła, a Syriusz kazał ci przekazać, że się po tobie tego nie spodziewał - powiedziała Ann jednym tchem.
Dorcas zrobiła wielkie oczy.
- Że co ?! - wydarła się - Zabiję go !
Lily gwałtownie podniosła głowę z poduszki.
- Co się dzieje ? - spytała niewyraźnie. Alicja podeszła do niej i przytuliła ją z całych sił.
- Jeśli to cię pocieszy, James jutro będzie miał sińca na twarzy - oznajmiła.
- Co mu zrobiłyście ? - spytała zmęczonym głosem, a Alicja wytrzeszczyła oczy.
- Nie jesteś na niego zła ? - spytała Ann.
- Myśli, że go zdradziłam. Domyślam się, że jest wściekły, a wtedy ludzie robią różne rzeczy - wyjaśniła i wstała.
- Lily ! To ty powinnaś być wściekła ! On ci nie uwierzył !
- A ty uwierzyłabyś słowu czy swoim oczom ? - spytała.
- Lil, tu chodzi o ciebie ! Przecież ci ufa, tak ? Dał ci wyjaśnić ? - Ann założyła ręce na piersi.
- Nie... - wyszeptała Rudowłosa.
- Powinnaś być na niego zła.
- Macie rację ! - krzyknęła Lily - Jestem na niego zła ! Jak mógł nie dać mi czasu na wyjaśnienia ? Co za idiota ! -rzuciła poduszką o ścianę - A teraz, drogie dziewczęta, idziemy jeść, żebyśmy miały siłę zacząć zwiedzać już od zaraz ! Za godzinę mamy świstoklik i będziemy się szalenie dobrze bawić ! - zniknęła na schodach, a dziewczyny otworzyły buzię ze zdziwienia. Chwilę potem usłyszały stłumiony szloch.
- Trzeba będzie mieć ją na oku - westchnęła w końcu Dorcas - Między wami, a chłopakami dobrze ? - spytała.
- Tak, Frank nic nie mówił. Chyba też nie wiedzieli zbytnio o co chodzi.
- Remus też, na całe szczęście. Choć widać było, że są trochę źli.
- Męska solidarność - prychnęła Meadowes - Nie protestowali, jak James was wyrzucił ?
- Protestowali, ale same się wyniosłyśmy.
- Czemu to mnie spotyka ? - Dorcas wzniosła oczy ku niebiosom - Ale wiecie co ? Mam zamiar właśnie ubrać się w najlepsze rzeczy i iść prosto do Blacka, pocałować go tak, żeby śnił o mnie póki nie wrócę, a później dostanie ode mnie w twarz ! - wstała i pochwyciła swoje bagaże.
Dziewczyny zachichotały, ale z radością powitały ten pomysł.
****
Zjadły coś szybko i zaczęły się pakować.
Alicja założyła sukienkę do kolan w kolorze żółtym. Można byłoby uznać ją za skromną, lecz gdy odwróciła się, po bokach do pasa miała przeźroczystą siateczkę.
Ann, jako miłośniczka mody zdążyła zmień nawet kolor paznokci na jaskrawo różowy. Miała dżinsową bluzkę bez ramiączek z dekoltem w kształcie serca i białą spódniczkę do kolan.
- Szykujcie się ! - usłyszały głos Dorcas ze schodów.
Spojrzały w tamtą stronę i wytrzeszczyły oczy.
Meadowes miała na sobie mocno wycięte dżinsowe spodenki i białą bluzkę z 3/4 rękawem, która sięgała jej do pępka. Jej długie nogi były wspaniale eksponowane, tak samo jak kawałek pośladków.
Dziewczyny zagwizdały z uznaniem. Na końcu zeszła Lily. Miała takie same spodenki jak Dorcas i luźną bluzkę na ramiączkach. W rękach trzymała dżinsową kurtkę.
- No, niech wie, co traci - skwitowała Alicja.
Spakowały się w wielkie plecaki. Poupinały śpiwory i maty, po bokach wsadziły butelki z wodą.
- Jak wrócimy, to weźmiecie swoje kufry - Lily poustawiała je przy ścianie - Możemy ruszać.
