I jest 30 notka! Nawet nie wiecie jak się cieszę!Bardzo dziękuję tym,którzy wciąż to czytają i komentują.To dodaje mi nowych sił.
WYSTRZAŁOWEGO SYLWESTRA!
Lilka;)
Dużo dzieje się w tej notce,ale w następnych będzie tego rozwinięcie.
Miłej lektury,mam nadzieję,że wystarczająco długiej!;)
***************
-Ale się zdziwią!Przecież nigdy mnie nie widzieli na miotle!No i reszty też,oprócz Ciebie,Dor!-krzyknęła podekscytowana Lily.
-Doskonały element zaskoczenia!
Wybuchły perlistym śmiechem dokańczając ubieranie się.
-Szczęście,że jest tylko jeden widz i do tego komentator,Frank.
-Okej-zaczęła Dorcas-Ja z Lily jesteśmy ścigającymi,Ann szukającą,a Alicja obrońcą.Lily,spróbuj tego,czego ćwiczyłyśmy.Ann to samo,mam nadzieję,że Ci się uda.Alicja,Syriusz rzuca najczęściej w prawą pętle i środkową.Do dzieła,Huncwotki!
-Ale się zdziwią...
Dziewczyny usiadły na miotły i wystrzeliły w niebo.Tak jak się umówiły,zrobiły kilka okrążeń,a na koniec efektownego fikołka.
-Evans!-krzyknął mocno zszokowany James.
Podlecieli do nich,a dziewczyny znów zaniosły się śmiechem na widok ich min.
-Tak,kochanie?
-Przecież ty boisz się wsiąść na miotłę!-krzyknął oburzony.
-Naprawdę?-spytała z miną niewiniątka.Huncwotki parsknęły śmiechem.
-Okej.Ja i Lily jesteśmy ścigającymi.Ann szukająca i Alicja obrońca-oświadczyła Dorcas.
Huncwoci uśmiechnęli się kpiąco.Nie mają szans!
-Ta.Ja i Remus jesteśmy ścigającymi.James szukający,a Peter obrońca-powiedział Syriusz-No cóż,powodzenia.Przyda wam się.
***
-Wystartowali w górę.Kafle zostały puszczone i znicz poleciał.Evans wraz z Meadowes tworzą świetny zespół.Potter chyba musi być dumny,skoro ma taką dziewczynę,będąc kapitanem Gryfońskiej drużyny.I jest!Pierwszy gol dla dziewczyn!Evans!To było świetne!
Tymczasem James spojrzał wściekły i na Petera,za to,że stracił punkty i na Lily,za to,że mu nie powiedziała!I była dobra,cholernie dobra!
Ann skupiła wzrok i przeczesywała wzrokiem boisko.
-Lily!Już!-krzyknęła Dorcas.Ruda skupiła się maksymalnie.Przyśpieszyła i w pewnej chwili widząc za sobą Blacka,rzuciła kafla przez ramię,trafiając idealnie w ręce Dorcas,która zdobyła kolejne punkty.
-NIE WIERZĘ!-krzyknęli równocześnie James i Syriusz.-Wykonała PRZERZUTKĘ!
Lily podleciała do Dorcas i przybiła jej piątkę zadowolona.Tymczasem Remus trafił bramkę.Na razie wynik meczy wskazywał 50:80 dla Huncwotek.Ann spojrzała nagle za siebie i od jej oczu odbił się blask znicza.
-Pamiętaj,czego uczył cię Paul!-powiedziała sama do siebie i zanurkowała w dół.James widząc to,poszybował za nią.Niebezpieczni zniżali się do ziemi.Ann była pewna,że uda jej się to zrobić,jednak wiedziała,że James zdąży poderwać się w górę.W ostatniej chwili podniosła miotłę i wystrzeliła jak proca w górę.James doznał kolejnego szoku i już mocno wkurzony podleciał wyżej.
-One są nienormalne!Najpierw ta robi Przerzutkę,później ta Zwód Wrońskiego!
Ann już nie słyszała,co mówi James.Jak rakieta mknęła za zniczem.Potter wreszcie dostrzegając,że naprawdę go zobaczyła,poleciał za nią.Niestety,James był o wiele bardziej doświadczony,więc wyminął ją sprawnie i pochwycił znicza.
-TAK JEST!HUNCWOCI WYGRALI!150:280!-ryknął Frank,a widownia,która zdążyła się już zebrać,zatrzęsła się od braw.-PROSZĘ PAŃSTWA!EVANS WYKONAŁA PRZERZUTKĘ,A LAVERTY ZWÓD WROŃSKIEGO!CHYBA WSZYSCY SIĘ ZGODZIMY,ŻE SĄ LEPSZE NIŻ NIE JEDNA DRUŻYNA!JEDNAKŻE WIADOMO,BLACK I POTTER TO PROFESJONALIŚCI!NO CHŁOPAKI,MUSICIE BYĆ DUMNI!
Na trybunach od połowy meczu siedział Dumbledor,McGonnagal,Sprout i Hagrid.Byli mile zaskoczeni i klaskali dziewczynom.Każdy myślał coś innego.
Dumbledore:"a może zrobić jakieś zawody?Ciekawe co bedzie dzisiaj na obiad"
McGonnagal:"no,będziemy mieć w tym roku puchar!"
Sprout:"no i to jest gra!Mamy takich zdolnych uczniów!O nie!Nie podlałam mandragor!"
Hagrid:"cholibka,jakie to są niesamowite dzieciaki!"
Huncwoci zadowoleni,lecz wciąż źli wpadli do szatni.
Za to dziewczyny roześmiane przebrały się szybko i rozpromienione przeszły do szatni chłopaków.Nie przeszkadzało im,że oni są w samych ręcznikach.
-Gdzie James?-spytała Lily.
-W szatni kapitana-odpowiedział Remus.Nie był jakoś specjalnie załamany,ale zszokowany.
****
-James?
Spojrzała na chłopaka,który siedział w ręczniku na wiklinowej kanapie i z twarzą w dłoniach.Podniósł głowę i uśmiechnął się gorzko.
-Jak?-spytał tylko.
-Ćwiczyłam z Dorcas w nocy.Później doszła Ann i Alicja.
-Nikt nas jeszcze tak nie ośmieszył-wymruczał spod rąk.
-Ale chyba nie jesteś na mnie zły?-Lily zmarszczyła brwi-Przecież wygraliście!
-Oczywiście,że jestem,ale za to,że mi nie powiedziałaś,że umiesz wsiąść na miotłę!A poza tym wygraliśmy tylko dlatego,że złapałem znicza!Zrobiłaś Przewrotkę,a wcześniej w ogóle nie chciałaś nawet słyszeć o quidditchu!
-Nie krzycz na mnie!Chciałam zrobić niespodziankę Tobie!Poczuć jak to jest,gdy wisi się nad ziemią,a nie zapomnij,że to wy wymyśliliście ten idiotyczny zakład!A ja jak głupia myślałam,że będziesz się cieszyć,że nie boję się wsiąść na ten pieprzony kawał drewna!Dla Ciebie!-dodała jeszcze raz.
Zostawiła go wkurzonego.Nie miał zamiaru robić jej żadnych wyrzutów i co?Cholera!
*****
-Wspaniale!Jest na mnie zły!-warknęła Dorcas wrzucając torbę w kąt pokoju-Przecież to był ich pomysł!Na mnie Black się wścieka,ale Remus na Ann nie!Gdzie tu sprawiedliwość!?Ughrrr!
-No to witaj w klubie!Jak oni mogą być takimi egoistami!?
-Dokładnie!Jak może być zły,że mu nie powiedziałam,że umiemy grać!?Pieprzony idiota!
Wzburzone usiadły na łóżkach z założonymi na piersi rękami.
-Ja rozumiem gdybyśmy wygrały-mruknęła po jakimś czasie Lily.
-Mało brakowało!Widziałaś co zrobiła Ann?A w ogóle nawet nie wiesz,jak się cieszę,że Tobie się udało!Bomba!-zawołała Szatynka,a złość się ulotniła-Gdyby nie to,że Potter to profesjonalista,Ann na bank złapała by znicza!
-Sama nie mogę w to uwierzyć!Ale co mi z tego,to miała być zabawa!A oni są obrażeni!Jak dzieci!
***********
Przez następny tydzień prawie wszyscy byli obrażeni.Mówiąc prawie,mam na myśli oczywiście Lily,Dorcas i Jamesa,Syriusza.Peter wciąż znikał gdzieś z Penelopą,a Ann i Remus wymyślali bezowocne pomysły na pogodzenie przyjaciół.Za to Alicja zajęta była o dziwo nauką,chociaż i tak wszyscy wiedzieli,że spotyka się w Bibliotece z Frankiem,a nic z tego dobrego wyjść nie mogło.
Pewnego dnia Lily siedziała na trybunach stadionu.Co robiła?Rozmyślała o przyszłości i nie tylko.Za dwa dni są Walentynki,a ona siedzi sama jak kołek i myśli,co On może teraz robić.Bolało ją to,że zachowuje się,jak gdyby nigdy nic.Znów podrywa dziewczyny,a na nią spogląda tylko ukradkiem.Ona jakoś się trzymała,bo wiedziała,że ją kocha,ale co ma powiedzieć Dorcas?Jej Syriusz ani razu tego nie powiedział,więc ma teraz powód do zamartwiania.Raz jest wściekła i rzuca czym popadnie,a raz wpada w histerię i krzyczy,że "zasada trzech Z" jednak się spełniła,bo już mu się w całości oddała.A Lily nie potrafi jej pomóc.Najgorsze w tym wszystko jest to,że chłopcy obrazili się i kompletnie nie rozumie dlaczego.Nie dość,że to oni wymyślili ten bezsensowny zakład,to teraz są źli,że chciały walczyć.Przecież nie muszą o wszystkim wiedzieć!A ona jak głupia chciała zrobić Jamesowi niespodziankę!A on znów zachowuje się jak rozkapryszony dzieciak,który musi wszystko wiedzieć.Głupia,głupia,głupia!
-Hej,co taka piękna dama robi tu sama?
-Myśli-odburknęła niemiło.Jeszcze jakiegoś kolesia jej brakuje!
-Wiesz,obserwuję Cię od jakiegoś czasu i chętnie wziął bym od Ciebie małe korepetycje z Eliksirów-ciągnął niczym niezrażony chłopak.Lily spojrzała na niego i poznała go.
-Błagam.Mówi to chłopak,który jest lepszy ode mnie?-prychnęła.
-No cóż,nie zaszkodziło spróbować-westchnął.-Damocles Belby-wyciągnął ciepłą dłoń.
-Lily Evans-odpowiedziała i nagle wpadł jej do głowy świetny pomysł-Słyszałeś kiedyś o Eliksirze Tojadowym?
-No pewnie,ale nikt go jeszcze nie uwarzył.
"Raz kocie śmierć!",pomyślała Lily.
-Musisz mi pomóc!-pociągnęła go za rękę i wypadli z trybun.
****************
-NIE!-krzyknął.
Lily zamarła z łyżeczką w ręku.Spojrzała na niego wystraszona.
-Co jest?!
-Lily!Nie wiesz,że cukier niszczy większość eliksirów!?Bez niego uwarzyłaś poprawny eliksir Tojadowy!Rozumiesz!Lily!On jest gotowy!
Lily wstrząsnął szok.Zrobiła to....zrobiła!Rzuciła mu się na szyję.
-Dziękuję!Merlinie!Udało się!
-Trzeba to wyjawić światu!Wiesz ile ludzi przestanie cierpieć!Tak właściwie,to po co zrobiłaś ten eliksir?
-Mam znajomego,który pilnie go potrzebuje do szpitala,no i pomyślałam,że spróbuję go uwarzyć.Dzięki!-skłamała gładko.
Podeszła do drzwi z przepisem i zabezpieczonym kociołkiem w ręku.W ostatniej chwili odwróciła się jeszcze.
-Wyjaw ten sekret światu.Podaj,że to ty go uwarzyłeś.
-O nie,Lily!To przecież twoja zasługa!-zaprotestował.
-Dla mnie będzie to mój osobisty sukces.Cieszę się,że pomogłam tym ludziom.Nie chcę nagrody.W razie czego możesz kopsnąć mi trochę kasy-mrugnęła do niego i wyszła z klasy.
***********
-Dyniowe paszteciki.
Kamienna chimera odsunęła się,a Lily szybko wskoczyła na schody.Zapukała.
-Proszę-z wnętrza gabinetu dobiegł ją głos profesora Dumbledora.
-Dzień dobry,profesorze.
-Ah,witaj droga Lily.Co Cię do mnie sprowadza?
-Myślę,że udało mi się uwarzyć Eliksir Tojadowy-opowiedziała dyrektorowi wszystko-dlatego chcę,aby to on wyjawił sekret światu.Mi nie potrzebne są takie rzeczy,bo zrobiłam to tylko dla Remusa Lupina.
Dumbledor patrzył na nią przez chwilę.W jego oczach zalśniły łzy wzruszenia.
-Droga Lily,zawsze wiedziałem,że jesteś wybitną czarownicą.Myślałaś nad jakimś zawodem?
-Uzdrowicielki,a konkretnie Mistrza Eliksirów-odpowiedziała niepewnie.
-Oczywiście.Sam napiszę im list pochwalny,aby zyskali tak wyśmienitą rękę do warzenia eliksirów.Myślę,że możesz iść już do Pana Lupina,gdyż eliksir jest uwarzony w 100% dobrze.
Lily kiwnęła głową uradowana i wybiegła z gabinetu.Dobiegł ją tylko jeszcze chichot Dumbledora,ale nie przejęła się tym zbytnio,tylko popędziła do Pokoju Wspólnego.
**************
Rudowłosa wpadła do Pokoju Wspólnego i prawie biegiem dotarła do dormitorium Huncwotów.Weszła i nie zwracając na nic uwagi rzuciła się na Remusa.
-Zrobiłam to!Remus!Udało się!
-O co chodzi?-spytał zbity z tropu James,który właśnie wyszedł z łazienki.
-Merlinie,nie wierzę.Zrobiłam to,słyszysz?!Uwarzyłam Eliksir Tojadowy dla Remusa!
W dormitorium zapadła cisza.Chłopcy patrzyli na Lily z ogromnym zaskoczeniem.Nie przejęła się nimi.
-Okej-zaczęła-codziennie masz brać po jednej buteleczce przez tydzień,poprzedzający pełnię.A,nikomu ani słowa.Zrobiłam to tylko dla Ciebie.-kiwnęła głową do Remusa,postawiła kociołek na biurko i wyszła.
-Lily!Zaczekaj!-usłyszała jeszcze krzyk Jamesa.Zacisnęła zęby i zatrzasnęła drzwi od damskiego dormitorium.
-Dziewczyny,właśnie patrzycie na dziewczynę,która uwarzyła Eliksir Tojadowy dla Remusa.
Huncwotki wytrzeszczyły oczy,a po chwili przytulały ją mocno.W oczach Ann zalśniły łzy.
-Lily,nie wiem jak mam Ci dziękować-wyszeptała jej do ucha.
-Nie zostaw go nigdy samego-odpowiedziała.
-Nie mam takiego zamiaru.Kocham go.
Uśmiechnęły się do siebie i mocniej ścisnęły.
-EVANS!Złaź na dół!Natychmiast!
-Sam tu przyjdź!-odwrzasnęła.
****!****!*
Ze sklepienia padały czerwone i różowe konfetti w kształcie serduszek.Czemu?Dziś były walentynki.Dla niektórych piękny dzień na zakochanie,czy flirtowanie.Dla niektórych był to kolejny normalny dzień.Dla innych był to dzień,który wywoływał u nich mdłości przez nadmiar słodkości.Dla Severusa Snape był to dzień tragiczny.Ze złością wpatrywał się w rude włosy Lily,siedzącej obok Pottera.Dla Sarah Newston dzień ten był również koszmarny.Zrezygnowana obserwowała Jamesa,jej Jamesa,jak siedzi obok Evans i śmieje się z czegoś.Obok niej siedział Joel,który również wpatrywał się w tę parę,ale z odrazą.Jeszcze tylko trochę ponad cztery miesiące i będzie koniec tej ich obrzydliwej sielanki.
Cała paczka przyjaciół siedziała przy stole.Czworo z nich wciąż nie było skore do rozmowy,lecz mimo to siedzieli obok siebie.Nagle do Jamesa i Syriusza podeszło stado wytapetowanych dziewczyn,od drugiej klasy począwszy.Zaczęły prosić o autografy i wręczać kolorowe kartki z imieniem,nazwiskiem i nazwą domu.Lily i Dorcas zagotowały się,widząc,jak ich chłopacy podpisują im się na bluzkach.Nagle Dorcas wpadł do głowy wspaniały pomysł.Szepnęła coś do Lily i uśmiechnęła się złowieszczo.Pokazała kciuk w górę i równocześnie wypowiedziały zaklęcie,machając różdżką pod stołem.Wszystkie kartki od wielbicielek Pottera i Blacka wzniosły się w górę,postrzępiły się i spaliły.
-Dorcas!Mówiłam Ci,że jesteś kiepska z zaklęć!I co teraz?Te wszystkie tandetne karteczki się spaliły!
-Och Lily!Zawsze byłam kiepska z zaklęć.A niech to!-lamentowały.Remus,Ann i Alicja wybuchli śmiechem,a wściekłe Blondynki odeszły od stołu Gryfonów.
-Merlinie,od razu lepiej się oddycha!-westchnęła Lily.Poczuła ciepły oddech przy uchu i przeszły ją ciarki.
-Czyżby panna Evans była zazdrosna?-wyszeptał jej do ucha.Miał dość tej kłótni,którą zresztą sam uwarzył.
-Śnisz Potter-odpowiedziała słabo,czując jego rękę na talii.
-Możemy pogadać?-spytał z nadzieją.
-A będziesz się na mnie wydzierał?
-Nigdy.
Wstali od stołu i wyszli z Wielkiej Sali.
-No Dorcas!Chodź porozmawiamy...-wymruczał jej do ucha-A później zabiorę Cię do PŻ!Trochę pogrzeszymy,w koncu Walentynki są.-obiecał.Dorcas jęknęła.Merlinie,jak on na nią działał!
-Masz minutę!
Tak jak ich poprzednicy,wyszli z Wielkiej Sali odprowadzeni zazdrosnymi,lub wściekłymi spojrzeniami.
******
Lily siedziała na ławce i machała nogą.James stał nad nią i patrzył się to na jej nogę,to w oczy.
-No dobra.Przepraszam.
Nic,dalej machała nogą.
-Za to,że na Ciebie krzyczałem.
Dalej nic.
-Lily!-krzyknął już zdenerwowany.Dziewczyna drgnęła lekko.
-Miałeś już nie krzyczeć.Wiesz co mnie najbardziej zabolało?To,że zrobiłam to dla Ciebie,żebyś miał dziewczynę,która nie boi się wsiąść na ten kawałek drewna!-wstała gwałtownie,patrząc mu w oczy.Wyglądali dość śmiesznie,mierząc się spojrzeniami,gdy Lily głową dosięgała mu do piersi.
-Kochanie...nawet nie wiesz,jak byłem szczęśliwy,ale zdziwiony!Zrobiłaś przewrotkę!-dodał,jakby to miało potwierdzić jego racje-Nie chcę się z Tobą kłócić,wybacz mi.
James nie mógł uwierzyć,że kaja się przed dziewczyną.Nigdy nie robił tego w stosunku do żadnej.Nigdy!
-Kocham Cię-powiedziała tylko i przytuliła się do jego umięśnionego torsu.Odsunął ją od siebie kawałeczek i pocałował ją w zimny nos.
-Ja Ciebie też.
***********
-Kochanie moje!Wybacz mi!
A ona siedziała niewzruszona.Nigdy nie przepraszał nikogo.Podszedł do niej szybko i położył ręce po obu jej stronach na ścianie.Wiedział,jak na nią działa,ale nie zapominał też,że ona również na niego działa.
-Przepraszam,nie chciałem na Ciebie krzyczeć.To nie twoja wina.Chodź,pójdziemy do Pokoju życzeń i nie wyjdziemy do wieczora...-szeptał jej do ucha,po czym pocałował ją lekko w skroń.
-No dobrze-jęknęła-Wybaczam.Chodźmy już!
Wybuchnął śmiechem,a ona zrobiła obrażoną minę.Pokręcił głową i przerzucił ją sobie przez ramię.Zaczął biec na siódme piętro.
-BLACK!MATOLE!PUSZCZAJ!
Przyjaciele są jak ciche anioły,które podniosą nas,kiedy nasze skrzydła zapomną,jak latać...
poniedziałek, 31 grudnia 2012
piątek, 28 grudnia 2012
29.Śnisz.
Witajcie!
Na wstępie chciałabym podziękować za komentarze.I te dziwne,w których nazwano mnie mendą i te dające kopa,nowej bywalczyni mego bloga i ADY,za to,że choć trochę czuję się doceniona.
Nie wiem,może tego nie pisałam.Coś mi świata,że chyba tylko w którymś komentarzu,ale mniejsza z tym.
NOTKI DODAWANE SĄ CO TYDZIEŃ W SOBOTĘ!
Dodaję notkę dziś,abyście nie byli na mnie źli,jednak to co napisane jest u góry,od dzisiaj jest świętością.Czasami można nagiąć trochę tę zasadę,ale naprawdę jest dla mnie ważna,bo ja też mam swoje życie.Wiadomo,to opowiadanie jest jego częścią,lecz czy wy myślicie,że ja siedzę non stop przed klawiaturą?
hahahaha,nie.Ale nie gniewajcie się za to.
Przepraszam,jeśli was zawiodłam.Mam nadzieję,że to wam wynagrodzę.Mogę dodać dwie notki.Jeśli chcecie następną dziś,lub jutro,po prostu komentujcie.
Zagubiona Lilka.
*********************!!!********
Lily uśmiechnęła się czule i pogłaskała go po policzku.Siedzieli w przytulnej kawiarence na obrzeżach Hogsmeade,w której nigdy nie była.Rogacz był wspaniałym rozmówcą.Inteligentny,posiadał dużą i wszechstronną wiedzę co niesamowicie imponowało Lily.W końcu postanowiła spytać o coś,co już dawno obijało się o głowę.
-Słuchaj,możesz mi powiedzieć,czemu tak zmieniałeś zdanie?No wiesz...kocham Evans,nie kocham i znowu kocham.-spojrzała na niego uważnie,czując się nieswojo.
-Widzisz,to nie do końca tak-zaczął niemrawo.-Miłość nie leci z kranu jak woda.Nie możesz jej odkręcać i zakręcać kiedy tylko zechcesz.
Lily zastanowiła się przez chwilę i w końcu doszła do wniosku,że nigdy nie przestał jej kochać.
-Wiesz,że jestem od Ciebie starsza,młody?-zmieniła temat uśmiechając się szeroko i robiąc łyk ciepłego kakaa.
-Cóż ja biedny teraz pocznę?-błysnął rzędem białych zębów.
-Podać rachunek?-spytała miła,starsza pani przerywając im wymianę spojrzeń.Żadne nie chciało ustąpić.
-Poproszę-odpowiedział James,nadal uporczywie wpatrując się w Lily.Zazwyczaj miękła pod wpływem jego spojrzenia,dzisiaj jednak nie chciała się dać.
Wciąż na siebie patrząc równocześnie wyciągnęli portfele.
-Lily,nie żartuj.Ja płacę-obruszył się i wyciągnął pieniądze.Lily pokręciła głową rozbawiona.
-Niegrzeczny facet z dobrymi manierami?Ale mi się trafiło.
**************
Od razu mówię,że jest to scena miłości.Nie trzeba jej czytać,bo nie wprowadza to właściwie nic nowego.
*
Ciepła woda spływała po jej nagich plecach.Z rozkoszą zamoczyła ręce,a później całą resztę.Usłyszała cichy zgrzyt zamka i przez szybkę od prysznica ujrzała Syriusza.Zaczerwieniła się lekko,ale postanowiła,że jak już do niej przyszedł,nie wyrzuci go,tylko wykorzysta tę sytuację jak najlepiej.
-Dorcas...
-Chodź tu-poprosiła tylko.Czekała aż ściągnie ubrania i niepewnie przygryzła dolną wargę.Minutę później drzwiczki rozszerzyły się,a do kabiny wszedł nagi Syriusz.Dorcas myślała,że zemdleje na widok jego ciała.Zawstydziła się lekko.Była zwykłą,przeciętną i niczym się nie wyróżniającą dziewczyną.A on?Dwoma słowami:Grecki Bóg.
Przybliżył się do niej i złożył na jej szyi lekki pocałunek.Gdy Dorcas chciała zerknąć w dół,nie pozwolił jej na to,podciągając jej podbródek do góry i całując namiętnie.Pierwszy raz bał się,że nie spodoba się swojej wybrance.Co więcej,była to dziewczyna,bez której nie wyobrażał sobie życia.Zawsze był pewny swojej męskości i innych atutów,teraz jednak,jakoś nie czuł się na siłach.
Jeździła rękami wzdłuż jego pleców natrafiając na jego pośladki.Uśmiechnęła się poprzez pocałunek,dziękując Merlinowi,że Syriusz tak dba o sylwetkę.Odchyliła głowę,dając chłopakowi lepszy dostęp do jej szyi i dekoltu.Pierwszy jęk wyrwał się z jej ust,gdy zaczął pieścić ustami jej piersi.Oparła się o zimną ścianę czując,jak Jego palce schodzą niżej,aż do jej kobiecości.Syriusz otworzył oczy i uśmiechnął się z satysfakcją.Dorcas miała ekstazę wypisaną na twarzy.Zaczął gwałtownie poruszać palcami,aż z ust dziewczyny wyrwał się krótki krzyk,a sama ona odetchnęła ciężko.
-Jesteś piękna.-wyszeptał jej do ucha.Dorcas westchnęła przeciągle z ulgą i spojrzała mu w oczy.Swoim spojrzeniem wyraziła niemą zgodę.Już nawet nikt nie wiedział,kiedy ich ciała złączyły w się w jedno.Najważniejsze było to,że dokonał się tu dowód miłości.
Dwoje ludzi splecionych w miłosnym tańcu,a ich krzyki rozkoszy przedzierały błogą ciszę.
**********************
Lily podniosła się z łóżka z uśmiechem na twarzy.Nagła fala radości przypłynęła znikąd z szalonym pomysłem.Po cichu podeszła do łóżka Dorcas i potrząsnęła jej ramieniem.
-Dorcas!
-Lily?Daj spać!-wymamrotała Szatynka.Jutro sobota,więc mogła pospać trochę dłużej,a co z tym idzie,siedzieć do późna z Syriuszem.
-Naucz mnie quidditcha-zażądała Ruda.Dorcas wytrzeszczyła oczy,ale zaraz jej twarz rozjaśnił śmiech.
-No jasne.Kiedy?
-No teraz.Wolę bez świadków.-wytłumaczyła.-Chcę poczuć to co wy,kiedy dosiadacie tego kawałka drewna-uśmiechnęła się niewinnie.
-Dobra,to ubierz się i za chwilę idziemy.
************************
-Do mnie!-krzyknęła skupiona i ku jej ogromnemu zdziwieniu miotła podniosła się i trafiła do jej ręki.Przeciągnęła palcem po gładkiej powierzchni miotły i uśmiechnęła się.Pierwszy raz na myśl o miotle i lataniu!
-Załóż na nią nogę i mocno odepchnij się od ziemi!-zagrzmiała Dorcas.Lily skupiła się i przełknęła strach.Odepchnęła się mocno stopami od wilgotnej murawy i poczuła wiatr we włosach.
-Jacie!Tu jest...wow!-krzyknęła.Poczuła się niesamowicie lekka i wyszczerzyła się do Dorcas.Powoli pochyliła się nad trzonkiem miotły i przyśpieszyła.Zrobiła kilka okrążeń wokół boiska ścigając się z z przyjaciółką.Po piętnastu minutach takiej zabawy wyciągnęły kafle.Dorcas zawisła nad bramkami,a Ruda zaczęła trafiać do ich obręczy.Dwa pierwsze skusiła,jednak po chwili nie było mowy o ani jednej pomyłce:Lily była genialną ścigającą.
Obie zmęczone odłożyły miotły i wzięły szybki prysznic w szatni zawodników.
-Co Cię natchnęło Ruda,co?-spytała Dorcas.
-Nie wiem,jakoś tak.Chciałam zobaczyć jak to jest.Wiem bardzo dużo o quidditchu,jednak nigdy nie myślałam o tym,żeby grać w drużynie.Błagam,ja i quidditch?-spytała kpiąco i wybuchła perlistym śmiechem,do którego dołączył śmiech Dorcas.-Wiesz,chyba pójdę spać do Pottera.
-A propos spania,zrobiłam TO.-Szatynka zaczerwieniła się lekko,ale z jej twarzy można wyczytać było tylko szczęście.
-Co?!No i jak było?Rzeczywiście jest taki dobry,jak mówią?-uśmiechnęła się złośliwie i objęła jej ramię.
-Był nieziemski.I wiesz,też mam ochotę dzisiaj iść do nich.
Gadając jeszcze wesoło nawet się nie spostrzegły,kiedy doszły do portretu Grubej Damy.
-A gdzie tak późno się chodzi,co?!-zaczęła swój wywód.
-Żelki karmelowe.
-Wszystko powiem dyrektorowi!-groziła.
-Żelki karmelowe!
-Niewychowana młodzież!-prychnęła i wpuściła dziewczyny do Pokoju Wspólnego.Wróciły do swojego dormitorium,ściągnęły ubrania i w piżamach przeszły do Huncwotów.Wślizgnęły się do środka i jakie wielkie było ich zdziwienie,kiedy ujrzały Ann śpiącą z Remusem i gadających ze sobą Syriusza i Jamesa,pochylonych nad mapą.
-No,no,no.Kogo my tu mamy.Po co byłyście na boisku?-spytał Black robiąc miejsce obok siebie dla Dorcas.
-Lily...-zaczęła Szatynka,ale Ruda zatkała jej buzię ręką.
-Pomagała Dorcas znaleźć jej bransoletkę,nie?-dokończyła rzucając jej porozumiewawcze spojrzenie.Meadowes kiwnęła głową i po chwili zniknęła za kotarą łóżka Syriusza wraz z nim.Lily wdrapała się na łóżko Jamesa i opatuliła się kołdrą.Chłopak uśmiechnął się pod nosem i zasłonił szkarłatne kotary.
-Stęskniłaś się za mną?-spytał cicho opierając brodę o jej czubek głowy.
-Bardzo-wymruczała w zagięcie jego szyi.Po chwili było słychać dwa równe oddechy.
***************
Od urodzin Lily minęło już półtora tygodnia.Szedł pewny siebie.Przez ten miesiąc schudł cztery kilo,więc ze spokojem mógł założyć trochę inne ubrania.Miał na sobie dżinsy,koszulkę z nadrukiem i na to koszulę.Na ramiona miał niedbale zawieszoną szatę oraz luźno zwisający krawat.Uśmiechnął się pod nosem,gdy jakaś dziewczyna się za nim obejrzała.O tak!Od dzisiaj zawsze będzie ćwiczył z chłopakami!
Jego serce zabiło mocniej na widok pewnej dziewczyny-Penelopy.Była to niska,lekko puszysta Krukonka z czarnymi włosami do pasa.Miała łagodne rysy twarzy i śliczne błękitne oczy.Stała samotnie pod oknem i szukała czegoś w torbie.Lekko onieśmielony podszedł do niej i podniósł pióro,które leżało pod jej nogami.
-To twoje?-spytał swobodnie,lecz trochę drżącym głosem.
-O!Nareszcie,dzięki Peter.Życie mi ratujesz!-powiedziała i uśmiechnęła się.Na policzkach zrobiły jej się słodkie dołeczki.
-Co porabiasz?-zganił się w myślach za tak banalne pytanie.Dziewczyna jakby widziała tą wewnętrzną reprymendę,uśmiechnęła się.
-Mam zamiar iść do biblioteki,zrobić Transmutację.Może...może pójdziesz ze mną?-spuściła wzrok.Wiele razy jakiś chłopak podrywał ją i sama nie wiedziała dlaczego,bo nie wyróżniała się niczym,a nawet sama uważała,że jest brzydka,lecz przy Peterze czuła "motylki w brzuchu".
-Jasne!-odpowiedział szybko i podał jej ramię,tak jak uczył go Remus.Oboje z nieśmiałymi uśmiechami ruszyli na podbój starych książek.Mijając Huncwotów Glizdogon posłał im wdzięczne spojrzenie i pogrążył się w rozmowie z Penelopą.Weszli do biblioteki,wyszukali odpowiednich książek i usiedli przy małym stoliczku.
-No,więc...co zamierzasz robić po szkole?-spytał Peter,przerywając ciszę.Penelopa odłożyła pióro i odpowiedziała:
-Mam zamiar zostać uzdrowicielką.Mam bardzo dobre oceny,no i chciałabym pomagać ludziom.A ty?
Ale Peter jej nie słuchał.Wpatrywał się w jej piękne,małe usta,nie słuchając niczego i nie widząc niczego,oprócz jej ust.
-Peter!-krzyknęła rozbawiona.
-Cisza!-zagrzmiała pani Pince,wychylając długi nos z nas kubka kawy.
-Przepraszam,zagapiłem się.-powiedział skruszony.
-Właśnie widzę.Pytałam,kim ty chcesz zostać.
-Szczerze?
-Nie,proszę,okłam mnie.-odpowiedziała ironicznie.Peter pokręcił głową z uśmiechem.Zapomniał już,że ta mała osóbka jest waleczna i nieco sarkastyczna.
-No więc,myślałem nad założeniem sklepu ze słodyczami.Albo cukierni.
-Wspaniały pomysł!Pamiętam ten tort na urodzinach Lily Evans!Lupin powiedział,że to twoja robota.Był pyszny!
-Dzięki!-wypiął dumnie pierś i pozwolił dokończyć jej wypracowanie.
*************
-Panowie,mam zaszczyt ogłosić coś ważnego-zaczął Syriusz.Hunce siedzieli w swoim dormitorium na ziemi popijając Kremowe Piwo-Otóż nasz Peter stał się mężczyzną!-poklepał go po ramieniu.Chłopcy zaczęli się śmiać i gratulować Peterowi.On sam czuł się dumny i oświadczył im już,że będzie z nimi ćwiczył.
-Hej chłopaki!-do ich dormitorium weszły dziewczyny.
-Ej!Co to za picie Kremowego bez nas?-spytała Dorcas siadając obok Łapy.
Wręczyli im po butelce i do późnej nocy rozśmieszali się nawzajem.Około drugiej Lily spojrzała na Dorcas i oczami zadała pytanie.Dor pochyliła się nad nią i wyszeptała szybko:
-Jak pójdą spać
Lily kiwnęła głową na znak zgody i szeroko ziewnęła.
-Oho,chyba na dzisiaj koniec.Zostajecie?-spytał z nadzieją Syriusz.
-Ej!Nie chcę spać sama!Dziewczyny!Idziemy ubrać seksowną bieliznę i porzucać się poduszkami.-zarządziła Alicja.
Dziewczyny wybuchły śmiechem na widok udręczonych min chłopaków.
-Możemy się do was dołączyć?-spytał z nadzieją James.
-Nie tym razem kochanie!
***********
-Ann,idziesz z nami?
-Ale tylko popatrzeć.
-Ja też-odezwała się Alicja.
Założyły ciepłe dresy i wyszły z dormitorium,a dziesięć minut później i z zamku.Lily machnęła różdżką w stronę wielkich pochodni,a te zapaliły się i rozjaśniły boisko.Dorcas złamała zaklęcie zabezpieczające te najlepsze miotły i dała każdej po jednej("gdybyście jednak się zdecydowały")
-Przynajmniej będziemy mieć zastępce,kiedy ja lub Syriusz nie będziemy mogli grać.
-Oby do tego nie doszło.
Dziewczyny wzbiły się w powietrze i zrobiły kilka rundek wokół stadionu.Lily po którymś treningu pokonała strach i nauczyła się robić fikołki na miotle.Lubiła rozwijać dużą prędkość,bo wtedy dreszczyk emocji przechodził jej po plecach.
-Dobra,stawaj na bramkę!Znaczy się leć!-krzyknęła Lily.Nie zapomniała o rzuceniu zaklęć ochronnych na boisko,tak,aby nikt nie widział,ani nie słyszał co tam się dzieje,no i nie wiedział,że one tam są,mając na myśli Huncwotów i ich mapę.
-Ala,jesteś nam potrzebna!Ktoś musi być "na bramce"!-Dorcas podleciała do Breaks.Dziewczyna z ociąganiem weszła na miotłę i odbiła się od trybun.Miała lekki uraz do mioteł po tym,jak kiedyś w czwartej klasie wylądowała w SS ze złamaną ręką i nogą.Nigdy nie zapomni obrzydliwego smaku tego okropnego eliksiru.
Zawisła nad środkową obręczą i czekała na atak.Lily i Dorcas ćwiczyły już to od dawna.Lecąc z tą samą prędkością rzucały do siebie kafla omijając postawione słupki.W końcu ostatni rzut skierowany był do Lily,a ta celnie cisnęła go w lewą bramkę.
-Hurra!-krzyknęła uradowana i uśmiechnęła się.Quidditch nie jest taki zły,dopóki nie zacznie się ktoś nim chwalić.Kątem oka zobaczyła Ann,która puszczała jakąś piłeczkę w dół i zwinnie łapała ją tuż nad ziemią.Nie ma się co dziwić,skoro wychowywała się wśród dwóch starszych braci,którzy w Hogwarcie byli kapitanami drużyn.
-Dobra,wracamy!Byłyśmy świetne!Uważam,że w Hogwarcie powinna był damska drużyna quidditcha.
Wybuchły śmiechem,ale pokiwały zgodnie głowami.
**********
-Gdzie wy znowu byłyście?-spytał James,patrząc uważnie na swoją dziewczynę.
-Na spacerze.
-Nie było was na mapie.-Remus zmarszył czoło.
-Widać jesteśmy od was lepsze i umiemy myśleć.
-We wszystkim-potwierdziła zgodnie Ann.
-Może w quidditchu też,hmm?-zakpił Black.
-W tym szczególnie-odpowiedziała Dorcas,podnosząc wyzywająco brew.
-Ta,może mały zakład?
-Nie ma sprawy.
-Meczyk quidditcha.Huncowci vs.-tu Syriusz zrobił teatralną pauzę-Huncwotki.
-Jutro o drugiej zapraszamy na boisko.-uzgodnił James i ze śmiechem wrócili do swojego dormitorium.
Gdy drzwi się za nimi zamknęły,Potter od razu powiedział:
-Ja nie wiem po co to zrobiły.Przecież Ruda boi się wsiąść na miotłę!
-A Ann?Nie chce nawet słyszeć o quidditchu.Z kolei Alicja ma uraz od czwartej klasy.Wygramy z pacem w d...-Remus spojrzał na Syriusza karcąco-w nosie.
-Dobrze,że ćwiczyliśmy razem u mnie w domu,bo Remus i Glizdek pospadali by nam z mioteł-James parsknął śmiechem.
-Trzeba pomyśleć nad karą!
***********
Dziewczyny zadowolone umyły się i przebrane w piżamę usiadły na łóżkach.
-Ale się zdziwią!-westchnęła Lily.
-A no właśnie.Czy ty przypadkiem nie masz jakiś paranormalnych zdolności?Akurat półtora tygodnia przed pomysłem zakładu mówisz mi,że chcesz nauczyć się grać w quidditcha-spytała Dorcas.
-Och,oczywiście!Przepowiadam Ci,że wyjdziesz za Blacka i będziecie mieć trójkę dzieci!
Dziewczyny wybuchły śmiechem,a Dorcas zaczerwieniła się.
-Szczęście,że my-Ann wskazała na siebie i Alicję-umiemy grać od małego.
-Mówię wam,dziewczyny,oni się jeszcze zdziwią!
-Trzeba pomyśleć nad karą!
***********************
-Gotowe na porażkę?-spytał Peter z pełną buzią.Dziewczyny popatrzyły na siebie znacząco i zrobiły przerażone miny.
-Och tak!Po co ja się na to wszystko godziłam!-zaczęła lamentować Ruda.
-Spoko,zawsze możecie się wycofać-oświadczył spokojnie Remus.
-Śnisz.-z czterech dziewczęcych buzi wyrwało się to samo słowo.
Na wstępie chciałabym podziękować za komentarze.I te dziwne,w których nazwano mnie mendą i te dające kopa,nowej bywalczyni mego bloga i ADY,za to,że choć trochę czuję się doceniona.
Nie wiem,może tego nie pisałam.Coś mi świata,że chyba tylko w którymś komentarzu,ale mniejsza z tym.
NOTKI DODAWANE SĄ CO TYDZIEŃ W SOBOTĘ!
Dodaję notkę dziś,abyście nie byli na mnie źli,jednak to co napisane jest u góry,od dzisiaj jest świętością.Czasami można nagiąć trochę tę zasadę,ale naprawdę jest dla mnie ważna,bo ja też mam swoje życie.Wiadomo,to opowiadanie jest jego częścią,lecz czy wy myślicie,że ja siedzę non stop przed klawiaturą?
hahahaha,nie.Ale nie gniewajcie się za to.
Przepraszam,jeśli was zawiodłam.Mam nadzieję,że to wam wynagrodzę.Mogę dodać dwie notki.Jeśli chcecie następną dziś,lub jutro,po prostu komentujcie.
Zagubiona Lilka.
*********************!!!********
Lily uśmiechnęła się czule i pogłaskała go po policzku.Siedzieli w przytulnej kawiarence na obrzeżach Hogsmeade,w której nigdy nie była.Rogacz był wspaniałym rozmówcą.Inteligentny,posiadał dużą i wszechstronną wiedzę co niesamowicie imponowało Lily.W końcu postanowiła spytać o coś,co już dawno obijało się o głowę.
-Słuchaj,możesz mi powiedzieć,czemu tak zmieniałeś zdanie?No wiesz...kocham Evans,nie kocham i znowu kocham.-spojrzała na niego uważnie,czując się nieswojo.
-Widzisz,to nie do końca tak-zaczął niemrawo.-Miłość nie leci z kranu jak woda.Nie możesz jej odkręcać i zakręcać kiedy tylko zechcesz.
Lily zastanowiła się przez chwilę i w końcu doszła do wniosku,że nigdy nie przestał jej kochać.
-Wiesz,że jestem od Ciebie starsza,młody?-zmieniła temat uśmiechając się szeroko i robiąc łyk ciepłego kakaa.
-Cóż ja biedny teraz pocznę?-błysnął rzędem białych zębów.
-Podać rachunek?-spytała miła,starsza pani przerywając im wymianę spojrzeń.Żadne nie chciało ustąpić.
-Poproszę-odpowiedział James,nadal uporczywie wpatrując się w Lily.Zazwyczaj miękła pod wpływem jego spojrzenia,dzisiaj jednak nie chciała się dać.
Wciąż na siebie patrząc równocześnie wyciągnęli portfele.
-Lily,nie żartuj.Ja płacę-obruszył się i wyciągnął pieniądze.Lily pokręciła głową rozbawiona.
-Niegrzeczny facet z dobrymi manierami?Ale mi się trafiło.
**************
Od razu mówię,że jest to scena miłości.Nie trzeba jej czytać,bo nie wprowadza to właściwie nic nowego.
*
Ciepła woda spływała po jej nagich plecach.Z rozkoszą zamoczyła ręce,a później całą resztę.Usłyszała cichy zgrzyt zamka i przez szybkę od prysznica ujrzała Syriusza.Zaczerwieniła się lekko,ale postanowiła,że jak już do niej przyszedł,nie wyrzuci go,tylko wykorzysta tę sytuację jak najlepiej.
-Dorcas...
-Chodź tu-poprosiła tylko.Czekała aż ściągnie ubrania i niepewnie przygryzła dolną wargę.Minutę później drzwiczki rozszerzyły się,a do kabiny wszedł nagi Syriusz.Dorcas myślała,że zemdleje na widok jego ciała.Zawstydziła się lekko.Była zwykłą,przeciętną i niczym się nie wyróżniającą dziewczyną.A on?Dwoma słowami:Grecki Bóg.
Przybliżył się do niej i złożył na jej szyi lekki pocałunek.Gdy Dorcas chciała zerknąć w dół,nie pozwolił jej na to,podciągając jej podbródek do góry i całując namiętnie.Pierwszy raz bał się,że nie spodoba się swojej wybrance.Co więcej,była to dziewczyna,bez której nie wyobrażał sobie życia.Zawsze był pewny swojej męskości i innych atutów,teraz jednak,jakoś nie czuł się na siłach.
Jeździła rękami wzdłuż jego pleców natrafiając na jego pośladki.Uśmiechnęła się poprzez pocałunek,dziękując Merlinowi,że Syriusz tak dba o sylwetkę.Odchyliła głowę,dając chłopakowi lepszy dostęp do jej szyi i dekoltu.Pierwszy jęk wyrwał się z jej ust,gdy zaczął pieścić ustami jej piersi.Oparła się o zimną ścianę czując,jak Jego palce schodzą niżej,aż do jej kobiecości.Syriusz otworzył oczy i uśmiechnął się z satysfakcją.Dorcas miała ekstazę wypisaną na twarzy.Zaczął gwałtownie poruszać palcami,aż z ust dziewczyny wyrwał się krótki krzyk,a sama ona odetchnęła ciężko.
-Jesteś piękna.-wyszeptał jej do ucha.Dorcas westchnęła przeciągle z ulgą i spojrzała mu w oczy.Swoim spojrzeniem wyraziła niemą zgodę.Już nawet nikt nie wiedział,kiedy ich ciała złączyły w się w jedno.Najważniejsze było to,że dokonał się tu dowód miłości.
Dwoje ludzi splecionych w miłosnym tańcu,a ich krzyki rozkoszy przedzierały błogą ciszę.
**********************
Lily podniosła się z łóżka z uśmiechem na twarzy.Nagła fala radości przypłynęła znikąd z szalonym pomysłem.Po cichu podeszła do łóżka Dorcas i potrząsnęła jej ramieniem.
-Dorcas!
-Lily?Daj spać!-wymamrotała Szatynka.Jutro sobota,więc mogła pospać trochę dłużej,a co z tym idzie,siedzieć do późna z Syriuszem.
-Naucz mnie quidditcha-zażądała Ruda.Dorcas wytrzeszczyła oczy,ale zaraz jej twarz rozjaśnił śmiech.
-No jasne.Kiedy?
-No teraz.Wolę bez świadków.-wytłumaczyła.-Chcę poczuć to co wy,kiedy dosiadacie tego kawałka drewna-uśmiechnęła się niewinnie.
-Dobra,to ubierz się i za chwilę idziemy.
************************
-Do mnie!-krzyknęła skupiona i ku jej ogromnemu zdziwieniu miotła podniosła się i trafiła do jej ręki.Przeciągnęła palcem po gładkiej powierzchni miotły i uśmiechnęła się.Pierwszy raz na myśl o miotle i lataniu!
-Załóż na nią nogę i mocno odepchnij się od ziemi!-zagrzmiała Dorcas.Lily skupiła się i przełknęła strach.Odepchnęła się mocno stopami od wilgotnej murawy i poczuła wiatr we włosach.
-Jacie!Tu jest...wow!-krzyknęła.Poczuła się niesamowicie lekka i wyszczerzyła się do Dorcas.Powoli pochyliła się nad trzonkiem miotły i przyśpieszyła.Zrobiła kilka okrążeń wokół boiska ścigając się z z przyjaciółką.Po piętnastu minutach takiej zabawy wyciągnęły kafle.Dorcas zawisła nad bramkami,a Ruda zaczęła trafiać do ich obręczy.Dwa pierwsze skusiła,jednak po chwili nie było mowy o ani jednej pomyłce:Lily była genialną ścigającą.
Obie zmęczone odłożyły miotły i wzięły szybki prysznic w szatni zawodników.
-Co Cię natchnęło Ruda,co?-spytała Dorcas.
-Nie wiem,jakoś tak.Chciałam zobaczyć jak to jest.Wiem bardzo dużo o quidditchu,jednak nigdy nie myślałam o tym,żeby grać w drużynie.Błagam,ja i quidditch?-spytała kpiąco i wybuchła perlistym śmiechem,do którego dołączył śmiech Dorcas.-Wiesz,chyba pójdę spać do Pottera.
-A propos spania,zrobiłam TO.-Szatynka zaczerwieniła się lekko,ale z jej twarzy można wyczytać było tylko szczęście.
-Co?!No i jak było?Rzeczywiście jest taki dobry,jak mówią?-uśmiechnęła się złośliwie i objęła jej ramię.
-Był nieziemski.I wiesz,też mam ochotę dzisiaj iść do nich.
Gadając jeszcze wesoło nawet się nie spostrzegły,kiedy doszły do portretu Grubej Damy.
-A gdzie tak późno się chodzi,co?!-zaczęła swój wywód.
-Żelki karmelowe.
-Wszystko powiem dyrektorowi!-groziła.
-Żelki karmelowe!
-Niewychowana młodzież!-prychnęła i wpuściła dziewczyny do Pokoju Wspólnego.Wróciły do swojego dormitorium,ściągnęły ubrania i w piżamach przeszły do Huncwotów.Wślizgnęły się do środka i jakie wielkie było ich zdziwienie,kiedy ujrzały Ann śpiącą z Remusem i gadających ze sobą Syriusza i Jamesa,pochylonych nad mapą.
-No,no,no.Kogo my tu mamy.Po co byłyście na boisku?-spytał Black robiąc miejsce obok siebie dla Dorcas.
-Lily...-zaczęła Szatynka,ale Ruda zatkała jej buzię ręką.
-Pomagała Dorcas znaleźć jej bransoletkę,nie?-dokończyła rzucając jej porozumiewawcze spojrzenie.Meadowes kiwnęła głową i po chwili zniknęła za kotarą łóżka Syriusza wraz z nim.Lily wdrapała się na łóżko Jamesa i opatuliła się kołdrą.Chłopak uśmiechnął się pod nosem i zasłonił szkarłatne kotary.
-Stęskniłaś się za mną?-spytał cicho opierając brodę o jej czubek głowy.
-Bardzo-wymruczała w zagięcie jego szyi.Po chwili było słychać dwa równe oddechy.
***************
Od urodzin Lily minęło już półtora tygodnia.Szedł pewny siebie.Przez ten miesiąc schudł cztery kilo,więc ze spokojem mógł założyć trochę inne ubrania.Miał na sobie dżinsy,koszulkę z nadrukiem i na to koszulę.Na ramiona miał niedbale zawieszoną szatę oraz luźno zwisający krawat.Uśmiechnął się pod nosem,gdy jakaś dziewczyna się za nim obejrzała.O tak!Od dzisiaj zawsze będzie ćwiczył z chłopakami!
Jego serce zabiło mocniej na widok pewnej dziewczyny-Penelopy.Była to niska,lekko puszysta Krukonka z czarnymi włosami do pasa.Miała łagodne rysy twarzy i śliczne błękitne oczy.Stała samotnie pod oknem i szukała czegoś w torbie.Lekko onieśmielony podszedł do niej i podniósł pióro,które leżało pod jej nogami.
-To twoje?-spytał swobodnie,lecz trochę drżącym głosem.
-O!Nareszcie,dzięki Peter.Życie mi ratujesz!-powiedziała i uśmiechnęła się.Na policzkach zrobiły jej się słodkie dołeczki.
-Co porabiasz?-zganił się w myślach za tak banalne pytanie.Dziewczyna jakby widziała tą wewnętrzną reprymendę,uśmiechnęła się.
-Mam zamiar iść do biblioteki,zrobić Transmutację.Może...może pójdziesz ze mną?-spuściła wzrok.Wiele razy jakiś chłopak podrywał ją i sama nie wiedziała dlaczego,bo nie wyróżniała się niczym,a nawet sama uważała,że jest brzydka,lecz przy Peterze czuła "motylki w brzuchu".
-Jasne!-odpowiedział szybko i podał jej ramię,tak jak uczył go Remus.Oboje z nieśmiałymi uśmiechami ruszyli na podbój starych książek.Mijając Huncwotów Glizdogon posłał im wdzięczne spojrzenie i pogrążył się w rozmowie z Penelopą.Weszli do biblioteki,wyszukali odpowiednich książek i usiedli przy małym stoliczku.
-No,więc...co zamierzasz robić po szkole?-spytał Peter,przerywając ciszę.Penelopa odłożyła pióro i odpowiedziała:
-Mam zamiar zostać uzdrowicielką.Mam bardzo dobre oceny,no i chciałabym pomagać ludziom.A ty?
Ale Peter jej nie słuchał.Wpatrywał się w jej piękne,małe usta,nie słuchając niczego i nie widząc niczego,oprócz jej ust.
-Peter!-krzyknęła rozbawiona.
-Cisza!-zagrzmiała pani Pince,wychylając długi nos z nas kubka kawy.
-Przepraszam,zagapiłem się.-powiedział skruszony.
-Właśnie widzę.Pytałam,kim ty chcesz zostać.
-Szczerze?
-Nie,proszę,okłam mnie.-odpowiedziała ironicznie.Peter pokręcił głową z uśmiechem.Zapomniał już,że ta mała osóbka jest waleczna i nieco sarkastyczna.
-No więc,myślałem nad założeniem sklepu ze słodyczami.Albo cukierni.
-Wspaniały pomysł!Pamiętam ten tort na urodzinach Lily Evans!Lupin powiedział,że to twoja robota.Był pyszny!
-Dzięki!-wypiął dumnie pierś i pozwolił dokończyć jej wypracowanie.
*************
-Panowie,mam zaszczyt ogłosić coś ważnego-zaczął Syriusz.Hunce siedzieli w swoim dormitorium na ziemi popijając Kremowe Piwo-Otóż nasz Peter stał się mężczyzną!-poklepał go po ramieniu.Chłopcy zaczęli się śmiać i gratulować Peterowi.On sam czuł się dumny i oświadczył im już,że będzie z nimi ćwiczył.
-Hej chłopaki!-do ich dormitorium weszły dziewczyny.
-Ej!Co to za picie Kremowego bez nas?-spytała Dorcas siadając obok Łapy.
Wręczyli im po butelce i do późnej nocy rozśmieszali się nawzajem.Około drugiej Lily spojrzała na Dorcas i oczami zadała pytanie.Dor pochyliła się nad nią i wyszeptała szybko:
-Jak pójdą spać
Lily kiwnęła głową na znak zgody i szeroko ziewnęła.
-Oho,chyba na dzisiaj koniec.Zostajecie?-spytał z nadzieją Syriusz.
-Ej!Nie chcę spać sama!Dziewczyny!Idziemy ubrać seksowną bieliznę i porzucać się poduszkami.-zarządziła Alicja.
Dziewczyny wybuchły śmiechem na widok udręczonych min chłopaków.
-Możemy się do was dołączyć?-spytał z nadzieją James.
-Nie tym razem kochanie!
***********
-Ann,idziesz z nami?
-Ale tylko popatrzeć.
-Ja też-odezwała się Alicja.
Założyły ciepłe dresy i wyszły z dormitorium,a dziesięć minut później i z zamku.Lily machnęła różdżką w stronę wielkich pochodni,a te zapaliły się i rozjaśniły boisko.Dorcas złamała zaklęcie zabezpieczające te najlepsze miotły i dała każdej po jednej("gdybyście jednak się zdecydowały")
-Przynajmniej będziemy mieć zastępce,kiedy ja lub Syriusz nie będziemy mogli grać.
-Oby do tego nie doszło.
Dziewczyny wzbiły się w powietrze i zrobiły kilka rundek wokół stadionu.Lily po którymś treningu pokonała strach i nauczyła się robić fikołki na miotle.Lubiła rozwijać dużą prędkość,bo wtedy dreszczyk emocji przechodził jej po plecach.
-Dobra,stawaj na bramkę!Znaczy się leć!-krzyknęła Lily.Nie zapomniała o rzuceniu zaklęć ochronnych na boisko,tak,aby nikt nie widział,ani nie słyszał co tam się dzieje,no i nie wiedział,że one tam są,mając na myśli Huncwotów i ich mapę.
-Ala,jesteś nam potrzebna!Ktoś musi być "na bramce"!-Dorcas podleciała do Breaks.Dziewczyna z ociąganiem weszła na miotłę i odbiła się od trybun.Miała lekki uraz do mioteł po tym,jak kiedyś w czwartej klasie wylądowała w SS ze złamaną ręką i nogą.Nigdy nie zapomni obrzydliwego smaku tego okropnego eliksiru.
Zawisła nad środkową obręczą i czekała na atak.Lily i Dorcas ćwiczyły już to od dawna.Lecąc z tą samą prędkością rzucały do siebie kafla omijając postawione słupki.W końcu ostatni rzut skierowany był do Lily,a ta celnie cisnęła go w lewą bramkę.
-Hurra!-krzyknęła uradowana i uśmiechnęła się.Quidditch nie jest taki zły,dopóki nie zacznie się ktoś nim chwalić.Kątem oka zobaczyła Ann,która puszczała jakąś piłeczkę w dół i zwinnie łapała ją tuż nad ziemią.Nie ma się co dziwić,skoro wychowywała się wśród dwóch starszych braci,którzy w Hogwarcie byli kapitanami drużyn.
-Dobra,wracamy!Byłyśmy świetne!Uważam,że w Hogwarcie powinna był damska drużyna quidditcha.
Wybuchły śmiechem,ale pokiwały zgodnie głowami.
**********
-Gdzie wy znowu byłyście?-spytał James,patrząc uważnie na swoją dziewczynę.
-Na spacerze.
-Nie było was na mapie.-Remus zmarszył czoło.
-Widać jesteśmy od was lepsze i umiemy myśleć.
-We wszystkim-potwierdziła zgodnie Ann.
-Może w quidditchu też,hmm?-zakpił Black.
-W tym szczególnie-odpowiedziała Dorcas,podnosząc wyzywająco brew.
-Ta,może mały zakład?
-Nie ma sprawy.
-Meczyk quidditcha.Huncowci vs.-tu Syriusz zrobił teatralną pauzę-Huncwotki.
-Jutro o drugiej zapraszamy na boisko.-uzgodnił James i ze śmiechem wrócili do swojego dormitorium.
Gdy drzwi się za nimi zamknęły,Potter od razu powiedział:
-Ja nie wiem po co to zrobiły.Przecież Ruda boi się wsiąść na miotłę!
-A Ann?Nie chce nawet słyszeć o quidditchu.Z kolei Alicja ma uraz od czwartej klasy.Wygramy z pacem w d...-Remus spojrzał na Syriusza karcąco-w nosie.
-Dobrze,że ćwiczyliśmy razem u mnie w domu,bo Remus i Glizdek pospadali by nam z mioteł-James parsknął śmiechem.
-Trzeba pomyśleć nad karą!
***********
Dziewczyny zadowolone umyły się i przebrane w piżamę usiadły na łóżkach.
-Ale się zdziwią!-westchnęła Lily.
-A no właśnie.Czy ty przypadkiem nie masz jakiś paranormalnych zdolności?Akurat półtora tygodnia przed pomysłem zakładu mówisz mi,że chcesz nauczyć się grać w quidditcha-spytała Dorcas.
-Och,oczywiście!Przepowiadam Ci,że wyjdziesz za Blacka i będziecie mieć trójkę dzieci!
Dziewczyny wybuchły śmiechem,a Dorcas zaczerwieniła się.
-Szczęście,że my-Ann wskazała na siebie i Alicję-umiemy grać od małego.
-Mówię wam,dziewczyny,oni się jeszcze zdziwią!
-Trzeba pomyśleć nad karą!
***********************
-Gotowe na porażkę?-spytał Peter z pełną buzią.Dziewczyny popatrzyły na siebie znacząco i zrobiły przerażone miny.
-Och tak!Po co ja się na to wszystko godziłam!-zaczęła lamentować Ruda.
-Spoko,zawsze możecie się wycofać-oświadczył spokojnie Remus.
-Śnisz.-z czterech dziewczęcych buzi wyrwało się to samo słowo.
piątek, 21 grudnia 2012
28.Piękne są tylko chwile...za miłość!
Na wstępie,chcę życzyć wszystkim Wesołych Świąt.Pysznego jedzenia,bogatego Gwiazdora,duuużo śniegu i
uśmiechu przez cały czas!No i zapomniałabym o wyśmienitej zabawy(i małego kaca,bo z tego co mi wiadomo,w Polsce nie ma eliksirów na kaca-giganta :D) na Sylwestrze!;)
Postaram się napisać notkę w następną sobotę,ale wiecie,Sylwestra trzeba przyszykować;)Jutro nie będzie notki, a wstawiam ją dzisiaj.
Jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT!
********^^^^********
Zaczęła cichutko śpiewać.Z początku nieśmiało,lecz po chwili z jej buzi wydarł się anielski śpiew.
'Chcę się z Tobą zestarzeć'
Nagle czyjeś ręce oplotły ją w pasie i ściągnęły z okna Sowiarni,jakby bały się,że szczupłe ciało dziewczyny może zlecieć z najlżejszym ruchem tańczącego wiatru.
-Co ty tu...?-spytała odwracając się do chłopaka.
-Widziałem na mapie.-odparł krótko i przyciągnął ją do siebie.-Zaśpiewasz mi coś jeszcze?
Dziewczyna zaczerwieniła się i w duchu przeklinała zdradzieckie policzki.Pokręciła przecząco głową.
-No nie daj się prosić,Evans-wymruczał wtulając twarz w jej słodko pachnące włosy.
-Jak ty mi coś zagrasz-zadecydowała przygryzając dolną wargę.Prowokowała.Z pozytywnym skutkiem.
-Niby na czym?-spytał patrząc gdzieś poza nią,byle nie spojrzeć na jej czerwone wargi.
-Wiem,że grasz na fortepianie,kochanie-uśmiechnęła się zadowolona.
-Ale na pewno mi zaśpiewasz?
-Na pewno.
****^^^
-Gdzie oni są?-Dorcas z cichym westchnieniem opadła na kanapę obok Łapy.
-Pewnie wrócą późno,znając Rogacza-odpowiedział,patrząc,jak oczy jego dziewczyny zwężają się złowieszczo.
-Syriuszku!-usłyszał świergotanie tuż obok lewego ucha.Zaraz potem dało się słyszeć syk jego ukochanej:
-Sio!
Blondynka oburzona odrzuciła długie włosy i odeszła kręcąc tyłkiem.
-Te blondyny w końcu mnie wykończą.Kleją się do Ciebie jak muchy do lizaka.
-Ale wiedz,że ja zauważam tylko Ciebie.
*****^^^
-Myślę,że to trzeba zrobić na koniec roku.
-Tak długo mam czekać?Niby czemu?-spytała rozdrażniona.
-Może wtedy szlama wróci do tej swojej Grecji?
-Hę?Niby skąd o tym wiesz?
-Słyszałem,jak Potter o tym gadał.
-Eh,postanowione.
*****^^^
'Chcę usiąść na werandzie i śmiać się z tego wszystkiego'
Po komnacie rozległ się piękny śpiew,a zaraz potem równie śliczna melodia.
'I być już zawsze z Tobą'
James skończył grać i przyciągnął Lily do siebie.
-Co ja bym bez Ciebie zrobił?Kocham Cię...-wyszeptał jej do ucha.Dziewczynie zmiękły kolana i gdyby Rogacz jej nie trzymał,pewnie by upadła.
"-No siemka Evans!U...
-Nie nie umówię się z Tobą,Potter!
-Chciałem spytać,czy umiesz już to zaklęcie,bo ja nie bardzo.-odpowiedział i podniósł brew.
-Przepraszam,James-zaczerwieniona i szybko odeszła do siebie.W jej głowie wciąż tłukły się słowa:
"Zaczerwieniłam się.O nie!To przecież Potter!"
Zatrzasnęła drzwi zapominając wszystkich swoich rzeczy."
-Ja Ciebie też.
****^^^
Lily wstała zadowolona.Wzięła odprężający prysznic i ubrała się wyjątkowo ładnie.Dzisiaj jej osiemnaste urodziny!W świecie mugoli jest już pełnoletnia!
Wyszła z dormitorium w poszukiwaniu przyjaciół.Przy tablicy informacyjnej dojrzała mały tłumek,więc podeszła tam zobaczyć co wywołało takie porusznie.
-----------------------------------
| 30 STYCZNIA
| Wycieczka do Hogsmeade pod nadzorem p.Filcha.
| Z pisemną zgodą rodzica/opiekuna proszę stawić się o 10:00 w Sali Wejściowej.
|
|
| Miłej zabawy oraz Wszystkiego Najlepszego,stary dyrektor.
|
Uśmiechnęła się szeroko i pobiegła po ciepłe rzeczy.Gdy weszła do pokoju zauważyła małą,ozdobną kartkę na łóżku.
----------------------------
| Idź na siódme piętro;)
|
| J.P
Wybiegła podekscytowana z pokoju łapiąc szybko za swój płaszcz.Prawie biegiem pokonała kilka korytarzy,aż w końcu dostrzegła kolejny liścik.
-------------------------
| Przejdź trzy razy obok ściany i pomyśl " Chcę dostać się tam,gdzie jest mój ukochany"
|
|
| Twój J.P
Uśmiechnęła się z czułością i trochę zdziwiona wykonała polecenie.
Za trzecim razem pojawiły się masywne,rzeźbione drzwi,przez które z zachwytem przeszła.
Wydała z siebie okrzyk.Zachwytu,zdziwienia i wzruszenia.
Znajdowała się na plaży oświeconej tysiącami lampek-panował niesamowicie romantyczny i spokojny nastrój.
-NIESPODZIANKA!-krzyknęło chyba z pół Hogwartu i zaczęło składać jej życzenia i prezenty.Przyjmowała je szukając wzrokiem Jamesa.
-Mnie szukasz?-usłyszała szept obok ucha.
-Może-odparła zadziornie.Przeszły ją dreszcze,gdy poczuła coś chłodnego na nadgarstku.Podniosła dłoń na wysokość oczu i spojrzała z zachwytem na złotą bransoletkę z zawieszkami: książką,fiolką,miotłą,jelonkiem i serduszkiem.Odwróciła się do Jamesa i zarzuciła mu ręce na szyję przytulając z całych sił.Pewnie nic nie poczuł,ale mimo to powiedział:
-Zaraz mnie udusisz,i kto Ci będzie robił takie prezenty?
-Dziękuję,jest prześliczna.
-Dobra,koniec czułości,Ruda!-wykrzyknął Syriusz wpychając się między nich.-Trzymaj kremowe!
*******^^^
-A hik! pamiętacie j-jak w szesnaste urodziny Lily,James zrobił jej taką niespodziankę,że przez hik! tydzień błyszczała jak błyskotka?-towarzystwo wybuchło śmiechem.Dorcas,Syriusz,Lily,James,Alicja,Frank,Ann,Remus i Peter stali nad brzegiem morza z kuflami w rękach.
-Za Alicję i Franka!
-Za Ann i Remusa!
-Za Dorcas i Syriusza!
-Za Petera i jedzenie!
-Za Lily i Jamesa!
-Za miłość!
*****^^^
Siedział już tak od godziny i patrzył na długonogą piękność,z niczego sobie kształtami i lśniącymi włosami oraz tym zadziornym błyskiem w oku.
Poczuł dumę.
To on jest jej chłopakiem!Nagle dziewczyna podniosła głowę,uśmiechnęła się i pochyliła z powrotem nad długim pergaminem.
Również na jego twarz wypłynął szeroki i szczery uśmiech.Dorcas była pierwszą dziewczyną,z którą był więcej niż tydzień!Ludzie!On był z nią m-i-e-s-i-ą-c,no i nadal jest!
A obiecał sobie,że się nigdy nie ustatkuje(wiecie co mi teraz pasuje? "I cały misterny plan w piz*u!".dop.aut.).Miał być jak wuj Alphard-łamacz damskich serc,nigdy nie usidlony.
Czy kocha ją?Czas pokaże,ale teraz wychodzi,że raczej...
****^^^
-Zaraz,ile my byliśmy w PŻ?-spytała solenizantka,patrząc na słonce za oknem.
-Nie do końca wiem,ale zrobiliśmy tak,że tam byliśmy pięc godzin,kiedy tutaj minęło zaledwie pięc minut-wyjaśnił James dokańczając eliksir na kaca.-Spoko,Piękna,to jeszcze nie koniec!Zabieram Cię do Hogsmeade!
Szli za ręce w stronę wioski,co chwilę popychając się w ostatnie zaspy śniegu.Śmiechom nie było końca.Lily nie mogła uwierzyć,że wcześniej nie zauważyła jaki jest naprawdę James.Widziała w nim rozkapryszonego,napuszonego kretyna,który dostaje to co chce.A jaki jest?Czuły,mądry,zabawny,zdolny i niesamowicie wygadany,oczywiście pozytywnie,co bardzo jej imponowało.
Póki co nie znudzili się sobą i Lily z tego powodu była niewyobrażalnie szczęśliwa.Nie pojmowała tego,jak można uzależnić się od drugiej osoby.A oboje byli świetnymi przykładamy,że można.
<3
uśmiechu przez cały czas!No i zapomniałabym o wyśmienitej zabawy(i małego kaca,bo z tego co mi wiadomo,w Polsce nie ma eliksirów na kaca-giganta :D) na Sylwestrze!;)
Postaram się napisać notkę w następną sobotę,ale wiecie,Sylwestra trzeba przyszykować;)Jutro nie będzie notki, a wstawiam ją dzisiaj.
Jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT!
********^^^^********
Zaczęła cichutko śpiewać.Z początku nieśmiało,lecz po chwili z jej buzi wydarł się anielski śpiew.
'Chcę się z Tobą zestarzeć'
Nagle czyjeś ręce oplotły ją w pasie i ściągnęły z okna Sowiarni,jakby bały się,że szczupłe ciało dziewczyny może zlecieć z najlżejszym ruchem tańczącego wiatru.
-Co ty tu...?-spytała odwracając się do chłopaka.
-Widziałem na mapie.-odparł krótko i przyciągnął ją do siebie.-Zaśpiewasz mi coś jeszcze?
Dziewczyna zaczerwieniła się i w duchu przeklinała zdradzieckie policzki.Pokręciła przecząco głową.
-No nie daj się prosić,Evans-wymruczał wtulając twarz w jej słodko pachnące włosy.
-Jak ty mi coś zagrasz-zadecydowała przygryzając dolną wargę.Prowokowała.Z pozytywnym skutkiem.
-Niby na czym?-spytał patrząc gdzieś poza nią,byle nie spojrzeć na jej czerwone wargi.
-Wiem,że grasz na fortepianie,kochanie-uśmiechnęła się zadowolona.
-Ale na pewno mi zaśpiewasz?
-Na pewno.
****^^^
-Gdzie oni są?-Dorcas z cichym westchnieniem opadła na kanapę obok Łapy.
-Pewnie wrócą późno,znając Rogacza-odpowiedział,patrząc,jak oczy jego dziewczyny zwężają się złowieszczo.
-Syriuszku!-usłyszał świergotanie tuż obok lewego ucha.Zaraz potem dało się słyszeć syk jego ukochanej:
-Sio!
Blondynka oburzona odrzuciła długie włosy i odeszła kręcąc tyłkiem.
-Te blondyny w końcu mnie wykończą.Kleją się do Ciebie jak muchy do lizaka.
-Ale wiedz,że ja zauważam tylko Ciebie.
*****^^^
-Myślę,że to trzeba zrobić na koniec roku.
-Tak długo mam czekać?Niby czemu?-spytała rozdrażniona.
-Może wtedy szlama wróci do tej swojej Grecji?
-Hę?Niby skąd o tym wiesz?
-Słyszałem,jak Potter o tym gadał.
-Eh,postanowione.
*****^^^
'Chcę usiąść na werandzie i śmiać się z tego wszystkiego'
Po komnacie rozległ się piękny śpiew,a zaraz potem równie śliczna melodia.
'I być już zawsze z Tobą'
James skończył grać i przyciągnął Lily do siebie.
-Co ja bym bez Ciebie zrobił?Kocham Cię...-wyszeptał jej do ucha.Dziewczynie zmiękły kolana i gdyby Rogacz jej nie trzymał,pewnie by upadła.
"-No siemka Evans!U...
-Nie nie umówię się z Tobą,Potter!
-Chciałem spytać,czy umiesz już to zaklęcie,bo ja nie bardzo.-odpowiedział i podniósł brew.
-Przepraszam,James-zaczerwieniona i szybko odeszła do siebie.W jej głowie wciąż tłukły się słowa:
"Zaczerwieniłam się.O nie!To przecież Potter!"
Zatrzasnęła drzwi zapominając wszystkich swoich rzeczy."
-Ja Ciebie też.
****^^^
Lily wstała zadowolona.Wzięła odprężający prysznic i ubrała się wyjątkowo ładnie.Dzisiaj jej osiemnaste urodziny!W świecie mugoli jest już pełnoletnia!
Wyszła z dormitorium w poszukiwaniu przyjaciół.Przy tablicy informacyjnej dojrzała mały tłumek,więc podeszła tam zobaczyć co wywołało takie porusznie.
-----------------------------------
| 30 STYCZNIA
| Wycieczka do Hogsmeade pod nadzorem p.Filcha.
| Z pisemną zgodą rodzica/opiekuna proszę stawić się o 10:00 w Sali Wejściowej.
|
|
| Miłej zabawy oraz Wszystkiego Najlepszego,stary dyrektor.
|
Uśmiechnęła się szeroko i pobiegła po ciepłe rzeczy.Gdy weszła do pokoju zauważyła małą,ozdobną kartkę na łóżku.
----------------------------
| Idź na siódme piętro;)
|
| J.P
Wybiegła podekscytowana z pokoju łapiąc szybko za swój płaszcz.Prawie biegiem pokonała kilka korytarzy,aż w końcu dostrzegła kolejny liścik.
-------------------------
| Przejdź trzy razy obok ściany i pomyśl " Chcę dostać się tam,gdzie jest mój ukochany"
|
|
| Twój J.P
Uśmiechnęła się z czułością i trochę zdziwiona wykonała polecenie.
Za trzecim razem pojawiły się masywne,rzeźbione drzwi,przez które z zachwytem przeszła.
Wydała z siebie okrzyk.Zachwytu,zdziwienia i wzruszenia.
Znajdowała się na plaży oświeconej tysiącami lampek-panował niesamowicie romantyczny i spokojny nastrój.
-NIESPODZIANKA!-krzyknęło chyba z pół Hogwartu i zaczęło składać jej życzenia i prezenty.Przyjmowała je szukając wzrokiem Jamesa.
-Mnie szukasz?-usłyszała szept obok ucha.
-Może-odparła zadziornie.Przeszły ją dreszcze,gdy poczuła coś chłodnego na nadgarstku.Podniosła dłoń na wysokość oczu i spojrzała z zachwytem na złotą bransoletkę z zawieszkami: książką,fiolką,miotłą,jelonkiem i serduszkiem.Odwróciła się do Jamesa i zarzuciła mu ręce na szyję przytulając z całych sił.Pewnie nic nie poczuł,ale mimo to powiedział:
-Zaraz mnie udusisz,i kto Ci będzie robił takie prezenty?
-Dziękuję,jest prześliczna.
-Dobra,koniec czułości,Ruda!-wykrzyknął Syriusz wpychając się między nich.-Trzymaj kremowe!
*******^^^
-A hik! pamiętacie j-jak w szesnaste urodziny Lily,James zrobił jej taką niespodziankę,że przez hik! tydzień błyszczała jak błyskotka?-towarzystwo wybuchło śmiechem.Dorcas,Syriusz,Lily,James,Alicja,Frank,Ann,Remus i Peter stali nad brzegiem morza z kuflami w rękach.
-Za Alicję i Franka!
-Za Ann i Remusa!
-Za Dorcas i Syriusza!
-Za Petera i jedzenie!
-Za Lily i Jamesa!
-Za miłość!
*****^^^
Siedział już tak od godziny i patrzył na długonogą piękność,z niczego sobie kształtami i lśniącymi włosami oraz tym zadziornym błyskiem w oku.
Poczuł dumę.
To on jest jej chłopakiem!Nagle dziewczyna podniosła głowę,uśmiechnęła się i pochyliła z powrotem nad długim pergaminem.
Również na jego twarz wypłynął szeroki i szczery uśmiech.Dorcas była pierwszą dziewczyną,z którą był więcej niż tydzień!Ludzie!On był z nią m-i-e-s-i-ą-c,no i nadal jest!
A obiecał sobie,że się nigdy nie ustatkuje(wiecie co mi teraz pasuje? "I cały misterny plan w piz*u!".dop.aut.).Miał być jak wuj Alphard-łamacz damskich serc,nigdy nie usidlony.
Czy kocha ją?Czas pokaże,ale teraz wychodzi,że raczej...
****^^^
-Zaraz,ile my byliśmy w PŻ?-spytała solenizantka,patrząc na słonce za oknem.
-Nie do końca wiem,ale zrobiliśmy tak,że tam byliśmy pięc godzin,kiedy tutaj minęło zaledwie pięc minut-wyjaśnił James dokańczając eliksir na kaca.-Spoko,Piękna,to jeszcze nie koniec!Zabieram Cię do Hogsmeade!
Szli za ręce w stronę wioski,co chwilę popychając się w ostatnie zaspy śniegu.Śmiechom nie było końca.Lily nie mogła uwierzyć,że wcześniej nie zauważyła jaki jest naprawdę James.Widziała w nim rozkapryszonego,napuszonego kretyna,który dostaje to co chce.A jaki jest?Czuły,mądry,zabawny,zdolny i niesamowicie wygadany,oczywiście pozytywnie,co bardzo jej imponowało.
Póki co nie znudzili się sobą i Lily z tego powodu była niewyobrażalnie szczęśliwa.Nie pojmowała tego,jak można uzależnić się od drugiej osoby.A oboje byli świetnymi przykładamy,że można.
<3
sobota, 15 grudnia 2012
27.Ketchup Song
Z opuszczonymi głowami szli za Dyrektorem do jego gabinetu.Nikt nie pisnął ani słowa.
-Cytrynowe kaczuchy-powiedział beztrosko profesor Dumbledor i zachęcił ich do wejścia na schody.
-Dropsa?-Pokręcili przecząco głowami-A więc dobrze.Jak mniemam mieliście ważny powód,aby opuścić teren szkoły,tak?
-Chcieliśmy kupić prezent.-oznajmił swobodnie Syriusz,jako jedyny maksymalnie rozluźniony.Wiele razy on i James spotykał dyrektora na małym kremowym w Trzech Miotłach.
-A dla kogo,mogę wiedzieć?
-Dla Lily,Lily Evans-tym razem odezwał się Remus.-Za dwa dni są jej urodziny.
-Ach,no więc myślę,że zrobimy za dwa dni jakiś mały wypad do naszej wioski,z okazji urodziny panny Evans,aby nie było więcej takich nieporozumień.
Dziewczyny spojrzały na siebie-myślały,że dostaną szlaban,lub co gorsza,wyleją ich.
-Do widzenia,profesorze!-zawołał raźno Syriusz i pociągnął zdezorientowaną Dorcas w stronę wyjścia.
******
-I jak było na randce?-spytała Ann,siadając na łóżku i podciągając nogi pod brodę.
-Nijak-odpowiedziała Rudowłosa rozczesując włosy.Sama wciąż była jeszcze zdziwiona,rozbawiona i pełna obaw.
Pobiegł za nią,ziewając ponownie.Gdy weszli do dormitorium,od razu przycisnął ją do ściany i zaczął całował po szyi.Lily całkowicie poddała się jego dotykowi i drżącymi rękami zaczęła odpinać mu koszulę.Z cichym westchnieniem opadli na łóżko.Już chciała po prostu zerwać z niego koszulkę,gdy usłyszała ciche chrapanie.
-Nie żartuj!Zasnął?!-Dorcas wybuchła śmiechem.
-Może go znudziłam?-spytała smętnie Lily.
-Przestań,kochana.Wiesz,że cię kocha i czeka pewnie na TEN moment,więc po prostu musiał być bardzo zmęczony-zaoponowała Alicja.
-A co jeśli nie będę zbyt dobra?
******
Lily sięgnęła po banana,gdy ten nagle zaczął śpiewać sławną "Ketchup Song".Zaśmiała się głośno i podniosła owoc wyżej.Z drugiego końca usłyszała kolejny,niższy głos,który dołączył do banana.Już cała sala,wraz z połową stołu nauczycielskiego śmiała się głośno i słuchała owoców.Wtem do Wielkiej Sali wparowali Huncwoci i porwali swoje dziewczyny do tańca.Inni poszli za ich przykładem i tańczyli szalenie.Dyrektor różdżką odsunął wszystkie stoły i zrobił mnóstwo wolnego miejsca,sam wchodząc między tańczących.
Zabawa trwała przez prawie półtorej godziny.Lily ze śmiechem patrzyła na McGonagall,której trudno było dotrzymać kroku pląsającemu Dumblowi.
-Ostatnia piosenka!Panie proszą Panów!
Nagle cała chmara wytapetowanych dziewczyn ruszyła w stronę Hunców.W ostatniej chwili Lily pociągnęła Jamesa za rękę i wtuliła się w niego.
-Jesteś mój,pamiętaj o tym.
*****
-Witaj,piękna.
-Spadaj-warknęła Sarah i odeszła.
-Zaczekaj!-krzyknął za nią i dogonił ją.
-Na co?
-Wiem,że nie lubisz Evans.
-I co?-spytała zniecierpliwiona.
-I to,że ja nie lubię Pottera.
*****
Lily usiadła na parapecie i otworzyła swój śpiewnik.Uśmiechnęła się delikatnie i zamoczyła pióro w atramencie.
Mówię,a ty masz mnie słuchać.Proszę słuchaj uważnie!Są to dwa najważniejsze słowa w życiu skierowane tylko do Ciebie.Powiem,tylko błagam nie zrób mi krzywdy.Nigdy.
Kocham Cię.Zawsze będę Cię kochać.To nie są tylko puste słowa.Pamiętam jak powiedziałeś: na zawsze razem.
Mam nadzieje.Nie zapomnę o Tobie nigdy.Chcę się z Tobą zestarzeć.
Chcę abyśmy pewnego dnia,leżąc razem w ciepłym łóżku powiedzieć: Pamiętasz jak...?
Chcę być zawsze z Tobą.Akceptować twoje wady jak i wychwalać zalety.Nie dbajmy o chwile słabości.Każdy je ma.Ja też.Ale dla mnie wszystko jasne.Po prostu chce być z tobą.Zastanawiam się,czy to uczucie będzie trwać wiecznie.Ja mówię: tak.A ty?
Kocham Cię.Zawsze będę cię kochać.To nie są tylko puste słowa.Pamiętam jak powiedziałeś: na zawsze razem.
Mam nadzieje.Nie zapomnę o Tobie nigdy.Chce się z Tobą zestarzeć.
*****
usiadła mu na kolanach i zarzuciła ręce na szyję.Ich usta połączyły się w drapieżnym i namiętnym pocałunku.Kiedy oderwali się od siebie Potter pogładził kciukiem jej wargi i policzek,a ona wtuliła się w jego dłoń.Przytuliła sie i chłonęła jego obecność.Wiedziała,że z nim nic jej nie grozi.Chciała znowu go pocałować lecz nagle usłyszeli głos Lupina:
-No,no,no.my tu się zamartwiamy gdzie podział się nasz Rogacz, a ten zabawia się z Evans.
Oboje poderwali głowy wciąż zarumienieni.James wstał i pocałował Lily w policzek mówiąc:
-Dobranoc kochanie.Wiesz,że beze mnie nie zasną.Ktoś im musi coś przeczytać.-uśmiechnął się i odwrócił do dormitorium.
-Wiem.Dobranoc.-odpowiedziała ze śmiechem i pognała do swojej sypialni.Dziewczyny dawno spały więc przebrała się po cichu i wskoczyła do łóżka.Nie minęła minuta jak odpłynęła,śniąc zapewne o swoim rozrabiaku.
-Cytrynowe kaczuchy-powiedział beztrosko profesor Dumbledor i zachęcił ich do wejścia na schody.
-Dropsa?-Pokręcili przecząco głowami-A więc dobrze.Jak mniemam mieliście ważny powód,aby opuścić teren szkoły,tak?
-Chcieliśmy kupić prezent.-oznajmił swobodnie Syriusz,jako jedyny maksymalnie rozluźniony.Wiele razy on i James spotykał dyrektora na małym kremowym w Trzech Miotłach.
-A dla kogo,mogę wiedzieć?
-Dla Lily,Lily Evans-tym razem odezwał się Remus.-Za dwa dni są jej urodziny.
-Ach,no więc myślę,że zrobimy za dwa dni jakiś mały wypad do naszej wioski,z okazji urodziny panny Evans,aby nie było więcej takich nieporozumień.
Dziewczyny spojrzały na siebie-myślały,że dostaną szlaban,lub co gorsza,wyleją ich.
-Do widzenia,profesorze!-zawołał raźno Syriusz i pociągnął zdezorientowaną Dorcas w stronę wyjścia.
******
-I jak było na randce?-spytała Ann,siadając na łóżku i podciągając nogi pod brodę.
-Nijak-odpowiedziała Rudowłosa rozczesując włosy.Sama wciąż była jeszcze zdziwiona,rozbawiona i pełna obaw.
Pobiegł za nią,ziewając ponownie.Gdy weszli do dormitorium,od razu przycisnął ją do ściany i zaczął całował po szyi.Lily całkowicie poddała się jego dotykowi i drżącymi rękami zaczęła odpinać mu koszulę.Z cichym westchnieniem opadli na łóżko.Już chciała po prostu zerwać z niego koszulkę,gdy usłyszała ciche chrapanie.
-Nie żartuj!Zasnął?!-Dorcas wybuchła śmiechem.
-Może go znudziłam?-spytała smętnie Lily.
-Przestań,kochana.Wiesz,że cię kocha i czeka pewnie na TEN moment,więc po prostu musiał być bardzo zmęczony-zaoponowała Alicja.
-A co jeśli nie będę zbyt dobra?
******
Lily sięgnęła po banana,gdy ten nagle zaczął śpiewać sławną "Ketchup Song".Zaśmiała się głośno i podniosła owoc wyżej.Z drugiego końca usłyszała kolejny,niższy głos,który dołączył do banana.Już cała sala,wraz z połową stołu nauczycielskiego śmiała się głośno i słuchała owoców.Wtem do Wielkiej Sali wparowali Huncwoci i porwali swoje dziewczyny do tańca.Inni poszli za ich przykładem i tańczyli szalenie.Dyrektor różdżką odsunął wszystkie stoły i zrobił mnóstwo wolnego miejsca,sam wchodząc między tańczących.
Zabawa trwała przez prawie półtorej godziny.Lily ze śmiechem patrzyła na McGonagall,której trudno było dotrzymać kroku pląsającemu Dumblowi.
-Ostatnia piosenka!Panie proszą Panów!
Nagle cała chmara wytapetowanych dziewczyn ruszyła w stronę Hunców.W ostatniej chwili Lily pociągnęła Jamesa za rękę i wtuliła się w niego.
-Jesteś mój,pamiętaj o tym.
*****
-Witaj,piękna.
-Spadaj-warknęła Sarah i odeszła.
-Zaczekaj!-krzyknął za nią i dogonił ją.
-Na co?
-Wiem,że nie lubisz Evans.
-I co?-spytała zniecierpliwiona.
-I to,że ja nie lubię Pottera.
*****
Lily usiadła na parapecie i otworzyła swój śpiewnik.Uśmiechnęła się delikatnie i zamoczyła pióro w atramencie.
Mówię,a ty masz mnie słuchać.Proszę słuchaj uważnie!Są to dwa najważniejsze słowa w życiu skierowane tylko do Ciebie.Powiem,tylko błagam nie zrób mi krzywdy.Nigdy.
Kocham Cię.Zawsze będę Cię kochać.To nie są tylko puste słowa.Pamiętam jak powiedziałeś: na zawsze razem.
Mam nadzieje.Nie zapomnę o Tobie nigdy.Chcę się z Tobą zestarzeć.
Chcę abyśmy pewnego dnia,leżąc razem w ciepłym łóżku powiedzieć: Pamiętasz jak...?
Chcę być zawsze z Tobą.Akceptować twoje wady jak i wychwalać zalety.Nie dbajmy o chwile słabości.Każdy je ma.Ja też.Ale dla mnie wszystko jasne.Po prostu chce być z tobą.Zastanawiam się,czy to uczucie będzie trwać wiecznie.Ja mówię: tak.A ty?
Kocham Cię.Zawsze będę cię kochać.To nie są tylko puste słowa.Pamiętam jak powiedziałeś: na zawsze razem.
Mam nadzieje.Nie zapomnę o Tobie nigdy.Chce się z Tobą zestarzeć.
*****
usiadła mu na kolanach i zarzuciła ręce na szyję.Ich usta połączyły się w drapieżnym i namiętnym pocałunku.Kiedy oderwali się od siebie Potter pogładził kciukiem jej wargi i policzek,a ona wtuliła się w jego dłoń.Przytuliła sie i chłonęła jego obecność.Wiedziała,że z nim nic jej nie grozi.Chciała znowu go pocałować lecz nagle usłyszeli głos Lupina:
-No,no,no.my tu się zamartwiamy gdzie podział się nasz Rogacz, a ten zabawia się z Evans.
Oboje poderwali głowy wciąż zarumienieni.James wstał i pocałował Lily w policzek mówiąc:
-Dobranoc kochanie.Wiesz,że beze mnie nie zasną.Ktoś im musi coś przeczytać.-uśmiechnął się i odwrócił do dormitorium.
-Wiem.Dobranoc.-odpowiedziała ze śmiechem i pognała do swojej sypialni.Dziewczyny dawno spały więc przebrała się po cichu i wskoczyła do łóżka.Nie minęła minuta jak odpłynęła,śniąc zapewne o swoim rozrabiaku.
piątek, 7 grudnia 2012
26.Napalony Huncwot
-Ann,chciałbym,żebyś wiedziała,że dużo znaczy dla mnie fakt,iż mimo,że jestem wilkołakiem,chcesz ze mną być-jego głos drżał-Ale czy jesteś tego w stu procentach pewna?Ze mną?-spytał,jakby chciał się upewnić,że to chodzi na pewno o niego.
Ann podeszła do niego rozczulona i położyła mu rękę na policzku.
-Remus,nie wyobrażam sobie innego faceta obok.-oświadczyła.Remusowi spadł kamień z serca.Nie zniósł by odrzucenia.Objął ją w pasie i złożył delikatny pocałunek na jej ciepłych wargach.
-Nawet nie wiesz,w co się pakujesz-mruknął ledwie słyszalnie.
********
-Potter!Za kilka miesięcy owutemy i ja mam w nosie tę durną grę!
-Black to samo!Konfiskuję te karty-oświadczyła Dorcas i przywołała talię magicznych kart różdżką.
-A teraz,Potter,siadasz grzecznie przy stoliku i odrabiasz Transmutację-powiedziała Lily,marszcząc groźnie brwi.
-Tak kochanie-odpowiedział potulnie James i posłusznie zajął się czytaniem.
-Pantofel-mruknął cicho Syriusz.
-Mówiłeś coś Black?-spytała Dorcas.
-Ależ nic,kochanie.
****
-No ja wszystko rozumiem,ale spójrz na to z innej strony.Jeśli je rozbawimy,nie będą się wściekać-tłumaczył James.
-Och!Skoro pan Black i Potter wszystko umieją to proszę powiedzieć mi coś o animagach-do ich uszu dobiegł chłodny głos profesor McGonnagal.James spojrzał z teatralnym przerażeniem na Syriusza i zaczął:
-Animadzy,to ludzie,którzy potrafią zmieniać się w zwierzęta,na przykład jelenia,psa czy szczura.-wyszczerzył się w stronę Remusa.
-Aby zostać animagiem potrzeba wiele ćwiczeń,gdyż jest to bardzo złożona forma magii.Transformacja ta jest niezwykle trudna i niebezpieczna, nawet najlepsi czarodzieje mogą sobie z nią nie poradzić. Czarodziej nie może wybrać, w jakie zwierzę chce się przemieniać, gdyż zależy to od jego osobowości. Fakt ten należy zarejestrować w Ministerstwie Magii.
McGonnagal spojrzała na nich zszokowana.
-Upiekło się wam.Po pięć punktów dla Gryffindoru-syknęła niezadowolona,lecz mile zaskoczona.
Dzwonek rozległ się w klasie i uczniowie prawie wybiegli z klasy.Kątem oka profesorka spojrzała na Lily,która klepie Jamesa po plecach w wyrazie dumy.
-Ona go jeszcze wychowa-mruknęła sama do siebie i pokręciła głową.
****
-Co wy na to,żeby wybrać się do Hogsmeade?-spytał niepewnie James.
-Świetny pomysł!-zawołała Dorcas-Nie mam prezentu dla Lilki.
James klepnął się w czoło.No tak,przecież za dwa dni urodziny Lily!
-Ale byśmy musieli bez niej,a to znaczy,że ktoś zostaje-oznajmiła Ann.
-NIE JA!-naraz dało się słyszeć sześć głosów.
-James,jesteś jej chłopakiem,więc ty zostajesz!-zadecydowała Dorcas,a James jęknął.
-Spoko,Rogacz,pójdziemy jutro,ok?-szepnął do niego Syriusz,a Remus i Peter pokiwali głowami.
-Dzięki-odszepnął James z wdzięcznością.
-.....no i ogólnie chyba muszę dokupić jakieś kosmetyki.To co,Łapciu,idziemy?-spytała Dorcas.
Wszyscy kiwnęli głowami i wyszli za dziewczyną.
Lily siedziała na kanapie przed kominkiem i czytała książkę.
-Witaj,Ruda.-obok niej usiadł Syriusz.Oparła głowę o jego tors.Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni.
-Lily,nie pomylili Ci się chłopacy?-spytał James z rosnącą zazdrością.
-Och,kochanie!Twoje mięśnie są jak stal,a Syriusz po prostu jest bardziej miękki!-zawołała.
James parsknął śmiechem,a Łapa zachłysnął się powietrzem.
-Wcale nie-szepnęła po cichu Dorcas i pocałowała swojego chłopaka w skroń-Idziemy na...no ten,kolację?
-Tak.
-Nie.
-Nie?
-Nie.
-James!
-No co?
-Jajco.Jestem głodna.
-Później pójdziemy,okej,skarbie?Zabiorę Cię na randkę.
-No,to my się zbieramy-oświadczyła Dorcas i zanim Lily zdążyła cokolwiek powiedzieć,ich już nie było.
***
-No,Lily,zostaliśmy sami-pocałował ją w policzki,żuchwę,a najwięcej uwagi poświęcił ustom.Przeszły ją znajome dreszcze.-Może pójdziemy do dormitorium?
Lily przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć,w tym czasie James głośno ziewnął.
-Tylko jeśli mnie złapiesz,napalony Huncwocie!
***
-Gdzie teraz?-spytała Dorcas.
-No,no,no.Kogo my tu mamy?-usłyszeli znajomy głos,a strach zupełnie ich sparaliżował.Odwrócili się wolno w stronę....
***********
I figa!Nie powiem!
Dzięki za miłe komentarze.Przepraszam,że nie dodałam notki wczoraj-problemy z kompem.Ale nie gniewajcie się na mnie.
Spóźnione-Wesołych Mikołajek!
Wasza Lilka.
Notka krótka,następna będzie trzy razy taka,obiecuję.Nie wnosi wiele nowego,ale możecie mieć pewność,że nie brak mi pomysłów na ciekawszą akcję.;)
sobota, 1 grudnia 2012
25.Nie jestem draniem.
-No słucham.
-Ja nie mogę Ci dać tego,czego chcesz.
-A to niby czemu?-spytała drżącym głosem.
-Jestem wilkołakiem,tak?W-i-l-k-o-ł-a-k-i-e-m!-krzyknął i złapał ją za ramiona.Po jej policzkach popłynęła łza.
-A mnie to nie obchodzi,rozumiesz?!
-Ann!Ja nie znajdę pracy,chyba,że marną,nie utrzymam Cię!Nie będziesz mogła mieć dziecka-zaczął wyliczać-jeśli będziesz ze mną szczęśliwa...
-BĘDĘ!KOCHAM CIĘ!-ryknęła Blondynka,a w pustej klasie zapadła cisza.
*********
-Kolejną ważną postacią w tejże wojnie,o której mówiłem wam na poprzedniej lekcji,była Joanna D'arc.Nazwano ją Dziewicą Orleańską-smętny głos profesora Binnsa opływał klasę-Mugole spalili ją na stosie za rzekome uprawianie czarnej magii.Była czarownicą,to wiemy na pewno.
-Jak to Dziewicą Orleańską?!-ożywił się Syriusz podnosząc głowę z grubej księgi,na której powoli przysypiał.
-Była dziewicą,to chyba jasne,a że Orleańską,to pan powinien wiedzieć,panie Black.
-Ile ona miała lat?Skoro była dziewicą...-zaciekawił się James i wymienił uśmiech z Łapą.
-Dziewiętnaście,więc to chyba jasne,że była dziewicą-odpowiedział Binns i odpłynął za katedrę.
-Taa-odpowiedzieli równo chłopacy i parsknęli śmiechem.Całej sytuacji przyglądały się dwie dziewczyny-Lily i Dorcas.Obie zaniepokojone i lekko przestraszone.Spojrzały na siebie niepewnie.
-Ty już..?-spytała szeptem Dorcas.Lily pokręciła gwałtownie głową-Ja też nie.
-Chcę jeszcze chwilę poczekać.Jestem z nim od zaledwie miesiąca...
-No właśnie.Poza tym,nie jestem taka łatwa.Wiąż boję się,że no wiesz...ZZZ-spojrzała na nią znacząco,a Lily kiwnęła głową ze zrozumieniem.
-Co tam Evans?-Lily usłyszała głos Jamesa i uśmiechnęła się pod nosem.
-A co cię to interesuje,Potter?
*******
-Jej,no po prostu się boję,czy to takie dziwne?
-No właśnie nie.
-Dziewczyny,spoko.Nie dość,że mnie nie bolało,to jeszcze kocham tego faceta!-wtrąciła się Alicja.
-O czy tym mówisz?Przecież jeszcze tego nie było!-zdziwiła się Dorcas.
-Co?Właśnie,że tak.Ja nie jestem już dziewicą.-oświadczyła,a dziewczyny wytrzeszczyły oczy.
-Ale my mówimy o owutemach...-powiedziała rozbawiona Lily-ale dobrze wiedzieć-dodała.Alicja oblała się rumieńcem.
-Hej wam-mruknęła Ann siadając obok nich.Jak zwykle wyglądała pięknie-wspaniale dobrane rzeczy,dodatki i nienaganny makijaż.Jedynie minę miała nieciekawą.
-Co ty taka nie w sosie?-spytała Ala z troską i objęła przyjaciółkę ramieniem.
-Chciałabym się jakoś rozerwać-powiedziała Ann,omijając pytanie Alicji.
-Może tak nie wiem...zrobić jakiś kawał Huncom?-spytała Lily z diabelskim uśmiechem.
-Huncwotki,do dormitorium!-zarządziła Meadowes.Wszystkie cztery szybko umknęły do pokoju i zamknęły drzwi zaklęciem.
*****
-Te,łania!-krzyknęła cicho Dorcas do Lily.Ruda spojrzała na nią rozbawiona.
-Słucham suniu?-odgryzła się.Dorcas spojrzała na nią oburzona i najciszej jak umiała otworzyła drzwi do męskiego domrmitorium.Weszły szybko do środka uważając,aby nie potknąć się o rzeczy leżąc na ziemi dosłownie wszędzie.Lily odsłoniła kotary łóżka Jamesa i wylała na jego odsłoniętą głowę kilka kropel wściekle żółtego płynu.Odwróciła się sprawdzić,jak radzi sobie reszta.Dorcas pokazała jej kciuk w górę,a po chwili zrobiła to reszta dziewczyn.Chichotając wzięły kilka butelek Kremowego Piwa z zapasów chłopaków i cicho ulotniły się do swojego dormitorium.
-Ale się zdziwią!-krzyknęła Alicja,jak już zamknęła za nimi drzwi.
-No to co,Huncwotki,po kremowym?-spytała zadziornie Lily-jutro sobota!
-Na zdrowie!-krzyknęła Sunia i wzięła łyk złotego napoju.
****
W męskim dormitorium słychać było jedynie trzy męskie pochrapywanie.Lupin zwlokł się z łóżka i stanął przed szafą.Przecierając oczy otworzył jedne drzwiczki.Jego wrzask obudził reszte Huncwotów.James i Syriusz rozsunęli kotary i wybuchli śmiechem.Remus z przerażeniem patrzył na kolor jego włosów,a mianowicie wściekle różowy.
-Lepiej spójrzcie na siebie!-krzyknął i przeczesał włosy drżącą ręką.
James pobiegł do łazienki równo z Syriuszem i oboje krzyknęli po spojrzeniu w lustro.
-Nie wychodzimy dziś z dormitorium-zadecydował Peter i otworzył małą szafeczkę w rogu-Chłopaki!
Wszyscy zgromadzili się nad mini barkiem i jęknęli.Ich wspaniałe zapasy Kremowego Piwa zostały opróżnione.
-Ja wiem,kto to zrobił-oznajmił James z diabelskim błyskiem w oku.
-Huncwotki-z czterech buzi wydało się to samo słowo.
Po ubraniu się zeszli cichaczem do Pokoju Wspólnego i prawie wbiegli po schodach do dormitorium dziewczyn,po uprzednim naciśnięciu magicznego guzika,o którym wiedzieli tylko oni.Otworzyli cicho drzwi i wydali z siebie odgłosy oburzenia.Po ziemi walały się puste butelki,a same dziewczyny spały porozwalane w swoich łóżkach.James wślizgnął się obok swojej dziewczyny i zasłonił kotary jej łóżka.Usiadł na niej okrakiem i lekko ją połaskotał.Lily otworzyła oczy i krzyknęłaby,gdyby James nie zasłonił jej buzi.Wybuchnęła śmiechem na widok jego neonowo-żółtych włosów.
-Nowy image,kochanie?-spytała między salwami śmiechu.
-Teraz błagaj mnie o litość.
Zaczął gilgać ją po brzuchu,wiedząc,że to tam ma największe gilgotki.
-Nie!James...błagam!POTTER!
-Tak,Liluś?
-Złaź ze mnie!Jesteś za ciężki!
James zaprzestał swojej czynności-Uważasz,że jestem za gruby?
-Tak!
James obrażony zszedł z niej i już miał wygramolić się z łóżka,gdy Lily przyciągnęła go do siebie.
-No dobra,jesteś idealny,wiesz?-dała mu sozystego buziaka w nos.
-No skoro tak mówisz-westchnął teatralnie i objął ją rękami.
*****
Dziś czterej Huncwoci przechodzili katorgi.Każdy na ich widok wybuchał śmiechem.Jedynie nie ich funclub i dwoje uczniów.Jeden nienawidził Lily,drugi Jamesa.I lepiej,żeby mieli się na baczności,bo nie wiadomo,co wyniknie ze wspólnego planu.
Najlepsza wiadomość tego dnia była taka,że Remus chciał porozmawiać z Ann.Ale czy na pewno najlepsza?
*
Owutemy zbliżały sie wielkimi krokami.Lily,Dorcas,Remus i Peter coraz częściej czasu spędzali nad książkami.Nauczyciele na każdej lekcji przypominali im o tym,że jeśli nei zdadzą,niczego nie osiągną,więc mają wziąść się w garść.Jamesowi,Syriuszowi nie podobało się to,że ich dziewczyny nie miały czasu,jednak sami nie byli lepsi.Mimo,iż podczas teningów była Dorcas,nie mieli jak rozmawiać.A więc ich plan dnia był taki: wstanie,jedzenie,nauka,jedni treningi,drudzy ksiązki,a na koniec wykończeni szli spać.Lily zastanawiała się,kiedy ostatni raz byli na randce.No tak,na początku stycznia.
-Hej,James-szepnęła do jego ucha,gdy siedział nad jakąś karteczką w PW.James odetchną głęboko i uśmiechnął się.
-Lily,stęskniłem się za Tobą.Już dawno nie byliśmy sami-poskarżył się.Lily usiadła mu na kolana i zarzuciła mu ręce na szyję.
-Ja za Tobą też,James-odpowiedziała i pocałowała go delikatnie w usta.Oparła głowę na jego piersi i wpatrzyła się w skaczące płomienie.
***
-Dorcas...-wymruczał Syriusz między pocałunkami.Dziewczyna cała drżała.Jakie plany miał teraz wobec niej?Zaznaczył ślad ustami po jej żuchwie i pocałował namiętnie trzymając ją w pasie.Oderwał się i opadł obok niej na poduszki.
-I już?-spytała,zanim zdążyła się ugryźć w język.
-Nie jestem draniem,poczekam.-odpowiedział i pogłaskał ją czule po policzku.Tak,Syriusz Black powiedział takie coś!Marzenie!
-Mówiłam Ci,że Cię kocham?-zarumieniła się i opuściła głowę.Syriusz cały zesztywniał.Nie był jeszcze gotowy na takie wyznanie!Przycisnął ją tylko bliżej do siebie i schował twarz w jej włosach.
*
-ANN!Ann!
Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła zdyszanego Remusa.Serce zabiło jej mocniej.
-Tak?
-Ja...
**********
Wiem,że rozdział nie wnosi nic nowego,a może tylko trochę;)
Na nastEpny naprawdę tym razem poczekacie na Mikołajki!;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)