No więc tak: wiele rzeczy zdarzyło się na raz.
Po pierwsze, niespodziewanie pojechałam na obóz. Znaczy, wiedziałam, że jadę, ale dopiero jakieś trzy dni przed wyjazdem i nie byłam w stanie napisać notki.
Po drugie, to ostatnia oficjalna notka wraz z Kath. Nie winię ani jej, ani siebie, nasze style są inne, podjęła taką decyzję i ja ją uszanowałam. Wiadomo, będzie mi trudniej, notki nie będą dodawane regularnie.
Było kilka komentarzy (chyba) ironicznych, było kilka ponaglających, i w zupełności je rozumiem. Też byłabym zła na taką autorkę, zresztą jestem wściekła na siebie.
Byłam na obozie, za to nie możecie mnie winić. Korzystam z wakacji, i tyle. Teraz zabieram laptopa w góry, napiszę coś, ale pewnie nie dodam, bo nie będzie wi-fi.
Notka nie jest ani długa, ani dobra, jest nijaka. Następne będą lepsze, musicie mi uwierzyć.
Przepraszam!
Skruszona Lilka.
No więc tak... chciałam, żebyście wiedzieli, że bardzo mi przykro jeśli kogoś z Was zawiodłam. Przepraszam, że tak to zostawiam... Ale niestety, nie potrafię się wpasować w styl pisania Lilki, ani w to opowiadanie. Nie krytykuję Lilki, ani nic z tych rzeczy, po prostu to nie jest mój styl. Strasznie głupio się czuję, bo zabawiłam tu zaledwie kilka rozdziałów. Mam nadzieję, że jeszcze nie zdążyliście się do mnie przyzwyczaić :) Kiedyś był taki komentarz, że Lilce lepiej szło jak pisała sama... Chyba to prawda (: Ale broń Boże pisania nie rzucam! Bardzo możliwe, że zacznę pisać swój ff o czasach Huncwotów (ale nie tylko!) i oczywiście nadal piszę swojego bloga o tematyce Percy'ego Jacksona:D Co do tego rozdziału to mój wkład w niego jest bardzo mały, napisałam tylko fragment z Dorcas i Syriuszem.
Dziękuję za każde miłe słowo od Was, za każdy pozytywny komentarz :) Życzę Wam dużej ilości blogów o Jily i tym co je piszą powodzenia w pisaniu!
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będziecie mogli coś mojego przeczytać:)
Kath.
****
MUZYKA
- Okej, panie Sebastianie, zapytam jeszcze raz – powiedział Syriusz głosem „tego złego gliniarza” – Znasz Dorcas Meadowes?
- No przecież mówię ci, że znam – odpowiedział Sebastian Robbins, pierwszy podejrzany na liście Blacka – Ciebie też znam, was znają wszyscy.
- Też prawda – mruknął Łapa – Ale jak dobrze znasz Dorcas?
- Trochę, drugi rok z rzędu chodzimy razem na transmutację, pamiętasz? – Sebastian był bardzo zaskoczony tą niespodziewaną konwersacją. Właśnie beztrosko wychodził z Wielkiej Sali, kiedy dopadli go James Potter i Syriusz Black. Syriusz wyglądał jak pies tropiący, a Potter jakby odpracowywał prace społeczne.
- Łapo, naprawdę musimy to robić? – zapytał okularnik.
- Już to przerabialiśmy – rzucił w stronę najlepszego przyjaciela Black i szybko wrócił mierzenia zabójczym wzrokiem Krukona.
- Podoba ci się Dorcas? – słysząc to pytanie Sebastian zakrztusił się własną śliną, a Potter walną otwartą dłonią w czoło.
- Ona ma chłopaka – wykrztusił Krukon. To pytanie tak go zaskoczyło, że jego głos przestał brzmieć naturalnie.
- Wiem, że ma chłopaka, idioto. Tak się składa, że nim jestem – warknął poirytowanym głosem Łapa – Pytałem, czy ci się podoba.
- No wiesz… - nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ przerwał mu donośny okrzyk „Black!”
Cała trójka odwróciła się w stronę, z której dobiegał krzyk. W ich stronę zmierzał temat ich rozmowy. Dorcas Meadowes we własnej osobie, z daleka było widać, że kipiała ze złości.
- Co ty do cholery wyprawiasz? –Dorcas była już przy nich i wbiła wściekły wzrok w swojego chłopaka – Właśnie mijałam się z Emily Willson. Zgadnij, co mi powiedziała! Że nękasz jakiegoś biednego chłopaka pytaniami o mnie!
- Ciebie też miło widzieć – mruknął Black i przejechał ręką po włosach.
Dor odwróciła się do Sebastiana.
- Bardzo cię za niego przepraszam. Obiecuję, że już da ci spokój – chłopak w odpowiedzi tylko kiwnął głową i oddalił się ze zdezorientowanym wyrazem twarzy.
- No dzięki, teraz będę musiał szukać go jeszcze raz – powiedział z wyrzutem Syriusz.
- Nie, nie będziesz – Dorcas wymierzyła palcem wskazującym w jego klatkę piersiową – Już nikogo nie będziesz szukał i nękał pytaniami tak jak jego! – odwróciła się do Pottera – James, byłbyś tak miły i zostawił nas samych?
- Z przyjemnością – powiedział i już go nie było.
-Dlaczego to robisz? – zapytała gniewnie Meadowes.
- Bo ty mi nie chcesz powiedzieć, kto ci wysłał ten list! Zawsze musisz być taka uparta …
- Oj, nie bądź takim hipokrytą, Syriuszu! – przerwała mu Dor – Sam jesteś najbardziej upartą osobą jaką znam!
- Czy coś by się stało gdybyś mi powiedziała? – zapytał łagodnie Black i spojrzał swojej dziewczynie prosto w oczy.
- Czy coś by się stało gdybyś chociaż raz odpuścił? – odpowiedziała pytaniem na pytania Dorcas, teraz już spokojnym głosem.
- Ale dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
- Bo chce zapomnieć! Rozumiesz? A jeśli ci powiem to wiem, że zaraz pójdziesz do tego przeklętego idioty, narobisz rabanu, do końca szkoły nie dasz mu żyć!
- Przesadzasz. Po prostu bym z nim pogadał i dał do zrozumienia, żeby zostawił cię w spokoju – Syriusz położył rękę na ramieniu Dor – Na pewno nie chcesz, żebym to zrobił?
- Nie – Dorcas westchnęła ciężko – Chcę zapomnieć i chcę, żebyś ty też zapomniał.
- Okej – powiedział po dłużej chwili milczenia Łapa.
- Co okej?
- Zapomnimy. To znaczy, postaram się już o tym nie myśleć, jeśli cię to uszczęśliwi .
Na twarz Dorcas wpłynął szeroki uśmiech. Syriusz musiał przyznać, że bardzo brakowało mu jej uśmiechu.
- Obiecujesz? – Dor złapała go za rękę.
- Obiecuję, że się postaram – posłał jej ciepły uśmiech. Dor zarzuciła mi ręce na szyje, a on objął ją w tali.
*******
- Jaaaames! - Lily wskoczyła na śpiącego chłopaka. Była oburzona faktem, iż reszta Huncwotów dawno siedzi z dziewczynami na śniadaniu, tylko ona czeka na niego najdłużej.
- Daj spać, kobieto! - burknął i odwrócił się do niej plecami. Sięgnęła po różdżkę i machnęła w stronę drzwi, zamykając je. Położyła się obok swojego chłopaka i przylgnęła do jego pleców. Już otwierała buzię, gdy uprzedził ją Szukający.
- Cisza.
Zrobiła buntowniczą minę, która zaraz zamieniła się w szatański uśmiech. Włożyła rękę pod kołdrę i z cichym chichotem ścisnęła jamesowy pośladek.
- James....-wymruczała mu do ucha, przygryzając leciutko jego płatek.
Przejechała dłonią wyżej, zahaczając o umięśniony brzuch, aż dotarła do ust, które uszczypnęła lekko.
- A niech cię! - warknął chłopak. Obrócił się rozbudzony i przyszpilił ją do łóżka - Nie ładnie.
Pocałował ją namiętnie, ściągając z niej koszulę.
- Nie! James... mieliśmy...ja chciałam....James!
Nie dał jej nic powiedzieć. Chyba nawet nie miała takiego zamiaru.
****
- Witamy, gołąbeczki! - zawołał Syriusz, wypluwając przy okazji trochę jajecznicy. Dorcas zlustrowała go wzrokiem zniesmaczona.
James i Lily mieli rumieńce na policzkach, a ubrania były pomięte. Ich humor przekraczał możliwe granice.
- No,no,no. Seks z rana jak świeża śmietana, czyż nie? Czy jakoś tak - zaśmiał się Łapa.
- Nie twój interes, Black - Rudowłosa zarumieniła się jeszcze bardziej. Usiadła obok Dorcas i nałożyła sobie jedzenie.
- Coś bardzo wymęczyłaś naszego Rogaśka! - zachichotał Remus, patrząc, jak James opiera głowę na łokciu i nakłada sobie coraz więcej jedzenia. Lily prychnęła, ale wcale nie było widać, że jest zła.
- Zanim mi wspaniałomyślnie przerwałeś, chciałam powiedzieć, że Petunia jest w ciąży - powiedziała.
James zakrztusił się jajkiem, oczy zaszły mu łzami. Syriusz grzmotnął go parę razy w plecy.
- To nie jest śmieszne! - oburzyła się Lily.
- Z Vermomem? - wymamrotał James, wciąż rechocząc.
- On ma na imię Vernon!
Przyjaciele wybuchnęli śmiechem.
- No patrzcie, a myślałem, że będziemy pierwsi! - oznajmił James.
- Ż-że co? - spytała ogłupiała Lily, przysuwając się do niego bliżej.
- Nie chciałabyś gromadki małych Potterów? - spytał, szczerząc się do Syriusza.
- To ma być deklaracja? - złapała go za rękę. Łapa wraz z Peterem udawali, że wymiotują.
- No wiesz... - nachylił się, by ją pocałować.
- Błagam, nie przy ludziach! - jęknął Syriusz - Och, Jimmi! Czy to są oświadczyny? Och, ach!
Dorcas walnęła go w ramię. Mocno.
- Hej! Za co?! - stęknął, masując obolałe miejsce.
- Za żywota! - prychnęła, wzięła swoją torbę i wstała ruszając ku drzwiom.
- Dorcas, Doruś, zaczekaj! - krzyknął, wepchnął grzankę do buzi i popędził za dziewczyną, w ostatniej chwili zawracając i łapiąc swoją torbę.
James cmoknął Lily w policzek i wrócił do jedzenia. Rudowłosa wymieniła z Ann podniecone spojrzenia i nachyliły się do siebie, by zacząć coś szeptać. Męska część towarzystwa wywróciła oczami.
***
Do owutemów pozostało zaledwie półtora tygodnia. Lily prawie wychodziła z siebie, Dorcas starała się zachowywać pozory normalnej, ale nie wychodziło jej to zbyt dobrze. Syriusz i James zaglądali co jakiś czas do notatek dziewczyn, ze znudzeniem przepytując się nawzajem, z czegoś, co i tak doskonale umieją. Remus i Peter siedzieli od rana do wieczora w bibliotece wraz z Penelopą i Ann, a Alicja i Frank zawsze zaszywali się gdzieś i niby nie robili nic, oprócz wertowania opasłych tomów.
Pomimo ciągłej nauki, Lily nie zapomniała o roli Perefekta Naczelnego. Codziennie konfiskowała co najmniej pięć specyfików, które niby miały pomóc w nauce do sumów i ouwtemów.
- Hej! Patrzcie co mam! - krzyknął Peter, potykając się o własne buty. W porę złapał go James. Glizdogon wyciągnął mały woreczek. Lily nachyliła się i zaraz podniosła głowę. Okropny zapach wypełnił jej nozdrza.
- Co to jest?
- Proszek na inteligencję! - odparł zadowolony Peter. James i Syriusz przejechali ręką po twarzy, a Remus spojrzał wymownie w sufit.
- Ja bym uważała na twoim miejscu - oznajmiła Lily - wczoraj skonfiskowałam eliskir na pamięć od jakiegoś szóstoklasisty. Sprzedawał to za trzy galeony, niby świetnie działa, ale tak na prawdę była to mieszanka mysich, sproszkowanych odchodów i sików gumochłona.
Przyjaciele skrzywili się, a Peter ze wstrętem wyrzucił saszetkę do kominka. Nastąpił mały wybuch, unosząc błyszczący, niebieski pył do sufitu, by za chwilę spuścić go na ziemię w postaci srebrnych gwiazdek. Młodsze klasy zaczeły piszczeć i łapać gwiazdki rękami. James odchylił głowę do tyłu i westchnął.
- Co ty taki zmęczony? - spytała Lily i usiadła mu na kolanach.
- Jakaś ruda jędza karze mi się uczyć czegoś, co i tak świetnie umiem.
- No wiesz! - wydęła wargi i odwróciła ostentacyjnie głowę.
- Wiem, właśnie o to chodzi, że wszystko wiem! - uśmiechnął się do niej zawadiacko i skradł jej słodkiego całusa. Dobry humor od razu jej wrócił. Sięgnęła po książkę, ale w porę została wytrącona jej z ręki.
- Hej! - oburzyła się.
- Koniec nauki na dziś - spojrzał na nią karcąco.
- Ale...!
Przerwał jej.
- Pamiętaj, że obiecałaś uczyć się ze mną określoną ilość czasu, tak więc na dziś koniec - objął ją mocno, przytulając do siebie. Położyła mu głowę w zagłębieniu szyi. Nagle chciała się podnieść, ale nie dała rady silnym ramionom.
- Ale...
- Nie.
***
Kolejnym ważnym wydarzeniem był ostatni mecz quidditcha, który miał odbyć się dwa dni po ostatnich egzaminach. James dwoił się o troił, by wszystko było zapięte na ostatni guzik. Jeśli nie widziano go nad książką, robiącego jakiś kawał, siedział nad nowymi taktykami. Lily coraz częściej narzekała na jego brak obok siebie, ale w duchu była z niego dumna. Kochał quidditch i miał siłę organizować pełno treningów, posiedzeń nad planami. Jedynie cieszyła się, że nie jest w tym sama. Alicja, Dorcas również siedziały z nią i czekały aż ich chłopcy wrócą z kolejnego treningu, by odprowadzić ich do dormitorium i utulić zmęczonych do snu, a samej jeszcze iść się pouczyć.
- Mam tego dość - stwierdziła Dorcas, przeciągając się rozkosznie. Ze wstrętem zrzuciła z kolan książkę do Transmutacji. Notatki posypały się po podłodze. Z niechęcią machnęła różdżką.
- Ja też. Wiem, że wszystko umiem, ale boję się, że zapomnę - jęknęła Lily i położyła się na kanapę.
- Chciałabym wrócić do pierwszej klasy. Zera stresu, zero miłości do Blacka, zero problemów.
- Ja nie! Okropne były te podchody Jamesa - powiedziała Lily, przypominając sobie udrękę związaną z Potterem w następnych klasach.
Dorcas zachichotała.
- No dobra, to do szóstej. Wtedy było super, bo nie było żadnych egzaminów na koniec, znaczy oprócz tych co zawsze. No i zbliżyłam się do Blacka.
- Uh, wtedy zakochałam się w Potterze.
- Zauważyłaś, że nie ważne co powiem, nawiązujesz do Rogacza? - Dorcas uśmiechnęła się.
- A ty do Łapy!
- Chyba po prostu go kocham - podniosła bezradnie ręce. Lily pokiwała wolno głową.
- Ja Jamesa też. Myślisz, że to, co mówił przy śniadaniu mam potraktować jako coś w stylu deklaracji? - spytała Rudowłosa bawiąc się naszyjnikiem.
- Myślę, że tak. Jaki facet, który nie widzi przyszłości z dziewczyną, mówił by o gromadce dzieci z nią?
- Może masz rację? - uśmiechnęła się radośnie, a na jej policzki wkradł się uroczy rumieniec - ślub, wesele, dzieci. To wszystko kiedyś wydawało mi się takie odległe!
- To prawda. Wyobrażam sobie minę swoich rodziców, kiedy oznajmię im, że się żenię. Tata padnie! - zachichotała, po czym spoważniała - przepraszam.
- Nie masz za co. Jakoś dałam sobie radę, wiem, że mamie jest ciężko, mi też było. Najbardziej żałuję tego, że tata nie zaprowadzi mnie do ołtarza. To miał być idealny dzień w stu procentach, a bez niego będzie tylko w dziewięćdziesięciu - uśmiechnęła się smutno. Dorcas przesiadła się z fotela na kanapę i objęła przyjaciółkę.
- Nie zapomnij, że masz nas. Idziemy spać? - wstała i ziewnęła.
- Chciałam jeszcze iść do Jamesa - mruknęła Evans i skierowała swoje kroki do dormitorium Huncwotów.
- Idę z tobą! - zawołała Dor i pobiegła za Lily. Weszły do męskiej sypialni i odszukały łóżka swoich chłopaków.
- Nie wiedziałam, że już będą spać - szepnęła Lily.
- Nie spodziewałam się - zgodziła się Meadowes.
Spojrzały na siebie błyszczącymi oczami i wyciągnęły kosmetyki z torebki Czarnowłosej, którą zostawiła na szafce Syriusza po którejś nocy. Dziewczyna pomalowała usta Syriusza bordową pomadką, a Lily pociągnęła rzęsy Jamesa mascarą. Było to nadzwyczaj dziecinne i do przewidzenia, ale sprawiło tyle radości!
Wybiegły z sypialni z cichym chichotem.
***
Zwlekli się leniwie z łóżka i padli na podłogę. Zrobili parę brzuszków.Po chwili skończyli także pompki i spojrzeli na siebie zdziwieni, po czym zgodnie zaśmiali się.
- Fajne usta! - wydusił James.
- Fajne rzęsy! - odpowiedział Syriusz, próbując zetrzeć szminkę rękawem. Koniuszkiem języka polizał swoją wargę.
- Meadowes!
- Skoro Meadowes, to i Evans!
Wybiegli szybko z pokoju, odprowadzeni zaciekawionym wzrokiem Remusa i zaspanym Petera.
Przelcieli schody i nacisnęli zagłębienie w ścianie. Czym prędzej wbiegli po stopniach, dążąc do dormitorium Gryfonek siódmego roku.
James otworzył cicho drzwi, zastając Dorcas i Lily w samych bieliznach, szukających części swojej garderoby. Stanął, opierając się o framugę, obok niego stanął Syriusz w podobnej pozycji, pożerając wzrokiem swoją dziewczynę.
- Zużyłam na niego prawie resztę mojej pomadki. Musimy wybrać się do Hogsmeade! - Dorcas uśmiechnęła się szatańsko, zakładając koszulę.
- Dokładnie. Nie wiedziałam, że facet może mieć tak dużo rzęs!
James spojrzał na Syriusza i zatrzepotał wymalowanymi rzęsami, a później wywrócił oczami. Syriusz zdusił w sobie śmiech.
Ubierały się spokojnie, nie zauważając chłopaków. W końcu były zajęte zaśmiewaniem się z nich.
- Chciałabym zobaczyć ich miny! - zachichotała Lily.
- Lunio na pewno nam powie! - zapewniła Meadowes.
- Dor? Mogłabyś poprawić mi zapięcie od stanika? Jest za ciasno.
- Komuś chyba coś urosło! - zaświergotała Dorcas, przekładając haftki o jedno miejsce - wyobraź sobie, że w Czarownicy piszą, że dotyk je powiększa! Więc śmiem w to uwierzyć.
- Przestań, Dorcas!
Lily poprawiła ramiączko stanika i odwróciła się w stronę drzwi.
- Potter! - krzyknęła, przyciskając koszulkę do piersi.
- W sumie, dowiedzieliśmy się cennych informacji, prawda, Łapo? - mrugnął do Lily, która zaczerwieniła się lekko.
- Fajnie wyglądacie - wydusiła z siebie Dorcas, przestając szaleńczo chichotać.
W oku Syriusza pojawił się groźny błysk.
- Po dobroci Meadowes, gdzie jest zmywacz? - podchodził do niej coraz bliżej, a ona cofała się w stronę łazienki. W końcu wbiegła do niej, nie zdążając zamknąć za sobą drzwi. Zaraz za nią wpadł tam Syriusz, łapiąc ją w pół. Łazienkę wypełniły piski i śmiechy.
James spojrzał na Lily, uśmiechając się szatańsko. Dziewczyna niespodziewanie zanurkowała pod łóżko, wyciągnęła aparat i pstryknęła. Ogłupiały James przetarł oczy, powodując, że tusz rozmazał mu się po policzku.
- Dowód mam, chodź do mnie teraz - Lily uśmiechnęła się niewinnie i pchnęła go na łóżko. Wyciągnęła z toaletki zmywacz i płatki higieniczne. Nalała trochę płynu i zaczęła czyścić jamesowe rzęsy.
- Merlinie, jak to jedzie! - skrzywił się Szukający, zatykając nos. Gdy było już po wszystkim, dziewczyna pocałowała go lekko i zeskoczyła z łóżka, chowając kosmetyk do szufladki.
- Szykujcie się na rewanż - szepnął jej do ucha, gdy nie zdążyła nawet się odwrócić. Przeszedł ją przyjemny dreszcz.
****
- Idioto! Ten list nie był potrzebny!
- Ale prawdziwy! A zresztą, nie twój interes. Był MI potrzebny!
- Fuj, masz na jej punkcie obsesję!
- Dlatego ci pomagam. Ty rozbijasz Pottera i Evans, ja Blacka i Meadowes, to chyba nie trudne, nie?
- Ale oni już są pogodzeni!
- To znaczy, że nie mogę znów spróbować? Chyba nie znasz moich możliwości.
- Lecz się, Ryan.
- Wzajemnie, Sarah.