- Panie Black ? - po klasie rozległ się głos profesora Nettleda.
- Hmm ? - Syriusz otworzył oczy.
- Proszę o zaprezentowanie zaklęcia Patronusa. Zapraszam na środek sali.
Łapa wyszedł leniwie z ławki. Wyciągnął różdżkę i krzyknął :
- Expecto Patronum ! - z różdżki wyleciał wielki pies.
Przebiegł wokół ławek i zniknął za drzwiami.
- Bardzo dobrze ! Dziesięć punktów dla Gryffindor'u. Jestem pod wielkim wrażeniem, panie Black. Na następną lekcje poproszę dwie stopy pergaminu na temat Zaklęcia Patronusa oraz ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć !
Rozległ się dzwonek i cała klasa wysypała się na korytarz. Lily szła z przodu wraz z Dorcas. W pewnej chwili dziewczynom drogę zastąpił Regulus Black, młodszy brat Syriusza ze swoją paczką. Byli to obleśni Ślizgoni, którzy znęcali się nad uczniami z rodzin mugolskich.
Lily, Dorcas i Huncwoci stanęli jak wryci.
- No, no, no. Kogo my tu mamy ? Szlama Evans ?
- Odwal się, Black !
- Co taka pyskata ? - spytał z drwiną w głosie.
- O, Regulus. Zatruwasz nam powietrze ! - wtrącił się Syriusz i spojrzał na brata wyzywająco.
- Nie chce cię widzieć, po tym co zrobiłeś ! - wysyczała młodsza, lecz mniej przystojna, kopia Syriusza.
- Ja tylko uwolniłem się od naszej chorej rodzinki !
Wokół nich zebrał już się spory tłum uczniów.
- To już nie jest twoja rodzina !
- I całe szczęście !
Lily prychnęła i odeszła parę kroków. Nie uszło to uwadze Regulusa.
- Gdzie się wybierasz, szlamo ?
Potter wyciągnął różdżkę i wycelował nią w Ślizgona. Lily wyciągnęła swoją.
- Nie wtrącaj się, Potter ! - wrzasnęła - Petrificus Totalus !
Regulus padł na ziemię rażony zaklęciem. Lily podeszła do niego, pochyliła się i walnęła go pięścią w nos.
- Żal mi cię, Black !
Dorcas wzięła ją za rękę i odciągnęła od tłumu, który patrzył z podziwem na Rudą.
Rozległy się gwizdy i śmiechy, gdyż Huncwoci nie odpuścili Ślizgonom i pobawili się jeszcze. Lily biegła z przyjaciółka ile sił w nogach do swojej wieży.
Wpadła do dormitorium i pobiegła do łazienki. Spojrzała w lustro. W odbiciu patrzyła na nią w miarę ładna dziewczyna. Rude kosmyki wypadające z luźnej kitki oplatały jej piegowata twarz. Zamknęła swoje duże, zielone oczy, spod których wypłynęły łzy. Czy zawsze będzie postrzegana jako szlama ?
To nie jej wina. No i jak w takiej dziewczynie, rudej szlamie mógł kochać się James Potter ?!
Przecież on jest od wielu pokoleń czystej krwi...
Eh,jakie życie jest niesprawiedliwe....
***
Niebo za oknem powoli ciemniało. Słońce chowało się już, ale siódemka przyjaciół tego nie zauważała.
Lily po raz kolejny czytała ten sam fragment w książce. Siedziała wciśnięta w fotel. Na kanapie obok niej siedziała Dorcas, Ann i wszyscy Huncwoci. Co dziwne, każdy czytał opasłą księgę. Jedynie Peter co jakiś czas sięgał po coś do jedzenia. Ruda znów spojrzała na opis zaklęcia Patronusa.
Czy jest teraz w stanie je rzucić ? Po tak bolesnej stracie ? Łzy napłynęły jej do oczu. Zamrugała kilkakrotnie i wlepiła wzrok w tekst.
Patronus jest formą pozytywnej energii, zmaterializowaną pod postacią srebrnego obłoku, najczęściej przybierającego formę zwierzęcą. Można go wyczarować za pomocą zaklęcia Patronusa (Expecto Patronum). Trzeba się wtedy skupić na swoim najszczęśliwszym wspomnieniu. Nie każdy czarodziej potrafi wyczarować określonego, cielesnego patronusa. Sztuka wyczarowania patronusa jest bardzo trudna i złożona. Patronus może się zmienić pod wpływem silnych emocji. Patronus to coś w rodzaju antydementora, który jest tarczą między osobą go wyczarowującą a dementorem. Jest uosobieniem tego, czym dementor się żywi, lecz nie posiada złych wspomnień przez co dementor nie działa na niego tak jak na żywe stworzenia. Patronusa można też tworzyć, by wysyłały innym jakieś wiadomości.Niektórzy twierdzą,co jest bardzo prawdopodobne,że cielesna postać Patronusa może odpowiadać osobie,którą kocha lub z którą łączy silne uczucie z rzucającym zaklęcie.
Lily wzięła swoje rzeczy i wspięła się do dormitorium. Odetchnęła głęboko.
- Expecto Patronum ! - powiedziała, ale z jej różdżki wyleciała jedynie niebieskawa poświata.
James. Jego orzechowe oczy. Wyznaje jej miłość...
- Expecto Patronum ! - krzyknęła.
Nic się nie wydarzyło, więc spróbowała jeszcze raz, tym razem wkładając w to więcej serca, a w pamięci mając roześmianą twarz taty.
Z jej różdżki wyleciała jasna łania. Zaskoczona zatoczyła się lekko.
Patronus wyleciał przez okno, ona usiadła zafascynowana na łóżku.
Jej patronus był łanią.
Jeleń i łania...
"....Niektórzy twierdzą,co jest bardzo prawdopodobne,że cielesna postać Patronusa może odpowiadać osobie,którą kocha lub z którą łączy silne uczucie z rzucającym zaklęcie..."
Zachłysnęła się powietrzem. Spojrzała jeszcze raz do książki. To niemożliwe ! Co prawda spodobał się jej, cierpiała przez niego, ale chyba go nie kocha!Merlinie!Usiadła na ziemi i ukryła twarz w dłoniach.
***
- Na pewno, Hagridzie. Przepraszam, że tak długo nie przychodziłam, ale miałam dużo nauki i tak dalej. Wybaczysz ? - spytała z uroczym uśmiechem.
Hagrid zachichotał.
- Oj Lily, Lily. Ale odwiedź mnie jeszcze. Jestem tu sam jak palec, nie licząc Aragoga. Cholibka, nawet nie wiesz ile ich tam już jest ! - krzyknął z entuzjazmem.
- Fantastycznie ! No to pa ! - powiedziała szybko Lily i pobiegła w stronę jeziora.
Skierowała swoje kroki pod piękne, stare drzewo,rosnące przy brzegu jeziora. Wyciągnęła różdżkę.
- Permotionem flos - mruknęła, a obok niej wykwitł mały kwiat.
Był nieco zwiędły. Lily wyrwała go z ziemi i wsadziła ostrożnie do kieszeni. Rozejrzała się wokoło. Gdy zanotowała, że nie ma nikogo w pobliżu, znów podniosła różdżkę.
Wszystkie wybitne z Sumów...zostaje Prefektem Naczelnym...
- Expecto Patronum !
Nic się nie wydarzyło. Znów machnęła. Tak bardzo nie chciała myśleć o Jamesie !
Kocham Cię Lily!....Orzechowe oczy, prąd przechodzący przez ich ciało...
Srebrna łania zatoczyła kółko wokół niej i zniknęła za drzewami. Westchnęła cicho. Z jednej strony była z siebie zadowolona, a z drugiej strony lekko przestraszona. Nie może przecież go kochać. To wieczny Huncwot, który nigdy nie dorośnie, tak samo jak Black. Nie są stali w uczuciach.
Ale ciebie kochał przez sześć lat...powiedział jakiś głos w jej głowie.
No właśnie, kochał....odezwał się drugi.
Masz pewność, że już nie ?
Nie, ale wyraźnie to powiedział.
Powiedział : koniec z Evans, a nie : nie kocham już jej. A to różnica.
Po prostu nie mogą być razem.
Ona - wrażliwa, lubiąca naukę, spokojna.
On - Huncwot gardzący nauką, puszący się, popisujący.
Chociaż czy już się nie zmienił ?Czy nie wydoroślał? No właśnie....
Ruszyła do zamku z mętlikiem w głowie.
"Nigdy już nie będzie tak samo. Nigdy nie będzie, jak powinno być."