*******
Lily otworzyła oczy i uśmiechnęła się.
Przeciągnęła się i usłyszała, jak jej kości strzelają. Budzik obok jej głowy
wskazywał na godzinę dziesiątą. Pokręciła głową z niedowierzaniem i westchnęła.
Jej kotary były zasłonięte, ale przedostawały się przez nie drobne promienie
słońca, które grzało ją w lewe ramię. Zrzuciła z siebie kołdrę i wyciągnęła
się. Jej koszula nocna podciągnęła się do góry, odsłaniając nogi, który
położyła tak, by słońce na nie padało. Po kilku minutach bezczynnego leżenia
podniosła się do pozycji siedzącej i rozsunęła zasłony. Ani jednej z dziewczyn
nie było w dormitorium. Wzruszyła ramionami i z powrotem opadła na poduszki.
Czuła taką beztroskę! Żadnych testów, wypracowań, po egzaminach, które nawiasem
mówiąc zdziwiły ją totalnie. Myślała, że będą to trudne zadania, w których
muszą wykazać się wiedzą z ostatnich siedmiu lat, a tu – połowa pytań z
ostatnich dwóch lat.
Usłyszała szczęk zamka. Leniwie spojrzała
w tamtą stronę i uśmiechnęła się.
- O, śpioch raczył wstać? – wiecznie
rozczochrany Szukający zamknął drzwi nogą.
- Tak, już tak. Już dawno tak dobrze nie
spałam.
Usiadł obok niej, ale ona nie miała
zamiaru się podnosić. Z westchnieniem nachylił się i cmoknął ją w czoło.
Rozpakował paczuszkę. Zapachniało świeżym
pieczywem i serem.
Jedli w ciszy, patrząc na siebie, jakby
nigdy się nie widzieli.
Po chwili chłopak nie przerywając
kontaktu wzrokowego, wepchnął do buzi resztkę pieczywa i położył się na łóżku,
zakładając ręce pod głowę.
- Na co się gapisz, Potter?
Uśmiechnął się, ale nie odpowiedział.
Położył sobie jej nogi na brzuchu i dalej na nią patrzył.
- No co? – zirytowała się, odkładając
croissanta na szafkę nocną.
I dalej nic.
- Zaraz ci przywalę – powiedziała i
podniosła się na kolana. Pokręcił głową i pociągnął ją za rękę. Wylądowała
miękko obok niego, kładąc głowę na jego piersi.
- Zastanawiałaś się, co będzie za dwa
tygodnie? – spytał wreszcie. Splotła ręce i położyła na nich brodę.
- Możemy nie mówić o przyszłości? Wolę
skupić się na tym, co teraz – spojrzała w okno – Zostało nam tak mało czasu, by
cieszyć się dzieciństwem. Nie rozumiesz? To nasze ostatnie chwile.
- Co chcesz przez to powiedzieć? –
spojrzał na nią z niezrozumieniem.
- Gdy wyjdziemy z Hogwartu, będzie tyle
zobowiązań, praca. Nie będziemy mieli dla siebie tyle czasu.
Ściągnął ją z siebie i usiadł.
- Gdzie będziesz mieszkać? Chyba nie
wracasz do Grecji? – w jego oczach widać było strach. Zdawał sobie z tego
sprawę i w myślach się za to przeklinał. Nie powinien okazywać takich słabości.
- Nie, nie wracam. Znaczy tak, ale tylko
na chwilę, na kilka dni w wakacje, chcę zobaczyć się z mamą i kuzynką.
- Rozumiem, a co później? – splótł ręce.
Lily złapała go za dłoń.
- Powiedziałeś mi, że mam dom tam, gdzie
ty, prawda? – uśmiechnęła się. Podniósł na nią wzrok.
- Tak, masz. Kiedy tylko chcesz –
potwierdził.
****
Syriusz
zamknął za nimi drzwi pustej sali. Wyciągnął różdżkę, zrzucił zaklęcie na
klamkę i z uśmiechem odwrócił się do Dorcas.
- Po coś mnie tu przyprowadził? –
mruknęła niezadowolona dziewczyna.
- Dawno nie byliśmy na randce – z każdym
słowem przybliżał się do niej, a jego uśmiech się poszerzał.
- A więc
zaplanowałeś romantyczną schadzkę w akurat nieużywanej sali do Obrony Przed
Czarną Magią? – zapytała ironicznie – Twoja kreatywność ostatnio spada,
Syriuszku. Poza tym, wiesz że nie mam czasu.
- Wiem – przyznał, teraz stał tuż
przed Dorcas – Dlatego pomyślałem, że ominiemy kilka spraw i od razu
przejdziemy do końcowej części randki.
Pochylił się, żeby ją pocałować, ale
odepchnęła go lekko.
- Nawet o tym nie myśl, Black – rzuciła ostro.
- Dlaczego?
– Syriusz zmarszczył brwi.
Nadal się nad nią pochylał, przez co był
niebezpiecznie blisko. Na tyle blisko, że miała trudność ze zlepieniem
porządnego zdania. Czasami miała dość tej swojej słabości.
- Po prostu nie mam
na to ochoty – odpowiedziała po chwili milczenia.
- Mam przez to, że nie masz
ochoty na mnie? – Black błysnął zębami i spojrzał na nią tak, że zmiękły jej
kolana. Wzięła głęboki oddech.
- Tak, kochanie – cofnęła się o krok i
skrzyżowała ręce na piersi – Właśnie o to mi chodziło.
Przez chwilę Syriusz nic
nie mówił, a potem przysunął się do niej, wyciągnął rękę i zaczął głaskać ją po
policzku. Co chwilę zahaczał kciukiem o usta Dorcas. Dziewczyna musiała zagryźć
wargi, żeby ich nie rozchylić pod wpływem jego dotyku.
- Jesteś tego pewna? –
wymruczał. Był to ten ton głosu, przez który Dorcas czuła łaskotanie w dolnej
części brzucha.
- Absolutnie – starała się, żeby jej głos brzmiał jak
najbardziej stanowczo. Cóż, była to jej ostatnia stanowczość tego dnia,
ponieważ zaraz potem Syriusz przycisnął swoje wargi do jej warg. Zaczął ją
całować bez żadnych wstępów, bez delikatności, niewinności. Całował ją tak, że
całe jej ciało się rozgrzało, w żyłach zapłonął ogień, a nogi ledwo co radziły
sobie z utrzymaniem jej ciężaru. Choćby nie wiadomo co, nie potrafiła nie
odwzajemnić tego pocałunku. Upuściła torbę i złapała Syriusza za włosy. On zaś
jedną rękę nadal trzymał na jej twarzy, a drugą błądził w okolicach talii i
biodra. Dorcas nie miała pojęcia ile to trwało, ale była pewna, że mogło trwać
jeszcze dłużej, gdyby nie potrzeby fizyczne. Oboje potrzebowali oddechu, kiedy
się od siebie oderwali, dziewczyna dyszała jak po przebiegnięciu całego
Hogwartu dookoła.
- Twoja postawa się nie zmieniła? – zapytał Syriusz
zachrypniętym głosem. Nadal się nad nią pochylał i był na tyle blisko, że kosmyki
jego przydługich włosów łaskotały ją po nosie i policzku.
- Ani trochę – udało
jej się wykrztusić – Ale wiesz … Myślę, że po jednym pocałunku, drugi nic nie
zmieni, ale też nie zaszkodzi.
- Nic nie zmieni? –powtórzył cicho i pocałował
ją w szyje.
- Ale nie zaszkodzi – wyszeptała. Znowu poczuła jego usta na szyi,
potem zaczął przesuwać się wyżej. Linia jej żuchwy, policzek i w końcu usta.
Przygryzła delikatnie jego wargę, odpowiedział jej pomruk zadowolenia. Syriusz
zaczął popychać ją delikatnie do tyłu, aż w końcu opierała się o ścianę. Black
całkowicie zlikwidował odległość między nimi, przycisnął swoje ciało do jej
ciała. Pomimo warstwy ubrań, była aż za bardzo świadoma każdego mięśnia na jego
brzuchu, jego ud naciskających ja jej uda i smukłych bioder całkowicie
zetkniętych z jej biodrami. Syriusz zaczął jeździć ręką po plecach Dorcas.
Dziewczyna nie była z tego dumna, ale wydawało jej się, że krótki jęk wydobywa
się z niej za każdym razem, kiedy Syriusz zahaczył o jej pośladki. Gdy znowu
się od siebie oderwali, Black chciał się odsunąć, ale złapała go za krawat i
zatrzymała przy sobie.
- Nadal bez zmian? - zapytał cicho.
Brunetka nie
odpowiedziała, nie ufała własnemu głosowi.
- A gdybym tak pocałował cię w
trochę niższe partie ciała, czy to by coś zmieniło, hm? – Syriusz stał teraz
oparty o ścianę z ręką nad jej głową. Podniosła na niego wzrok.
- Musisz to
sprawdzić – odpowiedziała, a bardziej wymruczała.
Black wygiął usta w
zabójczym uśmiechu i zaczął całować ją w obojczyk. Dorcas przygryzła dolną
wargę, żeby nie jęczeć jak mały szczeniaczek. Nie miała wątpliwości, co to
tego, że Syriuszowi by się to spodobało, ale nie chciała oddawać mu pełnego
dowodzenia. Jego usta zsunęły się niżej, wepchnął rękę pomiędzy nich, żeby
odpiąć jej szatę. Dorcas nie pamiętała, kiedy pozbyła się jej całkowicie.
Pamiętała tylko ręce Blacka na swoim ciele, jego usta na brzuchu. No i jeszcze
domaganie się każdego centymetra jej ciała, który pominął. W pewnej chwili
Syriusz uniósł ją, Dorcas oplątała go nogami w biodrach. Zaniósł ją na
profesorskie biurko i tam posadził. Jednak zanim to zrobił, zahaczył palcem o
jej majtki i pociągnął je w dół.
- Żadnych zmian? – zapytał. - Żadnych –
usłyszał w odpowiedzi, kiedy zrzucał z siebie bokserki.
****
Zadowoleni uczniowie siedzieli w Wielkiej
Sali pałaszując obiad. Dziewczyny paplały wesoło, co jakiś czas pośpieszając
się nawzajem. Część uczniów już teraz była w wiosce i kupowała stroje na
dzisiejszy wieczór, tylko one jeszcze się grzebały. W końcu po kilku minutach,
gdy Dorcas znów zamarudziła, wstały i wyszły z Wielkiej Sali. Droga do
Hogsmeade upłynęła im bardzo krótko, za pewne dlatego, iż znały ją już na
pamięć.
- Będę przyjeżdżać tu w każdym tygodniu –
stwierdziła Ann – Na Kremowe Piwo.
Dziewczyny w milczeniu kiwnęły twierdząco
głowami. W końcu doszły do sklepu, który był dzisiaj wyjątkowo oblegany. Gdy
wchodziły, na szczęście, większa grupa dziewczyn właśnie wychodziła. Rozeszły
się po pomieszczeniu, szukając najlepszej sukienki. Lily uśmiechnęła się, gdy
jej ręka dotknęła miłego materiału. Ściągnęła wieszak i zachwyciła się.
Sukienka była długa do ziemi, fioletowa, a do kompletu był szal z błyszczącego
materiału. Suknia nie była szeroka, tylko ściśle przylegała do ciała. Rudowłosa
uśmiechnęła się, wyobrażając sobie minę Jamesa.
Dorcas już dawno miała wybraną kreację,
specjalnie zamówioną i sprzedawczyni kilka miesięcy temu. Podeszła do lady.
- Witam, panienko Meadowes – starsza
kobieta uśmiechnęła się uprzejmie.
- Dzień dobry! Przyszłam po swoją
sukienkę – oparła się łokciami o ladę i zastukała palcami. Po chwili kobieta
wróciła z pokrowcem na ramieniu. Ciemnowłosa dała jej należne pieniądze i
prawie śmiejąc się ze szczęścia wzięła sukienkę i usiadła na środku sklepu, na
wielkiej pufie, czekając, aż reszta wybierze swoje kreacje.
Nie musiała długo czekać. Ann już na
początku wybrała pierwszą sukienkę, jaka trafiła jej się w ręce, ponieważ ujął
ją jej kolor – bezchmurnego nieba.
Alicja miała największy problem, wciąż
zerkała nerwowo na siedzące dziewczyny.
- Mogę w czymś pomóc? – usłyszała
dobrotliwy głos sprzedawczyni.
- Tak – jęknęła – Coś eleganckiego, ale
i…
- W sam raz dla mężczyzny? – kobieta
pokiwała zamyślona głową – Mam coś dla ciebie.
Po kilku minutach wróciła z różową
sukienką do kolan z dekoltem w kształcie serca i wstążką związaną w pasie w
kokardę. Uśmiechnęła się i kiwnęła głową.
Zadowolone z siebie wyszły na ciepłe
powietrze. Uwielbiały ten czas, gdy mogły zakładać rzeczy odsłaniające ich
ciało – bo te były najładniejsze – długie spódnice, topy, krótkie spodenki.
Wracając do zamku kupiły sobie po trzy
gałki lodów i chwile później były już w Hogwarcie. Spojrzały na siebie smutno
ze zrozumieniem. Ostatni raz wracały z Hogsmeade do zamku.
*****
W zamku panowała cisza. Nie było słychać
żadnych wybuchów, tak często towarzyszących zamkowi odkąd pojawili się w nim
Huncwoci. W ostatnim tygodniu naprawdę robili dużo kawałów, a McGonagall
załamywała ręce, dobrze wiedząc, że to ich sprawka. Tak, jak reszta
nauczycieli, przyzwyczaiła się już do obecności rozrabiaków i również czuła w
jakiś sposób sentyment do nich. Dyrektor Hogwartu głośno wyjawiał swoje obawy,
że od teraz w Hogwarcie będzie nudno, nie reagując na oburzone spojrzenia
Filcha. O tak, on miał najgorzej. Huncwoci postanowili bardzo miło go pożegnać,
rozbijając po jednej ubikacji w każdej łazience w szkole, oprócz tych w
wieżach. Korytarze umazane były nieznanymi substancjami, a Ślizgonom poznikały
ławki w Wielkiej Sali.
Zadowoleni ze swojej pracy mogli wreszcie
odetchnąć pełną piersią. Żaden z nauczycieli nie dawał im już szlabanów, nie
złościli się na nich. Lekcje były luźne, większość spędzali na rozmawianiu z
profesorami o minionych latach. Raz nawet przy śniadaniu dosiadł się do nich
Dumbledore. Po ostatniej pełni, gdy wylądowali w Skrzydle Szpitalnym, pani
Pomfrey popłakała się i obiecała, że o nich nie zapomni, do tego wyznała im, że
byli jej ulubionymi pacjentami. Dostała po niedźwiedzim uścisku od każdego i
wygoniła ich, by nie ujrzeli jej łez.
Hagrid zaprosił ich na ostatnią herbatkę,
jak jeszcze są uczniami, i on nie ukrywał swojego smutku, tylko wyciągnął
wielką chustkę do nosa ( wielkości obrusa) i bezceremonialnie wysmarkał w nią
nos. Dziewczyny tak się nad nim rozczuliły, że całe popołudnie zarzekały się,
że będą go często widywać i jest mile widziany u nich.
Hogwart wydawał im się tak wspaniały, jak
nigdy. Spacerowali grupką lub osobno po jego korytarzach, przypominając sobie
co śmieszniejsze sytuacje. Każde z nich chodziło na ostatnie randki w murach
zamku, jak i na pięknych błoniach, gdzie wykwitły kwiaty, woda była przyjemnie
orzeźwiająca.
Nie mogli pozbyć się wrażenia, że
zostawiają coś ważnego, coś, co nigdy nie wróci.
„Jeśli muszę i wybrać będę mógł jak odejść
To przecież dobrze, dobrze o tym wiem
Chciałbym umrzeć przy tobie”
To przecież dobrze, dobrze o tym wiem
Chciałbym umrzeć przy tobie”
Lily i James często rozmawiali o czasie
po szkole. Dla obojga były to ciężkie rozmowy, gdyż wiedzieli, że nie będą ze
sobą często. Evans mieszkała pod Londynem, a Rogacz w Dolinie Godryka. Dzieliło
ich tysiące mil. I tak nawet nie było pewne, czy Lily wróci do domu w Grecji,
chociaż na chwilę. Miała zamiar zaprosić tam Jamesa, ale jeszcze go o tym nie
poinformowała. Chłopak za to na planował, że na pewno będzie zapraszał ją na
dłuższe okresy czasu, nie tylko na randki jednodniowe. Oboje chcieliby spędzać ze
sobą tyle czasu, ile w Hogwarcie.
Dorcas i Syriusz nie mieli takich
problemów. Znaczy, nie wiedzieli, czy mają, gdyż dziewczyna nie wiedziała, czy
Syriusz mówił poważnie o jej przeprowadzce do Liverpool. A on? On też tego nie
wiedział, bo od nie dawna stwierdził, że nie da sobie wejść na głowę. Kochał
Dorcas, ale nie chciał, żeby zaczęli zachowywać się jak małżeństwo. Dorcas też
to trochę przerażało, że zrobiło się tak poważnie. Mieli wiele spraw do
wyjaśnienia, ale teraz korzystali z ostatnich dni w Hogwarcie całując się gdzie
popadnie, w każdej najmniejszej komórce na miotły.
Ann i Remus byli najspokojniejsi. Co
prawda, nie mieszkali blisko siebie, lecz Remus stwierdził, że będzie częstym
gościem Syriusza, dzięki czemu mieli się często widywać. Oboje nie uważali,
żeby zaczęli zachowywać się jak małżeństwo, ale traktowali swój związek
poważnie. Zresztą, jeśli ich marzenia się spełnią, będą wspólnie żyć nad
księgarnią nad Pokatną. I ten pomysł dawał im nadzieję.
Alicja i Frank za to już myśleli o
ślubie. No dobra, Alicja myślała. Frank, jak tylko zaczynała o tym mówić,
uciekał gdzie pieprz rośnie. Nie łapały go chwile zwątpienia, ale myślał, że
dadzą sobie jeszcze czas. W końcu byli tacy młodzi! Nie można powiedzieć, że
się nie cieszył – on był wniebowzięty, że udało mu się znaleźć miłość. Choć
mieli tylko po osiemnaście lat, czuł, że to ona jest tą właściwą.
Penelopa i Peter byli chyba w najgorszej
sytuacji. Byli ze sobą już dość długo, biorąc pod uwagę ich poprzednie związki.
Nie powiedzieli sobie jeszcze, co ich tak naprawdę łączy, ale oboje chcieli to
ciągnąć. Każde z nich miało plany na przyszłość, w połowie związane ze sobą
nawzajem. Więc chyba nie było źle, prawda?
„Jeśli kiedyś wybrać będę mógł jak to zrobić
To przecież dobrze, dobrze o tym wiem
Chciałbym umrzeć z miłości”
To przecież dobrze, dobrze o tym wiem
Chciałbym umrzeć z miłości”
To właśnie w tym miejscu zrodziły się
wszystkie miłości,. To tu miały miejsce kłótnie, rozstania, chwile uniesień,
najlepsze wspomnienia z ich życia… teraz czas żyć dalej, by były kolejne,
jeszcze lepsze.
****
Na wcześniejszej kolacji nie obyło się
bez podnieconych szeptów. Lily, rozglądając się po Sali, stwierdziła, że nie ma
większości dziewczyn. Niby im się nie dziwiła, każda z nich chciała być piękna
dzisiejszego wieczoru. Ona i przyjaciółki zdecydowały się jednak zjeść kolację,
by później móc cały wieczór tańczyć.
O tak, perspektywa spędzenia całego
wieczoru na zabawie w ukochanym miejscu, wśród przyjaciół, wydawała im się
bardzo kusząca.
W końcu dziewczyny odmaszerowały do
dormitorium, przy znaczących spojrzeniach chłopaków, który wyrażały jedno
słowo: baby.
Odechce im się takich spojrzeń, jak nas
zobaczą, pomyślała złośliwie Dorcas i przyśpieszyła kroku.
Godzinę później każda z nich była umyta i
siedziały na swoich łóżkach malując paznokcie.
- Pamiętacie, jak.. kiedy to było… dwa
lata temu Lily wyrzuciła bieliznę Rogacza do Pokoju Wspólnego?
Dormitorium wypełnił dziewczęcy śmiech.
- Wkurzył mnie! Kolejny raz oświadczył mi
się na korytarzu! – burknęła Rudowłosa.
- Już wtedy go kochałaś, ściemniaro! –
Alicja wytknęła palec.
- Wcale nie – zaprzeczyła – Zakochałam
się w nim w szóstej klasie – wyznała. Przyjaciółki spojrzały na nią zdziwione.
- I nic nam nie powiedziałaś!? –
krzyknęła Ann i zrobiła obrażoną minę.
- No bo – Lily zaczerwieniła się – Przez
tyle lat go odpychałam, psioczyłam na niego i nagle się zakochałam, to było nie
do przyjęcia. Bałam się tego, co powiecie – zrobiła przepraszającą minę, a
motyle w jej brzuchu wzniosły się do góry – O Merlinie, taaak, zakochałam się w
nim – uśmiechnęła się głupkowato – Ooo tak, kocham goo!
- No patrz, jeszcze nawet nic nie
wypiłyśmy – parsknęła Alicja.
- Okazało się, że miłość nie boli,
prawda? – westchnęła Ann.
- Właśnie, że boli – odezwała się Dorcas
– Na początku bolała aż za bardzo. Teraz jest lepiej, ale gdy się kłócicie, gdy
któreś wyjedzie… - zawiesiła głos.
- Masz rację – szepnęła Lily – Nie wiem,
co teraz będzie. Ja i James mieszkamy od siebie bardzo daleko, będzie ciężko,
będę tęsknić. Teraz zawsze mogłam do niego iść, nawet w nocy…
- Bez szczegółów! – wtrąciła się Alicja,
a reszta roześmiała się.
- Zawsze był na wyciągnięcie ręki,
zawsze, gdy go potrzebowałaś – dokończyła za nią Ann – Wiemy, jak to jest.
Przez chwilę zapadła cisza.
- A co z nami? Też nie będziemy się
często widywać – zauważyła Ann.
- Zapomniałyście, że za dokładnie dwa dni
będziemy w Paryżu? – krzyknęła niedowierzająco Meadowes.
Reszta spojrzała na nią zdziwiona.
- Ale jak? – Alicja zmarszczyła czoło i
zaczęła rysować kreskę na powiece.
- Zapomniałyście – jęknęła Brunetka –
Zaplanowałam cały miesiąc. Cały bez chłopaków! – uśmiechnęła się.
- Przyda nam się taka wycieczka, ale
dopiero co powiedziałam, że będę tęsknić, a ty mnie już na cały miesiąc
wysyłasz w świat – burknęła Evans i założyła pończochy.
- Trzeba im powiedzieć wspólnie, może nie
będą wtedy tacy źli – oznajmiła Ann.
Pokiwały twierdząco głowami i każda
zajęła się sobą.
****
Panowie stali już w Pokoju Wspólnym.
- Nie ma to jak efektowne spóźnienie –
mruknął Syriusz do Jamesa, gdy po piętnastu minutach czekania wreszcie
usłyszeli szczęk zamka. Podnieśli oczy na schody i wmurowało ich w ziemię.
**********************
Kucze... Nie wiem co napisać. Ten rozdział do dobrych nie należy. Raczej można by go przydzielić do tych najlepszych. Jest genialny! Taki miły, a zarazem smutny. Świetnie opisujesz ich ostatnie dni w Hogwarcie, te wspomnienia, pożegnania. Jestem pewna, że ich dalsze losy również będą przez ciebie mistrzowsko opisane, ale to już nie będzie to samo. Zacznie się to "prawdziwe życie", pełne prawdziwych problemów, czy wyborów.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, bardzo przyzwyczaiłam się do twoich bohaterów. Do zabawnego Syriusz, upartej Lily, słodkiego Jamesa, zwariowanej Dorcas, miłej Ann, inteligentnego Remusa, cichego Petera, szczęśliwych Alicji i Franka, do 'Twojego' Dumbledora, McGonnagal, Hagrida czy chociażby pani Pomfrey. Nie wiem, kiedy napiszesz epilog (mam nadzieję, że w bardzo dalekiej przyszłośći), ale jestem pewna, że się przy nim poryczę jak dziecko.
Czekam na nowe rozdziały i nie mogę się ich już doczekać :)
http://lily-james-i-ja.blogspot.com/
Wow... Warto było tyle czekać. Naprawdę. Ten post jest genialny. Ja naprawdę... no... jeju brak mi słów. Więc powiem tylko, że ten post jest( przygotuj się na długie wymienianie): genialny, superowy, wspaniały, niesamowity, zaskakujący, cudny, pomysłowy, rozbrajający, rozśmieszający i wiele innych pochlebnych określeń.
OdpowiedzUsuńGabrysia M.
Ojej jeden z lepszych rozdziałów :D Kocham! Kocham! Bardzo mi się podoba, wyszło genialnie. Na taki rozdział warto było czekac choćby bardzo długo. Uuu miesiąc w Paryżu biedni chłopcy , zostaną tacy samotni :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nn! Mam nadzieję, żę teraz bedzie szybciej :D
Pozdrawiam i życzę weny!
Paulla K
Super rozdział!!! Musisz wysłać Lily i Jamesa razem do Grecji. Przecież James jeszcze nie poprosił mamy Lily o rękę jej córki :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Zgadzam się z dziewczynami. Jeden z najlepszych rozdziałów ;)
OdpowiedzUsuńK.K.
Kurcze,ten rozdział jest boooski.
OdpowiedzUsuńA ja miałam nadzieje,że będzie w tym rozdziale już bal,ale może to chyba lepiej,że nie ma.Będzie wiecej rozdziałów!
Jeszcze raz kurcze,kurcze,kurcze,ja chce już koleeejny rozdziaał.
Bardzo fajny rozdział. Sielanka trwa, wszyscy są tak szczęśliwi :) Z jednej strony chcę, żeby zostali jak najdłużej w Hogwarcie, ale z drugiej jestem strasznie ciekawa jak przedstawisz sytuację po zakończeniu szkoły. Wtedy chyba zaczną się schody. Nie wiem dlaczego ale trochę zmartwił mnie ten fragment "Dorcas i Syriusz nie mieli takich problemów. Znaczy, nie wiedzieli, czy mają, gdyż dziewczyna nie wiedziała, czy Syriusz mówił poważnie o jej przeprowadzce do Liverpool. A on? On też tego nie wiedział, bo od nie dawna stwierdził, że nie da sobie wejść na głowę." Mam nadzieję, że to tylko moja paranoja i to nic nie znaczy i oni się nie pokłócą, albo co gorsza rozejdą, ponieważ robi się zbyt poważnie. Ale może napisze coś więcej o samym rozdziale. Muszę przyłączyć się do opinii zawartych w poprzednich komentarzach. Jest BOSKI!!! :) Scena Syriusza i Dorcas była świetna i to "jesteś pewna?, twoja postawa się nie zmieniła?" :) W każdym razie czekam na nn i na ten upragniony bal "_
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo, dużo weny, żebyś pisała więcej tak fajnych rozdziałów i żeby pojawiały się częściej ;)
Dorcas
Super :D Szkoda że już odchodzą z Hogwartu :( Ale jestem ciekawa też jak opiszesz ten bal :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny rozdział ;*
Zaczęłam skakać jak debil po pokoju jak zobaczyłam nowy rozdział . Uwielbiam tego bloga <33
OdpowiedzUsuńmiałam tak samo jak lils evans, z tym że zaczęłam drzeć mordę :> nie mogę się doczekać balu ♥ nie spiesz się z ich wyjazdem plz :>
OdpowiedzUsuńBoska notka <3 Też się zgadzam z dziewczynami, warto czekać na te notki bo potem nic tylko sama przyjemność z czytania :*
OdpowiedzUsuńOMG
OdpowiedzUsuńHej ;3 Należę do osób, które czytają, ale niestety nie komentują... Oczywiście zmieniam mój nawyk, bo tego rozdziału nie da się nie skomentować! Chciałabym żeby Twoje opowiadanie trwało bez końca i oni nigdy nie opuścili Hogwartu! Rozdziały, wszystkie rozdziału, mnie urzekają i naprawdę warto na nie czekać. Kiedy już dodasz, nie jest to pierwsze lepsze napisane, tylko pisany z chęci i weny genialny, świetny, cholernie ciekawy rozdział od którego aż emanuje uczuciami! Przyzwyczaiłam się do Twoich postaci i jeśli napiszesz Epilog, który mam nadzieję będzie za tysiąc lat, to będę ryczała i ryczała, wiedząc, że to koniec. Świetnie opisujesz uczucia bohaterów, te wszystkie wspomnienia, już teraz łezki w oczach się kręcą... Świetnie piszesz i zazdroszczę talentu. Wiedz, że przy następnej notatce będzie o wieeele dłuższy komentarz od takiego czegoś co teraz wyskrobałam. Jedno muszę przyznać, JESTEŚ GENIALNA I TWOJE OPOWIADANIE TEŻ <3333
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny,
Panna Zgredkowa
Hej ;3 Nominuję Cię do Liebster Blog Award!
OdpowiedzUsuńWięcej informacji http://swiat-bez-lordiego-voldiego.blogspot.com/2014/02/liebster-blog-award.html
Hahah, zaniedbujesz nas :D masz bardzo fajny styl pisania. A przy okazji zapraszam do mnie:
OdpowiedzUsuńhttp://lily-james-milosc-po-wsze-czasy.blog.onet.pl/
Przepraszam, że tak późno komentuję, ale miałam mało czasu i teraz nadrabiam :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest wspaaaaaniay! Koszmarnie mi się podobał i wspaniałe opisałaś ich ostatnie chwile. Mam nadzieję, że przed zakończeniem opiszesz jeszcze sporo z ich przyszłości po Hogwarcie. W końcu są jeszcze studia ;) (np. na aurora, uzdrawiacza)
Czekam na nn ^^
Kolejna notka <3 Uśmiechałam się jak głupia do monitora. Powodzenia w dalszym pisaniu ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział na magiczna-milosc-lily-i-jamesa.blogspot.com
OdpowiedzUsuńAsia-A&j
Jejuniu.
OdpowiedzUsuńLilka, kochanie. Wczoraj zaczęłam czytac to cudo i dzisiaj dopiero skonczyłam. Uwierz, twoje opowiadanie jest nieziemskie. Naprawdę kocham historię Huncwotów. I od teraz też Huncwotek. hihi ;3
Od samego początku przeżywałam wszystko wraz z bohaterami. Początki Lily, jak zrozumiała, ze kocha Jamesa. Złość na Pottera przez to, że jak to określił: 'Daje sobie spokój z Evans'. I wtedy jak to usłyszała, tak mi sie zrobiła żal bidulki. Jak to się mówi, doceniamy coś dopiero gdy to tracimy, później ten wyjazd do Beaxbotoms. ten cały futerkowy problem. Ale jednak się zeszli. Potworzyły sie najpiękniejsze pary. Dodatkowo kochałam te wybryki dziewczyn jak i czwórki kumpli.
Osobiście, sama zakochałabym się w Syriuszu, serio. Wspaniale uwydatniłaś jego cechy. Co prawda, były te nieporozumienia, ale jednak wszystko zgrywało się, myślę, ze dla nich pobyt w Hogwarcie był niezapomniany, a my mamy okazję to przeżywać. Cudownie opisywałas ich myśli, wiele z nas z pewnością odnajduje w bohaterach cząstkę siebie. Moim odpowiednikiem byłby Syriusz. Ciii. :D
I mimo, ze rozdziały pojawiają się raz na jakiś czas, to ja to doskonale rozumiem. Sama piszę, tyle, że ja nie dodałam nic od 3 miesiecy, nie bierz ze mnie przykładu. ; /
Zaraz zaobserwuje i bede wyczekiwać kolejnego cudownego rozdziału.
Życzę lawiny weny.
Pozdrawiam ciepło,
Kliii.
BŁAGAM, pośpieszcie się!! Umrzemy tu przecież...
OdpowiedzUsuńhttp://our-second-lives.blogspot.com/?m=0
Super rozdział! Przeczytałam jednym tchem całe opowiadanie, w ciągu zaledwie jednego wieczoru! :D Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i dalszą część historii. Życzę weny! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sandra vel sandilov
Nie skomentowałam wcześniej, nie wiem dlaczego. Mogę się tylko przyłączyć do pozostałych komentarzy. Smutno,że to już koniec Hogwartu...
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział i błagam, dodaj go już Lilka, bo kończą mi się tabletki na uspokojenie...
Cześć!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze super. Kiedy czytam twoje rozdziały emocje normalnie we mnie buzują :D
Zapraszam na mojego nowego bloga wish-you-welll.blogspot.com
Pozdrawiam
Aleksja
super super super!
OdpowiedzUsuńMasz duży talent, kochana ;)
http://lily-james-milosc-po-wsze-czasy.blog.onet.pl/
Super! Czekam na dalszy ciąg!
OdpowiedzUsuńNa http://lily-james-i-ja.blogspot.com/ pojawił się nowy rozdział. Zapraszam!
OdpowiedzUsuń