Strony

wtorek, 20 listopada 2012

21. Sylwester 1


Lily otworzyła leniwie oczy.Usiadła w pozycji siedzącej i zapiszczała z uciechy.Przy jej nogach była spora kupka prezentów.Rozpakowała wszystkie.Od Dorcas dostała perfumy.Od Ann pełno biżuterii,od Alicji sukienkę,którą upatrzyła sobie w Hogsmeade.Od Syriusza bieliznę(!),od Remusa książkę "Pokonać słabości".Prychnęła cicho i spojrzała na następny prezent.Peter wysłał jej górę słodyczy,a Jamesa album.Wsadziła wszystko do kufra z uśmiechem i poszła do łazienki.
Po prysznicu pomalowała się lekko.Ubrała rurki i luźny brązowy sweter.Włosy związała w niedbałego koka.Wyszła ze swojego pokoju i po dziesięciu minutach wreszcie odnalazła salon.
-Wesołych Świąt!-krzyknęła i uściskała każdego.
-Witaj kuzynko.-do kuchni wszedł Kyle,brat Carmen.
-O hej!Ale się zmieniłeś!-krzyknęła zanim zdążyła ugryźć się w język.Mogła śmiało powiedzieć,że był tak przystojny jak Black,bo od Pottera to chyba nikt nie może być ładniejszy.(!)
-Dzięki.Idziemy po prezenty?
Jej oczy zaświeciły się,ale ciocia szybko opanowała ten entuzjazm.
-Kyle!Dobrze wiesz,że prezenty otwieramy dopiero po kolacji.
Oboje jęknęli.Nie miała co robić,więc chciała pójść na plażę,jednak zatrzymała ją sowa.Od Dorcas.
Lilka!
Było by mi bardzo miło,gdybyś odwiedziła Dolinę Godryka w Sylwestra.To będzie najlepsza nasza impreza,bo ostatnia w tak wielkim gronie.Mówię Ci!Kuzyni Pottera są taaaaacy przystojni!Błagam,schowaj dumę do kieszeni i 31 grudnia oczekuję Cię w Dolinie Godryka przy małym kościółku-tam Cię odbiorę.Pozdrów mamę.
PS Dziękuję za prezent!Jest bombowy!
                                                                                                                   Wesołych Świąt,Dorcas.
Lily westchnęła głośno."Schowaj dumę do kieszeni"....
***
-Potter!-krzyknęła Dorcas i zaraz tego pożałowała.Przed nią pojawiło się chyba z trzydziestu przystojnych nastolatków.-Chodzi mi o tego napuszonego dupka!
Cała zgraja zachichotała,tylko jeden wydawał się być obrażony.
-Zaprosiłam tu Lily.Masz tego nie zmarnować,a jeśli będzie płakała,lub chociaż się zasmuci,to osobiście pokażę Ci gdzie trafiają tacy jak ty,zrozumiano?-spytała ostro i patrzyła,jak stopniowo oczy Jamesa zaczynają błyszczeć.
-Tak jest.Dziękuje!
Usłyszała jeszcze kilka chichotów chłopaków,ale James wydawał się ich nie słyszeć.Pokręciła głową i ruszyła po schodach.Przechodząc obok jednego z pokoi usłyszała ciche nucenie.Wejrzała niepewnie przez szparę w drzwiach,ale od razu cofnęła wzrok.Na srodku pokoju Syriusz stał i zakładał bokserki.Na szczęscie zarumienionej Dorcas był tyłem do drzwi.
Idiotka!Po co tam zaglądałaś?,pomyślała Szatynka i szybko pobiegła do swojego pokoju.
****
Święta czuło się w całym domu,oprócz na zewnątrz,gdyż Grecja to wyjątkowo ciepły kraj na tę porę roku,więc nie było ani grama śniegu.Lily sama wyczarowała magiczny puch w ,także można było trafić na niego wszędzie.Gościom,którzy przyjechali wczoraj w liczbie piętnastu wmówiono,że to po prostu sztuczny śnieg  w sprayu.Wszędzie wisiały świecidełka,bombki i inne świąteczne akcesoria.W pokoju Lily nad łóżkiem zwisały delikatne białe lampki,a na oknie stała mała choineczka.W salonie za to stało ogromne świąteczne drzewko ozdobione milionem bombek,bombeczek i bóg wie jeszcze czego.
-Dzieci!Kolacja!-dało się słyszeć krzyk jednej z matek.              
I nagle chyba z tysiąc stóp zbiegło z ogromnych schodów.W kuchni robił się ogromny harmider.Po chwili w całym salonie było słychać szuranie krzeseł i krzyki rozeźlonych matek.
Lily rzuciła się na jedzenie.Jadła każdego po trochu,ponieważ tradycja w ich domu nakazywała zjedzenie każdego,chociaż po małym kęsie,bo dopiero wtedy mogło się otwierać prezenty.Obok niej siedziała babcia,która z rozbawieniem obserwowała dzieci,które jadły z nieludzką prędkością.
-Mamo?-z dziewięciu buź wydarło się to jedno słowo.Matki spojrzały po sobie o kiwnęły głowami,a dzieci jak na komendę zerwały się z krzeseł i podbiegły do choinki.Jedynie Lily,Carmen i Kyle zostali przy stole,czekając aż młodsi zgarną paczki i rozejdą się do swoich pokoi.
-Liluniu,nie idziesz?-spytała troskliwie babcia Meredith.
-Poczekam aż dzieci odejdą.-odpowiedziała grzecznie i odwzajemniła uśmiech staruszki.
-Mam wrażenie,że coś Cię trapi.-powiedziała cicho patrząc na nią przenikliwie.
-Nie,skądże.-mruknęła i zaczęła grzebać widelcem w misce z buraczkami.
-Chodzi o jakiegoś chłopca?
-Babciu!-na twarzy rudowłosej pojawiły się rumieńce.
-A więc jednak.-nie dawała za wygraną babcia.
-Och,babciu.Nie wiem co mam robić.-przytuliła się do niej.
-Może opowiesz mi w skrócie?
-No bo to było tak,że on mnie kochał i wciąż pytał o randkę,a ja mu odmawiałam.No i teraz,kiedy to ja się w nim zakochałam,on się mną znudził.Chociaż wszyscy mi powtarzają,że wciąż mnie kocha.No i nie wiem czy mam jechać do niego na sylwestra.-wyżaliła się.
-Skarbeńku,ja miałam podobnie.On na pewno Cię kocha i wyczekuje Ciebie w dniu Sylwestra!Nie martw się niczym i idź po prezenty.Najlepiej by było,gdybyś posłuchała głosy serca,a wtedy będziesz miała pewność,że robisz dobrze,kochanie.No idź.-mrugnęła do Rudej i popchnęła w stronę choinki.
*****
Posłuchaj serca.Łatwo mówić.Co serce mówi?
Jedź!Rusz tyłek i ruszaj,choćby zaraz.
Ale wtedy wtrąca się rozum.
A jak zrobisz z siebie idiotkę?
Nie!On  Cię kocha!
I kolejny dylemat.Jak mu powiedzieć?
Hej,James.Kocham Cię.
Nie,inaczej.
James,chciałam żebyś wiedział,że się myliłam.Kocham Cię.
Merlinie!Dlaczego to takie trudne?Serce,może pomożesz?      
****
-Jedziesz.
-Nie.
-Bez dyskusji.Pakuj się.
-Nie!
-Jedziesz.
-Carmen!
-No już.
Lily prychnęła i cisnęła szczoteczką w otwarty kufer.
-Grzeczna dziewczynka.-Carmen uśmiechnęła się i dorzuciła kilka złożonych bluzek.Lily,ubrana w krótką beżową sukienkę,buty na szpilce stała na środku pokoju i patrzyła jak kuzynka pakuje jej rzeczy.Za piętnaście minut miała deportować się do Doliny Godryka,a z tamtąd miała odebrać ją Dorcas.Lily posiadała już plan.Przyjaciółka będzie chciała,żeby wyjawiła swoje uczucia Jamesowi,ale zrobi to tylko wtedy,kiedy ona otworzy się przed Syriuszem.
-No.Powodzenia.-Carmen wypchnęła ją z pokoju i pocałowała w policzek.-Do zobaczenia za pięć miesięcy.
-Narazie.Nie nawidzę Cię.
***
Lily stanęła przed niewielkim kościółkiem.Zęby dygotały jej z zimna.Rozejrzała się dookoła.Stała w otoczeniu wiejskich domków-jedne były mniejsze,inne większe,a zdarzały się okazałe wille.Dziewczyna niepewnie przeszła parę kroków w stronę pierwszego rzędu domostw,gdzie muzyka wyraźnie wzrastała.
-Lilka!-usłyszała krzyk przyjaciółki i po chwili dobiegla do niej Dorcas.Wyglądała pięknie-włosy miała luźno puszczone,na nogach pobłyskiwały srebrne botki,a całość uzupeniała krótka sukienka.
-Dorcas!Wyglądasz...wow.
-Dzięki,ty też wyglądasz wow.-odpowiedziała i wyszczerzyła się do niej.-No więc,jaki plan?
-O co chodzi?-spytała głupio Lily.
-Powiesz Jamesowi?
-Zobaczy się.-Ruda wzruszyła ramionami.
-Lily,nooo-jęknęła Szatynka.
-Okej,jeśli ty powiesz Syriuszowi,ja powiem Jamesowi.
Dorcas wydęła usta i wycelowała nos w niebo.Szły przez chwilę w milczeniu,słuchając skrzypienia śniegu.
-Dobra.-mruknęła Dorcas  w końcu.-Ale wiesz,że wtedy przegram zakład?
-Musisz trochę pocierpieć,żeby później być szczęśliwą-powiedziała poważnie Lily.
-Filozof się znalazł.-uśmiechnęły się do siebie robawione.
-Kiedy dojdziemy?-Lily słyszała muzykę coraz głośniej,jednak Dorcas wciąż nie zwalniała.Minęły małą gospodę,z której pobrzmiewały śmiechy i krzyki gości.
-Za moment.Mówię Ci,bedzie bombowo.Gdybyś widziała jak się szykował!-Dorcas zachichotała,a Lily wzniosła oczy ku niebu.
W końcu stanęły przed małą furtką przy zapuszczonym,kamiennym domku.
-Chcesz mi powiedzieć,ze tu mieszka Potter?Ten Potter?-spytała powątpiewająco Lily.Dorcas uśmiechnęła się tylko.Obie dotknęły dłońmi bramki i przeszły przez furtkę.Lily o mało co się nie wywróciła.Stały pod baldachimem drzew oplatanych przez delikatne złote lampki.
-Tu jest bajecznie-wyszeptała i ruszyła za Dorcas,co chwilę ślizgając się na lodzie.Doszły przed ogromny dom.Ogromny-to mało powiedziane.To był pałac!
-To rodzinny dom klanu Potterów,dlatego jest tak wielki,a akurat najbliższa rodzina Jamesa obiecała się nim zająć,więc tu mieszkają.
Na środku placyku stała mała fontanna.Musiała być zaczarowana,bo woda mimo niskiej temperatury nie zamarzła,tylko wciąż wesoło pluskała.Widać było tu kobiecą rękę,gdyż wszędzie można było widzieć kwiaty.
-Lily!-usłyszała głos Jamesa,a na twarz mimowolnie wyszedł jej uśmiech.
Została wprowadzona do domu,a w jej uszy uderzyła fala muzyki.Rozejrzała się i stwierdziła,że w domu jest z około dwieście gości.
-To co,może zatańczysz?-spytał Potter i poprowadził ją na parkiet.
Przetańczyli kilka szybkich piosenek,aż w końcu muzyka zwolniła.
-James,przyjechałam tu,bo chciałam Ci coś powiedzieć.Ja...-zaczęła.
-Odbijany!-zaszczebiotała jakaś blond włosa dziewczyna i odepchnęła Lily.Zszokowana odeszła w stronę napoi.Wzięła kieliszek Ognistej i wypiła za jednym razem.Trunek rozpalił jej gardło.
Na odwagę!,pomyślała.

7 komentarzy:

  1. Oj ciekawa jestem czy Syriusz będzie z Dorcas <3 a Lily z Potterem

    OdpowiedzUsuń
  2. no nie mów, że Sarah też tu jest ;__;

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG! Niech ju bd razem!! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ta Sarah mnie denerwuje '='

    OdpowiedzUsuń
  5. "-Narazie.Nie nawidzę Cię." Powinno być:"Na razie. Nienawidzę Cię."
    Tak ogólnie to świetny ten twój blog ♥ Mam nadzieję, że Lily i Dorcas będą wreszcie szczęśliwe xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Kostka Czekolady30 czerwca, 2015

    Niech oni w koncu beda razem!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój Boże. Ta Sarah przyprawia mnie o wymioty

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania!