Strony
▼
poniedziałek, 29 października 2012
12. Pogrzeb
- Obiecaj, że napiszesz, jak tylko wrócisz do domu. Pilnuj ją, James - Dorcas uściskała przyjaciółkę i spojrzała surowo na chłopaka.
- Tak jest ! - odpowiedział James lekko znudzonym głosem. To zdanie słyszał już dzisiaj od każdego - Dobra, świstoklik już czeka. Nara !
- Pa - mruknęła Lily i poszła za Jamesem do gabinetu McGonnagal.
Od rana najmniejsza rzecz ją wkurzała i bez powodu wybuchała płaczem. Jak ona spojrzy matce w oczy ? A Petunii ?
- Lily nie zamartwiaj się. To nie twoja wina. Musisz być silna. W razie czego służę ramieniem - zapewnił ją chłopak i poklepał przyjacielsko po plecach.
Czuł się dziwnie. Z jednej strony jego serce śpiewało, a z drugiej wolał by zostać w zamku. Bardzo zdziwiła go reakcja Lily wczoraj. Przecież to niemożliwe, żeby go polubiła. Chociaż już dawno się nie kłócili.
Co innego z Christy. Była wyrozumiała, ale jak usłyszała, że ma jechać z Lily, lekko się wkurzyła.
Cały czas nie może pozbyć się wrażenia, że ich związek jest po prostu przyjaźnią. Całują się, prawda, ale traktują się raczej jak przyjaciele. Po części jest to dziewczyna idealna, ale on od trzeciej klasy ma swój własny ideał...
- James ?
- Tak ? - potrząsnął lekko głową i spojrzał na Lily.
Na jej twarzy widniały świeże plamy łez. Współczuł jej bardzo. Chyba nie wytrzymałby, gdyby to jego ojciec umarł, a ona radziła sobie całkiem nieźle. Bez słowa objął ją ramieniem i weszli do gabinetu.
- Nareszcie ! Łapcie szybko świstoklik ! - powiedziała McGonnagal i wskazała na czajnik.
Przedmiot już jarzył się na niebiesko. James pchnął lekko Lily i oboje chwycili rączkę czajnika. Poczuli charakterystyczny ucisk wokół brzucha i przez chwilę wirowali. Nagle wszystko pojaśniało. Wylądowali na Privet Drive 4.
Lily zamknęła oczy i automatycznie chwyciła chłopaka za rękę. James zesztywniał na chwilę, gdy przeszedł go dreszcz. Odetchnął kilka razy i odwzajemnił ucisk. Zapukali do drzwi.
Otworzyła im wysoka nastolatka z długą szyją. James skrzywił się lekko. Chyba przesadził wtedy z tą kłótnią, bo teraz podzielał zdanie Lily.
- Po co tu przyjechałaś ? To wszystko przez ciebie ! - zaczęła Petunia Evans, patrząc na siostrę z nienawiścią.
- Hej ! Ze spokojem - zaoponował czując jak Lily zaczyna drżeć - To nie jest jej wina. Wpuść nas.
- A tym kim jesteś, żeby pakować się do naszego domu ? Jesteś tym samym dziwolągiem co ona ? - spytała z drwiną w głosie.
Fakt, chłopak był przystojny ! Nawet bardzo, ale efekt psuło to, że był NIM.
Przerwała im mama Lily i Petunii, Mary Evans.
- Och kochanie ! - krzyknęła rzucając się córce na szyję. Wyściskała ją, a po policzkach obu popłynęły łzy. Petunia skrzywiła się i odeszła w głąb domu.
- Dzień dobry, pani Evans. Jestem przyjacielem Lily, James Potter - przywitał się lekko zdenerwowany. Zawsze wyobrażał sobie moment, kiedy przywita się z rodzicami Lily, lecz nigdy w takich okolicznościach.
- Dzień dobry, kochany. Zapraszam do środka.
***
- Był to naprawdę wspaniały człowiek. Teraz pozostaną nam tylko wspomnienia, których nie zapomnimy do końca życia. Ale pamiętajmy : nie żałujmy umarłych, żałujmy ludzi, którzy żyją bez miłości.
Lily w końcu nie wytrzymała i przytuliła się do Jamesa. Oparła policzek o jego pierś, gdyż sięgała głową do jego brody. Chłopak lekko zdziwiony zaczął głaskać ją po włosach. Było mu niesamowicie dobrze, jednak okoliczności na to nie wskazywały.
- No już, Lily...dasz radę - szeptał jej do ucha.
