Strony

piątek, 8 marca 2013

36.Dziwactwa panny Evans.


Taki pomysł wpadł naszej wspaniałej Kath;)
Mamy nadzieję,że Wam się spodoba.
PS.Chyba wiadomo, kto pisał te najbardziej zboczone teksty, no nie? Przyznaję się bez bicia, to ja, Lilka ;)
Zapraszamy do czytania!
Lilka i Kath.


Lily westchnęła ciężko. Po raz czwarty przeczytała to samo zdanie. Nadal nie zastanawiała się nad jego sensem. Po prostu odruchowo łączyła litery w sylaby, sylaby w wyrazy. W końcu wyrazy w jedno puste zdanie. Równie dobrze mogłoby być napisane po chińsku, zrozumiała by z niego tyle samo. Była to dla niej nowość. Zawsze była najlepszą uczennicą, najpilniejszą. Nigdy nie miała problemów z nauką, nie potrzebowała dużo czasu, żeby odnaleźć się w czymś nowym. Teraz jednak zupełnie nie potrafiła się skupić. Możliwe, że było to wywołane tym, że najzwyczajniej w świecie nie miała ochoty na naukę. Możliwe też, że miała ze sto różnych pomysłów na to jak wolałaby spędzić to popołudnie. Tak, Lily Evans, ta Lily Evans, ma dosyć siedzenia w bibliotece. „Do czego to doszło” pomyślała z rozbawieniem. Najbardziej możliwe jest jednak to, że rozpraszała ją osoba siedząca tuż obok. Tą osobą był nie kto inny, jak trudzący się nad esejem z transmutacji James Potter. Jedna ręka rudowłosej spoczywała leniwe na stole. Okularnik jeździł powolutku palcem wskazującym po wewnętrznej części dłoni Rudej łaskocząc ją przy tym delikatnie.
Rudowłosa gryfonka znowu spróbowała skupić się na czytanej treści. Nie nic z tego. Zerknęła z ukosa na swojego chłopaka. James z pozoru wyglądał jakby był całkowicie pochłonięty wykonywaną pracą. Lily jednak znała go bardzo dobrze. Wiedziała, że myślami jest zupełnie gdzie indziej. Mogłaby się założyć, że okropnie się męczy tak siedząc i nic nie robiąc, jednak nie przerwie tego ze względu na nią. Nie chciał przerywać jej nauki, ponieważ wiedział, że to dla Lily bardzo ważne.
Niespodziewanie James podniósł wzrok na swoją ukochaną. Wydawał się trochę zdziwiony, że ta przygląda mu się z uśmiechem. Był pewny, że jest pochłonięta do reszty w podręczniku do zielarstwa. Natychmiast odłożył piórko i uśmiechnął się uroczo.
- Liluś, moja twarz jest bardziej interesująca niż pasjonujący opis jakiegoś norweskiego badyla, hę? – zapytał.
- Salmitry norweskiej, rozczochrańcu – pokazała mu język.
- Sorka, pani profesor – posłał jej powalający uśmiech – Właśnie utonąłem w pani oczach i nie orientuję się za bardzo gdzie góra a gdzie dół, więc niech pani nie wymaga ode mnie tego, że będą znał nazwę jakiegoś tam krzaka.
- Ach, Potter co ja z tobą mam… - odpowiedziała całkiem nieźle naśladując głos McGonagall  - No dobrze, ale żeby mi to było ostatni raz! Ostatni!
James ledwo powstrzymał się od wybuchnięcia śmiechem. Lily też miała trudności z opanowaniem się, ale uspokoiła się szybciej od swojego chłopaka i wróciła do męczenia podręcznika od zielarstwa. Przez chwilę panowała między nimi cisza. Nagle Ruda poczuła dłoń Jamesa spoczywającą na jej kolanie. Chłopak delikatnie przesunął dłoń w górę. Teraz spoczywała na udzie rudowłosej.
-Słyszałem,że gdzieś za tamtymi regałami... - machnął ręką gdzieś ponad dziewczyną.-...jest takie przyjemne i ciemne miejsce...
- James… - zaczęła Lily choć wcale nie chciała, żeby chłopak zabrał rękę, pod wpływem jego dotyku przechodziły ją przyjemne dreszcze – Może byśmy… - nie dane było jej dokończyć, ponieważ drzwi biblioteki otworzyły się z hukiem. Wszyscy obecni jak na komendę podnieśli głowy i spojrzeli w tamtym kierunku. Do środa wpadł Peter. Rozejrzał się z przerażaniem w oczach. Gdy tylko zobaczył Lily i Jamesa od razu ruszył biegiem w ich stronę. Gdy tylko trochę się do nich zbliżył James wybuchł niekontrolowanym śmiechem. Glizdogon był czerwony jak dojrzały pomidor, lewą ręką trzymał się za wywalony na zewnątrz język, który był dwukrotnie większy niż zwykle. Wyglądał na szczerze przerażonego. Lily zatkała ręką usta, żeby powstrzymać śmiech.
- Rogacz… Lily… - zaczął niewyraźnie – Jak dobrze, że was tu spotkałem…
- Glizdek, stary co ci się stało ?! – zapytał James, nadal trzęsąc się ze śmiechu.
- No bo, ja … Byłem okropnie głodny no i chciałem iść do kuchni, ale … szedłem koło klasy do eliksirów… no i tam coś tak pięknie pachniało! Wszedłem co środka, a tam na stole leżał świeżo upieczony indyk, ja… ja się nie mogłem powstrzymać! Zjadłem trochę!
Tego rudowłosa już nie wytrzymała. Wybuchła śmiechem równocześnie z Jamesem, która na chwilę się opanował, żeby wysłuchać opowieści Petera. Teraz jednak śmiał się tak, że okulary spadły mu z nosa, a on sam ledwo trzymał się na krześle. Lily otarła łzę spływającą jej po policzku, od śmiechu zaczął boleć ją brzuch.
- Ej! Nie śmiejcie się! Pomóżcie! – krzyknął zrozpaczony Glizdek. Wszyscy obecni w bibliotece przyglądali się tej scenie. Wiele osób również się śmiało. Niestety Ruda i Rogacz musieli się choć trochę uspokoić, ponieważ w ich stronę zmierzała pani Pince. Jej twarz płonęła ze złości.
***************
Wychodząc z biblioteki Lily nadal płakała ze śmiechu. Musiała oprzeć się na ramieniu Jamesa, bo inaczej już dawno turlała by się po ziemi. Za każdym razem kiedy zerknęła na rozeźlonego Petra znowu zaczynała się śmiać.
- Na Merlina , Glizduś ulotnij się gdzieś, bo będę się śmiał do usranej śmierci – James trzymał się za brzuch i oddychał powoli, żeby jakoś się uspokoić.
- Idź do Skrzydła Szpitalnego Peter – powiedziała Lily – Tylko zrób najpierw zdjęcie, Syriusz i Dorcas też muszą to zobaczyć! – krzyknęła jeszcze za nim. Potrzebowała jeszcze chwili, żeby całkowicie się uspokoić. James podał jej rękę nadal chichocząc. Rudowłosa chwyciła jego dłoń i pomaszerowali razem w kierunku Wierzy Gryfonów.
Przechodząc przez Salę Wejściową spotkali Remusa i Ann. Szli rozmawiając o czymś z szerokimi uśmiechami.
- A wy co się tak cieszycie? – zapytał Lupin na przywitanie. W odpowiedzi Lily i James tylko parsknęli śmiechem.
- No a wy? – zapytała Ruda – Też szczerzycie się jakby odwołali jutrzejszy test z transmutacji.
- Lepiej – powiedziała Ann i uśmiechnęła się jeszcze szerzej – Słyszeliście o wyjeździe?
- Jakim wyjeździe ? – zapytał James unosząc jedną brew.
- W sobotę, jedziemy podziwiać deszcz meteorytów – odpowiedział Remus – Pierwszy taki od 430 lat. Jadą tylko ci, którzy kontynuują naukę astronomii, prefekci i członkowie drużyn Quidditcha.
- Super! To jedziemy wszyscy – ucieszył się Rogacz.
- Zapomniałeś dodać najważniejszego – wtrąciła Ann – Śpimy pod namiotami! A z nauczycieli będzie tylko sorka od astronomii i Slughorn!
- Będzie fantastycznie! – Lilka uśmiechnęła się promiennie – Super, że coś takiego zorganizowali!
- Taa – mruknął James – My też musimy coś zorganizować! Huncwoci nie mogą zostawać w tyle! Muszę pogadać z Łapą!
****************
James i Lily wbiegli do Pokoju Wspólnego z szerokimi uśmiechami na twarzach. Czarnowłosy chłopak miał w oczach ogniki. Rozejrzał się uważnie po pokoju w poszukiwaniu najlepszego przyjaciela.
- Ja lecę do dormitorium, Lil – pocałował ją krótko w usta – Syriusz pewnie odsypia, a ja muszę z nim pogadać. Widzimy się potem.
- Jasne – rudowłosa wspięła się na palce i pocałowała swojego chłopaka w policzek. James popatrzył na nią tak jakby chciał jeszcze coś powiedzieć. Powstrzymał się jednak, posłał jej promienny uśmiech i już go nie było. Lily również się uśmiechnęła i ruszyła w stronę swojego dormitorium. Gdy była w połowie drogi ze schodów zbiegła Dorcas. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest w wyśmienitym humorze. Podbiegła w podskokach do Lily i złapała ją za ręce.
- Oo, czyli już słyszałaś o wyjedzie! – rudowłosa uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Alicja mi właśnie powiedziała! – zaszczebiotała dziewczyna – Będzie cuuuudownie! Tak dawno nie byłam nad morzem! Już zaplanowałam jak urządzimy namiot! Bo mamy namiot, prawda? Lily błagam powiedz, że masz namiot!
- Ee… bardzo bym chciała to powiedzieć, ale niestety nie mam namiotu. To znaczy takiego magicznego, wiesz nigdy nie był mi potrzebny …
- O nie! Lilka no! Musimy się dostać na Pokątną! Teraz!
- Oj, Meadowes, Meadowes … - Lily westchnęła – Zapominasz o fakcie, że jesteśmy związane z cudotwórcami. Jestem pewna, że Huncwoci mają przynajmniej jeden namiot, a jeśli nie mają to oni na pewno to załatwią.
- Tak, pewnie masz racje – po kilku sekundach milczenia ruszyła w kierunku dziury pod portretem ciągnąc za sobą Lily.
- Dorcas gdzie ty mnie ciągniesz, na Merlina?!
- No jak to gdzie! Musimy się dowiedzieć kto jeszcze z nami jedzie! Muszę dopilnować, żeby nikt nie zepsuł tego wyjazdu!
********************
- Hej, Łapciu! – zwołał James po przekroczeniu progu swojego dormitorium – Łapciu wstawaj!
- Och, przymknij się – wymruczał Syriusz spod kołdry.
- Wstawaj, jak nie będziesz narzekał to może porzucam ci patyk! – Rogacz potrząsnął przyjacielem.
- Spadaj gonić znicza Rogaty! Ja chce spać!
- Ciesz się, że leżysz! Bo już być oberwał! – James jednym ruchem różdżki otworzył okno – Nie chcesz usłyszeć dobrej nowiny, to nie!
- Jakiej nowiny? – Syriusz podniósł się na łokciach.
- Jedziemy pod namioty, stary! – Rogacz wyszczerzył zęby.
- Coo?
- Smocze jajo, głupi. Pod namioty, obserwować jakieś meteoryty czy coś tam. Ale to nie ważne. Ważne jest to, że jedziemy całą epiką na 3 dni nad morze! Prawie bez żadnego nauczyciela!
- Oo! – Łapa błyskawicznie podniósł się z łóżka i zaczął szukać swojej koszulki – Pod namioty, mówisz? Nad morze? Z dziewczynami? – James w odpowiedzi pokiwał głową. Łapa ruszył znacząco brwiami i obaj wybuchli śmiechem.
***********
- O kurde! Wyobrażasz to sobie? Muszę spakować najlepszą bieliznę, strój kąpielowy...- Dorcas mamrotała coraz ciszej, wrzucając rzeczy do kufra.
- Eeee, Dorcas? Po co Ci "najlepsza bielizna"? - spytała ze zdziwieniem Alicja.
- Żartujesz? Jadę tam w końcu ze swoim chłopakiem!
- Genialny pomysł, Suniu! - pochwaliła przyjaciółkę Lily. - Wyobrażacie sobie? Seks pod gwiazdami?
Spojrzały wszystkie na siebie,po czym wybuchły radosnym śmiechem. Lily spojrzała na Ann. Na jej łóżku leżał szkolny kufer, a ona jak gdyby nigdy nic ,pakowała się do niego.
- Ann? Zdajesz sobie sprawę, że jedziemy tam tylko na niecałe trzy dni?
- Doskonale o tym wiem!
- To po co Ci cały kufer? - spytała Dorcas, sama chowając rzeczy do małej torebki, potraktowanej zaklęciem zwiększająco-zmniejszającym.
- Eh, wy nic nie rozumiecie. Muszę mieć wszystko - oświadczyła. Lily pokręciła głową i sięgnęła po torebkę Blondynki. Mruknęła coś pod nosem i machnęła różdżką. Później spojrzała niepewnie na Ann i jednym, szybkim ruchem przywołała rzeczy z jej kufra do torebki.
- EJ! - oburzyła się Ann.
- Daj spokój, Ann.
Lily pokręciła głową i sięgnęła do szuflady z bielizną. Oblała się rumieńcem, sięgając po komplet od Blacka. Niby był wysłany w żartach, ale grzechem byłoby go nie wziąć.
Ogarnęło ja jakieś dziwne podniecenie, na myśl, co będą tam wyprawiać, a przecież jadą tam obserwować gwiazdy i oderwać się od ciągłej nauki.
*************

Lily zrzuciła z siebie gwałtownie kołdrę. Wyskoczyła z łóżka i spojrzała na zegarek. Śniadanie trwa już od 20 minut! Rozejrzała się po dormitorium, żadnej z dziewczyn już nie było. A to wredoty, nie obudziły mnie!, pomyślała rudowłosa. A przecież dziś sobota! Dzień upragnionego wyjazdu! Ruda złapała wcześniej przygotowanie ubranie (rurki z jasnego jeansu, blado-różowy sweter odsłaniający jedno ramię i szare trampki) i pobiegła do łazienki. Po 10 minutach gotowa ruszyła do Wielkiej Sali.
Po drodze nie spotkała praktycznie nikogo, oprócz jednej całującej się pary. Lily przez kilka sekund stała i przyglądała się im. Nie wiedziała czemu to robi, w końcu co ją to obchodziło. Miała swojego chłopaka. Otrząsnęła się, wzruszyła ramionami i z powrotem ruszyła w drogę.
Po wejściu do Wielkiej Sali od razu skierowała się do stronę swoich przyjaciół. James podniósł głowę znad jajecznicy i uśmiechnął się promiennie do rudowłosej. Gdy ta spojrzała na chłopaka już wiedziała czemu obserwowała całującą się parę. Poczuła chęć rzucenia się na Jamesa i zaciągnięcia go do swojego dormitorium. Na Merlina, co się dzieję?! zapytała samą siebie w duchu. Znowu potrząsnęła głową i usiadła między Rogaczem a Ann.
- Cześć wszystkim – powiedziała i uśmiechnęła się. James pocałował są w policzek.
- Spałaś jak zabita, budziłam się trzy razy, a ty nic – powiedziała Dorcas – To do ciebie nie podobne. Potter masz w tym swój wkład?
- Nie odpowiem na żadne pytania bez adwokata – odpowiedział jej uśmiechem.
- Potrzebujesz adwokata ? – zapytał Syriusz – Oto jestem, 5 galeonów za godzinę – wszyscy parsknęli śmiechem, Dor dała swojemu chłopakowi kuksańca.
- Za pół godziny odjeżdżamy – odezwał się Remus pod chwili milczenia – Spakowani ? – tu spojrzał znacząco na dziewczyny.
- Oczywiście – odpowiedziała mu Lily – Twoja dziewczyna to chyba jedzie gdzie indziej niż my, bo spakowała się jakby miała przetrwać kilka miesięcy w dziczy.
- No co – Ann udawała oburzoną – Wszystko może się przydać.
- Ja już się zbieram – Alicja podniosła się z krzesła – Muszę pogadać z Frankiem. Widzimy się w Sali Wyjściowej.
- Rogacz, w sumie to my też już lecimy – Black wziął jedną babeczkę z talerza Dorcas, ugryzł i oddał dziewczynie – Musimy jeszcze …
- Black! Potter! – wszyscy odwrócili się jak na komendę w stronę nadciągającej opiekunki Gryffindoru.
- Dzień dobry pani profesor – zwołał James i również wstał z krzesła z zamieram wyjścia z Sali wraz z przyjacielem.
- Chciałabym, żebyście pamiętali, że byłam przeciwna temu, żeby członkowie drużyn Quidditcha jechałi na obserwacje deszczu meteorytów. Dyrektor natomiast uważał, że należy się wam to, jako odpoczynek od ciężki treningów. Przystałam na to, ale ostrzegam was! Jeden nieprzyzwoity wyczyn, a macie szlaban każdego wieczoru do końca roku szkolnego!
- Też będziemy tęsknić, pani profesor – zawołał Syriusz po czym wybiegł z Wielkiej Sali. James zdążył jej jeszcze posłać rozbrajający uśmiech i pobiegł z przyjacielem. Nauczycielka transmutacji westchnęła ciężko, pokręciła głową i ruszyła w stronę stołu dla nauczycieli. Gdy tylko odeszła kawałek, wszyscy, którzy widzieli tą scenę wybuchli śmiechem.
********************
Stali na błoniach czekając na transport. James wyciągnął rękę w kierunki Lily i splótł palce z jej palcami. Uśmiechnęła się do niego uroczo. Odwzajemnił uśmiech i pocałował ją w czubek głowy. Tak bardzo chciał, żeby ten wyjazd był niezapomniany. Zależało mu na tym cholernie, ponieważ zbliżało się zakończenie roku, ich ostatniego w Hogwarcie. Nie wiedział co będzie potem. To znaczy miał pewność, że dalej będzie z Lily, Syriusz dalej będzie u niego mieszkał, dalej będzie jego bratem. Ale nie wiedział czy zresztą będzie się często widywał. Dlatego chciał, żeby te dni zapamiętali wszyscy ważni dla niego ludzie.
***
Dorcas była w wyśmienitym humorze. Siedziała na ławce przytulona do Syriusza. Wszyscy czekali na powozy. Wciągnęła powietrze przez nos, delektując się zapachem Blacka.
Syriusz. Miłość jej życia. Chociaż miała dopiero 17 lat była w stu procentach pewna, że to ten jedyny. Tak bardzo jej na nim zależało! Zawało jej się, że jemu też na niej zależy. Jednak chciała by to usłyszeć. Usłyszeć te dwa słowa, które by upewniłyby ją w przekonaniu, że jest najszczęśliwszą osobą na świecie.
***
Remus miał mieszane uczucia. Oczywiście cieszył się z tego wyjazdu. Cieszył się z tego, że jedzie tam z przyjaciółmi… ,ale jednak coś nie dawało mu spokoju. Wiedział, że ktoś od niego czegoś oczekuje. Ann, jego dziewczyna. Był prawie pewien, że ona tego chce, ale on nie mógł. Po prostu nie mógł. Jest taka delikatna, taka krucha. Mógł zrobić jej krzywdę. Nigdy by sobie tego nie wybaczył. Westchnął ciężko i spostrzegł, że wszyscy spoglądają w górę. On też podniósł wzrok.
W ich kierunku leciały 4 karety. Ciągnięte przez skrzydlate,piękne konie podobne do Abraskanów. Lupin uśmiechnął się, były bardzo piękne. Ann patrzyła na nie z zachwytem. Uśmiechnął się jeszcze szerzej widząc jej zafascynowanie zwierzętami. Powozów było cztery i każdy w barwie innego domu. Wszyscy rzucili się w ich kierunki. Oczywiście Ślizgoni jak zawsze stwarzali problemy. Remus pokręcił głową z dezaprobatą. Uczniowie należący do Domu Węża rozsiedli się wygodniej w jednej karecie. Reszta ze spokojem wpakowała się do powozów.W środku było przyjemnie ciepło.Pomieszczenie powiększone było magicznie i wyglądało prawie jak Pokój Wspólny, bo nie było kominka, tylko pełno słoików z płomykami, postawionych na stołach i regałach. Dziewczyny odetchnęły z ulgą,gdy ujrzały na kanapie kilka namiotów. Gryfoni zajęli miejsca obok siebie i rozsiedli się wygodnie. Wszyscy byli podekscytowani. Każdy jechał tam z nadziejami. Z nowymi postanowieniami, z oczekiwaniami.




