Przyjaciele są jak ciche anioły,które podniosą nas,kiedy nasze skrzydła zapomną,jak latać...

poniedziałek, 20 maja 2013

41. Nie rób afery.

PRZEPRASZAMY, PRZEPRASZAMY, PRZEPRASZAMY!
Między rozdziałem 40 a 41 był prawie miesiąc przerwy i strasznie nam z tego powody głupio:c 
Obiecujemy się postarać, żeby to się więcej nie powtórzyło! :) 
Mam nadzieje, że rozdział się wam spodoba:D Na facebookowym fp (na którego zapraszamy) zapowiadałyśmy, że ty razem będzie więcej Lily i Jamesa, a mniej Syriusza i Dorcas, ale niestety to się nie udało... przykro nam, Kath nie umie nic o nich nie napisać!
A teraz nie przedłużając, miłej lektury! (:

Zapraszamy tu:
- drugi blog Lilki o Huncwotach - http://jp-jego-historia.blogspot.com/
- blog Kath o tematyce Percy'ego Jacksona -  http://neew-beginning.blogspot.com/

________________________________________________________________________________
      

                W dormitorium Gryfonek z siódmego roku panowała absolutna cisza. Trudno się dziwić, zegarek stojący na szafce nocnej Dorcas wskazywał, że dochodzi trzecia nad ranem.
                Wszystkie dziewczyny spały mocno. No, może jednak nie wszystkie. W pewnej chwili młoda panna Evans usiadła na łóżku. Nie zerwała się raptownie ze snu. Po prostu usiadła prosto z szeroko otwartymi oczami. Tak jakby w ogóle nie spała. Siedziała tak przez kilka sekund, bystrym wzrokiem wpatrując się przed siebie. Potem podniosła się całkiem rozbudzona, szybko wygramoliła się zza kotar i podbiegła do skrzyni z księgami, która stała przy krańcu jej łóżka. Otworzyła ją energicznie, nie zważają na to jaki robi hałas. Zaczęła wygrzebywać księgi i odrzucać je do tyłu nie przeczytawszy nawet jednego zdania. Podręcznikiem do Transmutacji dla uczniów piątego roku, trafiła w plecy swoją najlepszą przyjaciółkę Dorcas. Brunetka wydała z siebie jękliwy dźwięk i obróciła głowę w jej stronę.
                - Lily? Coś się stało? – przetarła oczy wierzchem dłoni.
                - Przywódca goblinów  ,osiedlających się na terenach dzisiejszej Wielkiej Brytanii, Gordon ze swoimi wojskami najechała na terytorium goblinów znajdujące się na terenach dzisiejszej Danii w roku … - mruczała do siebie rudowłosa. Wyglądała na bardzo zdenerwowaną i roztrzepaną.
                - Co za Gordon? O czym ty gadasz? – Dorcas usiadała i przyjrzała się uważnie przyjaciółce.
                - W roku… w roku… na gacie cholernego Merlina! Dorcas! – spojrzała na nią błagalnie – Ja tego nie pamiętam!
                -Evans! Siebie też walnęłaś w głowę jakąś książką?! – brunetka pokręciła głową z niedowierzaniem.
                - W roku 1694 albo 1695… nie no, nie wiem! – wstała i zaczęła jeździć rękami po płomienistych włosach.
                - Boże, Lily idź spać! Jest trzecia w nocy! Jeśli jutro rano będę zasypiać na eliksirach to wiedz, że to twoja wina! – Dorcas popadła sfrustrowana na poduszki.       
                - Nie rozumiesz! Jutro jest test z Historii Magii z wiedzy, którą zdobyliśmy na szóstym roku! Ostatni sprawdzian przed Owutemami! – podeszła do jej łóżka i nachyliła się nad nią – Zawale to! I Owutemy też! Zchrzanię całe życie przez jakiegoś głupiego goblina, któremu zachciało się zaatakować w roku 169… No widzisz?! Nie pamiętam tego, ja nie mogę tego nie pamię….
                - LILY! Zamknijże się! Błagam! – Meadowes schowała głowę pod poduszkę.
                 - Remus! – wykrzyknęła rudowłosa triumfalnie.            
                - Remus co? – warknęła Dorcas nadal z głową pod poduszką.
                - Remus będzie miał notatki z szóstej klasy! Kochany Remi! – Ruda zaczęła biec w stronę drzwi.            
                - A ty gdzie? Wracaj i kładź się spać! – krzyknęła z nią przyjaciółka.
                - Idę do Remusa pożyczyć notatki, wracam za minutkę – odwróciła się i „przesłała” buziaka do Dorcas.
                - Lily, zlituj się! Jak już mnie obudziłaś to daj spać chociaż jemu! – daremnie zdzierała gardło, bo rudowłosej już nie było.
