Strony

niedziela, 18 listopada 2012

20. Witaj Grecjo !


Lily szła wolno po korytarzach szkolnych,kurczowo trzymając Pelerynę Niewidkę Jamesa,którą "pożyczyła".Nie miała co ze sobą zrobić.Jutro i tak jest dzień wolny,więc odeśpi te parę godzin.Wciągnęła powietrze.Znów czuła Jego zapach.Taki charakterystyczny,szumiący w głowie.Tylko dlaczego on przestał ją kochać,kiedy ona zaczęła?!Trzeba być wybitnie utalentowanym,żeby postępować tak jak Lily.Boi się mu powiedzieć co czuje.Boi się odrzucenia,wyśmiania.
-Ktoś tu jest,maleńka?-usłyszała chrapliwy głos woźnego.Wpadła do jakiejś klasy i zamknęła drzwi zaklęciem.Przyłożyła ucho do drewna,wysłuchując jakichkolwiek odgłosów.Dopiero po chwili rozejrzała się po sali,do której wtargnęła.W kątach piętrzyły się krzesła i zakurzone stoły.Pod ścianą wisiało kilka map.Najbardziej zdziwiło ją wielkie lustro,stojące pod oknem.Podeszła bliżej i przeczytała napis wykuty na ramie.

AIN EINGARP ACRESO GEWTEL AZ RAWTĄWT EIN MAJ IBDO

Ten napis nic jej nie mówił.Nie miała pojęcia po jakim był języku.Niepewnie spojrzała na gładką taflę.Czym prędzej odwróciła głowę,patrząc za siebie.Z powrotem spojrzała w lustro,w którym odbijał się James Potter.No ale go tu nie ma!Spojrzała na jego twarz.Wydawała się nieco starsza.Wydała z siebie zduszony okrzyk,gdy obok postaci w lustrze pojawiła się ona-również starsza o kilka lat.Postacie spojrzały po sobie i pocałowały się czule.Odwróciły się w jej stronę i pokiwały zachęcająco głowami.Lily odskoczyła od lustra opierając się o lodowatą ścianę.
-Nie bój się tego,Lily.
-Profesor Dumbledore!-spojrzała na dyrektora,który siedział na jednej z ławek i kiwał nogą.
-Co to za zwierciadło?Czy ono pokazuje...przyszłość?-spytała.
-Nie,droga Lily.Przeczytaj napis od tyłu.
Lily pomyślała,że Dumbledore zwariował,ale posłusznie spojrzała na napis i przeczytała na głos:
-Odbijam nie twą twarz ale twego serca pragnienia...
-Dokładnie.
-Nie,nie,nie!-jęknęła i schowała twarz w dłoniach.
-To lustro nie dostarcza jednak, ani wiedzy, ani prawdy. Ludzie tracą przed nim czas, oczarowani tym, co widzą. Czasami nawet popadają w szaleństwo, nie wiedząc, czy to, co widzą w zwierciadle, jest prawdziwe lub choćby możliwe.Więc,Lilyanne,nie szukaj więcej tego lustra,bo zostanie ono przeniesione.
-Dobrze,profesorze.
-Lily,prędzej czy później będziesz musiała podjąć właściwą decyzję i wtedy twoje marzenia się spełnią.Tylko nie możesz się ich bać!To lustro pokazuje najgłębsze, najbardziej utęsknione pragnienia naszego serca. Tylko najszczęśliwszy człowiek na świecie mógłby używać go jak zwykłego lustra, to znaczy, że mógłby patrzeć w nie i widzieć swoje normalne odbicie.
-A pan,profesorze,co widzi?
-Ja?Siebie,trzymającego parę skarpetek.
***
-Alicja?
-Tak?
-Skąd masz ten naszyjnik?-spytałam marszcząc brwi.
-Dostałam do Franka.Jeśli wypowiem jego imię,trzymając w palcach zawieszkę i się zaświeci,to znaczy,że go kocham.-odpowiedziała.Złapała za małe serduszko.-Frank-zawieszka pojaśniała niebieską poświatą.-Widzisz?-spytała rozpromieniona.
-Tak,widzę.-odparłam przez zaciśnięte zęby.Weszłam do łazienki i ze złością zatrzasnęłam drzwi.Przecież w każdej chwili trzymając nieświadomie,gdyż często to robię, zawieszkę,mogłam wypowiedzieć jego imię!Zrobił to specjalnie!O nie kochany,tak to my się nie będziemy bawić.Wyszłam z dormitorium i zeszłam do Pokoju Wspólnego.James siedział nad jakimś pergaminem.
-Hej.
-Cześć Lily.-mruknął w odpowiedzi.
-Nie mogę jechać do Ciebie na święta.Przepraszam,ale mama koniecznie chce mnie przy sobie.Wiesz,to pierwsze święta bez...taty.
-Nie ma sprawy Lily,jakby co to pamiętaj,że mój dom stoi otworem.-nie zdążył nic więcej powiedzieć,gdyż pokiwałam głową i wróciłam do siebie.
Spojrzałam na kalendarz.Pojutrze był bal,a następnego dnia popołudniu miałam z gabinetu profesora Dumbledora znaleźć się w domu mojej ciotki,w Grecji.Jednak jedna sprawa nie dawała mi spokoju...no tak!Nie miałam partnera na bal.Od razu przyszedł mi na myśl James,ale wyrzuciłam to szybko z głowy.Nie dość,że mnie nie kocha,to jeszcze niedawno zaczął umawiać się z dziewczynami.Okropnie mnie to wkurzyło.No nic,pójdę sama.
****
-LILY!
-Tak?
-Daj mi te szpilki!
Podałam jej buty i sama założyłam sukienkę.Wyglądałam olśniewająco.Huncwoci mnie pochwalili.Tańczyłam chyba ze wszystkimi.Najadłam się (i napiłam,ale to nieistotny szczegół).I to wszystko jeśli chodzi o bal.
Czemu?
Zatańczyłam raz z Rogaczem jakiś szybki kawałek.Może nie chciał się narzucać?
Gdy impreza się rozkręciła  wyszłam z Wielkiej Sali,gdy po raz kolejny  James szedł z jakąś Blondyną na parkiet,a ta wiła się przy nim,jakby chciała go przelecieć na środku Sali.
I koniec.Jutro wyjeżdżam i mam nadzieję zostać na Nowy Rok w Grecji.
***********
-Lily,serio musisz jechać?-spytała powątpiewająco Dorcas,gdy razem siedziały w "magicznym miejscu" nad sadzawką.
-Dorcas,ja po prostu nie chcę jechać tam,gdzie mnie nie chcą.James już mnie nie kocha,a sama zresztą widzisz,że znowu ma milion fanek.Więc tak,serio muszę jechać.
-Jaka ty jesteś uparta!Co z tego,że Cię nie kocha?Chociaż myślę,że to bzdura!
-Przestań.-ucięłam ostro i wstałam.-Idę skończyć się pakować.Kto wie,czy nie poznam tam jakiegoś przystojnego Greka?
Wróciłam do Pokoju Wspólnego.Olałam spojrzenia przyjaciół.Byłam zła.Dlaczego?Czy to wszystko przez ten głupi medalik od Jamesa?Tego nie wiem,ale byłam po prostu wściekła.Na pewno w Dolinie Godryka też ma pełno fanek,a ja musiałabym na to patrzeć.Nie zniosłabym tego,dlatego bezpieczniej byłoby jechać do mamy.Tak!Jechałam do mamusi!Boże,jaka ja jestem żałosna!Ale trudno,obiecałam mamie,że będę.I koniec.
*
-Ach,droga Lily,witam.Widzę,że nie wzięła moich rad do serca.
-Nie mam ochoty o tym rozmawiać,profesorze.
-Oczywiście,Lily,ale prędzej czy później będziesz musiała to zrobić.
Dziewczyny patrzyły na nas zdziwione.Przytuliłam każdą i każdego(Jamesa z lekkim ociąganiem).
-Wesołych Świąt!-krzyknęłam i zniknęłam w szmaragdowych płomieniach,ostatni raz patrząc na twarz Rogacza.
*
Otrzepałam się z popiołu i wyszłam z kominka.Otworzyłam buzię ze zdziwienia.To nie był dom,to była willa i to cholernie wielka!Salon był jak dwa Pokoje Wspólne.Urządzony był bardzo nowocześnie i bogato.Nigdy nie słyszałam,żeby ciocia Megan była aż tak majętna.
-Lily!-na moją szyję rzuciła się Carmen,moja najlepsza kuzynka.-Tak za Tobą tęskniłam.Jak tam w domu?Co u tej zołzy?Jak w Hogwarcie?Co znowu zrobił Potter?
-Łołołoł.Carmen,daj Lily odetchnąć!-usłyszałam głos cioci.Podeszłam do niej i uścisnęłam ją.-Carmen pokaże Ci twój pokój.
Kluczyłyśmy między korytarzami.Czułam się,jakbym była w pałacu!Na ścianach wisiały obrazy,zdjęcia,lustra i co kawałek była mała ławeczka.Wszędzie było pełno drzwi i schowków.W końcu doszłyśmy do drzwi z napisem "LILY".
-Wchodź!-zachęciła mnie kuzynka i otworzyłam drzwi.Ten pokój był tak jak dwa razy moja sypialnia,a muszę przyznać,że i ona nie była mała.Panowały tu barwy zieleni,co bardzo mi się spodobało.W rogu widniało królewskie łóżko,obok ogromna szafa,toaletka,drzwi do łazienki,komoda,biblioteczka.Na środku wielki,żółty,puchowy dywan.Wszystkie moje rzeczy już tu były,oprócz starych mebli,które najprawdopodobniej wciąż są na Privet Drive.
-Tu jest obłędnie!-powiedziałam i uściskałam Carmen.
-Sama urządzałam ten pokój dla Ciebie.Skoro masz tu zamieszkać po Hogwarcie.-wzruszyła ramionami,a jej policzki lekko się zaróżowiły.-Mam ochotę na spacer,idziemy?A,Lily.Tu jest ciepło,więc wystarczy Ci wiosenna kurtka i jakieś balerinki.
Zostawiłam kufer na środku mojego pokoju,przebrałam się i po piętnastu minutach wyszłyśmy na plażę!
-Plaża!Ja nie mogę,będę mieszkać w domu nad plażą!Skąd miałyście na to pieniądze?
-Lily!No przecież moja mam jest malarką!Ostatnio zarabia kupę kasy,a ojciec,dobrze wiesz,jest piłkarzem,a więc przysyła mamie spore alimenty.
Ściągnęłam buty i weszłam do zimnej wody.
-Tu jest pięknie.Zazdroszczę Ci,że mieszkasz tu przez cały czas.Ja dopiero za pięć miesięcy.-jęknęłam.
-A no właśnie.Co tam w Hogwarcie,no i co u napuszonego dupka?
Wyczarowałam koc,gdyż na plaży nie było nikogo,a Carmen wiedziała,że jestem czarownicą.
-No właśnie problem w tym,że to nie jest już napuszony idiota.
-Co?
Opowiedziałam jej dosłownie wszystko.
-Ale się wkopałaś.
-Ale zrozum,ja nie mogę z nim być,i tyle.To nie jest chłopak dla mnie.
-Jeśli go kochasz,a on kocha Ciebie...
-Nie kocha mnie.-warknęłam i rzuciłam płaski kamień w stronę morza.
-No dobra.Załóżmy,że Cię kocha,to powinniście dać sobie szansę.Ja tak uważam.
-Ach tak?A co u idioty,Noela?Hmm...-spytałam mściwie,patrząc jak na jej policzki wstępuje czerwień.
-To długa historia.
-Mamy cały dzień.
******
-James,błagam!-krzyknęła Dorcas.Od godziny siedziała z Jamesem w jego pokoju.Chłopak był  przygnębiony.-Kochasz ją?-spytała cicho.
-Co to za pytanie?!
-Odpowiedz!
-Nie wiem.
-Słuchaj,ja nie wierzę,że nagle przestałeś się nią interesować.-ciągnęła dalej,niczym niezrażona.
-Bo nie..po prostu zrozumiałem,że nie mogę jej zmusić.Wolę,żeby była z innym,niż nieszczęśliwa ze mną.
-Człowieku!Ona Cię kocha!Próbowała Ci to powiedzieć na cmentarzu,ale ty musiałeś jej nagadać,że chciałeś ją tylko zaliczyć!
-Że co?!
-Właśnie to,James.I tak za dużo powiedziałam.Czego ty jeszcze ode mnie oczekujesz?
-Dorcas?
-No słucham!-odpowiedziała zła.
-Zaproś  ją tu na Sylwestra.Błagam.
-O nie,James.Zobaczycie się w szkole.Sam spieprzyłeś sprawę i sam będziesz to dokręcać.I tak Lilka mnie zabiję,że Ci powiedziałam.Jakbyś mógł,to nie mów jej tego,okej?
-Nie ma sprawy.-odpowiedział ponuro.
-Przykro mi James,ale trzeba być tobą,żeby wpakować się w takie gówno.




4 komentarze:

  1. Fantastyczne! :D Coś czuję, że Lily i James już wkrótce będą razem. :P Nie mogę się doczekać, więc lecę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. HAHAHAH chce go przelecieć na środki sali ;) mam nadzieję że już niedługo będą razem a Syriusz z Dorcas <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzeba być tobą ,żeby wpakować się w takie gówno. Piękne

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy przypadkiem Noel to nie był ten od otwierania drzwi we Francji???

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania!