Przyjaciele są jak ciche anioły,które podniosą nas,kiedy nasze skrzydła zapomną,jak latać...

sobota, 6 października 2012

8. Nie załamuj się.


Lily zapłakana siedziała na wieży astronomicznej. Oparła plecy o chłodną ścianę i po raz kolejny przeleciała wzrokiem treść listu, w który tak trudno było jej uwierzyć.

Kochana córeczko!

Ojciec zmarł dwa dni temu. Nawet nie wiesz ile mnie kosztuje pisanie Ci o tym. Jest mi tak trudno... Ale dam sobie radę, dla Ciebie i Petunii. Spotkamy się na święta, prawda? Pogrzeb odbędzie się 25 września. Jakbyś mogła, to poproś dyrektora, aby pozwolił Ci jechać. Nie dam rady sama.


                                                                                                                Kocham Cię, mama.




W wielu miejscach widniały plamy łez - i te Mary Evans jaki i te Lily.
Było jej tak trudno ! Dlaczego akurat ją to spotkało ?! Tak bardzo kochała ojca !
I głupi wypadek wszystko zniszczył !
Dlaczego życie jest takie okrutne ? Walnęła pięścią w ścianę. Coś chrupnęło nieprzyjemnie. Po policzkach Lily popłynęły kolejne łzy bólu i rozpaczy.


"Ci, którzy nas kochają,nigdy tak na prawdę nas nie opuszczą i ty zawsze możesz znaleźć ich w swoim sercu." ~S.B


***

Lily leżała pod kołdrą w swoim łóżku. Kotary były zasłonięte, a jej głowa znajdowała się pod poduszką.
Zabrakło jej już łez, więc tylko szlochała. Mimo, iż tak bardzo chciałaby by wstać i pokazać światu, że jest dzielna, nie była w stanie.
Jest słaba.
Tyle rzeczy chciałaby zrobić, ale po prostu tchórzy i wymięka. To jest silniejsze od niej. Tak bardzo chciałaby cofnąć czas, zatrzymać ojca i nie pozwolić mu jechać do tego głupiego sklepu po buty ! I to dla niej! Zżerały ją niewyobrażalne wyrzuty sumienia. To przez nią ojciec zginął. Wszystko przez nią.
Przez głupią szlamę...
- Lily ? Jesteś tu ? - Dorcas rozsunęła czerwone kotary.
Przeraziła się widokiem, który ujrzała. Spod pierzyny wystawała ruda głowa Lily. Dziewczyna miała zapuchniętą całą twarz. Usiadła obok niej i przytuliła mocno.
- Co się stało ? - spytała cicho Dorcas.
Lily wyswobodziła się z jej uścisku i sięgnęła kartkę leżącą pod jej łóżkiem. Bez słowa ją podała i usiadła, obejmując nogi rękami. Zaczęła kołysać się w przód i w tył, a po jej policzkach popłynęły świeże łzy. Z każdym następnym zdaniem oczy Dorcas robiły się bardziej mokre.
Znała pana Evansa. Był to bardzo miły i wesoły mężczyzna. Co roku wraz z Ann przyjeżdżała do Lily na wakacje i chodziły z panem Markiem na ryby. Po jej policzku popłynęła łza. Objęła Lily ramieniem i szepnęła :
- Nie możesz się załamywać, słyszysz ? Musisz być silna.
Ruda kiwnęła tylko głową i opadła na poduszki.

Jakie życie jest niesprawiedliwe...

***

- Lilka ! Wstaniesz ? Dzisiaj mój pierwszy mecz...proszę, będziesz ? - Dorcas klepała lekko Rudą po ręce.
Lily wymamrotała coś niewyraźnie i wstała. Od feralnego listu minęły już trzy dni. Nikt oprócz Dorcas, Ann, Alicji, Dymbledora i nauczycieli nie wiedział o śmierci pana Evans'a.
Tak było lepiej. Przynajmniej uniknie współczujących spojrzeń, które dodatkowo by ją dobijały. Dziewczyny chodziły przy niej jak na szpilkach, a nauczyciele jakby trochę jej odpuszczali. Dziewczyna schudła i była lekko przygaszona, ale po kilku ponurych dniach wzięła się w garść i nie dawała pretekstu do zamartwiania się nad nią. Mimo to, bólu nikt nie cofnie, a ona zawsze będzie miała wyrzuty sumienia.
Takie już jest życie...
- Oczywiście, Dorcas ! - Lily zerwała się z łóżka i popędziła do łazienki.
Ubrała się szybko w dżinsy i golf Gryffindor'u. Przemyła twarz, zrobiła lekki makijaż i zarzuciła na siebie płaszcz wybiegając z pokoju za Dorcas.

" Jak często ludzie żyją złudnymi nadziejami na lepsze jutro ? Tylko jeśli ono nadejdzie, to czy będzie nadal lepsze ?  Bo przecież ciągle się zmieniamy... cały świat wokół nas się zmienia, mimo, że my czasami tego nie zauważamy. "

*

- HEJ ! TO BYŁ FAUL ! ŚLEPY JESTEŚ, GUMOCHŁONIE ?! - Caradoc Dearborn krzyczał przez magiczny megafon - Już, już pani psor, przepraszam. Teraz Meadowes, tak,ta piękna, długonoga...przeraszam pani psor...jest ! TAK ! DZIESIĘĆ PUNKTÓW DLA GRYFFINDOR'U ! BRAWO MEADOWES ! To nowy nabytek Pottera i jak widać, sprawdził się w stu procentach ! Wspaniale współpracuje z Blackiem ! Dalej ! Potter ! TŁUCZEK ! UWAŻAJ !
Wszyscy spojrzeli na Jamesa. W ostatniej chwili uchylił głowę. Tłuczek przejechał mu po włosach.
Odetchnął  z ulgą. Nagle błysnęło mu coś przed oczami. Przeszukał teren wzrokiem i zauważył. Znicz wisiał w powietrzu nad głową Lily.
Rozpędził miotłę wpatrując się w złotą piłeczkę. Ruda spojrzała na niego przerażona.
- Proszę państwa ! Potter goni znicza ! Zaraz...zaraz wpadnie w trybuny !
James uśmiechnął się do siebie. Podniósł nogi do góry i widowiskowo złapał złotego znicza, który latał nad głową Rudej i Ann.
Lily odetchnęła i zaczęła klaskać.
- POTTER ! POTTER ! - tłum skandował nazwisko James'a, a on sam siedział na rękach pałkarzy.
- Impreza w Wspólnym ! - krzyknął któryś Gryfon.
Lily pobiegła do szatni. Otworzyła wejście i rzuciła się przyjaciółce na szyję.
- Byłaś wspaniała !
- A ja ? - spytał Syriusz wychodząc z łazienki.
- Wszyscy byliście świetni ! - oznajmiła Ruda i uśmiechnęła się wesoło - Dziękuję ci, kochana. Kocham Cię ! - dodała już ciszej do Dorcas.
Przytuliły się serdecznie. Ruda chwyciła zawieszkę przy swojej bransoletce. To samo zrobiła Dorcas. Przytknęły połówki serca z napisem: Przyjaciółki na zawsze.
Pasowały do siebie idealnie i doskonale się uzupełniały.

Dobrze jest mieć przyjaciela. Mieć do niego bezgraniczne zaufanie i kochać go jak brata. Na tym właśnie polega prawdziwa przyjaźń.