Założyła plecak na plecy i o mało się nie wywróciła do tyłu. Dziewczyny zachichotały, ale każda zrobiła to samo.
- Dobra, mamy jeszcze czterdzieści minut do świstoklika. Kierunek : Dolina Godryka !
Dorcas złapała dziewczyny za ręce i deportowała się, przy akompaniamencie zduszonego krzyku Evans.
- Że co ? - wydarła się Lily, gdy wylądowały na ziemi.
- Muszę pożegnać się z Blackiem - oznajmiła Meadowes - Zobaczysz.
Do domu Jamesa trafiły w kilka minut. Dorcas rzuciła plecak na ziemię, odchyliła włosy do tyłu i ruszyła do drzwi. Zapukała mocno.
Drzwi otworzył jej Remus. Wytrzeszczył oczy na jej widok, ale zaraz podniósł głowę i poszukał wzrokiem Ann. Oburzenie wpłynęło na jego twarz, gdy zobaczył, jak wygląda.
- Mógłbyś zawołać Blacka ? - spytała słodko Dorcas.
- Jasne - wymamrotał Remus i zniknął w środku. Po chwili w drzwiach pojawił się Syriusz. Wyglądał na kompletnie trzeźwego.
- Meadowes ? - spojrzał na jej ubiór i wytrzeszczył oczy. Nie zdążył nic więcej powiedzieć, ponieważ dziewczyna przycisnęła go do framugi i pocałowała mocno. Obojgu zabrakło tchu.
Syriusz już miał zamiar objąć ją, gdy Dorcas odepchnęła go i walnęła w ramię.
- Jesteś idiotą, Black ! Au revoir ! - odwróciła się, czując na sobie palący wzrok. Wiedziała, że w tej chwili przygląda się jej pośladkom.
- Dorcas ! - krzyknął Syriusz, w końcu się opamiętując - Nigdzie tak nie pojedziesz ! - zaczął iść w jej stronę. Zobaczył resztę dziewczyn i na jego twarzy wymalowała się złość - Czy to ma być jakaś kara ? To przecież jej wina ! - wskazał oskarżycielsko na Lily.
Meadowes wzięła plecak i na odchodne klepnęła się w pośladek, wiedząc, że go to zirytuje. Złapała dziewczyny za ręce i zanim zdążył do nich dojść, deportowała się z trzaskiem.
***********
Jest mi przykro, że tak długo czekaliście.
Mam urwanie głowy, chcę jak najwięcej spotykać się ze znajomymi z gimnazjum, bo jestem pewna, że później nie będzie tyle czasu.
Poza tym niestety tam gdzie jeżdżę najczęściej nie ma WiFi i pozostaje mi zeszyt.
Ale nic !
Przepraszam, jeśli notka wydaje się trochę chaotyczna, ale pisałam ją naprawdę długo ;)
MAM DO WAS PYTANIE
CZY WIE KTOŚ MOŻE, DLACZEGO NIEKTÓRE ZDJĘCIA NA BLOGACH I NA MOIM PROFILOWYM ZROBIŁY SIĘ W CZERWONE TŁO Z KÓŁKIEM I POZIOMĄ KRESKĄ W ŚRODKU ?
Muszę od nowa zrobić bohaterów, a naprawdę natrudziłam się, by ich znaleźć !
Jestem troszkę załamana...
Miłych wakacji i gorącej pogody !
Buziaki !
Lilka.
*******
Lily zeszła po cichu na sam dół i skierowała się do kuchni. Przed wejściem zatrzymała ją mała kartka, wisząca w powietrzu tuż przy framudze.
- Jesteśmy u dziadków Jamesa, będziemy wieczorem - przeczytała na głos i westchnęła.
Zastanowiła się chwilę po czym weszła do pomieszczenia i wstawiła wodę na kawy.
Wyciągnęła różdżkę zza gumki piżamy i stuknęła w radio. Nasłuchiwała chwilę po czym stuknęła kolejny raz i uśmiechnęła się z satysfakcją, gdy usłyszała najnowszy hit lata " Różdżka w promieniach miłości ".
Zaczęła szykować śniadanie dla przyjaciół. Wszyscy zatrzymali się u Jamesa, by iść na imprezę kilka domów dalej.
Wyciągnęła z lodówki dwadzieścia jajek. Postanowiła zrobić jajecznicę sama, bez różdżki. Znalazła patelnię, szynkę i sól z pieprzem.
- Bo ja cię tak ko-kocham, jak słońce kocha plażę, jak różdżka kocha czary - zanuciła cicho i obróciła się w rytm piosenki.
- Ooo, dzień dobry - zaśmiała się Dorcas, wchodząc do kuchni i porywając jeden kubek z kawą - Lily, jak ty będziesz robić śniadanka podczas naszej podróży, to będę cię kochać do końca życia - puściła przyjaciółce oko.
- Że niby mam codziennie gotować ? - oburzyła się Rudowłosa. Wrzuciła do jajek szynkę i przyprawiła.
- Oj, Lila. Zrobię nam kanapki ze dwa razy, co ty na to ? - Dorcas uśmiechnęła się przymilnie, a Evans przewróciła oczami.
Na chwilę zapanowała cisza, a później zgodnie zaśpiewały, a raczej wydarły razem z wokalistką.
- Bo ja ciebie ko-kocham tak !
Wybuchnęły śmiechem i usłyszały, jak coś ciężkiego spada na ziemię.
- Ups - Lily zakryła dłonią usta - Chyba kogoś obudziłyśmy - zachichotała.
Dorcas wyciągnęła osiem talerzy i nakryła w ogromnej jadalni.
Rudowłosa kołysząc biodrami wparowała do jadalni i zaczęła nakładać jedzenie prosto z patelni. Dorcas wybuchnęła śmiechem i zaczęła robić to co przyjaciółka rozdając kawy. Wirowały po całej jadalni i wydzierały się wniebogłosy.
- Ko - kocham cię że hej! Jak czarodziej różdżkę, jak różdżka czary, tak ja ciebie ko - kocham!
- Miło - usłyszały głos z boku i zobaczyły Jamesa. Był w samych spodenkach, włosy miał bardzo potargane, a na twarzy majaczyły resztki snu.
- James ! Kochanie ty moje ! - zachichotała Lily, odłożyła patelnię na środek stołu z resztą jedzenia dla chętnych i podbiegła do narzeczonego, całując go mocno na powitanie.
Chłopak objął ją w talii i oddał pocałunek.
- Nie, to nie są dobre widoki z rana - stwierdziła Dorcas - Szczególnie, że nie ma tu Blacka. Gdzie on jest ? - założyła ręce na piersi.
- Oho, czyżbym słyszał słodki głosik mojej Dor ? - do jadalni wkroczył Syriusz. Dał swojej dziewczynie buziaka w policzek, czym ją trochę udobruchał i usiadł przy stole.
- Black, czekaj na resztę - ostrzegła Lily, biorąc różdżkę do ręki.
- Uuu, właśnie, Łapo - zaśmiał się James i usiadł obok przyjaciela, zabierając się za jedzenie.
- Pyszne, kochanie - Potter uśmiechnął się do Rudowłosej, a ona odpowiedziała mu tym samym i usiadła obok niego.
- Przepraszam, czy ja nie jestem przypadkiem dyskryminowany ? - zapytał oburzony Syriusz, widząc, że Lily nie reaguje na to, że Rogacz jest już w połowie posiłku.
- Nie narzekaj, kochanie - Meadowes puściła mu buziaka w powietrzu - Jak chcesz jeść, to zawołaj resz... - nie zdążyła dokończyć, bo Syriusz zerwał się z krzesła i stanął przy schodach.
- RUSZCIE TYŁKI I ZŁAŹCIE NA DÓŁ, BO GŁODNY JESTEM ! KTO OSTATNI ZMYWA NACZYNIA ! - wydarł się.
Słychać było głuche dźwięki,a później tupot stóp. Przyjaciele wyminęli zdezorientowanego Blacka i wpadli do jadalni, zajmując swoje miejsca.
- Syriuszu, wychodzi na to, że ty dzisiaj zmywasz - oznajmiła słodko Alicja i wgryzła się w bułeczkę.
- Super - burknął i obrażony zaczął jeść.
****
MUZYKA HEJ !
Wieczorem Black był już w lepszym humorze, dali sobie radę bez państwa Potter, dom był czysty, a oni w pełni gotowi na imprezę.
- Dorcas, czy ty przypadkiem nie spakowałaś mojej szczotki ? - spytała Lily, po raz trzeci przeszukując swoje torby.
- Nie, Lily - odpowiedziała Meadowes, znużona pytaniami przyjaciółki.
- Cholera, przysięgłabym, że ją pakowałam.
- Może zostawiłaś w innym pokoju - zasugerowała Ann, wkładając buty.
Powoli już wszyscy zeszli na sam dół i zamknęli dom.
*
Droga nie była długa, bo ich kolega mieszkał zaledwie ulicę dalej. Już z daleka powitała ich głośna muzyka i krzyki innych.
Weszli do środka i wtopili się w tłum. Lily i James otrzymywali gratulacje z okazji zaręczyn, rozmawiali o egzaminach i o reszcie przyziemnych spraw.
W końcu wyszli na ogród, gdzie przeniosła się połowa imprezy. Na wypielęgnowanej trawie walały się wielkie poduchy, pufy i koce. Na drzewach zawieszone były lampki, a na stole przy skromnym basenie stał stół z Kremowym Piwem, Ognistą Whiskey, Skrzacim Winem i mugolską Brandy.
- No więc kiedy mi uciekasz ? - James usadowił się na ławeczce w cieniu drzew. Nad nim stanęła Lily, podkładając ręce pod boki.
- Podejrzewam, że jutro - odpowiedziała - Wiesz, naszym ostatnim przystankiem jest Grecja i tak sobie pomyślałam, czy byś nie chciał się dołączyć ? - przestąpiła z nogi na nogę.
Potter zachichotał widząc jej nerwowy ruch.
- Z przyjemnością, ale nie wiem kiedy skończy się nasza mała wyprawa. Myślę, że nie będzie tak długa jak wasza, więc absolutnie się zgadzam - uśmiechnął się i pociągnął ją na swoje kolana.
Gdy ich usta się złączyły, wiedziała, że jest najszczęśliwszą dziewczyną na całym świecie. Sposób, w jaki ją całował był nie do opisania, ale gdyby spróbować, powiedziałaby, że czuje się jak w niebie.
- Kocham cię - mruknęła i jęknęła cichutko, gdy przesunął ręce na jej talię.
- Kocham cię - odparł i zaśmiał się gardłowo.
Ich wargi tak wspaniale ze sobą zsynchronizowane, dłonie błądzące po swoich ciałach doskonale wiedziały, które miejsca są najwrażliwsze. Ogień powoli ich rozpalał.
Ty i ja, rozmyta linia,
Zbiegamy się za każdym razem,
Dwie błędne, żadnej zgodności,
Zatracamy się nocą.
- James - szepnęła w jego usta - Jesteśmy na imprezie - upomniała go, gdy jeździł dłonią po jej odkrytym udzie.
- Więc chodźmy potańczyć ! - wstał gwałtownie i porwał ją do tańca.
Leciał właśnie kolejny kawałek Abby, gdy do Lily podeszła Dorcas.
- Musimy iść do łazienki - uśmiechnęła się słodko do Rogacza i pociągnęła Rudowłosą - Cała szminka mi zjechała - burknęła - Serio, już nigdy nie kupię z tej linii. I w sumie poprawię jeszcze rzęsy. A tobie przydałaby się szczotka - zachichotała i zaraz potem dostała kuksańca.
****
Piętnaście minut później Potter rzucił się na siedzenie obok Syriusza, który zziajany pił kolejną butelkę Kremowego Piwa.
- Widziałeś gdzieś swoją dziewczynę ? - spytał i pochwycił latający kieliszek Ognistej.
- Poszła do łazienki - wzruszył ramionami - Przecież nie będę jej tak pilnować.
- Taa, ale zabrała moją. Ciekawe, co one tam robią, nie ? - zamyślił się.
- Ciekawe - Łapa wyszczerzył zęby, a Rogacz zarechotał.
- Hej, Potter ! - podszedł do nich Frank - Lily kazała ci to przekazać - podał mu zwitek papieru i poszedł szukać Alicji.
Jimmy !
Masz minutę żeby do mnie dołączyć. Ostatni pokój na piętrze na lewo.
Twoja Lily.
Początkowo zdziwił się zdrobnienie, jakie napisała, ale zwyciężył w nim raczej przebłysk pożądania, więc czym prędzej zostawił przyjaciela i wbiegł do domu.
- I znowu sam - Syriusz złapał dwa kieliszki Ognistej i wypił od razu, krzywiąc się - Taki już mój los.
*****
- Black ! Widziałeś gdzieś Jamesa ? - do Syriusza podeszła Dorcas wraz z Rudowłosą.
- Czekaj - czknął i spojrzał na Lily - Ty. Co ty tu robisz ? - spytał i zachichotał.
- A co mam robić ? Szukam Jamesa - odpowiedziała, nic nie rozumiejąc.
- No jak ? Robicie mnie w konia, nie ? - wycelował w nią palec - Przecież pozmywałem !
- Black, gdzie jest Rogacz ? - spytała Dorcas zniecierpliwiona.
- No ten - podrapał się po głowie - Dostał od ciebie liścik. I poszedł. Zostawił mnie ! Swojego najlepszego przyjaciela ! Wziął i mnie zostawił! - złapał się za serce.
Meadowes zmarszczyła czoło i odwróciła się, ale Lily już nie było.
*****
Zadowolony wbiegł po schodach i zatrzymał się przy wskazanych drzwiach. Nie pukając, otworzył je na oścież i zamarł.
- Ty... - wymamrotał, patrząc na Lily. Była w samej bieliźnie, a pod nią leżał Ryan. Chłopak, którego serdecznie nie znosił - Jak mogłaś ? - spytał, nie dowierzając własnym oczom.
- Przepraszam, James ! - zaczęła, ale nie dał jej dojść do słowa.
Wyszedł, trzaskając drzwiami.
Jak w transie zszedł ze schodów i wtopił się w tłum, by odszukać Syriusza.Słyszał, jak zaczęła go wołać i słyszał tupot jej stóp. Przeciskał się przez ludzi, ze złością słuchając, jak gratulują mu zaręczyn.
Nagle w ramiona wpadła mu Lily.
- James ! Wszędzie cię szukałam ! Dorcas musiała koniecznie... - nie dokończyła.
- W co ty grasz ? - wydarł się. Najbliżsi na nich spojrzeli.
- Nie rozumiem ? - zaskoczona cofnęła się o krok.
- Nie udawaj ! Merlinie, jak ja mogłem być taki głupi ?! I to jeszcze z nim! Z nami koniec ! - nie dało się ukryć, że jego głos był zraniony. Przepchnął ją i zostawił. Wszystkie spojrzenia wbiły się w jej postać, a ona poczuła, że bardzo chciałaby się teraz zapaść pod ziemię.
Zszokowana nie wiedziała co zrobić. Dopiero Dorcas złapała ją za ramiona i wyszły z imprezy.
Nikt nie zauważył dwóch zadowolonych uśmiechów.
Szczotka z rudymi włosami wylądowała w koszu.
*****
- Czy to jest jakiś żart ? - wydusiła z siebie wreszcie, gdy weszły do domu Potterów.
- Nie wiem, mam nadzieję - warknęła Dorcas.
- To ja myślałem, że to żart - odezwał się chłodny głos z kuchni.
Meadowes zostawiła Lily i weszła do góry, a Rudowłosa skierowała się do kuchni na miękkich nogach.
- James, czy to jakiś kawał Huncwotów ? - spytała spokojnie, siadając naprzeciw niego.
- Przestań udawać ! - wykrztusił po chwili - Jak możesz ?
- Ale co ja takiego zrobiłam ?! - wstała.
- Oprócz tego, że przyłapałem cię z Ryanem ? Czy ty uważasz mnie za idiotę ? - prychnął i również wstał.
- Z kim ?! - aż się zapowietrzyła - James ! Żartujesz ?
Jego podejrzenia były dla niej jak policzek. Cofnęła się.
