Czytajcie!
***********
-Na śniadaniu było spokojnie.Do czasu.
-Przejście dla Proroka Codziennego!-wrzasnął niski człowiek z wielkim aparatem na szyi.-Przejście mówię!
Tłum uczniów rozproszył się ukazując Damoclesa Belby.Stał po środku wpatrując się w Lly.Uśmiechnęła się do niego pół zachęcająco,pół łobuzersko kontynuowała jedzenie.Jej przyjaciele milczeli.
Belby miał zrobionych ponad dziesięć zdjęć,a to nie był jeszcze koniec.W między czasie odpowiadał na pytania,a na koniec,na zgodę Dumbledora,wraz z McGonnagal deportował się do Ministerstwa Magi,by Minister osobiście mógł mu progratulować.
Lily westchnęła i oparła czoło o ramię Jamesa.Ten od razu objął ją ramieniem pocałował w czubek głowy.Fanki Pottera jęknęły.
-To co,idziemy się przygotować,nie?-spytał cicho Szukający i pogładził Rudowłosą po talii.Adoratorki Jamesa znów wydały z siebie ciche odgłosy.
Para wybuchła śmiechem.
-Zbieramy się ferajna!
***^*^*
Szóstka ludzi deportowała się na pustej ulicy.Na przedzie szła para-rudowłosa dziewczyna i przystojny chłopak;co chwilę wybuchali śmiechem.Gdy doszli do domu nr 4 uśmiech z twarzy Lily od razu zniknął.Zapukała lekko.James wywrócił oczami i walnął w drzwi mocniej.Po krótkiej chwili drzwi otworzyła Mary Evans,uderzając podobna do córki,na ktrą zresztą chwilę później się rzuciła.
-Lily!Jak dobrze,że jesteś!-zawołała.Chwyciła jej twraz w dłonie i przyjrzała się uważnie córce.-Wyglądasz o wiele lepiej niż ostatnio.Coś się zmieniło?
Lily uśmiechnęła się szczęśliwa i chwyciła Jamesa za rękę.
-James Potter!Wiedziałam,że w końcu tak będzie.NIby mówiłaś,że to taki idiota,a tu proszę!
Przyjaciele Lily zachichotali.
-Mamo!
-Och już dobrze.Wchodźcie kochani!
Już od progu powitały ich nieziemskie zapachy różnych potraw.Na horyzoncie pojawiły się kuzynki Rudej.Pociągnęła szybko Jamesa za rękę i biegiem ruszyli do jej pokoju.Dziewczyna zatrzasnęła drzwi i oparła się o nie.
-Zapomniałam o Blacku!-przejechała sobie otwartą ręką po twarzy.
-O co chodzi?-spytał James siadając na łóżku i rozglądając się ciekawie.
-Moje kuzynki są koszmarne,ale na nieszczęście ładne.Nie chcę,żeby mi Cię sprzątnęły teraz,kiedy jesteśmy razem.-wyjaśniła.James uśmiechnął się i podszedł do niej.
-Nie dam się!Ale przyznaj się,Evans,już dawno ci się podobałem.
-Podobałeś mi się zawsze,ale tylko wtedy kiedy się nie odzywałeś.
***^^*
Weszła pod gorący prysznic,a na jej twarz wypłynął błogi uśmiech.Przemyła się czekoladowym płynem i wyszła z parującej wody.Wytarła się puchowym ręcznikiem i założyła białą koronkową bieliznę.Jednym ruchem ręki z różdżką podkręciła włosy i zrobiła z nich wytwornego koka.Pomalowała oczy i usta.Sięgnęła po złotą sukienkę i włożyła ją na siebie.Jej ciało przeszły dreszcze i zrobiło jej się zimno.Wsunęła nogi w szpilki.
-Może być-powiedziała do siebie i wyszła z łazienki.Na jej dużym łóżku siedzieli przyjaciele.James zagwizdał na jej widok,a ona jak zwykle zarumieniła się.
-Trzymajcie kciuki-mruknęła tylko i już jej nie było.
**^*~~**
-No więc tak-wzięła głęboki oddech-Chciałabym,żebyśmy-przełknęły ślinę.Obie.-się pogodziły,siostro.
Lily wstrzymała oddech i wytrzeszczyła oczy na Petunię.
-Co Cię do tego zmusiło?-wykrztusiła.
-Słuchaj,Lily.Jesteśmy siostrami i nic tego zmieni.
-Późno to zauważyłaś!-wybuchła nagle Ruda-byłam mała,a ty się ode mnie odwróciłaś!Ja Cię kochałam i nadal kocham,byłaś wzorem,ale nawet nie wiesz jakie to było trudne bez Ciebie!
Nawet nie wiedziała,kiedy wstała.
-Boże,Liluś,przepraszam!-krzyknęła Petunia błagalnie,co było do niej kompletnie niepodobne.
Rzuciły się na siebie tuląc mocno.Jak one dawno tego nie robiły!
-Pomożesz mi?
Lily kiwnęła głową rozpromieniona.Posadziła siostrę na krześle i uwolniła jej włosy od wałków.Chwilę potem z długich,ciemnych włosów zrobiono pięknego koka,z którego wypłynęły dwa kosmyki.Odwróciła ją do siebie przodem i przyjrzała jej się-nieskazitelna,blada cera i duże brązowe oczy.
Przejechała jej powieki jasnym pastelowym cieniem i pociągnęła rzęsy tuszem.Usta pomalowała tylko błyszczykiem.
Uśmiechnęła się delikatnie.
-Zazdroszczę Ci-wymsknęło jej się i zaraz zaczerwieniła się.Niby jest za młoda,ale wie,że z nikim innym,niż z Jamesem,nie chce być.
-A ten chłopak?-spytała Petunia.
-Kocham go.-odparła krótko-Pójdę po Charlotte.
Wyszła z pokoju i poprawiła fryzurę.Się moje kuzynki zdziwią,pomyślała.Zeszła ostrożnie ze schodów.
-O Lilka,kochana!-usłyszała głos jednej z kuzynek.Podeszła do niej ze sztucznym uśmiechem.
-Tak,Jane?
-Może przedstawisz nam swoichlegówspytała słodko i pociągnęła ją do Łapy i Rogacza,otoczonych wianuszkiem dziewczyn.Gdzieś na uboczu stała Dorcas z założonymi rękami.
-Wybaczcie kochane,ale moi koledzy są już zajęci-odpowiedziała chłodno i pociągnęła chłopaków za ręce.Razem z Dorcas,z dala od kuzynek,rzuciły 1/2 Huncwotów piorunujące spojrzenia,odrzuciły głowy do tyłu i zniknęły na schodach.
-No świetnie.Babski foch-skwitował Syriusz i szybko zwiał,widząc grupke kolejnych młodych dziewczyn zmierzających w ich stronę.
*~~~~~*******
-Wyglądasz pięknie,Petunio-powiedziała ruda patrząc,jak starsza siostra okręca się wokół własnej osi przed lustrem.
Dochodziła godzina 18.00,czyli pora ślubu Petuni Evans i Vernona Dursleya.
Lily wzięła bukiety kwiatów-jeden Petuni,z czerownych i różowych tulipanów i jeden dla druchen,z żółtych tulipanów.
Przechodząc przez korytarz zatrzymała się przy wiszącym lusterku.Wyobraziła sobie samą siebie w białej sukni.
Przymknęła oczy.
-Czy ty,Jamesie Charlusie Potterze,bierzesz sobie tu obecną Lilyanne Mary Evans za żonę?
-Tak.
-Czy ty,Lilyanno Mary Evans,bierzesz sobie tu obecnego Jamesa Charlusa Pottera za męża?
-Tak.
Poczuła męskie dłonie na talii i oparła głowę o ramię kruczoczarnego Szukającego.
-Czy pomyślałaś o tym samym,co ja?-spytał cicho.
-Może tak,może nie-odparła zadziornie.
-LILUŚ!-usłyszała głos Petunii.Uśmiechnęła się szczęśliwa.
-EJ!Tylko ja tak mogę do Ciebie mówić!
Pokręciła głową rozbawiona.James skradł jej całusa i zbiegł po schodach.
*
Tylko się nie wywal,pomyślała Lily,gdy wchodziła na długi dywan leżący przed ołtarzem.Popłynął Marsz Mendelsona.
Na dworze było ciemno,ale droga do miejsca,gdzie Petunia i Vernon mieli stać się małżeństwem była owietlona lampkami i srebrnymi lampionami.Nastrój był bardzo romantyczny,co bardzo zdziwiło Lily.
Stąpała powoli po miękkim dywanie,patrząc z uśmiechem na Jamesa,który siedział po prawicy pani Evans.Stanęła jakieś dwa metry od Vernona Dursleya,niskiego i pulchnego mężczyzny o wodnistych oczach.
Mrugnęła do zdenerwowanej Petuni,która właśnie pojawiła się obok.Przeniosła wzrok na pierwszą ławkę-jej mama chlipała cicho w rękaw Rogacza.Lily zażenowana zachowaniem matki posłała chłopakowi przepraszające spojrzenie,ale on tylko mrugnął do niej i uśmiechnął się łobuzersko.
-Ja,Vernon Dursley,biorę sobie Ciebie za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
-Ja,Petunia Meredith Evans,biorę sobie Ciebie za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
- Przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Na kościsty palec dziewczyny Vernon wsunął złotą obrączkę.
-Przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności,w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Petunia wcisnęła na palec ukochanego połyskujący krążek.
-Na mocy prawa danego mi przez Kościół mianuję was mężem i żoną.Może pan pocałować pannę młodą!
Vernon cmoknął Petunię w usta.Rozległy się oklaski i wiwaty.
Lily otarła łzę z policzka i uśmiechnęła się do PETUNI DURSLEY.Chwilę potem złapała Jamesa za rękę i gestem nakazała przyjaciołom wejść do czarnego samochodu,a sama weszła do limuzyny wraz z rodzicami pary młodej.
Droga nie była długa,bo jechali zaledwie 10 minut.Auta zaparkowały przed ślicznym hotelikiem położonym obok wielkiego,czystego i niesamowitego Jeziora The Loe Lake.
Sala weselna średnio podobała się Lily-królowały serpentyny,kokardy oraz róż i błękit.
Państwo młodzi wypełnili obowiązek rzucenia kieliszka za siebie i jako pierwsi wyszli na parkiet.Skądś popłynęła muzyka.Tańczyli pięknie,biorąc pod uwagę jak wygląda Vernon,było to coś niewyobrażalnego.
Wkrótce potem na parkiecie pojawiło się więcej par.Lily zauważyła już przyjaciół,rodziców,ale zainteresowała ją tylko jedna para-James i.....
********************
I FIGA,NIE POWIEM!
Chcecie ten quiz?
Do zobaczona,łizardy!
Lilka.
O jejku jejku jejku!! Jakie słodkie! :3 ślicznie opisałaś ten ślub i fajnie że pogodziłaś Lily i Petunie :) Bardzo mi się podobało, warto było czekać :D No a teraz czekam na następny :D
OdpowiedzUsuń~ Lexie
~ http://inna-historia-lily.blogspot.co.uk
A co do końcówki... James tańczył jedną z tych jej kuzynek, albo z DORCAS!!!! o.O OMG OMG OMG OMG!!! PISZ!!!!!
OdpowiedzUsuń~ Lexie
A no i jeszcze jedno.... Zapomniałam... Nominowałam cię do Liebster Awards :D więc no :D
OdpowiedzUsuńPOWIEEEDZ! Z KIM JAMES TANCZYL! I WGL SO CUL THAT PETUNIA I LILY SIE POGODZILY. Ode mnei tez masz nominacje na Liebster Awards, wiec poprosze cie, bys weszla na strone http://www.syriuszilily.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWeny życzę i pozdrawiam, Alex
Z KIM TANCZYŁ?!
OdpowiedzUsuńno nie!
OdpowiedzUsuńdobrze, że nie byłam na bierząco, bo bym Cię chyba zaavadakedavrowała gdybym musiała czekać na następny rozdział! :D
Czy tylko mi się wydaje że James tańczy z mamą Lily? xD
OdpowiedzUsuńNo świetnie. Babski foch - skwitowal Syriusz i szybko zwiał,widząc grupkę kolejnych młodych dziewczyn zmierzających w ich stronę . Najlepszy kawałek w całym rozdziale :D
OdpowiedzUsuń