Strony

piątek, 16 maja 2014

51.Nowy początek.

Hej :)
Rozdziału dawno nie było, teraz przybył w podskokach :)
Tu już koniec!

Lilka.

*****
MUZYKA 
* włączcie tą muzykę, ona wprawiła mnie w nastrój *


 Słońce mocno przygrzewało, niebo było idealnie niebieskie. Tafla jeziora była niczym niezmącona, błonia soczyście zielone. To był idealny ostatni dzień szkoły.

Rzędy białych krzeseł ciągnęły się aż do brzegu. Panował gwar rozmów, niektóre uczennicy chlipały w ramiona przyjaciółek. Każdy z Hogwartczyków był ubrany na galowo, na ramionach miał szatę czarodzieja z godłem szkoły, a na głowach widniały tiary.

Dróżka pomiędzy dwoma stronami rzędów biegła dróżka wprost pod rozłożysty dąb. Stał tam podest, a na nim krzesła, na których siedzieli już nauczyciele. Na samym środku pojawiła się mównica, a obok niej stolik z białym obrusem, na którym leżały bądź stały pudełka różnych rozmiarów.

Na końcu siedzieli młodsi uczniowie, którzy głośno wszystko komentowali, śmiali się, pewni, że wrócą tu za rok. Na samym początku krzesła zajmowali milczący siódmoklasiści. Każde z nich pożegnało się już na swój sposób z Hogwartem, ale nigdy do końca nie pozbędą się wrażenia, że tracą coś ważnego, kawałeczek ich serca, który nigdy nie powróci.
Siedzieli cicho, wpatrując się przed siebie, na widoki wokół nich, chcąc zapamiętać każdy szczegół, przypominając sobie każde upalne popołudnie na błoniach, w jeziorze, każdy wieczorny spacer.

Lily Evans, James Potter, Dorcas Meadowes, Syriusz Black, Ann Laverty, Remus Lupin, Alicja Breaks, Frank Longbottom, Peter Pettigrew siedzieli w pierwszym rzędzie.
James przytulał Lily, Syriusz szeptał do ucha Dorcas pocieszające słowa, Remus ocierał łzy z oczu Ann, Frank głaskał uspokajająco Alicję po ramieniu, a Peter uśmiechał się pewnie do Penelopy, która siedziała po drugiej stronie dróżki.

Dyrektor Hogwartu, Albus Dumbledore stanął przy mównicy.
- Drodzy uczniowie! Wiem, że zazwyczaj schowalibyśmy się w Wielkiej Sali wieczorem, ale szkoda marnować tak cudowny dzień... - zapanowała kompletna cisza - Kolejny rok szkolny dobiegł końca. Siódmoklasiści żegnają się z Hogwartem, z beztroskim życiem. Czeka was kolejna podróż, zwana prawdziwym życiem, gdzie będziecie zdani na siebie. Mam nadzieję, że wasze miłości i przyjaźnie przetrwają, że pamięć o Hogwracie nigdy nie zniknie - po policzkach uczennic potoczyły się łzy - Wierzę, że te siedem lat przygotowało was do poznania świata, nowych ludzi, wybierania własnych ścieżek, pisania własnej historii.

Teraz szloch słychać było wyraźniej. Dyrektor zrobił krótką przerwę i kontynuował:
- Żebyście nie zapomnieli o Hogwarcie, o mnie, rzecz jasna - zachichotał - Oraz o wspaniałych nauczycielach, mamy dla was coś specjalnego - stanął przed stołem pełnym kartonów. Wziął pierwszy i otworzył - Na początku chciałbym nagrodzić niektórych w dziedzinie Quidditcha - wzrosły zaciekawione szepty - Jak już wiemy, Puchar Quidditcha wygrał Gryffindor, ale... - jego słowa utonęły w oklaskach i gwizdach - Tak, tak, wspaniale Gryffindor, ale chciałbym też nagrodzić jednego z uczniów. Mam nadzieję, iż przyznacie mi rację, kiedy będę mówił, że na nagrodę zasłużył ten, który od najmłodszych lat jest w drużynie i nie przegrał ani jednego meczu, który łapie znicza za każdym razem, zapewniając swojej drużynie zwycięstwa. Pokazał hart ducha, pokazał, że dla swojej drużyny zrobi wszystko. Nagroda Szukającego stulecia wędruje oczywiście do... - jego dalsze słowa zagłuszyło skandowanie jednego nazwiska : Potter - Jamesa Pottera !

Oszołomiony chłopak podszedł do podestu i odebrał od Dumbedora odznakę, kraśniejąc z dumy. Kiwnął głową do Dumbedora i wrócił na swoje miejsce, otrzymując soczystego buziaka od Lily.

- Wspaniale, wspaniale! Kolejne nagrody... - otworzył kolejny karton - Są dla najwybitniejszych uczniów. NIektórzy od pierwszej klasy osiągali najlepsze stopnie. Zapraszam Lily Evans, Remusa Lupina, Mary McDonald, Damoclesa Belby i Caradoca Deaborna oraz Emmeline Vance.

Wymienieni uczniowie podeszli pod podest. Otrzymali odznaki oraz uścisk dłoni od Dumbledora. Uczniowie zaczęli klaskać, Huncwoci wydzierać, na co profesor McGonagall spojrzała z dezaprobatą.

- Następnie chciałbym ogłosić, który dom otrzymał Puchar Domów! - dyrektor poczekał, aż będzie całkowita cisza -  Miejsce czwarte zajmuje  Hufflepuff z trzystoma punktami! - rozległy się oklaski - Miejsce trzecie, z czterysta osiemdziesięcioma dwoma punktami zajmuje Slytherin! - tu były głośniejsze owacje, choć uczniowie Domu Węża mieli smętne miny, patrząc wrogo na Gryfonów - Teraz czas na miejsce drugie! Z pięćset czteroma punktami drugie miejsce zajmuje Ravenclaw!

Gryfoni oszaleli. Podniosła się niesamowita wrzawa, potoczyły się łzy szczęścia.
James złapał wpół Lily i okręcił nią dookoła. Dorcas i Syriusz pocałowali się i śmiali jednocześnie, Remus ścisnął Ann.

Ich uśmiechnięte twarze sprawiły, że na twarzy opiekunki domu pojawił się szczery, radosny wyraz. Odebrała puchar od dyrektora i posłała pewny uśmiech do swoich wychowanków, powstrzymując się, by po jej policzkach nie spłynęły łzy wzruszenia.

Hagrid, siedzący na końcu na czterech krzesłach wcale się z tym nie krył. Wycierał głośno nos w obrus, jego oczy były całkowicie zapuchnięte.

Nagle zza podestu wyłoniło się tysiąc balonów w różnych kolorach. Huncwoci przybili sobie piątki i patrzyli, jak dmuchane ozdoby wznoszą się do nieba.

- Drodzy uczniowie, dziękujemy za te siedem lat! Życzymy powodzenia! A z resztą widzimy się za rok!

"Hogwart, Hogwart, Pieprzo-Wieprzy Hogwart,
 Naucz nas choć trochę czegoś!
 Czy kto młody z świerzbem ostrym,
 Czy kto stary z łbem łysego,
 Możesz wypchać nasze głowy
 Farszem czegoś ciekawego,
 Bo powietrze je wypełnia,
 Muchy zdechłe, kurzu wełna.
 Naucz nas, co pożyteczne,
 Pamięć wzrusz, co ledwie zipie,
 My zaś będziemy wkuwać wiecznie,
 Aż się w próchno mózg rozsypie! "

Czarne tiary poleciały w niebo.

****

Zrezygnowana zapięła szkolny kufer, powstrzymując łzy. W dormitorium panowała cisza, podobnie jak w całej wieży. Czasem słychać było tylko śmiechy młodszych uczniów.

- Szkoda, że to już koniec - mruknęła Alicja, wrzucając do kufra pantofle.
- No - Lily zdobyła się na inteligentną odpowiedź.
- Och, dziewczyny - Dorcas zaśmiała się, a po jej policzkach popłynęły łzy.
- Hej, twardzielko! Nie płaczemy! - zaśmiała się Ann i podeszła do niej.
- Po prostu nie chcę opuszczać tego dormitorium! Jest moje! - tupnęła nogą, co do reszty rozśmieszyło dziewczyny.
- Oznaczmy je! - krzyknęła Lily. Z całej swojej siły odsunęła lekko swoje łóżko i chwyciła różdżkę.

Dokładnie nią machnęła, a na ścianie pojawiły się małe inicjały L.E . Dziewczyny pokiwały zgodnie głowami i zrobiły to samo. Przysunęły łóżka i spojrzały na siebie.

- Będzie dobrze - mruknęła Alicja.
- Musi być - potwierdziła Lily i westchnęła.

Podczas sprzątania znalazły kilka zagubionych rzeczy, z okrzykiem " szukałam tego!", wymieniły kilka uwag i w końcu stanęły przy drzwiach z torbami. Omiotły wzrokiem puste dormitorium.

- Rany - mruknęła Alicja.
- Wyjdźmy, zanim znowu się rozkleję - wyszeptała Dorcas i zniknęła za drzwiami, rzucając ostatnie spojrzenie na miejsce, gdzie spędziła siedem ostatnich lat.

Na schodach na szczęście czekali Huncwoci, odbierając od nich kufry i torby. Zeszły, włócząc nogami.
Czuły, że lada chwila znów się popłaczą.
Miały tego już dość, ale patrząc na ukochany Pokój Wspólny, gdzie tyle się wydarzyło, patrząc na korytarze, na których tyle zdarzeń miało miejsce, mijając Wielką Salę, gdzie potrawy były najlepsze pod słońcem, aż w końcu idąc dróżką do Hogsmeade, nie było jak nie mieć łez w oczach.

Nawet idąc drogą do wioski, przypominało im się wszystko, co się tam zdarzyło. Każdy potajemny jak i legalny wypad na Kremowe Piwo, spędzanie walentynek, kupowanie prezentów.

Dalej widniała Wrzeszcząca Chata, przypominająca im o nieskończonych wycieczkach, o bólu i o tajemnych wyprawach, by nastraszyć dziewczyny.

Stąd jeszcze widzieli Zakazany Las, w którym też przydarzyło im się mnóstwo przygód, przyprawiających o dreszcz na plecach.

James i Syriusz spojrzeli dalej, na pętle na stadionie Quidditcha. Napłynęły ich wtedy te wszystkie emocje, wspomnienia ciężkich treningów w deszczu, śniegu, podczas wiatrów, w upalne dni. Łzy, pot i krew, ale przede wszystkim szczęście z wygranych.

Następnie napłynęła ich fala śmiechu, sięgając pamięcią do dni, w których humor psuł, albo poprawiał im Filch. Kiedy nie ściągali obłoconych butów, kiedy zamykali panią Norris w schowkach na miotły, miliony kawałów.
Nie podzielili się z dziewczynami tym, że zostawili woźnemu małą niespodziankę w postaci bagna na trzecim i szóstym piętrze oraz wodę lejącą się z umywalek na drugim piętrze, a także kotkę zamkniętą w zachodniej wieży. Jednym drobniejszym kawałem był mieniący się napis na drzwiach gabinetu Filcha :
 " Era Huncwotów nigdy nie przeminie! ".
Cała czwórka stwierdziła, że trzeba się dobrze pożegnać, jak na  prawdziwego Huncwota przystało.
Gdy pracowali nad kawałami trzeba było zrobić coś również z Mapą Huncwotów i resztą ich wynalazków. Zapakowali to wszystko w karton i podłożyli się woźnemu, rozmawiając głośno o tym, co niebezpiecznego trzymają w tym pudełku. Dumny z siebie Filch dorobił szafkę z napisem "Ściśle tajne", którą wypełniały skonfiskowane przez niego przedmioty.

Po kilku minutach musieli się otrząsnąć.
Stojąc na stacji i czekając na pociąg patrzyli na mury Hogwartu w oddali.

Hogwart, pomyśleli z uśmiechem, nasz drugi dom.

Gdzie powstały pierwsze przyjaźnie, miłości, chwile smutku, szczęścia, bezgranicznego szczęścia!

Lily schowała głowę w ramieniu Jamesa, zanosząc się szlochem.
Spojrzeli w prawo, skąd śpieszył do nich Hagrid. Każdemu przypomniały się te miłe, ciepłe wizyty w jego chatce, twarda krajanka i herbata z kubka o wielkości garnka.
- Oh, dzieciaki - z jego oczu kapały łzy wielkości grochu. Objął wszystkich szerokimi ramionami i ścisnął, aż im tchu zabrakło.
- Nam też będzie ciebie brakować,  Hagridzie - James poklepał go ledwie po plecach, dziewczyny moczyły mu kamizelkę, a reszta wymieniała z nim ostatnie uwagi.
- Zawsze będziecie tu mile widziani, cholibka - zaszlochał.
- Ty u nas też - obiecał Remus.
Gdy usłyszeli lokomotywę, podskoczyli. Przez te minuty zatraceni byli we wspomnieniach.
- Nie chce wsiadać - wyszeptała Dorcas, ściskając dłoń Syriusza.
- Ani ja - westchnął, odwzajemniając uścisk.
- No więc...- zaczęła Ann - To koniec.
Rzucając ostatnie spojrzenia, po kolei weszli do pociągu. Znaleźli pusty przedział i w ciszy się w nim ułożyli. Głowy każdego skierowane były w okno, pozwalając sobie jeszcze przez kilka chwil patrzeć na ukochany zamek.
****
Droga minęła im w ciszy, co jakiś czas rozśmieszając się tylko przypominanymi sytuacjami.

Nawet ten pociąg napawał ich melancholią. Ile tu się nie zdarzyło! Gry w butelke, spotkania prefektów, poznanie się.

Gdy zrobili spacer po wagonach, James nagle zatrzymał się i spojrzał na Łapę.
- To tu ? - spytał Syriusz, wchodząc do środka. Rogacz pokiwał głową.
Nawet oni lubili powspominać i usiąść w przedziale, w którym się poznali po raz pierwszy i zostali najlepszymi przyjaciółmi.

Za każdym razem, gdy mijała ich pani z wózkiem ze słodyczami, zatrzymywali ją, kupowali co popadnie i słuchali, jak wzdycha, że taka młodzież pewnie jej się już nie trafi.

*

Po kilku godzinach jazdy dotarli na stację King Cross. Ogarnęła ich panika, po pierwszym gwizdku nawet nie wstali.
- Co wy na to, żeby przeczekać i jechać dalej, z powrotem ? - zaproponował Syriusz.
Zdobyli się na uśmiechy, a za kolejnym sygnałem konduktora wstali. Pościągali swoje bagaże i w ciszy wyszli z pociągu.

****

Gdy już pożegnali się ze znajomymi, zebrali się w kółku.
- Liluś - wymruczał jej do ucha - Może jednak pojedziesz najpierw do mnie. Wyjeżdżacie dopiero jutro - pocałował ją w skroń.
Rudowłosa spojrzała na Dorcas, który machnęła ręką.
- Skoro tak  ładnie prosisz - uśmiechnęła się i złapała go za rękę.
Przez chwilę patrzyli na siebie w ciszy, nie ruszając się.
- Rozumiecie to, że następnym razem będziemy tu tylko po to, żeby odprowadzić własne dzieci do Hogwartu ?
- Jak to dorośle brzmi - mruknął Syriusz.
Spojrzeli na stację King Cross, na piękny czerwony znak oznajmiający im, że są na peronie 9 i 3/4.  W końcu odwrócili głowy.
Przeszli przez mur, wtapiając się w tłum.

I tak właśnie zakończyła się największa przygoda w ich życiu. Będą kolejne.
Lecz ta była jedyna i niepowtarzalna.

Na końcu dro­gi jest początek, z które­go wys­tarto­wałeś. Te­raz widzisz, ile się zmieniło.
Na końcu dro­gi jest no­wy początek. Te­raz widzisz, ile jeszcze przed Tobą.