- Merlinie ! Zwariuję przez ciebie ! Wiem, co widziałem ! Nie opierałaś mu się, miałaś tą samą koronkową bieliznę, co wtedy ! Przykro mi, ale ja nie toleruję zdrady i nie dzielę się swoimi dziewczynami, a co dopiero narzeczonymi ! Ale nie martw się, to koniec ! Teraz możesz spać z kim chcesz ! - warknął, podchodząc do niej.
Podniosła rękę, by wymierzyć mu policzek, ale ją powstrzymał.
- To ja powinienem uderzyć ciebie ! Zdradziłaś mnie !
- James, odbiło ci ?! - krzyknęła i wyrwała rękę z jego uścisku - Przecież cię kocham ! - nie mogła powstrzymywać już łez.
Te bezpodstawne oskarżenia zraniły ją do głębi.
- Możesz to udowodnić ?! Bo póki co, moje okulary są wystarczająco sprawne !
- Potter ! - do kuchni wparowała Dorcas - Lily była ze mną ! Przecież byłyśmy w łazience ! - krzyknęła i stanęła przed Rudowłosą.
- Mogłem się spodziewać, że będziesz ją kryć - odpowiedział chłodno i skierował się do wyjścia - Jak wrócę, nie chcę was widzieć.
Usłyszały trzask drzwi.
Lily osunęła się po szafce i zaczęła płakać.
- Dlaczego ? - wyszeptała.
- Czy on nas właśnie wyrzucił ?! - Dorcas ściągnęła kubek z blatu i cisnęła nim o ścianę.
W tamtym momencie Lily utożsamiła swoje serce z tym kubkiem. Roztrzaskał się na drobne kawałki i opadł na ziemię.
Chwila, niebo zasnuwa się piorunami.
Gdziekolwiek pojawi się dym, niebawem zapłonie ogień.
Co mogło sprowadzić tego pecha ?
Czyżbym patrzyła na ciebie zbyt długo ?
- Myślę, że powinnyśmy wcześniej wyjechać - wyszeptała po chwili. Podniosła się z ziemi i zniknęła na schodach.
Dorcas załamała ręce i podążyła za nią.
- Wyrzucił nas. Na prawdę to zrobił ! - warknęła do siebie - Co za świnia !
- Czuje się zraniony - powiedziała Lily.
- Ty go bronisz ? - spytała nie dowierzając.
- Nie wiem, co o tym myśleć - wyznała Rudowłosa - Wiem tylko, że właśnie zerwał ze mną narzeczony, na dodatek muszę wrócić do starego domu - pociągnęła nosem.
- Zostawię notkę dziewczynom - powiedziała cicho Meadowes i weszła do jednego z pokoi.
Lily była oszołomiona. Nie wiedziała, kto jej tak źle życzy, ale wiedziała, że ten ktoś poważnie zranił Jamesa. Zawsze był o nią zazdrosny, a teraz jeszcze myśli, że go zdradziła.
Zdawała sobie również sprawę z tego, że musi mieć raczej dowód.
I kompletnie nie wiedziała, jak go zdobyć.
****
- Dziwnie tu wracać - wyszeptała Rudowłosa, gdy pchnęła furtkę do swojego starego domu przy Privet Drive.
- Petunia jeszcze się nie przeprowadziła ? - spytała zdziwiona Dorcas, poprawiając torbę i siatkę z zakupami.
- W tym miesiącu - odparła cicho - W końcu zdecydowałam, że nie potrzebny mi ten dom. Przecież nie mam go z kim dzielić, na mnie samą jest za duży - wzruszyła ramionami.
- Jak wrócimy do Londynu, to rozejrzymy się za jakimś mieszkaniem dla ciebie, co ty na to ? Zanim zaczniemy kurs - zaproponowała Dorcas.
- Dobry pomysł - pochwaliła przyjaciółkę Lily i otworzyła drzwi do domu.
Powitała ich cisza. W środku było pełne umeblowanie, lecz zniknęły wszystkie rzeczy - zdjęcia, pamiątki, kwiaty i przedmioty, które zawsze się gdzieś walały. Odłożyła walizkę przy schodach i odebrała zakupy od Meadowes.
Gdy weszła do kuchni z ulgą zauważyła wszystkie urządzenia. W szafkach nadal pozostawały garnki i patelnie, kubki i talerze.
Dorcas odniosła wszystkie pakunki do salonu i usiadła przy stole w kuchni.
- Mamy świstoklik za dwie godziny - poinformowała Lily, a ta zacięła się nożem.
Ze stoickim spokojem wyjęła różdżkę i zaleczyła sobie ranę, lekko trzęsącą się dłonią.
- To wspaniale. Naprawdę. Gdzie na początek ? - spytała.
- Paryż - Dorcas wzięła od niej gorącą wodę i rozlała do kubków - Siadaj, jesteś roztrzęsiona.
- Brzmi cudownie - odpowiedziała na to Lily - Miasto miłości.
Skuliła się na krześle i podciągnęła kolana pod brodę. Wbiła wzrok w jeden punkt.
*****
Do domu wpadły Ann i Alicja. Były wzburzone.
- Lily ! - zawołała Lorens i zostawiła bagaże w przejściu.
Alicja zrobiła oburzoną minę i chciała pobiec za nią, ale torba, której nie zauważyła podwinęła jej się pod stopę. Padła jak długa.
- Alicja ! Nie wygłupiaj się ! - syknęła Ann i zniknęła w drzwiach od salonu.
Na kanapie spała Rudowłosa, a Dorcas liczyła pieniądze przy stole.
- Och, jak ona się czuje ? - spytała cicho Alicja, poprawiając spódniczkę.
- Jest rozbita - odpowiedziała cicho - James wywalił nas z domu ! - wstała i założyła ręce na piersi.
- Pokłóciłyśmy się z nim przed wyjściem. Nie rozumiem zbytnio, o co chodzi. James powiedział tylko, że Lily go zdradziła i że jeśli jesteśmy po jej stronie, to nie mamy czego u niego szukać. Alicja go walnęła, a Syriusz kazał ci przekazać, że się po tobie tego nie spodziewał - powiedziała Ann jednym tchem.
Dorcas zrobiła wielkie oczy.
- Że co ?! - wydarła się - Zabiję go !
Lily gwałtownie podniosła głowę z poduszki.
- Co się dzieje ? - spytała niewyraźnie. Alicja podeszła do niej i przytuliła ją z całych sił.
- Jeśli to cię pocieszy, James jutro będzie miał sińca na twarzy - oznajmiła.
- Co mu zrobiłyście ? - spytała zmęczonym głosem, a Alicja wytrzeszczyła oczy.
- Nie jesteś na niego zła ? - spytała Ann.
- Myśli, że go zdradziłam. Domyślam się, że jest wściekły, a wtedy ludzie robią różne rzeczy - wyjaśniła i wstała.
- Lily ! To ty powinnaś być wściekła ! On ci nie uwierzył !
- A ty uwierzyłabyś słowu czy swoim oczom ? - spytała.
- Lil, tu chodzi o ciebie ! Przecież ci ufa, tak ? Dał ci wyjaśnić ? - Ann założyła ręce na piersi.
- Nie... - wyszeptała Rudowłosa.
- Powinnaś być na niego zła.
- Macie rację ! - krzyknęła Lily - Jestem na niego zła ! Jak mógł nie dać mi czasu na wyjaśnienia ? Co za idiota ! -rzuciła poduszką o ścianę - A teraz, drogie dziewczęta, idziemy jeść, żebyśmy miały siłę zacząć zwiedzać już od zaraz ! Za godzinę mamy świstoklik i będziemy się szalenie dobrze bawić ! - zniknęła na schodach, a dziewczyny otworzyły buzię ze zdziwienia. Chwilę potem usłyszały stłumiony szloch.
- Trzeba będzie mieć ją na oku - westchnęła w końcu Dorcas - Między wami, a chłopakami dobrze ? - spytała.
- Tak, Frank nic nie mówił. Chyba też nie wiedzieli zbytnio o co chodzi.
- Remus też, na całe szczęście. Choć widać było, że są trochę źli.
- Męska solidarność - prychnęła Meadowes - Nie protestowali, jak James was wyrzucił ?
- Protestowali, ale same się wyniosłyśmy.
- Czemu to mnie spotyka ? - Dorcas wzniosła oczy ku niebiosom - Ale wiecie co ? Mam zamiar właśnie ubrać się w najlepsze rzeczy i iść prosto do Blacka, pocałować go tak, żeby śnił o mnie póki nie wrócę, a później dostanie ode mnie w twarz ! - wstała i pochwyciła swoje bagaże.
Dziewczyny zachichotały, ale z radością powitały ten pomysł.
****
Zjadły coś szybko i zaczęły się pakować.
Alicja założyła sukienkę do kolan w kolorze żółtym. Można byłoby uznać ją za skromną, lecz gdy odwróciła się, po bokach do pasa miała przeźroczystą siateczkę.
Ann, jako miłośniczka mody zdążyła zmień nawet kolor paznokci na jaskrawo różowy. Miała dżinsową bluzkę bez ramiączek z dekoltem w kształcie serca i białą spódniczkę do kolan.
- Szykujcie się ! - usłyszały głos Dorcas ze schodów.
Spojrzały w tamtą stronę i wytrzeszczyły oczy.
Meadowes miała na sobie mocno wycięte dżinsowe spodenki i białą bluzkę z 3/4 rękawem, która sięgała jej do pępka. Jej długie nogi były wspaniale eksponowane, tak samo jak kawałek pośladków.
Dziewczyny zagwizdały z uznaniem. Na końcu zeszła Lily. Miała takie same spodenki jak Dorcas i luźną bluzkę na ramiączkach. W rękach trzymała dżinsową kurtkę.
- No, niech wie, co traci - skwitowała Alicja.
Spakowały się w wielkie plecaki. Poupinały śpiwory i maty, po bokach wsadziły butelki z wodą.
- Jak wrócimy, to weźmiecie swoje kufry - Lily poustawiała je przy ścianie - Możemy ruszać.
Założyła plecak na plecy i o mało się nie wywróciła do tyłu. Dziewczyny zachichotały, ale każda zrobiła to samo.
- Dobra, mamy jeszcze czterdzieści minut do świstoklika. Kierunek : Dolina Godryka !
Dorcas złapała dziewczyny za ręce i deportowała się, przy akompaniamencie zduszonego krzyku Evans.
- Że co ? - wydarła się Lily, gdy wylądowały na ziemi.
- Muszę pożegnać się z Blackiem - oznajmiła Meadowes - Zobaczysz.
Do domu Jamesa trafiły w kilka minut. Dorcas rzuciła plecak na ziemię, odchyliła włosy do tyłu i ruszyła do drzwi. Zapukała mocno.
Drzwi otworzył jej Remus. Wytrzeszczył oczy na jej widok, ale zaraz podniósł głowę i poszukał wzrokiem Ann. Oburzenie wpłynęło na jego twarz, gdy zobaczył, jak wygląda.
- Mógłbyś zawołać Blacka ? - spytała słodko Dorcas.
- Jasne - wymamrotał Remus i zniknął w środku. Po chwili w drzwiach pojawił się Syriusz. Wyglądał na kompletnie trzeźwego.
- Meadowes ? - spojrzał na jej ubiór i wytrzeszczył oczy. Nie zdążył nic więcej powiedzieć, ponieważ dziewczyna przycisnęła go do framugi i pocałowała mocno. Obojgu zabrakło tchu.
Syriusz już miał zamiar objąć ją, gdy Dorcas odepchnęła go i walnęła w ramię.
- Jesteś idiotą, Black ! Au revoir ! - odwróciła się, czując na sobie palący wzrok. Wiedziała, że w tej chwili przygląda się jej pośladkom.
- Dorcas ! - krzyknął Syriusz, w końcu się opamiętując - Nigdzie tak nie pojedziesz ! - zaczął iść w jej stronę. Zobaczył resztę dziewczyn i na jego twarzy wymalowała się złość - Czy to ma być jakaś kara ? To przecież jej wina ! - wskazał oskarżycielsko na Lily.
Meadowes wzięła plecak i na odchodne klepnęła się w pośladek, wiedząc, że go to zirytuje. Złapała dziewczyny za ręce i zanim zdążył do nich dojść, deportowała się z trzaskiem.
***********
Subskrybuj:
Posty (Atom)