18 komentarzy:

  1. Świetny pomysł z tym wyjazdem pod namioty. Już sobie wyobrażam co oni tam będą wyprawiali. ;* :D
    Nie mogę się doczekać kolejnej części. :D
    Pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że dopiero teraz znalazłam ten blog ! ; c Uwielbiam opowiadania o Lily i Jamsie ; D
    Uwielbiam twój blog i dodaje do obserwowanych ; )

    + miło by było jakbyś wpadła do mnie ; p --> http://my-life-my-drug.blogspot.com/
    ++ wyłącz weryfikacje obrazkową do dodawania komentarzy ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz wlazłam do Cb (teraz właściwie już was :P) jakieś 3 dni temu i przeczytałam te notki jednym tchem! Dawno nie spotkałam bloga, który tak bardzo by mnie wciągnął! Cholera, ja nie wiem jak to robicie, ale to się chce czytać!
    Co do Kath: czy Ty przypadkiem nie pracujesz dorywczo w jakieś szabloniarni? Bo po Twoim opisie w ostatniej notce wydałaś mi się jakaś znajoma...

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczne ! czekam z utęsknieniem na następny rozdział :D Oh chciała bym by już był :DŚwietnie piszesz ! i masz do tego talent !

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny pomysł z biwakiem. Obym się nie rozczarowała, co do następnego rozdziału. Ale wierzę, że mnie, jak i innych nie zawiedziecie. Gdybyście szukały bety, chętnie przyjmę tą "posadę" :) UWAGA SPAM ! http://album-huncwotow.blogspot.com/ Zapraszam na blog poświęcony Huncwotom, Lily Evans oraz jej przyjaciółkom. Są to ich wspomnienia, w formie zdjęć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świeta notka, cieszę się , że macie wene.Z niecierpliwością czekam na nn. Z tym biwakiem świetny pomysł.

    OdpowiedzUsuń
  7. wow.Znalazłam tego bloga wczoraj i spędziłam pół nocy na czytaniu wszystkich notek.Podoba mi się sposób w jaki piszesz (a teraz piszecie ;D).Można powiedzieć że ten blog jest taki sam jak reszta opowiadań o miłości Jily, ale inny :D.Biwak?!LUBIE TO ! :D Już sobie wyobrażam co on tam będą wyczyniać ^^ Napalona Lily mnie zaintrygowała..cicha woda brzegi rwie jak to mówią ^^ Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę xD Życzę dużo pomysłów i niekończącej się weny !

    Całuski ~Nox

    OdpowiedzUsuń
  8. Do Avady: Nie, nie pracuję w szabloniarni żadnej c; to moje "pierwsze kroki" a świecie blogów:D/Kath

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiało mi się coś pomylić :D W każdym razie życzę Ci powodzenia, bo ta notka była wspaniała. Tworzycie pyszny duet :P Dużo weny życzę, co jest trochę egoistyczne z mojej strony, bo uwielbiam czytać ten blog ;)

      Usuń
  9. No dawno tu nie byłam, ale trzeba przyznać że wasza współpraca przynosi świetne efekty. Pomysł na wyjazd był porostu świetny, czekam na efekty wyjazdu, zwłaszcza u Remusa ;), a co do reszty cud mud i malina.
    Życzę weny i całuje Salvio Hexia

    PS. wyłączcie weryfikacje obrazkową.

    PS2. u mnie nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny pomysł i tekst. Licze na jakąś cudną noc Dorcas i Łapy, ale bardziej pikantną niż państwa potterów. ok? :D ciekawe czy Remi się odważy :D

    OdpowiedzUsuń
  11. A i jeszcze raz ja. Nie myślałyście o utworzeniu zakładek? Byłoby estetyczniej i wygodniej - kiedy czytam Wasz blog na telefonie to strasznie długo się ładuje i te obrazki trochę przeszkadzają. W każdym razie zrobicie jak będziecie chciały. :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Kolejny cudowny rozdział! *.* Ah..już nie moge się doczekać co będzie działo się pod tymi namiotami :D Oczywiście z Lily i Jamesem w roli głównej XDXD Dobra cicho, ja nic nie mówiłam! Hehe...Pozdrawiam i życze weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. widzę,że nowy nagłówek, lepszy od poprzedniego :DD. Bardzo fajny, oryginalny pomysł z biwakiem, czekam na rozwój wydarzeń i .... wiesz o co mi chodzi, co? :P Upojne noce! Pozdro i pisz szybko next!

    OdpowiedzUsuń
  14. + wiadomość dla Kath: masz taleent,świetnie ze sb współpracujecie :D



    OdpowiedzUsuń
  15. Na http://crothord.blogspot.com/ nowa notka zapraszam!~

    OdpowiedzUsuń
  16. "- Sorka, pani profesor – posłał jej powalający uśmiech – Właśnie utonąłem w pani oczach i nie orientuję się za bardzo gdzie góra a gdzie dół, więc niech pani nie wymaga ode mnie tego, że będą znał nazwę jakiegoś tam krzaka."
    To było piękne :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie które szalone anonimowe komentarze są moje tak jakby co ;D Super blog

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania!