Strony

niedziela, 30 września 2012

5. Nie ma nic gorszego, niż życie w strachu.

Lily siedziała na parapecie w damskim dormitorium.
Gwiazdy świeciły bardzo jasno i uśmiechały się do niej, ale dziewczyna zdawała się tego nie zauważać. Patrzyła tępo w dal nad jeziorem.
Dlaczego to jest takie trudne ? Dlaczego ona cierpi, a on nie ? Chociaż kto wie ? Przez tyle lat go poniżała, odmawiała mu. Skąd ona może wiedzieć, że nie cierpiał ? Mogłaby mu zrobić na złość, ale nie chce być z innym chłopakiem.
Zaśmiała się cicho pod nosem. Kto by pomyślał, że Lilyanne Evans jeszcze rok temu krzyczała, że go nienawidzi, a dziś nie potrafi się przyznać, że nie widzi nikogo innego u swego boku.
Spojrzała na księżyc. Właśnie przeistoczył się w wielką, świecącą kulę. Czyli dziś była pełnia.
Nagle jej wzrok przykuły cztery postacie biegnące przez błonia. Jedna w sekundę zmieniła się w coś rogatego, druga chyba w psa, a trzecia w coś bardzo małego, że nie mogła dostrzec. Czwarta za to zaczęła się trząść i upadła na ziemie. Po chwili usłyszała wycie wilka. Albo...wilkołaka.
- Pełnia. Lupin. Lunatyk. Rogacz. Łapa. Wyjazdy Remusa. Blizny...tajemnice - z Lily wydobywały się szeptem urywane słowa.
Oczy zrobiły się wielkie jak spodki.
Oni mu pomagają każdej pełni. Są animagami i teraz Lily wie, skąd wzięły się ich pseudonimy. Wszystko jasne ! A ona jak głupia wierzyła, że w każda pełnię Remus jedzie odwiedzać babcię, mamę, wujka czy kogoś tam jeszcze.
Była zaskoczona, że Huncwoci okazali się takimi wiernymi przyjaciółmi. Nie odwrócili się od Lupina. Zresztą, ona też nie miała takiego zamiaru. Zna go tyle lat, a on zna jej wszystkie tajemnice. No właśnie. Powie mu o...tym ? Chociaż on jej nie powiedział o tak ważnej rzeczy !
Lily zeskoczyła z parapetu, wzięła z kufra kilka butelek, różdżkę i po cichu pobiegła do pokoju Huncwotów.
Gdy weszła, udało jej się stłumić krzyk. Wszędzie panował bałagan, tylko łóżko Lupina było jako - tako wysprzątane.
Machnęła różdżką, a wszystkie ubrania z ziemi, łóżek i z łazienki powędrowały czyste i ułożone do szaf. Kolejny ruch, a podłoga zalśniła czystością. Lily machała jeszcze przez chwilę "magicznym patykiem".
Łóżka były zaścielone, a na wspólnym stoliku pod oknem stały eliksiry wzmacniające i kubki herbaty oraz kilka tabliczek czekolady.
Lily położyła jeszcze zwitek pergaminu, na którym było napisane :

 Zjedzcie i wypijcie wszystko! W buteleczkach jest eliksir wzmacniający, więc jak tylko wrócicie to wypić cały! Mam nadzieje, że nie jesteście mocno poobijani. Dzisiaj zrozumiałam i nie martwcie się, nikomu nie powiem.
                                                                                                           L.   
                                                                                                                                                                                                

Lily nie mogła się powstrzymać i usiadła na łóżku Rogacza.
Na jego szafce nocnej było zdjęcie jego i Syriusza. Nie powinna grzebać w jego rzeczach, ale ciekawość brała rozsądek i otworzyła szufladę. Był tam złoty znicz, jakieś pergaminy,czekoladowa żaba i jej zdjęcie. Było z szóstej klasy. Uśmiechała się szeroko do obiektywu, za którym stała Dorcas.
Jak Potter dostał to zdjęcie ?!
Lily westchnęła cicho i wyszła z czystego pokoju. Wkroczyła na palcach do swojego dormitorium. Nie miała siły już nawet myśleć, więc położyła się i prawie natychmiast zasnęła.

***

James wszedł do swojej sypialni i podobnie jak Black stanął jak wryty. Było posprzątane, a na stoliku leżała czekolada, herbata i jakiś eliksir.
Minął zdziwionego i oburzonego, że ktoś posprzątał w ich królestwie Blacka i podszedł pod okno. Wziął liścik, a gdy przeczytał, bez słowa podał go Łapie i usiadł na łóżku, zastanawiając się kto mógł to napisać.
- Myślisz, że to Evans ? - wyrwał go głos Syriusza.
James wzruszył tylko ramionami.
- Tak czy siak, kazała lub kazał nam wypić i zjeść to wszystko, a szczerze mówiąc mam na to wielka ochotę - mruknął Black z szerokim uśmiechem i po chwili zajadał się czekoladą.
James poszedł za jego przykładem.
Lily by tego chyba nie zrobiła. Nic co by zrobił i tak jej nie zaimponował.
Dość ! Koniec tego szczeniackiego zachowania. Od dziś nie popisuje się przed nią, co oczywiście nie oznacza, że nie robi żadnych dowcipów, bo przecież to jego obowiązek z racji bycia Huncwotem !
Koniec z Lily.
Choć czy jest w stanie patrzeć, jak inny ja trzyma przy sobie ? Jak całuje innego ? No właśnie...
James zjadł oraz wypił wszystko i od razu poczuł się lepiej. Wziął szybki prysznic i natychmiast zasnął, kładąc się do łóżka.

*

Lily kierowała swoje kroki do Skrzydła Szpitalnego.
Jak zwykle usłyszała wymówkę, że " Remus pojechał tylko do babci! Jest strasznie chora ! ". Akurat. Pchnęła wielkie wrota i wyszukała wzrokiem łóżko Lupina. Obok niego siedzieli Huncwoci. Podeszła do nich niepewnie i usiadła na wolnym krześle. James starał się na nią nie patrzeć, ale Syriusz i Peter wpatrywali się w nią zdziwieni.
- Jak się czujesz, Remusie ? - spytała i pogładziła go czule po policzku.
- Dobrze. Eee...ja ten...no spadłem ze schodów jak wracałem od babci - odpowiedział Lunatyk patrząc na Lily nieufnie.
Dziewczyna zagotowała się ze złości i prawie krzyknęła.
- Powinnam czuć się urażona ! Myślicie, że tak trudno się domyślić ? Czemu nic mi nie powiedzieliście !?Tacy z was przyjaciele ? - założyła ręce na piersi.
- E, to wiesz ? - spytał głupio Peter, a Lily tylko westchnęła.
- Och, na miłość boską ! Wyjeżdża do chorej rodziny w każdą pełnię i zawsze wraca z nowymi zadrapaniami. Błagam was. Nie jestem głupia.
- Nikt nie powiedział, że jesteś głupia. Po prostu nie chcieliśmy, żeby ten sekret wyszedł na jaw. Luniek bał się, że go znienawidzicie - powiedział mimo woli James i odważył się na nią spojrzeć.
Patrzyli na siebie chwilę, aż Lily spuściła wzrok i powiedziała :
- Jak mogłeś pomyśleć, że cię znienawidzę ? Jesteś moim przyjacielem od ponad sześciu lat i znasz wszystkie moje sekrety, tylko ja nie znam twojego najważniejszego. Zawiodłam się na tobie. Tak samo wy ! - dodała, żeby Lunatyk nie czuł się zbytnio winny - Jesteście animagami ! I nic mi nie powiedzieliście !
- Nie rób afery, Evans. Ja jestem pięknym psem, Rogacz jest jeleniem, a Glizdek jest szczurem - powiedział skromnie Syriusz.  
- Jak tylko wyjdziesz, mówisz dziewczynom, albo sama im powiem. Wciąż nie mogę uwierzyć, że nam nie powiedziałeś - Lily zrobiła obrażoną minę.
- Rozumiem cię, Lily. Powiem im, ale boję się - powiedział beznamiętnie Remus, patrząc w jeden punkt.
- Dobra, ja spadam. Idę szykować następny atak - Lily zachichotała.
- A no właśnie ! Czy rano jak wstałaś, to czy nie zauważyłaś czegoś dziwnego ? - zawołał za nią Syriusz.
- Tak ! - Lily zaczęła udawać przejętą - Alicja miała niebieskie końcówki, ale pięknie w nich wyglądała. Nie pamiętam, żeby sobie farbowała włosy, ale w każdym razie w piątek ma randkę z Frankiem! Tym przystojnym Gryfonem! No, to ja lecę ! - Lily z szyderczym uśmiechem wyleciała ze Skrzydła - Ale głupki...


" Niemal wszystko zło na świecie ma swoje źródło w tym, że ktoś się czegoś boi. Nie ma nic        okropniejszego, ani bardziej poniżającego, niż żyć w bojaźni. "                               
    

4. Czas wspomnień.

 "Łatwiej zakochać się nie kochając niż odkochać kiedy się kocha..."


- To musi być coś nowego !
- Eh, nie mam już pomysłów.
- Może pofarbujemy im włosy, skórę ? Co ? Co wy na to ? Mam eliksir na zmianę kolorytu skóry - oznajmił dumny z siebie Syriusz.
W dormitorium chłopców właśnie trwała debata na temat odegrania się na dziewczynach. Do teraz nie skończyły się docinki na korytarzach. Każdy gratulował dziewczynom pomysłu i samego wykonania, a z Huncwotów się po prostu śmiali.
Teraz musieli wymyślić coś o wiele lepszego, niestety chyba wszystkie pomysły były już zrealizowane.
- Eh, dobra. Może być - westchnął James - Dzisiaj wieczorem.
Huncwoci kiwnęli głowami.
- Co dzisiaj wieczorem ? - do pokoju weszła Lily, Dorcas i Ann.
Słyszały całą rozmowę i chciało im się śmiać, lecz opanowały szybko uśmiechy.
- Nic, nic. Co tam ? - spytał szybko Łapa.
Schował fiolki z eliksirem pod poduszkę.
 -Hej, a co to ? - spytała Lily patrząc na pudełko pod łóżkiem Rogacza - Mogę ?
James kiwnął sztywno głową. Przesunął nogą pudło w stronę Rudej. Ta otworzyła go i wyciągnęła plik zdjęć.
- Hej ! To my ! Skąd to masz ? - zaśmiała się Lily.
Na zdjęciu widniała ona z Jamesem, z głupimi minami.
- Od wspaniałego fotografa ! - odpowiedział bardzo skromnie Syriusz.
Lily wyciągnęła kolejne zdjęcie. Były na nim trzy dziewczyny, z których jedna niechętnie patrzyła na zdjęcie Rogacza.
Zaczerwieniła się lekko i sięgnęła po kolejną kartkę. Widniały na niej cztery przystojne postacie. Jeden miał kartę przylepioną do czoła i zawinięty był kocem niczym król.
Lily wybuchła śmiechem i przekazała zdjęcie dalej.
- Hej ! To była nasza prywatna impreza zorganizowana na cześć nowego woźnego, Filch'a. Ach, trzeba się przyłożyć, żeby o nas nie zapomniał.
W pudełku było jeszcze pełno zdjęć i jakiś pomazanych kartek. Na samym dnie leżał gruby dziennik. Lily już po niego sięgała, gdy Syriusz szybko porwał go w rękę i schował pod materac.
- To jest prywatne. Wiecie co ? Jestem zmęczony. Może już pójdziecie ?
- Wypraszasz nas, Syriuszu ? - zdziwiła się Dorcas.
- Owszem. Dobranoc !
Dziewczyny wyszły naburmuszone i wróciły do siebie.
Alicja siedziała na swoim łóżku i malowała paznokcie.
- Huncwotki, trzymajcie - Lily podała im fiolki z przeźroczystym płynem - To antidotum. Nie zmienimy koloru skóry. Jutro zachowujemy się jak gdyby nigdy nic, okej ? Do dna ! - przechyliła swoją buteleczkę i połknęła wszystko.
Wzdrygnęła się ze wstrętem. Dziewczyny poszły za jej przykładem.
- Dobra, ja idę spać - oznajmiła Dorcas i przebrała się w pidżamę.
Zgasiły światło i z uśmiechami na twarzach zasnęły.

*

- Łapa ! Wlazłeś mi na stopę ! - jęknął Remus.
Właśnie skradali się do dormitorium dziewcząt z klasy siódmej. Wreszcie udało im się dojść i po cichu znaleźli się w środku. James podszedł do łóżka Lilki. Spała tak słodko i chłopak miał ochotę ją pocałować. Miałby przynajmniej pewność, że nie dostanie w twarz.
Odkorkował fiolkę i wlał do ust dziewczyny trzy krople różowego płynu. Odwrócił się i spojrzał na przyjaciół. Remus i Peter stali już przy drzwiach i czekali aż reszta skończy. Jego wzrok padł na postać stojącą nieruchomo z otwartą buzią. Podszedł do niego i spojrzał na śpiącą dziewczynę. Była ubrana w skąpą koszulkę nocną, a na jej twarzy widniał lekki uśmiech.
- Black, no błagam ! Ja to zrobię ! - westchnął James i zajął się koleżanką.
Gdy wychodzili zachichotali cicho.

********

Właśnie zaczęła się połowa października, a co za tym idzie, to nabór do drużyny.
Jasne promienie słońca wpadły do dziewczęcego dormitorium siódmego roku. Pech chciał,że trafiły prosto w twarz Rudej. Mruknęła niezadowolona, ale rada z faktu iż obudziła się pierwsza i nie musi toczyć bitwy o łazienkę. Spojrzała na swoje przyjaciółki.
Dorcas spała przykryta cała kołdrą, Alicja miała nogi tam gdzie powinna być głowa, a Ann wisiały w powietrzu ręce. Powstrzymała chichot i weszła do malutkiej łazienki. Gdy zanurzyła się w gorącej wodzie, poczuła jak wszystkie troski z niej upływają. Jej myśli od początku roku zajmował On.
Cały czas myślała tylko o Nim. Wkurzało ją wszystko co robił. Jak czochrał tą swoją czarną czuprynę. Jak patrzył na Christy, która spędzała z nim coraz więcej czasu. Jak niezwykle seksownie wyglądał w szacie Hogwartu z tym luźno wiszącym krawatem... Miała ochotę się wtedy na niego rzucić, ale nie dość, że zawsze pojawiała się ta cała Christy, to nie chciała mu dawać tej satysfakcji,że wreszcie ją zdobył. Zauważyła, że ostatnimi czasy Dorcas coraz częściej spogląda na Syriusza i co dziwniejsze, on na nią również.
Czyżby zakochała się w tym podrywaczu ?!
Lily wyszła z wody i stanęła przed lustrem. Spojrzała w swoje intensywnie zielone oczy. Nigdy nie podobało jej się to jak wygląda. Może dlatego właśnie nie wierzyła  Po...James'owi, kiedy mówił,że jest piękna ?Wysuszyła swoje długie, kasztanowe włosy i wciągnęła na siebie ubranie. Zrobiła lekki makijaż, po czym z uśmiechem wyszła z łazienki. Rozejrzała się po dormitorium. Tak jak liczyła, żadna z nich nie miała innego koloru skóry, ani innych włosów. Jedynie Alicja miała końcówki niebieskie, co tylko dodawało jej uroku. Spojrzała na zegarek - była 9.20, co znaczy, że za dwadzieścia pięć minut będzie śniadanie, a później dwie godziny Eliksirów. Lubiła te zajęcia, bo był z nich najlepsza. Profesor Slughorn cały czas ją chwalił.
Jest to miły staruszek o wielkim brzuchu. Oczywiście były sytuacje, w których profesor ubolewał nad tym, iż ona, Syriusz i James nie są w jego domu. Lily zawsze dawała mu zuchwałe odpowiedzi.
Podeszła do Dorcas i szturchnęła ją w ramię.
- Dorcas !
Szatynka przewróciła się tylko na drugą stronę.
- O rany ! Black ! - krzyknęła Lily, a szatynka zerwała się na równe nogi.
Miała chyba zamiar biec do łazienki, gdy wywaliła się o buty Ann. Rąbnęła na ziemie z głuchym łaskotem. Lily trzymała się za brzuch, nie mogąc wydusić ze śmiechu żadnego słowa.
- Ty ! - Dorcas wymierzyła w nią oskarżycielsko palec - Mścisz się za tamtą pobudkę, prawda ?! Lily ! - jęknęła, a Ruda pokiwała tylko głową. Hałas obudził resztę współlokatorek i powoli każda wstawała. Nagle zapadła cisza. Ann, Dorcas i Alicja patrzyły na siebie w milczeniu,gdy nagle... cała trójka rzuciła się do łazienki. Przepychały się w drzwiach, aż wszystkie upadły na ziemię. Sytuację wykorzystała Ann, która siedziała na górze leżących na ziemi ciał. Wskoczyła za drzwi.
- Pierwsza ! Ha ! - krzyknęła triumfalnie.
- Ann ! Ty będziesz siedziała tam godzinę !
- Nie chcę nic mówić, ale za piętnaście minut śniadanie ! - wtrąciła się Ruda.
Dorcas chwyciła swoje potrzebne rzeczy i pobiegła do pokoju Huncwotów. Wyminęła Syriusza, który właśnie szedł pod prysznic i zatrzasnęła się w łazience.
- Meadowes ! - wrzasnął Łapa - Ej, jakoś nie zauważyłem, żeby wyglądała inaczej.
James wzruszył tylko ramionami i kompletnie ubrany wyszedł z dormitorium. W drodze na śniadanie natknął się na Lily. Ona również wyglądała tak samo.
- Hej, Lily - powiedział lekko zdenerwowany.
Musiał się pilnować,żeby nie zacząć błagać o randkę. Ruda spojrzała na niego. Miał na sobie wspaniale eksponującą mięśnie koszulkę, na to zarzucona, rozpięta szata i luźno puszczony krawat. Na głowie wisiały przylizane włosy.
- Hej, James. Stój - wzniosła się na palce i ręką potargała mu włosy - Tak lepiej ! - oznajmiła i uśmiechnęła sie pięknie.
Obojga przeszedł elektryzujący dreszcz.
- Dzięki, ale Christy... ona nie lubi, jak mam rozczochrane włosy - powiedział lekko zażenowany.
- Och, aha. No w każdym razie tak wyglądasz o wiele lepiej - odparła przez zaciśnięte zęby.
- Przecież zawsze ci to przeszkadzało - James zamyślił się.
Przecież zawsze mówiła, że wygląda jak kretyn.
- Może kiedyś. Ludzie się zmieniają. Hej, możemy przyjść do was obejrzeć resztę zdjęć ?
I James również się zmienił. Przecież wyraźnie obiecał sobie, że kończy z Lily, a ona teraz z takimi rzeczami wyskakuje. Miał kompletny mętlik w głowie, zresztą podobnie jak ona.
W jednej chwili podjął decyzję.
- Lily... pójdziesz... - zaczął, ale przerwała mu Christy.
Podbiegła do nich i pocałowała Jamesa w policzek.
- Hej, Lily ! - przywitała się wesoło.
Mimo, iż wiedziała, że jej James kochał, a może nadal kocha Rudą, to lubiła ją, zresztą z wzajemnością.
- Hej, Christy. To ja już idę ! Pa ! - pomachała im i zniknęła za zakrętem.
- A ty znowu rozczochrany... - jęknęła Blondynka i pokręciła głową.

***


Kochana mamo!

Jak tam tata? Lepiej się czuje? Mam nadzieję,że jakoś się trzymasz. Niedługo święta, więc przyjadę do Ciebie i będziemy razem. W szkole wszystko dobrze, póki co mam dobre oceny. Ucałuj ode mnie tatę i pozdrów Petunię.
                                                

                                                                                                            Kocham Was, Lily.


Ruda patrzyła jeszcze przez chwilę na oddalającą się sowę, po czym wolno wróciła do siebie. Matka pisała, że z ojcem coraz gorzej, ale ona nie przyjmowała tego do wiadomości. Tak bardzo chciała znów z nim porozmawiać, ucałować.
Po prostu być przy nim.

3. Dla Huncwotów, wasze Huncwotki !


Lepiej podjąć decyzję szybciej, niż później żyć ze świadomością, że popełniło się wielki błąd.


Lily siedziała w Wielkiej Sali i dokańczała obiad. W głowie kłębiło jej się tysiąc myśli. James znalazł sobie już nową naiwną, a do niej prawie się nie odzywa. Przez cały dzień zastanawiała się, czy powiedzieć mu, że zgodziłaby się na randkę. Jednak zawsze wracały wątpliwości.
Jak można pokochać kogoś, kogo się nienawidziło przez sześć lat ?
Ich codzienne dialogi znane były na całą szkołę :
- Umówisz się ze mną, Evans ? - wykrzykiwał Potter z uwodzicielskim uśmiechem.
- Prędzej piekło zamarznie, Potter ! - odpowiadała sucho Lily.
James wiele razy ośmieszył ją przed całą szkołą - wysyłał jej wyjce poranną pocztą, klękając na środku korytarza i błagając ją o randkę i wiele innych dziwactw Potter'a.
Nie obyło się bez uszczerbku na jego zdrowiu.
Nagle do jej miejsca dosiadł się obiekt jej rozmyślań.
- Hej - mruknął i jak gdyby nic zaczął jeść obiad.
- Co tam ? - spytała niepewnie Lily.
- A nic - odpowiedział.
Był zdziwiony, że Lily z nim rozmawia. Czyżby jego brak zainteresowania jej osobą w końcu ją przekonał ?Nie, to niemożliwe.
Nie dawno poznał nową dziewczynę, Christy. Była z Ravenclaw'u i to na niej powinien się skupić. Christy go zaintrygowała, oczywiście nie tak, jak Lily...
- Aha - odpowiedziała inteligentnie Ruda i ulotniła się z Wielkiej Sali.
W Pokoju Wspólnym Gryfonów było tylko kilkoro pierwszaków. Gdy wchodziła do dormitorium, nagle została oblana wodą. Od głów do stóp była cała mokra. Obróciła się napięcie, gdy usłyszała jakiś szmer. Oczywiście to drzwi Huncwotów właśnie się zamykały.
- BLACK ! - ryknęła Lily i wparowała do siebie trzaskając drzwiami. Jej współlokatorki wybuchły śmiechem - Narada bojowa ! - oznajmiła zdeterminowana.
- Eee, że co ? - spytała Dorcas wychylając nos zza kolejnego romansu.
- Trzeba odegrać się na Huncach.
- Tak ! - Alicja klasnęła w dłonie - Wreszcie im się odpłacimy ! Jesteśmy Huncwotkami !
- Wspaniale ! No to zrobimy tak...

******

James spał smacznie w swoim łóżku z kolumienkami. Nagle w jego nozdrza uderzył znany mu zapach. Otworzył jedno oko.
Nad nim pochylała się Lily. Serce zabiło mu mocniej i chciał się uśmiechnąć, gdy zauważył, że dziewczyna macha różdżką. W jednej chwili podniósł się z łóżka. Jedną ręką zatkał jej usta i przez chwilę szamotali się, aż Lily w końcu wylądowała pod nim. Usiadł na niej okrakiem i złożył ręce na piersi. Podniósł pytająco jedną brew, ale ona tylko zachichotała. Pochylił się nad nią i wyszeptał :
- Wiesz, że będziesz musiała ponieść karę ?
Lily przeszedł dreszcz, ale jednym, zwinnym ruchem zrzuciła z siebie Jamesa i przywiązała go różdżką do łóżka.
- Nie sądzę, kochany. Zapomnisz, że mnie tu widziałeś - powiedziała triumfalnie.
Potter chciał coś powiedzieć, ale bliskość jego ukochanej skutecznie go rozpraszała, więc kiwnął tylko głową.
Po chwili już jej nie było.

*

Gdy rano wstał niechętnie, aż wrzasnął.
Jego łóżko pływało na środku jeziora. Rozejrzał się powoli. Na brzegu stała cała szkoła i śmiała się głośno, że było ich słychać aż tu. Jego współlokatorzy pływali wokół niego.
- Black ! Wstawaj psie ! - warknął.
Syriusz tylko niewyraźnie coś wymamrotał. James chciał szturchnąć przyjaciela i już wyciągał dłoń, gdy całe jego łóżko wraz nim, wpadło do lodowatej i pełnej liści wody.
Podpłynął szybko do Łapy i wdrapał się na jego posłanie. Z całej siły trzepnął go w potylicę.
- Black do cholery !
- Czego ?! Właśnie śniłem o Do... - zrobił rozmarzoną minę.
- Nie ważne ! Zobacz gdzie jesteśmy !
- Na Merlina ! - Syriusz zrobił się blady.
Machając rękami  podpłynęli do reszty i obudzili ich.Czwórka wspaniałych Huncwotów z przerażeniem patrzyła na tłum stojący na brzegu.
Lily stała przy wodzie i wraz z Dorcas, Ann i Alicją zaśmiewały się do łez. Meadowes machnęła różdżką i na niebie pojawił się widoczny dla wszystkich,ogromny napis :

DLA HUNCWOTÓW, WASZE HUNCWOTKI !

Były z siebie dumne. Pierwszy raz ktoś ośmieszył Fantastyczną Czwórkę. Zawsze to oni robili wszystkim kawały, a teraz role się odwróciły. To one zemszczą się na Huncwotach.
- Co to ma znaczyć ? - spytał chłodny głos za ich plecami.
Alicja mrugnęła do dziewczyn i z przerażoną miną odwróciła się do profesor McGonnagal.
- Pani psor ! Jak my mamy ich ściągnąć ? Próbowałyśmy wszystkiego ! - odpowiedziała z udawanym przejęciem.
- A accio wam nie przyszło do głowy ?
- Och ! Wiedziałam, że o czymś zapomniałam !  Accio łóżka Huncwotów ! - krzyknęła Ruda.
Chłopcy pruli przez wodę na swoich łóżkach, trzymając się kurczowo kolumienek. W końcu wyskoczyli i upadli przy nogach dziewczyn. Pochyliły się nad nimi i Lily syknęła tak, żeby tylko oni ich usłyszeli :
- To tylko początek.