Po jej twarzy popłynęły jeszcze tylko trzy łzy. Otarła je rękawem i poderwała głowę do góry. Przez chwilę patrzyła na orzechowe oczy.
- Dziękuje.
- Nie ma sprawy. Jestem twoim przyjacielem. Zawsze możesz na mnie liczyć.
Lily spojrzał na niego smutna.
Czy tak trudno zrozumieć, że ona nie chce tej cholernej przyjaźni ? Chciałaby teraz utonąć w jego ustach, a nie wysłuchiwać o pieprzonej, nieistniejącej przyjaźni !
Oderwała się od niego gwałtownie i stanęła przodem do chowanej trumny.
Przepraszam tato, pomyślała, wszystko moja wina. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.
Podeszła do matki i objęła ją ramieniem. Nie pozwoliła sobie na więcej łez. Nie teraz. Musi być silna dla mamy. Spojrzała na Petunię. Przytulała się do narzeczonego i chlipała w jego garnitur.
- Co się stało, to się nie odstanie, ale my możemy zmienić przyszłość, podejmując właściwe kroki. Musimy tylko wiedzieć, którą drogę wybrać. Inaczej się pogubimy. A teraz w ciszy każdy pomodli się za zmarłego, Marka Evansa.
Zaległa niczym niezmącona cisza. Lily pomodliła się, przeprosiła.
Podeszła do trumny i położyła na niej pierwszy bukiet kwiatów.
- Kocham cię, tato - wyszeptała i oddaliła się od tłumu.
Przeszła szybko przez mały cmentarz i wyszła za bramkę. W oddali widniała mała ławeczka pod drzewem. Usiadła na niej i zapatrzyła się w przestrzeń. Przed oczami mignęły jej wszystkie momenty spędzone z tatą. Przeplatane były sytuacje z przyjaciółkami i z tatą na rybach, w cyrku, nad jeziorem.
Nagle, ku jej niezadowoleniu usiadł obok nie kto inny jak James. Lily zamrugała szybko i zadała pytanie, które męczyło ją od wakacji.
Prosto z mostu :
- Dlaczego już się o mnie nie starasz ? Znudziłam ci się ? - w jej głosie wyraźnie słychać było gorycz.
James nie spodziewał się tego pytania. Spojrzał przed siebie.
- Zdałem sobie sprawę, że nie mogę zmusić cię do miłości. Wolę, żebyś była szczęśliwa z innym.
- A spytałeś się mnie ? Co jeśli zmieniłam zdanie ? - spytała, a po jej policzku spłynęła łza.
James otarł ją kciukiem i spojrzał jej w oczy.
- Zmieniłaś zdanie ?
- Zauważyłam,jak się zmieniłeś. Z początku chciałam wierzyć, że dla mnie, ale kiedy usłyszałam, że powiedziałeś : koniec z Evans, można powiedzieć, że mnie zraniłeś, choć nie wiedziałeś o tym.
- Ale ja nie wiem, czy coś do ciebie czułem, czuję...Te sześć lat odpychań...Sam nie wiem, czy to była szczera miłość, czy chęć zapisania cię do kolekcji. Zależało mi na tym bardzo, bo byłaś inna niż wszystkie.
Lily spojrzał na niego zszokowana. Przyznała się...a on powiedział, że jej nie kocha....nie, to nie może być prawda !
Poczuła jak jej serce rozbija się na tysiące kawałków. Bez słowa wstała i pobiegła do domu. Nie zatrzymała się, gdy usłyszała jego krzyk. Dom był jakieś dwa kilometry od cmentarza. Jak na złość zaczęło padać.
Lily szła przed siebie, a na jej twarzy widniały łzy wymieszane z kroplami deszczu. Dlaczego tak się stało !?
Życie jest bez sensu...
" Świat przewalił się na bok, a ja nie miałam,pojęcia, gdzie się znajduje. Sekret, który taiłam przez lata, wydał się, a ty w ogóle nie zareagowałeś. "
***
Lily siedziała samotnie w swoim magicznym miejscu. Rozłożyła się na kocu i spojrzała w gwiazdy. Migotały wesoło w przeciwieństwie do jej humoru. Nagle usłyszała cichy trzask.
Obok niej położyła się Dorcas.
- Możesz mi powiedzieć, co się stało ? Wracasz bez słowa i od razu idziesz spać. Przez cały ten tydzień nie odzywałaś się do Jamesa. O co chodzi ? Lily...mi możesz powiedzieć.
- To skomplikowane.... - Lily po krótkich namowach przytoczyła jej całą rozmowę.
Szatynka spojrzała na nią współczująco.
- Ale z niego idiota ! Lily ?
- Hmm ?
- Powiedziałaś mu, że go kochasz ?
- Prawie. Poza tym on wyraźnie powiedział, że mnie nie kocha i chciał zapisać mnie do kolekcji. No i ma tą Christy. Jest szczęśliwy, a ja muszę z tym żyć.
***
- Stary ! Ona prawie wyznała ci miłość, a ty powiedziałeś jej, że chciałeś ją tylko zaliczyć ? -krzyknął Syriusz z niedowierzaniem - Nie odzywa się do ciebie już cały tydzień, a ty nic nie robisz !
- To trudne, zrozum ! Skąd wiesz, co ona może czuć ?!
- James ! Ty jesteś naprawdę aż tak ślepy ? Może inaczej. Kochasz Christy ? - spytał ostro Remus.
- Nie wiem !
- Albo kochasz, albo nie ! Zdecyduj się, stary ! To może jeszcze inaczej ! Kochasz Lily ?
- TAK ! CHOLERA JASNA !
- Ja nie widzę problemu, Rogaczu. Czemu tak bardzo się przed tym bronisz ? - spytał, ku zdziwieniu wszystkich, Peter.
- A może znowu źle coś zrozumiałem ?
- Z nim się nie da gadać - oznajmił Syriusz i wyszedł z dormitorium trzaskając drzwiami.
***
UWAGA!
Dnia 21.12.1976 odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy. Zapraszam wszystkich uczniów powyżej trzeciej klasy, chyba, że ktoś zaprosi młodsze towarzystwo. Obowiązują stroje galowe oraz piękne uśmiechy.
Z poważaniem Albus Dumbledore
***
Zbiegł po schodach i usiadł na kanapie. Dlaczego ten dureń jest taki uparty !?
Chociaż z drugiej strony sam nie jest lepszy. Nie może wydusić z siebie uczucia, które czuje do Dorcas.
Ale on przecież jej nie kocha ! Jedynie mu się podoba, chyba. To wszystko w ogóle jest trudne.
No bo on, Syriusz Black może się jedynie zauroczyć, ale nie kochać.
Nie. To przecież tylko głupie hormony. I kropka.
- Hej, o czym tak rozmyślasz ?
Obok niego usiadła Dorcas. Przyjrzała mu się badawczo.
Teraz, albo nigdy ! , pomyślał Syriusz i wydał z siebie dziwny dźwięk.
- Idiota ! - zganił się na głos.
- Że co ?
- Nie, nic. Dorcas?
- Tak ?
Pierwszy raz zająknął się przy dziewczynie. Merlinie !
- Pójdzieszzemnanaballl ?
- Że co ?
- Czy ty pójdziesz ze mnąnabal ?
- Syriusz ! Powiedz wyraźnie, bo cię nie rozumiem !
- Cholera ! Pójdziesz ze mną na bal ? - spytał wkurzony.
Z ulgą zobaczył piękny uśmiech i rumieńce na twarzy Dorcas.
- Zrozumiałam za pierwszym razem, ale nigdy nie widziałam, żeby Syriuszowi Blackowi odebrało mowy. Oczywiście, że z tobą pójdę - wydusiła i zaczerwieniła się jeszcze bardziej.
Uśmiechnął się szeroko i przejechał włosy palcami.
- Co tam u Lily ? Nie wygląda za dobrze - spytał niby od niechcenia, ale w środku aż go rozpierało.
- No a jak ma wyglądać ? Czemu oboje są tacy uparci ? Kochają się, a nic z tym nie robią !
- Wiedziałem ! A ten pacan znowu myśli, że źle zrozumiał. Chętnie popatrzyłbym jak się męczą - powiedział z szyderczym uśmiechem.
Lilka
Świetne zajebiste wręcz kocham to opowiadanie !
OdpowiedzUsuńnaprawdę, jesteś moim mistrzem!
OdpowiedzUsuńczytam i czytam i nie mogę przestać xd
Lubię baaardzo
OdpowiedzUsuńSuper!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie!!!
OdpowiedzUsuńCZEMU?! JA SIĘ PYTAM, CZEMU?! Dorcas i Syriusz się prawie spykneli, ale czemu Lily i James nie??? Ja rozumiem , że oboje są zdruzgotani, ale ktoś musi podjąć kroki
OdpowiedzUsuń