Przyjaciele są jak ciche anioły,które podniosą nas,kiedy nasze skrzydła zapomną,jak latać...

wtorek, 31 grudnia 2013

Szczęśliwego Nowego Roku!

CZARODZIEJE!

W Nowym Roku życzę Wam zdrowia, szczęścia, pomyślności,
potęgi miłości, siły młodości,
Niech taneczny, lekki krok
będzie z Wami cały rok.
Niech prowadzi Was bez stresu
od sukcesu do sukcesu!

 Chciałabym podziękować za ten wspaniały rok, 2013, który był pełen wzlotów i upadków - nie tylko na blogu.
Byliście ze mną i nadal jesteście, mam nadzieję, ze nadal będziecie ;)
A więc te życzenia kieruję do Was!
Wspomnienia z tego roku zostaną, ale oby 2014 miał jeszcze lepsze !

Lilka.

***



poniedziałek, 23 grudnia 2013

48. Akceptować również wady - to znaczy kochać.

Zapraszam również na drugiego bloga :)
Życzę wszystkim Wesołych Świąt :)
Lilka.
********
MUZYKA - uwielbiam Bastille <3 <3 <3

Rankiem wszyscy byli niewyspani. Znajdowali się w dormitorium Huncwotów, gdzie śmierdziało Ognistą Whiskey i papierosami, lecz nikomu to nie przeszkadzało. Lily i James spali na jego łózko. Okularnik nieprzyzwoicie obejmował swoją narzeczoną.
Syriusz i Dorcas leżeli ciasno przy sobie na ziemi, gdyż łóżko Łapy zajęte było przez Franka i Alicję. Nigdzie nie było widać Penelopy i Petera. Za to Remusa było widać aż za dobrze. Drzwi łazienki były otwarte na oścież, więc można było ujrzeć pijanego Lupina z nogami w wannie. Jego włosy były lekko przypalone, więc przypominały węgiel. Na sedesie siedziała Ann, co dziwne, spała.
Nagle drzwi do dormitorium otworzyły się z hukiem.
Penelopa zrobiła przepraszającą minę, ale nie musiała tego robić, gdyż żadne z jej przyjaciół nawet się nie ruszyło.
Machnęła różdżką i na jej ręce pojawiła się trąbka. Nacisnęła guzik. Był to taki hałas, że na pewno słychać go było w całej wierzy, a już szczególnie w tym dormitorium, biorąc pod uwagę jego niewielkie rozmiary.
Rauss wreszcie doczekała się efektów, niestety, nie dla wszystkich taka pobudka dobrze się skończyła. Syriusz przywalił głową w ramę łóżka, James oberwał od Lily w nos, a na Remusa spadła zasłona od prysznica.
- Penelopa! Wybaczę ci tą pobudkę, jeśli obiecasz mi, ze będziesz tak budzić Glizdka.
- Masz moje słowo! - zawołała dziarsko i usiadła na łóżku.
Lily przyłożyła dłoń z woreczkiem lodu do nosa Jamesa.
- Przepraszam - mruknęła.
- Robisz to po raz czwarty. Przeżyję - uśmiechnął się - Do wesela się zagoi - zaśmiał się i pogłaskał jej zaczerwieniony policzek.
- Ah! Bym zapomniała, przyszłam tu, by powiedzieć wam, że McGonagall idzie tu, żeby sprawdzić, jak tu wygląda - te słowa podziałały na wszystkich. Remus wyplątał się spod zasłony prysznicowej i założył na siebie koszulkę. Lily machnęła różdżką, a butelki od piwa i Ognistej Whiskey zniknęły. James pościelił łóżka, a Dorcas wsunęła śmieci pod jedno z łóżek, jednocześnie poprawiając fryzurę. Syriusz rzucił się do okna i pootwierał je na oścież.
Profesor McGonagall wparowała do dormitorium dokładnie wtedy, gdy wszyscy usiedli na zaścielonych łóżkach. Na ziemi nie było żadnego śladu, ubrania przyjaciół nie były pogniecione, a ich włosy nie przypominały mioteł.
- Witam - mruknęła, patrząc, jak Syriusz uśmiecha się do niej nonszalancko - Chciałabym wam przypomnieć, że jutro wieczorem odbędzie się Bal Siódmoklasistów, ale zapewne już to wiecie - odwróciła się - Black, coś wystaje ci spod poduszki.
I wyszła.
Zszokowany Syriusz spojrzał na butelkę Ognistej Whiskey, która do połowy nie była zasłonięta. Zdezorientowany przeniósł swój wzrok na przyjaciół.
- O Merlinie, ona wariuje.
- Z pewnością.
*****
Dziewczyny siedziały w swoim dormitorium, malując paznokcie.
- Macie już partnera na bal? - spytała się Lily w pewnej chwili. Głowy dziewcząt zwróciły się w jej stronę.
- Lily, nie wiem, czy wiesz, ale mamy chłopaków, więc to chyba `oczywiste, że .... - nagle załapała o co chodzi Rudowłosej - Nie, nie mam.
Zdziwiona Ann spojrzała na nie.
- Wiecie, każde z nas mają chłopaków, niektóre nawet narzeczonych, to chyba oczywiste, że z nimi idziemy?
- Lorens, złotko, a czy Lunio cię zaprosił? - Alicja poparła resztę przyjaciółek.
- No nie - Blondynka wzruszyła ramionami.
- A no właśnie.
*****
Smętnie grzebali w swoich talerzach, mało się odzywając. Był to jeden z ostatnich obiadów tutaj.
Nagle Lily ożywiła się.
- Dorcas, masz już partnera na bal? - udała głębokie zastanowienie.
- Dostałam kilka propozycji, teraz zastanawiam się, kogo wybrać - odparła Szatynka, usilnie starając się by nie parsknąć śmiechem.
- A ty, Lily? - do rozmowy wtrąciła się Alicja. James poderwał głowę, patrząc z niezrozumieniem na swoją narzeczoną.
- Nie, jeszcze nie - odparła ze stoickim spokojem.
- Halo, Lily? Nie wiem, czy wiesz, ale jesteśmy razem - Rogacz pomachał jej ręką przed twarzą. Odtrąciła ją zła.
- Właśnie, o co wam chodzi? - zdziwił się Frank, a Syriusz i Remus dołączyli do zdziwionych min.
- A zaprosiłeś mnie na bal, Potter? - spytała Lily - No właśnie - odpowiedziała, patrząc na jego zbaraniałą minę. Dziewczyny zabrały swoje rzeczy i z podniesionymi głowami wymaszerowały z Wielkiej Sali.
- Baby - mruknął James.
****
- Gdybyś widziała ich miny - zaśmiała się Lily, chlapiąc Penelopę wodą.
- Szkoda, że to ostatni taki wieczór - westchnęła Dorcas, która siedziała na fotelu do masażu.
Ann wzięła rozbieg i wskoczyła do wody, ochlapując wszystko dookoła.
- Hej! - zawołała Alicja i otrzepała swój magazyn.
- A co my tu czytamy? - Meadowes zeskoczyła z fotela i porwała gazetę Alicji.
- Oddawaj!
- Oh! Ala wybiera suknie ślubną! - zapiszczała wesoło i uklęknęła obok dziewczyn przy brzegu olbrzymiej wanny.
Dziewczyny westchnęły, a Lily odchyliła się do tyłu i w jednej chwili zniknęła pod wodą. Wynurzyła się kilka metrów dalej i oparła łokcie o brzeg.
Marzyła o tym, co stało się pamiętnej nocy. Marzyła o tym, że wyjdzie za mąż za mężczyznę, którego kocha. Jednak to wszystko zdawało się być takie nierealne - suknia ślubna, kościół ozdobiony kwiatami, wesele, dzieci, wspólna starość. Miała wrażenie, że to wszystko jest pięknym snem, z którego w końcu się obudzi. Tak bardzo tego nie chciała.
- Lily! Chodź do nas! - głos dziewczyn wyrwał ją z zamyślenia. Zanurkowała i kilkoma ruchami dostała się do dziewczyn.
- Szkoda, że nie możemy tu zostać - westchnęła.
- Wiecie, będę mieć taką łazienkę - stwierdziła Dorcas.
- Będę do ciebie przyjeżdżać, by wziąć prysznic, co ty na to? - spytała Ann, a Meadowes pokiwała poważnie głową. Zaśmiały się.
- To takie dziwne, nie? Myśleć o przyszłości. Jeszcze nie dawno naszym zmartwieniem była nauka, to, czy zdamy egzaminy, chłopcy, nauka, chłopcy, nauka, a, no i jeszcze chłopcy!
Znów na ich twarzach można było zobaczyć uśmiech.
- Dziwne, czy nie, musimy się z tym zmierzyć. Jutro wieczorem Bal Siódmoklasistów, pojutrze się pakujemy - Lily wzięła głęboki oddech - A popojutrze wyjeżdżamy.
Schowała głowę pod wodę, by nie zobaczyły małej łezki na policzku.
Każde z nich musiało pogodzić się ze stratą najlepszych lat w ich życiu.
I to nie było nic dziwnego.
Po prostu musieli.
Tylko jak?
*****
Na jej łóżku leżała mała róża. Wzięła ją do ręki.

Idź dalej.

Zaintrygowana wyszła z dormitorium. Na ścianie przy schodach leżała kolejna.

Ruszaj się. 

Zrobiła oburzoną minę, ale posłusznie poszła dalej. Przeszła przez Pokój Wspólny i wyszła na zewnątrz. Przy portrecie znajdowała się kolejna różyczka.

Ile jeszcze mam czekać?

Aż nabrała powietrza z oburzenia. Zerwała ze ściany różę i szybkim marszem przemierzyła połowę korytarza na siódmym piętrze. Kolejny kwiat leżał na parapecie okna.

Zaraz zasnę. 

Pokręciła głową i zacisnęła usta. Porwała różę i ruszyła dalej. W końcu, przy ścianie na przeciw niej wisiała ostatnia róża.

Nareszcie. Teraz przejdź wzdłuż ściany trzy razy i myśl " tam, gdzie on ".

Wciąż zła, ale i zaintrygowana wykonała polecenie. Drzwi otworzyły się przed nią. Weszła przez nie i aż zaniemówiła. Jej stopy dotykały rozsypanych płatków kwiatów. Z tego, co zaobserwowała, cały Pokój Życzeń był pod baldachimem, utkanym z różnorodnych kwiatów.




Leżał przed nią żółty tulipan.

Jak już wyszłaś z zachwytu, ruszaj się. 

Nie wierzyła własnym oczom. Oberwie za to, co tu napisał!
Poszła dalej, zdecydowanym krokiem. Płatki szeleściły pod jej nogami, a słońce przyjemnie nagrzewało jej ciało.
Tym razem fioletowy tulipan leżał przy jej lewej stopie. Podniosła go.

Jeszcze chwila, pośpiesz się. 

Sapnęła z oburzenia.
- Oberwie ci się za to! - krzyknęła i ruszyła dalej. Minęła dużą fontannę oraz ławeczkę, na której leżał kolejny kwiat.

Dojdziesz dzisiaj? 

- Obiecuję, że już nie żyjesz ! - wrzasnęła znowu. Wzięła tulipana i zaczęła biec. Włosy uciekały jej do tyłu.
Chłopak, który stał przy końcu zamarł z wrażenia. Rudowłosy anioł biegł wprost do niego, a jej włosy tworzyły świetlną aureolę.
- Obiecuję ci, że dostaniesz w łeb - wydyszała Lily i stanęła przed oniemiałym Jamesem - No i na co się gapisz? - burknęła, przyciskając kolorowy bukiet do piersi. Potter, otrząsając się z wrażenia podszedł do niej, przyciągnął ją do siebie i wpił się w jej usta. Kwiaty rozsypały się po trawie, gdy zarzuciła mu ręce na kark i oddała pocałunek. Nagle odepchnęła go od siebie.
- Nie myśl sobie, że już nie jestem zła - mruknęła.
- Gdzież bym śmiał, aniele - posłał jej oczko.
- Po co mnie tu przywlokłeś? - spytała, zakładając ręce na piersi. James odwrócił się, a gdy znów stanął do niej przodem, w jego ręce błyszczała duża, złota róża. Lily wytrzeszczyła oczy. Jeszcze nigdy nie widziała czegoś tak pięknego. Płatki kwiatu iskrzyły się wszystkimi kolorami tęczy, a do nozdrzy dziewczyny doszedł słodki zapach.
- Lily Evans, czy nie wybrałabyś się ze mną na Bal Siódmoklasistów? - wyszeptał nagle James, podchodząc do niej bliżej i wyciągając w jej stronę różę.
Rudowłosa pokiwała głową i wzięła kwiat.
- Merlinie, kocham cię, napuszony łbie - westchnęła i pocałowała go w usta. Zaśmiała się i przytuliła go z całej siły i popchnęła na ziemię.





*****
Chodził zdenerwowany po całym dormitorium, zastanawiając się nad czymś intensywnie. Sapnął zdenerwowany, gdyż żaden sensowny pomysł nie przychodził mu do głowy. Kopnął swoje łóżko.
- Głupie baby - mruknął - Że też zawsze muszą mieć jakiś problem!
Wyszedł z dormitorium trzaskając drzwiami. W pół minuty znalazł się pod dormitorium dziewcząt. Bez pukania wparował do środka. Za oknem było już ciemno, dochodziła dwudziesta trzecia godzina.
- Dorcas się myje - poinformował go Ann, gdy zaczął wzrokiem szukać swojej dziewczyny.
- Dacie mi z nią chwilę ? - spytał z nadzieją, siadając na łóżku Meadowes.
Dziewczyny kiwnęły głowami i po chwili ich nie było.
Usłyszał gwizdanie i sekundę po tym drzwi od łazienki otworzyły się z cichym trzaskiem.
- Black? Co ty tu robisz? - spytała dziewczyna, zakładając ręce na biodra.
- Przyszedłem ci coś powiedzieć - poklepał miejsce obok siebie. Zaciekawiona usiadła przy nim. Syriusz oderwał spojrzenie od jej nóg.
- Czekam - przypomniała mu Szatynka.
- Do końca życia będę robił błędy, więc nie możesz za każdy się obrażać. Nie jestem idealny, nie jestem też do końca domyślny, więc gdy coś cię gryzie, powiedz mi o tym.
Spojrzała na niego zdziwiona.
- Syriuszu, wiem o tym. Ale jak myślałeś, że wystarczy powiedzieć mi raz 'kocham cię'  i już jestem na każde twoje skinienie, bądź nie masz się już o mnie starać, to się grubo mylisz - wyznała z żalem w głosie.
- Wcale tak nie myślę - zaprzeczył szybko. Dorcas westchnęła i chciała wstać. Syriusz szybko pochwycił ją w pasie i położył na łóżku. Zasłonił zasłony i przytrzymał jej ręce.
- Black! Wstawaj! - burknęła Szatynka. Ta sytuacja nie podobała jej się wcale. Wiedziała, że za moment ulegnie jego zgubnemu wpływowi.
Syriusz nachylił się nad nią i pocałował obojczyk.
- Black, ostrzegam.
Cmoknął ją w szyję dwa razy. Jego wargi miękko lądowały na jej delikatnej skórze.
- Black! - wyszeptała słabym głosem.
- Dorcas, powiedz, że chcesz, żebym wyszedł - mruknął jej do ucha niskim głosem, przy okazji całując ją pod uchem.
- Chcę... - nie dokończyła zdania, gdy cmoknął ją tuż przy ustach.
- Iść ze mną na bal?
- Tak - potwierdziła. Otworzyła gwałtownie oczy - Black, ty podły manipulancie - jęknęła.
- Ja też cię kocham - odpowiedział szybko, bez cienia zawahania i uśmiechnął się, gdy jej szczęka opadła.
Nagle klasnęła w dłonie i rzuciła się na niego. Opadł na poduszki i został zacałowany prawie na śmierć. Och, jaka to by była słodka śmierć!




******
Alicja weszła do dormitorium na palcach. Spojrzała na łóżko Dorcas, spod którego wystawały wielkie stopy, na pewno nie należące do jej przyjaciółki. Zachichotała i rzuciła się na swoje łóżko. Zdławiła krzyk i poderwała się. Na łóżko leżała czerwona róża z kolcami i z małym świstkiem papieru. Odwinęła karteczkę, masując się po bolącym miejscu.

Zrobię to tak, jak robi się w drugiej klasie, bo czasem zachowuję się jak dziecko. 
Czy zechciałabyś iść ze mną na Bal Siódmoklasistów? 
Zaznacz odpowiedź.
                 
 TAK            NIE

Czekam na odpowiedź.
  F.L.

Z rozczulonym uśmiechem pocałowała miejsce, gdzie był jeden z napisów, pozostawiając czerwony odcisk jej ust.
******




Remus znalazł ją w bibliotece, przy jednym z najdalej położonych stolików. Zasłonił twarz kwiatami i podszedł do dziewczyny.
- Ann, moja miłości jedyna, pójdziesz ze mną na Bal Siódmoklasistów? - odkrył zarumienioną twarz i spojrzał Lorens prosto w oczy.
- Zastanówmy się... - wstała i podeszła do niego. Pociągnęła chłopaka za koszulę do małej wnęki między regałami - Miałabym wybrać między tobą i balem, a książkami? Myślę, że wiem, co ci odpowiem.
Wpiła się w jego usta, stając na palce. Rzucił kwiaty na stół i podrzucił ją do góry, łapiąc pod pupę. Owinęła nogi wokół jego pasa.
- To znaczy tak? - wydyszał, gdy jego sweter spadł na ziemię. Usłyszeli trzask drzwi i przekręcenie kluczyka w zamku.
- Zdecydowanie tak! - znów wpiła się w jego usta, ściągając koszulę.
************

Każde z nich zostawiało coś za sobą. To jak zamknięcie pierwszego tomu wielkiej trylogii.

Thongs we lost to the flames
Things we'll never see again
All that we have amassed
Sits before us, shattered into ash

These are the things, the things we lost
The things we lost in the fire, fire, fire


************************
MOI DRODZY!
TO JUŻ OSTATNIA NOTKA W TYM ROKU!
BOGATEGO GWIAZDORA, DUŻO PREZENTÓW, PYSZNEGO KARPIA, SUPER RODZINNEJ ATMOSFERY, SZCZĘŚCIA ORAZ POMYŚLNOŚCI!
WESOŁYCH ŚWIĄT!



sobota, 7 grudnia 2013

+ dodatek świąteczny

Hej!
Notkę dodałabym wczoraj, jednakże z powodu braku prądu nie wyszło.
Ale i tak życzę Wam WESOŁYCH MIKOŁAJEK!
Pozdrawiam Miśki <3
Lilka.
*****
MUZYKA - Glee ;(

Biegli ze śmiechem do końca korytarza na siódmym piętrze. Stanęli przed ścianą i jedno z nich zaczęło chodzić przed ścianą, dokładnie trzy razy. Syriusz zdążył w tym czasie włożyć sobie końcówkę czapki do oka. Dorcas z dezaprobatą kiwała głową, powstrzymując śmiech.
W końcu pojawiły się wielkie wrota, przez które szybko przeszli. Westchnęli z zachwytu. Cały pokój był utrzymany w ciepłej tonacji. Był tu kominek, a przed nim wielki puchaty dywan, na którym od razu się rozsiedli.
James nagle pomyślał o fortepianie i zaraz potem w rogu Pokoju Życzeń pojawił się wieli, lśniący instrument. Speszony Potter odwrócił głowę.
- Rogacz! Zagraj nam coś! - zawołał Syriusz - No, nie bądź taki wstydliwy!
- Tylko jeśli Lily zaśpiewa! - zastrzegł James, wstał i spojrzał na Lily, wyczekująco wyciągając do niej swą dłoń.
- Dalej Lily! - pisnęła Ann i klasnęła w ręce. Rudowłosa wstała i rzuciła mordercze spojrzenie swemu chłopakowi. Ten roześmiał się i pocałował ją w policzek.
- Grać, a nie nas demoralizować! - krzyknął Black, a Dorcas trzepnęła go w potylicę.
James podszedł do fortepianu i usiadł. Przeciągnął palcami po klawiszach - tak dawno nie grał...
Lily szepnęła mu coś na ucho.
- Ja też, skarbie - uśmiechnął się.
- Piosenka, głuptasie! - roześmiała się Rudowłosa.
Rogacz westchnął i zaczął grać. Tak dawno nie grał! Przesuwał palcami z uśmiechem, a klawisze uginały się pod pływem jego palców.
Z gardła Rudowłosej wydobyły się pierwsze dźwięki:
- I don't want a lot for Christmas, there's just one thing I need. I don't care about the presents, underneath the Christmas tree. I just want you for my own, more than you could ever know. Make my wish come true...All I want for Christmas is you!
Dorcas zaklaskała w ręce i pocałowała mocno swojego chłopaka. Syriusz ochoczo oddał pocałunek. Remus spojrzał Ann w oczy, przybliżył jej dłonie do swoich ust i pocałowal lekko. Blondynka jak zaczarowana wpatrywała się w jego oczy pełne miłości i szczęścia. Frank pogładził Alicję po policzku, a ona wtuliła się w niego. Peter objął Penelopę i cmoknął w czubek głowy, a ona uśmiechnęła się radośnie.
-  I won't ask for much this Christmas, I don't even wish for snow. I'm just gonna keep on waiting underneath the mistletoe - Lily oparła ręce na ramionach Jamesa i cmoknęła go w policzek - Oh, I just want you for my own, more than you could ever know. Make my wish come true... Baby all I want for Christmas is you !




niedziela, 1 grudnia 2013

47. Kręte ścieżki wprost ku końca drogi...

Witam, Czarodzieje!
Nowa notka dość szybko, a znacie moje możliwości, notki mogę dodawać długo, ale chyba wróciła mi wena na tego bloga, a z tego bardzo się cieszę :)
Nie wiem, kiedy będzie następna notka, gdyż 'witaj nowy tygodniu z mnóstwem kartkówek i sprawdzianów".
Nauczyciele oszaleli, chcą wszystko zrobić przed świętami, a ja już nie wyrabiam i nie mam głowy do bloga.
Czasem, aż jestem na siebie zła, na lekcji się wyłączam i wyobrażam sobie jakąś sytuację, zapisuję ją, a później nie wiem o co chodzi :D
No, ale notka jest, mam nadzieję, że będziecie zadowoleni.
Dedykuję ją Paulowi Walkerowi.
M. mnie dziś poinformowała, że nie żyje, bo jak zwykle jestem zacofana :D
No, to miłej lektury :)
Lilka.
**********
MUZYKA MUZYKA MUZYKA elo elo elo !

- Jak na każdym egzaminie, przypominam, że jeśli któreś z was, w jakikolwiek sposób będzie się porozumiewać, lub ściągać, odebrany wam będzie egzamin w trybie natychmiastowym.
Egzamin z Transmutacji był najtrudniejszy ze wszystkich. Były tam zagadnienia nawet z początków pierwszej klasy. Lily i James odgonili wspomnienia związane z oświadczynami w najdalszy kąt głowy i wypełnili ją formułkami z Transmutacji.
Profesor McGonnagall patrzyła na wszystkich lekko zmartwiona. Mimo wszystko, wierzyła w swoich uczniów i miała nadzieję, że jej surowość nie wyszła na marne. Tak bardzo tego chciała, gdy patrzyła na tych uczniów. Wtedy przypominała sobie siebie, gdy ona pisała Owutemy. Była jeszcze bardziej zdenerwowana niż oni. Miała zamiar w przyszłości pracować w Hogwarcie, właśnie jak profesor od Transmutacji. I marzenie się spełniło, karząc jej tyrać ile popadnie i porzucić swoją młodzieńczą miłość.
Otrząsnęła się ze wspomnień i posłała pokrzepiający uśmiech jednemu z uczniów, który otworzył buzię ze zdziwienia. Wtedy profesorka zmroziła go wzrokiem, a on natychmiast pochylił się z powrotem do kartki.
I na co mi ta serdeczność?, prychnęła w myślach.
*
Lily co jakiś czas zerkała w stronę Jamesa, siedzącego jakieś dziesięć ławek na prawo od niej. Dorcas siedziała tuż za nią, reszty nie widziała. Spojrzała na wielki zegar na środku sali - zostało im jeszcze piętnaście minut. Wszystko skończyła, sprawdziła dwa razy i odłożyła pióro.
Wczorajszy dzień...był dla niej cudowny, aż do pewnego momentu. Same oświadczyny Jamesa były magiczne, zawsze sobie takie wyobrażała. Tylko co jeśli pokłócą się i zerwą? To będzie jeszcze gorsze, niż gdyby byli tylko parą. Jednak tak go kochała...nie chciała być z nikim innym. Ile razy musieli już walczyć o to, by być razem. Ile łez  wypłakała, ile napatrzyła się na cierpiącego chłopaka. Nigdy tego nie chciała.
Zadzwonił dzwonek, oznajmiający koniec egzaminu.
- Drodzy uczniowie, życzę wam jak najpomyślniejszego zdania! - usłyszeli jeszcze tylko głos profesor McGonagall i wybiegli z sali.
*****
- TO KONIEC! SŁYSZYCIE? KONIEC!
Zaśmiali się radośnie. Po policzku Lily popłynęła łza. Koniec egzaminów - wspaniale!
Koniec Hogwartu - koniec największej przygody w jej życiu.
Dorcas spojrzała na nią ze zrozumieniem. Przytuliła się do boku Syriusza, który objął ją i pocałował w czubek głowy.
Niemożliwe, ale czuła się po części zagrożona. Co jeśli po zakończeniu Black powie jej 'było miło' ?
Tak bardzo go kochała, że aż czasem nienawidziła siebie za to. Wybaczyłaby mu chyba wszystko. Chciała z nim być, nawet mogłaby być w ciąży, jeśli tylko miałaby Syriusza przy sobie. Pocałowała go dyskretnie w szyję.
Chłopak przytulił ją jeszcze mocniej.
- Syriusz? Chciałabym spędzić trochę czasu tylko z tobą - wyszeptała mu do ucha, lekko płaczliwym głosem. Chłopak spojrzał na nią zaskoczony i wstał.
- My się zbieramy - oznajmił pozostałym i pociągnął Dorcas do swojego dormitorium.
Posadził ją na łóżku i uklęknął przed nią.
- Jaki tu porządek... - westchnęła.
- Lunio kazał nam posprzątać, powoli pakujemy rzeczy - wymamrotał. I dla niego nie było łatwo odejść z Hogwartu. To tu znalazł przyjaciół, brata, odkrył siebie, poznał Dorcas.
- Tak bardzo nie chcę stąd odchodzić - rozpłakała się. Syriusz nieporadnie pogłaskał ją po głowie.
- Wiem, Doruś, ja też nie - poczuł gulę w gardle. Nie będzie przecież płakał. Nie przy niej. W ogóle!
- Przytul mnie - wychlipała cicho. Wstał i przeniósł się na łóżko. Położył się na boku i poklepał miejsce obok siebie.
- Przecież masz jeszcze mnie - wyszeptał, gładząc ją po głowie. Nie łatwo mu przychodziły takie wyznania, ale gdy widział jej łzy...
- Nie powiesz mi za kilka tygodni 'dzięki, było fajnie' ?
- Dorcas, Dorcas - pokręcił głową. Przełknął ślinę i wyszeptał - Kocham cię.
Podniosła zaskoczona głowę. Powiedział jej to tylko raz, wtedy, nad morzem. Teraz sam, z nieprzymuszonej woli wymówił te dwa piękne słowa.
- Ja ciebie też - uśmiechnęła się i wytarła policzki - Co będzie później?
- Muszę wyremontować dom po wujku. Trzeba kupić meble, pomalować ściany...
- Sypialnię na żółto - zastrzegła, a on zaśmiał się.
- Nienawidzę tego koloru - stęknął.
- Wiem o tym - pocałował go w nos. Zamknęła oczy i ułożyła się wygodnie. Objął ją obiema rękami, a ona schowała twarz w zagłębieniu jego szyi - Syriusz? A co będzie z nami?
Czuł, że limit jego dziennego wypowiadania trudnych słów się wyczerpał.
- Jeśli tylko się zgodzisz, zamieszkamy razem pod koniec wakacji. Do tego czasu musisz mieszkać u rodziców - powiedział. Pokiwała głową i uśmiechnęła się do siebie.
- Po prostu bądź przy mnie zawsze.



*****
Leżeli na trawie, przytuleni do siebie. Chłopak gładził ją po ramieniu kawałkiem trawy.
- Co będzie po skończeniu szkoły? - spytała się.
- Otworzę księgarnię, a ty będziesz najlepszą stylistką w świecie czarodziejów.
Zaśmiała się radośnie.
- Okej - zgodziła się - Remusie, ja chcę być z tobą - wyznała nagle i zarumieniła się.
- Ja z tobą też - odparł speszony jej wyznaniem. Podniosła głowę i pocałowała go. Przekręciła się, i to ona teraz leżała na nim. Objął ją w pasie.
- Zamieszkajmy razem - wyszeptała. Gwałtownie się od niej oderwał.
- Ann, co ty mówisz? - spytał. Nie do końca dochodziło do niego to, co powiedziała. To ona, zaraz po Huncwotach dała mu najwięcej szczęścia. Dzięki niej zaczął naprawdę żyć. Był zadowolony ze swojego życia, naznaczonego 'futerkowym problemem'.
Dziewczyna znów się zaczerwieniła.
- Pomyślałam po prostu, że skoro chcemy być razem...możemy zamieszkać razem, prawda? Moja ciocia właśnie wyprowadza się do większego domu za miastem wraz z mężem, mogłaby odstąpić mi mieszkanie na Pokątnej, jest tam ogród. A ! Mieszkanie jest nad pustym pomieszczeniem, mógłbyś zrobić tam księgarnię...
Był oszołomiony. Pierwsze,co zrobił, było zamknięcie jej buzi namiętnym pocałunkiem. Przyciągnął ją do siebie i nie przestawał całować.
- Po prostu bądź przy mnie zawsze.


*****
- Dziewczyny! - do pokoju wbiegła Dorcas. Miała zaczerwienione policzki.
- Dor, co się dzieje? - spytała zaniepokojona Lily.
- Nic! Zaraz po szkole jedziemy na wycieczkę. Bez chłopaków! - dodała szybko.
- Wspaniale! - ucieszyła się Alicja, Ann pokiwała głową.
- Ale czemu? Co się stało? - spytała Rudowłosa.
- To nie ważne, po prostu trzeba odpocząć od chłopaków, okej? - spojrzała na wszystkie błagalnie - I nikomu ani słowa. Mają zatęsknić, Black musi zobaczyć, że beze mnie sobie nie poradzi! - zaśmiała się złośliwie, a dziewczyny pokręciły głową z politowaniem.
- Dorcas, co cię nagle wzięło? - pytała dalej Evans.
- Rozmawiałam dzisiaj z Syriuszem. Wszystko ładnie, pięknie, ale chciałabym, żebyśmy oboje bardziej zatęsknili. Dzięki temu nasz związek przetrwa dłużej. Taką mam nadzieję.
Lily pokiwała głową. Dorcas dobrze mówiła. Dzisiaj nie rozmawiała z Jamesem przez cały dzień. Tęskniła za wszystkim - za jego porannym pocałunkiem i jego ramionami, choć minął niecały dzień.
Westchnęła.
Zegarek wskazywał siódmą wieczorem. Przetarła ręką czoło, przypominając sobie wczoraj.
James, ten James, którego kocha nad życie oświadczył jej się. Był z nią zawsze, bronił ją, był przy niej gotów do wszystkiego. Zawsze.
Kochała go tak niewyobrażalnie mocno, że aż bolało.
Więc jak mogła powiedzieć, że potrzebuje czasu?
Idiotka!
Założyła bluzę, po czym wybiegła z dormitorium, przy zdziwionych minach przyjaciółek.
Nie mogła się nadziwić, że to wszystko nie doszło do niej  wczoraj wieczorem. To, że kocha go tak mocno, że tylko z nim wyobraża sobie dalsze życie.
Wbiegła po schodach na górę i stanęła przed dormitorium Huncwotów. Była wczesna godzina, więc nie pukała. Usłyszała, że ktoś wchodzi pod prysznic. Weszła po cichu i podeszła do łóżka swojego chłopaka.
Ale go tam nie było. Na szafce nocnej leżała Mapa Huncwotów. Sięgnęła do tylnej kieszeni po różdżkę i wymamrotała formułkę.
- Jest - szepnęła do siebie i odrzuciła pergamin. Wybiegła z dormitorium. Dziesięć minut później wybiegała z zamku, by dalej, dysząc ciężko, biec do jeziora. Zobaczyła go już z daleka. Stał nad brzegiem i rzucał kamieniami do wody.
- James! - krzyknęła już, chociaż nawet nie była w połowie drogi. Nie usłyszał jej.
Przyśpieszyła i potykając się dobiegła już prawie do niego.
- James! - krzyknęła. Nie zdążyła wyhamować i wylądowała tyłkiem w błocie tuż przy brzegu - Świetnie - jęknęła. Rogacz pomógł jej wstać i otrzepał jej spodnie, po czym spojrzał na nią z pytaniem w oczach.
Wciąż przeżywał wczorajszy wieczór.
- James, musiałam się z tobą spotkać. Teraz - nie wiadomo czemu po jej policzkach zaczęły płynąć łzy - Kocham cię najmocniej na świecie, nie wyobrażam sobie życia  z nikim innym, na prawdę - jęknęła i spojrzała na niego błagalnie.
On uśmiechnął się rozczulony i starł łzy z jej polików.
- Ja ciebie też, Lily. Tylko jeśli masz jakieś wątpliwości, na prawdę możemy...
- Nie mam! Na prawdę!
Wyciągnął z tylnej kieszeni pudełeczko i uklęknął przed nią.
- A więc, Lilyanne Evans, dziewczyno mojego życia, wyjdziesz za mnie? Kocham cię i nie wyobrażam sobie życia z nikim innym - uśmiechnął się, gdy użył tych słów co ona wcześniej.
Lily pokiwała głową i przytuliła się do niego mocno. Cofnął się kilka kroków w tył, trzymając ją w ramionach.
- Kocham cię - szepnęła znów i pocałowała go w nos, policzek, brodę, oko, czoło i na końcu w usta.
Obrócił ją tyłem do siebie i objął. Położył głowę na jej ramieniu. Słońce zaświeciło im twarz, tak, że oboje przymrużyli oczy.
- Trzeba to oblać - uśmiechnął się nagle James - Ruda złośnica zgodziła się za mnie wyjść.Może śnię?
Walnęła go lekko w żebra, ale on przytulił ją tylko mocniej.
- James, co będzie po Hogwarcie?
- Nie wiem, Lily, nie wiem.
Pocałował ją w szyję. Spojrzeli w stronę słońca, które zaczęło powolutku zachodzić.
- Po prostu bądź przy mnie zawsze.


****
- Witam państwa na ostatnim meczu Quidditcha w tym roku szkolnym!
Na trybunach panowała wrzawa, jeszcze większa niż zwykle, gdyż finał należał do Gryffindoru oraz Slytherinu.
Kapitan drużyny Gryfonów przechadzał się po szatni, nerwowo machając miotłą. Już ostatni raz usłyszy trzepot małych skrzydełek znicza, ostatni raz będzie słyszał krzyki uczniów na tym boisku. Dziś miało się wszystko rozstrzygnąć, czy te wszystkie treningi, złamane kości, kilka lat ćwiczeń poszły na marne, czy nie.
- Drużyno! - zawołał James - Jesteśmy świetnie przygotowani, pogoda dopisuje. Chciałbym, aby i w tym roku u McGonagall stał Puchar Quidditcha, rozumiemy się?
- Tak, kapitanie!
- Dzięki za te wszystkie lata! Do boju drużyno! Gryffindor! Ooooo! Gryffindor! Gryffindor!
*
- Łapo, weź mnie trzymaj. Czy ty widzisz, kto siedzi obok Dumbla? - spytał Rogacz, zaciskając mocniej dłoń na rączce miotły.
- Jasny gwint! Czy to nie Jason Robson? - Syriusz z niedowierzania aż upuścił swoją miotłę.
- Kolejny powód, by wygrać mecz - szepnął do siebie James. Spojrzał na trybuny i wyłowił wzrokiem swoją narzeczoną, tak, narzeczoną.
Uśmiechnął się do siebie.
Chwilę potem dopadła go trema. Wyszli na sam środek boiska.
- Chciałabym, aby była to ładna i czysta gra! - krzyknął sędzia - Kapitanowie, podajcie sobie dłonie!
James i wysoki, barczysty Ślizgon podeszli do siebie. O dziwo, nie siłowali się na ręce, tak, jak to mieli w zwyczaju. Oboje byli zdenerwowani pojawieniem się Jasona Robsona - oboje mieli szansę zaistnienia w świecie Quidditcha.
- Na miotły! - dmuchnęła w gwizdek, a zawodnicy dźwignęli się w górę. James standardowo poleciał na samą górę, nad zawodnikami tak, by miał widok na całe boisko. Był dumny. Był dumny z całej drużyny, gdy na nich patrzył, miał ochotę uronić kilka łez. Przez kilka lat doprowadzał ich do zwycięstwa, nie mógł tym razem zawieść.
- I JEST! TRZYDZIEŚCI DO DZIESIĘCIU DLA GRYFONÓW! BLACK, ŚWIETNA AKCJA!
*
Po pól godzinie Gryffindor prowadził już stoma punktami. Syriusz popisał się kilkoma technikami, zapewne by zaimponować Robsonowi. I udało mu się, gdyż wysoki, rudowłosy mężczyzna patrzył na niego z podziwem, jednocześnie zerkając na Rogacza. Czuł wtedy, jak mu gorąco i nerwowo omiatał boisko wzrokiem. Nagle zauważył błysk. Ruszył do przodu.
- CZYŻBY JAMES POTTER ZOBACZYŁ ZNICZA? DALEJ POTTER, TO BĘDZIE TWOJE KOLEJNE MISTRZOSTWO!
Okularnik uśmiechnął się do siebie, ale zaraz spoważniał, gdy kątem oka zauważył szukającego Ślizgonów. Znicz żartował z nich, umykał przed ich rękami. Latali po całym boisku, czasem omijając filary drewniane, na których siedzieli nauczyciele. Praktycznie wszyscy obserwowali ich. Pałkarze zarówno Gryffindoru, jak i Slytherinu obserwowali swoich szukających. Jedynie ścigający nadal nabijali punkty.
Huncwotki z zapartym tchem śledziły poczynania Jamesa, Remus nerwowo przygryzał wargę, a Peter o mało co nie dostał palpitacji.
Potter leciał  coraz niżej. Znajdowali się jakieś dwa metry od ziemi.Znicz znów zrobił zwrot,tym razem w prawo, jednak on  był na to przygotowany. Gwałtownie przechylił się na miotłę i złapał znicza w obie ręce. Nie przewidział jednak, że nie starczy mu równowagi. Zsuwał się z miotły coraz bardziej, aż w końcu zawisnął trzymając się jedną ręką. Tłum zgromadzonych wstrzymał oddech. Gdy James wyciągnął rękę do góry, przez jego palce przebiły się złote skrzydełka.
- TAK! GRYFFINDOR WYGRAŁ OSTATNI MECZ! PUCHAR QUIDDITCHA NALEŻY DO NICH! ŚWIETNA AKCJA, POTTER!
Wybuchnęła wrzawa. Jamesowi szumiało w uszach. Usilnie starał się złapać miotły drugą ręką. I nagle nie wytrzymał. Kibice zbiegający na ziemię wstrzymali oddech. Spadał z coraz większą prędkością, w myślach prosząc Merlina o szczęście i wyznając Lily miłość. Już prawie dotykał ziemi, czuł to w kościach, gdy nagle ktoś złapał go za obie ręce. Spojrzał do góry i ujrzał roześmianą twarz Syriusza.
- Wygraliśmy, stary. Jesteśmy niepokonani. Weszliśmy jako wygrani, wyszliśmy jako wygrani.
*
Dumbledore niósł wielki, złoto czerwony puchar. James wraz z reszta drużyny byli już na ziemi. Kibice wciąż skandowali jego nazwisko.
- Puchar w ręce kapitana! Gryffindor wygrał! - zawołał wesoło dyrektor, a wśród tłumu wybuchły oklaski i jeszcze więcej krzyków.
Do Jamesa podbiegła Lily i rzuciła mu się na szyję. Z uśmiechem oddał jej namiętny pocałunek. Chwilę potem zostali od siebie oderwani, gdy drużyna podniosła kapitana i posadziła na barkach najsilniejszych.
- POTTER! POTTER! POTTER! POTTER!
- Impreza! - krzyknął ktoś w tłumie i cała roześmiana grupa ruszyła do wieży Gryffindoru, gdzie czekała ich ostatnia balanga w Pokoju Wspólnym.

Ich ostatnie wędrówki beztroskich lat powoli dobiegały końca.



środa, 20 listopada 2013

46. Krok ku dorosłości...

No to dedykacja dla Kasi, która ma dziś urodziny :)
Wszystkiego Najlepszego!

Nie jestem bardzo zadowolona z tej notki, ale na szczęście chyba nie jest aż taka zła.
Miłego czytania kochani!
Lilka.

****
- To co? Wszyscy razem? - spytała się Lily, odgarniając włosy z twarzy. James objął ją od tyłu i kiwnął głową.
- STO LAT, STO LAT, NIECH ŻYJE NAM! KTO? KASIA!
Zaśmiali się radośnie. Syriusz uszczypnął Dorcas w pupę, a ona z udawanym oburzeniem zaczęła gonić go po błoniach. Ann i Remus machali wesoło, Penelopa właśnie zdzieliła za coś Petera po głowie.
Alicja i Frank nieśli wielki prezent. James i Lily krzyczeli coś i śmiali się na przemian.
Te prawdziwe chwile radości nie zdarzały się często.
Szczęście, że nadal takie istnieją.

- Buziaki dla Kasi! - krzyknęła Dorcas.



*********

Przytrzymała jej włosy, by nie wpadły do ubikacji.
- Nie mówcie Syriuszowi - sapnęła Dorcas. Lily spojrzała pytająco na Ann, która wzruszyła ramionami.
- Dasz radę iść na testy? - spytała Alicja.
- Muszę! - odpowiedziała Dorcas, ledwo kończąc, znów pochylając się nad muszlą.
- Jest siódma. Damy ci eliksir wzmacniający i idziesz z nami - zadecydowała Rudowłosa. Ann przejęła trzymanie włosów Dorcas, a Lily poszła poszukać eliksiru.
- Musiało ci coś zaszkodzić. Widziałam, jak krzywisz się jedząc tamtą zapiekankę na kolację. Sama spróbowałam, nie była zbyt dobra - Alicja pogłaskała Ciemnowłosą po głowie.
- Tak - szepnęła Dorcas, zamykając oczy - To na pewno to.
****
MUZYKA!
****
Pierwszym testem dzisiaj były Eliksiry. Test teoretyczny był bardzo prosty, co było dość dziwne, zważając na oceny uczniów w ciągu roku, każdemu poszło dobrze. Tylko Remus co jakiś czas odkrywał kartkę, a wtedy Syriusz bezczelnie to wykorzystywał.
Za to test praktyczny to była wyższa szkoła jazdy. Lily siedziała obok Remusa, co było dla niej dobre, gdyż on nie próbował ani ściągać, ani nie był Rogaczem, który na pewno by ją rozpraszał. No i, tak, jak to robi, siedząc dwie ławki w bok, ściągał od niej to, co możliwe.
Dorcas co jakiś czas zerkała na to, co robi Ann. Była średnio skupiona, wciąż myślała o tym, jak jej niedobrze. Przypomniała sobie, jaką barwę miał mieć eliksir i z ulgą stwierdziła, że podołała zadaniu.
- Pięć minut do końca! - poinformował profesor Slughorn, uśmiechając się ze zdenerwowaniem do egzaminatora.
Uczniowie wpadli w popłoch, większość jednak spowodowany tym, czy aby na pewno dodali wszystko, co powinni.
Gdy czas się skończył, ponury, wysoki egzaminator wskazał im drzwi. Huncowci najpierw spojrzeli na niego spod brwi, a później zanim zdążyli coś zrobić, zostali pociągnięci przez swoje dziewczyny.
****
- Dorcas.
- Lily? - Meadowes nie podniosła wzroku znad książki.
- Miałyśmy z tym poczekać, Dorcas! - mówiła szeptem, ale jej głos był mocny.
- Z czym?! - Szatynka spojrzała w końcu na Lily.
- Z ciążą! Pamiętasz? Nasze dzieci miały iść razem do Hogwartu! - Ruda opadła na siedzenie obok - A to by znaczyło, że albo ja muszę zajść w ciążę, albo ty musisz urodzić drugie dziecko!
- Lily! - Dorcas spojrzała na nią. Przez chwilę mierzyły się spojrzeniami, a później zgodnie wybuchnęły śmiechem - Pamiętam. Nie wiem, czy jestem w ciąży, ale nawet jeśli, dla ciebie urodzę drugie dziecko. No, chyba, że zaczniesz pracować z Jamesem i nagle takie pyk! - pstryknęła palcem - James, zostaniesz tatusiem!
Zaśmiały się.
- Dzisiaj przyjdź do Pokoju Życzeń po ostatnim egzaminie.
****
Egzamin z zaklęć był banalnie prosty. Opłaciło im się uczyć razem zaklęć. Robili to bardzo prosto: siedzieli  w kółku, z czapki losowali zaklęcie. Trzeba było omówić dane zaklęcie oraz zademonstrować. I tak kilka rundek.
Na egzaminie pojawiły się takie zaklęcia, jak Wingardium Leviosa, Lumos, czy chociażby Oppugno.
Wszyscy, co do jednego, wypełnili każdą lukę w zadaniach. Nawet Peter, który nigdy z zaklęć dobry nie był, pewien był swoich odpowiedzi.
Gdy wyszli z Wielkiej Sali, odetchnęli z ulgą. Nagle Lily i Dorcas spojrzały na siebie, i ruszyły.
****
Biegły, by zgubić chłopaków. Od Pokoju Życzeń dzieliło je dwa piętra. Było wiadome, że oni będą pierwsi, zważając na to, że to są w końcu Huncwoci, znający wszystkie tajemne przejścia oraz posiadający Mapę Huncwotów.
- No, no, no. A gdzie się wybieramy? - spytał Syriusz, stając przed dziewczynami.
I to akurat teraz, gdy były jakieś kilka metrów od ściany.
Dziewczyny zaczęły iść w ich stronę, a oni cofali się.
- Tam, gdzie was nie ma - odpowiedziała Dorcas i pokazała im język. Black uśmiechnął się rozbawiony dziecinnością swojej dziewczyny.
Nagle, zupełnie niespodziewanie rzuciły coś w ich stronę. Wykorzystując ich dezorientację, Dorcas przeszła trzy razy przed ścianą, w myślach powtarzając tę samą formułkę. Wokół chłopaków zebrał się śmierdzący dym, a one szybko wbiegły do Pokoju Życzeń.
****
- Nie wiem, Lily. Boję się - Dorcas patrzyła na zegarek. Jeszcze tylko dwadzieścia sekund.
- Dor, nie ważne, co się okaże, będę z tobą, a w razie czego również postaram się o dzidziusia - zachichotały.
- Już! - Szatynka wciągnęła głęboko powietrze. Sięgnęła po prostokątny test i spojrzała na wynik.
- Lily... - przytuliła Rudą.
- Dorcas, jesteś...?
Meadowes zaprzeczyła ruchem głowy, a Lily odetchnęła z ulgą. Położyła się na wielkim łóżku i spojrzała w sufit. Obok niej rzuciła się Dorcas.
- Nastraszyłaś mnie - zaczęła zielonooka.
- Samą siebie również. To było dziwne uczucie. Z jednej strony nie chciałam dziecka, jestem młoda, powinnam spełniać marzenia, a z drugiej strony...pokochałabym je...
Lily przytuliła przyjaciółkę, kładąc jej głowę na swoim obojczyku.
- Wiem, Dor, wiem.
****
- Łapcia, patrz! - James kiwnął w stronę ściany, przy której trzymał złożone palce. Cień na ścianie ukazywał pysk psa.


- Phi! Patrz na mnie! - Syriusz usiał na skos do ściany i ułożył sobie na głowie coś na kształt rogów.
Lunatyk wybuchnął śmiechem, Peter zakrztusił się czekoladową żabą.
Rogacz prychnął, ale po chwili zaśmiał się, widząc jak Black pokazuje zęby i udaje, że kopie kopytem o ziemię.
- Co to jest? - spytał nagle Peter, zsuwając się ze swojego łóżka i zaglądając pod Jamesa. Po chwili wyciągnął małe pudełeczko.
Syriusz wciągnął gwałtownie powietrze.
- Czyś ty oszalał!? - wydarł się. Remus spojrzał na niego zaskoczony.
- O co ci chodzi? - spytał się Szukający. Wywrócił oczami i schował pudełeczko do szuflady.
- Żartujesz? Chcesz się oświadczyć Rudej!? Mieliśmy grać w reprezentacji, cokolwiek, ale nie się żenić!
- A ja myślę - Remus oparł się o swoją kolumienkę - Że Syriusz jest zazdrosny!
James spojrzał na niego zaciekawiony, a Black zaczerwienił się lekko.
- Niby czemu?! - burknął wreszcie.
- Przez te wszystkie lata nie musiał się z tobą dzielić. A teraz, gdy ożenisz się z Lily, to ona będzie cię miała na wyłączność.
- Łapciu, ja też cię bardzo kocham - wychlipał James i rzucił się na przyjaciela. Tamten odepchnął go od siebie.
- Po prostu uważam, że to nie czas!
- Czy ty myślisz, że ja chcę wziąć z nią ślub już teraz? W czerwcu? Chyba zwariowałeś! - Łapa zrobił niepewną minę - Co najwyżej za dwa lata. Muszę przyzwyczaić się do tej rudej jędzy. Zobaczymy, czy dobrze gotuje,pierze...
Zarobił poduszką od Lunatyka.
- Męski szowinista!
****
Ciche chichoty zakłócały ciszę zamku. Grupka osób przemieszczała się szybko w stronę Pokoju Życzeń. Po chwili jedna przemaszerowała przed ścianą trzy razy, a wtedy pojawiły się wielkie drzwi.
Ich oczom ukazała się plaża.


 Było jasno, słonecznie i ciepło, było słuchać szum fal, obijających się o brzeg.
- Jak tu ślicznie! - krzyknęła Lily i rzuciła koc na piasek. Dziewczyny podążyły za jej przykładem. Pościągały stroje i wbiegły do wody. Pewnie domyślacie się, jaka była reakcja panów. Jednak zamiast dołączyć do swoich dziewczyn, oni rozłożyli się na kocach i wzięli po Kremowym Piwie. Jak jeden mąż wzięli łyka, odstawili kufel i położyli się, zamykając oczy.
Nagle James poczuł, że zimno mu w brzuch. Otworzył oczu i ujrzał swoją dziewczynę. Rude włosy lśniły w słońcu i powodowały, że wyglądała jak anioł. Chwilę później zaprzeczył swoim wcześniejszym myślom, czując zimną wodę na całym ciele i swoją dziewczynę na nim.
- O nie! - krzyknął. Poderwał się do góry, przerzucił ją sobie przez ramię i wbiegł do wody. Lily śmiała się jak opętana, reszta dziewczyn próbowała go zatopić.
W końcu Rudowłosa ze śmiechem złapała chłopaka za ramiona i podciągnęła do góry. Objęła go i wzniosła się na palce. James niby to obrażony czekał na przeprosiny. Zachichotała i cmoknęła go. Już chciała się odsunąć, gdy ten przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie i pocałował ją o wiele namiętniej. Jęknęła w jego usta.


- Hej! Jestem za młody na takie sceny! - usłyszeli krzyk Syriusza i z lekkim ociąganiem odsunęli się od siebie. Dorcas i Ann zaśmiała się z rozanielonej miny Rudowłosej.
Ta, w zamian za ich śmiechy rzuciła się w ich stronę i ochlapała wodą.
Bawili się jak dzieci, choć jutro czekały ich ostatnie egzaminy.
Może właśnie dlatego tu przyszli?
****
MUZYKA
Wszyscy zgromadzili się przy ognisku. Ich zegarki wskazywały dopiero siódmą wieczorem, więc ze spokojem mogli jeszcze siedzieć. Wcinali pianki, kiełbasy i niektórzy popijali to Kremowym Piwem.

- Nie chcę stąd odjeżdżać.
Wszyscy spojrzeli na Penelopę.
- Wiadomo - odparł jej James - Eh, tyle lat tutaj i nagle bum! Żegnaj na zawsze...
- No, chyba, że będziesz pracował jako nauczyciel - powiedział Remus.
- Chyba ty - Rogacz wyszczerzył zęby - Ja sobie ciebie wyobrażam jako nauczyciela od Historii Magii. Byłbyś jedynym nieśpiącym na lekcji.
- A ty nadawałbyś się do nauczyciela quidditcha.
Pokiwali głowami w zgodzie.
- Lily byłaby kolejną profesor McGonnagall - stwierdziła Dorcas, a Ruda aż zakrztusiła się swoją pianką.
- Dzięki wielkie! Nie chcę być starą panną! I mieś tylu zmarszczek...- jęknęła, a reszta wybuchnęła śmiechem. James uśmiechnął się do siebie.
- Syriusz byłby od Zielarstwa. On przecież lubi RÓŻNE zioła, nie ? - Frank poklepał Blacka po plecach, a reszta pokiwała głowami.
- Doruś byłaby od...Zaklęć. Tak, zna wiele praktycznych zaklęć - stwierdziła Lily. Meadowes uśmiechnęła się z dumą.
- A Peter byłby kucharzem w kuchni, dyrygowałby skrzatami. Mielibyśmy najlepsze torty i ciastka na świecie - Ann uśmiechnęła się do czerwonego Petera.
- Penelope byłaby od Eliksirów.
- Nigdy w życiu! - jęknęła czarnowłosa.
- No przecież masz same wybitne! - zdziwiła się Lily.
- Ale nie lubię eliksirów, włosy mi się od nich puszę.
Ann poklepała ją po plecach ze zrozumieniem.
- Frank byłby od Obrony Przed Czarną Magią.
- Taak! - odpowiedziała paczka.
- Ann...oczywiście Astronomia, ale mogłabyś prowadzić kursy kosmetyczne - stwierdził Peter.
Lorens pokraśniała.
- A Ala Numerologia. Jedna z niewielu ogarniała to wszystko - James podrapał się po głowie.
Siedzieli jeszcze chwilę, tuląc się do siebie i wspominając dawne lata.
Ile to kawałów zrobili Filchowi, ile szlabanów zarobili.
Przez te siedem lat każde z nich do czegoś doszło, znalazło swoje powołanie...
I nagle po tych siedmiu latach muszą pożegnać się ze swoim drugim domem, iść w świat, dorośli, piękni, młodzi.
*
Syriusz spojrzał na Jamesa, a ten kiwnął głową.
- No, ferajna! Zbieramy się, jutro ostatni dzień egzaminów!
Wszyscy z żalem zaczęli pakować koce i wstawać z miejsc. Lily podniosła się, ale złapał ją Rogacz.
- Zostańmy jeszcze chwilę - wymruczał jej do ucha. Poczekali, aż reszta wyjdzie z Pokoju Życzeń.
Wtedy James złapał dziewczynę za rękę i zaprowadził ją brzegiem morza do małej zatoczki.