niedziela, 23 września 2012

2. Koniec z Evans !


Najgorzej jest wtedy, kiedy jest już za późno. Dostrzegamy coś dopiero, kiedy to stracimy.
Śmieszne, prawda ?
Ile rzeczy możemy zrobić nieświadomie.
Na przykład zakochać się.
Choćbyś zapierał się nogami i rękami i tak w końcu przegrasz z sercem. 
 ~~~~
By Lilka



Lily siedziała przy stole i patrzyła na podest.
Stała tam grupka małych uczniów, którzy czekali na swój przydział. Doskonale pamięta to towarzyszące uczucie. Bała się,że jej nie przyjmą, że wszystko okaże się żartem. Później jaką ulgę czuła, słysząc jak Tiara krzyczy : GRYFFINDOR !
Spojrzała na Jamesa. Śmiał się z czegoś, co powiedział Syriusz. W jego oczach widać było ogniki wesołości, lecz gdy Lily próbowała bardziej się mu przyjrzeć, ten spojrzał na nią. Poczuła ssanie w żołądku i zarumieniła się.
Ceremonia przydziału się skończyła i nagle wszyscy ucichli. Ruda przeniosła swój wzrok na dyrektora Hogwartu, Albusa Dumbledora.
Był to miły staruszek, ale dość specyficzny. Wystawił ręce,jakby chciał przytulić całą salę i zaczął donośnym głosem :
- Zanim to wspaniałe jedzenie wypełni wam brzuchy, chciałbym ogłosić, że w tym roku, mamy nowego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Profesor John Nettled zgodził się pełnić tę funkcję - w sali dało się słyszeć słabe oklaski - Rozgrywki naszego wspaniałego sportu zaczną się już dwudziestego czwartego października. Odbędzie się również Bal Bożonarodzeniowy oraz Bal Siódmoklasistów. Będzie mi bardzo przykro żegnać naszych wspaniałych uczniów, lecz mamy przed sobą jeszcze cały rok ! Pewnie myślicie, że będę jeszcze klepał, ale niestety nie macie racji ! Wsuwajcie ! - zakończył swoją świetną przemowę i usiadł.
Rozległy się gromkie brawa i stoły ugięły się pod ciężarem samych pyszności.

~~~~

- Pierwszoroczni, proszę za mną ! - Lily wraz z Remusem przekrzykiwała gwar - Ustawić się w pary ! Za mną !
Gdy znaleźli się w Pokoju Wspólnym, rozległy się pomruki zachwytu.
- Dormitoria dziewcząt są na prawo, a chłopców na lewo. Nie radzę chłopcom nawet próbować dostać się do dziewcząt, a jeśli chcecie wiedzieć czemu, to spytajcie starszych kolegów. Wszystko jasne ? Wasze rzeczy już na was czekają, więc przebrać się i do spania ! - Lily odetchnęła głęboko i opadła na najbliższy fotel - Zabiję tych nowych prefektów ! To ich działka !
Nagle usłyszała jakieś krzyki.
- Nie, Łapo !
- Zwariowałeś ?
Lily podeszła cicho do drzwi dormitorium Huncwotów. Brzydziła się tym co robi, ale ciekawość zwyciężyła. Przyłożyła ucho do drzwi i nasłuchiwała w napięciu.
- Nie mów mi, co mam robić ! Sam masz trudność zagadania Dorcas ! - wyraźnie usłyszała głos Pottera.
- Ale ty nie możesz z nią skończyć ! Nie dasz rady ! - teraz z kolei rozpoznała głos Remusa.
- Właśnie, że dam ! Swoją drogą dziękuje za wiarę !
- O co właściwie chodzi ? - spytał piskliwym głosem Peter.
- Głupek chce skończyć z Evans ! - Syriusz ewidentnie był oburzony.
- Tak ! Koniec z Evans ! - oznajmił bezbarwnym tonem James, a Lily osunęła się po zimnej ścianie.
Akurat teraz, gdy zdała sobie sprawę, że chce mu dać szansę, on musi wszystko popsuć. Wiedziała, że to tylko puste słowa, a jednak uparcie wierzyła w jego uczucie. I wszystko jak zwykle się rozwaliło.
Usłyszała kroki i biegiem puściła się do swojego dormitorium. Spojrzała na swoje przyjaciółki. Siedziały na swoich łóżkach i rozpakowywały się. Dorcas nuciła jakąś mugolską piosenkę. Choć łzy cisnęły się jej do oczu, nie pozwoliła sobie na płacz, przynajmniej nie teraz.
Czy powie Dorcas? Chyba powinna wiedzieć...tak, powie jej, ale kiedy indziej.
Nagle przypomniała sobie, co powiedział Potter : "...Sam masz trudność zagadania Dorcas!..."
- Hej, Dorcas !
Szatynka podniosła głowę.
- Hm ?
- Co myślisz o Syriuszu ? - spytała Lily, patrząc, jak rumienią się jej lekko policzki.
- Eee...zwykły podrywacz, przecież wiesz - Dorcas nie chciała o tym rozmawiać, choć wiedziała, że ta rozmowa kiedyś będzie musiała w końcu nastąpić.
- Aha, bo przypadkiem usłyszałam jak mówi coś o tobie - powiedziała Ruda udając zmartwioną.
- Co o mnie mówił ? - spytała szybko Dorcas, czując, jak policzki bardziej ją zapiekły.
- Ale przecież to zwykły podrywacz ! - Lily spojrzała na nią wielkimi oczyma.
- Lily ! - warknęła Szatynka, a Ruda zaśmiała się.
- Usłyszałam jak ...Potter mówi mu, że sam ma problemy z zagadaniem do ciebie ! -oznajmiła, przypominając sobie dalszą część rozmowy.
Dorcas mruknęła coś pod nosem i zasłoniła się kotarami. Lily chcąc nie chcąc, zrobiła to samo. Miała dość rozmyślania o tym piekielnym Potterze. Akurat teraz, kiedy coś do niego poczuła..nie !
Nie zakochała się w nim ! Co to, to nie ! Jak można zakochać się takim zadufanym w sobie, aroganckim, przystojnym, szarmanckim dupku ?! Nie, nie. Na pewno nie ! Wyrzuciła tę myśl z głowy i po chwili porwały ją ramiona Morfeusza.

~~~~~~~

Lily patrzyła na czarnowłosą postać w okularach. Kogoś jej przypominał lecz niestety, postać siedziała do niej tyłem, a Lily nie mogła się ruszyć. Do pokoju weszła rudowłosa kobieta i pocałowała mężczyznę. Lily patrzyła na to z szeroko otwartymi oczyma. Nagle na twarz dziewczyny padło światło. To była ona. Lily. 
Lecz kim jest ten mężczyzna? Odwrócił głowę i już miała go rozpoznać, gdy poczuła jak ktoś szarpie ją za ramię.
Przecież nikt obok niej nie stoi !
- Lily ! Dorcas od kilku minut próbowała obudzić Lily. 
Dziewczyna wierzgała nogami i otwierała buzię, jakby chciała coś powiedzieć - O, Potter !
Lily zerwała się z łóżka i rozejrzała się niespokojnie. Zmarszczyła czoło.
- Nie ma go tu - zauważyła
- Odkrycie roku ! Wstawaj ! Za pół godziny pierwsza lekcja, a ja nie jadłam śniadania !
Lily wyskoczyła z posłania i pognała do łazienki.
Ten sen nie dawał jej spokoju. Była tak blisko zobaczenia, kto ją całuje!
Ciekawe, czy Potter zapyta ją o randkę ? Uśmiechnęła się, po czym opuściła głowę.
Przecież on już z nią skończył, jak powiedział. Czemu zawsze ona ma takiego pecha?
Szkoda gadać.

~

James szedł samotnie po korytarzu kierując się do Wielkiej sali na śniadanie. Nagle ktoś na niego wpadł. Wstał szybko i pomógł wstać złotowłosej dziewczynie.
- Przepraszam ! - wybąkała dziewczyna i spuściła wzrok.
On podniósł jej podbródek z szerokim uśmiechem. Coś załaskotało go w sercu.
Nie mógł zauważyć dwóch zielonych oczu, należących do Lily, która właśnie spojrzała w jego stronę i ze zdumieniem spostrzegła, że trzyma jakąś dziewczynę za brodę.
Na pewno zaraz się pocałują !, pomyślała ze złością i prawie biegiem puściła się na śniadanie.

*******












1. Dom.


*
Musimy stanąć przed swoimi lękami szybciej niż myślimy. Od nas zależy jaką przyszłość będziemy mieli. Czas ma to do siebie,ze gdy pragniemy by zwolnił, to zawsze na przekór nam przyśpiesza...nim się obejrzymy stajemy przed tym czego tak bardzo się obawialiśmy i z czym trudno nam się zmierzyć. To tak jak,by czas próbował nam powiedzieć, że nie należy nigdy się poddawać i nie bać przyszłości, bo ona i tak nastąpi, a tylko od nas zależy jaka ona będzie. To my decydujemy jak potoczą się nasze losy. Nasze decyzje...działania...idące ramię w ramię ze spontanicznością każdego człowieka.

*

Biegła ile sił w nogach. Włosy falowały jej na wietrze, sportowe buty tarły o gorącą ziemię. W końcu dobiegła do końca wzgórza. Usiadła na krawędzi i spojrzała na zachodzące słońce. Może chciała uciec przed prawdą ? Tak trudno jej uwierzyć, że po sześciu latach niechęci do niego, wreszcie za nim zatęskniła.
Za jego pięknymi,orzechowymi oczami i za tym huncwockim uśmiechem. Za seksownie wysportowanym ciałem i za jego dźwięcznym głosem.Ale nikt nie może się dowiedzieć, nikt...
Gdyby on się dowiedział, na pewno by ją wyśmiał i krzyknął : żartowałem !
Skuliła się w sobie i spojrzała  na zegarek. Za pół godziny musiała być z powrotem w domu, by stamtąd pojechać do szpitala. Jej tata leży w śpiączce, a ona nic nie może zrobić. Przed oczami mignęły jej wszystkie wspólnie spędzone chwile. Tak bardzo chciałaby teraz być przy nim i patrzeć jak się budzi.
Jej mama też coraz gorzej wyglądała. Nie jadła, nie sypiała. Z tęsknoty za mężem doprowadza się do coraz gorszego stanu.
A ona znowu nic nie może poradzić. Na dodatek wszystko utrudniała jej Petunia.Wciąż ją wyzywa od dziwolągów, a matka załamuje ręce.
Lily nie mogła nawet sobie wyobrazić, jakby to było bez rodziców na świecie.

*******

Rudowłosa dziewczyna wskoczyła do pociągu w ostatniej sekundzie. Odetchnęła głęboko i przywołała na twarz sztuczny uśmiech. Ciągnąc za sobą kufer doszła do ostatniego i najgłośniejszego przedziału.Otworzyła drzwi i spojrzała na swoich przyjaciół.
Ann Laverty siedziała z nosem w kolorowym pisemku. Była to drobna blondynka o niebieskich oczach.
Na przeciwko niej siedział chłopak o miedzianych włosach, Remus Lupin. Był bardzo mądrym i wspaniałym przyjacielem.
Lily przeniosła wzrok na swoją największą przyjaciółkę, którą śmiało mogła nazwać siostrą. Dorcas Meadowes patrzyła przed siebie niewidzącym wzrokiem. Była to dziewczyna wesoła i miła, ale potrafiła być niesamowicie złośliwa i mściwa. Miała piękne, ciemne brązowe włosy i mleczną cerę .Uważana była ona za jedną z najpiękniejszych dziewczyn w zamku.
Obok niej w wygodnej pozycji leżał Syriusz Black. Był to casanova szkoły. Chodził i przespał się chyba ze wszystkimi dziewczynami w zamku, oprócz oczywiście tych siedzących w tym przedziale. Miał dłuższe, czarne włosy i zimne, stalowe oczy.
Wreszcie jej wzrok padł na Jamesa Pottera. Patrzył po wszystkich swoimi orzechowymi oczami. Miał czarne i wiecznie rozczochrane włosy. On i Black byli najprzystojniejszymi chłopakami w Hogwarcie oraz najlepszymi graczami w quidditchu.
Na jego widok,serce mocniej jej zabiło. Zachichotała cicho. Kto by pomyślał, że jeszcze w zeszłym roku mówiła, że go nienawidzi, a dziś na jego widok ma problemy z oddychaniem.
Z zamyślenia wyrwał ją głos Dorcas.
- Lily ? Dobrze się czujesz ? Siadaj !
- Co ? Och, tak. Cześć wszystkim - uśmiechnęła się ciepło i usiadła obok Dorcas.
- Cześć ! - odpowiedzieli chórem.
James zerknął na nią.
Znów coś go ścisnęło w żołądku. Podziwiał, jak bardzo zmieniła się przez to lato. Kształty jej się wyostrzyły i zaokrągliły, włosy odrobinę się wydłużyły. Nie była już tą  słodką dziewczynką z warkoczykami. Była piękną i uroczą młodą kobietą. Zielone oczy iskrzyły, lecz jakby straciły dawne, wesołe błyski.
Ich spojrzenia nagle skrzyżowały się, ale oboje opuścili szybko wzrok.
- Gdzie Peter ? - spytała Lily, rozglądając się po przedziale.
- Chyba poszedł szukać wózka z przekąskami - mruknął Syriusz przymykając oczy.
Po mału przesuwał swoją głowę tak, by położyć ją na ramieniu Dorcas.
Lily od dawna wiedziała, że mają się ku sobie, lecz żadne nie zrobi pierwszego kroku.
W końcu był tylko kilka centymetrów od Szatynki, gdy ta otworzyła oczy.
- Ani mi się waż, Black - syknęła, a Łapa wyprostował się szybko.
Lily zachichotała i zwróciła się do Remusa.
- Idziemy do przedziału Prefektów ? Chyba jesteśmy spóźnieni - zauważyła.
- Tak, już - odpowiedział wyrwany z zadumy.
Wymaszerowali z przedziału i skierowali się do ostatniego. Lily i Remus od piątej klasy pełnili funkcję Prefekta Gryffindor'u, a dziś mieli stać się już Prefektami Naczelnymi. Usiedli na wolnych miejscach i wsłuchali się w nudną przemowę Prefekta Ravenclaw'u. Gdy wracali, Lupin zaczął niepewnie rozmowę.
- Lily, stało się coś ?
- Nie, Remus. Wszystko okej. Czemu pytasz ?
- Jesteś jakaś markotna  - odpowiedział i zmierzył ją badawczym wzrokiem.
- Zdaje ci się - mruknęła speszona i zganiła się w duchu.
- Może...pamiętaj, że mi wszystko możesz powiedzieć. Jakby co, to wal - oznajmił dziarskim tonem i otworzył drzwi do przedziału.
Reszta drogi minęła im na zabawach w butelkę, śmianiu się i przekrzykiwaniu innych. Zaczęło się już ściemniać, gdy pociąg zaczął zwalniać. Przebrani w szkolne szaty wyszli z pociągu, ciągnąc za sobą ciężkie kufry. Od razu usłyszeli głośne wołanie półolbrzyma, Rubeusa Hagrida.
Był on ich przyjacielem i gajowym Hogwartu. Zawsze pierwszego września to on przeprawiał pierwszoroczniaków przez jezioro do szkoły.
I to nie byle jakiej szkoły. Był to bowiem Hogwart, Szkoła Magii i Czarodziejstwa. Nie uczono ich tam matematyki czy biologii, a Obrony Przed Czarną Magią lub Zielarstwa. Lily co roku z utęsknieniem czekała, aż wróci do swojego świata, ponieważ tylko ona z rodziny była magiczna. Na wspomnienie rodziców, poczuła jak kąciki oczu ją pieczą. Zamrugała kilka razy i przywołała się do porządku.
- Pirszoroczni ! Pirszoroczni, do mnie ! - zagrzmiał półolbrzym.
Lily podbiegła do niego i podniosła wysoko głowę.
- Witaj Hagridzie ! -krzyknęła.
- Cholibka, Lily ! Ale urosłaś ! Mam nadzieję, że tyle nauki nie przeszkodzi ci w odwiedzeniu starego przyjaciela, szczególnie, że to ostatni rok, co nie ? - Hagrid poczochrał jej głowę.
- Nie martw się, Hagridzie ! Na pewno któregoś dnia przyjdziemy do ciebie wszyscy !
Pożegnała się z gajowymi ruszyła w stronę powozów. Usiadła obok Ann i spojrzała przed siebie, gdzie widniały już wieżyczki szkoły. Uśmiechnęła się i zaczęła przysłuchiwać się kłótni Dorcas i Syriusza.

Znowu w domu, pomyślała.