***
                W dormitorium Huncwotów, choć cała czwórka spała, wcale nie było tak cicho. Peter chrapał straszliwie i mlaskał co chwilę, a Syriusz mamrotał coś co brzmiał zadziwiająco podobnie do „Muszę mieć ten motor, muszę…”
                Lily weszła nie pukając i od razu skierowała się do łóżka Lunatyka. Odsunęła delikatnie kotary. Remus spał z jedną ręką pod głową i delikatnie otwartymi ustami. Podczas snu niewielkie blizny na jego twarzy były niewidoczne.
                -Remusie! – Lily szepnęła tuż przy jego uchu i potrząsnęła go za ramię. Lupin od razu otworzył oczy i spojrzał na nią zdezorientowany.
                - Co się dzieje? – głos miał zachrypnięty od snu.             
                - Remusie to tylko ja – rudowłosa już nie szeptała – Chciałam tylko…
                -Och, to ty Lily – przerwał jej – Co, nie możesz dobudzić Jamesa? Ma okropnie twardy sen, poczekaj zaraz…
                - Nie! – tym razem ona mu przerwała – Nie chodzi o Jamesa – potrząsnęła gwałtownie głową – Przyszłam cię zapytać czy mógłbyś mi pożyczyć… - tym razem nie przerwał jej Remus tylko hałas dochodzący z łóżka naprzeciwko. Kotary rozsunęły się i ich oczom ukazała się głowa Syriusza. Włosy miał w kompletnym nieładzie, co sprawiało, że wyglądał chyba jeszcze lepiej niż zwykle.
                - O, Evans! Ty tutaj, a Rogacz …? – rozejrzał się – No nie! Co za maniery! No kobieta sama do niego przychodzi w środku nocy, a te śpi! Merlinie, co z niego wyrosło… JAMES, TY ROGATY PRZYGŁUPIE WSTAWAJ! – zaczął się drzeć.
                - Łapa! Ciszej, połowę zamku postawisz na nogi! – skarcił go Remus i rzucił w niego poduszką. Black jednak go zignorował i próbował dalej.    
                - Potter! Podnieś się z tego… - tym razem oberwał poduszką od Lily.
                - Ja wcale nie przyszłam do Jamesa! – krzyknęła. Podziałało to jak zaklęcie, Potter spadł z łóżka. Zareagował na głos Lily. Syriusz wybuchnął śmiechem. Remus wstał, zebrał swoje poduszki z podłogi i razem z nimi rzucił się na łóżko.
                - Lily? – dobiegł ich głos Pottera, zza łóżka – Co ty tu właściwie robisz? – podniósł się i sięgnął po okulary.
                - Idź spać, James! – fuknęła rudowłosa – Przyszłam do Remusa pożyczyć notatki z Historii Magii!
                - Dobrze się czujesz? – zapytał Black – Jest trzecia w nocy!
                - Ale ja nie pamiętam tej cholernej daty, rozumiesz?! Ja muszę to wiedzieć, inaczej…
                - Liluś, chodź no do mnie – James ponaglił ją ręką.
                - Remusie, czy po prostu mógłbyś dać mi te notatki? – zignorowała go -  Naprawdę bardzo przepraszam, że cię obudziłam, daj mi te notatki i już mnie nie ma!
                Lupin spojrzał bezradnie na Jamesa potem na Lily - przepraszająco i naciągnął kołdrę na głowę. Syriusza nadal śmiejąc się zniknął między kotarami. Lily zdenerwowana założyła ręce na biodra. Potter przyglądał się jej rozbawiony.                
                - Wiesz, że nie masz na sobie spodni, prawda? – zapytał uśmiechając się huncwocko. Rudowłosa miała na sobie tylko rozciągnięta koszulkę i majtki. Lily spojrzała w dół zaskoczona, ale nie odpowiedziała.     
                - Lily, musisz iść spać, jutro rano zaśpisz na lekcje i będziesz na siebie wściekła, że łaziłaś po nocy – usiadł na łóżku.
                - Ale James, nie rozumiesz, jutro jest ten test … - chłopak wstał zniecierpliwiony, podszedł do niej i złapał ją w tali. Poprowadził ją do łóżka, a ona ku jego zaskoczeniu nie stawiała oporu.
                - Naprawdę, twoja determinacja jest niesamowita – parsknął cicho. Położył ją na łóżku.
                - No masz rację naśmiewaj się ze mnie – mruknęła patrząc jak kładzie się obok niej – Denerwuj mnie jeszcze bardziej.
                - Ciii – wtulił się w jej włosy i położył rękę na jej biodrze – Uwielbiam kiedy jesteś taka sarkastyczna, ale proszę idź już spać.
                Wtuliła się w jego pierś mamrocząc pod nosem coś o cholernych goblinach, których ma dosyć do końca życia.
***

                Za pół godziny miało zacząć się śniadanie i dlatego należałoby się spodziewać, że uczniowie powinni być już na nogach. Jednak tylko jeden ze sławnych Huncwotów zdążył wstać. Był nim oczywiście Remus Lupin. Właśnie zamykał za sobie drzwi łazienki, kiedy usłyszał, że ktoś biegnie w stronę drzwi wejściowych do ich dormitorium. Minęły może dwie sekundy a do środka wpadła rozwścieczona Dorcas. Lunatyk nie potrzebował nawet sekundy na decyzję. Szybko zamknął drzwi łazienki. Każdy rozsądny czarodziej na jego miejscu zrobiłby to samo. Dorcas aż tak rozeźlona jeszcze przed śniadaniem, no to na pewno nie wróży nic dobrego.
                Meadowes rozejrzała się po pokoju. Kotary we wszystkich łóżkach – oprócz łóżka Remus – były zasłonięte. Była okropnie wkurzona. Nie myśląc za wiele, zgarnęła budzik stojący na jednej z szafek i cisnęła nim mocno o ziemie. Tak jak się spodziewała budzik zaczął dzwonić. Podejrzewała, że był magicznie podrasowany, bo dzwonił nadzwyczajnie głośno. Za dwoma sąsiadującymi łóżkami spostrzegła ruchy. Po chwili z jednego wyłonili się James i Lily z drugiego – wyleciał jakiś przedmiot, przed którym uchyliła się w ostatniej chwili. Nie przejęła się tym za bardzo. Wlepiła wściekłe spojrzenie w swoją najlepszą przyjaciółkę.
                - Lilyanne Evans!  Czy ty chcesz, żebym dostała zawału?! – zaczęła chodzić w te i z powrotem – Budzę się rano, a ciebie nie ma! Myślę sobie, polazłaś pewnie w nocy do biblioteki i coś ci się stało! Wysłałam Ann i Alicję na poszukiwania! A ty co?  - prychnęła i rzuciła jej jeszcze jedno jadowite spojrzenie.         
                - Dori, przepraszam – Ruda była chyba trochę rozbawiona – Nie chciałam, żebyś się martwiła.
                - Martwiła? Ja odchodziłam od zmysłów! Wczoraj w nocy gadałaś jakbyś potrzebowała izolatki w Św. Mungu!
                - O Dor, kochanie, jak miło słyszeć swój słodki głosik z samego rana – dobiegło ich mruczenie Blacka – I to jeszcze nie wrzeszczysz na mnie, po prostu miód dla moich uszu – dodał z nutką ironii.               - Jeszcze jakieś zbędne komentarze? – Dorcas podeszła do jego łóżka i energicznym ruchem różdżki odsłoniła kotary.
                - Fajne byłoby czasem dostać śniadanie do łóżka – powiedział Black rozmarzonym tonem i zaczął się śmiać widząc minę Dor.
                - Która godzina? – zapytał James podnosząc się.
                - Za 20 minut zaczyna się śniadanie – odpowiedział mu Lunatyk, który właśnie wychodził z łazienki.
                - O cholera – Syriusz podniósł się błyskawicznie, w tym samym momencie co James. Ścigali się do drzwi łazienki jak małe dzieci. Wyścig wygrał Potter przytrzaskując w drzwiami palec Syriusza.
                - Rogacz, grabisz sobie… - Łapa masował sobie palec wskazujący z miną jakby miał się zaraz rozpłakać.
                - Jeszcze raz przepraszam Dori – Lily podbiegła do przyjaciółki i uściskała ją szybko – James! – podeszła do drzwi łazienki – Gdzie jest peleryna- niewidka? Nadal nie mam na sobie spodnie, a przez Pokój Wspólny jakoś muszę przejść.
                - Zapytaj chłopaków!- odkrzyknął okularnik.
                - A więc? – rudowłosa zwróciła się do reszty Huncwotów. Syriusz tylko wzruszył ramionami. Chciał objąć ramieniem Dorcas, ale tej jeszcze chyba nie przeszło, bo odepchnęła go delikatnie i z impetem usiadła na jego łóżku. Lily spojrzała niecierpliwie na Remusa. Lunatyk podrapał się po głowie.
                - O ile dobrze pamiętam to ostatnim razem Peter używał jej jak zgłodniał o czwartej nad ranem!
                - A właśnie, gdzie jest Peter? – Ruda zmarszczyła brwi. Lupin nie odpowiedział tylko podszedł do łóżka przyjaciela i odsłonił kotary.
                Glizdogon spał sobie w najlepsze z wciśniętymi do uszu magicznymi zatyczkami, które nie przepuszczały absolutnie żadnego dźwięku.
                - On jest czasem sprytniejszy niż nam wszystkim się wydaje – skomentował Syriusz, a wszyscy pokiwali zgodnie głowami.

***

                Lily popijała grzankę sokiem dyniowym. Wreszcie spokojna, ponieważ przeczytała już notatki Remusa, westchnęła głośnio i rozejrzała się po swoich przyjaciołach.
                Ann tłumaczyła Dorcas jakiś temat z Astronomii. Remus poprawiał swoje wypracowanie na eliksiry, Peter gawędził przyciszonym głosem ze swoją dziewczyną. Tradycyjnie Syriusz i James nawet przy  tak rutynowej i codziennej sytuacji jak śniadanie, musieli się zachowywać tak, że każdy się na nich gapił. Nie, nie darli się na całą Wielką Salę, co to, to nie! Oni właśnie nie mówili nic! Z przymrużonymi oczami, z determinacją wpatrywali się w ostatni owoc granatu na tacy. Siłą umysł umysłu próbowali go poderwać do góry. Któremu się uda, przez tydzień nie sprząta dormitorium. Lily pokręciła głową. Czasem ich pomysły były tak niedorzeczne, że mogła się tylko śmiać. Teraz właśnie to robiła. Pomagał jeszcze fakt, że cały stół Gryffindoru i połowa siedzących przy sąsiednim stole Krukowów gapiła się na nich z fascynacją.
                - Wyglądasz jakbyś zaraz miał zwymiotować, Potter – Syriusz chyba nie mógł wytrzymać tak długo bez mówienia.
                - Nadal nie możesz znieść tego, że wygrałem Łazienkowy Wyścig dziś rano, co? – James uśmiechnął się krzywo.
                Niestety, nikt nie dowiedział się, czy Syriusz może to znieść, czy jednak nie możesz, bo wymianę zdań jak i cały konkurs telekinezy przerwała poranna poczta.
                Przed Lily wylądowała mała sówka z Prorokiem Codziennym. Przed Jamesem i Ann sowy z cośrodowymi listami od rodziców. Przed Dorcas wylądował żadnemu z nich nieznany ciemnobrązowy puchacz. Brunetka z lekkim zaskoczeniem na twarzy odłożyła książkę od Astronomii i odwiązała od nóżki stworzonka zwinięty kawałek pergaminu. Rozwinęła go i zaczęła czytać. Przez jej twarz przemykały różne emocje. Najpierw zdziwienie, potem jakby lekkie rozbawienie. Potem zmieszanie zagościło na jej twarzy na dłużej. Na jej policzki wpłynęły rumieńce.
                - Co jest? – zapytał zaciekawiony Syriusz.
                - Nic takiego… - nie patrzyła mu w oczy, czym prędzej złapała pierwszą lepszą za grzankę z talerza Lily i wepchnęła prawie całą na raz do buzi.
                - Nie umiesz kłamać – Black przyjrzał się jej uważnie.
                - Dorcas o co chodzi? – zapytała Ann – Wszystko w porządku? – Dor w odpowiedzi tylko pokiwała głową.
                - Dori i tak mi to powiesz – szepnęła rudowłosa. Meadowes po prostu podsunęła jej otrzymany list.
                -A więc mi to już nie możesz powierzyć jakiejś arcyważnej tajemnicy, tak? – Black wyglądał na delikatnie dotkniętego.
                - Syriusz, no bo to naprawdę głupia sprawa, no i…
                - Och, Dorcas daj spokój! – Potter przewrócił oczami – Wyglądasz jakbyś dostała list od tajemniczego wielbiciela – na te słowa Lily i Dorcas wymieniły znaczące spojrzenia.
                - Prawie trafiłeś James – odezwała się po chwili brunetka – A zresztą macie czytajcie – podała list Syriuszowi – Tylko proszę, nie rób z tego afery.
                Black spojrzał na nią zdezorientowany. Rozłożył pergamin tak, żeby siedzący obok niego James, Remus i nachylająca się z naprzeciwka Ann mogli to przeczytać.

                Kochana Dorcas!
                Nie wiem czy mnie jeszcze pamiętasz (mam nadzieję, że tak, bo ja o Tobie pamiętam i będę pamiętać zawsze). Kiedy rozmawialiśmy po raz ostatni dość jasno dałaś mi do zrozumienia, żebym zostawił Cię w spokoju. Wiedz, że zrobiłbym wszystko czego byś ode mnie wymagała, lecz niestety! Tego uczynić nie mogę. Wytrzymywałem tyle czasu! Najgorszy okres w moim życiu! Nie proszę Cię o rozmowę, proszę tylko o to, żebyś czasem zwróciła na mnie swe piękne oczy!

Całuję kochający
R.
Ps. Wiem, że zabroniłaś mi tego definitywnie (pod groźbą Klątwy Niewybaczalnej), ale nie mogę się powstrzymać. Zrobiłem Ci kilka… no może trochę więcej…. nowych zdjęć. Cały mój pokój jest nimi obklejony, moi rodzice się Tobą zachwycają!

                Między przyjaciółmi zapanowała cisza. Syriusz ścisnął mocno list. Przed kilka chwil nikt się nie odzywał,  pierwszy ciszę przerwał James. Po prostu zaśmiał się krótko. Lily kopnęła go pod stołem w nogę. Dorcas wcale nie była zła na niego za taką reakcję. Miała nadzieję, że Black zareaguje tak samo. Niestety, ten nadal milczał.
                Ann opadła z powrotem na swoje miejsce wysyłając w kierunku Dor spojrzenie mówiące „Powiesz mi wszystko potem, ze szczegółami”. Remus posłał brunetce lekki uśmiech i bez słowa zajął się jedzeniem. James uśmiechał się głupkowato.
                - Kto to ten cały KOCHAJĄCY R? – zapytał w końcu Syriusz, dokładnie podkreślając ostanie słowa.
                - Taki jeden – odpowiedziała wyjmująco Dorcas – Kiedyś za mną łaził…
                - Jakoś nigdy mi o nim nie opowiadałaś – sztywnym ruchem podał jej list.
                - Bo to było dawno, jakoś chyba na początku szóstego roku… Nie było o czym gadać, po prosty jakiś głupek i tyle – Dor spojrzała na Lily szukając pomocy.
                - Tak, Syriusz mówię ci, okropny pajac, przez trochę latał za Dori, ale go spławiła – Lily wyrzuciła na z siebie z  prędkością światła.
                - Stary, przecież widać, że to jakiś dzieciak, ma obsesje na punkcie naszej Dorcas – odezwał się James – Mógłby się chociaż postarać o jakieś rymy, jak ja dla Lily w czasach głupiej młodości – uśmiechnął się z satysfakcją.
                - Głupiej młodości? – powtórzyła Lily z nutką kpiny – To było może trochę ponad rok temu.
                Dorcas i Syriusz chyba ich nie słuchali. Wpatrywali się w siebie uważnie. Dor wiedziała, że Syriusz ma prawo być wkurzony. Ale nie opuściła wzroku skruszona. Miała na to zbyt bojowy charakter. Znosiła spojrzenie Blacka i odwzajemniała je z taką samą przenikliwością.
                - Jak się nazywa? – zapytał krótko Łapa.
                - A czy to ważne? – odpowiedziała pytaniem na pytanie Meadowes.
                - No bardzo. Chciałbym sobie z nim porozmawiać… - zignorowali komentarz James ( Taa, porozmawiać, już to widzę)
                - Niby o czym? – Dor zaczęła pakować swoje rzeczy do torby.
                - No o tych twoich zdjęciach na przykład – Syriusz odchylił się do tyłu na siedzeniu – Skoro ma ich tak dużo to może mi jakieś kopsnie, też sobie nimi pokój oblepię. A co tam! Nawet dormitorium oblepię, poświęcę plakaty Rogacza!
                - Syriusz… Posłuchaj, po prostu jakieś kompletny kretyn się przyczepił. No i co ja na to mogę poradzić?  No sam powiedz – brunetka skrzyżowała ręce na piersiach.
                - Ty? Nic. Ale ja …
                - Nawet o tym nie myśl – przerwała mu szybko.
                - Przecież jeszcze nic nie powiedziałem!
                - Ale pomyślałeś. Nie chce mi się już o tym gadać. Zresztą nie ma o czym rozmawiać – podniosła się i zarzuciła torbę na ramię – Idziecie? – zwróciła się do przyjaciółek.
                - Zaraz was dogonię – rzuciła Lily. Ann i Dorcas wymaszerowały z Wielkiej Sali.
                - Syriusz – rudowłosa spojrzała na niego z irytacją – To dla niej nie jest przyjemna sprawa! Już wcześniej musiała się z tym typem użerać! Teraz ty odpuść! I tak mamy już wszyscy bez tego dużo na głowie! – I wymaszerowała w ślad za przyjaciółkami z dumnie podniesioną głową.
                - Rogacz – Syriusz odczekał aż burza rudych włosów z zniknie za drzwiami – Muszę znaleźć tego tajemniczego „R” i ty mi w tym pomożesz.
                - Syriuszu, Lily ma rację, powinieneś odpuścić – odezwał się Remus – Jak nie będziesz naciskał to Dorcas sama ci powiem kto to jest.
                - Ale ja musze wiedzieć teraz! James, trzeba załatwić listę uczniów i sprawdzić każdego chłopaka, którego imię lub nazwisko zaczyna się na tą przeklętą literę R!
                - Przesadzasz stary, przecież to pewnie jakiś idiotka tak jak mówiły dziewczyny! – Potter zaczął się zbierać do wyjścia.
                - Taa? A gdyby ktoś przysłał taki list do Lily?
                - Do Lily nikt by tak nie napisał. Od czwartej klasy każdy chłopak w szkole wiedział, że i tak prędzej czy później będzie ze mną.
                -Merlinie, pomożesz mi szukać tego gościa czy nie? – Black również podniósł się z miejsca.
                - Może. Nie no dobra pomogę ci, ale tylko dlatego, że już nie mogę się doczekać tego jak będziesz rozmawiał z potencjalnymi podejrzanymi – Potter parsknął śmiechem.
                - Pogadamy o tym potem – Syriusz opuścił szybkim krokiem Wielką Salę.
                - Coś mnie ominęło? –zapytał Peter siadając na jego miejscu.
                -Łapa dramatyzuje – odpowiedział mu James – Czyli nic nowego Glizduś, nic nowego.

***

                Przełożył jej włosy na jedną stronę ramienia i zaczął dobierać się ustami do jej szyi.
                - Liluś... - wymruczał jej do ucha.
                - Nie przeszkadzaj mi! - dziewczyna popukała go palcem w pierś .
                - No ale Liluś...
                - Nie! To, że ty nie musisz się uczyć, bo jesteś taki zdolny, nie znaczy, że możesz mi przeszkadzać! Zależy mi na owutemach!
                - Mi też na nich zależy! - zaperzył się chłopak, gwałtownie się od niej odsuwając.
                - Nie widać! Po prostu przestań mi przeszkadzać! - fuknęła i wróciła z powrotem do tekstu.
                Owutemy miały zacząć się już za dwa i pół tygodnia, a w między czasie czekał ich jeszcze ostatni mecz w tym sezonie, najważniejszy dla Gryfonów z siódmego roku.
                Teraz cała paczka przyjaciół siedziała na ulubionych fotelach przy kominku i każdy robił coś innego, ale parami bardzo do siebie zbliżonego.
                James i Syriusz patrzyli znudzeniu, jak ich dziewczyny wertują książki.
                Lily i Dorcas gorączkowo powtarzały materiał. Im obu zależało na jak najlepszych wynikach, by móc pracować jako uzdrowiciel.
                Remus i Ann siedząc blisko siebie chichotali, udając, że bardzo pochłania ich książka do Transmutacji.
                Peter prawie płakał i gorączkowo mówił, że nie zda.
                - Dobrze, nie będę! Myślę jednak, że trochę przesadzasz! - zarzucił James. Dorcas posłała mu ostrzegawcze spojrzenie, ale nie przejął się tym.
                - Ja przesadzam ? - pisnęła - Wypchaj się, Potter! - krzyknęła i pobiegła do swojego dormitorium wzburzona. James wywrócił oczami i również poszedł do siebie, ciągnąc Syriusza za rękaw koszulki, by poszedł za nim. Black nie stawiał oporu, ponieważ relacje między nim z Dor nadal były napięte.
                Po około godzinie, Dorcas zmęczona czytaniem, wspięła się do pokoju, gdzie Ruda zapewne maltretowała wszystko co popadnie ze złości.
                Peter wybiegł z Pokoju Wspólnego, gdy skończył się jego czas na naukę - codziennie poświęcał nauce tyle samo godzin, a później jak na skrzydłach biegł do Penelope.
                Na kanapach zostali tylko Remus i Ann.
                - Istna paranoja - skwitowała Blondynka, słysząc, jak Ruda krzyczy coś do Dorcas. Udało jej się wyłapać słowa "Potter", "idiota", "głupi wypłosz".
                - Dokładnie. Nie wiem, czym oni sie tak stresują. Znaczy wiesz, rozumiem, że mogą się denerwować, w końcu od wyników będzie zależało ich dalsze życie, ale żeby na siebie wrzeszczeć i się kłócić? - Remus spojrzał powątpiewająco na Ann, po czym cmoknął ją w nos. Zachichotała cicho.
                - A ja właśnie rozumiem Lily - spoważniała nagle - Nawet jeśli James nie zda, drużyny quidditcha z całego świata będą się o niego bić, więc przyszłość ma zapewnioną, bo do tego nie potrzeba zdanych egzaminów. A Lily? Ona po prostu musi się dostać na kurs Uzdrowiciela, inaczej aż boję się, co sobie zrobi. Oczywiście, również uważam, że mogła się tak nie wściekać, ale James nie powinien jej prowokować.
                - No, no, Ann. Świetna mowa. Długo nad nią pracowałaś ? - uśmiechnął się złośliwie.
                Walnęła go książką w ramię. Wyrwał tomisko z drobnej dłoni i pocałował ją mocno. Po kilku sekundach usłyszeli świst. Oderwali się od siebie i ujrzeli kilka par oczu, na zaciekawionych twarzach pierwszoroczniaków. Ann zaczerwieniła się, a Remus chrząknął. Wstał i podał dziewczynie rękę. Przyjęła ją, a gdy wstała, wyszli z Pokoju Gryfonów, by dokończyć to, co im przerwano.

***
                - Masz jakieś podejrzenia? – zapytał Syriusz po raz kolejny. Od jakiejś godziny zastanawiali się z Jamesem nad tym kto może być tym szaleńczo zakochanym w Dorcas, „R”.
                - Myślę, że to nie może być nikt poniżej piątej klasy – opowiedział James bawiąc się złotym zniczem.
                - No chyba masz racje – Black pokiwał powoli głową – Moim zdaniem na razie nie powinniśmy podejrzewać nikogo ze Slytherinu. Ale tylko na razie…
                - Ja obstawiam, że to Puchon, o rok od nas młodszy, z daleka wyglądający na kogoś, komu mózg potraktowali Bombardą.
                - Znasz jakiegoś Puchon, o rok od nas młodszego z imieniem bądź nazwiskiem zaczynającym się na R? – Syriusz spojrzał na niego uważnie.
                - A bo ja wiem – Potter wzruszył ramionami – A co mnie obchodzą jacyś Puchoni…
                - Dlaczego ona po prostu mi nie powie kto to jest?! – Black opadł zrezygnowany na łóżko.
                - Bo wie, że pójdziesz do niego, zrobisz mu najpierw awanturę, potem taki kawał, że uczniowie Hogwartu będą się z niego śmiać przez najbliższe 10 lat no i na dodatek przy każdej okazji będziesz utrudniał mu życie – odpowiedział mu okularnik, tak jakby wyuczył się tego na pamięć – Chociaż pewnie i tak się dowiesz i, i tak to wszystko zrobisz, więc mogłaby ci powiedzieć, oszczędziłabym mi tym słuchania twoich jęków!
                - No ale ja MUSZĘ wiedzieć, kto to jest! – Łapa odgarnął niesforne włosy – Stary, ja bym się tak nie przejął jakby tobie ktoś wysyłał listy z groźbami…      
                - Kundel! – James rzucił w niego zniczem.
                - Ej, tylko nie kundel, okej?!
                - Dobra dobra, Łapciu, ja rozumiem. Po prosty Syriusz Black zakochał się nieodwracalnie i podejrzewam, że na całe życie i teraz głupieje!
                - Och, zamknij się. Przed chwilą miałeś taki kiepski humor, bo pokłóciłeś się z Lily…      
                - Dlatego teraz muszę sobie z ciebie pożartować! – Potter podniósł się z łóżka – Idź lepiej zacznij szukać tego „R”, bo zaraz zaczniesz na mnie warczeć.
               
***





                Lily i James zawsze byli kochającą się parą. Zdarzały im się tylko drobne sprzeczki, o których zapominali w ciągu godziny. Ale dzisiaj Ruda była zbyt zdenerwowana, by tak łatwo zapomnieć.
James nie mógł zrozumieć, że ona musi się uczyć! Gdy on nie zda, to i tak będzie w stanie znaleźć pracę, bo widzi swoją przyszłość na boisku Quidditcha, a ona?
                Jest mugolską dziewczyną, która cudem dostała się do tak wymarzonej szkoły, pełnej magii i cudacznych rzeczy.
                Czemu denerwowała się owutemami?
                Ponieważ chce pokazać światu i swoim bliskim, jak i niewierzącym w nią, że nawet dziewczyna urodzona w niemagicznej rodzinie - inaczej szlama - również może do czegoś w życiu dojść.
                Ale James Potter nie mógł tego zrozumieć!
                Cisnęła poduszką za siebie i usłyszała tylko trzask, a później dźwięk rozbijanego szkła. Spojrzała błyskawicznie na ziemię i ... rozpłakała się. Ramka ze zdjęciem, w którym ona i James całowali się raz po raz, była rozbita na drobny mak. Trząsnął nią szloch.
                Do pokoju wpadła Dorcas. Zatrzymała się gwałtownie i zmierzyła całą sytuację wzrokiem.
                - Idę po Jamesa... - mruknęła do siebie i wyszła z pokoju. Nie miała ochoty wysłuchiwać Rudej, gdyż raz już to dziś zrobiła. Teraz postanowiła iść po winowajcę.
                Po kilku minutach drzwi ponownie się otworzyły, a za nimi ukazał się Rogacz. Spojrzał na szkło, leżące na podłodze i Lily, leżącą na brzuchu, z twarzą pod poduszką. Usiadł na brzegu łóżka i przyciągnął Rudą do siebie na kolana. Wtuliła się w jego ramiona i powoli uspokajała się, podczas gdy James myślał nad tym, od czego ma zacząć rozmowę. W końcu spojrzała na niego.
                - Co jest, maleńka? - spytał, odgarniając kosmyk włosów, przylepionych do policzka.
                - Nasze zdjęcie...
                Pokręcił głową z czułością. Sięgnął po różdżkę do kieszeni szaty i machnął nią krótko, szepcząc 'Reparo!'. Lily pocałowała go w policzek.
                - Przepraszam...
                - Liluś, powiedz o co chodzi? Co zrobiłem nie tak?
                - Jesteś zdolny, a ja jestem mugolaczką - pociągnęła nosem i położyła mu palec na ustach, bo widziała, że już chciał coś powiedzieć - Chce pokazać innym, że nawet tacy jak ja są czegoś warci! Że mogę zdać owutemy śpiewająco!
                - Lily! Przestań tak mówić! Wszyscy wiedzą, że jesteś zdolniejsza, nawet ode mnie, więc przestań gadać bzdury! A to, że nie urodziłaś się wśród czarodziei, wcale nie czyni cię gorszą! Uwierz w to wreszcie!
                Spojrzała na niego uważnie. Okulary zjechały mu na czubek nosa, a w oczach widziała bunt. Jej podświadomość mówiła, że James ma racje, ale duma...
                - Mówisz tak, bo wiesz, że ty zdasz najlepiej!
                - Boże Lily! Nie rozumiesz, że również muszę się pouczyć ,a to, że nie uczę się cały czas, nie znaczy, że w ogóle! Ustalmy coś!
                Założyła ręce na piersi i zmierzyła go pytającym spojrzeniem.
                - Uczymy się razem, odtgodziny siedemnastej do dziewiętnastej i ani minuty dłużej!
                - To za mało! - krzyknęła.
                - Evans! Ty tego N-I-E P O-T-R-Z-E-B-U-J-E-S-Z ! Jesteś piekielnie mądra i jestem pewien, że zdasz najlepiej z roku!
                Zamilkła. Nigdy nie przeprowadzali takiej rozmowy, dokąd byli razem. Raczej na siebie nie krzyczeli, nie mówili po nazwisku, chyba, że dla żartu.
                - Dobrze, Potter! Ale skąd będziesz wiedział, że nie będę się uczyła sama w dormitorium po nocach?! - spytała.
                Zdziwiła ją jego reakcja, bowiem on sie uśmiechnął.
                - To będę spał z Tobą!
                Prychnęła.
                - No już się nie złość, moja ty rudowłosa piękności! - pocałował ją w usta delikatnie.    Wystarczyło ledwie muśnięcie, by Lily zapomniała o kłótni i zajęła się czymś znacznie przyjemniejszym.
- Jimmy ?
- Hmm? - mruknął, całując jej podbródek.
- Zdejmij koszulkę....- przygryzła wargę.
Nieco zdziwiony spełnił jej prośbę. jak zwykle na widok jego mięśni Lily zarumieniła sie i zakręciło sie jej lekko w głowie, ale nie zwróciła na to dłuższej uwagi, wtulając się w jego umięśnione, ciepłe ramiona.
I pomyślała, że tak mogłoby być już zawsze.
- Zostań ze mną.