 Ściany kamienne były obwieszone lampkami choinkowymi, dawały rozkoszny półmrok.
- James? O co chodzi? - zapytała się Lily, rozglądając się z zachwytem dookoła.
Objął ją w pasie.
- Może nie jesteśmy długo razem, ale wiem, że jesteś tą jedyną. Kocham Cię o wiele dłużej, niż odkąd zaczęliśmy ze sobą chodzić...
- Ja też - szepnęła. Patrzyli sobie głęboko w oczy. Każde z nich z pamięci wyrecytowali rozkład plamek na oku tego drugiego.
- Wiem, że to ciebie najbardziej kocham i nie nigdy się to nie zmieni.
Uklęknął na jedno kolano i wyciągnął z kieszeni małe, czerwone pudełeczko. Dziewczyna wciągnęła gwałtownie powietrze.
- Nie chcę nic przyśpieszać, ani na nic cię namawiać, chcę mieć pewność, że kiedyś, za parę lat będziesz na prawdę moja. Więc, Lilyanne Evans, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?

Dorosłość? Witaj!

sobota, 12 października 2013

45.Ten moment, ta chwila...

No cóż, to nie jest szczyt marzeń.
Aktualnie mam taką swoją żałobę. Otóż, zmarł Cory Monteith, aktor którego kochałam. Ogólnie jeszcze raz oglądam całe Glee. Pamiętam, Marta, moja blogowa koleżanka mnie do tego zmusiła. Razem z nią oglądałam najnowszy odcinek Glee po angielsku - cały był poświęcony Cory'emu, śpiewali dla niego a ja z koleżanką do rytmu płakałyśmy - przez calutki odcinek.
Jest mi bardzo przykro, nie miałam ochoty pisać, ale się zmusiłam, bo nie chciałam Was zawieść.
Notka dedykowana Cory'emu Monteithowi.
Lilka.
*****
MUZYKA - właśnie to on śpiewa. Polecam Glee.

Nikt nie spał spokojnie tej nocy. No, może z wyjątkiem Huncwotów, których nic by nie obudziło. Jeszcze tylko kilka godzin dzieliło ich od testów, od których zależy ich dalsze życie.
A co jeśli się nie uda? A co jeśli nie dadzą rady? A co jeśli...?
" Na najważniejszych skrzyżowaniach życiowych nie stoją żadne drogowskazy"
                                                                                                  Charles Spencer Chaplin
****
Droga Lily!
Nie wiem, czy dotarła już do Ciebie pewna wiadomość. Mianowicie, że jestem w ciąży. To nie prawda! Miałam z Vernonem mały kryzys, więc powiedziałam mu, że będziemy mieć dziecko, ale kłamałam. Nie wiem, co robić, on nadal myśli, że spodziewamy się " małego bobaska".
                                                                                                                                 Petunia.
Nie mogąc się powstrzymać, Lily wybuchnęła śmiechem. Rzuciła list przyjaciółkom i położyła się na plecy, wciąż chichocząc.
- No nie! - krzyknęła Dorcas i zaśmiała się - Już myślałam, że ta ropucha będzie szybsza od was!
- Hej! - oburzyła sie Lily, ale zaraz zamarła. Tylko raz wyobrażała sobie, jakby to było. Ale przecież mieli tyle czasu, byli młodzi, najpierw muszą się wyszaleć, potem przyjdzie czas na rodzinę, dzieci! Ale kocha Jamesa nad życie, tak, to wie na pewno.
 "Kochać to nie znaczy zawsze to samo
  Można kochać tak lekko, można kochać bez granic
  Kochać, żeby zawsze i wszędzie być razem
  Wierzyć, że jest dobrze, gdy jesteśmy sami."
*****
Już jutro mieli siąść do pierwszego egzaminu. Gorączkowe szepty nie ustawały, gorączkowe kartkowanie książek również. Lily miała już kilka plastrów na palcach, od przecięć zostawionych po kartkach opasłych tomów. James wyglądał na zmęczonego ciągłymi trenigami, przeplatanymi z nauką. Nie mieli dla siebie czasu.
W wieczór przed wielkim dniem siedzieli na kanapie. Lily oparła głowę i tors Jamesa i westchnęła.
- Jestem taka zmęczona - mruknęła, całując go w szyję. Pogładził ją po ramieniu, kiwając głową i patrząc w ogień.
- Jeszcze tylko kilka dni i wolność - uśmiechnął się, ale nie był to uśmiech jakoś bardzo wesoły.
- Tak, wolność. Bez Hogwartu - jęknęła - Nie chcę stąd odchodzić! - złapała go za rękę.
- Lily, chyba każdy czuje to samo. To tu przeżyliśmy połowę swojego życia, tu dorastaliśmy...Będę tęsknić za profesor McGonnagal i Filchem - zaśmiał się, a ona mu zawtórowała.
- Może chodźmy dzisiaj wcześniej spać, co? - zaproponował po chwili chłopak, widząc, jak Rudowłosa ziewa.
- Miałam powtórzyć jeszcze...- przerwała na widok jego wzroku - Tak, to dobry pomysł. Ale tylko z tobą.
Uśmiechnął się delikatnie, gładząc jej policzek. Co by bez niej zrobił? Przecież kochał ją nad życie.
" I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
  a ciało wystawił na spalenie,
  lecz miłości bym nie miał,
  nic bym nie zyskał. "
Wziął ją na ręce i ruszył do swojego dormitorium. Otworzył drzwi łokciem i ogarnął wzrokiem pokój. Syriusza nie było, zapewne zaszył się gdzieś z Dorcas. Remus spał, a kotary łóżka Petera były zasłonięte, ale sączyło się od nich trochę światła. Położył Rudowłosą na łóżku i ściągnął jej szkolną spódniczkę. Ściągnął też jej bluzkę i naciągnął na nią rozciągniętą koszulkę, którą kiedyś nosił. Sam przebrał się szybko i zaraz położył obok niej. Objął ją ramieniem i pocałował w ramię.
- Kocham cię, powodzenia jutro - wymamrotała Lily, odwracając się do niego przodem. Uśmiechnął się.
- Ja ciebie też. Wiem, że pójdzie ci świetnie - cmoknął ją w czoło i przycisnął do siebie. Miał ją obok siebie, ona go, pasowali do siebie i uzupełniali się idealnie. To się jakoś nazywa, nie?
Czyżby miłość?
 " Gdybym też miał dar prorokowania
    i znał wszystkie tajemnice,
    i posiadał wszelką wiedzę,
    i wszelką możliwą wiarę,
    tak, iżbym góry przenosił,
    a miłości bym nie miał,
    byłbym niczym "

****
Jedna stukała palcem o krzesło. Druga obgryzała paznokcie, trzecia poprawiała co chwilę włosy, czwarta cały czas obciągała spódniczkę. Jeden patrzył na wszystkich znudzony, drugi patrzył na wszystkich znudzony, trzeci patrzył na wszystkich nerwowo, czwarty patrzył na wszystkich spanikowany.
- Hej, Lily, wyluzuj - powiedział wreszcie James. Wstał i pociągnął ją za sobą.
- Tak, łatwo ci mówić, jestem taka zdenerwowana, że nie wiem, co robić. Jak ty to robisz? - otworzył buzię - Naprawdę nie wiem, nie przejmujesz się tym tak, jak ja, ale nic na to nie poradzę, w końcu od tego zależy moja przyszłość, a co jeśli napiszę słabo? Co wtedy James? Nie będziesz mnie chciał, mama się mnie wyprze, Petunia z powrotem stanie się moim wrogiem, moje przyjaciółki nie będą chciały mnie znać, ale ja tylko chce dobrze napisać te sprawdziany, bo jak nie...
Przewrócił oczami i pocałował ją. Tak jak się spodziewał, oddała pocałunek. Wzięła głęboki oddech.
- Już lepiej? - spytał James, nie mogąc ze śmiechu, na widok jej ogłupiałej miny.
- Tak, tak. Mam nadzieję, że wylądujesz daleko ode mnie, bym nie musiała o tobi myśleć i o tym pocałunku, a więc wielkie dzięki - burknęła. Zaśmiał się i spojrzał, jak ostentacyjnie odwraca głowę.
" Miłość cierpliwa jest"
****
Nareszcie!, pomyślało każde z nich, wchodząc do Wielkiej Sali. Zniknęły cztery stoły, a zamiast nich pojawiło się setki mniejszych stoliczków. Ten test był najtrudniejszy, wszystkim trzęsły się ręcę ze zdenerwowania.
- Proszę zająć miejsca! - usłyszeli. Na mały podest stanął wysoki mężczyzna, a na piersi miał plakietkę Ministerstwa Magii. Lily rozejrzała się dookoła. James siedział cztery rzędy od niej na lewo, Dorcas trzy ławki za nią, Ann za Dorcas, Alicja siedziała najbardziej na prawo sali, a reszta Huncwotów nie widziała, prawdopodobnie wylądowali na samym końcu przy ścianach.
- Proszę o ciszę! Obowiązuje zakaz rozmów! - mężczyzna machnął ręką - Jeśli któregokolwiek z was przyłapiemy na tak zwanym ściąganiu, test jest odbierany bez dyskusji! - tym razem machnął różdżką, a stos egzaminów pofrunął na każdą ławkę.
Zaczyna się, pomyśleli wszyscy i wzięli pióra do dłoni.
****
James otworzył drzwi z hukiem i wypadł na korytarz. Zaraz za nim wypadli inni uczniowie,którzy pędzili znaleźć swoje miejsce, by w spokoju powtórzyć sobie wszystko na egzamin praktyczny. Lily umknęła przed Jamesem, ciągnąc za sobą Dorcas i biegnąc w stronę pierwszej lepszej pustej klasy.
****
Gdy napotkasz swego wroga, pojmij go dokładnie.
Zrób to cicho, jak najładniej.
Lecz gdy do bram dojdziesz, czujność włącz.
Sprawdź czy jesteś sam, światło dołącz.
Uporaj się ze swoim strachem, obroń się.

Lily najpierw pomyślała, że ten kto wymyślał ten wierszyk, to nieco się pogubił. Później weszła na oświetlony podest. Już po kilku sekundach musiała rzucić zaklęcie na wielkiego osiłka z różdżką. Zrobiła to niewerbalnie - "...zrób to cicho...". Związała go, po czym poszła kilka kroków dalej. Były tam wielkie wrota. Mruknęła ciche 'Alohomora' i weszła. Od razu rzuciła zaklęcie 'Homenum Revelio', sprawdzające ludzką obecność. Machnęła różdżką, z której pofrunął strumień światła. Przed nią stał James wraz z inną dziewczyną. Przez kilka sekund patrzyła na to jak zahipnotyzowana, a później całą moc włożyła w zaklęcie 'Riddiculus'.  Odetchnęła ciężko.
- Bardzo dobrze, panno Evans, dziękujemy.
****
- Wiecie, z czego ja najbardziej nie mogłem? - spytał Syriusz, obejmując śmiejącą się Dorcas - Powtóreczka z SUMów: Cechy charakterystyczne dla wilkołaka? Hmm, biegam z nim co miesiąc, mieszkam z nim, jest moim przyjacielem, czy czegoś nie wymieniłem?
Przyjaciele wybuchnęli śmiechem.
- Zielarstwo to była prościzna, jak dla mnie - stwierdziła Ann, gdy już się uspokoiła.
- Tak - potwierdził Remus - była bardzo łatwa. Praktyka była banalna.
Pokiwali głowami.
 - Jeszcze tylko dwa dni, kochani - oznajmił James - A teraz mam zamiar iść spać.
- Hej! - oburzyła się Lily - A co ze mną?
- Możesz iść spać ze mną - Potter wyszczerzył zęby. Pociągnął dziewczynę i zniknęli za korytarzem. Nagle Lily zatrzymała się. Nie była zmęczona, raczej wręcz przeciwnie. Czuła, że wszystko poszło jej dobrze, że jest przygotowana na następne dni.
- James? - przyparła go do ściany - Na prawdę chce ci się spać? - wyszeptała mu do ucha, stając na palcach.
- Już nie - odpowiedział, wpijając się w jej usta.  Oderwał się i zaczął biec, ciągnąc ją za sobą - Kierunek: Pokój Życzeń!


**************



[*]



poniedziałek, 23 września 2013

O!


PODESŁANE OD M. MUZYCZKA!

Weszłam nerwowo na scenę i ogarnęłam wzrokiem całą Wielką Salę. Czułam się strasznie, czując na sobie tyle spojrzeń. W pierwszym rzędzie siedziała wygodnie Kath, a obok niej James, Lily, Syriusz, Dorcas, Ann, Remus, Rachel i Peter. Dalej, za nimi, siedziały Nelly, Madzia Bujdka, W.M, Wanda P, Gabrysia M, Miśka, Leviosaaar ;3 , Alicja Wypych, natalka, Salvio Hexia, Keti otson, Paulla K, Ella White, Marta i Wera, Dorcas Meadowes, Albus, Blinded By Faith.
- No nie! - powiedziałam sama do siebie, patrząc dalej. A tam szczerzyła się do mnie następna grupa Czytelników! Od lewej rozsadziła się Marley Rachel, Czuczu, Ann, Lexxi, Karli, Lena Duchannes, Paulina Ciereszko, Lily Evans, Marysia Opolczyk, kmits, Daria Zielińska, Huncwotka Evans, Zuzia, Agnieszka Black, Sitylely Rzonca, Nika, Katerina Black, czarna.róża, Evangeline.
- Nie wierzę! - szeptałam dalej, a kolejny już rząd spojrzał na mnie dziwnie. Luie szturchnęła Siriusa. Obok niego siedziała Katniss, Skye X D, Pia Ment, Bittersweet, Lili Potter, Skrzat, Uciekinierka, gor2001, Katrina Potwór, fanka Harryego Pottera, Corrine, maniak książek, Carmi Beautil.
- Chyba zaraz zwariuję!- James mrugnął do mnie, a Lily posłała ciepły uśmiech. Black śmiał się ze mnie, więc pokazałam mu język, a Dorcas trzepnęła go w ramię.
- Dalej, Lilka! - krzyknęła jakaś Czytelniczka z któregoś rzędu. A tak, to Aleksandra Del Chierico! Obok niej siedziała Infflamed, .Maddy. , Julia Szafrańska, Natalia, ollka, Roonie, Karli, Lydia Lestrange, Panna Anonim, PieraLuna, Polcia, ~Nox, Nemeyeth, Miauu, Lexie L, Jacqueline, ...Inna..., Avada, Szabla Zbrodni, Magda Kozieł, Cookie, Alex Okupska, Mary(pretyLejdy), Hermiona Granger, Resmin, Fire, Tonks, Ada Warsiewicz i Elizabeth,a  przy ścianach siedziały wszystkie Anonimy.
- Yyy, no więc...chciałam powiedzieć... - spojrzałam na Kath, która pokazała mi kciuki do góry - Jest mi bardzo miło oznajmić, że zebraliśmy się tutaj, ponieważ mój blog obchodzi PIERWSZĄ ROCZNICĘ!*

*Ogólnie dodałam wszystkich komentatorów. Jedni dodali po dwa komentarze, inni są ze mną nadal, ale wszyscy zasługują na podziękowania.





Tak, Kochani! To już okrągły rok!
Na dzień dzisiejszy Rocznik 1960:

- 44 rozdziały ( 45 już się pisze ) w tym 9 napisanych wraz z Kath
- niestety 3 Sowie Poczty
- niestety 10 notek pobocznych, ta jest 11
- 2 notki dodatkowe ( wspomnienia Syriusza i Remusa)
- 66 obserwatorów
- 530 komentarzy
- 71 081 wyświetleń
- najśmieszniejsze hasło wpisane i znaleziony mój blog: "james i lily miała średnie"
- nawet za granicą ktoś natknął się na mojego bloga, najwięcej wyświetleń jest w Niemczech i Stanach Zjednoczonych.
- blog przeżył już nieudaną próbę skopiowania jego treści ( i tu dziękuję wszystkim, którzy zauważyli i stawili się za mną! )

JESTEM WAM BARDZO WDZIĘCZNA, BEZ WAS NIE ISTNIAŁBY TEN BLOG!
OBYŚMY BYLI W TAKIM GRONIE JESZCZE PRZEZ KOLEJNY CZAS!


WASZE ZDROWIE!



























piątek, 13 września 2013

44. Damsko-męskie gierki.

No rozdział wyszedł jako-taki. Zawiodłam Was, ale coś czuję, że będę to robić częściej. Nie wyrabiam, proste. Znaczy trudne w praktyce, łatwe do napisania. Będę pisać dalej, ale nie wiem, kiedy wstawię nową notkę.
Jednak mam nadzieję, że aż tak beznadziejne to nie jest.
A!
Od razu mówię, że nie umiem pisać o Dorcas i Syriuszu tak, jak Kath, ale się starałam.
Mam nadzieję, że to Was zadowoli.
Pozdrawiam,
Lilka.
PS Nie wiem, czy wiecie, ale nie zawsze dodaję muzykę, którą aktualnie słucham, ale pomaga mi moja Czytelniczka :))
Jam macie jakieś super piosenki, wolne, szybkie, piszcie w komentarzach:)


*******
MUZYKA NA ROBUDZENIE <3
*******
- Oboje powinniście się leczyć - usłyszeli głos za plecami. Odwrócili się w stronę chłopaka o tłustych włosach i haczykowatym nosie.
****
Tłum uczniów kłębił się przy tablicy ogłoszeń. Jedni byli podenerwowani, inni prawie wychodzili z siebie. Gdy podeszło się bliżej, dało się odczytać wielki napis : Terminy Owutemów.
Lily przepchnęła się przez innych i spojrzała na listę.
14.05 Obrona Przed Czarną Magią ; teoretyczny - 10.05 praktyczny - 11.45
14.05 Zielarstwo ; teoretyczny - 13.15 - obiad - praktyczny - 14.45
15.05 Eliksiry ; teoretyczny - 09.05 praktyczny - 10.45
15.05 Zaklęcia ; teoretyczny - 12.15 - obiad - praktyczny - 13.30
16.05 Transmutacja ; teoretyczny - 11.30 praktyczny - 13.30  - obiad
Dalej już nie czytała, bo tylko te egzaminy ją interesowały. Jeszcze tylko tydzień!
Powachlowała twarz ręką, by nieco ją ostudzić. Czuła, że ma czerwone policzki.
- Co jest, Lilka? - usłyszała głos nad sobą. Podniosła głowę i spojrzała na zdziwioną minę Jamesa.
- Są już terminy owutemów - wyjaśniła.
- Ach, to, wiem - poczochrał jej włosy i pociągnął na fotel - Daj spokój, Liluś, przecież jesteśmy świetnie przygotowani!
- No niby tak, ale...
- Nie ma "ale"! - przerwał jej. Spojrzał poważnie w oczy i pokręcił głową. Po chwili nachylił się i lekko pocałował ją w usta.
****
Nie chciał, by przez to wydarzenie zawaliła owutemy. O nie, na pewno nie przyczyni się do jej porażki życiowej. Po egzaminach, tak, po egzaminach.
****
Dorcas siedziała przy kominku i czytała książkę. Na jej kolanach leżała głowa Syriusza, który przysypiał. Westchnęła i zamknęła księgę z cichym trzaskiem. Odgarnęła włosy z czoła Blacka.
- Syriusz, już skończyłam.
Wymruczał coś niezrozumiale. Uśmiechnęła się z czułością. Tak kochała tego drania! Jeszcze kilka lat temu nie cierpiała go! I z wzajemnością! Byli do siebie wredni, złośliwi, Black wciąż wycinał jej jakieś numery, a ona robiła mu wstyd przy ludziach.

Retrospekcja

Przemierzała właśnie korytarze z Lily, w stronę lochów. W oddali ujrzały Syriusza, Jamesa i jakieś panny. Dorcas uśmiechnęła się do przyjaciółki i ruszyła w tamtą stronę.
- O, hej, Lauro!
- Się masz, Dorcas - blondynka uśmiechnęła się przyjaźnie. Syriusz spojrzał na Szatynkę zimno, wzrokiem mówiącym " ani mi się waż!".
- Pamiętasz, jak rozmawiałyśmy o tym, że ktoś w Hogwarcie ma wszy? - spytała, udając, że nie chce, by ktoś to usłyszał.
- Pamiętam - odpowiedziała Laura, robiąc zdziwioną minę.
- A więc, nie radzę umawiać się z Blackiem - szepnęła konspiracyjnie i z udawanym współczuciem poklepała ją po ramieniu.
Odeszła z poważną miną, ciągnąc za sobą Lily, gawędzącą z Potterem. Za rogiem wybuchnęła śmiechem. Wyjrzała zza ściany i wyszukała wzrokiem Syriusza. Stała przed nim Laura, krzycząc " nie dotykaj mnie!".

Koniec retrospekcji.

Wybuchnęła śmiechem, budząc chłopaka.
- Co cię tak rozśmieszyło ? - mruknął.
- Przypomniało mi się, jak na początku szóstej klasy odstraszyłam od ciebie Laurę Jackson - zachichotała.
- Ej! To wcale nie było śmieszne! Uciekała przede mną jeszcze tydzień!
- I bardzo dobrze - powiedziała poważnie i cmoknęła go w policzek.
- Spać mi się chce, Rogacz zrobił dzisiaj morderczy trening - poskarżył się - Przecież jesteśmy świetnie przygotowani!
- Chodź, odprowadzę cię do sypialni.
Syriusz dźwignął się i pociągnął Dorcas do góry.
- A zostaniesz ze mną? - wymruczał jej do ucha.
- Zobaczymy - zachichotała i ruszyła w stronę męskich dormitorii.
Jak myślicie, została, czy nie?
****
 O ile przed miesiącem uczniowie wariowali, teraz panował istny szał. Kilka dziewczyn zawitało w Skrzydle Szpitalnym, ale inni woleli zacisze własnej łazienki. Uczniowie starszej klasy nieźle się wzbogacili, sprzedając piątoklasistom różne specyfiki mające poprawić pamięć. Robili to co roku, a Prefekci nie nadążali z konfiskowaniem tych "cudownych" wspomagań.
Ci, którzy wybrali Wróżbiarstwo, pluli sobie w brodę. James i Syriusz oświadczyli profesor McGonnagal, że nie mają zamiaru zdawać owutema z tego przedmiotu, co ona skomentowała triumfalnym uśmiechem i obiecała im, że wszystko załatwi. Nie od dziś wszyscy wiedzieli, że profesorka Transmutacji gardzi Wróżbiarstwem i nie przepuści okazji, by dopiec aktualnej nauczycielce tego przedmiotu.
Lily i Dorcas uspokoiły się nieco, co było bardzo dziwnym zjawiskiem. Tak, jak miesiąc przed owutemami były nie do wytrzymania, teraz, im bliżej tych dni, one zachowywały spokój i uczyły się mniej. Takie wrażenie mógłby mieć każdy z ich otoczenia, ale tylko one i reszta Huncwotek wiedziały, że każdego dnia spędzają dwie godziny w tajemniczym miejscu, nazwanym "Fiolka", przez Alicję.
James i Syriusz cały czas byli spokojni, a teraz role się odwróciły. Co prawda nie byli aż tak przejęci jak dziewczyny, ale teraz to ich można było widzieć z książkami. Ah, kolejne mylne wrażenie osoby zewnątrz. Syriusz, otwierając wielką księgę wsuwał szybko magazyn o motorach między kartki, co jakiś czas tylko rzucał okiem na nudną treść księgi. Za to James podejrzanie często kreślił coś na swoich podręcznikach. Tylko on i Syriusz wiedzieli, że to najnowsze taktyki Quidditcha.
Alicji i Franka prawie nikt nie widział. Ani w bibliotece, ani na błoniach. Jedni myśleli, że spędzają czas na miłym sam na sam, by trochę się odstresować, a reszta myślała, że znaleźli jakieś miejsce do nauki, gdzie nie było takiego harmidru. Podejrzanie rzadko było ich spotkać, a co dopiero pogadać, ale w tym harmidrze i tak nikt nie miał na to ochoty.
Peter oszalał najbardziej. Biadolił, że sześć lat się obijał i teraz ma, co chciał. Dużym podparciem była dla niego Penelopa, która nie miała problemu z nauką. Siadali codziennie w bibliotece i zakuwali. Glizdogon na szczęście był tak przejęty nauką, że Penelopa nie mieszała mu już w głowie i mógł spokojnie wszystko pamiętać.
Remus też, nie wiadomo czemu, dostał gorączki egzaminowej. Inni nie mogli wyjść z szoku, ponieważ przy SUMACH nie był prawie zestresowany. Teraz trudno go było złapać, siedział wciąż w bibliotece, a dosyć często towarzyszyła mu Ann. Ona sama nie przejmowała się zbytnio owutemami, ponieważ najważniejsze były dla niej Zaklęcia i Eliksiry, a wtedy mogła zostać kosmetyczką lub pracować jako projektantka. Los jej sprzyjał, bowiem z tych przedmiotów była wzorowa.
Wszyscy przygotowywali się na miarę swoich możliwości. Do owutemów zostały tylko cztery dni - najgorsze cztery dni w ich życiu - a później trzy dni jeszcze bardziej okropne od poprzednich.
Najlepszym stwierdzeniem byłoby tu teraz, że wspaniałomyślnie uświadomili sobie, że od tych egzaminów zależy och dalsze życie. Czy będzie ono bogate, szczęśliwe, a może biedne i smutne - to zależało już tylko od nich.
******
- Hej, nie ma mowy! - krzyknęła Dorcas, przyciskając tomisko mocniej do piersi.
- Oddawaj! - Syriusz pociągnął, ale nie udało mu się wyrwać książki z rąk ukochanej - Meadowes! Siedzisz nad tym już od paru godzin! Czuję się opuszczony!
- Na pewna któraś z fanek cię przyjmie - warknęła Czarnowłosa w odpowiedzi. Black pokręcił głową. Skoczył na łóżko i usiał okrakiem na dziewczynie. Zaskoczona odchyliła się do tyłu, czując pod plecami materac łóżka.
- Zwariowałeś? Zejdź ze mnie!
Pochylił się z szatańskim uśmiechem i pocałował ją w szyję. Wypuściła książkę z ręki i próbowała odepchnąć go rękami. Niezniechęcony złapał ją za nadgarstki i przygwoździł do materaca.
- Black! Ostrzegam! - jęknęła bezgłośnie, gdy cmoknął ją w wrażliwe miejsce za uchem - Black, do cholery, mówię do ciebie!
- A ja cię nie słucham, kochanie - pocałował ją w kącik ust, potem w drugi. Teraz już na niej leżał. Przybliżył twarz. Dorcas owionął jego upajający zapach, policzki podrażnił jego oddech.
- Black, miałam się uczyć - wystękała cicho. Mimowolnie rozchyliła wargi.
- Na prawdę chcesz się teraz uczyć? - pocałował ją krótko - Na prawdę, to jedyna rzecz, którą chcesz teraz zrobić? - znów ją pocałował, ale odrobinę dłużej i namiętniej - Na prawdę?
Nie słuchała go, krew uderzyła jej do głowy, w uszach szumiało. Przymknęła oczy.
- No skoro tak, to nie będę ci przeszkadzał - wstał i wyszedł z jej dormitorium, jak gdyby nigdy nic.
Dorcas otworzyła szeroko oczy i szczęka jej opadła.
****
- Uważam, że jakoś daliście radę i jestem pewna, że zdacie przynajmniej na "Powyżej Oczekiwań". Proponuję nie uczyć się na umór, ponieważ wszystko wam się pomiesza. Jesteście dostatecznie przygotowani. Wiem, że większość z was i tak mnie nie posłucha, ale uwierzcie mi na słowo, to nie pomoże - profesor McGonnagal popatrzyła na każdego z osobna.
Myślicie, że jej posłuchali?
Macie rację. Nie zrobili tego.
Ah, tacy są ci uczniowie. Kiedy profesor McGonnagal mówiła "róbcie", oni nie robili. Teraz, kiedy mówi " nie róbcie", oni zaczynają.
Jeden Merlin wie, gdzie tu logika.
****
- Ej, spotkamy się na obiedzie! Muszę iść do łazienki! - krzyknął grzecznie Syriusz, patrząc na Remusa przymilnie. Od jakiegoś czasu Lunatyk był drażliwy na wszelkie krzyki, przekleństwa, dlatego reszta Huncwotów pilnowała się w jego towarzystwie.
Nagle coś mu zasłoniło oczy. Pchnęło go na ścianę i wyszeptało do ucha:
- Myślisz, że to tak ładnie? Zostawiać mnie w takim stanie? - jej oddech łaskotał mu ucho. Uśmiechnął się triumfalnie.
- Lubię ryzyko.
Rozejrzała się po korytarzu. Przeciągnęła dłonią od jego brzucha do policzka.
- Żebyś się nie zdziwił - pocałowała go w policzek. Drugą rękę włożyła pod szatę i wyszukała jego pośladków. Powstrzymując chichot, ścisnęła jeden, a on poruszył się niespokojnie - Lubisz to, prawda? A tak, lubisz? - pocałowała go w skroń, drugą ręką odpinając guzik koszuli. Black przełknął ślinę. Chciał zdjąć czarną opaskę, ale mu na to nie pozwoliła. Powędrowała ręką na jego plecy, wsuwając ją pod koszulkę. Syriusza przeszły ciarki. Dziewczyna zerwała mu opaskę. Miał zamknięte oczy - Ale najbardziej lubisz, gdy całuję cię tak, prawda? - pocałowała go najpierw  w górną wargę, a później wpiła się w jego słodkie usta. Gdy chciał ją złapać, otworzył oczy. Jej już nie było, jak gdyby była tylko mglistym wspomnieniem.
*****
Nazajutrz świeciło słońce. Był upał, wszędzie dało się widzieć wachlujących się uczniów. Lily ze zdziwieniem stwierdziła, że nikt nie wpadł na pomysł, by popływać. Sama miała na to wielką ochotę, siedząc w dusznej klasie. Właśnie przed momentem wspaniałomyślnie stwierdziła, że ma dość nauki.
Przeraziła się swoim myśleniem. Mimo to, szturchnęła Dorcas w bok. Przyjaciółka spojrzała na nią sennie.
- Co ty na to, by popływać? - uśmiechnęła się na myśl o lodowatej wodzie. Dorcas pokiwała z entuzjazmem głową.
Gdy zadzwonił dzwonek, wybiegły z sali i czym prędzej udały się do wieży. Zapoznały przyjaciółki z planem i przebrały się w stroje kąpielowe. Na to założyły spódniczki i krótkie bluzeczki. Prawie pozapominały ręczników, bowiem śpieszno im było do należnego ochłodzenia po kilku godzinach nauki.
Dziesięć minut później już wspinały się po zboczu, idącym coraz bardziej w górę. Było to wzniesienie nad samym jeziorem. Co roku skakały stąd do wody, ale tak, by nauczyciele tego nie widzieli, a także inni uczniowie. Rzuciły ręczniki na małą ławeczkę i rozebrały się.
- Kto ze mną skacze?! - spytała się Lily, stając już na krawędzi. Dorcas ze śmiechem podbiegła do niej, złapała ją za rękę i z bojowym okrzykiem powpadały do wody. Pozostałe wybuchnęły śmiechem.
Na całe szczęście nasze drogie Huncwotki nie musiały obchodzić całego wzniesienia jeszcze raz, wystarczyło, że wyczarowały sobie wgłębienie w ścianie i zrobiły z tego schody. Po którymś razie, gdy Ann stłukła sobie kolano, rzuciły też różne zaklęcia, aby nic sobie nie uszkodziły.
- Teraz my! - krzyknęła Alicja, pociągnęła Blondynkę za rękę i skoczyły na bombę.
- Kocham to miejsce! Czemu już musimy się z nim żegnać? - spytała smutno Rudowłosa, wystawiając twarz do słońca.
- Musimy znaleźć fajną miejscówkę poza Hogwartem - pomyślała na głos Dorcas - na pewno obok naszego domu będzie jakaś. Ale to musi być nasza tajemnica - spojrzała na Rudą z uśmiechem i złapały się za małe paluszki - Obiecujesz, Lilyanne Evans, że będziesz dzieliła ze mną sekrety poza Hogwartem? Że znajdziemy swoje magiczne miejsce w Liverpool?
- Obiecuję - odpowiedziała Rudowłosa poważnie i wzmocniła uścisk małych paluszków. Dorcas przytuliła przyjaciółkę.
- Nie chcę stąd wyjeżdżać. Nie chcę się z nikim rozstawać! - w jej oczach zebrały się łzy.
- Ej, nie płacz, mała - Lily pogładziła ją po włosach - Zobaczysz, będzie fajnie. Nadal będziemy ze sobą blisko, nie musisz z nikim się rozstawać. Ja też nie chcę stąd odchodzić, ale potraktuj to jako kolejny etap. Poziom Hogwart niebawem się skończy, a czas zacząć prawdziwe życie.
****
Po kilku godzinach beztroskiego leniuchowania, dziewczyny dojrzały z na przeciwka ruch. Alicja wytężyła wzrok i pisnęła.
- To Huncwoci!
- Ale co oni robią? O, Frank też jest!
Chłopcy najpierw biegali i skakali po skale, ku ogólnemu rozbawieniu dziewczyn, a później zaczęli skakać do wody i robić salta.
- Robimy zdjęcia! - Dorcas wyciągnęła z bluzy średniej wielkości aparat magiczny. Zrobiły kilka zdjęć chłopakom, a później sobie nawzajem.
- Mogłabym zostać już tu na zawsze - mruknęła Alicja.
Ann pokręciła głową.
- A ja nie. Trzeba poznawać nowe rzeczy, nowych ludzi, nowe miejsca. Kto wie, co przyniesie nam przyszłość?


" Życie bez przygody jest jak wiosna bez kwiatów, jak niebo bez słońca,
jak morze bez fali [...]."




Lily i Dorcas ;)


- Jak mam wrócić!?
- No normalnie!




piątek, 16 sierpnia 2013

43. Ten zły gliniarz.

No więc tak: wiele rzeczy zdarzyło się na raz.
Po pierwsze, niespodziewanie pojechałam na obóz. Znaczy, wiedziałam, że jadę, ale dopiero jakieś trzy dni przed wyjazdem i nie byłam w stanie napisać notki.
Po drugie, to ostatnia oficjalna notka wraz z Kath. Nie winię ani jej, ani siebie, nasze style są inne, podjęła taką decyzję i ja ją uszanowałam. Wiadomo, będzie mi trudniej, notki nie będą dodawane regularnie.
Było kilka komentarzy (chyba) ironicznych, było kilka ponaglających, i w zupełności je rozumiem. Też byłabym zła na taką autorkę, zresztą jestem wściekła na siebie.
Byłam na obozie, za to nie możecie mnie winić. Korzystam z wakacji, i tyle. Teraz zabieram laptopa w góry, napiszę coś, ale pewnie nie dodam, bo nie będzie wi-fi.
Notka nie jest ani długa, ani dobra, jest nijaka. Następne będą lepsze, musicie mi uwierzyć.
Przepraszam!
Skruszona Lilka.


No więc tak... chciałam, żebyście wiedzieli, że bardzo mi przykro jeśli kogoś z Was zawiodłam. Przepraszam, że tak to zostawiam... Ale niestety, nie potrafię się wpasować w styl pisania Lilki, ani w to opowiadanie. Nie krytykuję Lilki, ani nic z tych rzeczy, po prostu to nie jest mój styl. Strasznie głupio się czuję, bo zabawiłam tu zaledwie kilka rozdziałów. Mam nadzieję, że jeszcze nie zdążyliście się do mnie przyzwyczaić :) Kiedyś był taki komentarz, że Lilce lepiej szło jak pisała sama... Chyba to prawda (: Ale broń Boże pisania nie rzucam! Bardzo możliwe, że zacznę pisać swój ff o czasach Huncwotów (ale nie tylko!) i oczywiście nadal piszę swojego bloga o tematyce Percy'ego Jacksona:D Co do tego rozdziału to mój wkład w niego jest bardzo mały, napisałam tylko fragment z Dorcas i Syriuszem.
Dziękuję za każde miłe słowo od Was, za każdy pozytywny komentarz :) Życzę Wam dużej ilości blogów o Jily i tym co je piszą powodzenia w pisaniu!
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będziecie mogli coś mojego przeczytać:)
Kath.
****

MUZYKA

- Okej, panie Sebastianie, zapytam jeszcze raz – powiedział Syriusz głosem „tego złego gliniarza” – Znasz Dorcas Meadowes?
- No przecież mówię ci, że znam – odpowiedział Sebastian Robbins, pierwszy podejrzany na liście Blacka – Ciebie też znam, was znają wszyscy.
- Też prawda – mruknął Łapa – Ale jak dobrze znasz Dorcas?
- Trochę, drugi rok z rzędu chodzimy razem na transmutację, pamiętasz? – Sebastian był bardzo zaskoczony tą niespodziewaną konwersacją. Właśnie beztrosko wychodził z Wielkiej Sali, kiedy dopadli go James Potter i Syriusz Black. Syriusz wyglądał jak pies tropiący, a Potter jakby odpracowywał prace społeczne.
- Łapo, naprawdę musimy to robić? – zapytał okularnik.
- Już to przerabialiśmy – rzucił w stronę najlepszego przyjaciela Black i szybko wrócił mierzenia zabójczym wzrokiem Krukona.
- Podoba ci się Dorcas? – słysząc to pytanie Sebastian zakrztusił się własną śliną, a Potter walną otwartą dłonią w czoło.
- Ona ma chłopaka – wykrztusił Krukon. To pytanie tak go zaskoczyło, że jego głos przestał brzmieć naturalnie.
- Wiem, że ma chłopaka, idioto. Tak się składa, że nim jestem – warknął poirytowanym głosem Łapa – Pytałem, czy ci się podoba.
- No wiesz… - nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ przerwał mu donośny okrzyk „Black!”
Cała trójka odwróciła się w stronę, z której dobiegał krzyk. W ich stronę zmierzał temat ich rozmowy. Dorcas Meadowes we własnej osobie, z daleka było widać, że kipiała ze złości.
- Co ty do cholery wyprawiasz? –Dorcas była już przy nich i wbiła wściekły wzrok w swojego chłopaka – Właśnie mijałam się z Emily Willson. Zgadnij, co mi powiedziała! Że nękasz jakiegoś biednego chłopaka pytaniami o mnie!
- Ciebie też miło widzieć – mruknął Black i przejechał ręką po włosach.
Dor odwróciła się do Sebastiana.
- Bardzo cię za niego przepraszam. Obiecuję, że już  da ci spokój – chłopak w odpowiedzi tylko kiwnął głową i oddalił się ze zdezorientowanym wyrazem twarzy.
- No dzięki, teraz będę musiał szukać go jeszcze raz – powiedział z wyrzutem Syriusz.
- Nie, nie będziesz – Dorcas wymierzyła palcem wskazującym w jego klatkę piersiową – Już nikogo nie będziesz szukał i nękał pytaniami tak jak jego! – odwróciła się do Pottera – James, byłbyś tak miły i zostawił nas samych?
- Z przyjemnością – powiedział i już go nie było.
-Dlaczego to robisz? – zapytała gniewnie Meadowes.
- Bo ty mi nie chcesz powiedzieć, kto ci wysłał ten list! Zawsze musisz być taka uparta …
- Oj, nie bądź takim hipokrytą, Syriuszu! – przerwała mu Dor – Sam jesteś  najbardziej upartą osobą jaką znam!
- Czy coś by się stało gdybyś mi powiedziała? – zapytał łagodnie Black i spojrzał swojej dziewczynie prosto w oczy.
- Czy coś by się stało gdybyś chociaż raz odpuścił? – odpowiedziała pytaniem na pytania Dorcas, teraz już spokojnym  głosem.
- Ale dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
- Bo chce zapomnieć! Rozumiesz? A jeśli ci powiem to wiem, że zaraz pójdziesz do tego przeklętego idioty, narobisz rabanu, do końca szkoły nie dasz mu żyć!
- Przesadzasz. Po prostu bym z nim pogadał i dał do zrozumienia, żeby zostawił cię w spokoju – Syriusz położył rękę na ramieniu Dor – Na pewno nie chcesz, żebym to zrobił?
- Nie – Dorcas westchnęła ciężko – Chcę zapomnieć i chcę, żebyś ty też zapomniał.
- Okej – powiedział po dłużej chwili milczenia Łapa.
- Co okej?
- Zapomnimy. To znaczy, postaram się już o tym nie myśleć, jeśli cię to uszczęśliwi .
Na twarz Dorcas wpłynął szeroki uśmiech. Syriusz musiał przyznać, że bardzo brakowało mu jej uśmiechu.
- Obiecujesz? – Dor złapała go za rękę.
- Obiecuję, że się postaram – posłał jej ciepły uśmiech. Dor zarzuciła mi ręce na szyje, a on objął ją w tali.
*******
- Jaaaames! - Lily wskoczyła na śpiącego chłopaka. Była oburzona faktem, iż reszta Huncwotów dawno siedzi z dziewczynami na śniadaniu, tylko ona czeka na niego najdłużej.
- Daj spać, kobieto! - burknął i odwrócił się do niej plecami. Sięgnęła po różdżkę i machnęła w stronę drzwi, zamykając je. Położyła się obok swojego chłopaka i przylgnęła do jego pleców. Już otwierała buzię,  gdy uprzedził ją Szukający.
- Cisza.
Zrobiła buntowniczą minę, która zaraz zamieniła się w szatański uśmiech. Włożyła rękę pod kołdrę i z cichym chichotem ścisnęła jamesowy pośladek.
- James....-wymruczała mu do ucha, przygryzając leciutko jego płatek.
Przejechała dłonią wyżej, zahaczając o umięśniony brzuch, aż dotarła do ust, które uszczypnęła lekko.
- A niech cię! - warknął chłopak. Obrócił się rozbudzony i przyszpilił ją do łóżka - Nie ładnie.
Pocałował ją namiętnie, ściągając z niej koszulę.
- Nie! James... mieliśmy...ja chciałam....James!
Nie dał jej nic powiedzieć. Chyba nawet nie miała takiego zamiaru.
****
- Witamy, gołąbeczki! - zawołał Syriusz, wypluwając przy okazji trochę jajecznicy. Dorcas zlustrowała go wzrokiem zniesmaczona.
James i Lily mieli rumieńce na policzkach, a ubrania były pomięte. Ich humor przekraczał możliwe granice.
- No,no,no. Seks z rana jak świeża śmietana, czyż nie? Czy jakoś tak - zaśmiał się Łapa.
- Nie twój interes, Black - Rudowłosa zarumieniła się jeszcze bardziej. Usiadła obok Dorcas i nałożyła sobie jedzenie.
- Coś bardzo wymęczyłaś naszego Rogaśka! - zachichotał Remus, patrząc, jak James opiera głowę na łokciu i nakłada sobie coraz więcej jedzenia. Lily prychnęła, ale wcale nie było widać, że jest zła.
- Zanim mi wspaniałomyślnie przerwałeś, chciałam powiedzieć, że Petunia jest w ciąży - powiedziała.
James zakrztusił się jajkiem, oczy zaszły mu łzami. Syriusz grzmotnął go parę razy w plecy.
- To nie jest śmieszne! - oburzyła się Lily.
- Z Vermomem? - wymamrotał James, wciąż rechocząc.
- On ma na imię Vernon!
Przyjaciele wybuchnęli śmiechem.
- No patrzcie, a myślałem, że będziemy pierwsi! - oznajmił James.
- Ż-że co? - spytała ogłupiała Lily, przysuwając się do niego bliżej.
- Nie chciałabyś gromadki małych Potterów? - spytał, szczerząc się do Syriusza.
- To ma być deklaracja? - złapała go za rękę. Łapa wraz z Peterem udawali, że wymiotują.
- No wiesz... - nachylił się, by ją pocałować.
- Błagam, nie przy ludziach! - jęknął Syriusz - Och, Jimmi! Czy to są oświadczyny? Och, ach!
Dorcas walnęła go w ramię. Mocno.
- Hej! Za co?! - stęknął, masując obolałe miejsce.
- Za żywota! - prychnęła, wzięła swoją torbę i wstała ruszając ku drzwiom.
- Dorcas, Doruś, zaczekaj! - krzyknął, wepchnął grzankę do buzi i popędził za dziewczyną, w ostatniej chwili zawracając i łapiąc swoją torbę.
James cmoknął Lily w policzek i wrócił do jedzenia. Rudowłosa wymieniła z Ann podniecone spojrzenia i nachyliły się do siebie, by zacząć coś szeptać. Męska część towarzystwa wywróciła oczami.
***
Do owutemów pozostało zaledwie półtora tygodnia. Lily prawie wychodziła z siebie, Dorcas starała się zachowywać pozory normalnej, ale nie wychodziło jej to zbyt dobrze. Syriusz i James zaglądali co jakiś czas do notatek dziewczyn, ze znudzeniem przepytując się nawzajem, z czegoś, co i tak doskonale umieją. Remus i Peter siedzieli od rana do wieczora w bibliotece wraz z Penelopą i Ann, a  Alicja i Frank zawsze zaszywali się gdzieś i niby nie robili nic, oprócz wertowania opasłych tomów.
Pomimo ciągłej nauki, Lily nie zapomniała o roli Perefekta Naczelnego. Codziennie konfiskowała co najmniej pięć specyfików, które niby miały pomóc w nauce do sumów i ouwtemów.
- Hej! Patrzcie co mam! - krzyknął Peter, potykając się o własne buty. W porę złapał go James. Glizdogon wyciągnął mały woreczek. Lily nachyliła się i zaraz podniosła głowę. Okropny zapach wypełnił jej nozdrza.
- Co to jest?
- Proszek na inteligencję! - odparł zadowolony Peter. James i Syriusz przejechali ręką po twarzy, a Remus spojrzał wymownie w sufit.
- Ja bym uważała na twoim miejscu - oznajmiła Lily - wczoraj skonfiskowałam eliskir na pamięć od jakiegoś szóstoklasisty. Sprzedawał to za trzy galeony, niby świetnie działa, ale tak na prawdę była to mieszanka mysich, sproszkowanych odchodów i sików gumochłona.
Przyjaciele skrzywili się, a Peter ze wstrętem wyrzucił saszetkę do kominka. Nastąpił mały wybuch, unosząc błyszczący, niebieski pył do sufitu, by za chwilę spuścić go na ziemię w postaci srebrnych gwiazdek. Młodsze klasy zaczeły piszczeć i łapać gwiazdki rękami. James odchylił głowę do tyłu i westchnął.
- Co ty taki zmęczony? - spytała Lily i usiadła mu na kolanach.
- Jakaś ruda jędza karze mi się uczyć czegoś, co i tak świetnie umiem.
- No wiesz! - wydęła wargi i odwróciła ostentacyjnie głowę.
- Wiem, właśnie o to chodzi, że wszystko wiem! - uśmiechnął się do niej zawadiacko i skradł jej słodkiego całusa. Dobry humor od razu jej wrócił. Sięgnęła po książkę, ale w porę została wytrącona jej z ręki.
- Hej! - oburzyła się.
- Koniec nauki na dziś - spojrzał na nią karcąco.
- Ale...!
Przerwał jej.
- Pamiętaj, że obiecałaś uczyć się ze mną określoną ilość czasu, tak więc na dziś koniec - objął ją mocno, przytulając do siebie. Położyła mu głowę w zagłębieniu szyi. Nagle chciała się podnieść, ale nie dała rady silnym ramionom.
- Ale...
- Nie.
***
Kolejnym ważnym wydarzeniem był ostatni mecz quidditcha, który miał odbyć się dwa dni po ostatnich egzaminach. James dwoił się o troił, by wszystko było zapięte na ostatni guzik. Jeśli nie widziano go nad książką, robiącego jakiś kawał, siedział nad nowymi taktykami. Lily coraz częściej narzekała na jego brak obok siebie, ale w duchu była z niego dumna. Kochał quidditch i miał siłę organizować pełno treningów, posiedzeń nad planami. Jedynie cieszyła się, że nie jest w tym sama. Alicja, Dorcas również siedziały z nią i czekały aż ich chłopcy wrócą z kolejnego treningu, by odprowadzić ich do dormitorium i utulić zmęczonych do snu, a samej jeszcze iść się pouczyć.
- Mam tego dość - stwierdziła Dorcas, przeciągając się rozkosznie. Ze wstrętem zrzuciła z kolan książkę do Transmutacji. Notatki posypały się po podłodze. Z niechęcią machnęła różdżką.
- Ja też. Wiem, że wszystko umiem, ale boję się, że zapomnę - jęknęła Lily i położyła się na kanapę.
- Chciałabym wrócić do pierwszej klasy. Zera stresu, zero miłości do Blacka, zero problemów.
- Ja nie! Okropne były te podchody Jamesa - powiedziała Lily, przypominając sobie udrękę związaną z Potterem w następnych klasach.
Dorcas zachichotała.
- No dobra, to do szóstej. Wtedy było super, bo nie było żadnych egzaminów na koniec, znaczy oprócz tych co zawsze. No i zbliżyłam się do Blacka.
- Uh, wtedy zakochałam się w Potterze.
- Zauważyłaś, że nie ważne co powiem, nawiązujesz do Rogacza? - Dorcas uśmiechnęła się.
- A ty do Łapy!
- Chyba po prostu go kocham - podniosła bezradnie ręce. Lily pokiwała wolno głową.
- Ja Jamesa też. Myślisz, że to, co mówił przy śniadaniu mam potraktować jako coś w stylu deklaracji? - spytała Rudowłosa bawiąc się naszyjnikiem.
- Myślę, że tak. Jaki facet, który nie widzi przyszłości z dziewczyną, mówił by o gromadce dzieci z nią?
- Może masz rację? - uśmiechnęła się radośnie, a na jej policzki wkradł się uroczy rumieniec - ślub, wesele, dzieci. To wszystko kiedyś wydawało mi się takie odległe!
- To prawda. Wyobrażam sobie minę swoich rodziców, kiedy oznajmię im, że się żenię. Tata padnie! - zachichotała, po czym spoważniała - przepraszam.
- Nie masz za co. Jakoś dałam sobie radę, wiem, że mamie jest ciężko, mi też było. Najbardziej żałuję tego, że tata nie zaprowadzi mnie do ołtarza. To miał być idealny dzień w stu procentach, a bez niego będzie tylko w dziewięćdziesięciu - uśmiechnęła się smutno. Dorcas przesiadła się z fotela na kanapę i objęła przyjaciółkę.
- Nie zapomnij, że masz nas. Idziemy spać? - wstała i ziewnęła.
- Chciałam jeszcze iść do Jamesa - mruknęła Evans i skierowała swoje kroki do dormitorium Huncwotów.
- Idę z tobą! - zawołała Dor i pobiegła za Lily. Weszły do męskiej sypialni i odszukały łóżka swoich chłopaków.
- Nie wiedziałam, że już będą spać - szepnęła Lily.
- Nie spodziewałam się - zgodziła się Meadowes.
Spojrzały na siebie błyszczącymi oczami i wyciągnęły kosmetyki z torebki Czarnowłosej, którą zostawiła na szafce Syriusza po którejś nocy. Dziewczyna pomalowała usta Syriusza bordową pomadką, a Lily pociągnęła rzęsy Jamesa mascarą. Było to nadzwyczaj dziecinne i do przewidzenia, ale sprawiło tyle radości!
Wybiegły z sypialni z cichym chichotem.
***
Zwlekli się leniwie z łóżka i padli na podłogę. Zrobili parę brzuszków.Po chwili skończyli  także pompki i spojrzeli na siebie zdziwieni, po czym zgodnie zaśmiali się.
- Fajne usta! - wydusił James.
- Fajne rzęsy! - odpowiedział Syriusz, próbując zetrzeć szminkę rękawem. Koniuszkiem języka polizał swoją wargę.
- Meadowes!
- Skoro Meadowes, to i Evans!
Wybiegli szybko z pokoju, odprowadzeni zaciekawionym wzrokiem Remusa i zaspanym Petera.
Przelcieli schody i nacisnęli zagłębienie w ścianie. Czym prędzej wbiegli po stopniach, dążąc do dormitorium Gryfonek siódmego roku.
James otworzył cicho drzwi, zastając Dorcas i Lily w samych bieliznach, szukających części swojej garderoby. Stanął, opierając się o framugę, obok niego stanął Syriusz w podobnej pozycji, pożerając wzrokiem swoją dziewczynę.
- Zużyłam na niego prawie resztę mojej pomadki. Musimy wybrać się do Hogsmeade! - Dorcas uśmiechnęła się szatańsko, zakładając koszulę.
- Dokładnie. Nie wiedziałam, że facet może mieć tak dużo rzęs!
James spojrzał na Syriusza i zatrzepotał wymalowanymi rzęsami, a później wywrócił oczami. Syriusz zdusił w sobie śmiech.
Ubierały się spokojnie, nie zauważając chłopaków. W końcu były zajęte zaśmiewaniem się z nich.
- Chciałabym zobaczyć ich miny! - zachichotała Lily.
- Lunio na pewno nam powie! - zapewniła Meadowes.
- Dor? Mogłabyś poprawić mi zapięcie od stanika? Jest za ciasno.
- Komuś chyba coś urosło! - zaświergotała Dorcas, przekładając haftki o jedno miejsce - wyobraź sobie, że w Czarownicy piszą, że dotyk je powiększa! Więc śmiem w to uwierzyć.
- Przestań, Dorcas!
 Lily poprawiła ramiączko stanika i odwróciła się w stronę drzwi.
- Potter! - krzyknęła, przyciskając koszulkę do piersi.
- W sumie, dowiedzieliśmy się cennych informacji, prawda, Łapo? - mrugnął do Lily, która zaczerwieniła się lekko.
- Fajnie wyglądacie - wydusiła z siebie Dorcas, przestając szaleńczo chichotać.
W oku Syriusza pojawił się groźny błysk.
- Po dobroci Meadowes, gdzie jest zmywacz? - podchodził do niej coraz bliżej, a ona cofała się w stronę łazienki. W końcu wbiegła do niej, nie zdążając zamknąć za sobą drzwi. Zaraz za nią wpadł tam Syriusz, łapiąc ją w pół. Łazienkę wypełniły piski i śmiechy.
James spojrzał na Lily, uśmiechając się szatańsko. Dziewczyna niespodziewanie zanurkowała pod łóżko, wyciągnęła aparat i pstryknęła. Ogłupiały James przetarł oczy, powodując, że tusz rozmazał mu się po policzku.
- Dowód mam, chodź do mnie teraz - Lily uśmiechnęła się niewinnie i pchnęła go na łóżko. Wyciągnęła z toaletki zmywacz i płatki higieniczne. Nalała trochę płynu i zaczęła czyścić jamesowe rzęsy.
- Merlinie, jak to jedzie! - skrzywił się Szukający, zatykając nos. Gdy było już po wszystkim, dziewczyna pocałowała go lekko i zeskoczyła z łóżka, chowając kosmetyk do szufladki.
- Szykujcie się na rewanż - szepnął jej do ucha, gdy nie zdążyła nawet się odwrócić. Przeszedł ją przyjemny dreszcz.
****
- Idioto! Ten list nie był potrzebny!
- Ale prawdziwy! A zresztą, nie twój interes. Był MI potrzebny!
- Fuj, masz na jej punkcie obsesję!
- Dlatego ci pomagam. Ty rozbijasz Pottera i Evans, ja Blacka i Meadowes, to chyba nie trudne, nie?
- Ale oni już są pogodzeni!
- To znaczy, że nie mogę znów spróbować? Chyba nie znasz moich możliwości.
- Lecz się, Ryan.
- Wzajemnie, Sarah.